• PL
  • EN
  • szukaj

    Stanowisko ZPP – projekt ustawy o zmianie ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy


    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROJEKTU USTAWY O ZMIANIE USTAWY O PROMOCJI ZATRUDNIENIA I INSTYTUCJACH RYNKU PRACY ORAZ NIEKTÓRYCH USTAW Z DNIA 29 KWIETNIA 2016 ROKU

    Przedstawiony projekt ustawy, wraz z zaprezentowanymi projektami aktów wykonawczych, należy ocenić stanowczo negatywnie, jako szkodliwy zarówno dla polskiego rynku pracy, jak i – w  sposób zapewne nieoczekiwany przez projektodawcę – demografii.

    Na łamach raportu pt. „Imigranci z Ukrainy ratunkiem dla polskiej demografii” Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawił zestawienie danych dotyczących wielkości ukraińskiej imigracji do Polski i jej potencjalnie zbawiennego wpływu na sytuację demograficzną. Zgodnie bowiem z szacunkami Narodowej Rady Ludnościowej, aby utrzymać obecny poziom gospodarki, Polska do 2050 roku będzie musiała przyjąć około 5 milionów emigrantów. W chwili obecnej, liczbę Ukraińców znajdujących się na terytorium Polski – zarówno legalnie, jak i nielegalnie – oszacować można na około milion osób. Co istotne, są to imigranci pracujący, którzy nie mają raczej zamiaru korzystać ze wszelkiego rodzaju świadczeń socjalnych. W żywotnym interesie naszego państwa jest zatem legalny pobyt jak największej liczby Ukraińców w Polsce.

    Jednym z kluczowych elementów zaproponowanych przez projektodawcę regulacji jest nie tyle jakaś część treści przedłożonego projektu ustawy, a projekt aktu wykonawczego dołączonego do projektu ustawy. Otóż projektodawca zdecydował się zaproponować uchylenie przepisu par. 1 pkt 20 Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 21 kwietnia 2015 roku w sprawie przypadków, w których powierzenie wykonywania pracy cudzoziemcowi na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest dopuszczalne bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę. Wprowadzenie tego pomysłu w życie oznaczałoby rezygnację z instytucji oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi będącemu obywatelem Republiki Armenii, Republiki Białorusi, Republiki Gruzji, Republiki Mołdawii, Federacji Rosyjskiej lub Ukrainy, umożliwiającej obywatelom ww. państw legalne podejmowanie pracy w Polsce na okres nieprzekraczający 6 miesięcy w ciągu roku, bez konieczności uzyskiwania zezwolenia na pracę. Oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi są bardzo popularnym instrumentem – do końca października 2015 roku zarejestrowano łącznie ponad 665 tysięcy takich oświadczeń, z czego ponad 650 tysięcy dotyczyło obywateli Ukrainy. Główną zaletą tego rozwiązania jest jego prostota i brak uznaniowości.  Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że rezygnacja z systemu oświadczeń spowoduje skokowy spadek liczby Ukraińców pracujących i przebywających w Polsce, co – jak łatwo można wywnioskować z treści poprzedniego akapitu – nie jest pożądane.

    Przyczynkiem do przedłożenia omawianego projektu ustawy była konieczność implementacji dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/36/UE z dnia 26 lutego 2014 r. w sprawie warunków wjazdu i pobytu obywateli państw trzecich w celu zatrudnienia w charakterze pracownika sezonowego. Wydaje się jednak, że transpozycja dyrektywy stanowiła jedynie pretekst, by w znacznym stopniu zmienić system legalnego zatrudniania cudzoziemców w Polsce – jedynymi przepisami bezpośrednio związanymi z wdrażaniem dyrektywy do polskiego porządku prawnego są bowiem regulacje dot. jednego z dwóch nowych typów zezwoleń na pracę, tj. zezwolenia na pracę sezonową. Co do zasady, przepisy regulujące zezwolenie na pracę sezonową są skonstruowane relatywnie liberalnie (skorzystano np. z prawie maksymalnego dopuszczalnego okresu, na jaki mogą zostać wydane te zezwolenia).

     

    Instytucja zezwolenia na pracę krótkoterminową ma w założeniu zastępować wymienioną wyżej możliwość składania oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi. Stanowi to znaczne skomplikowanie tej – jak do tej pory, co wskazano wcześniej – prostej i często wykorzystywanej procedury. Projekt zakłada wprowadzenie szeregu warunków niezbędnych do spełnienia przy wnioskowaniu o uzyskanie zezwolenia na pracę krótkoterminową cudzoziemców – możliwość taką uzyskają jedynie podmioty , które prowadzą gospodarstwo rolne lub działalność gospodarczą przez minimum 12 miesiąc lub – jeśli okres ten jest krótszy – zatrudniają w momencie złożenia wniosku co najmniej jednego pracownika przez okres co najmniej trzech miesięcy. Wprowadzenie szeregu restrykcji zdecydowanie może ograniczyć liczbę Ukraińców podejmujących w Polsce legalną pracę, jednak wydaje się, że nie wpłynie znacząco na ograniczenie częstotliwości nadużyć – ci, którzy nie uzyskają zezwolenia na pracę krótkoterminową, jeśli będą do tego zmuszeni, po prostu zaczną pracować nielegalnie.

    Kolejnym szkodliwym przepisem zaproponowanym w ramach projektu jest nowa przesłanka wydania zezwolenia na pracę – kryterium minimalnego wynagrodzenia za pracę cudzoziemca. Co prawda rzeczywistość gospodarcza, w której cudzoziemcy z reguły stanowią tanią siłę roboczą, już zaczyna się powoli zmieniać, wraz z napływem do Polski specjalistów z państw ościennych, jednak wciąż istnieje znaczna grupa imigrantów, którzy skłonni są podejmować w Polsce nisko płatne, proste prace np. przy zbiorze owoców. Wprowadzenie konieczności zapewnienia im pensji w wysokości przynajmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę, spowoduje że w zdecydowanej większości cudzoziemcy z ww. grupy nie będą już mieli możliwości podjęcia takiego zatrudnienia. Tym samym, albo nie zdecydują się na pracę w Polsce, albo będą tu pracować nielegalnie.

    Przedstawiony projekt ustawy nie zawiera ponadto szeregu istotnych przepisów, dot. chociażby maksymalnych terminów zakończenia procedur związanych z rejestracją wniosku o zezwolenie na pracę sezonową i o zezwolenie na pracę krótkoterminową. Wątpliwy jest też zarówno katalog przypadków, w których pracodawca nie dopełniający określonych obowiązków obciążony jest karą grzywny, jak i jej wysokość (nie niższa, niż 200 złotych).

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy należy ocenić zdecydowanie negatywnie. Jest on szkodliwy dla polskiego rynku pracy (borykającego się aktualnie z problemem niedoboru pracowników o określonych kompetencjach/skłonnych do podejmowania określonej pracy), a w perspektywie długoterminowej również dla polskiej demografii. Oba te zagadnienia stanowią jedne z kluczowych uwarunkowań regularnego i zadowalającego wzrostu gospodarczego, a zatem i stopnia zamożności Polaków, powinny być zatem traktowane priorytetowo i z namysłem. Projekt stanowi impulsywną próbę ukrócenia pewnych nadużyć, będąc jednocześnie klasycznym przypadkiem „wylania dziecka z kąpielą”. Z tego też powodu, tę propozycję legislacyjną trzeba ocenić nad wyraz krytycznie.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP_pdf

     

    Niestosowanie „in dubio pro tributario”

    Marek Isański
    Dariusz Żurawski


    SKUTKI NIESTOSOWANIA ZASADY IN DUBIO PRO TRIBUTARIO

    1. Teza:
    – niestosowanie zasady przez aparat skarbowy skutkuje nakładaniem wątpliwych przypisów podatkowych, co niszczy polską przedsiębiorczość, 
    – niestosowanie zasady przez Ministra Finansów powoduje, że złe prawo podatkowe nie jest naprawiane, podczas gdy stosowanie tej zasady to jedyny efektywny mechanizm wymuszający naprawę złych przepisów,
    – niestosowanie zasady przez sądy administracyjne jest jednak najbardziej groźne. Z jednej strony to nierealizowanie podstawowej funkcji jaką jest ochrona obywatela przed niezgodnymi z prawem działaniami władzy wykonawczej i ustawodawczej, a z drugiej to zgoda na łamanie konstytucyjnie zagwarantowanych praw obywatelskich.

    Od 5 miesięcy w ordynacji podatkowej jest zapis, który nakazuje wprost, aby w sytuacji nie dających się usunąć wątpliwości co do treści przepisu rozstrzygać je na korzyść podatnika. Ma ona dawać minimum bezpieczeństwa w prowadzeniu działalności gospodarczej. Z uwagi na fatalny stan prawa podatkowego, także jeżeli chodzi o jego przejrzystość i stopień zrozumiałości dla podatników to przepis o znaczeniu wręcz fundamentalnym. Gwarantuje, że jeśli podatnik zaewidencjonuje wszystkie zdarzenia gospodarcze i w deklaracji rozliczy podatek wg własnego zwykłego rozumienia treści przepisów, to żaden urzędnik prowadząc kontrolę nie zniszczy jego firmy, a często również dorobku życia twierdząc, że poprawna wykładnia przepisu jest inna. To również koniec z niechlubną tradycją stosowaną przez fiskusa: zmiana interpretacji przepisu (zawsze na niekorzyść podatnika), bez zmiany prawa, które powoduje przypis podatkowy z odsetkami za 5 lat wstecz. 

    Co miesiąc Minister Finansów wydaje kilka tysięcy indywidualnych interpretacji podatkowych. Każdy wniosek o wydanie interpretacji to oczywisty dowód, że podatnicy chcą płacić podatki, tylko nie wiedzą jakie, bo przepisy są wieloznaczne. Dlaczego więc Minister Finansów nie wykorzystuje tych postępowań do eliminowania przepisów wieloznacznych, nieprecyzyjnych? W ten sposób w trybie szybkim sam doprowadziłby do znacznej poprawy jakości prawa podatkowego. Czyżby mu na tym nie zależało?
    W mediach brak też relacji zadowolonych podatników, którzy chwaliliby organy podatkowe, bądź sądy za zastosowanie zasady rozstrzygania wątpliwości na ich korzyść. Wiele jest za to informacji o rozbieżnych rozstrzygnięciach w jednakowych stanach faktycznych i prawnych.
    Oznacza to, że zasada ta nie jest stosowana ani przez organy podatkowe, ani co dużo bardziej zatrważające przez sądy administracyjne, o czym poniżej.

    2. Dlaczego należało wprowadzić do ordynacji podatkowej tę ogólną zasadę?

    Obowiązujące prawo podatkowe pod względem niejasności i nieprecyzyjności jest unikatowe w skali światowej. Olbrzymie problemy z jego zrozumieniem mają nie tylko przedsiębiorcy, ale także urzędnicy, a nawet sędziowie. Tak złego prawa nie są w stanie poprawnie stosować polscy przedsiębiorcy, natomiast ponoszą oni wszystkie negatywne konsekwencje tego stanu rzeczy. Tysiące firm było i jest niszczone wskutek wątpliwych przypisów podatkowych dokonanych przez aparat skarbowy, który inaczej niż przedsiębiorca zinterpretował niejednoznaczny przepis. W zasadzie wszyscy przedsiębiorcy zasadnie obawiają się, że każde ich rozliczenie podatkowe może zostać skutecznie zakwestionowane przez fiskusa. Powodem tego jest właśnie niejasne i nieprecyzyjne prawo podatkowe. Chodzi oczywiście o małych i średnich przedsiębiorców, a nie o korporacje, dla których jakość prawa jest w zasadzie bez znaczenia.
    Jednocześnie szybka naprawa przepisów jest technicznie niewykonalna. Przykładem jest choćby czas pracy komisji kodyfikacyjnej ogólnego prawa podatkowego, która założyła, iż przygotuje zaledwie projekt nowej Ordynacji podatkowej w czasie 2 lat. A to tylko jeden z elementów. Co z prawem materialnym – podatkami dochodowymi, VAT i akcyzą? 
    Z uwagi na obowiązek samoobliczenia podatku podstawowym prawem Podatnika jest zrozumiałe dla podatnika prawo. Dlatego Konstytucja nakłada na ustawodawcę wymóg wysokiej określoności przepisów prawa podatkowego. Tym samym płacenie podatków to nie może być loteria. Nie można też wymagać, aby podatnik dokonywał takiej interpretacji przepisów prawa by deklarować jak najwyższy podatek. Bowiem naruszany byłby konstytucyjny obowiązek poszanowania i ochrony godności obywatela przez władze publiczne. Aby tak nie było, prawo ma być zrozumiałe dla przeciętnego obywatela. 
    Pierwszym celem wprowadzenia zasady „in dubio pro tributario” było wymuszenie na ustawodawcy konieczności dbania o coraz większą jednoznaczność przepisów. Nie widać żadnych oznak, aby podejmowane zostały jakiekolwiek działania w tym kierunku. 
    Oczywiście, przepisy nigdy nie będą idealne. Ale to nie znaczy, że należy przejść nad tym do porządku. Podatnik nie może ponosić negatywnych konsekwencji złego prawa podatkowego. Te konsekwencje musi ponosić jedynie twórca złego prawa podatkowego. 

    3. Dlaczego przepis ciągle jest zapisem martwym?

    Wydaje się, że podstawowym powodem jest niezrozumienie istoty tej zasady. Często twierdzi się, że zasada ta jest niezgodna z prawem, a w szczególności z Konstytucją. Owa niezgodność ma między innymi polegać na rzekomym wchodzeniu w wyłączne kompetencje sądów, co do wykładni przepisów oraz możliwości wywiedzenia tejże zasady bezpośrednio z Konstytucji, co ma ją pozbawiać waloru przydatności poprzez umieszczenie jej w ordynacji podatkowej. Jedynie pozornie takie argumenty mogą się wydawać słuszne, ponieważ są one wynikiem przyjęcia błędnego założenia przez ich autorów. Założenia, że mamy do czynienia z normą prawną, która uprawnia podatników do interpretacji przepisów podatkowych. Jak w takim razie należy podchodzić do interpretacji dokonywanych przez organy skarbowe, skoro mogą to robić jedynie sądy?
    Takie założenie jest błędne. Wynika z niego, że Podatnik winien do sądu występować z wątpliwościami dotyczącymi interpretacji przepisów.
    Przedmiotowa zasada wynika z konstytucji, dlatego powinna być stosowana już od lat. A nie jest. Jej wprowadzenie do ordynacji podatkowej należy traktować jako przypomnienie fiskusowi i sądom administracyjnym o tym o czym niestety zbyt często zapominają. O podstawowym prawie podatników jakim jest prawo do zrozumiałych przepisów. Nie jest to nowość legislacyjna. Konieczność jej wprowadzenia nie jest powodem do dumy ani dla władzy ustawodawczej, ani wykonawczej, ani sądowniczej.
    Zapis ten jest martwy przede wszystkim z tego powodu, że odpowiedzialni za jego stosowanie nie podjęli odpowiedniego wysiłku intelektualnego i tak naprawdę to nie wiedzą jak tę zasadę stosować (…).

    4. Jak zasada powinna być stosowana w praktyce?

    Omawiana zasada powinna dawać podatnikowi gwarancję, iż w przypadku stwierdzenia przez organ/sąd faktu, że podatnik, z uwagi na zawiłość i niejasność przepisu, mógł dokonać określonej jego interpretacji, co powinno skutkować przyjęciem zeznania podatkowego za rozpatrywany okres, jako prawidłowe. Nie wyklucza obowiązku wydania przez organ/sąd swojej wykładni, którą podatnik zobowiązany będzie stosować, ale dopiero po uprawomocnieniu się decyzji/wyroku, ale bez konsekwencji w postaci naliczenia podatku w oparciu o wykładnię sądu. 
    Czyli zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika polegać ma, w uproszczeniu, na:
    – niekaraniu np. podwyższeniem podatku za możliwą i racjonalną interpretację podatnika (podatnik nie może ponosić skutków złego prawa),
    – a jeśli dokonana przez organ/sąd interpretacja będzie inna niż podatnika, innymi słowy, organ/sąd stwierdzi, że dokonana przez podatnika wykładnia jest racjonalna, ale zdaniem organu/sądu jest błędna, to poprawna wykładnia staje się obowiązująca dla podatnika dopiero od prawomocności decyzji/wyroku. To powoduje, że za okres objęty kontrolą jego deklaracja podatkowa jest prawidłowa. Dopiero od wydania decyzji/wyroku ma stosować wykładnię organu/sądu (wątpliwości rozstrzyga się zawsze na korzyść obywatela). 
    Reasumując ta zasada w połączeniu z aktywnością sądów polegającą na doprowadzaniu do eliminacji złych, nieprecyzyjnych, a więc niekonstytucyjnych przepisów. Spowoduje to ujednolicanie linii orzeczniczej, co może w krótkim czasie doprowadzić do obowiązywania takich przepisów prawa, które będą przyjazne/zrozumiałe dla podatnika. W konsekwencji spowoduje to również wzrost wpływów do budżetu państwa, ponieważ efektem stosowania tej zasady będzie stabilny, bo bezpieczny rozwój przedsiębiorczości.
    Jednak najważniejsza jest zmiana mentalności sądów administracyjnych. Dotychczas bardziej są one zaangażowanie w obronę interesu budżetu w źle pojętym interesie państwa. Zapominają, że to sądy są jedyną władzą, która ma bronić obywatela przed niezgodnymi z prawem działaniami władzy ustawodawczej i wykonawczej (w tym przypadku przed skutkami złego prawa podatkowego). To sądy winny w przypadku niejasnych przepisów nie orzekać na niekorzyść podatników, lecz wszczynać postępowania w celu stwierdzenia niekonstytucyjności wieloznacznych przepisów. W ten sposób nie tylko wymuszą naprawę prawa podatkowego, ale skutecznie będą chroniły podstawowych praw obywateli, co jest ich obowiązkiem. 
    Wymaga to od sądów, aby rozpoznając skargi analizowały czy przepis mający zastosowanie w sprawie jest zrozumiały dla podatnika, który nie jest tak wybitnym znawcą prawa podatkowego jak sędziowie NSA.

    5. Jakie są konsekwencje niestosowania zasady?

    Niestety obecnie sądy zbyt często mając pełną świadomość niskiej jakości prawa podatkowego starają się swoimi wyrokami prawo to poprawić (…). Jest to działanie, które niejednokrotnie ociera się o niedopuszczalne prawotwórstwo ze strony sądów. Jego efektem jest nieakceptowalna w państwie prawa rozbieżność orzecznicza w analogicznych stanach faktycznych i prawnych. Skoro zobowiązania podatkowe są obiektywne, to albo podatek jest albo go nie ma. Nie może być tak, że raz jest, a innym razem go nie ma. W zależności od składu orzekającego.
    Jednak najpoważniejszym zastrzeżeniem w stosunku do sądów nie stosujących przedmiotowej zasady jest łamanie konstytucji, a w szczególności praw obywatelskich w niej gwarantowanych. Mam na myśli art. 2, z którego wywodzi się zasadę zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie stwierdzał, że państwo nie może zaskakiwać obywateli ich obowiązkami. A właśnie modelowym wręcz przykładem takiego zachowania jest niestosowanie zasady in dubio pro tributario poprzez przerzucanie na obywateli negatywnych konsekwencji złego i nieprecyzyjnego prawa.
    W konsekwencji to sam sąd obniża zaufanie obywateli do państwa, a do władzy sądowniczej w szczególności. 

    Bardzo niepokojąco brzmi wypowiedź nowego prezesa NSA, który w udzielonym wywiadzie dla Rzeczpospolitej opublikowanym w dniu 04.05.2016 r., że: „…Sędziowie są zwolennikami czegoś co nazwałbym wykładnią kompleksową, w której się przeprowadza wykładnię językową, systemową i funkcjonalną i dopiero wyważa wynik. Kwestia nie dającej się usunąć wątpliwości pojawia się dopiero wtedy, kiedy z tych złożonych czynności nie powstaje zdecydowana argumentacja za nadaniem takiej a nie innej treści przepisowi i nie udaje się to nawet składowi powiększonemu.” I dalej: „…Sądzę, że to będą rzadkie wypadki”
    Panie Profesorze, obowiązkiem sędziów jest dokonywanie kompleksowej wykładni przepisów. To oczywiste. Ale czym innym jest kompleksowa wykładnia, a czym innym wydawanie wyroków!
    Wydawanie wyroków nie może pomijać sprawy najważniejszej, jaką jest zrozumiałość treści przepisu dla adresata – podatnika, zwłaszcza, że art. 2a ordynacji podatkowej to nakazuje. Z tego powodu póki nie poprawi się jakość prawa podatkowego winna być jednym z najczęściej stosowanych przez sądy przepisów (…).

    Przepisy podatkowe pisane są w pierwszej kolejności dla podatników, bo to oni je stosują składając co miesiąc deklaracje. Muszą być dla nich zrozumiałe. Sądy i urzędnicy mają jedynie kontrolować czy podatnik poprawnie je zastosował. Oczywiście o ile przepisy są na tyle jednoznaczne, że podatnik nie mógł ich niewłaściwie zinterpretować. 
    Uświadomienie tego zadania sądom i urzędnikom jest niezbędne nie tylko do stabilnego rozwoju Polski, ale przede wszystkim gwarancji przestrzegania zasad państwa prawa.

    Stanowisko ZPP – projekt ustawy o biegłych rewidentach

    Stanowisko ZPP dotyczące projektu ustawy o biegłych rewidentach

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców krytycznie ocenia projekt ustawy o biegłych rewidentach i ich samorządzie, podmiotach uprawnionych do badania sprawozdań finansowych oraz o nadzorze publicznym z dnia 11 kwietnia 2016 roku, ze względu przede wszystkim na niedostateczny poziom realizacji celów wytyczonych w ramach Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/56/UE z dnia 16 kwietnia 2014 roku zmieniającej dyrektywę 2006/43/WE ws. ustawowych badań rocznych sprawozdań finansowych i skonsolidowanych sprawozdań finansowych. Dodatkowo, projekt ma doprecyzowywać rozwiązania przewidziane w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 537/2014 z 16 kwietnia 2014 roku w sprawie szczegółowych wymogów dotyczących badań sprawozdań finansowych jednostek interesu publicznego. W opinii ZPP, i ten cel jest realizowany przez zaprezentowany projekt w stopniu niedostatecznym. W związku z powyższym, do Ministra Finansów wystosowany został w tej sprawie list, zawierający stanowisko ZPP na temat projektu.

    Przedstawiony projekt ustawy należy uznać za bardzo istotny i ważny akt prawny. Rzetelne i niezależne badania sprawozdań finansowych stanowią bowiem gwarancję bezpieczeństwa obrotu gospodarczego w Polsce. Poprzez uwiarygodnienie wyników finansowych jednostek badanych, chroni się interesy zarówno inwestorów i udziałowców, jak i wierzycieli. Tym samym, odpowiednie regulacje dotyczące badania sprawozdań finansowych stają się kluczowe dla zapewnienia stabilności polskiej gospodarki.

    Z tego punktu widzenia, niepokojące stają się dane przedstawione przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w raporcie „Wyniki badania krajowego rynku usług audytu finansowego, doradztwa i usług konsultingowych” z kwietnia 2015 roku. Okazuje się bowiem, że w latach 2008 – 2013 czynności rewizji finansowej stanowiły tylko ok. połowy łącznej wartości przychodów audytorów w Polsce, przy czym za ponad 70% łącznej wartości osiąganych w Polsce przychodów ze sprzedaży badanych grup kapitałowych odpowiadały szeroko rozumiane usługi doradcze.

    Dodatkowym  czynnikiem negatywnie wpływającym na stabilność rynku jest jego znaczna koncentracja. Według przytoczonego w poprzednim akapicie raportu UOKiK, zdecydowanie dominującą pozycję na rynku usług audytorskich zajmuje tzw. wielka czwórka, na którą składają międzynarodowe korporacje świadczące usługi audytorskie i konsultingowe, posiadające szerokie zaplecze i znaczny kapitał. Z tego powodu, mniejsze podmioty, funkcjonujące zazwyczaj wyłącznie na terenie Polski, nie mogą z nimi realnie konkurować.

    – Nie można akceptować sytuacji, w której dany podmiot najpierw świadczy klientowi szereg usług doradczych i pobiera za to pokaźne wynagrodzenie, a następnie bada jego sprawozdania finansowe. Konflikt interesów jest w takim układzie oczywisty, ponieważ firmy audytorsko-konsultingowe mogą de facto same oceniać rezultaty swojej pracy. Znaczny poziom koncentracji rynku w żadnym wypadku nie pomaga, a wręcz przeciwnie – do wspomnianego, szkodzącego bezpieczeństwu obrotu, konfliktu interesów, dochodzi dodatkowo ograniczony poziom konkurencji na rynku. – twierdzi wiceprezes ZPP Marcin Nowacki.

    W ocenie ZPP, przedstawiony projekt ustawy nie zapewnia w odpowiednim stopniu przejrzystości i transparentności rynku oraz nie uwzględnia interesów mniejszych podmiotów świadczących usługi badania sprawozdań finansowych lub usług szeroko rozumianego doradztwa. Wśród głównych kwestii, na które należy zwrócić szczególną uwagę, wyróżnić można m.in. niedostatecznie pojemną definicję jednostek zainteresowania publicznego. Projektodawca nie skorzystał z przewidzianej wprost w Dyrektywie możliwości uznania za JZP jednostki o istotnym znaczeniu publicznym ze względu na charakter prowadzonej działalności lub ich wielkość. Tym samym, niezrealizowane zostaną cele wyznaczone przez prawodawcę unijnego, w tym m.in. zapewnienie transparentności na rynku w odniesieniu do podmiotów istotnych na gruncie interesu społecznego. W ocenie ZPP konieczne jest poszerzenie definicję JZP m.in. o podmioty, których roczne obroty netto przekraczają równowartość 50 milionów euro, a suma aktywów przekracza równowartość 43 milionów euro, i które zatrudniają przynajmniej 250 osób.

    Wśród innych postulowanych zmian, należałoby wyróżnić doprecyzowanie – zbyt wąskiej w aktualnym brzmieniu – definicji sieci, podwyższenie maksymalnego pułapu kary pieniężnej za naruszenie przepisów ustawy lub Rozporządzenia do poziomu 10 milionów złotych (tylko w taki sposób kara pieniężna będzie mogła spełniać swoją podstawową funkcję), czy też nie tylko zrezygnowanie z dopuszczenia możliwości świadczenia niektórych usług zabronionych w myśl Rozporządzenia (przewidziane w projekcie ustawy warunki w żaden sposób nie zabezpieczają przed ryzykiem konfliktu interesów), ale również skorzystanie przez Polskę z możliwości rozszerzenia katalogu usług zabronionych o te usługi, które stanowią zagrożenie dla niezależności.

    – Projekt w zaproponowanym brzmieniu nie gwarantuje niezależności i rzetelności badań sprawozdań finansowych, a taki jest przecież cel implementowanej do polskiego porządku prawnego dyrektywy. Wprowadzenie zmian zaproponowanych przez ZPP byłoby z tego punktu widzenia wręcz niezbędne, ponieważ tylko w taki sposób projektodawca zrealizuje cele sformułowane na poziomie unijnym. – mówi Marcin Nowacki – Ciekawe jest to, że polski ustawodawca gorliwie korzysta z opcji narodowych umożliwiających zwiększenie poziomu restrykcji na poziomie państwa członkowskiego wówczas, gdy działa na niekorzyść polskiego małego i średniego biznesu. Jeśli pojawia się możliwość wprowadzenia rzeczywistej konkurencji na rynek zdominowany przez ogromne, międzynarodowe podmioty – chęć do wprowadzania dodatkowych ograniczeń nagle znika.

    Jak już wspomniano, rzetelność badań sprawozdań finansowych stanowi fundament zdrowej gospodarki. Pozostaje liczyć zatem na autorefleksję ustawodawcy, przejawiającą się w poprawieniu wadliwych przepisów.

    Stanowisko ZPP_do pobrania

    Apteka dla aptekarza czy dla pacjenta?

    24.05.2016

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z niepokojem przyjmuje liczne wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, zapowiadające bardzo głębokie zmiany na polskim rynku aptecznym, które są realizacją głoszonych od lat postulatów korporacji aptekarskiej. Mogą one doprowadzić do załamania polskiego rynku aptek, wielomiliardowych wywłaszczeń i wzrostu cen leków.

    W ostatnich publicznych wystąpieniach przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia resort deklaruje gotowość spełnienia postulatów, które od ponad 20 lat powtarzane są przez członków korporacji aptekarskiej, a dotyczą między innymi wprowadzenia zasady, że 51 proc. udziałów w każdej aptece posiadać musi farmaceuta, co jest realizacją zasady „apteka dla aptekarza”, reinterpretacji przepisów Prawa farmaceutycznego w kierunku zakazu przekroczenia 1% aptek w województwie oraz wprowadzenia znacznych ograniczeń w obrocie pozaaptecznym.

    Należy przy tym zwrócić uwagę, że powyższe postulaty formułowane są od lat przez działaczy samorządu, którzy bardzo często są czynnymi przedsiębiorcami, prowadzącymi działalność gospodarczą na rynku aptecznym, a więc staną się beneficjentami postulowanych zmian mówi Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Z dostępnych publicznie danych wynika, że władze korporacji aptekarskiej są zdominowane przez farmaceutów, którzy albo osobiście, albo za pośrednictwem członków rodziny, prowadzą apteki w ramach własnej działalności gospodarczej lub spółek osobowych. Występują zatem jednocześnie w roli regulatora rynku i jego uczestnika, a na dodatek potencjalnego beneficjenta. – Mamy więc do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów.  Nie może być tak, by wąska grupa przedsiębiorców, pod płaszczykiem działalności samorządu zawodowego, dyktowała państwu przepisy korzystne dla swojego biznesu. Apelujemy do decydentów, by przestali ulegać naciskom tej grupy biznesowo-zawodowej, bo ucierpi na tym interes publiczny i pacjenci, narażeni na wzrost cen leków i zmniejszoną ich dostępność – dodaje Nowacki.

    Stary–nowy problem

    Problem wykorzystywania uprawnień samorządu do walki konkurencyjnej nie jest nowy. W przeszłości wielokrotnie dochodziło do nielegalnych prób ograniczenia konkurencji przez lobby aptekarskie.  Już w 1993 roku podejmowane były próby wprowadzenia wytycznych dla okręgowych izb aptekarskich, aby przy opiniowaniu wniosków o otwarcie nowych aptek preferować pewien typ aptek i przeciwdziałać powstawaniu placówek w bliskości już istniejących. Decyzją z 17 marca 1993 r. Urząd Antymonopolowy uznał, że okręgowe izby aptekarskie zawarły porozumienie monopolistyczne i nakazał izbom zaniechanie stosowania tej praktyki a rok później tę decyzję podtrzymał Sąd Antymonopolowy.

    Ostatnie propozycje zmierzające do zamknięcia rynku aptecznego realizują w zasadzie te same partykularne interesy grupy przedsiębiorców związanych z samorządem aptekarskim. Zmieniły się tylko metody. Zamiast narażać się na interwencję organów antymonopolowych, bezpieczniej jest przeprowadzić pożądane zmiany rękami ustawodawcy, pod hasłem „uporządkowania rynku farmaceutycznego” oraz w imię rzekomego „dobra pacjenta”.

    Apteka dla aptekarza

    „Apteka dla aptekarza” to idea podnoszona przez korporację aptekarską od ponad 20 lat. Ostatnio znalazła ona wsparcie w Ministerstwie Zdrowia w zapowiedzi wprowadzenia zasady, że 51 proc. udziałów w każdej aptece posiadać musi farmaceuta, co jest de facto realizacją zasady „apteka dla aptekarza”. Aptekarz uzyskuje bowiem pakiet kontrolny nad spółką prowadzącą aptekę, ewentualny mniejszościowy właściciel nie ma w niej nic do powiedzenia.

    Po raz pierwszy postulat „apteki dla aptekarza” trafił do ustawy o izbach aptekarskich w 1991 roku, ale został uznany przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z konstytucyjną zasadą ochrony własności i swobody gospodarczej.

    O ile można zrozumieć dyskusję na ten temat w początkowym okresie tworzenia się naszego rynku aptecznego, o tyle zgłaszanie takiego postulatu dziś oznacza zamykanie oczu na rozwój rynku, jaki dokonał się w ostatnim ćwierćwieczu – mówi Marcin Nowacki.  Na początku lat 90., kiedy rozpoczęły się reformy polskiego rynku farmaceutycznego, przyjęto zasadę obowiązującą w większości krajów Europy, że właścicielem apteki może być każdy przedsiębiorca, bez względu na to, czy jest farmaceutą, czy nie. W wyniku tej decyzji, przez 25 lat wolnej Polski na rynku powstało  tysiące aptek, należących do nie-farmaceutów. – Czy nasze państwo chce po latach powiedzieć tym wszystkim ludziom, że nie mają prawa do dalszego rozwijania swojej działalności, tylko dlatego że psują biznes grupie właścicieli skupionej w samorządzie zawodowym? – pyta Nowacki.

    Reinterpretacja przepisów o 1% aptek

    Podobne kontrowersje budzi nacisk na reinterpretację przepisów Prawa farmaceutycznego o 1% aptek. Art. 99 ust. 3 PF stanowi, że nie wydaje się zezwolenia na prowadzenie apteki, jeżeli wnioskodawca (lub jego grupa kapitałowa) prowadzi już pewną liczbę aptek – 1 % w województwie. Można zastanawiać się, czy taki przepis od początku miał sens i czemu właściwie miał służyć. Próżno bowiem szukać podobnych ograniczeń na innych rynkach. Wszędzie obowiązuje ten sam próg dominacji, 40% udziału we właściwym rynku i to bez zakazu jego przekraczania, a jedynie wiążący się z nałożeniem na dominującego przedsiębiorcę szczególnych ograniczeń. Na tym tle rynek apteczny można uznać za „wyróżniony”, choć trudno odnaleźć inne powody tego „wyróżnienia” niż protekcjonizm.

    Niezależnie od celowości wprowadzenia art. 99 ust. 3, przez lata było jasne – dla organów stosujących prawo i dla przedsiębiorców – że przepis ma na celu stabilizację liczby wydanych zezwoleń, zakazując wydawania nowych, natomiast pozostawia możliwość nabywania aptek, które już takie zezwolenia mają. W latach 2007-2008 Ministerstwo Zdrowia próbowało przeprowadzić nowelizację rozszerzającą art. 99 ust. 3 – z zakazu wydawania nowych zezwoleń, na zakaz przekraczania progu 1% w wyniku przejęć. Inicjatywa ta ostatecznie upadła.

    Brak wprowadzenia przepisów o zakazie przekraczania progu 1% nie przeszkodził zainteresowanym w forsowaniu tezy, że zakaz ten i tak obowiązuje. Stały nacisk doprowadził w końcu do tego, że organy państwa w zeszłym roku przyjęły optykę korporacji aptekarskiej a organy inspekcji farmaceutycznej wszczęły postępowania w sprawie cofnięcia „nadmiarowych” zezwoleń. Łatwo wskazać beneficjentów tej zmiany. To właściciele aptek indywidualnych, skupieni w samorządzie zawodowym.

    Obrót pozaapteczny

    Innym polem żywej aktywności korporacji aptekarskiej jest radykalne ograniczenie możliwości zakupu poza apteką produktów leczniczych dostępnych bez recepty, czy to poprzez ograniczenie opakowań, czy też wycofanie wybranych substancji. Sama możliwość zakupu wybranych leków poza aptekami istnieje od początku obowiązywania Prawa farmaceutycznego, dotyczy tylko niektórych kategorii podstawowych leków w małych opakowaniach i jest uregulowana prawem, stąd też sugestie, jakoby odbywał się on w sposób niemalże dowolny, są ewidentnie fałszywe.

    Nie mamy wiedzy, żeby dostępność tych preparatów poza aptekami zwiększała zagrożenie dla zdrowia Polaków – mówi prezes Nowacki. – Przeciwnie, pacjent może zaspokoić doraźną potrzebę zdrowotną w sytuacji, gdy nie może od ręki skorzystać z konsultacji lekarskiej, co jest szczególnie ważne w mniejszych miejscowościach, gdzie aptek nie ma lub otwarte są w określonych godzinach. Czy zatem rzeczywiście chodzi o dobro pacjenta? Czy może o zmonopolizowanie kolejnego strumienia sprzedaży podstawowych preparatów przez kanał apteczny?

    Rachunek zysków i strat

    ZPP przestrzega przed skutkami dalszego promowania interesów jednej grupy przedsiębiorców. Grozi to bowiem uzależnieniem wszystkich właścicieli aptek i ich pracowników od decyzji wąskiej grupy działaczy samorządowych. Choć samorząd aptekarski ma zgodnie z ustawą charakter samorządu zawodowego, nie gospodarczego, to jednak jego organy dysponują bardzo konkretnymi narzędziami wpływania na kształt rynku, idącymi dalej niż w przypadku jakiegokolwiek innego samorządu zawodowego w Polsce. Opiniują m.in. wnioski przedsiębiorców o zezwolenia na nowe apteki – to właśnie w związku z tym w ostatnim czasie wybuchła głośna sprawa prezesa jednej z okręgowych izb aptekarskich, skazanego za przyjęcie łapówki. Pieniądze miały być nagrodą za nakłonienie samorządu do zgody na otwarcie przez przedsiębiorcę kilku aptek na terenie działania izby. Obecnie samorząd aptekarski ubiega się o dalsze poszerzenie kompetencji, m.in. poprzez wprowadzenie wymogu zgody na zatrudnienie danego kierownika w aptece oraz prawo wizytacji aptek. Pomysły te oznaczają jeszcze dalej posuniętą ingerencję w działalność przedsiębiorców, które często są bezpośrednimi konkurentami osób zasiadających we władzach samorządu.

    Obawiamy się, że promowane przez samorząd aptekarski zmiany zmierzają do pogłębienia i usankcjonowania istniejących patologii, wykorzystując do tego autorytet aktualnych rządów PiS z reprezentantami Ministerstwa Zdrowia na czele – mówi Marcin Nowacki. – Jako przestrogę możemy przywołać wydarzenia sprzed kilku lat, kiedy wprowadzano nową ustawę refundacyjną. Wszyscy pamiętamy ostry protest lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego. Nie wszyscy pamiętają jednak, że innym ogniskiem protestu był właśnie samorząd aptekarski. 12 stycznia 2012 r. Naczelna Izba Aptekarska wezwała aptekarzy do protestu, polegającego na odmowie realizacji recept wystawianych przez protestujących lekarzy. Potem Rada wezwała do zaostrzenia protestu, poprzez zamknięcie aptek w określonych godzinach. Co znamienne, w proteście nie wzięły wówczas udziału apteki sieciowe, za co zresztą były krytykowane przez działaczy samorządowych.

    Wzmacnianie korporacji aptekarskiej, poprzez uleganie jej wpływom i oddanie całości rynku w ręce jej członków, doprowadzi do tego, że w przypadku próby wprowadzenia jakiejkolwiek regulacji niewygodnej dla samorządu, państwo zostanie skonfrontowane z oporem jednolitej grupy biznesowo–zawodowej, z której tym razem nikt już się nie „wyłamie”, z obawy przed szykanami.

    Stanowisko do pobrania _ .pdf

    Kongres Organizacji MSP

    Kongres Organizacji MSP to pierwsze tego typu wydarzenie w Polsce, którego celem jest zintegrowanie sektora mikro, małych i średnich firm, pod sztandarem wspólnej walki o lepsze warunki prowadzenia firm. Porusza tematy roli i znaczenia sektora MSP w gospodarce narodowej; warunków prowadzenia firm oraz barier, przed którymi wciąż stają polscy przedsiębiorcy. 

    Kongres Organizacji MSP zgromadzi przedsiębiorców, pracodawców, ekspertów, przedstawicieli rządu i samorządów, oferując bogatą ofertę merytoryczną oraz platformę dialogu i budowania relacji.

    Podczas Kongresu Organizacji MSP zaprezentowane zostaną badania Domu Badawczego Maison & Partners, poświęcone kondycji sektora MSP w Polsce oraz raporty Związku Przedsiębiorców i Pracodawców: „Sektor MSP w Polsce 2016”; „Warunki prowadzenia firm w Polsce 2016”.

    Kongres Organizacji MSP został objęty Honorowym Patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.

    15 czerwca 2016, Pałac Prezydencki, Warszawa

    AGENDA:

    10.30-11.00 – Rejestracja

    11.00-11.30 – Wystąpienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy

    11.30-11.50 – Mariusz Pawlak, Główny Ekonomista ZPP
    Sektor MSP w Polsce 2016

    11.50-12.10 – prof. Dominika Maison, Uniwersytet Warszawski
    Prezentacja wyników badania „Bariery rozwoju MSP 2016”

    12:10-12:20 – Przerwa

    12.20-12.40 – Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP
    Dlaczego i do czego potrzebna jest nam reprezentatywna organizacja MSP?

    Panel 1.

    12.40-13.40 Rola lokalnych organizacji przedsiębiorców w gospodarce

    Prowadzenie: Tomasz Wróblewski, redaktor naczelny Wprost
    Wprowadzenie: Robert Bodendorf, Koszalińska Izba Przemysłowo-Handlowa

    Paneliści:

    Małgorzata Jacyna-Witt – Zachodniopomorski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców
    Zbigniew Kaczor – Klub Przedsiębiorców Powiatu Grodziskiego
    Marek Domagała – Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Częstochowa
    Grzegorz Sobota –  Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Libertus Województwa Opolskiego

    13:40-14:00 Dyskusja

    Panel 2.

    14:00-15.00 – Sukcesy polskiej gospodarki w wybranych branżach

    Prowadzenie: Marcin Nowacki, Wiceprezes ZPP
    Wprowadzenie: Marcin Nowacki, Wiceprezes ZPP

    Paneliści:

    Witold Zińczuk –Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami
    Marcin Piskorski – Prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET
    Konrad Płochocki – Polski Związek Firm Developerskich
    Łukasz Kiczma – Izba Gospodarki Elektronicznej eCommerce Polska

    15:00-15:20 Dyskusja

    15.30 – Lunch w ogrodach Pałacu Prezydenckiego

    Stanowisko ZPP ws. działań NIA

    Stanowisko ZPP w sprawie działań podejmowanych przez Naczelną Izbę Aptekarską

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zapewnia swoim członkom ochronę przed nadużyciami władz oraz rozwój biznesowy. Inicjujemy i wspieramy wszelkie działania zmierzające do wyeliminowania z polskiego prawodawstwa ograniczeń działalności gospodarczej przekraczających wymagania UE.

    Jesteśmy zwolennikami wolnego rynku. Dopuszczamy ograniczenia wolności gospodarczej w tych przypadkach, gdzie przemawia za tym ważny interes publiczny, konkretny i należycie uzasadniony, a pożądanych celów nie da się osiągnąć w inny sposób.

    Z niepokojem obserwujemy nasilającą się tendencję do zamykania naszego rodzimego rynku detalicznej sprzedaży leków i innych artykułów związanych z ochroną zdrowia. Tylko w ostatnich kilku miesiącach przedstawiciele administracji rządowej zadeklarowali poparcie dla wprowadzenia zasady „apteka dla aptekarza”, reinterpretacji przepisów Prawa farmaceutycznego w kierunku zakazu przekroczenia 1% aptek w województwie oraz wprowadzenia licznych ograniczeń w obrocie pozaaptecznym.

    Wspomniane propozycje, poza tym, że wszystkie zmierzają do ograniczenia działalności gospodarczej, łączy jeszcze jedno – ich promotorem jest ta sama korporacja zawodowa, samorząd aptekarski.

    Samorząd aptekarski w Polsce to blisko 30 tysięcy farmaceutów. W tej liczbie kilka tysięcy to właściciele aptek. Uważamy, że nie jest właściwe, by wąska grupa przedsiębiorców, pod płaszczykiem działalności samorządu zawodowego, dyktowała państwu przepisy korzystne dla swojego biznesu. Apelujemy do władz naszego kraju, aby przestały ulegać naciskom tej grupy biznesowo-zawodowej, bo ucierpi na tym interes publiczny, a ostatecznie także pacjenci narażeni na wzrost cen leków i zmniejszoną ich dostępność.

    Problem wykorzystywania uprawnień samorządu do walki konkurencyjnej nie jest nowy. W przeszłości wielokrotnie dochodziło do nielegalnych prób ograniczenia konkurencji przez lobby aptekarskie. 

    Już w 1993 roku podejmowane były próby wprowadzenia wytycznych dla okręgowych izb aptekarskich, aby przy opiniowaniu wniosków o otwarcie nowych aptek preferować pewien typ aptek oraz przeciwdziałać powstawaniu aptek w bliskości już istniejących. Decyzją z dnia 17 marca 1993 r. Urząd Antymonopolowy uznał, że okręgowe izby aptekarskie zawarły porozumienie monopolistyczne i nakazał izbom zaniechanie stosowania tej praktyki. Rok później decyzję Urzędu podtrzymał Sąd Antymonopolowy w wyroku z dnia 6 lipca 1994 r., sygn. XVII Amr 8/94, wskazując na brak akceptacji dla „wykorzystywania działalności organów samorządu zawodowego jako kamuflażu dla prowadzenia ukrytych działań godzących w wolną konkurencję i tym samym naruszających ustawę antymonopolową”.

    Uważamy, że ostatnie propozycje zmierzające do zamknięcia rynku aptecznego realizują te same partykularne interesy grupy przedsiębiorców związanych z samorządem aptekarskim. Zmieniły się tylko metody. Zamiast narażać się na interwencję organów antymonopolowych, bezpieczniej jest przeprowadzić pożądane zmiany rękami ustawodawcy, pod hasłem „uporządkowania rynku farmaceutycznego” oraz w imię rzekomego „dobra pacjenta”.

    „Apteka dla aptekarza”

    „Apteka dla aptekarza” to idea ostatnio zaproponowana przez wiceministra zdrowia, pana Krzysztofa Łandę. W rzeczywistości to znany postulat samorządu zawodowego, zgłaszany od lat, ostatnio w styczniowej uchwale Krajowego Zjazdu Aptekarzy. W skrócie sprowadza się on do tego, by prawo prowadzenia apteki przysługiwało wyłącznie członkom samorządu zawodowego, tj. osobom z wykształceniem farmaceutycznym. (Wariantowo dopuszcza się spółki osobowe z większościowym udziałem farmaceutów, co nie zmienia istoty rozwiązania). Postulat w 1991 r. trafił nawet do ustawy o izbach aptekarskich, ale został uznany przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodny z konstytucyjną zasadą ochrony własności i swobody gospodarczej.

    O ile można zrozumieć dyskusję na ten temat w początkowym okresie tworzenia się naszego rynku aptecznego, o tyle zgłaszanie takiego postulatu dziś oznacza zamykanie oczu na rozwój rynku, jaki dokonał się w ostatnim ćwierćwieczu. Na początku lat 90. jedynie ok. 3 tys. placówek było prowadzonych w formie aptek prywatnych. W kolejnych latach kilka tysięcy placówek należących do tzw. Cefarmów zostało sprzedanych przez Skarb Państwa prywatnym właścicielom, od których nie wymagano przynależności do samorządu zawodowego. Kolejne tysiące aptek powstały od zera, w wyniku organizacyjnego i finansowego wysiłku ich właścicieli, małych i średnich polskich przedsiębiorców. Czy nasze państwo chce po latach powiedzieć tym wszystkim ludziom, że nie mają prawa do dalszego prowadzenia i rozwijania swojej działalności, tylko dlatego że psują biznes grupie właścicieli skupionej w samorządzie zawodowym?

    Reinterpretacja przepisów o 1% aptek

    Podobne kontrowersje budzi nacisk na reinterpretację przepisów Prawa farmaceutycznego o 1% aptek.

    Przepis art. 99 ust. 3 Prawa farmaceutycznego, zgodnie ze swoim literalnym i jasnym brzmieniem stanowi, iż nie wydaje się zezwolenia na prowadzenie apteki, jeżeli wnioskodawca (lub jego grupa kapitałowa) prowadzi już pewną liczbę aptek. W pierwotnej wersji, obowiązującej od 2002 r., było to 10% w skali kraju. W 2004 r. liczbę tę zmniejszono do 1% aptek w skali województwa.

    Można zastanawiać się czy taki przepis od początku miał sens i czemu właściwie miał służyć. Próżno bowiem szukać podobnych ograniczeń na innych rynkach. Wszędzie obowiązuje ten sam próg dominacji, 40% udziału we właściwym rynku i to bez zakazu jego przekraczania, a jedynie wiążący się z nałożeniem na dominującego przedsiębiorcę szczególnych ograniczeń. Na tym tle rynek apteczny można uznać za „wyróżniony”, choć trudno odnaleźć inne powody tego „wyróżnienia” niż protekcjonizm.

    Niezależnie od celowości wprowadzenia art. 99 ust. 3, przez lata było jasne – dla organów stosujących prawo i dla przedsiębiorców rozwijających działalność na rynku aptecznym – że przepis ma na celu stabilizację liczby wydanych zezwoleń, zakazując wydawania nowych, natomiast pozostawia możliwość nabywania aptek działających na podstawie zezwoleń już wydanych. Ministerstwo Zdrowia potwierdziło to kilkukrotnie – m.in. w odpowiedzi z dnia 6 września 2012 r. na interpelację nr 7736 [1] oraz w uzasadnieniach dwóch kolejnych projektów nowelizacji Prawa farmaceutycznego [2] [3].

    W latach 2007-2008 Ministerstwo Zdrowia próbowało przeprowadzić nowelizację rozszerzającą art. 99 ust. 3 – z zakazu wydawania nowych zezwoleń, na zakaz przekraczania progu 1% w wyniku przejęć. Inicjatywa ta ostatecznie upadła.

    Brak wprowadzenia przepisów o zakazie przekraczania progu 1% nie przeszkodził zainteresowanym w forsowaniu tezy, że zakaz ten i tak obowiązuje. Systematyczny nacisk doprowadził w końcu do tego, że organy państwa w zeszłym roku przyjęły optykę korporacji aptekarskiej. Organy inspekcji farmaceutycznej wszczęły postępowania w sprawie cofnięcia „nadmiarowych” zezwoleń.

    Nietrudno wskazać beneficjentów ww. zmiany. Są nimi – ponownie – właściciele aptek indywidualnych, skupieni w samorządzie zawodowym.

    Obrót pozaapteczny

    Innym polem żywej aktywności korporacji aptekarskiej w ostatnim czasie jest wprowadzenie wszelkich form ograniczenia tzw. obrotu pozaaptecznego. Chodzi o jak najbardziej radykalne ograniczenie możliwości zakupu poza apteką produktów leczniczych dostępnych bez recepty, czy to poprzez ograniczenie opakowań, czy też wycofanie wybranych substancji. Sama możliwość zakupu wybranych leków poza aptekami istnieje od początku obowiązywania Prawa farmaceutycznego i dotyczy tylko niektórych kategorii podstawowych leków w małych opakowaniach. Sprzedaż pozaapteczna jest ponadto uregulowana trzema rozporządzeniami ministra zdrowia: z 2 lutego 2009 roku w sprawie kryteriów klasyfikacji produktów leczniczych, które mogą być dopuszczone do obrotu w placówkach obrotu pozaaptecznego oraz w punktach aptecznych; z dnia 2 lutego 2009 roku w sprawie kwalifikacji osób wydających produkty lecznicze w placówkach obrotu pozaaptecznego, a także wymogów, jakim powinien odpowiadać lokal i wyposażenie tych placówek oraz punktów aptecznych; w końcu, z dnia 22 października 2010 roku w sprawie wykazu produktów leczniczych, które mogą być dopuszczone do obrotu w placówkach obrotu pozaaptecznego oraz punktach aptecznych. Jak widać, pozaapteczny obrót lekami jest regulowany przepisami prawa, stąd też sugestie, jakoby odbywał się on w sposób niemalże dowolny, są ewidentnie fałszywe.

    Co więcej, nie wiadomo nic o tym, aby fakt samej dostępności tych preparatów poza aptekami zwiększał w jakikolwiek sposób zagrożenie dla zdrowia Polaków. Przeciwnie, dzięki tej dostępności pacjent może zaspokoić doraźną potrzebę zdrowotną w sytuacji, gdy nie może od ręki skorzystać z konsultacji lekarskiej. Problem jest szczególnie palący w mniejszych miejscowościach oraz na wsiach, gdzie aptek nie ma lub otwarte są w ograniczonych godzinach. Czy zatem rzeczywiście chodzi o dobro pacjenta? Czy może o zmonopolizowanie kolejnego strumienia sprzedaży podstawowych preparatów przez kanał apteczny. Ponownie – beneficjentami proponowanej zmiany okazują się właściciele aptek.

    Opisana sytuacja budzi nasz głęboki sprzeciw. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców reprezentuje interesy przedsiębiorców i czyni to jawnie – występując jako organizacja pracodawców. Upominamy się o prawa tych, którzy przez lata wkładali swój czas, pieniądze i wysiłek w rozwinięcie działalności na rynku aptecznym, a obecnie muszą znosić publiczne dyskusje na temat najlepszego sposobu podziału ich majątku między konkurentów.

    Apelujemy o zachowanie równowagi w pracach nad reformą rynku aptecznego. Rozumiemy, że prawna regulacja rynku musi uwzględniać interesy poszczególnych grup przedsiębiorców. Nie może być jednak tak, że regulacja jest wprowadzana wyłącznie w interesie jednej grupy, kosztem pozostałych, przede wszystkim polskich pacjentów.

    Przestrzegamy przed skutkami dalszego promowania – czysto gospodarczych – interesów jednej grupy przedsiębiorców kosztem całego jej otoczenia. Proponowane zmiany grożą całkowitym uzależnieniem wszystkich właścicieli aptek, jak również ich pracowników, od decyzji wąskiej grupy działaczy samorządowych. Choć samorząd aptekarski ma zgodnie z ustawą charakter samorządu zawodowego, nie gospodarczego, to jednak jego organy dysponują bardzo konkretnymi narzędziami wpływania na kształt rynku, idącymi dalej niż w przypadku jakiegokolwiek innego samorządu zawodowego w Polsce, m.in. opiniują wnioski przedsiębiorców o zezwolenia na nowe apteki (to właśnie w związku z tym obszarem kompetencji w ostatnim czasie wybuchła głośna sprawa prezesa jednej z okręgowych izb aptekarskich, skazanego za przyjęcie łapówki. Pieniądze miały być nagrodą za nakłonienie samorządu do zgody na otwarcie przez przedsiębiorcę kilku aptek na terenie działania izby) oraz oceniają, przy każdorazowej zmianie na stanowisku kierownika apteki, czy dana osoba daje rękojmię należytego wykonywania funkcji kierownika apteki, co warunkuje możliwość jej zatrudnienia (w tym zakresie osoby zainteresowane pracą dla aptek sieciowych spotykają się z licznymi utrudnieniami).

    Co więcej, obecnie samorząd aptekarski ubiega się o dalsze poszerzenie kompetencji, m.in. poprzez wprowadzenie wymogu zgody na zatrudnienie danego kierownika w aptece oraz prawo wizytacji aptek. Pomysły te oznaczają jeszcze dalej posuniętą ingerencję w działalność przedsiębiorców, którzy często są bezpośrednimi konkurentami osób zasiadających we władzach samorządu.

    W powyższym kontekście obawiamy się, że promowane przez samorząd aptekarski, a opisane wyżej, zmiany prawa zmierzają do pogłębienia i usankcjonowania istniejących patologii, wykorzystując do tego autorytet aktualnych rządów Prawa i Sprawiedliwości z reprezentantami Ministerstwa Zdrowia na czele.

    Jako przestrogę pragniemy przywołać wydarzenia z przełomu lat 2011/2012, kiedy wprowadzano nową ustawę refundacyjną. Wszyscy pamiętamy ostry protest środowiska lekarzy skupionego wokół Porozumienia Zielonogórskiego. Nie wszyscy pamiętają jednak, że innym ogniskiem protestu był właśnie samorząd aptekarski. W dniu 12 stycznia 2012 r. Naczelna Izba Aptekarska wezwała aptekarzy do protestu, polegającego na odmowie realizacji recept wystawianych przez protestujących lekarzy. W dniu 16 stycznia Rada wezwała do zaostrzenia protestu, poprzez zamknięcie aptek w określonych godzinach. Protest miał na celu zmuszenie rządzących do przyjęcia oczekiwanej przez samorząd zmiany prawa i okazał się skuteczny. Co znamienne, w proteście nie wzięły wówczas udziału apteki sieciowe, za co zresztą były krytykowane przez działaczy samorządowych.

    Dalsze wzmacnianie korporacji aptekarskiej, poprzez uleganie jej wpływom i oddanie całości rynku aptecznego w ręce jej członków, doprowadzi do tego, że w przypadku próby wprowadzenia jakiejkolwiek regulacji niewygodnej dla samorządu aptekarskiego, państwo zostanie skonfrontowane z oporem jednolitej grupy biznesowo-zawodowej, z której tym razem nikt już się nie „wyłamie”, z obawy przed szykanami.

    Prosimy o rzeczywisty dialog regulacyjny, prowadzony z poszanowaniem interesów wszystkich jego uczestników, bez sztucznego promowania interesów jednej grupy przedsiębiorców skupionych w samorządzie zawodowym.

     

    [1] „Brak jest przeszkód, aby ten sam przedsiębiorca albo podmioty przez niego kontrolowane w sposób bezpośredni lub pośredni, w szczególności podmioty zależne w rozumieniu przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów, prowadziły łącznie więcej niż 1% aptek ogólnodostępnych zlokalizowanych na terenie danego województwa, pod warunkiem, że prowadzą te apteki na podstawie zezwoleń wydanych zgodnie z obowiązującymi przepisami”.

    [2] Z uzasadnienia projektu z 24 maja 2007 r. (druk sejmowy 1775): „Obok doprecyzowanego projektem art. 99 ust. 3 pkt 2 i 3 ustawy, znajdującego zastosowanie jedynie w odniesieniu do wydawania nowych zezwoleń na prowadzenie apteki, projekt wprowadza art. 99a, który zawiera generalny zakaz prowadzenia przez przedsiębiorcę lub grupę kapitałową aptek ogólnodostępnych, przekraczających 1% łącznie na terenie województwa”.

    [3] Z uzasadnienia projektu z 3 listopada 2008 r. (znak: MZ-PL-462-6724-27/MZ/08): „Przepisy art. 80 ust. 1 i art. 99 ust. 3 ustawy – Prawo farmaceutyczne regulują rynek farmaceutyczny tylko od strony wydawania nowych zezwoleń na prowadzenie hurtowni farmaceutycznych/aptek, pozostawiając możliwość (…) posiadania przez przedsiębiorców kontrolowanych powyżej 1% łącznie aptek na terenie województwa”.

    Stanowisko ZPP do pobrania – .pdf

    Wzmocnić szkolnictwo zawodowe w Polsce

    System szkolnictwa zawodowego w Polsce jest oparty na solidnych filarach prawnych.  Nie potrzeba wielkiej legislacyjnej rewolucji, by poprawić jego stan. Wystarczą punktowe, lecz zdecydowane działania ukierunkowane na rozwiązanie precyzyjnie zdiagnozowanych problemów szkolnictwa zawodowego – wynika z raportu, który przedstawiła Fundacja WEI, związana ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Podjęcie działań naprawczych jest z pewnością dużym wyzwaniem, ponieważ odnoszą się one w większości nie tyle do sfery formalnej i proceduralnej, co do organizacji i generowania dobrych praktyk. Niezbędne jest jednak podjęcie się tej pracy, ponieważ wynikające z niej korzyści mogą okazać się kluczowe dla wyjścia z pułapki średniego dochodu, w której znajduje się Polska.

     – Jednym z kluczowych problemów do rozwiązania jest niedostateczny poziom doradztwa edukacyjno–zawodowego. Jak wynika z przeprowadzanych badań, znikomy odsetek uczniów bierze pod uwagę głos doradcy przy wyborze ścieżki kształcenia i dalszej kariery – mówi Jakub Bińkowski, autor raportu. I dodaje – Bardzo istotne jest również stworzenie mechanizmów współpracy pomiędzy szkołami zawodowymi, a lokalnymi przedsiębiorcami, co pozwoli nadać kształceniu zawodowemu realny walor praktyczny i dostosować programy nauczania do potrzeb regionalnego rynku pracy. To się doskonale wpisuje w Plan Morawieckiego i wskazane prze niego regionalne specjalizacje.

    Fundacja WEI przedstawiła rekomendacje dot. zmian w systemie edukacji zawodowej:

    • Wzmocnienie skuteczności reformy systemu doradztwa edukacyjno-zawodowego, m. in. poprzez zaangażowanie rodziców, którzy powinni zostać poddani pedagogizacji zawodowej;
    • Wprowadzenie efektywnie działającego systemu doradztwa edukacyjno-zawodowego pozwalającego na diagnozowanie mocnych i słabych stron oraz predyspozycji ucznia, a w konsekwencji wybór odpowiedniej ścieżki zawodowej;
    • Stworzenie kanałów dystrybucji informacji o możliwych ścieżkach kształcenia zawodowego (i potencjalnych dalszych etapach kształcenia wyższego szczebla) oraz o rynku pracy w regionie, a także zapewnienie uczniom narzędzi do samodzielnego wyboru szkoły poprzez uruchomienie Systemu Informacji Zawodowej;
    • Wprowadzenie mechanizmów współpracy przedsiębiorców ze szkołami zawodowymi na poziomie lokalnym – pozwoli to na poprawę jakości kształcenia i polepszy sytuację osób młodych na rynku pracy;
    • Uzyskanie przez doradców zawodowych oraz nauczycieli przedmiotów zawodowych możliwości praktycznego dokształcania się, opartego o wzorce zaczerpnięte z najlepszych praktyk z udziałem przedsiębiorców;
    • Uruchomienie systemu dotacji obejmujących podręczniki do kształcenia zawodowego. Pozwoli to na wyrównanie szans edukacyjnych pomiędzy uczniami liceów ogólnokształcących a uczniami szkół zawodowych, poprzez poszerzenie dostępu tych ostatnich do niezbędnych materiałów dydaktycznych;
    • Stworzenie systemu dostosowującego rodzaj szkół i prowadzonych kierunków kształcenia w danym regionie do rzeczywistych regionalnych potrzeb rynku pracy.

     

    Efektywne szkolnictwo zawodowe stanowi niezbędny element sprawnie funkcjonującego i sprzyjającego rozwojowi gospodarki systemu edukacji. Ze względu na poziom zglobalizowania gospodarki, państwa konkurują ze sobą jakością produktów i usług, która jest bezpośrednio powiązana z technologią ich wytwarzania i świadczenia. Brak wysoko wykwalifikowanych pracowników fizycznych i techników stanowi jedną z przeszkód szybszego rozwoju gospodarczego w wielu państwach świata – jest to efekt swoistej mody na wyższe wykształcenie, skutkującej „nadprodukcją” absolwentów uniwersytetów, kompletnie nieprzydatnych z punktu widzenia rynku pracy.

    Skutki kryzysu demograficznego są coraz bardziej dotkliwe – mówi Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP.  I dodaje – Brakuje przede wszystkim niskowykwalifikowanej siły roboczej oraz ludzi z konkretnymi zawodami. Gospodarka nie ma żadnej oferty dla absolwentów „politologii”, ma natomiast niezwykle szeroką dla mechaników, czy techników. Mam nadzieję, że podczas obecnej kadencji ten scholaryzacyjny obłęd („wszyscy wyższe wykształcenie”) się skończy.

    W Polsce liczba szkół zawodowych, tak jak i ich uczniów, drastycznie spadła w porównaniu nie tylko do stanu sprzed dekady czy dwóch, ale nawet sprzed kilku lat. Od 2014 roku można obserwować nieznaczne odwrócenie tego trendu.

    Raport do pobrania
    REKOMENDACJE DLA RZĄDU RP

    Miasta w Internecie

    Zmieniamy, czy mieszamy?
    Polska teleinformatyka publiczna na rozdrożu

    Ostatnie tygodnie przyniosły szereg jednoznacznie krytycznych ocen wieloletnich inwestycji publicznych w systemy elektronicznej administracji w Polsce. Wiele z nich znajduje potwierdzenie w diagnozach prezentowanych podczas kilku ostatnich Konferencji „Miasta w Internecie” w Gdańsku. Zawsze jednak łatwiej w Polsce o diagnozy, niż o przygotowanie i rzetelną realizację planów. Tegoroczna – 20 KMWI – będzie okazją do zweryfikowania, czy znajdująca się na rozdrożu polska teleinformatyka publiczna potrafi wybrać właściwą drogę. Objęliśmy patronat nad wydarzeniem.

    Przyszłość polskiej e-administracji

    Próby odpowiedzi na to ważne pytanie można się z pewnością spodziewać podczas jubileuszowej 20KMWI, zaplanowanej między 29 czerwca, a 1 lipca w Gdańsku w Europejskim Centrum Solidarności. Ścieżki tematyczne programu: poświęcone inwestycjom cyfrowym w latach 2014-2020 (w tym w e-administrację i sieci), cyfrowej modernizacji polskiego systemu oświaty oraz zarządzaniu rozwojem cyfrowym i e-innowacjom pozwolą na poszukiwanie tych odpowiedzi z różnych perspektyw.

    – Obserwujemy rozwój polskiej informatyki publicznej od czasów, rzec można „prehistorycznych”. KMWI była zawsze platformą otwartej dyskusji o sensowności inwestycji w ICT dokonywanych przez rząd i samorządy. Tak będzie i w tym roku – podkreśla Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”. –  Obok strategicznej debaty na temat szans na innowacyjny rozwój cyfrowy w Polsce, zaplanowaliśmy kilka bloków poświęconych e-administracji. Podejmiemy w nim szeroko tematy: roli sektora prywatnego we współtworzeniu e-usług publicznych, rządowych planów inwestycji w systemy teleinformatyczne, czy samorządowych projektów w zakresie inteligentnego transportu.

    W debatach i sesjach na temat e-administracji wezmą udział m.in. Monika Jakubiak – zastępca dyrektora Centralnego Ośrodka Informatyki Ministerstwa Cyfryzacji, Witold Kołodziejski – Sekretarz Stanu w Ministerstwie Cyfryzacji, Krzysztof Komorowski z Instytutu Sobieskiego, Marek Kulawcy – dyrektor Departamentu Informatyki w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Wojciech Życzyński z Microsoft Polska, dr Kajetan Wojsyk – zastępca dyrektora Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia, doradca Ministra Cyfryzacji i inni.

    Co dalej z regionalnymi sieciami szkieletowymi?

    Na odpowiedź czeka także pytanie: co dalej z regionalnymi sieciami szkieletowymi zbudowanymi w ostatnich latach za unijne pieniądze? Większość z nich generuje dziś wielomilionowe koszty a perspektywa ich wykorzystania wydaje się odległa. Podczas specjalnego bloku 20KMWI zaprezentowana zostanie szczegółowa analiza zbudowanych sieci. A stanowisko Komisji Europejskiej wobec tych inwestycji przedstawi Anna Krzyżanowska – kierownik działu sieci szerokopasmowych DG CONNECT. W tej części programu uczestniczyć będą menedżerowie z kluczowych operatorów i przedstawiciele spółek zarządzających sieciami regionalnymi. Blok będzie zorganizowany we współpracy ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Dostępne środki nie wystarczą na cyfrową szkołę

     –  Trzy lata temu podczas sesji plenarnej KMWI poświęconej programowi „Cyfrowa Szkoła” wiceminister w MEN deklarowała, iż na cyfrową modernizację polskich szkół i edukację cyfrową nauczycieli przeznaczone zostanie 4,5 mld zł. Dziś wiemy, że ta kwota będzie co najmniej czterokrotnie niższa – przypomina Artur Krawczyk, dyrektor ds. projektów cyfrowych w SMWI, specjalizujący się w tematyce edukacyjnej. Środki te, ulokowane w Regionalnych Programach Operacyjnych, pozwolą na sfinansowanie projektów realizowanych w zaledwie ośmiu do dziesięciu procentach szkół.

    Rodzą się zatem kolejne pytania: jak sfinansować cyfrowy rozwój polskiej szkoły? Jak zorganizować ten proces? Jaka rolę mają w nim odgrywać samorządy regionalne i lokalne? Gdzie znaleźć brakujące środki finansowe? Próby odpowiedzi na nie poszukiwać będą uczestnicy 2 bloków tematycznych 20KMWI w debacie z udziałem przedstawicieli MEN, Ministerstwa Cyfryzacji, samorządowców i firm rynku edukacyjnego.

    Ważnymi tematami 20KMWI – największego w kraju spotkania środowiska samorządowych liderów rozwoju cyfrowego, przedstawicieli Rządu RP, reprezentantów sektora ICT oraz ekspertów będą także:

    • cyfrowy rozwój regionów w latach 2014-2020 z udziałem liderów rozwoju cyfrowego w Urzędach Marszałkowskich  
    • miejskie aplikacje społeczne – aplikacje tworzone przez niewielkie firmy, organizacje społeczne i indywidualnych koderów, zaangażowanych w lokalne sprawy [blok zorganizowany wspólnie przez SMWI i Urząd Miasta Gdańska]
    • komunikacja władz samorządowych z mieszkańcami i biznesem lokalnym – wykorzystanie mediów elektronicznych i platform społecznościowych do budowania interakcji między władzami a społecznością lokalną
    • nowe strategie rozwoju cyfrowego w Unii Europejskiej oraz ich finansowanie
    • historia  polskiej e-administracji: 2002-2016 sesja prezentująca działania poszczególnych rządów i samorządów na tym polu. 

     

    Jubileuszowe akcenty

    Wieczorem, 29 czerwca, zaplanowano podsumowanie 20-lat konferencji z udziałem prelegentów, gości i uczestników 20KMWI. ­- Zachęcamy wszystkich sympatyków KMWI – tych z czasów Tarnowa i Zakopanego szczególnie – do kontaktu z nami i udziału w gdańskim spotkaniu. KWMI to jedyna konferencja w Europie Środkowo-Wschodniej poświęcona informatyce w sektorze publicznym, która oparła się przeciwnościom i wciąż stanowi unikalne forum dyskusji o innowacyjnych inicjatywach w rozwoju cyfrowym Polski – mówi Arkadiusz Złotnicki, wiceprezes Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”.

    Zainteresowani udziałem w konferencji winni dokonać zgłoszenia w serwisieKontakt z organizatorami.

    Kontakt:
    Krzysztof Głomb, prezes SMWI, k.glomb@mwi.pl, +48 605 290 500
    Arkadiusz Złotnicki, wiceprezes SMWI, a.zlotnicki@mwi.pl, +48 502 357 666

     

    Nowy Katalog Praw Przedsiębiorców

    Opublikowaliśmy kolejny Katalog Praw Przedsiębiorców – cykliczną publikację, która stanowi kompendium wiedzy, zbiór szczegółowych zasad, które obowiązują każdego przedsiębiorcę w obliczu kontroli z urzędu. Tym razem na warsztat wzięliśmy prawo restrukturyzacyjne i upadłościowe po zmianach z 1 stycznia 2016 roku, a publikację przygotowali specjaliści w tej dziedzinie –  prawnicy z Kancelarii Tatara i Współpracownicy.

    Jakie są wspomniane zmiany? Polecamy publikację.

    Katalog stanowi „pierwszą pomoc prawną” dla przedsiębiorców, którzy nękani ciągłymi kontrolami, niejednokrotnie czują się bezradni wobec gąszczu skomplikowanych przepisów.

    Ideą powstania Katalogu, przygotowywanego we współpracy z partnerskimi Kancelariami Prawnymi, było dostarczenie przedsiębiorcom bezpłatnej, ogólnodostępnej publikacji, która w łatwy i zwięzły sposób przybliży każdemu przedsiębiorcy jego prawa, obowiązki, ale też granice, w jakich dana kontrola może się poruszać.

    Katalog Praw Przedsiębiorców_zeszyt 6._do pobrania

    Libertus w gronie członków ZPP

    10 maja 2016 roku w Opolu odbyło się spotkanie z przedstawicielami Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Libertus Województwa Opolskiego. W oficjalnym powołaniu tej struktury uczestniczyli również Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak oraz Wiceprezes ZPP Marcin Nowacki.

    Organizacja działająca od 11 maja 2015 roku jako Stowarzyszenie „Libertus”, od 2016 roku oficjalnie reprezentuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców – Libertus ma swoich przedstawicieli w 11 miastach województwa opolskiego. Funkcję Prezesa pełni Grzegorz Sobota.

    Organizacja dysponuje zapleczem prawników, rzeczoznawców, ekspertów, grup inwestycyjnych. Swoim Członkom zapewnia pomoc prawną i finansową, wspiera lokalne inicjatywy, realnie reaguje tam, gdzie zawodzą instytucje publiczne. Ułatwia również dostęp do finansowania inwestycji.

    Na konferencji prasowej, podczas której powołano oficjalnie struktury Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Libertus Województwa Opolskiego, wskazano na potrzebę, jaką jest rozbudowa struktur ZPP w całym kraju w celu stworzenia Reprezentatywnej Organizacji Sektora Małych i Średnich Firm.

    Wskazano także na możliwości uruchomienia dla przedsiębiorców środków na łączną kwotę 450 mln złotych, poza samorządem i strukturami administracyjnymi.
    Wieczorem odbyło się ponad dwugodzinne spotkanie z przedsiębiorcami z Opolszczyzny.

    zpplubertus

    Publikujemy fotorelację z wydarzenia

    libertus1

    Zapisz

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery