• PL
  • EN
  • szukaj

    Polska Federacja Producentów Żywności nową organizacją członkowską ZPP

    Warszawa, 30 października 2018 r.

     

    Polska Federacja Producentów Żywności 
    nową organizacją członkowską ZPP

     

    Do ZPP dołączyła Polska Federacja Producentów Żywności. Organizacja została powołana w celu zapewnienia efektywnego współudziału podmiotów gospodarczych w tworzeniu prawnych, organizacyjnych i ekonomicznych warunków rozwoju sektora żywnościowego – jednej z największych i najsilniejszych gałęzi polskiej gospodarki. Członkami PFPŻ są wiodące firmy i organizacje związane z szeroko rozumianym rynkiem żywności w Polsce. Od wielu lat pomagają im w budowaniu mocnej pozycji na rynku. Firmy zrzeszone w PFPŻ zatrudniają 40 tysięcy pracowników.


    PFPŻ swoją działalność opiera na trzech podstawowych filarach:

    • Organizacja – tylko występując wspólnie, przedsiębiorstwa mogą skutecznie reprezentować swoje stanowiska,
    • Współpraca – stwarzanie unikatowej platformy do współpracy pomiędzy firmami,
    • Oddziaływanie – przedstawiciele PFPŻ aktywnie reprezentują opracowane w komisjach roboczych Federacji stanowiska i opinie.


    Integracja z Unią Europejską, postawiła przed polskimi przedsiębiorstwami nowe wyzwania. Polska Federacja Producentów Żywności jest od 1999 r. jedyną polską organizacją będącą członkiem stowarzyszonym największej unijnej organizacji producentów żywności, Konfederacji Przemysłu Żywności i Napojów UE (FoodDrinkEurope).


    PFPŻ reprezentuje polski przemysł żywnościowy na zinstytucjonalizowanym forum całego przemysłu spożywczego Unii Europejskiej. Monitoruje i informuje zrzeszone firmy o wszelkich zmianach w unijnych przepisach żywnościowych, a od 2004 r. umożliwia polskim przedsiębiorstwom aktywny współudział w ich kształtowaniu.

     

     

    Fot. rawpixel/pixabay.com

    Walka z szarą strefą wyrobów tytoniowych

    Warszawa, 29 października 2018 r.

     

    Walka z szarą strefą wyrobów tytoniowych


    Mądra polityka akcyzowa, rozwiązania regulacyjne uszczelniające uprawę tytoniu i obrót suszem, a także zintensyfikowane działania służb – to  czynniki, które pozwoliły na ograniczenie szarej strefy rynku wyrobów tytoniowych o około połowę w ciągu ostatnich 3 lat – tak wynika z czwartej publikacji Business Paper Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Zgodnie z powszechną wiedzą, szara strefa to zjawisko bardzo niekorzystne dla gospodarki. Szczególnie narażone są na nią te sektory, w których premia za niestosowanie się do przepisów i niepłacenie podatków jest najwyższa. Jednym z takich sektorów jest rynek wyrobów tytoniowych. Wysokie podwyżki akcyzy na papierosy zaowocowały tym, że o ile w 2011 roku w przeciętnej paczce papierosów akcyza wynosiła około 6 zł, o tyle w 2015 roku było to już ponad 8 zł. Wraz z podwyżkami akcyzy rosło również obciążenie VAT. Tak wysokim podwyżkom podatków nie towarzyszył jednak wzrost wpływów budżetowych, które – wręcz przeciwnie – malały.

    Do 2015 roku rząd, mimo naszych wyraźnych ostrzeżeń, uparcie podwyższał akcyzę na papierosy, mimo że oczywiste było, że nie przyniesie to większych wpływów – twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP. Pieniędzy z akcyzy tytoniowej było coraz mniej, za to szara strefa rosła w najlepsze, z 13,9 proc. w 2011 roku do 19 proc. w najgorszym momencie roku 2015. Wyraźnie odbiło się to na legalnym rynku papierosów, który w tym okresie skurczył się o 25 proc.

    Jednocześnie, nie przeprowadzano istotnych inicjatyw legislacyjnych uszczelniających system. Przeprowadzano działania punktowe, takie jak choćby opodatkowanie akcyzą suszu tytoniowego, ale były one całkowicie niewystarczające.

    Zdecydowanie wzrostowi szarej strefy do 2015 roku służyła ograniczona aktywność ustawodawcytwierdzi Marcin Nowacki, wiceprezes ZPP.Reagowano na zagrożenia w sposób całkowicie nieadekwatny, wprowadzając drobne, pojedyncze zmiany, ograniczające skutki negatywnych zjawisk na rynku, takich jak choćby popularne swego czasu „cygara imprezowe”, ale to była kropla w morzu potrzeb. W rezultacie, szara strefa tytoniu do palenia osiągnęła poziom aż około 60% rynku.

    Z szacunków ZPP wynika, że w okresie od 2011 do 2015 roku, polski budżet stracił z powodu szarej strefy wyrobów tytoniowych aż ok. 25 mld zł wpływów podatkowych.

    W 2015 roku doszło jednak do istotnej zmiany polityki, wykraczającej poza prostą korektę. Po pierwsze, powstrzymano się przed podwyżkami akcyzy. Warto zaznaczyć, że przewyższa ona minimalne poziomy wymagane przez Unię Europejską.

    Przez lata powtarzaliśmy, że dalsze podwyżki akcyzy na papierosy nic nie dadzą, a wręcz przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego. Rządzący w końcu wzięli to do siebie i zaprzestali bezsensownych podwyżek, czego skutki były widoczne niemal od razupowiedział Cezary Kaźmierczak.

    Samo powstrzymanie podwyżek nie przyniosłoby jednak zadowalających efektów. Konieczne było podjęcie działań legislacyjnych i to się wydarzyło. Wprowadzono szereg obowiązków i zasad dotyczących pośredniczących podmiotów tytoniowych, zabezpieczeń akcyzowych, a także monitorowania upraw i obrotu surowcem tytoniowym. Pojawił się obowiązek wpisu do rejestru każdego producenta surowca tytoniowego.

    Okazało się, że możliwe jest uszczelnienie systemu w sposób regularny i zorganizowany – podkreśla Marcin Nowacki.Dodatkowo przyznano służbie celnej uprawienia operacyjno-rozpoznawcze, co doprowadziło do tego, że w 2016 roku zamknięto pięciokrotnie więcej nielegalnych fabryk papierosów, niż w roku 2014.

    Rezultaty przeprowadzonych działań, zarówno w zakresie polityki akcyzowej, jak i projektów legislacyjnych oraz zmian dotyczących służb, są bardzo pozytywne – udział szarej strefy w rynku papierosów spadł o 6,7 punktów procentowych, legalny rynek wzrósł o niemal 3 proc. przychody z akcyzy tytoniowej zwiększyły się o 1 mld zł na rok. Tym samym, udało się odwrócić wszystkie negatywne trendy spowodowane błędną polityką lat poprzednich.

    Mimo dobrych skutków prowadzonej polityki, zagrożenie szarą strefą wciąż pozostaje realne, jako że na horyzoncie znajdują się nowe zagrożenia, jak np. zakaz sprzedaży wyrobów mentolowych. Zarówno one same, jak i rekomendacje ZPP w ich zakresie szerzej omówione zostaną w kompleksowym raporcie, którego publikacja planowana jest na listopad br. 

     

    29.10.2018_ZPP Bussines Paper_Walka z szarą strefą wyrobów tytoniowych

     

    Fot. StockSnap/pixabay.com

    Komentarz ZPP ws. uchwalenia przez Sejm RP ustawy wprowadzającej trzeci próg podatkowy w podatku dochodowym i likwidującej podatek liniowy dla działalności gospodarczej oraz ustawy wprowadzającej tzw. exit tax

    Warszawa, 26 października 2018 r.

     

    Komentarz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. uchwalenia przez Sejm RP ustawy wprowadzającej trzeci próg podatkowy w podatku dochodowym i likwidującej podatek liniowy dla działalności gospodarczej oraz ustawy wprowadzającej tzw. exit tax

     

    W dniu 23 października 2018 roku Sejm RP przegłosował rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy – Ordynacja podatkowa oraz niektórych innych ustaw (druk nr 2860) oraz rządowy projekt ustawy o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych (druk nr 2848).

     

    Oba projekty były przedmiotem gruntownej krytyki wielu uczestników przeprowadzonych konsultacji społecznych, w tym również ZPP. Pierwszy z nich zakłada bowiem wprowadzenie do polskiego systemu podatkowego szeregu zmian o charakterze bardzo istotnym dla podmiotów gospodarczych, odnoszących się m.in. do kwestii raportowania o schematach podatkowych, czy też zmian dotyczących klauzuli obejścia prawa podatkowego. Są to działania, które w zamierzeniu ustawodawcy mają uszczelnić system i doprowadzić do zwiększenia dochodów budżetowych, w praktyce jednak mogą być dla podatników niebezpieczne. Ponadto, w ramach projektu, ustawodawca wprowadza tzw. exit tax, zgodnie z którym opodatkowane miałyby zostać dochody z niezrealizowanych zysków. Oznacza to de facto opodatkowanie przeniesienia składnika majątku poza terytorium Polski, w wyniku którego Rzeczpospolita traci w całości albo w części prawo do opodatkowania dochodów ze zbycia tego składnika, a także zmiana rezydencji podatkowej, w wyniku której Polska traci w całości albo w części prawo do opodatkowania dochodów ze zbycia składnika majątku będącego własnością podatnika, w związku z przeniesieniem jego miejsca zamieszkania do innego państwa.

     

    Jest to rozwiązanie wynikające poniekąd z dyrektywy ATAD – jednak polski ustawodawca zdecydował się implementować przepisy w sposób zaostrzony względem minimalnych wymagań ustanowionych w dyrektywie, obejmując podatkiem również osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej.

     

    Warto zaznaczyć, że przyjęty projekt został wyodrębniony z projektu większego, który był uprzednio przedmiotem konsultacji społecznych i zawierał szereg innych rozwiązań, obejmujących m.in. preferencyjne opodatkowanie dochodów z praw własności intelektualnej, czy też zmianę zasad podatkowego rozliczania kosztów rat leasingowych. W toku konsultacji społecznych, ZPP złożył krytyczne stanowisko do projektu zwracając uwagę na część niekorzystnych rozwiązań, a także poddając krytyce fakt, że dyrektywę ATAD polski ustawodawca zdecydował się implementować w pośpiechu czyniącym proces konsultacji w zasadzie iluzorycznym (zaledwie dwa tygodnie na zgłoszenie uwag do bardzo obszernego projektu, przy jednoczesnym konsultowaniu nowej Ordynacji podatkowej), mimo że czas na transpozycję mija dopiero z końcem 2019 roku. Nasze stanowisko w powyższym zakresie pozostaje niezmienne – wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec wprowadzania nowych rozwiązań podatkowych, tak głęboko ingerujących w interesy podatników, w tak krótkim czasie, bez uwzględnienia uwag złożonych w toku konsultacji społecznych, a także bez dogłębnej analizy i dyskusji nad orzecznictwem TSUE odnoszącym się do koncepcji exit tax oraz jego wpływem na ostateczny kształt polskiej regulacji.

     

    Podczas tej samej sesji plenarnej uchwalono ponadto również drugi projekt ustawy – o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Fundusz ten miałby być finansowany ze składek obciążających wynagrodzenia pracowników oraz nowego podatku o stawce 4 proc., którego podatnikami będą osoby osiągające roczne dochody na poziomie miliona złotych. Warte zauważenia, że wysokość wspomnianej składki nie została w ustawie podana – ma być na bieżąco określana w ustawie budżetowej. W rzeczywistości zatem, polski ustawodawca, pod pretekstem stworzenia Funduszu (w dużej mierze pokrywającego się kompetencyjnie z już istniejącym PFRON), zdecydował się na zwiększenie pozapłacowych kosztów pracy (co gorsza – w wysokości nie określonej na stałe w ustawie), a także likwidację liniowego podatku dochodowego od działalności gospodarczej i wprowadzenie do skali podatkowej trzeciego progu w wysokości miliona złotych. ZPP już kilkukrotnie zdecydowanie krytykował ten pomysł, wskazując na jego antyrozwojowy charakter, a także niebezpieczeństwo wprowadzenia dalej idących zmian w przyszłości, zmierzających w kierunku stworzenia w Polsce progresywnego systemu opodatkowania dochodów.

     

    Reasumując, 23 października polski Sejm uchwalił dwa projekty ustaw wprowadzające istotne, niekorzystne dla podatników zmiany. Jak wynika z informacji dotyczącej głosowań, niestety niewielu posłów sprzeciwiło się tym inicjatywom, co pozostawiamy do rozwagi w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych.

     

    Fot. Photo RNW/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    ZPP wyłonił zwycięzców w konkursach na projekty związane z ukazaniem prześladowania prywatnej działalności gospodarczej w czasach PRL

    Warszawa, 24 października 2018

     

    Znane są już wyniki konkursów ZPP dot. projektów związanych z ukazaniem prześladowania prywatnej działalności gospodarczej w czasach PRL, w latach 1944-1989.

    Laureaci zostali wyłonieni w trzech kategoriach konkursowych:

    • grantowej,
    • na film dokumentalny,
    • na broszurę.

    Zwycięzcami konkursu na film dokumentalny i konkursu grantowego na serię materiałów video, infografik, podcastów itp. zostali Panowie Stefan Tompson i Jan Tompson.

    W konkursie na broszurę wygrał Pan Andrzej Krajewski.

    Serdecznie gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy za liczne zgłoszenia.

    Prawa przedsiębiorców w Polsce przestrzegane w sposób umiarkowany

    Warszawa, 25 października 2018

     

    Prawa przedsiębiorców w Polsce przestrzegane w sposób umiarkowany

     

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców po raz drugi poddał ocenie przestrzeganie praw przedsiębiorców w Polsce. Jak wynika z raportu, stan przestrzegania praw przedsiębiorców w Polsce oceniono na 28 punktów na 56 możliwych, co jest wynikiem o dwa punkty gorszym niż w 2017 roku. W dalszym ciągu wynik ten klasyfikuje nas jako kraj, w którym prawa przedsiębiorców są umiarkowanie przestrzegane.


    W publikacji przeanalizowano między innymi: pewność prawa, prawo do domniemania uczciwości, prawo do szybkiego i transparentnego procesu, prawo do egzekucji wierzytelności, prawo do swobodnego zawierania umów oraz inne obszary.


    Spadek należy tłumaczyć przede wszystkim pogorszeniem się sytuacji w wymiarze sprawiedliwości. Średni czas trwania sprawy w sądzie rejonowym wydłużył się aż o miesiąc. Zmniejszyła się także skuteczność egzekucji komorniczych  –
    powiedział Kamil Rybikowski, ekspert ZPP.


    L
    epszy wynik niż w 2017 roku zanotowano w sprawach podatkowych: zmniejszyła się ilość uchylonych decyzji podatkowych, rzadziej konieczne było wydawanie indywidualnych interpretacji podatkowych. Nieznacznie zahamowała także gorączka legislacyjna. Pozostałe badane obszary, takie jak np. czas potrzebny na założenie firmy, czy liczba godzin potrzebnych na wywiązanie się z obowiązków podatkowych, pozostały na podobnym poziomie jak w 2016 roku.


    W dalszym ciągu grzęźniemy w przeciętności. Można oczywiście powiedzieć że nie ma tragedii, co byłoby zgodne z prawdą, jednak właściwie w każdym elemencie funkcjonowania firm w Polsce znaleźć można mankamenty – w sądownictwie, działalności administracji skarbowej czy legislacji. Zwłaszcza sytuacja w sądownictwie budzi duży niepokój – skomentował Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.

     

    Od dwóch lat zauważalna jest tendencja spowolnienia w zakresie rozstrzygania procesów sądowych. Jeszcze kilka lat temu przeciętnie sprawa gospodarcza w sądzie rejonowym trwała nieco ponad 4 miesiące, dziś ten czas wydłużył się do 6 i pół miesiąca. Po zeszłorocznym, jednorazowym wzroście, ponownie spadł także współczynnik skutecznego egzekwowania wierzytelności. Komornikom z rąk dłużników udaje się uzyskać mniej niż co piątą należność.

     

    Od kilkudziesięciu miesięcy toczy się ostry spór polityczny wokół sądownictwa. Przebiega on jednak obok podstawowego problemu, jakim jest przewlekłość postępowań. Obywatele, w tym także przedsiębiorcy, oczekują przede wszystkim zmian skierowanych na szybsze działanie sądów – dodał Cezary Kaźmierczak.

     

    Najpotężniejszą barierą zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej jest zmienność i niepewność prawa w Polsce, które jest najbardziej niestabilnym ze wszystkich krajów należących do Unii Europejskiej. W 2017 roku odnotowano jednak spadek w zakresie produkcji stron nowego prawa – o 15 proc. rok do roku.

     

    Szukając pozytywów, możemy wskazać na zmniejszającą się na przestrzeni ostatnich lat, liczbę kontroli podatkowych. Dla porównania zmniejszyła się ona w 2017 roku w stosunku do 2014 o ponad połowę. Urzędy coraz częściej są w stanie punktowo interweniować w sytuacjach, gdzie dostrzegają jakieś nieprawidłowości, bez konieczności utrudniania życia przedsiębiorcom w ramach rutynowych kontroli – powiedział Kamil Rybikowski, ekspert ZPP.

     

    Tegoroczny raport dotyczy okresu, w którym nie funkcjonowała jeszcze Konstytucja dla Biznesu. Jest w niej zawartych wiele praw, które posiadają przedsiębiorcy wobec organów państwowych. Zmiana wskaźnika przestrzegania praw przedsiębiorców w kolejnych latach będzie jednym z wyznaczników pozwalających stwierdzić, czy Konstytucja spełnia swoją funkcję, której podstawowym celem jest stworzenie bezpiecznego dla biznesu otoczenia regulacyjno-prawnego.

     

    Raport ZPP o przestrzeganiu praw przedsiębiorców w Polsce

     

    Walne Zgromadzenie demonstruje jedność Związku oraz zgadza się na podjęcie przez Zarząd działań w celu zakupu siedziby

    Warszawa, 22 października 2018 r.

     

    Walne Zgromadzenie demonstruje jedność Związku oraz zgadza się na podjęcie przez Zarząd działań w celu zakupu siedziby

     

    Walne Zgromadzenie ZPP udzieliło aprobaty dla podjęcia przez Zarząd działań w celu zakupu siedziby ZPP. W planach, w siedzibie, oprócz biura, ma znaleźć się miejsce na kawiarnię, bibliotekę, sale konferencyjne i szkoleniowe.

    Na Walnym Zgromadzeniu Członków, które odbyło się 22 października 2018 roku reprezentowanych było 89% uprawnionych do głosowania (ponad 4/5 uprawnionych).

    Podczas Walnego Zarząd przedstawił sprawozdanie z dotychczasowej działalności Zarządu, a także sprawozdanie z audytu finansowego ZPP przygotowane przez biegłego rewidenta, który został zlecony na początku tego roku. Oba dokumenty zostały przyjęte przez Walne Zgromadzenie. Za uchwałami głosowało 100% obecnych na Walnym. Nikt nie głosował przeciwko.

    Członkowie ZPP wyrazili poparcie dla dotychczasowych kierunków działań Zarządu i stwierdzili, że nie wykazano żadnych nieprawidłowości dotyczących funkcjonowania Zarządu. Członkowie ZPP wyrazili także opinię wobec publicznych wypowiedzi jednego z byłych członków Zarządu ZPP, dotyczących działalności Zarządu Związku, uznając je za nieakceptowalne i nieodzwierciedlające rzeczywistości. Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie ZPP wyraziło również aprobatę co do kierunku działań podejmowanych przez Radę Nadzorczą ZPP oraz wyraziło całkowite zrozumienie dla decyzji Rady Nadzorczej ZPP o odwołaniu Tomasza Pruszczyńskiego z funkcji wiceprezesa Związku.  Za uchwałą głosowało 100% obecnych uprawnionych do głosowania na Walnym. Nikt nie głosował przeciwko.

    Z Rady Nadzorczej ZPP Walne Zgromadzenie odwołało Dariusza Piekarskiego. Powodem odwołania jest utrata zaufania i działanie w ramach potencjalnego konfliktu interesów. Za odwołaniem Dariusza Piekarskiego wypowiedzieli się Członkowie reprezentujący 94,9% uprawnionych do głosowania. Wstrzymało się 5,1%.

     

     

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o zmianie ustawy prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw z dnia 2 października 2018 roku

    Warszawa, 18 października 2018

     

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. projektu ustawy o zmianie ustawy prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw
    z dnia 2 października 2018 roku

     

    Z uwagi na fakt, iż polski prawodawca po raz kolejny decyduje się – w ramach omawianego projektu – na wykroczenie poza zakres regulacji wymagany przez implementowane dyrektywy europejskie, a także zważywszy na konsekwentne stanowisko ZPP ws. implementowania prawa unijnego (zakładające konieczność stosowania zasady EU+0), przedmiotowy projekt ustawy oceniamy, w zakresie odnoszącym się do zmian systemu nadzoru nad badaniami technicznymi, negatywnie.

     

    Ocena ta wynika również z faktu, iż zaprezentowany projekt ustawy stoi w niektórych elementach w sprzeczności z postanowieniami ustawy Prawo przedsiębiorców, będącej jednym z elementów Konstytucji dla Biznesu, a także powoduje, iż polscy przedsiębiorcy, w szczególności Ci z sektora MSP, będą narażeni na dodatkowe koszty. Apelujemy o wycofanie się ze szkodliwych przepisów, postulując powzięcie – niezależnie od obowiązku implementowania dyrektywy do polskiego porządku prawnego – prac nad ewentualną modyfikacją ww. systemu, niewiążącą się z nałożeniem na polskich przedsiębiorców dodatkowych ciężarów.

     

    Art. 14 ust. 1 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE z dnia 3 kwietnia 2014 roku w sprawie okresowych badań zdatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep oraz uchylającej dyrektywę 2009/40/WE stanowi, że państwa członkowskie zapewniają, aby stacje kontroli pojazdów podlegały nadzorowi. W kolejnych ustępach omawianego przepisu mowa jest m.in. o zakresie zadań organu nadzoru, czy też zwolnieniu stacji kontroli pojazdów prowadzonych bezpośrednio przez właściwy organ z wymogów dotyczących upoważnienia i nadzoru w przypadku, gdy organ nadzoru stanowi część właściwego organu.

     

    W polskim porządku prawnym, ten wynikający z dyrektywy obowiązek już jest realizowany – na podstawie art. 83b ust. 1 nadzór nad stacjami kontroli pojazdów sprawuje starosta. Projektodawcy dostrzegli w funkcjonowaniu obecnego nadzoru istotne niedociągnięcia i – niestety – zamiast spróbować poprawić je za pomocą adekwatnych regulacji, zdecydowali się na rewolucyjną wręcz zmianę systemu. W ramach przedstawionego projektu bowiem (art. 82 i kolejne), nadzór nad systemem badań technicznych sprawować ma Transportowy Dozór Techniczny. Zaproponowany system wiąże się ze zdecydowanym zwiększeniem kosztów sprawowania nadzoru nad systemem – o ile w tej chwili jest to ok. 23 mln zł w ciągu 10 lat, o tyle w ramach nowych regulacji kwota ta wzrasta już do ponad 1,7 mld zł w tym samym okresie.

     

    Mowa jest zatem o systemie droższym wręcz nieporównywalnie – różnica nie jest nawet dwudziestokrotna, lecz znacznie większa. Dodatkowo, na mocy art. 84 ust. 4 projektu ustawy planuje się wprowadzić opłatę przeznaczoną na zapewnienie wysokiej jakości badań technicznych, czyli tzw. opłatę jakościową, której maksymalna wysokość nie może przekroczyć 3,5 zł. Chcemy jednoznacznie podkreślić, że z punktu widzenia przedsiębiorców jest to po prostu dodatkowy podatek – jakkolwiek usilne nie byłyby starania mające na celu wprowadzania kolejnych obciążeń pod nazwą „danin” i „opłat” – są to tego samego rodzaju obciążenia publiczne, które przedsiębiorcy muszą uiszczać, i które stanowią dla nich koszt. W tym wypadku, mimo że jednostkowo nie jest on wysoki, to wziąwszy pod uwagę wolumen wykonywanych w skali roku badań technicznych pojazdów (ok. 20 mln), skala kosztów dla polskich firm, głównie małych i średnich, rośnie do 70 mln zł rocznie.

     

    Poza wspomnianymi, wprowadzenie przepisów omawianego projektu ustawy w życie, wiązałoby się z szeregiem kosztów dodatkowych, związanych choćby ze szkoleniami diagnostów, czy obsługą CEPiK. Opłaty za badania techniczne pojazdów są w Polsce w tej chwili kilkukrotnie niższe, niż w państwach Europy Wschodniej, a jednocześnie nie podlegają jakiejkolwiek waloryzacji. Jednocześnie, przedsiębiorcy prowadzący stacje kontroli pojazdów muszą mierzyć się z coraz większymi kosztami działalności, na które składały się opłaty, wynagrodzenia, czy media. W rezultacie, rentowność firm w istotnym stopniu zmalała – w porównaniu z rokiem 2005, przychody firm prowadzących stacje kontroli pojazdów zmalały o ok. 30 proc.

     

    Reasumując, projektodawca zdecydował się na zaproponowanie rozwiązania znacznie droższego, niż to, które obowiązuje aktualnie, oraz wprowadzenie dodatkowych opłat (de facto podatków) po stronie przedsiębiorców, których pojazdy podlegają kontroli. Trzeba zaznaczyć, że zaprezentowane w ramach projektu ustawy podejście jest całkowicie niezgodne z zasadą EU+0, a także szeregiem zasad wywodzonych z ustawy Prawo przedsiębiorców, w tym zasady, zgodnie z którą przed rozpoczęciem prac nad opracowaniem projektu aktu normatywnego określającego zasady podejmowania, wykonywania lub zakończenia działalności gospodarczej dokonuje się m.in. analizy możliwości osiągnięcia celu tego aktu normatywnego za pomocą innych środków.

     

    W przypadku omawianego projektu nie przedstawiono, mimo głosów strony społecznej, alternatywnych i mniej kosztownych sposobów zmiany systemu nadzoru nad kontrolami pojazdów. W związku z tym, a także wziąwszy pod uwagę fakt podejmowania próby wprowadzania dodatkowych restrykcji pod pozorem implementowania prawa unijnego, omawiany projekt ustawy należy w zakresie odnoszącym się do nadzoru nad systemem badań technicznych pojazdów, ocenić negatywnie i zarekomendować rozpoczęcie prac legislacyjnych mających na celu udoskonalenie systemu aktualnego, zważając jednocześnie na kwestię kosztochłonności proponowanych rozwiązań.

     

     

    Fot. pixel2013/pixabay.com

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych z dnia 14 września 2018 r.

    Warszawa, 12 października 2018

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych
    z dnia 14 września 2018 r.

     

    Najważniejszym parametrem finansowym dla mikro, małych i średnich przedsiębiorców jest ich cash flow. O ile bowiem MSP są w stanie przetrwać przez określony czas bez zysku, o tyle brak płynności finansowej spowodowanej brakiem kluczowej płatności (albo kilku) może łatwo doprowadzić do kryzysu, a niekiedy wręcz do zamknięcia firmy. Szczególna wrażliwość sektora na zbilansowane przepływy finansowe spowodowana jest prostym faktem – mniejsze podmioty nie mają zbudowanych odpowiednich rezerw finansowych, pozwalających im funkcjonować mimo zaburzeń płynności.

     

    Przedsiębiorcy działający na rynku pozyskują środki finansowe ze sprzedaży towarów i usług konsumentom (osobom fizycznym), a także innym przedsiębiorcom. W tym pierwszym przypadku, kwestia wyegzekwowania zapłaty co do zasady jest stosunkowo prosta, w drugim jednak może być szalenie skomplikowana, zwłaszcza jeśli pomiędzy kontraktującymi ze sobą stronami istnieje duża dysproporcja wielkości. Dla mniejszych podmiotów często kluczowy charakter ma jeden z kontrahentów, składających regularne zamówienia na dużą sumę. Niejednokrotnie z tytułu tych transakcji pochodzi znakomita część przychodów przedsiębiorcy. W innych z kolei przypadkach, duże firmy stanowią, ze względu na skalę prowadzonej działalności, najważniejszy kanał dystrybucji towarów niewielkiego producenta. Tym samym, w obu przypadkach mamy do czynienia z naturalnymi przewagami kontraktowymi większych podmiotów, które znajdują się w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, niż ich mniejsi konkurenci. W praktyce oznacza to, że mogą one często narzucać swoim partnerom handlowym wyjątkowo długie terminy zapłaty za towary, albo samodzielnie przedłużać ten termin, nie stosując się do treści umowy.

     

    Stosowanie kredytu kupieckiego jest normalną praktyką w obrocie gospodarczym, jednak w omawianych przypadkach może stanowić przykład nadużywania przewagi, a jeśli jest niezgodny z treścią umowy, jest podstawą do poniesienia odpowiedzialności kontraktowej. Jednocześnie, mniejsze firmy często decydują się na rezygnację z wykorzystania drogi sądowej, w obawie przed utratą ważnego kontrahenta. Tym samym, nagminne opóźnianie płatności doprowadza do zaburzeń płynności finansowej firm z sektora MSP, co z kolei oznacza mniej środków do dyspozycji (ergo – mniej inwestycji, brak podwyżek wynagrodzeń etc.), a w skrajnych przypadkach upadłość. Z tego też powodu, kwestia adekwatnego terminu zapłaty w relacjach pomiędzy dużymi i małymi podmiotami jest bardzo istotna z punktu widzenia całości systemu gospodarczego.

     

    Problem zatorów płatniczych ma w zasadzie charakter ogólnoeuropejski. Według badań KRD, w drugim kwartale 2018 roku aż 89 proc. firm borykało się z problemem egzekwowania należności od kontrahentów, a średni czas uregulowania faktur wyniósł 3 miesiące i 12 dni[1]. Jednocześnie, wg raportu FOR, koszty zatorów płatniczych dla polskich firm to ponad 100 mld zł[2]. W Wielkiej Brytanii problem również istnieje i mierzy się z nim prawie połowa brytyjskich MSP, które pieniądze z tytułu wystawionej faktury otrzymują przeciętnie po 72 dniach[3]. Suma opóźnionych płatności to łącznie 26 miliardów funtów[4]. Według badań przeprowadzanych na poziomie europejskim, ok. 60 proc. MSP jest proszona o termin płatności dłuższy, niż komfortowy dla nich[5]. Z tego samego opracowania wynika, że niemal połowa przypadków opóźnionej płatności jest intencjonalna i nie wynika z czynników zewnętrznych[6].

     

    Reasumując – problem opóźnionych płatności jest bardzo poważny i ma istotne skutki gospodarcze. Nie jest on dla Polski charakterystyczny, lecz stanowi wyzwanie również na poziomie europejskim. Adekwatne rozwiązanie go za pomocą specjalnych regulacji jest szczególnie trudne, ponieważ ustawodawca musi w tym przypadku ważyć dwie wartości. Jedną jest chęć wyeliminowania rzeczywistego problemu z obrotu gospodarczego, drugą natomiast konieczność zachowania podstawowych zasad prawa cywilnego (a to ono przecież reguluje zdecydowaną większość stosunków prawnych między podmiotami na rynku), w tym m.in. swobody kontraktowania i zasady autonomii stron.

     

    Podstawowym aktem regulującym na poziomie Unii Europejskiej tematykę opóźnień w płatnościach jest dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/7/UE z dnia 16 lutego 2011 roku w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych. Zgodnie z artykułem 1 dyrektywy, jej celem jest zwalczanie opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych, aby zapewnić właściwe funkcjonowanie rynku wewnętrznego, wspierając tym samym konkurencyjność przedsiębiorstw, a w szczególności MSP. Podstawowymi środkami ochrony wierzycieli przewidzianymi w dyrektywie są m.in.:

    • Uprawnienie wierzyciela do naliczania odsetek za opóźnienie w płatności bez konieczności przypomnienia, jeśli wierzyciel wypełnił swoje zobowiązania umowne i prawne, oraz jeżeli wierzyciel nie otrzymał należności w odpowiednim czasie,
    • Wprowadzenie terminu 60 dni kalendarzowych, jako najdłuższego możliwego w transakcjach handlowych, chyba że w umowie wyraźnie ustalono inaczej i nie jest to postanowienie rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela,
    • Uprawnienie wierzyciela do odzyskania od dłużnika co najmniej 40 euro jako rekompensaty za koszty odzyskiwania należności,
    • Wprowadzenie maksymalnego 90-dniowego terminu na wystawienie tytułu wykonawczego (od dnia wniesienia pozwu lub wniosku) w przypadku roszczeń bezspornych.

    Na podstawie art. 12 ust. 3 dyrektywy, państwa członkowskie mogą wprowadzić w życie przepisy korzystniejsze dla wierzyciela, niż te zapisane w tekście. Tym samym, dyrektywa wyznacza minimalny poziom ochrony wierzyciela w transakcjach handlowych.

     

    Polska zaimplementowała dyrektywę ustawą z dnia 8 marca 2013 roku o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Niestety, jak wskazują przytoczone już wcześniej dane, poziom ochrony wierzycieli w przypadku transakcji handlowych pozostaje u nas wciąż niewystarczający. Tym samym, za zasadną i cenną należy uznać inicjatywę ustawodawczą Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii w postaci zaproponowania projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych. Projekt stanowi odpowiedź na realny problem, który jednocześnie bardzo trudno jest rozwiązać w drodze ustawowej. Tym samym, pozytywnie oceniając generalny kierunek zmian, należy przeanalizować konkretne regulacje w nim zaproponowane.

     

    Pierwszą z istotnych zmian zawartych w projekcie jest propozycja nowelizacji art. 485 kodeksu postępowania cywilnego, poprzez dodanie do niego uproszczonej procedury nakazowej odnoszącej się do roszczeń z tytułu transakcji handlowych nieprzekraczających 75 tysięcy złotych. W ramach regularnej procedury, sąd wydaje w przypadku roszczeń z tytułu transakcji handlowych nakaz zapłaty na podstawie: dołączonej do pozwu umowy, dowodu spełnienia wzajemnego świadczenia niepieniężnego, oraz dowodu doręczenia dłużnikowi faktury lub rachunku. O ile dołączenie umowy ani dowodu doręczenia faktury lub rachunku nie stanowi żadnego problemu, o tyle kłopot niejednokrotnie związany jest z udowodnieniem spełnienia wzajemnego świadczenia niepieniężnego. Jak słusznie wskazuje projektodawca w uzasadnieniu, akceptowanym przez sądy dowodem potwierdzającym spełnienie świadczenia, jest w istocie tylko protokół odbioru.

     

    Zmiana polegająca na tym, żeby w przypadku roszczeń do 75 tysięcy złotych wystarczające było uprawdopodobnienie spełnienia świadczenia, jest z pewnością krokiem w dobrą stronę. Formułę uprawdopodobnienia przewiduje się w wielu miejscach w kodeksie postępowania cywilnego, a generalna zasada opisana jest w art. 243, zgodnie z którym zachowanie szczegółowych przepisów o postępowaniu dowodowym nie jest konieczne, ilekroć ustawa przewiduje uprawdopodobnienie zamiast dowodu. Z orzecznictwa wynika, że różnica pomiędzy uprawdopodobnieniem a udowodnieniem rozciąga się nie tylko na polu stosowania szczegółowych przepisów o postępowaniu dowodowym. Uprawdopodobnienie bowiem nie daje pewności, a tylko prawdopodobieństwo, twierdzenia o danym fakcie, i to od swobodnej oceny sądu zależy uznanie, czy ustalenia dokonane na podstawie uprawdopodobnienia są na tyle wiarygodne, by można było dane fakty uznać za uprawdopodobnione (por. wyrok Sądu Okręgowego w Szczecinie z dnia 23 października 2015 roku, sygn. akt VIII Gz 133/15). Wziąwszy pod uwagę przewlekłość postępowań sądowych w sprawach gospodarczych, postępowanie nakazowe stanowi dla przedsiębiorców atrakcyjną formułę realizacji swoich praw, jako że jest ono w znacznym stopniu odformalizowane, w stosunku do tradycyjnego procesu cywilnego. Tym samym, ułatwienie wierzycielom w transakcjach handlowych, których wartość roszczenia nie przekracza 75 tysięcy złotych, uzyskania nakazu zapłaty, stanowi zdecydowanie dobrą zmianę i zasługuje na aprobatę. Co godne zaznaczenia, nakaz zapłaty w tych sprawach ma być wydawany w ciągu 14 dni od dnia wniesienia pozwu, a zatem istotnie szybciej, niż w standardowym postępowaniu nakazowym.

     

    Kolejne zmiany zaproponowane w ustawie odnoszą się do regulacji podatkowych. Zgodnie bowiem z ustawami o podatku dochodowym od osób fizycznych, a także o podatku dochodowym od osób prawnych, przychodem są kwoty należne, choćby nie zostały faktycznie otrzymane. Tym samym, należność staje się przychodem z chwilą, w której staje się wymagalna, a nie wówczas, gdy zostanie faktycznie uiszczona. Rodzi to bardzo poważne skutki podatkowe, ponieważ tego rodzaju przychód, pomniejszony o koszty uzyskania, staje się dochodem podlegającym opodatkowaniu.

     

    W związku z powyższym, w celu stworzenia podatkowych impulsów służących ulżeniu wierzycielom, stworzono konstrukcję „ulgi na złe długi”. Co do zasady bowiem, wierzytelności uznane za nieściągalne, nie stanowią kosztów uzyskania przychodu, jednak jeśli wierzytelność została zarachowana jako przychód należny, a jej nieściągalność została udokumentowana postanowieniem o nieściągalności, uznanym przez wierzyciela jako odpowiadające stanowi faktycznemu, wydanym przez właściwy organ postępowania egzekucyjnego, albo postanowieniem sądu o oddaleniu wniosku o ogłoszenie upadłości, jeżeli majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania lub wystarcza jedynie na zaspokojenie tych kosztów, lub postanowieniem sądu o umorzeniu postępowania upadłościowego, jeżeli zachodzi ww. okoliczność, lub postanowieniem sądu o zakończeniu postępowania upadłościowego, albo protokołem sporządzonym przez podatnika, stwierdzającym że przewidywane koszty procesowe i egzekucyjne związane z dochodzeniem wierzytelności byłyby równe albo wyższe od jej kwoty. W zasadzie analogiczne regulacje obowiązują również na gruncie ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych.

     

    Jak pokazuje praktyka, te instrumenty podatkowe są w dalekim stopniu niewystarczające. W związku z powyższym, projektodawca zaproponował szereg zmian odnoszących się już nie do kosztów uzyskania przychodu, a bezpośrednio do podstawy opodatkowania. Proponuje się bowiem, by mogła ona podlegać zmniejszeniu o wartość wierzytelności wynikającej z transakcji handlowej, jeżeli nie została ona uregulowana lub zbyta w terminie 120 dni od dnia upływu terminu płatności określonego w fakturze (rachunku) lub umowie. Jednocześnie, podstawa podlega (warto zwrócić uwagę na fakt, że w pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z fakultatywnością, uprawnieniem wierzyciela, natomiast przy opisywanej teraz regulacji dot. dłużnika w projekcie wpisano obowiązek) zwiększeniu o wartość zobowiązania wynikającego z transakcji handlowej, jeżeli zobowiązanie nie zostało uregulowane w terminie 120 dni od dnia upływu terminu płatności określonego w fakturze (rachunku) lub umowie.

     

    Tym samym, w projekcie ustawy stworzono zdecydowanie silniejsze narzędzia podatkowego oddziaływania zarówno na dłużników, jak i wierzycieli w ramach transakcji handlowych przy opóźnionej płatności. Trzeba zaznaczyć, że z uwagi na przewidziane terminy, będzie ono miało zastosowanie w naprawdę skrajnych przypadkach – opisywane skutki zachodzą jedynie wówczas, gdy zobowiązanie nie zostanie uregulowane w terminie 120 dni, ale nie od dnia świadczenia, a od dnia upływu terminu płatności. Tym samym, dłużnik musiałby zwlekać dodatkowe 120 dni z płatnością, żeby omawiany instrument był zastosowany. Zasadniczo zatem należy przychylnie odnieść się do proponowanej konstrukcji, z tym zastrzeżeniem, że można sobie wyobrazić, by termin, po upływie którego zachodzą opisywane skutki podatkowe, był krótszy i wynosił np. 90 dni, a nie aż 120.

     

    Analogiczne do powyższych rozwiązań przewidziano w odniesieniu do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych.

     

    W dalszej części projektu, projektodawca proponuje rozszerzyć katalog czynów nieuczciwej konkurencji opisany w ustawie z dnia 16 kwietnia 1993 roku o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Zgodnie z treścią projektu, czynem nieuczciwej konkurencji ma być narzucanie przez przedsiębiorcę nadmiernie długich terminów zapłaty za dostarczone produkty lub wykonane usługi, a rozumie się przez to ustalenie w umowie terminu zapłaty z naruszeniem przepisów o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, na skutek wykorzystania przez dłużnika znacznej dysproporcji w potencjale ekonomicznym pomiędzy dłużnikiem a wierzycielem, w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami. Tym samym, w przypadku, w którym interes przedsiębiorcy zostanie zagrożony lub naruszony wskutek narzucenia mu nadmiernie długich terminów zapłaty, będzie mógł on skorzystać z uprawnień przewidzianych w art. 18 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, tj. żądać zaniechania niedozwolonych działań, usunięcia jego skutków, złożenia jednokrotnego lub wielokrotnego oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, naprawienia wyrządzonej szkody, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, a także zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na określony cel społeczny, jeżeli czyn nieuczciwej konkurencji był zawiniony. Uznajemy, że wpisanie narzucania nadmiernie długich terminów zapłaty do katalogu czynów nieuczciwej konkurencji, jest działaniem jak najbardziej uzasadnionym, tym samym popieramy tę propozycję.

     

    Kilka nowości zaproponowano również w odniesieniu do transakcji, których stroną jest podmiot publiczny. Mowa tu choćby o nowelizacji art. 200 ust. 1 prawa zamówień publicznych, polegającej na dodaniu do przepisu deliktu polegającego na zawarciu umowy z naruszeniem przepisów o terminach zapłaty w transakcjach handlowych (zamawiający dopuszczający się takiego deliktu, naraża się na kary finansowe). Projektodawca odnosi się również do kwestii dyscypliny finansów publicznych – w tej chwili, dokonanie przez podmiot publiczny zapłaty przed terminem określonym w umowie, stanowi naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Jak słusznie zauważa sam projektodawca w uzasadnieniu – rezultat jest taki, że podmioty publiczne w zasadzie zawsze zwlekają z zapłatą do ostatniego możliwego dnia, choćby mogły zapłacić wcześniej, przyczyniając się tym samym do poprawy płynności finansowej wykonawcy. Proponuje się zatem, by wcześniejsze dokonanie zapłaty należności nie stanowiło naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Z kolei jako czyn naruszenia dyscypliny finansów publicznych,  traktowane byłoby zawarcie przez podmiot publiczny umowy z terminem zapłaty przekraczającym terminy określone w przepisach ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych oraz niewykonanie albo wykonanie zobowiązania jednostki finansów publicznych z naruszeniem terminów określonych w tych przepisach. Cały katalog rozwiązań przeznaczonych dla transakcji z udziałem podmiotów publicznych zasługuje na aprobatę. Niezależnie bowiem od intencji ustawodawcy, problem z terminami płatności pojawia się również tam, gdzie spodziewalibyśmy się go najmniej, czyli przy transakcjach z jednostkami finansów publicznych.

     

    Niezależnie od szerokiego zakresu zmian opisanych wyżej, zdecydowanie najwięcej postulatów zawarto w odniesieniu do podstawowego aktu prawnego regulującego kwestię opóźnionych płatności, jaką jest ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Pierwszą kluczową zmianą jest wprowadzenie do art. 7 ust. 2a, zgodnie z którym termin zapłaty określony w umowie, jeśli dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem przedstawiciel sektora MSP, bezwzględnie nie może przekraczać 60 dni od dnia doręczenia faktury lub rachunku. Tym samym, wprowadzono regulację szczególną w stosunku do ust. 2 tego samego artykułu, który również przewiduje termin 60-dniowy, jednak z zastrzeżeniem, że strony mogą w umowie wyraźnie ustalić inaczej, o ile to ustalenie nie jest rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela. W rezultacie, projektodawca ograniczył w tym zakresie swobodę stron dot. kształtowania określonych w umowie terminów płatności. Z pewnością jest to pewna ingerencja w zasadę swobody zawierania umów, rozumianą jako zdolność stron do samodzielnego określania parametrów stosunku prawnego, zgodnie z własnym uznaniem. Trzeba jednak pamiętać, że zasada ta określona jest w art. 353 ze zn. 1 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.

     

    Z samej treści przepisu wynika zatem, że zasada swobody kontraktowania podlega pewnym ograniczeniom odnoszącym się do natury stosunku, ustawy i zasad życia społecznego. Zgodnie z piśmiennictwem, spośród wymienionych trzech ograniczeń, podstawowe znaczenie ma właśnie wymóg zgodności treści i celu stosunku z ustawą (por. Kodeks cywilny. Komentarz. Tom III. Zobowiązania – część ogólna, Kidyba A., Gawlik Z., Janiak A., Kozieł G., Olejniczak A., Pyrzyńska A., Sokołowski T.). Ustawodawca zatem bezpośrednio w przepisie sankcjonującym zasadę swobody kontraktowania, wskazał na fakt, iż nie może ona doprowadzać do zawierania stosunków prawnych, których treść i cel są sprzeczne z ustawą. Oczywiście, wprowadzanie nowych regulacji prawnych ingerujących w swobodę kontraktowania podmiotów działających na wolnym rynku co do zasady nie jest wskazane, jednak w określonych przypadkach stanowi działanie uzasadnione (jako przykład można podać choćby regulacje dot. ochrony konsumentów).

     

    W omawianym przypadku ingerencja jest o tyle głęboka, że zgodnie z art. 13 w brzmieniu zaproponowanym w projekcie ustawy, zamiast postanowień umowy ustalających termin zapłaty z naruszeniem przepisu art. 7 ust. 2a, stosuje się termin zapłaty 30 dni, a zatem jeszcze krótszy, niż przewidziany w samej regulacji. W ramach projektu ustawy zdecydowano się zatem na automatyczne unieważnienie wszystkich zapisów umownych sprzecznych z ustawową regulacją terminów zapłaty w przypadku, w którym dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem przedsiębiorca z sektora MSP, i zastąpienie ich terminem jeszcze krótszym, niż zapisany w ustawie. Jest to propozycja stosunkowo radykalna i, mimo że słuszna kierunkowo, mogąca budzić pewne wątpliwości. Jak zaznaczono bowiem wyżej, zasada swobody kontraktowania nie ma charakteru bezwzględnego i podlega pewnym ograniczeniom. Z drugiej jednak, ustawodawca powinien być bardzo ostrożny w tworzeniu regulacji w istotny sposób ingerujących w tę zasadę, w szczególności jeśli dotyczą one relacji podmiotów z natury profesjonalnych, funkcjonujących w obrocie gospodarczym. Jak bowiem stwierdzono, kredyt kupiecki stanowi formułę znaną w biznesie i często stosowaną w sposób całkowicie konsensualny, z nadużyciami mamy natomiast do czynienia wówczas, gdy jest ona niejako wymuszana przez podmiot silniejszy na podmiocie słabszym. Mimo, że generalny cel, jakim jest ograniczenie problemu wydłużonych płatności w relacjach między dużymi firmami a sektorem MSP, jest całkowicie słuszny, należy zastanowić się, czy narzędzie, jakim jest bezwzględne określenie maksymalnego terminu zapłaty oraz zastąpienie umownych, sprzecznych z ustawą terminów, terminem jeszcze krótszym, jest adekwatne i proporcjonalne.

     

    Mimo wątpliwości przedstawionych wyżej, wydaje się że regulacja w zaproponowanym kształcie znajduje swoje uzasadnienie. Można jednocześnie wyobrazić sobie pewne bardziej miękkie instrumenty, jak choćby wprowadzenie po stronie dłużnika, w przypadku opóźnionej płatności, obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury o odsetki ustawowe zdefiniowane w ustawie o terminach płatności w transakcjach handlowych. W ten sposób, wierzyciel zostanie zwolniony z konieczności domagania się odsetek, z której często nie korzysta z obawy przed utratą istotnego kontrahenta. Wydaje się, że takie rozwiązanie nie ingerowałoby w zasadę swobody zawierania umów, jednocześnie zapewniając, że podmiot, który otrzymuje zapłatę z opóźnieniem, będzie miał zagwarantowaną za to odpowiednią premię. To z kolei przyczyni się do ograniczenia zjawiska opóźnionych płatności (koszt kredytu kupieckiego stanie się faktycznie wyższy, niż koszt pieniądza na rynku wyrażony stopami procentowymi). Jednocześnie, naruszenie obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury o odsetki w przepisanej wysokości, powinno stanowić czyn nieuczciwej konkurencji i być obwarowane adekwatnymi sankcjami. Analogiczny mechanizm powinien znajdować zastosowanie w przypadku rekompensat od dużych firm i podmiotów publicznych (które – notabene – projektodawca proponuje powiększyć o dodatkową kwotę w wysokości 1 proc. należności głównej; jest to postulat zasługujący na aprobatę).

     

    Spośród godnych aprobaty postulatów zawartych w projekcie, wyróżnić należy również propozycje zakładające zmianę przepisów ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, zmierzające do wzmocnienia pozycji wierzyciela względem dłużnika – istotne jest tu zarówno przerzucenie ciężaru dowodu, że termin w umowie nie jest rażąco nieuczciwy, na dłużnika, jak i np. możliwość odstąpienia od umowy lub wypowiedzenia umowy, w której termin zapłaty przekracza 120 dni. Wszystkie te propozycje wydają się być adekwatne. Jednocześnie, jednym z istotniejszych elementów projektu jest wprowadzenie obowiązku składania sprawozdań o stosowanych terminach zapłaty przez przedsiębiorców będących podatnikami, o których mowa w art. 27b ust. 2 ustawy z dnia 15 lutego 1992 roku o podatku dochodowym od osób prawnych, a zatem podatkowymi grupami kapitałowymi, czy też podatnikami, u których wartość przychodu uzyskana w roku podatkowym przekroczyła równowartość 50 mln euro.

     

    Realna wartość tychże sprawozdań ujawnia się całkowicie w części projektu poświęconej sankcjom za notoryczne nadużywanie przewagi ekonomicznej i generowanie zatorów płatniczych. Kary takie miałyby charakter finansowy i obciążałyby przedsiębiorców zobowiązanych do publikowania sprawozdań o stosowanych terminach zapłaty, w przypadku których wartość nieuregulowanych w terminie umownym zobowiązań z tytułu transakcji handlowych stanowi co najmniej dwukrotność nieotrzymanych w terminie umownym należności z tytułu transakcji handlowych. W zakresie tej regulacji, powziąć pewną wątpliwość. Kara finansowa ma wynosić maksymalnie 5 proc. nieuregulowanych w danym roku w terminie umownym zobowiązań, a zatem w przypadku dużych podmiotów nie będą to bardzo dotkliwe sumy (w przypadku podmiotu, który nie uregulował w terminie umownym zobowiązań na łączną sumę 5 mln złotych, maksymalna kara wyniesie 250 tys. zł). Należy więc rozważyć wprowadzenie nieco wyższych kar w przypadku sytuacji skrajnych, notorycznego nieregulowania należności w terminie umownym.

     

    Poza ww. propozycjami, zwracamy uwagę na konieczność przeprowadzenia działań o charakterze uzupełniającym. MSP, w celu poprawy swojej płynności finansowej, często korzystają z narzędzi takich, jak faktoring, opierających się na cesji wierzytelności. W ten sposób są w stanie odzyskać większą część długu i zrezygnować z prób samodzielnego egzekwowania go od dłużnika. Dostrzegamy w tym zakresie dwa zagrożenia. Pierwszy ma charakter ustawowy – zgodnie z art. 54 ust. 5 ustawy o działalności leczniczej, dostawcy szpitali (często przedstawiciele sektora MSP) są w zasadzie pozbawieni możliwości zbycia swojej wierzytelności wobec szpitala. Aby mogli tego dokonać, konieczne jest wyrażenie zgody przez podmiot tworzący. W ustawie ani nie sprecyzowano jednak trybu wyrażenia takiej zgody, ani nie przewidziano żadnej ścieżki odwoławczej. W rezultacie, szpitale często zadłużają się u swoich dostawców, nie uiszczając terminowo zapłaty za dostawy, a przedsiębiorcy pozbawieni są możliwości stosowania instrumentów zmniejszających dokuczliwość tego stanu rzeczy. Drugi zaś wiąże się z praktyką rynkową, którą możemy dostrzec, a mianowicie stosowaniem umownych zakazów cesji wierzytelności. Uznajemy, że z uwagi na szereg niepożądanych skutków tychże zakazów, jak i ich wpływ na generowanie zatorów płatniczych, zawieranie w umowie business to business tego rodzaju zakazu, powinno stanowić klauzulę niedozwoloną. Można byłoby się przy tej okazji zastanowić nad stworzeniem całego katalogu klauzul abuzywnych w relacjach b2b (nie tylko, tak jak do tej pory, b2c), jednak jego kształt i zakres wymagałby dodatkowych prac i dogłębnych konsultacji z przedstawicielami biznesu. Dlatego też, postulujemy wykreślenie art. 54 ust. 5 z ustawy o działalności leczniczej, a także uznanie klauzul zakazujących cesji wierzytelności za niedozwolone, a docelowo być może stworzenie również katalogu klauzul abuzywnych odnoszącego się do relacji między przedsiębiorcami.

     

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy stanowi zdecydowanie krok w dobrym kierunku – jest zestawem propozycji wzmacniających pozycję wierzyciela, szczególnie jeśli jest on reprezentantem sektora MSP w relacjach handlowych z dużym podmiotem. Jednocześnie, projekt nie eliminuje podstawowej przyczyny narastania zatorów płatniczych, jaką jest niechęć mikro, małego i średniego biznesu do egzekwowania swoich praw, związana z obawą przed utratą ważnych kontrahentów, na których niejednokrotnie opiera się znaczna część struktury przychodów tych podmiotów. W tym zakresie, konieczne jest przeprowadzenie dalszych kroków legislacyjnych, w celu zdjęcia z wierzyciela konieczności domagania się zapłaty odsetek i stworzenie po stronie dłużnika obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury VAT o odsetki. Warto zaznaczyć, że sposób procedowania omawianego projektu jest niemal wzorcowy – przeprowadzono szerokie konsultacje jeszcze na etapie wstępnego omawiania możliwych rozwiązań, a także przyznano partnerom społecznym bardzo rozsądny czas na wyrażenie swojej opinii na temat już skonkretyzowanego projektu. Jest to standard, do którego dążyć powinny również inne ministerstwa.

     

     

    [1] https://finanse.wnp.pl/krd-zatory-platnicze-zmora-polskich-firm,329438_1_0_1.html

    [2] https://for.org.pl/pl/a/5213,raport-for-zatory-platnicze-duzy-problem-dla-malych-firm

    [3] https://www.telegraph.co.uk/business/tips-for-the-future/improving-cash-flow/

    [4] Ibidem.

    [5] https://www.intrum.com/media/2772/epr-2018.pdf

    [6] Ibidem.

     

     

    Foto: aLot-of-KreativeFoto/pixabay.com

    Otwieramy Świetlicę Wolności

    11 października 2018 r.


    Otwieramy Świetlicę Wolności

     

    W doskonałej lokalizacji, w centrum Warszawy, przy ulicy Nowy Świat 6/12 (butik C), w pobliżu Placu Trzech Krzyży, otwieramy Świetlicę Wolności. Lokal przeznaczony jest dla prawicowej, zdroworozsądkowej młodzieży. W tym miejscu organizacje młodych będą mogły nieodpłatnie organizować swoje wydarzenia, korzystać ze studia video, spotykać się w celach towarzyskich i rozrywkowych oraz rozwijać profesjonalną karierę, w czym będziemy pomagać.

    Świetlica Wolności składa się z trzech poziomów. Na poziomie – 1 znajduje się sala konferencyjna na 60 osób, na poziomie 0 bar i stołówka, na antresoli za około miesiąc mieścić się będzie studio telewizyjne.

    Zapraszamy do współpracy wszystkie zdroworozsądkowe organizacje młodych. Zainteresowanych prosimy o kontakt z Tomaszem Kołodziejczukiemt.kolodziejczuk@wei.org.pl, +48 661 616 522.

    Dziękujemy naszym partnerom, firmom Orange Polska, PKP Energetyka, Philip Morris International oraz Fundacji PGNiG, a także innym członkom, którzy wsparli nas w realizacji tego przedsięwzięcia.

    W związku z tym, że Świetlica mieści się w byłym budynku KC PZPR, mamy osobistą satysfakcję, ponieważ trochę energii w zwalczanie poprzednich lokatorów w tym miejscu włożyliśmy.

     

    Cezary Kaźmierczak
    Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców


    Tomasz Wróblewski
    Prezes Warsaw Enterprise Institute

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców w sprawie rosnących cen energii

    Warszawa, 10 października 2018

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. rosnących cen energii

     

    Ceny energii elektrycznej stanowią bardzo istotny dla wszystkich uczestników gospodarki parametr. Dla przedsiębiorców w sposób naturalny wydatki ponoszone na energię elektryczną stanowią koszt, dotkliwy w szczególności w przypadku przedsiębiorstw produkcyjnych cechujących się dużym zużyciem. Dla dystrybutorów, rosnące ceny energii elektrycznej oznaczają większe ryzyka (te podmioty stają się w zasadzie zakładnikami sytuacji – rozprowadzają bowiem produkt, którego ceny rosną w sposób całkowicie niezależny od nich). Z punktu widzenia konsumenta droższy prąd (ergo – wyższe koszty własne przedsiębiorstw) wiąże się ze wzrostem cen produktów i usług. Poza powyższymi, wszyscy oczywiście korzystają z energii elektrycznej również w domu, w oderwaniu od swojej gospodarczej aktywności. W związku z powyższym, rosnące ceny prądu nie stanowią dobrej informacji dla uczestników rynku, dlatego też należy zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska i potencjalnymi sposobami rozwiązania problemu.

    Ceny ofertowe sprzedaży energii na rok 2019 dla biznesu oscylują na poziomie, w zależności od specyfiki, około 350-480 złotych za megawatogodzinę, podczas gdy w tym roku biznes zaopatrywał się w prąd jeszcze za 210 złotych za megawatogodzinę. Oznacza to, że przynajmniej spora część przedsiębiorców będzie musiała zapłacić za prąd na przyszły rok o ponad połowę więcej, niż ceny obowiązujące na rok bieżący. Taki stan rzeczy nie może pozostać bez wpływu na całą gospodarkę, w tym też – co wydaje się być szczególnie wrażliwe z politycznego punktu widzenia – położenie konsumentów i gospodarstw domowych. Dlatego też, drastyczne podwyżki ceny prądu stały się w ostatnim czasie tematem bardzo popularnym w mediach.

    Należy przede wszystkim zauważyć, że omawiany problem nie ma charakteru przejściowego. Tymczasowa bowiem podwyżka cen energii elektrycznej byłaby oczywiście martwiąca w danym czasie, jednak w dłuższej perspektywie nie wpłynęłaby raczej istotnie na gospodarkę. Jak wynika jednak z szacunków Instytutu Energetyki Odnawialnej, po 2020 roku Polska, założywszy miks energetyczny oparty w połowie na węglu i uzupełniony energią atomową i odnawialnymi źródłami, będzie miała najwyższe w Europie hurtowe ceny energii i taryfy dla wszystkich grup odbiorców. Takie prognozy świadczą o tym, że problem rosnących cen energii w Polsce ma charakter strategiczny i nie stanowi wyłącznie przejściowej trudności gospodarczej.

    Jeśli chodzi o przyczyny rosnących cen prądu, trzeba stwierdzić że w dużej mierze mają one charakter zewnętrzny i co do zasady od polskich decydentów niezależny. Jedną z podstawowych przyczyn wymienianych przez analityków, jest drastyczny wzrost cen opłat za emisję CO2.

    W ramach Unii Europejskiej funkcjonuje system handlu uprawnieniami do emisji, który stanowi w zasadzie kluczowy element polityki klimatycznej Wspólnoty. Polega on na tym, że co roku w obrocie znajduje się określona liczba zezwoleń na emitowanie CO2. Takie zezwolenie daje dysponentowi uprawnienie do wyemitowania jednej tony dwutlenku węgla. W 2013 roku ustalono liczbę 2,084,301,856 pozwoleń, która do roku 2020 będzie spadać rokrocznie w tempie 1,74 proc., a od 2021 do 2030 roku 2,2 proc. Uprawnienia do emisji są przydzielane firmom w drodze sprzedaży na aukcji, a następnie mogą być sprzedawane na wolnym rynku za pośrednictwem giełd. Jesienią 2017 roku cena jednego zezwolenia wynosiła przeciętnie około 6 euro. W tej chwili cena wzrosła do 25 euro, w najbliższym czasie nie jest wykluczone przebicie granicy 30 euro, a niektórzy analitycy wspominają o możliwości dojścia w dłuższej perspektywie do poziomu 100 euro. Polska energetyka, oparta w 85 proc. na węglu, jest dodatkowo wysokoemisyjna (ok. 770 kg CO2 za megawatogodzinę, podczas gdy w Niemczech jest to ok. 420 kg), co sprawia że zmiany cen zezwoleń na emisję CO2 w bezpośredni sposób przekładają się na ceny energii u nas. W dłuższej perspektywie problem może okazać się jeszcze poważniejszy, ponieważ z uwagi na fakt, że Polska miała nadwyżki zezwoleń na emisję CO2, część producentów otrzymała je za darmo. W najbliższym czasie podmioty te będą musiały stanąć do aukcji, co oznacza wzrost popytu na zezwolenia, a zatem dalszy wzrost cen.

    Wziąwszy pod uwagę powyższe, nie można jednak zapominać o drugim, nie mniej istotnym komponencie problemu, czyli cenach węgla. Na początku lipca bieżącego roku, ceny węgla energetycznego przekroczyły w Australii pułap 120 dolarów za tonę. Ostatni raz węgiel był tak drogi w 2012 roku. Wzrost cen węgla wynika niemal wprost ze wzrostu zapotrzebowania na ten surowiec przez Chiny. Niewątpliwie przyczyn zwiększonego popytu jest kilka – analitycy wskazują m.in. na wyjątkowo ciepłe lato, ale nie bez znaczenia pozostaje fakt, że chiński przemysł rozwija się dynamicznie, a jednocześnie Chin nie obowiązują limity emisji CO2 przyjęte przez państwa Unii Europejskiej. Ceny węgla na rynkach światowych są dla Polski bardzo istotne, jako że ok. 20 proc. zużywanego w kraju surowca pochodzi z importu. Wydobywanie węgla w Polsce jest bowiem drogie, jako że pochodzi on z kopalń głębinowych, a nie odkrywkowych, jak np. w Australii.

    Reasumując, w perspektywie bieżących perturbacji na rynkach światowych, zderzyły się ze sobą dwie niekorzystne – z punktu widzenia cen energii w Polsce – okoliczności, jakimi są wzrost cen zezwoleń na emisję CO2 oraz wzrost cen węgla. Jednocześnie, coraz droższy prąd w Polsce w tej chwili, to jedynie część problemu, ponieważ w dłuższej perspektywie możemy spodziewać się nawet luki w podaży energii elektrycznej. Według szacunków, do 2030 roku nasze zapotrzebowanie na moc może wzrosnąć z poziomu 26 gigawatów do 33 gigawatów. Jednocześnie, brakuje w Polsce nowych elektrowni, które mogłyby zaspokoić rosnące potrzeby, a ponad 60 proc. istniejących instalacji jest już na tyle wiekowych, że niedługo nie będzie już w stanie kontynuować pracy. Sieć elektroenergetyczna w Polsce wymaga zatem daleko posuniętej i ciągłej modernizacji, co kosztowałoby budżet dziesiątki miliardów złotych.

    Wziąwszy pod uwagę powyższe fakty oraz prognozy, trzeba stwierdzić, że omawiana sytuacja w bezpośredni sposób negatywnie wpływa na konkurencyjność polskiej gospodarki. W ciągu kilku lat możemy mieć najdroższy prąd w Europie, a już w tej chwili duzi odbiorcy płacą za megawatogodzinę istotnie więcej, niż państwa regionu (ok. 69 euro u nas vs. 57 euro w Czechach, czy 38 euro w Niemczech). To oczywiście przekłada się na koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, ich pozycję konkurencyjną względem innych podmiotów europejskich, ceny produktów, ostatecznie również koszty utrzymania gospodarstwa domowego. Nic dziwnego zatem, że do problemu odniosło się zarówno Ministerstwo Energii, tłumacząc powody wyższych cen, jak i największe polskie spółki energetyczne, które podczas posiedzenia sejmowej Komisji Energii i Skarbu Państwa omówiły swoje plany inwestycyjne.

    W związku z powyższymi faktami, uważamy za zasadne, by rząd prowadził działania zaradcze w ramach formułowania polityki energetycznej Polski. Tym samym, zwracamy uwagę na konieczność tworzenia ram i stymulowania powstawania klastrów energii, tj. porozumień zawieranych za pomocą umów pomiędzy funkcjonującymi lokalnie podmiotami, które zajmują się wytwarzaniem, konsumpcją, magazynowaniem i sprzedażą m.in. energii elektrycznej (ale także ciepła, czy też paliw). Inwestowanie w energetykę rozproszoną, a także udoskonalanie ram regulacyjnych dla klastrów energii (ich definicja została wprowadzona do naszego porządku prawnego dopiero w połowie 2016 roku, a zatem jest to – z punktu widzenia prawnego – relatywnie młoda formuła), staje się konieczne dla zbilansowania przyszłego zapotrzebowania na energię – klastry skupiają w sobie bowiem różne sektory energii, a poprzez wzmocnienie decentralizacji produkcji, magazynowania i dostaw, istotnie zmniejszają ryzyko blackoutu.

    Jednocześnie, należy dążyć do zwiększenia udziału w polskim miksie energetycznym źródeł „zielonych”, w tym przede wszystkim farm wiatrowych, m.in. na morzu. Jest to de facto konieczność, wynikająca zarówno z uwarunkowań stałych i obiektywnych, jakimi są nieefektywne metody wydobywania kluczowego aktualnie dla polskiej energetyki surowca, jakim jest węgiel oraz rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną, przy niedostatecznej liczbie jednostek ją produkujących, jak i politycznych, wynikających z przyjętych na poziomie Unii Europejskiej regulacji klimatycznych. Z tego też powodu, w trosce o zachowanie konkurencyjności polskich podmiotów na rynkach międzynarodowych, apelujemy o – poza podjęciem reakcji na bieżącą sytuację – przeprowadzenie działań o charakterze długofalowym i strategicznym.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Fot. magro_kr/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery