• PL
  • EN
  • szukaj

    Family Office

    25.11.201

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców objął patronat nad książką: “Family Office Zaufany doradca rodzinnego majątku”, autorstwa Mariusza Pawlaka (Głównego Ekonomisty ZPP) i Rafała Lorka.

     

    Polska ostatnich 25 lat to pasmo sukcesów – politycznych, społecznych, a także przemian ekonomicznych i gospodarczych. Polacy po 1989 roku dostali olbrzymią szansę, dawkę świeżego powietrza, które pozwoliło im w sposób nieskrępowany działać, tworzyć i wdrażać w życie pomysły, nie tylko gospodarcze, których nigdy wcześniej nie mieli możliwości zrealizować. Wrodzona przedsiębiorczość i ambicja Polaków oraz nieustępliwość w dążeniu do celu spowodowały, że na przestrzeni tych lat pojawiło się wiele firm, które stały się świetnym przykładem polskiej wersji „American dream” i ucieleśnieniem dewizy wszystkich zdobywców, mówiącej – „nie ma rzeczy niemożliwych”.

    Obecnie powoli przechodzimy w czas stabilizacji oraz konsumowania owoców galopującej transformacji systemowej w sferze ekonomicznej i społecznej. Stajemy się odbiorcami wielu sprawdzonych wzorców z krajów rozwiniętych, o ustabilizowanej sytuacji gospodarczej. Jednym z nich jest właśnie family office – idea specyficznej, prestiżowej usługi, znana i z powodzeniem stosowana na świecie od końca XIX wieku. Od zawsze będąca papierem lakmusowym zmian rozwojowych zachodzących w dojrzałych gospodarczo społeczeństwach. Pojawienie się jej oznacza, że dane społeczeństwo osiągnęło określony, wysoki poziom dobrobytu. Dlatego cieszy niezmiernie, że na rynku polskim ukazało się już pierwsze rzeczowe opracowanie na temat usługi family office. Oznacza to bowiem po prostu, że dobrze się dzieje w naszym kraju. Trzymajmy kciuki, żeby tak już zostało.

    Autorzy: Mariusz Pawlak i Rafał Lorek, to praktycy rynkowi i cenieni eksperci w zakresie doradztwa strategicznego, inwestowania i zarządzania majątkiem, z ponad 20-letnim doświadczeniem. Współtwórcy Lorek Pawlak Family Office – pierwszego na rynku polskim podmiotu family office, gwarantującego kompleksową opiekę nad majątkiem zamożnych rodzin.

    Książka dostępna będzie do kupienia w formie elektronicznej na platformie Woblink.pl a także na Kindle, w Apple Store i Android Store oraz w wybranych księgarniach warszawskich. Ze strony Lorek Pawlak Family Office, www.lorekpawlak.pl, będzie przekierowanie do sklepu.

    Program PiS realny, ale wymaga korekt

    24.11.2015

    Program PiS realny, ale wymaga korekt
    STANOWISKO ZPP

    Tempo utworzenia Rządu i określenie priorytetów programowych przez PiS zasługują na uznanie. Jedną z najwyższych wartości rynkowych jest przewidywalność otoczenia biznesowego i szybkie decyzje polityczne do minimum ograniczające niepewność. Szereg proponowanych przez Rząd rozwiązań i decyzji personalnych należy uznać za udane. Do nich z pewnością  zaliczamy język jakim nowy Rząd komunikuje się z biznesem, podkreślając potrzebę rozwoju, znoszenia barier dla przedsiębiorczości i naprawy chorego systemu podatkowego. To z całą pewnością jest zmiana na jaką czekają przedsiębiorcy i mamy nadzieję, ze tym razem się jej doczekają.

    ZPP wielokrotnie w przeszłości apelował o głębokie reformy systemu podatkowego, zakładające likwidację CIT, PIT i zastąpienie ich podatkiem przychodowym oraz od funduszu płac. Propozycje PIS  naszym zdaniem nie idą dostatecznie daleko, co poważnie utrudni realizację stawianych sobie szczytnych celów społecznych oraz ukrócenia oszustw podatkowych, w szczególności przy podatku VAT i CIT.

    Wierzymy, że PiS stać na pogłębioną refleksję nad przyczynami swoich sukcesów gospodarczych z lat 2005-2007, które pozwoliły Polsce na rekordowy wzrost PKB oraz przetrwać wielki kryzys i ominąć recesję. 

    PiS zlikwidował:

    • 40 proc. stawki PIT;
    • podatek od spadku i darowizn;
    • podatek od alimentów na dzieci;
    • podatek od pożyczek w rodzinie;
    • 10 proc. akcyzy na kosmetyki.

     

    PiS obniżył:

    • deficyt budżetowy z 28,36 mld PLN do 15,95 mld PLN;
    • deficyt finansów publicznych z 4 proc. do 1,9 proc.;
    • składkę rentową z 13 proc. do 6 proc.;
    • składkę wypadkową;
    • stawkę VAT na usługi pracochłonne z 22 proc. do 7 proc.;
    • stawkę VAT w budownictwie z 22 proc. do 7 proc.;
    • podstawową stawkę PIT z 19 proc. do 18 proc.;
    • akcyzę na używane samochody;
    • akcyzę na biopaliwa;
    • opłaty notarialne;
    • liczbę urzędników o pół tysiąca.

     

    Doświadczenia tamtych dwóch lat powinny przekonać Rząd PiS do podjęcia odważniejszych reform. Zarówno jeżeli chodzi o redukcję obciążeń nakładanych na obywateli, jak i kosztów budżetowych.

    W kolejnych publikacjach będziemy wykazywali konieczność daleko idących reform mających uwolnić energię polskiej przedsiębiorczości, zapewnić konieczny kapitał na inwestycje i przyśpieszyć tempo w jakim Polska zbliża się do Niemiec pod względem wysokości PKB na głowę mieszkańca.

    Gorąco zachęcamy Rząd i posłów PiS do zapoznania się z naszymi uwagami przed ostatecznym przedstawieniem wspomnianych projektów w Sejmie.

    ***

    Gospodarcze priorytety programowe, które przedstawiła Pani Premier Beata Szydło w dużej części są zarysowane trafnie, choć realizacja niektórych byłaby bardzo niepożądana. Generalnie wymagają one rozwagi, konsultacji i powiązania ich z istniejącymi już rozwiązaniami.

     

    500 zł na dziecko

    Jest to rozwiązanie daleko idące i ryzykowne, ale zgadzamy się na nie ze względu na nadzwyczajną sytuację demograficzną w jakiej znalazła się Polska. Jeśli nie podejmiemy adekwatnych działań, nie mamy co marzyć nie tylko o szybkim rozwoju, ale także o suwerennej Polsce w rozumieniu historycznym i kulturowym, a nie tylko o miejscu geograficznym.

    Dlaczego warto to zrobić:

    – Polska w najnowszym zestawieniu CIA World Factbook zajmuje 216 miejsce, na 224 kraje świata, pod względem wskaźnika urodzeń. Do tego dochodzi emigracja – ponad 2,3 mln, głównie młodych osób, wyjechało z kraju;

    – 20 z 28 krajów UE stosuje powszechne (bez kryterium dochodowego) zasiłki rodzinne jako narzędzie polityki wspierania dzietności. Na przykład w Niemczech wynoszą one od 184 do 215 euro, na Węgrzech ok. 50 euro. Pomysł PiS nie jest zatem oderwany od europejskich standardów;

    – badania Diagnoza Społeczna, Warsaw Enterprise Institute, CBOS wskazują, że Polacy nie decydują się na dzieci głównie ze względu na obawy o materialną przyszłość;

    – „polska nędza ma twarz dziecka” – to najmłodsi są najbardziej narażeni na ubóstwo. GUS podaje, że poniżej minimum egzystencji żyje ponad 800 tys. dzieci;

    – doświadczenia innych krajów (np. Francji, Węgier, Estonii) podpowiadają, że polityka rodzinna przynosi efekty. Na Węgrzech wskaźnik dzietności po wprowadzeniu tam odważnej polityki na rzecz rodzin wzrósł w minionych 4 latach z 1,24 do 1,43 (u nas oscyluje wokół 1,3);

    – powszechne świadczenie na rzecz rodzin to prosty, niezbiurokratyzowany sposób na ich wsparcie, nie ma tu także urzędniczego paternalizmu – wierzymy, że rodzina wie najlepiej co zrobić z pieniędzmi;

    – co do zasady rodzice są najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci;

    – nasza polityka społeczna źle traktuje najmłodsze pokolenie – redystrybucja bardziej ukierunkowana była na emerytów, pewnie dlatego, że oni, w odróżnieniu od dzieci, mogą głosować;

    – wydatek na politykę rodzinną i dzieci to nie „socjal”, a  inwestycja.

    Jak zrobić to dobrze:

    – wprowadzenie 500 zł na dziecko powinno wiązać się z likwidacją obecnego systemu świadczeń rodzinnych. Nie ma powodu utrzymywać trzypoziomowego systemu: pomoc społeczna, świadczenia rodzinne uzależnione od dochodu i powszechne zasiłki. Generuje to jedynie niepotrzebne koszty. Jeśli zlikwidujemy zasiłek rodzinny, 7 dodatków do niego, becikowe, zasiłki pielęgnacyjne (oprócz świadczeń dla rodziców dzieci niepełnosprawnych) zyskamy na projekt „500 zł na dziecko” ok. 6,5 mld zł (łączny koszt to ok. 22 mld). Dodatkowym zyskiem będzie prostota systemu – konieczność zatrudnienia mniejszej liczby urzędników (obecnie świadczeniami rodzinnymi zajmuje się ponad 8 tys. osób), mniej sporów w sądach, interpretacji, mniejszy ciężar przerzucany na rodziców ubiegających się o wsparcie (np. konieczność zbierania odpowiednich zaświadczeń);

    – nowe świadczenie powinno być wypłacane od 1. roku życia dziecka, a nie od urodzenia. Obecne przepisy przewidują, że przez pierwszy rok osoby ubezpieczone otrzymują z ZUS 80 proc. pensji (nie mniej niż 1 tys. zł), a nieubezpieczone (rolnicy, studenci, bezrobotni, pracujący na umowie o dzieło) otrzymają od 1 stycznia 2016 r. specjalne świadczenie wynoszące 1 tys. zł. To wystarczająca pomoc, na likwidacji wypłaty jednego rocznika można zyskać dodatkowe ponad 1 mld zł;

    – bardzo kontrowersyjny jest art. 7 projektu PiS. Stanowi, że „w przypadku, gdy ośrodek pomocy społecznej (…) przekazał organowi właściwemu informację, że uprawniony marnotrawi wypłacane świadczenie lub wydatkuje je niezgodnie z przeznaczeniem, organ właściwy ogranicza lub wstrzymuje wypłatę”. To paternalizm, dający urzędnikom dodatkowe narzędzia kontroli rodzin. Świadczenie powszechne (od 2. dziecka) nie powinno podlegać takiej kontroli, powinno zostać uchwalone odrębną ustawą, świadczenie na 1. dziecko dla rodzin uboższych, powinno trafić do pomocy społecznej

    – rodzice nie powinni być zmuszani, by co roku składać wniosek o powszechne świadczenie (tak jest w projekcie). Wniosek powinien być złożony raz do 18 roku życia dziecka, a ewentualne zdarzenia mające wpływ na wypłatę (śmierć dziecka, odebranie praw rodzicielskich) powinny być zgłoszone przez odpowiednie instytucje do gminy, która płaci świadczenie;

    – PiS powinien także pamiętać, że najlepszym modelem polityki rodzinnej jest niewielki fiskalizm. Jeśli zatem kosztem wprowadzenia 500 zł na dziecko mają być dodatkowe obciążenia pracy – darujmy sobie. Jeśli jednak źródłem pieniędzy będzie walka z mafiami wyłudzającymi VAT, korporacjami i bankami unikającymi płacenia w Polsce danin czy oszczędności w wydatkach, to gra warta jest świeczki.

    Polityka na rzecz rodzin się opłaca. Musi jednak być długofalowa i odpowiednio skonstruowana. Warto zatem nieco dłużej pracować nad koncepcją, nawet kosztem zarzutu, że program nie wchodzi od razu. Chodzi o to, by wydając publiczne pieniądze osiągnąć maksymalny efekt.

    Podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku

    Dlaczego warto to zrobić:

    To, po pierwsze, bardzo pożądane obniżenie obciążeń nakładanych na pracę, a po drugie wprowadzenie elementarnie sprawiedliwej zasady, że państwo nie powinno opodatkowywać dochodu niezbędnego do przeżycia. Minimum egzystencji w Polsce wynosi nieco ponad 500 zł miesięcznie, zatem kwota ok. 7 tys. zł rocznie pozwala zaspokoić tylko biologiczne potrzeby człowieka. Nie ma powodu, by państwo ją opodatkowywało. Rację temu rozumowaniu przyznał Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że obecna kwota wolna, wynosząca 3,1 tys. zł, jest niezgodna z ustawą zasadniczą.

    Jak zrobić to dobrze:

    Zważywszy na koszt kilkunastu miliardów złotych, warto przeanalizować zasadność tego, by mocniej pomagać tym, którzy zarabiają mniej, zamiast „rozsmarowywać” korzyści równo dla wszystkich. Uważamy, że skoro istnieje progresywny podatek dochodowy, to kwota wolna od tego podatku może być regresywna – wyższa dla niższych zarobków, niższa dla wyższych. Docelowo należy jednak dążyć do wprowadzenia podatku od funduszu płac oraz zmiany strumieni opodatkowania według przedstawionego przez nas projektu, który umożliwi z dnia na dzień jedną ustawą podniesienie pensji pracownikom o 25% w ramach tych samych ogólnych kosztów pracy i zastąpienie ubytków w budżecie państwa z tego tytułu, między innymi przez realne opodatkowanie spółek prawa handlowego podatkiem przychodowym.

    12 zł za godzinę pracy

    Dlaczego trzeba tu postawić duży znak zapytania:

    Każda ingerencja w elastyczność na rynku pracy może powodować skutek odwrotny od zamierzonego – wzrost bezrobocia czy szarej strefy. Propozycja wprowadzenia 12 złotowej, minimalnej stawki za godzinę pracy to niekonsekwencja rządu – z jednej strony głosi, że docenia polskie małe i średnie firmy, z drugiej wykazuje nieufność do nich mówiąc: macie płacić „tyle a tyle”. W obszarach słabszych ekonomicznie może skończyć się to zwolnieniami, choć obecnie zagrożenie takie jest mniejsze niż kilka lat temu. Po pierwsze dlatego, że proponowana stawka minimalna pomnożona przez liczbę godzin pracy w miesiącu jest bliska kwoty miesięcznej pensji minimalnej. Po drugi zaczyna się tworzyć rynek pracownika. Bezrobocie jest coraz niższe i możemy się spodziewać, że niedługo stawki rynkowe będą przewyższać minimalną stawkę ustawową. Niemniej, w przypadku odwrócenia trendów gospodarczych z uwagi na bardzo niestabilną sytuację w Europie, sztywne rozwiązania, które łatwo się wprowadza, a trudno z nich rezygnuje, mogą przynieść więcej złego niż obecnie spowodują dobrego.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Trzeba pamiętać o regionalnym zróżnicowaniu sytuacji gospodarczej. W tej chwili w Warszawie płaci się tyle młodym osobom startującym na rynku pracy, ale w niektórych innych województwach może to nadal powodować wzrost szarej strefy, niezależnie od poprawiającej się koniunktury. Nie należy odchodzić od zasady, że debiutujący na rynku pracy może otrzymywać 80 proc. minimalnej stawki. Najlepszym sposobem na poprawę sytuacji pracowników na rynku pracy jest realne nieprzeszkadzanie przedsiębiorcom w inwestowaniu, a więc i w tworzeniu miejsc pracy oraz obniżka pozapłacowych kosztów pracy. PiS powinien zdobyć się na refleksję nad swoimi poprzednimi rządami, kiedy to powstało aż 1,3 mln nowych miejsc pracy, miedzy innymi dzięki obniżkom podatków i składki rentowej.

    Darmowe leki dla seniorów

    Dlaczego nie warto tego robić:

    To nie osoby starsze są w Polsce najbardziej narażone na ubóstwo (GUS, Eurostat). Trzeba też pamiętać, że osoby mające 75 lat z definicji otrzymują już teraz specjalny dodatek pielęgnacyjny (ponad 150 zł/mc). Poza tym wszystko co darmowe demoralizuje, grożą nam też poważne nadużycia, gdyż na takie osoby leki mogą pobierać oszuści, którzy później będą je odsprzedawać.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Jeśli wprowadzać to rozwiązanie to jedynie dla osób najuboższych (można powiązać z wysokością emerytury), trzeba też wprowadzić system monitorowania kupna takich leków z ewentualną sankcją utraty takiego przywileju, jeśli okaże się, że leki wykupywane są w nie terapeutycznych ilościach. Ale koszty tej operacji nie wydają się uzasadnione.

    Obniżenie wieku emerytalnego

    Dlaczego nie warto tego robić:

    Proste obniżenie wieku emerytalnego do 60/65 to gigantyczne koszty (tylko w l. 2016-2019 – 25 mld zł), a do 2030 – 236 mld. Ponadto nie ma żadnego powodu by to robić. Z uwagi na sytuację demograficzną podniesienie wieku emerytalnego będzie bezwzględną koniecznością – wystarczy spojrzeć w tablice demograficzne, by sprawdzić ile osób wejdzie w wiek produkcyjny w ciągu najbliższych 10 lat, a ile z niego wyjdzie. Rząd powinien też likwidować wszelkie przywileje emerytalne – docelowo będzie to powodować możliwość wprowadzenia emerytury obywatelskiej i obniżanie kosztów pracy.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Prosty powrót do wieku 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn byłby ogromnym błędem. Trudno zrozumieć, że rząd stawiający na rozwój równocześnie wydaje miliardy złotych na świadczenia dla osób, które mogą pracować. W ten sposób nie zwiększy się koniecznych w Polsce inwestycji. PiS powinien – jeśli koniecznie chce to zrobić – wprowadzić bez wątpienia wymóg czasu pracy, najlepiej 45 lat. Tak jak zrobili to Niemcy. Taki ruch jest o tyle uzasadniony, że wcześniej na świadczenie odchodziłyby osoby wyeksploatowane długą pracą. Z reguły są to osoby o niższych kwalifikacjach (krótszy okres nauki) i żyjące krócej (mniej higieniczny styl życia). Jeśli jednak chcemy dokonać przełomu demograficznego – należy dążyć do wprowadzenia emerytury obywatelskiej (z poszanowaniem praw nabytych).

    ***

    Poza 5 priorytetami Pani Premier Beata Szydło mówiła jeszcze o 4 innych propozycjach programowych. Dwie z nich oceniamy zdecydowanie pozytywnie, jedną z dystansem, a jedną zdecydowanie negatywnie.

    Cofnięcie reformy 6-latków. To rodzice, co do zasady, powinni decydować czy ich dzieci rozpoczynają szkołę mając 6 czy 7 lat. Tym bardziej jeśli na przyjęcie 6-latków nie są przygotowane szkoły. Nie uważamy, by dla systemu edukacji cofnięcie „reformy” PO miało negatywny wpływ. Do szkół trafią od września 2016 r. odroczone w tym roku 6-latki (blisko 100 tys.) oraz zapewne część nowych 6-latków (obecnych 5-latków). Szkoły „odetchną” też po spiętrzeniu liczby dzieci w l. 2014 i 2015. 

    Koniec z odbieraniem dzieci rodzicom za biedę. Oceniamy tę deklarację bardzo pozytywnie. Państwo powinno decydować się na odebranie dzieci z rodzinnego domu jedynie w sytuacji ostateczniej. Oprócz traumy jaką przechodzą rodziny liczy się także argument finansowy – utrzymanie dziecka w instytucjonalnej pieczy zastępczej kosztuje miesięcznie blisko 4 tys. zł. Lepiej za choćby część tej kwoty pomóc rodzinie.

    Bezpłatne przedszkola dla uboższych. Oceniamy tę propozycję z dystansem. Już teraz przedszkola publiczne są tanie (1 zł za 1 godzinę ponad 5 godzin darmowych, rodzice płacą tylko za jedzenie, tj. ok 250 zł/mc), a to co darmowe nie jest szanowane. Poza tym rodziny będą wspierane 500 zł, a od 2017 r. gminy mają gwarantować miejsce w przedszkolu wszystkim dzieciom (od 3. roku życia). Zamiast obiecywać darmowe przedszkola, lepiej te pieniądze przeznaczyć na rozbudowę sieci przedszkoli, tak by gminy mogły rzeczywiście przyjmować do przedszkoli wszystkie dzieci, których rodzice chcą lub muszą pieczy przedszkolnej powierzyć.

    Obniżenie czasu pracy nauczycieli, likwidacja tzw. godzin karcianych. To niezwykle szkodliwa decyzja. Polscy nauczyciele przy tablicy pracują krótko (dane OECD mówią, że najkrócej na świecie), a likwidacja „godzin karcianych” uderzy w rodziców i dzieci, którzy stracą dodatkowe zajęcia jakie oferowały im szkoły. Rząd powinien iść dokładnie w odwrotnym kierunku – zamiast chronić i rozbudowywać przywileje pedagogów, pochylić się nad jakością ich pracy (elastyczność wynagradzania, awansu, oceny, zwolnienia) oraz spojrzeć na szkołę w imieniu interesów uczniów i rodziców. Karta Nauczyciela to – z tej perspektywy – akt prawny szkodliwy i wymagający wręcz likwidacji, a nie rozbudowywania. Wiele problemów rozwiązałby postulowany przez wiele środowisk bon edukacyjny.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko do pobrania_.pdf

    Raport: Powszechna Obrona Terytorialna

    23.11.2015

    Samo wojsko Polski nie obroni. Potrzebna jest powszechna obrona terytorialna, która odstraszy wroga

    Stan liczebny Wojska Polskiego oraz jego wyposażenie pozwalają postawić tezę, iż strategia obrony Polski opierająca się na zawodowych wojskach operacyjnych, którym przyjdą z pomocą siły sojusznicze, nie zda egzaminu w przypadku wojny na masową skalę – wynika z Raportu „Obrona Powszechna. Obywatelska. Niezależna od Sił Zbrojnych. Oparta na przedsiębiorstwach”, przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Warsaw Enterprise Institute.

    Polska strategia obronna powinna zakładać samodzielną obronę państwa i w większym stopniu stawiać na potencjał odstraszania. Zapewnia je nie tyle nasycenie armii środkami precyzyjnego rażenia, bo te z natury rzeczy są drogie. Powinien  on opierać się na terytorialnej Obronie Powszechnej – mówi Andrzej Talaga, Dyrektor ds. strategii WEI, autor Raportu.

    Jak wynika z Raportu, Obrona Powszechna nie może być jednak powołana i kierowana przez Ministerstwo Obrony Narodowej oraz regularną armię. Ma się stać drugim narzędziem obrony państwa. Nie konkurencyjnym wobec WP, ale komplementarnym. Osobną siłą przeznaczoną do innych celów, realizującą zadania wynikające z prowadzenia wojny nieregularnej.

    W ramach powołania Obrony Powszechnej, Eksperci WEI rekomendują między innymi wprowadzenie powszechnego dostępu do broni typu wojskowego, która jednak nie byłaby przetrzymywana w domach żołnierzy OP, ale w zabezpieczonych magazynach w miejscach ich koncentracji. Broń pozostawałaby w ten sposób w rękach obywateli i byłaby przez nich używana poza kontrolą Wojska, co zagwarantowałoby autonomiczność OP wobec regularnej armii.

    Powszechna obrona terytorialna w liczbie kilkuset tysięcy ochotników będzie silniejszym narzędziem odstraszania niż wojska operacyjne. Naszą strategią obronną powinno być niedopuszczenie do wybuchu wojny, poprzez odstraszanie po zęby uzbrojonym społeczeństwem, z którym nie da się wygrać – powiedział, Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP.

    W Raporcie przewidywane jest oparcie OP na polskich przedsiębiorstwach w zakresie bazy logistycznej i struktury organizacyjnej. Dodatkowym oparciem powinny być sprawdzone struktury lokalne – ochotnicze straże pożarne, kluby myśliwskie, samorządy, stowarzyszenia pro-obronne, parafie.  Przedsiębiorstwa tworzą spójne grupy zawodowo – towarzyskie, które są z kolei naturalnym środowiskiem dla oddziałów OP. Podporządkowanie OP państwowym strukturom terytorialnym (powiatom, wojewodom) odbierałoby jej autonomiczność, ponadto zagrażałoby skuteczności działania OP w warunkach ewentualnego rozpadu państwa i jego organów administracyjnych.  

    Rzeczpospolita Polska, pomimo udziału w NATO, musi zbudować potencjał samodzielnej obrony. Oparcie go wyłącznie na Siłach Zbrojnych jest ryzykowne ze względu na ich szczupłość i ograniczone możliwości mobilizacyjne. W takiej sytuacji uważamy powołanie pospolitego ruszenia obywateli – Obrony Powszechnej –  za sprawę fundamentalną dla bezpieczeństwa państwa mówi Andrzej Talaga, Dyrektor ds. strategii WEI.

    Raport do pobrania_.pdf

    List smutnego przedsiębiorcy

    17.11.2015

    Podobnych historii znamy wiele. Państwo także. Sprawy ciągną się latami. Wiele z nich kończy się tragicznie. Wyczerpują, wyniszczają – zarówno przedsiębiorców, jak i ich firmy. Przedsiębiorca zawsze jest traktowany jak przestępca (co z zasadą domniemania niewinności? – pytamy). Ile podobnych przypadków musi się jeszcze zdarzyć, by ruszyła lawina zmian?

    Pani Marzena Laszczak, właścicielka firmy Marema (wyraziła zgodę na upublicznienie wizerunku) napisała do nas dramatyczny list, w którym pisze o bezskutecznym od ponad dwóch lat ubieganiu się o należny zwrot VAT (1,5 mln na dzień 30 maja 2013 r.) w Urzędzie Skarbowym Oświęcim.

    Polecamy uwadze list, w którym opisuje swoją sytuację.

    ***

    Pani Marzena pisze:

    „Młodzi Polacy należą do najbardziej przedsiębiorczych w Europie. To nasz ogromny kapitał, który musimy umiejętnie wykorzystać” – mówiła Henryka Bochniarz, Prezydent Konfederacji Lewiatan o Raporcie: „Przedsiębiorczość na świecie 2013” firmy Amway, według którego ponad cztery piąte młodych Polaków (81%) wykazuje pozytywną postawę wobec pracy na własny rachunek. Powyższy cytat pochodzi z poradnika dla nowo powstałych firm: „Jak zostać i pozostać przedsiębiorcą” [1].

    Mam 38 lat, dwoje dzieci, kredyt we frankach szwajcarskich. Mam również dom i firmę. Dom 15, a firmę 20 kilometrów od Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu.

    W 2011 roku Państwo Polskie, jego agencje, administracja rządowa i mniejsze jednostki lokalne (burmistrzowie, urzędy pracy) nawoływali do zakładania własnej działalności, ponieważ … (w tym miejscu wymieniane były same superlatywy), a formalności załatwisz w jednym okienku – zachęcali.

    I stało się – ufna tym nawoływaniom i z wiarą we wsparcie Państwa Polskiego założyłam własną firmę. Na początku z pomocą jednego pracownika, ale już z koniecznością zaangażowania biura księgowego. Najpierw we własnym domu. Słowem – powoli. W 2012 roku było już lepiej, bo jak mówią „małe sukcesy dodają skrzydeł do większych wyzwań”. Zatrudniłam kolejnych pracowników (stawiałam na młodych, którym trzeba dać szansę – średnia wieku 30 lat), poszukiwałam i znajdowałam ludzi ambitnych, chętnych do pracy i gotowych do wyzwań, ale szanujących się nawzajem. Firma rozwijała się super. Nawiązaliśmy współpracę z podmiotami z Włoch, Słowacji, Słowenii, Holandii, Austrii, czy Niemiec. Już jako zespół tworzący firmę byliśmy tak dumni, że pracownicy zaproponowali, byśmy zgłosili się do Gazeli Biznesu. Powiedziałam skromnie „Ech, poczekajmy jeszcze, są dużo lepsi”.

    Dopóki nie miałam z czymś do czynienia bezpośrednio, dotyczyło mnie to połowicznie. Było jakby obok, takie ze słyszenia w radio, telewizji, czy przeczytane w Internecie. Sygnały, że to Państwo Polskie, ta Moja Ojczyzna, ma „swoiste” nastawienie do obywateli, podatników docierały do mnie powoli. Nadal ufna w to, że to Mój Kraj robiłam swoje. Ale są sytuacje, gdy jestem, znalazłam się w centrum takich wydarzeń, że przeniknęło to aż na wskroś mnie, moją rodzinę i moich bliskich. Dopadła mnie maszynka zwana Fiskusem, czyli potężna niszcząca siła w postaci Ministra Finansów i jego urzędników skupionych w Ministerstwie, izbach i urzędach skarbowych oraz urzędach kontroli skarbowej. Maszyna, którą dziś widzę jako całkowicie oderwane od rzeczywistości monstrum, funkcjonujące w odrealnionej rzeczywistości i nastawione na jeden cel „udowodnić, że każdego uczciwego można zrobić oszustem, a jak się to nie uda od razu, to trzeba go zamęczyć, aż padnie – a wtedy wystarczy powiedzieć, że był oszustem – i tak się już nie podniesie, i tak się już nie obroni”. To przerażające oblicze tego Mojego Państwa Polskiego, którego niestety doświadczam.

    Zaczęło się tak. W 2012 roku wystąpiłam o zwrot nadpłaconego podatku VAT – dostałam. W 2013 roku moja działalność również spowodowała, iż ostatecznie zwróciłam się do Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu o zwrot nadpłaconego podatku VAT, tym razem za trzy miesiące. Z góry świadoma tego co spotyka innych podatników, spodziewałam się kontroli, bo i kwota, o jaką wystąpiłam była niemała – łącznie około 1,5 mln zł na dzień 30 maja 2013 r. Miałam otrzymać pieniądze w dużej mierze na dalszą działalność, a tu nic. Cierpliwie, sumiennie i solidnie – od początku kontroli przywoziliśmy dokumenty, jak to mówią „w zębach”, żeby wszystko szło sprawnie i bezproblemowo. Również sami kontrolujący mieli udostępnione dogodne warunki, w tym odrębne pomieszczenie, żeby w spokoju mogli zająć się sprawą weryfikacji dokumentów. Czas to pieniądz, więc maksymalnie staraliśmy się ułatwić wykonywanie wszelkich czynności. Nie mając nic do ukrycia, działając uczciwie, nie mieliśmy też obaw co do wyników kontroli. Jako firma ufaliśmy, że oczywiście wszystko zostanie sprawdzone i następnie otrzymamy należne środki. I tak minęły już ponad dwa lata odkąd Urząd Skarbowy w Oświęcimiu przeprowadza w mojej firmie kontrolę i to pomimo, iż ma świadomość, że nie jesteśmy firmą, która wyłudza VAT, czy w jakiś inny sposób działa nieuczciwie. Pani Naczelnik Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu powiedziała, że moja firma ma nawet fanów w tym Urzędzie (to była chyba forma pocieszenia). Mówiła też, że „nic nie znaleźli przeciwko mojej firmie i nic do mojej firmy nie mają, ale zwrot jest niemożliwy, bo trwa kontrola, sprawa jest rozwojowa. Znaleźli wśród firm, z którymi współpracowałam firmy karuzelowe i boją się wypłacić mi zwrot”. No ale chwila – moje dokumenty są w porządku, ponad dwa lata sprawdzania mojej firmy i transakcji nie wykazały nieprawidłowości po mojej stronie, a Urząd „BOI SIĘ” wypłacić mi zwrot VAT? Pytam – dlaczego? Sądziłam, że zasady zwrotu nadwyżki podatku VAT są jasno określone przepisami, to chyba ostatni raz kiedy w stosunku do polskich przepisów użyłam sformułowania „jasno”. Przepisy, które przecież tworzone są dla nas wszystkich i powinny być proste i jasne dla nas wszystkich – takie nie są. W zamian za to na przykład przepisy podatkowe są niezrozumiałe, niejasne, nieustannie modyfikowane i to w sposób ostatecznie tak okrutny dla przedsiębiorców. Okazuje się, iż w praktyce nie ma żadnego terminu, który zmobilizowałby organy podatkowe do prężnego działania, by w możliwie krótkim, czyli rozsądnym czasie zakończyć weryfikację dokumentów. Dziś moja firma zamiast skupić uwagę na działalności biznesowej, musi mnóstwo sił i środków poświęcić na to, by otoczyć się księgowymi, prawnikami i innymi ekspertami, bo nic nie jest proste w prowadzeniu działalności gospodarczej w tym kraju. Prawnicy piszą przykładowo o potrzebie zmiany przepisów dotyczących zwrotu VAT. Padają takie propozycje: wypłacić i prowadzić kontrolę (w razie czego zażądać zwrotu wymaganej kwoty); wyznaczyć termin kontroli na ostatecznie określony; traktować normalnie podatników, którzy wywiązują się z poleceń organów podatkowych, którzy z nimi wręcz współpracują dla dobra Skarbu Państwa i rynku, na którym muszą ci podatnicy funkcjonować każdego dnia.

    „Możliwość przedłużenia zwrotu powstaje, jeśli zasadność zwrotu podatku wymaga dodatkowego sprawdzenia” – argumentuje Jerzy Martini. Dodaje, że „przepis ten, który powinien być wykorzystywany w szczególnych przypadkach jest powszechnie nadużywany i w praktyce termin zwrotu jest przedłużany również w sytuacjach standardowych.” Mam wrażenie, że utrzymywanie tzw. podejrzenia jest Urzędowi Skarbowemu na rękę, bo urzędnicy nigdy nie byli zainteresowani otrzymaniem od nas dodatkowych dowodów jakie gromadzimy (typu zdjęcia z przyjęcia towaru na magazyn i z wywozu towaru, zdjęcia i nagrania z monitoringu w firmie), nie chcą także przesłuchiwać świadków wskazanych przez nas.

    Myślę, że dla Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu nie jest ważne czyje blokują pieniądze. Jeśli nie potrafią wyegzekwować pieniędzy od firm wyłudzających VAT lub działających w inny sposób nieuczciwie, to egzekwują je od takich firm jak moja, trzeba tylko drążyć temat, aż cokolwiek się najdzie, a jak nie, to i tak padną i będzie po sprawie, tak jak inni padali.

    Dla Urzędu Skarbowego wystarczy, że w jakimś piśmie pojawi się, iż „zachodzi podejrzenie”. To uruchamia całą maszynkę, której celem teraz będzie udowodnienie z góry założonej tezy, jak w tym powiedzeniu z czasów PRL – „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Sprawę należy ciągnąć w nieskończoność, bo może coś uda się danej firmie przypisać. Nawet jeśli to „podejrzenie” okaże się całkowicie nieuzasadnione, to i tak udowodnienie niewinności pozostanie po stronie firmy i potrwa co najmniej kilka lat. Znane przypadki pokazują, że błędy w postępowaniu Fiskusa były stwierdzane po latach walki, tych którym starczyło sił i środków. To swoiste poczucie bezkarności urzędników przeraża. Ich działania, a częściej bezczynność, przewlekłość i zaniechania mają niebagatelny wpływ na losy wielu ludzi, ich rodzin. Skutki są często nieodwracalne. Bo dziś na rynku firmy nie mogą sobie pozwolić na trwanie w zawieszeniu po kilka tygodni, a co dopiero miesięcy czy – jak w moim i nie tylko moim przypadku – lat.

    Takie wciąż odnoszę wrażenie. A może przedsiębiorca, właściciel firmy nie wytrzyma – zbankrutuje, załamie się i odpuści (samobójstwo – bo i takie przypadki są znane, a podobne myśli kołaczą się po głowie), a przecież urzędnicy czy urzędy nie odpowiedzą za całą sytuację – nigdy nie odpowiadają, gdyż od Państwa jest na to przyzwolenie, a są nawet naciski na takie działanie Urzędów Skarbowych w Polsce.

    To smutne i przykre, że w tym kraju ludzie generalnie boją się Państwa, boją się urzędników,
    a w szczególności boją się Urzędów Skarbowych. Urzędy przedstawiają się w mediach jako instytucje przyjazne podatnikom (firmom), ale w zderzeniu z rzeczywistością pokazują „paragrafowe” oblicze. Dają nadzieję słownymi obietnicami, które odwołują oficjalnym pismem z pieczątką naczelnika. Zwodzą zasłaniając się przepisami lub nakazami odgórnymi. Niestety taki jest powszechny obraz, nie jesteśmy jedyną firmą z tym problemem. Rozmawiamy z zaprzyjaźnionymi właścicielami, którzy potwierdzają przedłużające się kontrole, powodujące powolny paraliż naszych działalności. Pewien prawnik poradził mi nawet, bym przeniosła firmę do dużego miasta, bo wtedy będę anonimową małą „firemką” wśród wielu firm, a tutaj jestem „na celowniku”, jako ktoś duży.

    Spróbowałam sama zająć się sprawą zwrotu, bez biernego oczekiwania na wynik. Spotykałam się z Naczelnikiem i pracownikami. Otrzymywałam kolejne słowne zapewnienia, że kontrola dobiega końca, że do dwóch miesięcy otrzymam zwrot. Złożyłam skargę na opieszałość i przedłużanie kontroli prowadzące do paraliżu mojej firmy do Izby Skarbowej. Skarga została odrzucona, bo Izba Skarbowa nie dopatrzyła się złej woli i opieszałości urzędników w prowadzeniu sprawy i uznała za bezzasadne moje pismo. Ja naprawdę wierzyłam w słowa urzędników, dopóki nie dostałam pisma – najpierw z Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu, że mam kolejne przedłużenie zwrotu VAT, a potem w rozmowie z kierownikiem w US, „że mogę się poskarżyć znowu albo dać pod zastaw majątek, a wtedy dostanę zwrot.” Wiem, że mogę dać w zastaw majątek, ale kto by dał swój dom i samochód, by pożyczyć swoje pieniądze?! Ponadto cały ten majątek już jest obciążony przez banki, bo aby dalej funkcjonować zostałam zmuszona przez Urząd Skarbowy w Oświęcimiu do zaciągnięcia ogromnych kredytów. Dziś środki finansowe, zamiast na działalność, muszę przeznaczać na prawników, odsetki, prowizje bankowe itp. Teraz współpracuję z firmą z Krakowa, która specjalizuje się w przepisach związanych ze zwrotem VAT. Kosztuje to duże pieniądze, ale nie mam wyjścia. Firma ta uważa (jak ja i inni właściciele firm), że trzeba walczyć, choć walka jest nierówna i niesprawiedliwa, bo przedsiębiorcy zaczynają od pozycji PRZEGRANEGO (czytaj oszusta).

    Już na początku okazało się, że nie mam trzech segregatorów sprawy, jak mniemałam (bo tyle dostawałam do wglądu), tylko dziesięć!!! I to, że powinna być metryka sprawy pozwalająca szybko ocenić co na bieżąco jest załatwiane i wykonywane w sprawie. Niestety bez fachowców się nie obejdzie, nikt nie przebrnie przez zawoalowane paragrafami odpowiedzi urzędników. To w ogóle dziwne, iż oczekuje się ode mnie jako przedsiębiorcy, by na bieżąco (czyli z dnia na dzień) radził sobie z problemami, których wyjaśnianie zajmuje wyspecjalizowanym służbom kilka lat.

    Mówiąc kolokwialnie ryczeć mi się chce, ręce mi opadają i zaczynam żałować, że poniosła mnie wyobraźnia o kraju przyjaznym firmie. Jeszcze bardziej wyję, kiedy czytam kolejne artykuły o tym, że urzędy skarbowe otrzymały rekomendację Ministerstwa Finansów do zwrotu podatku VAT bez zwłoki i praktykowania przedłużania zwrotu TYLKO kwoty budzącej wątpliwości.

    Urzędy skarbowe w Polsce dumnie i głośno rzucają hasła typu: KARUZELA PODATKOWA, WYŁUDZENIA VAT-u, ZNIKAJACE FIRMY, STRATY PAŃSTWA Z TYTUŁU WYŁUDZENIA VAT, KOLEJNY SUKCES URZĘDU SKARBOWEGO W WALCE Z OSZUSTEM PODATKOWYM etc. Całkowicie bez echa pozostają w tym kontekście te wszystkie przypadki firm skrzywdzonych, firm zniszczonych wskutek poszukiwania tych oszustów. Metoda jaką obrał aparat państwa do walki z przestępcami prowadzi po trupach tych uczciwych. Sądzę, że Państwo zamiast ścigać prawdziwych oszustów, skupiło swoje wysiłki na dręczeniu tych uczciwych i małych, bo na dużego i oszusta Państwu Polskiemu po prostu albo brak sił, albo co nie jest wykluczone z tymi dużymi oszustami Państwo Polskie się dogadało, np. na kolacji w znanej restauracji przy winie i ośmiorniczkach.

    Na opinię publiczną cała ta nagonka na przedsiębiorców pewnie i działa, bo co ma pomyśleć przeciętny Polak, który haruje cały miesiąc, żeby związać koniec z końcem. Dostaje pod nos informacje radiowe, telewizyjne i prasowe, jak wielkie pieniądze zarabiają nieuczciwi podatnicy, jak szybko się bogacą i to kosztem właśnie tego biednego Polaka. Potem czytam komentarze do artykułów: „I dobrze, oszustom się należy” albo „Jeździ taki skur… vanem, musi kręcić, nikogo normalnego nie stać na takie auto” i wiele innych komentarzy, jeszcze bardziej odbiegających od rzeczywistości.

    Pewnie wśród wielu funkcjonujących firm są i te nieuczciwe. Zawsze sądziłam, że Państwo Polskie uchroni mnie przed nimi, że jest na tyle sprawne, iż błyskawicznie eliminuje z obiegu tych nieuczciwych. Dziś wiem, że to Państwo jest nieudolne w tej walce, to my uczciwi musimy sami się bronić i przed tymże Państwem i przed tymi nieuczciwymi podmiotami funkcjonującymi, jak się wydaje bez przeszkód w obrocie. Nikt pozostałymi uczciwymi firmami się nie przejmuje. Muszą sobie poradzić na obu frontach – walki z nieuczciwymi kontrahentami i z nieuzasadnionymi działaniami organów państwa.

    Nikt nie dba o to, żeby Ci uczciwi nie ucierpieli przez oszustów podatkowych? Jaka jest nasza wina  i odpowiedzialność z to, że w Państwie są nieuczciwe firmy, z którymi urzędy sobie nie radzą?

    Płaciłam i płacę wszystkie podatki, jak tylko mogę na czas i jestem dumna, że stworzyłam zespół, który nie tylko świetnie funkcjonuje na polskim rynku, ale podbija również ten europejski.

    W mojej firmie pracuje teraz może i tylko kilkanaście osób. Wiem jednak, że to kilka rodzin. To młoda załoga, więc te rodziny chcą się powiększać, pojawiają się kolejne dzieci, pracownicy myślą o własnych mieszkaniach, wszyscy mają kredyty i inne zobowiązania. Jestem dumna, że oni nie traktują mnie jak oszusta, który nic nie robi tylko się wozi „wypasioną furą”, trwoni pieniądze na przyjemności i czerpie garściami z życia.

    Widzą ile pracy, zdrowia i nerwów kosztuje budowanie firmy, ile stresu i zdrowia kosztuje każda kolejna decyzja banków, decyzja Urzędu Skarbowego, a właściwie ich brak.

    Moi pracownicy też tym żyją, siedzą w tym razem ze mną, są częścią tej firmy… i też nie potrafią tego zrozumieć.

    Ostatnio kolejne rozczarowanie to wyrok sądu krakowskiego, w którym to wyroku sąd w skrócie uznał, że „bardzo mu przykro, ale te dwa lata to wcale nie długo, no bo to takie skomplikowane i musi to trochę potrwać, bo przecież wszystkim nam zależy na eliminacji nieuczciwych podmiotów”. Tyle, że działania organów podatkowych i teraz jeszcze sądu prowadzą częściej do eliminacji tych uczciwych, a oszuści działają i mają się świetnie nie niepokojeni przez nikogo.

    To co mnie bardzo oburza w działaniu kolejnych organów państwa to fakt, że pomimo istnienia jednoznacznych dowodów autentyczności mojej działalności, na siłę próbuje się doszukać przysłowiowej „dziury w całym”, mozolnie poszukując jakiegokolwiek punktu zaczepienia, który potwierdziłby z góry założoną przez Urząd Skarbowy w Oświęcimiu tezę, że jestem oszustką.

    Na dzień dzisiejszy prawie całkowicie utraciłam chęć do prowadzenia działalności, jak również wiarę i optymizm, które miałam zakładając firmę. Nie zachęcam nikogo do zakładania działalności, wręcz przestrzegam przed podejmowaniem takiego „ryzyka”.

    Jest jeszcze wiele wątków i argumentów, które mogłabym poruszyć w tym liście, ale uważam, że na tym etapie wystarczy to, co jest tu poruszone. Cała ta sytuacja jest dla mnie i niestety całej mojej rodziny wielkim koszmarem i nawet jeśli w końcu odzyskam moje pieniądze, nikt nie wróci mi zdrowia, czasu i straconych nerwów.

    Wierzę jednak ostatkiem sił, że może coś się jeszcze odmienić, że ta Moja Ojczyzna zasługuje na mądrych ludzi u władzy, którzy wreszcie przerwą tę niszczycielską siłę. Liczę, że lektura tego listu przyczyni się choć trochę do poprawy warunków funkcjonowania tych, o których wszyscy pozornie się troszczą, czyli tych, którzy w tym kraju tworzą miejsca pracy, tworzą to słynne PKB, a wreszcie tych, których Konstytucja RP nazywa obywatelami, a których dobrem wspólnym jest Rzeczpospolita Polska.

     


    [1]Wydawnictwo: Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, 2013

    European Students for Liberty

    17.11.2015

    European Students For Liberty – Polska (ESFL Polska) wraz z Instytutem Misesa mają przyjemność zaprosić na III Konferencję ESFL w Polsce, która odbędzie się 21 listopada 2015 r. (sobota), w godzinach 9:00-17:00 na Uniwersytecie Wrocławskim (ul. Uniwersytecka 7-10).

    Zostaliśmy partnerem wydarzenia.

    Tegorocznym tematem konferencji jest Prywatna przedsiębiorczość i indywidualna odpowiedzialność. Głównym jej celem jest podkreślenie roli działalności jednostek w budowaniu wzrostu i rozwoju gospodarczego. Wykład inauguracyjny pt. Roots of European exceptionalism – liberty, entrepreneurship and economic growth wygłoszony zostanie przez prof. Witolda Kwaśnickiego (Instytut Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Wrocławskiego). W roli prelegentów wystąpią także Vit Jedlicka (czeski polityk, założyciel państwa Liberland), Mateusz Machaj (założyciel i główny ekonomista Instytutu Misesa), Eszter Nova (Stratfor), Wiktor Jodłowski (Talkersi.pl) oraz Karin Svanborg-Sjovall (Timbro). Wykład finałowy pt. Morality of entrepreneurship wygłosi Yaron Brook, Prezes Ayn Rand Institute. Yaron Brook jest dyrektorem wykonawczym Ayn Rand Institute. Był felietonistą w Forbes.com, a jego artykuły zostały przedstawione w Wall Street Journal, USA Today, zleceniodawcy Business Daily i wielu innych publikacji

    Ogromny sukces europejskich Konferencji Regionalnych w 2014 roku, w których udział wzięło ponad 2500 studentów wskazuje na potrzebę dyskusji o ideach wolnościowych. Zapraszamy do wzięcia udziału w tegorocznej, już 21 listopada.

    Aby wziąć udział w konferencji należy wypełnić formularz rejestracyjny

    Konferencja odbędzie się w języku angielskim, udział jest bezpłatny. Zgłoszenia będą przyjmowane do 20.11.2015 (godz. 23:59).

    Dokładny adres: Uniwersytet Wrocławski, Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii, ul. Uniwersytecka 7-10, bud. D, sala nr 2 im. Witolda Świdy.

    Zapraszamy również do odwiedzenia profilu organizatorów na Facebooku.

    Organizatorzy:

    European Students For Liberty – Polska
    Instytut Misesa
    Uniwersytet Wrocławski
    Koło Naukowe Rising Business Leaders

    Partnerzy:

    Koliber Wrocław
    Stowarzyszenie Libertariańskie
    Fundacja Wolności i Przedsiębiorczości
    Towarzystwa Biznesowe
    Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju
    Warsaw Enterprise Institute
    Związek Przedsiębiorców i PracodawcówLibertarianin.org
    Obiektywizm.pl

    Wyłączny sponsor:

    Rising Tide Foundation

    Harmonogram wydarzenia

    Fundusze Europejskie: KREDYT NA INNOWACJE TECHNOLOGICZNE

    Warszawa, 12.11.2015


    W imieniu redakcji czasopisma Fundusze Europejskie zapraszamy na bezpłatny czat internetowy dotyczący atrakcyjnej dotacji “Kredyt na innowacje technologiczne”. Wydarzenie odbędzie się 24 listopada 2015, w godzinach 12:30-14:30.

    Rozmowy będą dotyczyły m.in.:

    • praktycznych aspektów pozyskania dotacji;
    • kryteriów wyboru projektów, procedury bankowej;
    • przykładowych inwestycji.

     

    W czacie wezmą udział eksperci Banku Gospodarstwa Krajowego (Instytucji Wdrażającej) oraz jednego z banków kredytujących (ALIOR BANK S.A.). Dotacja “Kredyt na innowacje technologiczne” umożliwia uzyskanie wsparcia nawet 6 mln zł. 

    Zarejestruj się 

     

    Zdjęcie na licencji CC. Źródło: Flickr.com/blueappleinc

    Konferencja w Szczecinie – relacja

    10.11.2015

    W sobotę, 7 listopada br. w Restauracji Willi West End odbyła się konferencja: „Zachodniopomorscy przedsiębiorcy i pracodawcy w nowej rzeczywistości“. Spotkanie, jak zapowiedział Michał Kostyk, Organizator, Rzecznik ZPP w województwie zachodniopomorskim, miało zwrócić uwagę na kilka interesujących faktów i zachęcić do dyskusji zgromadzonych przedsiębiorców. Jak się okazało, postawione pytania w pełni odzwierciedlają co potwierdzili zaproszeni goście: Cezary Kaźmierczak, Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Małgorzata Jacyna-Witt, bizneswoman, szczecińska radna, którzy przedstawili lokalny punkt widzenia na temat przedsiębiorczości.

    Pierwsze postawione pytanie brzmiało: 
    Dlaczego polskie prawo nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu naszego kraju?

    Michał Kostyk zachęcając do spojrzenia na problem z szerszej perspektywy, porównał naszą gospodarkę do składu pociągu, który nie będzie jechał, dopóki poszczególne wagony tego składu nie będą go hamować. Zawiłe prawo, mania sprawozdawczości i stosy dokumentacji ciążą pracodawcy jak przysłowiowa kula u nogi, powstrzymując go przed rozwinięciem skrzydeł. Znamy to z własnych doświadczeń. Nawet nie będąc przedsiębiorcą musimy się zmagać z biurokratycznym systemem.

    Cezary Kaźmierczak stwierdził, że przedsiębiorcy w Polsce nie mają reprezentacji politycznej i dlatego nie są w stanie nic zmienić. Politycy nie są przedsiębiorcami, więc nie są w stanie zrozumieć bolączek tej grupy społecznej. Wskazał również na problem z jakim spotykają się nie tylko przedsiębiorcy, mianowice długie oczekiwanie na rozstrzygnięcia sądów. Zdaniem Cezarego Kaźmierczaka rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie podziału spraw pomiędzy sądy zajmujące się sprawami małymi i większymi. Takie rozwiązanie z dużym powodzeniem funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych i świetnie się sprawdza.

    Kwestia podatków również jest wciąż tematem drażniącym społeczeństwo. Rozwiązania typu podatek rolny lub tzw. podatek Belki upraszczają temat na tyle, że nie musimy się zastanawiać nad tym co zrobić, aby płacić mniej. Upraszczanie procedur i jasny system podatkowy sprzyjający obywatelowi opłaca się wszystkim.    

    Małgorzata Jacyna-Witt wskazała, że wszystkie drogi prowadzą do urzędów i urzędników, od których jesteśmy uzależnieni. Nękanie przedsiębiorcy kontrolami, stosy dokumentów do wypełnienia, odciągających przedsiębiorców od działalności jaką prowadzą, brak reprezentacji grupy pracodawców w urzędach powoduje, że sami przedsiębiorcy boją się walczyć o swoje prawa i sprzyjający przedsiębiorczości system.

    Państwo zamiast upraszczać procedury i umożliwiać przedsiębiorcom skupienie się na efektywnym prowadzeniu działalności, wprowadza rozwiązania prawne komplikujące jej prowadzenie, np. planowane wprowadzenie centralnego rejestru faktur. Czy przedsiębiorca w naszym kraju równa się przestępca? W Niemczech np. rachunek można wypisać na przysłowiowym świstku papieru i to wystarczy, aby przedsiębiorca mógł się rozliczyć.

    Pytanie drugie:
    Dlaczego polskie przedsiębiorstwa nie posiadają efektu skali?

    W każdym sektorze, gdzie nie ma efektu skali nie da się zbudować dużej firmy. Aby tworzyć firmę w sektorze skoncentrowanym i konkurować z dużymi koncernami potrzebne są zarówno środki, jak i pomoc samego państwa, które powinno chronić produkt krajowy i promować przedsiębiorstwa z rodzimym kapitałem. 120 mln euro dotacji to kwota jaką dostały zagraniczne koncerny na ekspansję w Europie Środkowej. Jest to potężny kapitał, z którym ciężko konkurować. Nie dziwi więc fakt, że przy drodze widzimy ogromną ilość sieciówek typu McDonald`s, które stać na wykupienie gruntów i zmianę infrastruktury przy drodze. 

    Małgorzata Jacyna-Witt wyjaśniła, iż ważne jest, aby dobrze przygotować plan przestrzennego zagospodarowania terenu. Zgoda na ustawienie supermarketów w centrum miasta kończy się zazwyczaj klęską lokalnej, małej przedsiębiorczości oraz wyprowadza kapitał poza lokalny rynek. Ponadto procedura przetargowa, której głównym kryterium jest cena nie jest dobrym rozwiązaniem. Konkurując tylko ceną dochodzi do absurdów i nieprawidłowości podczas samej realizacji przetargów, zmuszając firmy do zaniżania cen a tym samym wynagrodzeń dla pracowników.

    W jaki sposób zbudować stały i solidny zespół, gdy zaraz za granicą pracownicy mogą otrzymać wyższe wynagrodzenie? W jaki sposób utrzymać wysoką jakość usług tocząc walkę cenową?

    Zmusza to przedsiębiorców do podejmowania dużego ryzyka i dywersyfikacji świadczonych usług. Konsekwentne utrzymywanie cen i tworzenie stabilnego zespołu się opłaca. Dbajmy o własne firmy, ale również zabiegajmy o to, aby majątek w postaci wypracowanego biznesu, własnego domu, miejsca, w którym żyjemy pozostawał w rękach ludzi korzystających z tego na co dzień.

    Pytanie trzecie:
    Dlaczego innowacyjność Polaków nie przekłada się na rozwój gospodarczy Polski?

    Lata spędzone w czasach PRL-u nauczyły Polaków tego jak zrobić coś z niczego. Przedmioty i materiały zmieniały swoje przeznaczenie w zależności od potrzeb i działo się to w sposób naturalny. Nikt wtedy nie używał stwierdzenia “innowacja” tyko “kombinowanie”. Stało się to wręcz naszą narodową cechą, która sprzyja innowacyjności. Próbę odpowiedzi na postawione pytanie poprzedziła prezentacja doświadczeń przedstawiciela Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Dr inż. Michał Twardochleb uczestniczył w programie stażowo-szkoleniowym pn. “Top 500 Innovators” na Uniwersytecie Cambridge. W Cambridge funkcjonuje 1580 firm wysokotechnologicznych. Polską kreatywność oceniono tam wysoko. Nie mamy czego się wstydzić, a planując biznes warto oprzeć się o nowoczesne metody takie jak np. “Design Thinking”. Zanim zaczniesz działać, odpowiedz sobie na pytanie: Jaki wpływ będzie miało, to co robisz na otoczenie? Jeśli masz problem to rozmawiaj o rozwiązaniu i jak wykorzystać potencjał, aby rozwiązać zadanie, a nie skupiaj się na samym problemie.

    Zaufanie i dzielenie się kontaktami są konieczne, aby móc się rozwijać.

    Przedsiębiorcy w Polsce zachowują się racjonalnie. Potrafią dostosować się do rynku. Polska żywność i materiały budowlane są bardzo cenione za granicą. Niestety brak jest rynku na innowacyjny produkt, ponieważ Polacy nie są skorzy do jego zakupu. Dopiero uczymy się w jaki sposób współpracować z instytucjami otoczenia biznesu, które nie zawsze rozumieją w jaki sposób on funkcjonuje. Aby skorzystać z możliwości jakie dają nowe rozdania środków unijnych trzeba wciąż się mierzyć z ogromną ilością dokumentacji, sprawozdawczości oraz przepisami. Zmniejszeniem ryzyka w inwestycje innowacyjne jest tzw. ustawa o wspieraniu innowacyjności (znowelizowana ustawa o niektórych formach wspierania działalności innowacyjnej), dzięki której mali i średni przedsiębiorcy, którzy wydadzą na ten cel np. 100 tys. zł, będą mogli odliczyć od przychodu 150 tys. zł czyli 150% wydatków. Z kolei duże firmy będą mogły dokonać 120% odliczenia.

    Na zakończenie, Michał Pytlak przedstawił możliwości finansowania inwestycji ze środków unijnych, Małgorzata Jacyna-Witt koncepcję projektu Smart City, ułatwiającego przedsiębiorcom realizację działań i wymianę kontaktów w sieci, stanowiący bazę ogólnie dostępnych informacji. A prowadzący spotkanie Michał Kostyk zaprezentował raport Fundacji Pomyśl o Przyszłości pt. „Wspólnie Budujmy naszą zamożność – czyli dlaczego w Polsce zarabiamy 4 razy mniej niż w bogatych krajach Europy Zachodniej?“.

    Sprawdź:
    http://www.pomysloprzyszlosci.org/raport/

    Zapisz

    ZPP do PiS: Macie 100 dni!

    09.11.2015

    Dość zabawne jest rozliczanie PiS z obietnic wyborczych jeszcze przed faktycznym objęciem władzy. Część dziennikarzy, którzy pytali mnie o pomysły PiS z kampanii wyborczej, robiła to w taki sposób jakby już zmaterializowały się ich fobie i lęki. W sumie nic nowego – przecież część opinii publicznej przez ostatnie 8 lat zajmowała się odsuwaniem PiS od władzy – choć był w opozycji.

    Niemniej – czas opozycji się skończył, karnawał się skończył, bazarek się skończył – czas iść do roboty. Teraz PiS musi pokazać, co potrafi, jeśli naturalnie chce utrzymać poparcie społeczne. Ja tam jestem w Ameryce chowany, w związku z tym rzeczy oceniam po realnych zdarzeniach, a nie po europejsku, po deklaracjach. W związku z tym nie przywiązuję nadmiernej wagi do rożnych obietnic składanych w trakcie kampanii wyborczej, gdzie wzmożeni politycy gadają co im ślina i głupi doradca na język przyniesie.

    Gdyby oceniać po deklaracjach, zdecydowanie najgorzej zapowiadały się rządy Leszka Millera, a chwilę potem Jarosława Kaczyńskiego. Wieszczono, że dojdzie do destabilizacji finansów publicznych, kapitał zagraniczny ucieknie, zduszona przedsiębiorczość, no i oczywiście nieśmiertelne „rynki finansowe” pogrożą nam palcem. A co się stało, oceniając po amerykańsku, po zdarzeniach? Miller był najlepszym premierem 25-lecia dla przedsiębiorców, zwłaszcza z sektora MSP, tuż za nim uplasował się Kaczyński, który też obniżał podatki! Jeśli tym razem nie będzie znacznie gorzej niż ostatnio, to nie ma się czego bać.

    Jak będzie tym razem? Nie wiem. Jeśli nie będzie znacznie gorzej niż ostatnio, to nie ma się czego bać. Nie chcę nikogo doprowadzać do zawału serca, ale kilka cyferek z rocznika statystycznego pozwolę sobie przytoczyć: PKB w czasie rządów PiS-u to ponad 6% rocznie, w czasie rządów tej partii powstało 1,2 mln miejsc pracy, bezrobocie z ponad 3 mln osób w 2005 roku spadło do około  1,1 mln w roku 2008. Deficyt finansów publicznych zmniejszono z około 4% do 3% PKB.

    Tymczasem poparcie dla PiS jest wysokie. Życzę jego utrzymania. Jednak  będzie to niemożliwe, jeśli nie zajdą jakościowe zmiany w Polsce. Jeśli PiS zajmie się działaniami pozornymi, pudrowaniem rzeczywistości, jak to robiła PO, skończy jak PO. Ludzie oczekują zmian jakościowych i nawet największa propaganda w dobie Internetu już na nich nie działa. PiS nie może marzyć nawet o części wsparcia propagandowego, jakie miała Platforma.

    Najlepsza z Żon twierdzi, że się nie znam na ludziach („Dlatego się z Tobą ożeniłem” – mówię), to na temat ludzi nie będę się wypowiadał, wypowiem się za to o przedsiębiorcach, którzy najbardziej ze wszystkich grup społecznych przetransferowali swoje poparcie z PO na PiS. Z badań i setek rozmów moich i kolegów wyłania się dość jasna piramida oczekiwań.

    Przede wszystkim przedsiębiorcy chcą przywrócenia elementarnego poczucia bezpieczeństwa prowadzenia działalności gospodarczej poprzez potępienie i odcięcie się od praktyki „podatki 5 lat wstecz, bez zmiany prawa, na podstawie zmiany interpretacji”. To wprowadziła do praktyki podatkowej PO – ani za AWS, ani za SLD, ani za PiS tego typu działań nie było. Drugie w tym zakresie  to likwidacja celów ilościowych w zakresie ilości mandatów i kwot kar, które musi dostarczyć kontroler skarbowy, co w moim przekonaniu jest podżeganiem do przestępstwa.

    Kolejne oczekiwanie to uproszczenie systemu podatkowego. Słuchaj PiSie co mówi lud. Uproszczenie w pierwszym rzędzie, nie obniżenie podatków. My po prostu chcemy wiedzieć, jakie mamy płacić podatki. Chcemy mieć w tym zakresie tak dobrze jak rolnicy (podatek rolny), czy oszczędzający (podatek Belki). Żadnych wątpliwości i interpretacji. Apelujemy o wprowadzenie prostych podatków. Nie ulegajcie lobby przemysłu optymalizacyjnego w sprawie 15% podatku CIT dla MSP (dajecie im szeroki front robót na całą kadencję – będą dzielić spółki i dlatego was na to namawiają!). To samo dotyczy uszczelniania VAT przez zwiększone kontrole – to jak chodzić po mrozie z mokrą głową i zażywać więcej aspiryny. Nie pomoże to co Wam wmówił przemysł optymalizacyjny. Oczywiście jest możliwe, że właśnie nad Wisłą objawił się geniusz, który ogarnie ceny transferowe, co nie udało się przez 50 lat 150 krajom świata, ale to mało prawdopodobne. Trzeba zmienić system – trzeba wprowadzić podatki, które są nieuniknione. Są takie. Nawet w Polsce: podatek rolny, czy podatek Belki.

    Kolejna sprawa to uproszczenie prawa gospodarczego. My naprawdę chcemy prowadzić swoje restauracje, kwiaciarnie, czy fabryki mioteł, a nie biura rachunkowo-prawne. Skończcie raz na zawsze z tą sowiecką manią sprawozdawczości. Toniemy w papierach.

    Jeśli dokonacie zmian jakościowych w zakreślonych wyżej obszarach, utrzymacie poparcie znacznej części przedsiębiorców. Jeśli nie – skończycie jak PO. Wbrew temu co mówi wielu twardych sympatyków PiS – sama wymiana ludzi nie wystarczy. Na nic nie wystarczy. Nawet na 100 dni.

    Tekst ukazał się w dzisiejszym WPROST.

    Służbowe karty płatnicze

    09.11.2015

    Państwowa karta płatnicza – pieniądze niczyje. Miesięczny limit rekordzisty: 150 tysięcy złotych.

    Obywatelska kontrola wydatkowania pieniędzy publicznych – pod takim tytułem Warsaw Enterprise Institute, fundacja ZPP, rozpoczęła cykl publikacji poświęconych monitorowaniu wydatków publicznych przez przedstawicieli aparatu państwowego. Na start służbowe karty płatnicze – narzędzie pożądane i niefrasobliwie użytkowane przez polskich urzędników.

    Jak wynika z Raportu WEI, w 2014 roku w instytucjach, które odpowiedziały na wniosek o udzielenie informacji publicznej (48 podmiotów, wniosek zaś był kierowany do 88 instytucji) funkcjonowało 567 służbowych kart płatniczych. Nie udało się pozyskać informacji o limitach środków przyznanych na 322 kartach należących do 4 instytucji (244 kartach NBP, 19 NIK-u, 13 Kancelarii Sejmu, 46 Agencji Rynku Rolnego). Na pozostałych 245-ciu kartach łączny, dostępny limit wyniósł 3 879 300 zł miesięcznie. Suma wydatków omawianych jednostek w 2014 r. stanowiła 2 470 699 zł, a średnia kwota wydatkowana za pośrednictwem kart w podmiotach, które udostępniły wyciągi wyniosła 8 761 zł rocznie.

    Liczby przytoczone w Raporcie budzą nasze oburzenie, bo pokazują beztroskę i frywolność władz. W instytucjach publicznych karty przyznawane są w dużej ilości i niejednokrotnie o dużych limitach wydatków. Opłacane są nimi drogie hotele, ponoszone są dodatkowe opłaty za wypłacanie gotówki z bankomatów, a wielu drobnych wydatków nie sposób skontrolować – ocenia Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP. I pyta – Po co Prezesowi NBP limit 150 tys. złotych miesięcznie na karcie służbowej?

    Podobnych przypadków – choć o znacząco niższych limitach wydatków – jest więcej. Dla przykładu, w 2014 roku ZUS posiadał cztery karty płatnicze. Do lipca 2015 roku sześć, a od lipca pięć. Obecnie karty posiadają: Członek Zarządu nadzorujący Pion Finansów i Realizacji Dochodów, Członek Zarządu nadzorujący Pion Administracyjny i Zamówień Publicznych, Radca Prezesa, Członek Zarządu nadzorujący Pion Operacji i Eksploatacji Systemów oraz Dyrektor w Gabinecie Prezesa. Każda z kart posiada limit w wysokości 20 000 zł miesięcznie. W tym kontekście rzucają się w oczy wydatki na hotele z najwyżej półki, m.in. Hotel Hilton Grosvenor w Edynburgu – 1800 zł; Hilton Baku – ponad 5000 zł; Hotel IBIS w Genewie – 400 franków; Citadines on Bourke Melbourne – ponad 6 tys. złotych; Iridion Hotel – 8,5 tys. zł.; LE ROOSEVELT Lyon  – 980 euro; BEST WESTERN PRESIDENT w Nowym Jorku – 5 tys. dolarów.

    28 kartami dysponuje z kolei Ministerstwo Finansów. Największy limit, 25 tysięcy złotych miesięcznie, posiada Minister Finansów, zaś dla każdego z trzech Sekretarzy Stanu przysługuje limit w wysokości 20 000 zł miesięcznie, choć zgodnie z zarządzeniem, kwota ta może zostać podwyższona do 25 000 zł. W przypadku dyrektora lub jego zastępcy maksymalny limit środków na karcie służbowej wynosić może 18 000 zł. Aktualnie sześciu dyrektorów i dziewięciu zastępców dysponuje limitem w wysokości po 10 000 zł, ten sam limit posiada również Radca Generalny, troje naczelników, główny specjalista, referendarz i podreferendarz. Limit w wysokości sześciu tysięcy złotych posiada jeden z dyrektorów oraz starszy specjalista. Tylko w 2014 roku suma wydatków każdego użytkownika kart z Ministerstwa wyniosła 134 090 zł (miesięczny limit na wszystkich kartach wynosi łącznie 317 000 złotych). W przypadku, gdyby limity na kartach zostały podniesione do maksymalnego poziomu określonego w zarządzeniu (25 000 zł w przypadku członka kierownictwa MF, 18 000 zł w przypadku dyrektora lub zastępcy dyrektora departamentu albo biura MF, 10 000 zł w przypadku pozostałych osób), kwota ta mogłaby wynieść 468 000 złotych miesięcznie.

    Absolutnie nie podważamy sensu posiadania kart służbowych przez przedstawicieli najwyższych urzędów w państwie – mówi Cezary Kaźmierczak.  – Zwracamy jedynie uwagę na konieczność racjonalnego wydatkowania środków publicznych. Ponadto należy wykluczyć możliwość wypłaty gotówki ze służbowych kart płatniczych. Generuje to bardzo wysokie prowizje oraz utrudnia kontrolę wydatków.

    Rekordzistą w tym względzie jest Agencja Rynku Rolnego, której urzędnicy wypłacili w ciągu 2014 roku 277 286 zł, co średnio oznacza kwotę 1 110 zł wypłaconą każdego dnia roboczego. Wątpliwości budzi szczególnie duża ilość drobnych wydatków „codziennych”, bardzo trudna do rozliczenia. We wspomnianej Agencji Rynku Rolnego można zaobserwować dużą ilość trudnych do udokumentowania transakcji codziennych na niskie kwoty. Budzi to podejrzenia, że część zakupów była robiona w celach prywatnych.

    Jak wynika z Raportu, z 88 centralnych instytucji do których zwrócono się z wnioskiem o udzielenie informacji publicznej, 16 nie odpowiedziało w ogóle (m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich), 6 odmówiło w całości lub części (m.in. Sąd Najwyższy), a 20 nie korzysta z kart służbowych. Znamienne, że wśród instytucji, które nie przedstawiły wyciągów z kart są Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Sąd Najwyższy, czyli podmioty powołane do ochrony praw obywatelskich.

    Powyższe pokazuje, że w dyskusji o gospodarowaniu pieniędzmi publicznymi nie można zapominać o kwestiach transparentności władz.

    Raport do pobrania.

    Fundusze europejskie a MSP

    04.11.2015

    MEMORANDUM WEI W SPRAWIE FUNDUSZY EUROPEJSKICH DLA MSP

    Fundusze europejskie kierowane do MSP są w istocie przeznaczone dla biurokratów i na uczelnie – sektor MSP raczej nie będzie z nich korzystał.

    Środki unijne płyną do Polski dając naszemu krajowi i jego mieszkańcom szansę szybszego rozwoju. Efekty realizowanych przedsięwzięć można dostrzec w wielu miejscach, a jeśli nie bezpośrednio – to pośrednio – poprzez spoty promocyjne w telewizji i współfinansowane ze środków unijnych broszury, przewodniki oraz tym podobne wydawnictwa. Intensywność działań promocyjnych i ich skala kojarzy się niestety z propagandą, bo czym są wydarzenia takie jak: „Festiwal Funduszy Europejskich”, na którym pojawiają się gwiazdy polskiej estrady uprzyjemniając wydarzenia plenerowe skoncentrowane na konsumpcji, czy „Dni Otwarte Funduszy Europejskich”, gdzie zwiedzający mogą otrzymać kupony na darmowe wizyty fryzjerskie i tym podobne „gadżety”.

    W całym tym zamieszaniu umyka gdzieś istota funduszy skierowanych na poprawę potencjału rozwojowego i wyrównanie szans w szerokim tego pojęcia znaczeniu. Chodzi zatem nie tylko o zmniejszenie różnic Polski w stosunku do zachodnich sąsiadów, ale także wyrównanie szans polskich przedsiębiorców na arenie międzynarodowej, czy wreszcie, takie wsparcie małego i średniego biznesu, aby mógł on skutecznie konkurować, a tym samym przetrwać, rozwijać się i oferować miejsca pracy.

    Oferta wsparcia sektora MSP w latach 2014-2020 nie jest atrakcyjna dla małych i średnich przedsiębiorstw, w szczególności dlatego, iż nie obejmuje ona bezpośredniego wsparcia finansowego. Pod szyldem „wsparcia przedsiębiorców” będą bowiem finansowane istniejące oraz nowe tzw. instytucje otoczenia biznesu, z których aktywni przedsiębiorcy nie korzystają z wielu powodów, wśród których są na pewno: niedostateczne doświadczenie zawodowe zatrudnionych w tego typu instytucjach konsultantów (często świeżo upieczonych absolwentów), a także niedopasowana do oczekiwań oferta punktów. Trudno w tym przypadku zgodzić się, że tego rodzaju działania są skierowane do przedsiębiorców, gdyż finansowanie przeznaczone jest na utrzymanie utworzonych instytucji i sfinansowanie tamtejszych miejsc pracy.

    Druga propozycja wsparcia MSP to oferta pożyczek i gwarancji bankowych współfinansowanych ze środków unijnych. Czy jest ona atrakcyjna dla polskiego przedsiębiorcy, skoro skorzystanie z oferty możliwe jest tylko w przypadku posiadania zdolności kredytowej badanej przez banki, podobnie jak w przypadku zwykłych kredytów bankowych? Czy konieczność spłaty kwoty zobowiązania wraz z odsetkami z jednoczesnym obowiązkiem osiągnięcia założonych we wniosku wskaźników i obligatoryjnym poddaniem się kontroli wielu dodatkowych instytucji przez okres kilku lat będzie dla biznesu atrakcyjne? Czy przepływ środków od urzędu centralnego przez jednostki samorządowe dokonujące wyboru instytucji finansowych, które będą oferowały produkty bankowe współfinansowane z funduszy, aż po banki bezpośrednio zaangażowane w system i obsługę formalności jest systemem optymalnym i tanim? Czy znów mamy tu środki dla przedsiębiorców, które sfinansują miejsca pracy na trzech szczeblach dystrybucji?

    Kolejna możliwość skorzystania z dotacji dotyczy przekazania przez MSP środków do jednostek naukowych. Przedsiębiorcy muszą zatem pozyskać dofinansowanie, aby następnie w całości i z dopłatą z własnego budżetu przekazać je jednostkom naukowym, które przez ostatnie lata skutecznie lobbowały za zwiększeniem funduszy na naukę. Środki mogą być przeznaczone na zakup usług badawczych, których efektem będą „instrukcje” jednostek naukowych w zakresie nowych lub znacząco zmodyfikowanych nowych produktów rynkowych. Pytanie tylko do jakich firm skierowane są te propozycje, bo raczej nie do małych przedsiębiorców o ograniczonym potencjale finansowo-rozwojowym i skoncentrowanych bardziej na bieżącej działalności. Ryzyko niepowodzenia projektu w całości przerzucone na przedsiębiorcę, który w stosunku do jednostki naukowej ma ograniczone możliwości wpływu jest dużym kosztem pozyskania dotacji.

    W obecnej perspektywie finansowej mali i średni przedsiębiorcy nie będą mieli szansy rozbudować firm poprzez ich doposażenie, czy wprowadzenie unowocześnień albo zakup niezbędnych dla prowadzenia działalności urządzeń czy maszyn. Mogą skorzystać z bezpłatnych punktów konsultacyjnych, aby dowiedzieć się, że „dotacji” już nie będzie; mogą też wybrać pożyczkę bankową (ale korzystniejsza będzie raczej oferta komercyjna banku niż ta „dotowana”); mogą też wesprzeć polską naukę. W związku z powyższym reklamowanie wsparcia firm z dotacji unijnych w wielu drogich mediach i wprowadzenie przedsiębiorców w błąd wydaje się nie tylko niekompetentne, ale wręcz oszukańcze.

    Warsaw Enterprise Institute

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery