• PL
  • EN
  • szukaj

    List otwarty Prezesa ZPP Cezarego Kaźmierczaka do Prof. Witolda Modzelewskiego

     

    LIST OTWARTY DO PROF. WITOLDA MODZELEWSKIEGO

     

    Warszawa, 10 marca 2017

     

    Witold Modzelewski

    Warszawa

     

    Bardzo Drogi Panie Profesorze Kochany!

     

    Przysłał mi Pan – przedsądowe wezwanie – z żądaniem przeproszenia Pana i Pana Spółki na łamach Gazety Polskiej Codziennie za mój wpis na blogu WEI pt. „Postaw czerwonego sukna”.

    Z pisma Pańskiego pełnomocnika, Radcy Prawnego nr seryjny ŁD-S-157, wynika, że poczuł się Pan dotknięty następującym fragmentem: „Doradcy podatkowi – absolutnie bezczelna i najbardziej antypaństwowa, pasożytnicza grupa, żyjąca z komplikowania systemu podatkowego. Każdy adept w tym zawodzie marzy o powtórzeniu pewnej kariery: zostać wiceministrem finansów, maksymalnie skomplikować co się da, tak żeby już nikt się w tym nie orientował, a po wyjściu założyć Instytut Rozwiązywania Problemów Podatkowych. Zwalczają każdą próbę uproszczenia i racjonalizacji systemu podatkowego, bardzo często posługując się kłamstwami”.

    Bardzo Drogi Panie Profesorze Kochany! Kłopot w tym, że ani w tym fragmencie wpisu, ani w żadnym innym nie ma ani słowa o Panu i Pana Spółce! Nie pada Pana nazwisko „doradcy podatkowego nr wpisu 001 osoby o nieposzkalowanej opinii i nieskazitelnym charakterze autorytetu w swojej dziedzinie, którego zasług dla Państwa Polskiego nie sposób przecenić” – jak Pan skromnie pisze o sobie.

    Jakież było moje zdumienie, kiedy zobaczyłem list! Nie tylko, że zbędna fatyga i wydatek, ale też wielkie nieporozumienie. Wystarczyłoby zlecić jednej z Pańskich sekretarek wykręcić numer i usłyszałby Pan, że nigdy, ale to przenigdy nie było moją intencją naruszać dobre imię Pana Profesora i całej rzeszy uczciwych doradców podatkowych, z których notabene tylko Pan, poczuł się wywołany do tablicy.

    Słabością felietonu jest jego skrótowa  i zabarwiona humorem forma, co jak zauważyłem przekracza ramy ścisłych umysłów. Dlatego specjalnie Panu, bo nie wszystkim uczciwym doradcom, skoro nie zareagowali na mój felieton, należy się dokładniejsze wyjaśnienie.

    Zapewniam Pana, bardzo Drogi Profesorze, że naruszałem dobre imię i to całkiem świadomie, tylko tych  doradców podatkowych, którzy wyspecjalizowali się w oszukańczych pomysłach na unikanie podatków. Tych, przez których  uczciwi  przedsiębiorcy muszą zamykać swoje sklepy i zwalniać ludzi z pracy, bo nie mogą konkurować z klientami nieuczciwych doradców podatkowych. 

    Przecież nie mogłem mieć na myśli dobrego imienia uczciwych osób, kiedy pisałem o doradcach walczących z próbami uproszczenia podatków.  Kto jak kto, ale Pan, który doradzał, chyba już wszystkim partiom w kwestii naprawy systemu podatkowego, nie mógł sobie życzyć takiego bagna w jakim dziś znalazła się Polska – najgorszy, najmniej przejrzysty system w Europie i siódmy najgorszy na świecie.

    Dla uczciwych doradców, Panie Profesorze Drogi, to musi być dramat, że są wśród nich osoby, które nie tylko, żyją z oszustw podatkowych, ale są też tacy, którzy kiedyś pomagali tworzyć to pogmatwane prawo podatkowe w taki sposób, żeby później na tym zarabiać, jako jedyni, którzy wiedzą o co w nim chodzi.

    Mam nadzieję, że te kilka słów o doradcach podatkowych – oszustach pozwoli Panu lepiej zrozumieć moje intencje. Nie żebym uchylał się od odpowiedzialności za swoje słowa, ale nie wyobrażam sobie jak mogły one naruszyć Pańskie dobre imię.

    I na koniec słówko o żądanym zadość uczynieniu finansowym. Pięć tysięcy złotych? Panie Profesorze, wolne żarty. My tu mówimy o 45 mld złotych zdefraudowanych w samym VAT. Załóżmy, że doradcy zgarnęli z tego jakieś 1,5 proc. To zadośćuczynienie dla tak uczciwych ludzi jak Pan powinno być co najmniej 600-700 mln zł rocznie. Oczywiście do podziału, bo jest Was więcej uczciwych!

    Jeżeli natomiast nie chodzi o powyższy fragment mojego wpisu, tylko o ten: “Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy.”  To nie ja! Informuje, że to napisał Henryk Sienkiewicz (Wola Okrzejska 105, 21-480 Wola Okrzejska, pow. łukowski, woj. lubelskie, Polska). Niech jego ściga Radca Prawny nr seryjny ŁD-S-157!

    Choć też nijak nie mogę pojąć, że Pan to bierze wprost i bezpośrednio do siebie!

     

    Łączę należne wyrazy dla Pana Profesora!

     

     

    Cezary Kaźmierczak

     

    P.S. Mój pełnomocnik, mecenas Robert Gwiazdowski, odpowie Panu w odpowiednim trybie.

    Stanowisko ZPP i ZPA PharmaNET ws. poselskiego projektu nowelizacji ustawy o zmianie ustawy prawo farmaceutyczne

    09.03.2017

     

     

    STANOWISKO ZPP I PHARMANET
    WS. POSELSKIEGO PROJEKTU NOWELIZACJI USTAWY PRAWO FARMACEUTYCZNE (DRUK NR 1126)

     

     

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) oraz Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET apelują do Pań i Panów Posłów o poparcie wniosku sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do spraw deregulacji o odrzucenie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo farmaceutyczne.

    Obecnie procedowana nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne nie tylko nie rozwiązuje żadnych problemów trapiących polski rynek apteczny, ale dodatkowo wpłynie destrukcyjnie na polskich przedsiębiorców, farmaceutów i co najważniejsze – na pacjentów.

    Stanowisko ZPP oraz PharmaNET potwierdzają opinie m.in. Ministerstwa Rozwoju, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, Fundacji Republikańskiej, Instytutu Staszica, Warsaw Enterprise Institute, Konfederacji Pracodawców „Lewiatan”, Business Center Club, Forum Odpowiedzialnego Rozwoju czy Federacji Pacjentów Polskich. Krytycznie do projektu odnieśli się publicznie Wicepremier, Minister Rozwoju i Finansów Mateusz Morawiecki, jak również Wicepremier, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosław Gowin. Negatywne uwagi zgłosił również Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów.

    W ocenie ekspertów proponowany projekt forsuje rozwiązania zmniejszające swobodę konkurencji, kosztem polskich przedsiębiorców i pacjentów. Należy przypomnieć, że aż 96% aptek w Polsce znajduje się w polskich rękach. Ewentualne wprowadzenie proponowanych zmian negatywnie odczuliby przede wszystkim pacjenci, ze względu na wzrost cen leków i utrudniony dostęp do nich. Krańcowo rozproszony rynek, z dużą liczbą pojedynczych aptek doprowadzi do narzucenia określonego poziomu cen i rodzaju asortymentu przez dostawców, głównie przez wielkie międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, dla których rynek polski stanie się na powrót miejscem ekspansji. Co więcej, w większości miast i osiedli nie będą mogły otwierać się żadne nowe apteki, nawet prowadzone przez indywidualnych farmaceutów, albowiem prawie wszystkie lokalizacje są już w świetle nowych przepisów zajęte.

    Ponadto, procedowany projekt jest klasycznym przykładem złego prawa. Pomimo, że zakłada rewolucyjne zmiany dla rynku aptecznego, nie analizuje skutków finansowych proponowanych zmian prawnych i nie wskazuje źródeł ich finansowania. Takie działanie jest wprost sprzeczne z zasadami tworzenia dobrego prawa zawartymi w pakiecie ustaw składających się na Konstytucję Biznesu Ministerstwa Rozwoju i Finansów.

    Jednocześnie doskonale zdajemy sobie sprawę, że system detalicznej dystrybucji leków w Polsce należy zmodyfikować. Jednak zmiany w tak istotnym dla polskiej gospodarki i polskich pacjentów sektorze są ważne i muszą być wprowadzane w sposób przemyślany i rozsądny. Ministerstwo Zdrowia kończy obecnie prace nad nowelizacją prawa farmaceutycznego. Uważamy, że kompleksowe zmiany na rynku aptecznym należy wypracować w ramach tejże nowelizacji. Taki projekt będzie posiadał Ocenę Skutków Regulacji, a także zostanie poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi oraz wewnątrzrządowymi.

    ZPP oraz PharmaNET po raz kolejny wyrażają gotowość wsparcia prac Ministerstwa Zdrowia w wypracowaniu zmian korzystnych dla wszystkich uczestników rynku aptecznego, a w szczególności dla polskich pacjentów. W tym zakresie podjęto już konkretne działania w postaci powołania Okrągłego Stołu Branży Aptekarskiej, którego pierwsze posiedzenie odbyło się 7 marca br. W obradach uczestniczyli m.in. przedstawiciele Sejmu RP, Ministerstwa Zdrowia, organizacji pacjenckich, samorządu aptekarskiego oraz przedsiębiorców prowadzących apteki. Podczas obrad Okrągłego Stołu zaproponowaliśmy konkretne rozwiązania zabezpieczające interesy i funkcjonowanie aptek indywidualnych. Nasze założenia legislacyjne adresują również potrzebę wprowadzenia opieki farmaceutycznej, w tym sposobu jej finansowania oraz konieczność wprowadzenia pakietu rozwiązań dla terenów wiejskich (poprzez zmniejszenie wybranych wymogów administracyjnych), gdzie często brakuje aptek. Nasze organizacje odniosły się również do problemu nielegalnego wywozu leków, prezentując propozycję kaucji gwarancyjnej dla aptek działających poprzez spółki kapitałowe.

    Wszystkie powyższe rozwiązania odpowiadają na główne postulaty Ministerstwa Zdrowia oraz cele poselskiego projektu nowelizacji prawa farmaceutycznego. Byłyby jednak wprowadzone z wykorzystaniem kompromisowych metod, które nie wpływają negatywnie na polskich przedsiębiorców i przede wszystkim pacjentów.

    Obecny pospiech legislacyjny wypracowaniu dobrych rozwiązań nie służy, a nie wynika z żadnej potrzeby – na rynku aptecznym nie zachodzą żadne dramatyczne zmiany, wymagające natychmiastowego działania.

    Dlatego raz jeszcze apelujemy do Pań i Panów Posłów o poparcie wniosku sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do spraw deregulacji o odrzucenie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo farmaceutyczne i umożliwienie stronom – pacjentom, farmaceutom i przedsiębiorcom – wypracowania najlepszych, kompromisowych rozwiązań.

     

     

               Marcin Nowacki                                                                                                                                                                                               Marcin Piskorski
              Wieceprezes ZPP                                                                                                                                                                                          Prezes ZPA PharmaNET



    09.03.2017 Stanowisko ZPP_do pobrania



    Fot. Ged Carroll/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

     

     

     

     

    Wycięcie drzewa uniemożliwi prowadzenie działalności gospodarczej na własnej posesji przez 5 lat!

    08.03.2017

     

    WYCIĘCIE DRZEWA UNIEMOŻLIWI PROWADZENIE DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ NA WŁASNEJ POSESJI PRZEZ 5 LAT!

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW

    WS. POSELSKIEGO PROJEKTU USTAWY O ZMIANIE USTAWY O OCHRONIE PRZYRODY

     

     

    Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie przyrody, złożony w Sejmie w dniu 3 marca 2017 r., należy ocenić zdecydowanie negatywnie.

     

    O ile można jeszcze dopuścić ewentualną dyskusję nad koniecznością i procedurą zgłaszania usunięcia drzew lub krzewów na zasadach przewidzianych w ust. 1 pkt 3a ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. z 2015 r. poz. 1651, z późn. zm.) z własnej nieruchomości – głównie pod kątem minimalizowania nadmiernie rozrośniętych i często nieuzasadnionych lub wprost zbytecznych w Polsce obowiązków biurokratycznych oraz w kontekście poszanowania własności prywatnej – wobec  ewentualnej oceny zakresu i potrzeby monitorowania skali zjawiska wycinki każdych drzew i krzewów na nieruchomościach prywatnych pod kątem ochrony środowiska, to  jednak przepisy ustawy ingerujące zarówno w prawo własności, jaki i w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej są już nie do zaakceptowania.

     

    Kluczowym aspektem negatywnej oceny projektu jest próba wprowadzenia przez wnioskodawców do art. 83 f ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. z 2015 r. poz. 1651, z późn. zm.) kuriozalnie szkodliwego ust. 6, który jednoznacznie uniemożliwia prowadzenie na własnej nieruchomości jakiejkolwiek działalności gospodarczej przez okres 5 lat od dokonania zgłoszenia usunięcia z niej drzew i krzewów. A zakaz ten miałby być obligatoryjny, więc nie uwzględnia żadnych odstępstw – o ile dojdzie do usunięcia drzew lub krzewów na zasadach przewidzianych w ust. 1 pkt 3a ww. ustawy.

     

    Należy zatem szczególnie podkreślić, że przepis w tym kształcie byłby szczególnie szkodliwy dla przedsiębiorców sektora MSP, z których wielu prowadzi działalność gospodarczą na własnej nieruchomości i w przypadku dokonania przez nich zgłoszenia usunięcia z niej drzewa lub krzewu, nie mogliby – zgodnie z tym projektem – kontynuować prowadzenia swojej działalności gospodarczej. I analogicznie, zakaz ten dotyczyłby również wszystkich innych właścicieli nieruchomości, którzy w przeciągu kolejnych 5 lat od zgłoszenia wycinki drzewa lub krzewu na swojej nieruchomości, zechcieliby otworzyć na niej jakąkolwiek działalność gospodarczą.

     

    Żaden właściciel takiej nieruchomości nie mógłby również, bez narażania się na działania niezgodne z prawem i wynikające z nich sankcje, udostępnić jej pod wynajem na prowadzenie działalności gospodarczej, choćby synowi czy córce, jak to ma często w Polsce miejsce. Wobec powyższego, skutkiem wejścia tych przepisów mogłoby być tylko zamykanie działalności gospodarczych lub – bardziej prawdopodobne – postępowania administracyjne i wysokie kary pieniężne wymierzane, często zapewne nieświadomym, właścicielom wynajmującym część lub całość nieruchomości pod prowadzenie działalności gospodarczej lub przedsiębiorcom prowadzącym działalność gospodarczą na własnej nieruchomości, na której zgłoszono wycięcie choć jednego drzewa lub krzewu na przestrzeni 5 lat.

     

    Przepisy te i wynikające z nich działania nie wpłynęłyby w żaden sposób na stan drzewostanu w Polsce, ale z całą pewnością miałyby już charakter nękania przedsiębiorców sektora MSP, ponieważ ogromny odsetek z nich prowadzi działalność gospodarczą na prywatnych nieruchomościach. Wobec tak absurdalnych przepisów, nie zdziwiłby również fakt braku zgłoszeń o wycince, czyniący – w zamyśle pierwotnym ustawodawcy – z dobrych intencji, mających na celu przywrócenie właściwego porządku w zakresie własności prywatnej – prawo zupełnie odrealnione, szkodliwe dla obywateli i przedsiębiorców, a w efekcie martwe lub siłą egzekwowane.

     

    Równocześnie zwraca uwagę fakt, że projekt nie precyzuje przypadku zmiany właściciela takiej nieruchomości, na której zostało przed zakupem zgłoszone usunięcie drzew lub krzewów, i jego ewentualnego zakresu odpowiedzialności, co wskazuje wprost na podleganie przez niego takim samym sankcjom w przypadku uruchomienia działalności gospodarczej przed upływem 5 lat od dnia zgłoszenia wycinki na tej nieruchomości, co będzie jedynie kolejną trudnością w zakupie nieruchomości dla przedsiębiorców pod prowadzenie działalności gospodarczej, ale i problemem dla innych obywateli, którzy zechcą z czasem otworzyć na swojej nieruchomości działalność gospodarczą lub wynająć ją na ten cel.

     

    Skutków wprowadzenia podobnej regulacji dla tysięcy obywateli, ich rodzin i firm nie sposób nawet przewidzieć, podobnie jak jej skutków budżetowych. Dodatkową kwestią pozostaje utworzenie tą samą ustawą kolejnego powodu do i tak już licznych możliwości kontroli, tym razem kontroli właścicieli nieruchomości w celu stwierdzenia użytkowania ich własności prywatnej zgodnie z rzeczoną ustawą lub jej wbrew przez okres 5 lat od zgłoszenia wycinki na nieruchomości, a co za tym idzie konieczność oddelegowania lub wręcz zatrudnienia do tego kolejnych urzędników, trwające miesiącami postępowania administracyjne, a potem sądowe i windykacyjne, co w efekcie przyniesie budżetowi, czyli nam, podatnikom, same straty.

     

    Nie jest bowiem w interesie Polski, jej budżetu i nas podatników doprowadzanie do dramatów i upadku ekonomicznego rodzin i firm z powodu źle skonstruowanego prawa, obciążającego horrendalnymi karami za usunięcie jednego drzewa lub krzewu z własnej nieruchomości, wykorzystanej przez prawowitego właściciela jakkolwiek pod prowadzenie działalności.

     

    Zwraca uwagę również fakt, że wbrew informacjom przekazywanym przez projektodawców i powtarzanym niemal przez wszystkie media opiniom, nowe przepisy nie wprowadzają postulowanych przez środowiska proekologiczne rozwiązań mających na celu ograniczenie ewentualnej masowej wycinki drzew i krzewów pod działalność deweloperską. Uderzają one za to bezpośrednio w prawa właścicieli nieruchomości, a szczególnie w podmioty już prowadzące działalność gospodarczą, będące ją prowadzić w przyszłości lub w wynajmujących nieruchomość teraz lub w przyszłości na ten cel, naruszając głęboko prawo własności i uniemożliwiając prowadzenie działalności gospodarczej przez 5 lat na własnej ziemi, na której dokonano wycinki choćby jednego drzewa lub krzewu, o bezzasadnym, ale wysoce możliwym utrudnieniu w sprzedaży takiej nieruchomości nie wspominając.

     

    Zatem mamy do czynienia z projektem, którego skutkiem może być tylko zwiększenie biurokracji i zatrudnienia urzędników, powstanie nowej możliwości przeprowadzania kontroli na prywatnych nieruchomościach przez 5 lat od wycinki w celu stwierdzenia postępowania zgodnie z ustawą, utrudnienie lub wręcz uniemożliwienie rozpoczęcia lub prowadzenia działalności gospodarczej, lecz także zagospodarowania, wynajęcia lub sprzedaży nieruchomości, zgodnie z wolą jej właściciela. A te wszystkie obowiązki, kontrole, nakazy, zakazy i kary nakładane będą na tysiące czy nawet miliony – na przestrzeni wielu lat – zwykłych obywateli, w tym i przedsiębiorców, którzy wytną choć jedno drzewo lub krzew na swojej posesji, a którzy nie mają i nigdy nie będą mieli nic wspólnego z masową wycinką, szczególnie w celach działalności deweloperskiej.

     

    Wobec powyższego tym bardziej nieuzasadnione jest ustawowe i tak głębokie ingerowanie w konstytucyjne prawa własności, wolności wyboru i wykonywania zawodu, a także wyboru miejsca pracy oraz w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. W świetle analizy projektowanej ustawy, ze względu na jej wyjątkową szkodliwość, szczególnie  dla przedsiębiorców mikro, małych i średnich, nie może być innej jego oceny jak tylko wysoce negatywna.

     

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP ws. powołania Rzecznika Przedsiębiorców

    Warszawa, 2 marca 2017

     

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    WS. POWOŁANIA RZECZNIKA PRZEDSIĘBIORCÓW

     

    Bardzo istotnym elementem projektu ustawy o Komisji Wspólnej rządu i przedsiębiorców oraz Rzeczniku Przedsiębiorców z dnia 18 listopada 2016 roku jest – jak sama nazwa wskazuje – kwestia powołania Rzecznika Przedsiębiorców. Zgodnie z art. 18 ust. 2, ma on stać na straży praw przedsiębiorców określonych w Konstytucji, ustawie Prawo przedsiębiorców i innych przepisach prawa. Należy zaznaczyć, że teoretycznie organ taki nie powinien być potrzebny. Gdyby bowiem na poziomie stosowania prawa przez organy administracji publicznej, przestrzegano podstawowych zasad wynikających z przepisów Konstytucji i ważniejszych ustaw regulujących zasady wykonywania działalności gospodarczej w Polsce, m.in. w odniesieniu do zobowiązań publicznoprawnych, wówczas nie byłoby konieczności powoływania specjalnego Rzecznika Przedsiębiorców, ponieważ elementarne prawa osób fizycznych i prawnych prowadzących działalność gospodarczą, byłyby respektowane. Nawet gdyby nie odbywałoby się to w sposób perfekcyjny, sprawny system sądownictwa pozwoliłby na szybkie weryfikowanie decyzji wydanych w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami. Co do zasady zatem, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców jest krytyczny wobec powoływania tego rodzaju instytucji, ponieważ pełnią one z zasady rolę protezy rozwiązania. Niestety, w aktualnej sytuacji, w której mnóstwo jest przykładów nieszanowania przez organy administracji podstawowych, konstytucyjnych zasad i wynikających z nich praw przedsiębiorców, a dochodzenie swoich roszczeń przed sądem może trwać wiele lat, w trakcie których firmy doprowadzane są do upadłości, pomysł powołania Rzecznika Przedsiębiorców należy ocenić pozytywnie.

     

    Warto zwrócić uwagę na art. 22 ustawy, z którego wynika, że odwołanie Rzecznika mogłoby mieć miejsce wyłącznie w przypadkach wyjątkowych – nie ma tu elementów ocennych. Jest to szczególnie istotne ze względu na charakter funkcji Rzecznika Przedsiębiorców – ma on m.in. stawać w obronie firm pokrzywdzonych przez organy administracji publicznej i zwracać uwagę na systemowe patologie. Niezależność jest zatem bardzo ważnym czynnikiem, w zasadzie warunkującym sensowność powołania tego rodzaju instytucji. Takie określenie katalogu sytuacji, w których możliwe byłoby odwołanie Rzecznika, zasługuje zatem na  docenienie. Godny uwagi jest również szeroki zakres umocowania Rzecznika, który zgodnie z art. 28 miałby mieć nawet prawo wstrzymania kontroli przedsiębiorcy, jeśli poweźmie uzasadnione podejrzenie naruszenia przepisów prawa w toku tej kontroli. Jest to oczywiście postulat zasługujący na aprobatę. Generalnie katalog kompetencji Rzecznika Przedsiębiorców wydaje się być dosyć pojemny i dobrze skonstruowany. Wydaje się, że należałoby w zasadzie uzupełnić go jedynie o możliwość wnoszenia skarg konstytucyjnych. Byłaby to bardzo istotna możliwość, ponieważ w Polsce wciąż istnieje cały szereg przepisów, których zgodność z konstytucją stanowi kwestią sporną – brak jest konkretnego ośrodka instytucyjnego, który mógłby zwracać na takie przypadki uwagę. Teoretycznie rolę taką mógłby pełnić Rzecznik Praw Obywatelskich, jednak jego działalność skupia się przede wszystkim na zagadnieniach innych, niż gospodarcze.

     

    Reasumując, w aktualnej sytuacji, pomysł powołania Rzecznika Przedsiębiorców należy ocenić  pozytywnie. W normalnych warunkach, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców opowiedziałby się wyraźnie przeciwko tworzeniu takiej instytucji, ponieważ co do zasady, rozstrzyganie i nadzorowanie sporów między przedsiębiorcami a organami administracji publicznej, powinno leżeć wyłącznie w zakresie kompetencji sądów, które szybko i sprawnie rozwiązywałyby analizowane sprawy. W rzeczywistości jednak, postępowania sądowe trwają zdecydowanie zbyt długo, a przedsiębiorcy pozostający w sporze z organem administracji, nie mają w istocie żadnego wsparcia od jakiejkolwiek instytucji publicznej.  Zaproponowane przez projektodawcę rozwiązanie stanowi zatem odpowiedź na ważny i aktualny problem. W świetle  bieżącego stanu sądownictwa w Polsce i wielu nieuczciwych praktyk organów państwowych, niejednokrotnie opisywanych przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców na łamach raportów i analiz, powołanie Rzecznika Przedsiębiorców należy uznać za potrzebne i tę inicjatywę poprzeć.



    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    ZPP i PharmaNET apelują o okrągły stół branży aptecznej

    8.02.2017

    Według przedstawicieli Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) oraz Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET obecnie procedowana nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne nie tylko nie rozwiązuje żadnych problemów sektora, ale dodatkowo wpłynie destrukcyjnie na przedsiębiorców, farmaceutów i co najważniejsze – na pacjentów. Zmiany w tak istotnym dla polskiej gospodarki i polskich pacjentów sektorze są ważne, ale muszą być wprowadzane w sposób przemyślany i rozsądny. Stanowisko ZPP oraz PharmaNET potwierdzają opinie m.in. Ministerstwa Rozwoju, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, Fundacji Republikańskiej, Instytutu Staszica, Warsaw Enterprise Institute, Konfederacji Pracodawców „Lewiatan”, Business Center Club, Forum Odpowiedzialnego Rozwoju, czy Federacji Pacjentów Polskich. Negatywnie w stosunku do projektu wypowiedzieli się publicznie Wicepremier, Minister Rozwoju i Finansów Mateusz Morawiecki, , jak  również Wicepremier, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosław Gowin. Krytyczne uwagi do projektu zgłosił również Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów, a jego odrzucenie rekomenduje sejmowa Komisja Nadzwyczajna ds. deregulacji.

     

    W ocenie ekspertów proponowany projekt forsuje rozwiązania zmniejszające swobodę konkurencji, faworyzując indywidualne apteki prowadzone przez farmaceutów kosztem przedsiębiorców i pracowników sieci aptecznych. Ich ewentualne wprowadzenie negatywnie odczuliby pacjenci, ze względu na wzrost cen leków i utrudniony dostęp do nich. Krańcowo rozproszony rynek, z dużą liczbą pojedynczych aptek doprowadzi do narzucenia określonego poziomu cen i rodzaju asortymentu przez dostawców hurtowych i producentów leków, głównie przez wielkie międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, dla których rynek polski stanie się na powrót miejscem ekspansji. Co więcej, w większości miast i osiedli nie będą mogły otwierać się żadne nowe apteki, nawet prowadzone przez indywidualnych farmaceutów, albowiem prawie wszystkie lokalizacje są już w świetle nowych przepisów zajęte.

     

    Ustawa to stworzenie niezwykle silnej korporacji poza kontrolą państwa, wyjęcie ważnego segmentu rynku spod konstytucyjnej zasady swobody działalności gospodarczej. Polski przedsiębiorca, mimo chęci, wiedzy i zasobów, nie będzie mógł otworzyć apteki. Będzie to mógł za to zrobić niemiecki farmaceuta – mówi Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

     

    Twórcy raportu przygotowanego przez Warsaw Enterprise Institute wskazują, że projekt ustawy nie analizuje skutków finansowych proponowanych zmian prawnych i nie wskazuje źródeł ich finansowania. Nie szacuje również kosztów, jakie może z tego tytułu ponieść budżet

    państwa, zarówno bezpośrednich, jak i pośrednich, związanych ze zmniejszeniem dynamiki rynku.

     

    Nowe prawo może doprowadzić do destrukcji całego rynku farmaceutycznego, co pozbawi polskich przedsiębiorców, którzy zainwestowali w sieci bardzo duże środki finansowe, możliwości działania, prowadząc do ich upadłości. W krańcowej sytuacji branża, która przyczyniała się do wzrostu PKB, może utracić swój pozytywny wpływ na rozwój gospodarczy. Ingerencja w mechanizmy rynkowe może doprowadzić do sytuacji, w której obecni właściciele sieci aptek, w tym kilkuset właścicieli małych sieci rodzinnych, poniosą realne straty, zgłaszając roszczenia finansowe wobec państwa. Będzie to oznaczało w dalszej perspektywie konieczność wypłaty odszkodowań, co narazi budżet na dodatkowe wydatki – komentuje Tomasz Wróblewski, Prezes Warsaw Enterprise Institute.

     

    Eksperci zauważają, że proponowane zmiany są wymierzone przede wszystkim we właścicieli aptek, niebędących farmaceutami, czyli co trzecią aptekę w Polsce. Podkreślają, że założenia zaproponowane w projekcie nie rozwiążą żadnego z problemów wskazanych w jego uzasadnieniu, co znalazło potwierdzenie w opinii wielu instytucji rządowych i eksperckich,  m.in.:

     

    1)     Ministerstwa Rozwoju i Finansów

    W opinii Ministerstwa Rozwoju odnośnie Projektu (pismo DIN-VII.4020.1.2016.A) stwierdzono:

    • „Projektowane zmiany nie odpowiadają na najważniejsze wyzwania rozwojowe stojące przed sektorem aptek w Polsce. (…) Projektowane przez projektodawców zmiany nie przyczynią się do poprawy pozycji aptek i aptekarzy w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Nie zostaną osiągnięte zakładane w uzasadnieniu cele.”
    • „Istnieje poważne ryzyko, że głęboka ingerencja państwa w strukturę własnościową, może zostać zakwestionowana przez wymiar sprawiedliwości, naruszać zasady rynku wewnętrznego Unii Europejskiej i w ten sposób narazić RP na odpowiedzialność odszkodowawczą wobec podmiotów obecnie działających na rynku.”
    • „Ministerstwo Rozwoju stoi na stanowisku, że generalnie polski model regulacji sektora aptecznego jest korzystny dla pacjentów, zwłaszcza jeśli chodzi o ceny leków. Dlatego też należy uznać, że z tego powodu spełnia on swoje podstawowe założenia (polskie społeczeństwo nie jest zbyt zamożne i nie może pozwolić sobie na podwyżkę cen leków jako skutku wprowadzenia proponowanych zmian”.

     

    2)     Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów

    W piśmie Prezesa UOKiK z dnia 5 stycznia 2017 r., DPR-071-3/17/EUR odnośnie Projektu stwierdzono:

    •  „Wprowadzenie w tak szerokim zakresie uregulowań zmniejszających swobodę konkurencji przebiegających na rynku detalicznej sprzedaży leków może prowadzić do ograniczenia powstawania nowych aptek i zmniejszenia ich liczby, a w efekcie do wzrostu cen leków dla konsumentów.”
    • „W uzasadnieniu projektu ustawy wskazuje się szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu rynku farmaceutycznego, jednak proponowane rozwiązania nie wydają się mieć z nimi istotnego

      związku. Najważniejsze z wymienianych nieprawidłowości, takie jak trudności ze zwalczaniem odwróconego łańcucha dystrybucji i związana z nim ograniczona dostępność leków, nie są bezpośrednio związane z faktem, iż apteki nie są wyłączną własnością aptekarzy lub ich spółek, czy też posiadaniem przez danego przedsiębiorcę więcej niż czterech aptek.”

     

    3)     Głównego Inspektora Farmaceutycznego w latach 2006 – 2014

    W wypowiedzi na posiedzeniu Komisji Zdrowia w dniu 17 stycznia 2017 r. p. Zofia Ulz stwierdziła:

    • „Chciałam zdementować nieprawdziwą opinię, która jest powtarzana jak mantra, która jest powtarzana przy każdej okazji, że to sieci wywożą. Proszę Państwa, na przestrzeni lat 2006 – 2014 zwłaszcza 2012-2014 prowadziliśmy 290 postępowań, dwieście dziewięćdziesiąt parę, około trzystu, przeciwko indywidualnym aptekom i jednej sieci. Także proszę nie powtarzać, takiej opinii. Ja rozumiem, że ta opinia była potrzebna po to żeby przekonać nieprzekonanych i żeby głosowali czy poprali zapisy tej ustawy, ale to jest nieprawda. Więc proszę nie wprowadzać w błąd państwa posłów, rządzących, opinii publicznej i wszystkich nas.”

     

    Nieporozumieniem jest także teza o monopolizacji polskiego rynku aptecznego w związku z obecnością sieci. Apteki sieciowe to ok. 390 sieci posiadających pięć i więcej aptek, konkurujących ze sobą i działających od siebie niezależnie,  do których należy 38 proc. rynku aptecznego w Polsce. 62 proc. jest w rękach aptekarzy indywidualnych. W zdecydowanej większości są to przedsiębiorstwa małe i średnie: zaledwie 4 sieci w Polsce posiadają powyżej 100 placówek na terenie całego kraju. Co więcej, sieci apteczne to w ogromnej mierze firmy rodzinne, często będące własnością farmaceutów, rozwijane od wielu lat wysiłkiem i pomysłowością swoich właścicieli, którzy z powodzeniem radzą sobie na coraz bardziej konkurencyjnym rynku. Nie można też mówić o konieczności repolonizacji rynku aptecznego, który w 96% już jest w polskich rękach. W Polsce działa zaledwie 5 sieci z udziałem kapitału zagranicznego, do których należy 4 proc. ogólnej liczby aptek.

     

    Eksperci nie negują samej idei wprowadzania zmian na rynku aptecznym, ale według nich powinny być one przemyślane i przeprowadzane na drodze wypracowanego wspólnie kompromisu, którego głównym beneficjentem byłby najważniejszy w całym systemie pacjent.

     

    – Zmiany są konieczne – oczywiście, ale przemyślane i całościowe, zorientowane na pacjenta. Pacjenci nie chcą i nie oczekują rewolucji, tylko rozsądnych zmian. Jesteśmy za znalezieniem kompromisu, bo według nas na rynku jest miejsce zarówno dla aptek indywidualnych, jak i sieciowych. Zmiany w sektorze powinny skupić się przede wszystkim na wzmocnieniu pozycji apteki wobec dostawców, wzmocnieniu apteki jako elementu systemu ochrony zdrowia i wzmocnieniu roli farmaceuty – mówi Marcin Piskorski, Prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET i dodaje – Apelujemy o powołanie białego stołu branży aptecznej pod przewodnictwem Ministerstwa Zdrowia oraz Ministerstwa Rozwoju, w którym wypracowane zostaną zmiany korzystne dla pacjentów, farmaceutów oraz polskiej gospodarki – skonkludował Prezes PharmaNET.

    Odpowiedź ZPP dot. listu otwartego NRA w sprawie poselskiego projektu ustawy – tzw. \”apteka dla aptekarza\”

    06.02.2017

     

    Odpowiedź ZPP

    dotycząca listu otwartego Naczelnej Rady Aptekarskiej w sprawie poselskiego
    projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo farmaceutyczne
    (druk nr 1126) z dnia 7 grudnia 2016 r.

     

    Ilość nieprawdziwych informacji zawartych w liście Naczelnej Rady Aptekarskiej dotyczącym poselskiego projektu wprowadzającego aptekę dla aptekarza wymaga reakcji ze strony Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz organizacji branżowych, eksperckich i pacjenckich, zaatakowanych w liście. Oprócz szeregu przeinaczeń faktów i półprawd niepokoi styl listu, w którym dominują niezdrowe emocje. Adresat każdego przekazu obfitującego w zwroty i słowa takie jak: „oszczerstwa i pomówienia”, „brudna kampania”, „tuba propagandowa”, „storpedowania”, „kuriozalne”, „patologia” powinien zachować czujność i zmysł krytyczny wobec tez jego autorów.

    Emocje działaczy korporacji aptekarskiej nie powinny dziwić. Wynikają one zapewne z tego, że do grona „wrogów aptekarstwa” dołączyło Ministerstwo Rozwoju i Finansów oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, które jednoznacznie skrytykowały projekt wprowadzenia nakazu apteki dla aptekarza. Aptekarscy samorządowcy dezawuują także organizacje pacjenckie negatywnie odnoszące się do Projektu. Na czarnej liście znalazły się również ambasady państw, które wyraziły zaniepokojenie wprowadzeniem nadzwyczajnej reglamentacji w sferze aptecznej. Krytyka powinna objąć także organizacje eksperckie takie jak Fundacja Republikańska oraz Instytut Staszica zgłaszające szereg zastrzeżeń.

    Samorząd aptekarski ma od lat jedną receptę na ochronę dobra pacjentów – mniej aptek. Każdy kto jej nie podziela staje się wrogiem. Nawet organizacje pacjenckie nie wiedzą co dobre dla pacjenta tak jak działacze korporacji sprzedającej im leki. Naczelna Izba wprowadza tabu politycznej poprawności zakazujące krytykowanie apteki tylko dla aptekarza. Organy państwa i organizacje eksperckie, które odważyły się myśleć inaczej natychmiast są z tego względu dyskredytowane. Pojawiają się sugestie, że posłowie z Komisji do spraw deregulacji pomyli projekty ustaw. Insynuuje się, że wizyta premier Beaty Szydło i Wicepremiera Mateusza Morawieckiego w Izraelu miała na celu wynegocjowanie warunków rezygnacji z poparcia projektu. Zwolennicy zachowania swobody na rynku aptek przedstawiani są jako bezmyślne ofiary lobbystów.

    Szczególnie dziwi, że Naczelna Rada Aptekarska stawia zarzut stosowania lobbingu, w sytuacji gdy projekt ustawy powstał na komputerze jej prawnika (ustalenia śledztwa dziennikarskiego tygodnika „wSieci”, artykuł „Kto piszę tę ustawę” z numeru 21-27 listopada 2016 r.). Tym bardziej, że to już czwarta próba wprowadzenia nakazu apteki dla aptekarza do polskiego prawa na przestrzeni ostatnich lat.

    Celem wyprowadzenia z błędu adresatów listu NRA, poniżej przedstawiamy sprostowanie i wyjaśnienie twierdzeń w nim zawartych. Zdaniem NRA projekt ustawy wprowadzającej aptekę dla aptekarza:

    – Porządkuje rynek farmaceutyczny przywracając właściwą rolę apteki, jako placówki ochrony zdrowia, a nie sklepu z lekami.

     

    •  „Projektowane przez projektodawców zmiany nie przyczynią się do poprawy pozycji aptek i aptekarzy w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Nie zostaną osiągnięte zakładane w uzasadnieniu cele. (…) Projektowane zmiany nie odpowiadają na najważniejsze wyzwania rozwojowe stojące przed sektorem aptek w Polsce.” (Opinia Ministra Rozwoju i Finansów odnośnie projektu, pismo DIN-VII.4020.1.2016.A)

     

    – Przywróci dostępność do leków i usług farmaceutycznych pacjentom z terenów wiejskich.

     

    • „Wprowadzenie w tak szerokim zakresie uregulowań zmniejszających swobodę konkurencji przebiegających na rynku detalicznej sprzedaży leków może prowadzić do ograniczenia powstawania nowych aptek i zmniejszenia ich liczby, a w efekcie do wzrostu cen leków dla konsumentów.” (Opinia Prezesa UOKiK odnośnie projektu, pismo DPR-071-3/17/EUR)

     

    • „Ministerstwo Rozwoju stoi na stanowisku, że generalnie polski model regulacji sektora aptecznego jest korzystny dla pacjentów, zwłaszcza jeśli chodzi o ceny leków. Dlatego też należy uznać, że z tego powodu spełnia on swoje podstawowe założenia (polskie społeczeństwo nie jest zbyt zamożne i nie może pozwolić sobie na podwyżkę cen leków jako skutku wprowadzenia proponowanych zmian)”. (Opinia Ministra Rozwoju i Finansów odnośnie projektu)

     

    – Pobudzi przedsiębiorczość młodych farmaceutów, którzy będą mogli otworzyć własną aptekę, jednak obecnie z powodu agresywnych praktyk sieci aptecznych nie decydują się na taki krok.

     

    • „Istnieje poważne ryzyko negatywnego wpływu projektowanych zmian na rynek pracy w Polsce, zwłaszcza na pozycję absolwentów studiów farmaceutycznych (…). Absolwenci kierunków farmaceutycznych mogą mieć trudności w na rynku pracy, co w konsekwencji może doprowadzić do ryzyka zamknięcia zawodu.” (Opinia Ministra Rozwoju i Finansów odnośnie projektu)

     

    – Ograniczy patologie rynkowe tworzone przez sieci apteczne.

     

    • „W uzasadnieniu projektu ustawy wskazuje się szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu rynku farmaceutycznego, jednak proponowane rozwiązania nie wydają się mieć z nimi istotnego związku. Najważniejsze z wymienianych nieprawidłowości, takie jak trudności ze zwalczaniem odwróconego łańcucha dystrybucji i związana z nim ograniczona dostępność leków, nie są bezpośrednio związane z faktem, iż apteki nie są wyłączną własnością aptekarzy lub ich spółek, czy też posiadaniem przez danego przedsiębiorcę więcej niż czterech aptek.” (Opinia Prezesa UOKiK odnośnie projektu)

     

    • Główny Inspektor Farmaceutyczny w latach 2006 – 2014 Zofia Ulz, na posiedzeniu Komisji Zdrowia w dniu 17 stycznia 2017 r. stwierdziła: „Chciałam zdementować nieprawdziwą opinię, która jest powtarzana jak mantra, która jest powtarzana przy każdej okazji, że to sieci wywożą. Proszę Państwa, na przestrzeni lat 2006 – 2014 zwłaszcza 2012-2014 prowadziliśmy 290 postępowań, dwieście dziewięćdziesiąt parę, około trzystu, przeciwko indywidualnym aptekom i jednej sieci. Także proszę nie powtarzać, takiej opinii. Ja rozumiem, że ta opinia była potrzebna po to żeby przekonać nieprzekonanych i żeby głosowali czy poprali zapisy tej ustawy, ale to jest nieprawda. Więc proszę nie wprowadzać w błąd państwa posłów, rządzących, opinii publicznej i wszystkich nas”.

     

    – Wprowadzi regulacje od wielu lat stosowane w Europie (m.in. Niemczech, Francji, Austrii, Hiszpanii, Włoszech, Danii, czy Belgii). Obecnie blisko 70 proc. europejskich aptek objętych jest podobnymi regulacjami.

     

    • Rynek otwarty funkcjonuje między innymi w: Czechach, Holandii, Irlandii, Litwie, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Szwajcarii. W Belgii nie obowiązuje zasada apteki dla aptekarza.

     

    • W Europie nie ma jednolitego ani dominującego modelu regulacji rynku aptecznego.  Kwestię tę badał w ostatnim czasie UOKiK. Na podstawie informacji uzyskanych od organów antymonopolowych innych państw UOKiK stwierdził, że można zaobserwować dwie koncepcje polityki państwa wobec rynku aptek – o wysokim stopniu ingerencji oraz z ograniczoną ingerencją państwa. Z przeprowadzonej analizy UOKiK wysnuł wniosek, że polski model regulacji „nie odbiega od standardów przyjętych w części państw Unii Europejskiej, w których preferowany jest mniejszy stopień ingerencji Państwa w wykonywanie przedmiotowej działalności”.

     

    • Trzeba dodać, że w UE przeważa trend do łagodzenia ograniczeń. W ostatnich 20 latach doszło do zauważalnego złagodzenia restrykcji dotyczących zakładania nowych aptek w 15 państwach. Istnienie ww. trendu w UE potwierdza UOKiK.

     

    • Marże apteczne, a w konsekwencji ceny leków są wyższe w krajach posiadających ograniczenia właścicielskie, takich jak Hiszpania czy Włochy. Natomiast w państwach o modelach liberalnych, tu przykładem jest Holandia i UK, marże są niższe (Prices and distribution margins of in-patent drugs in pharmacy: a comparison in seven European countries, Health Policy 2008 Mar; 85(3):305-13/ L. Garattini, N. Motterlini, D. Cornago

     

    Dotyczy jedynie nowo powstałych aptek, co w praktyce oznacza, że ok. 14,5 tys. obecnie funkcjonujących placówek będzie dalej istnieć – będą ze sobą konkurować oferując leki w cenach korzystnych dla pacjentów.

     

    • Projekt będzie dotyczył aktualnie istniejących aptek. Ograniczenia podmiotowe oraz wyłączenie zasad sukcesji uniwersalnej zezwoleń, określonej w przepisach Kodeksu spółek handlowych, będzie oznaczać faktyczne wyłączenie zbywania aptek. Przedsiębiorstwo, które nie może być przedmiotem obrotu, nie ma wartości, a każde przedsiębiorstwo działające na rynku aptecznym kredytuje się zarówno po stronie kredytu obrotowego, jak i kredytu rozwojowego. Istnieje duże ryzyko zmasowanego wypowiadania przez banki umów kredytowych na rozwój przedsiębiorstw. Obawiamy się sytuacji, w której apteki będą pozbawione kredytowania bankowego właśnie z uwagi na brak wartości przedsiębiorstwa.

     

    • „W Projekcie istnieje pilna potrzeba bardziej wyraźnego i jednoznacznego potwierdzenia, że zawarte w nim nowe przepisy Prawa farmaceutycznego dotyczące zezwoleń na prowadzenie aptek (…). Co prawda celem twórców Projektu jest stosowanie tych wspomnianych wyżej nowych regulacji jedynie do nowych zezwoleń”. (Opinia Biura Analiz Sejmowych z 9 stycznia 2017 r.)

     

    W ocenie NRA: Agresywna, niekontrolowana od wielu lat ekspansja zagranicznych sieci aptek odbywa się kosztem polskiego, indywidualnego aptekarstwa.

     

    • „Przykładowo, trudno o monopolizacji (a więc o sytuacji, w której na rynku pozostaje tylko jeden dostawca) mówić, gdy jak wskazuje się  w uzasadnieniu (s. 1), w 2014 udział rynkowy 9 największych sieci wyniósł 14%. Rynek, na którym 9 największych dostawców osiąga udział na tak niskim poziomie trudno uznać za w jakimkolwiek stopniu zmonopolizowany.” (Opinia Prezesa UOKiK odnośnie projektu).

     

    • Brak jest jakiegokolwiek przypadku naruszenia prawa antymonopolowego przez sieci apteczne.  Natomiast na przestrzeni ostatnich lat dawny Urząd Antymonopolowy, Prezes UOKiK, Sąd Antymonopolowy i Sąd Najwyższy sześciokrotnie stwierdzały  naruszenie prawa antymonopolowego przez organy samorządu aptekarskiego, m.in. : Decyzja Urzędu Antymonopolowego z 17 marca 1993 r., Wyrok Sądu Antymonopolowego z 6 lipca 1994 r., sygn. XVII Amr 8/94, Decyzja Prezesa UOKiK z 14 lipca 2000 r., sygn. DDP-4/00, Decyzja Prezesa UOKiK z 15 grudnia 2005 r., sygn. RPZ-36/2005, Wyrok Sądu Antymonopolowego z 10 października 2001 r., sygn. akt XVII Ama 106/00, Wyrok Sądu Najwyższego z 5 października 2000 r., sygn. III SZ 5/00.

     

    • Po przyjęciu rozwiązań projektu aptekę w Polsce będzie mógł otworzyć niemiecki farmaceuta, ale już nie polski przedsiębiorca.

     

    Organy państwowe, organizacje pacjenckie oraz eksperckie jednolicie uznają aptekę dla aptekarza jako szkodliwą. Jedynym zwolennikiem tej koncepcji są jej beneficjenci, czyli część aptekarzy indywidualnych, w szczególności wąska grupa będąca działaczami Naczelnej Izby Aptekarskiej. Grupa aptekarzy indywidualnych, która chce rozwoju, otwierać nowe apteki oraz szanuje wartość apteki jako przedsiębiorstwa, nie identyfikuje się z projektem regulacji. Przerzucanie na pacjentów kosztów uprzywilejowania wybranej grupy przedsiębiorców wzbudzi niezadowolenie społeczne. Wobec braku merytorycznych przesłanek broniących nakazu apteki dla aptekarza pojawia się coraz bardziej emocjonalny przekaz obraźliwy dla zwolenników rozważnych zmian. Apelujemy o nieuleganiu mu.  

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Stanowisko ZPP dot. projektu ustawy o zmianach ustaw o podatkach dochodowych z dn. 3 stycznia 2017 roku

    30.01.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    DOTYCZĄCE PROJEKTU USTAWY O ZMIANIE USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB FIZYCZNYCH
    ORAZ USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB PRAWNYCH Z DNIA 3 STYCZNIA 2017 ROKU

     

    Przedstawiony projekt ustawy należy, szczególnie w kontekście ostatnich informacji o spadku wartości inwestycji w Polsce, ocenić zdecydowanie pozytywnie.


    Biorąc pod uwagę wspomnianą okoliczność, staje się on tym bardziej potrzebny, jako potencjalny impuls stymulujący wzrost inwestycji prywatnych. Taka nadzieja odnosi się w szczególności do sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, którym – jak się wydaje – przede wszystkim dedykowany jest omawiany projekt.

     

    Kluczowy jest przepis art. 22k ust. 14, dodawany do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zgodnie z nim, podatnicy prowadzący działalność gospodarczą, mieliby otrzymać prawo do dokonania jednorazowych odpisów amortyzacyjnych od wartości początkowej nabytych nowych środków trwałych, do wysokości nieprzekraczającej w roku podatkowym kwoty stu tysięcy złotych. Taka możliwość byłaby obwarowana dwoma alternatywnymi warunkami – wartość początkowa jednego środka trwałego miałaby wynosić co najmniej 10 tys. złotych lub łączna wartość początkowa kilku środków trwałych miałaby wynosić co najmniej 10 tys. złotych, przy czym wartość początkowa każdego z nich miałaby przekraczać 3,5 tys. złotych. Analogiczne rozwiązanie wprowadzane jest za pomocą omawianego projektu do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych (dodawany do art. 16k ust. 15).

     

    Wprowadzenie do systemu podatkowego, omówionego powyżej rozwiązania wydaje się być bardzo potrzebne. Co prawda już w tej chwili możliwe jest dokonanie jednorazowego odpisu amortyzacyjnego do kwoty 50 tys. euro, jednak mechanizm ten przeznaczony jest wyłącznie dla małych podatników i podatników rozpoczynających działalność gospodarczą, a ponadto stanowi on formę pomocy de minimis. Skorzystanie z tej możliwości wiąże się zatem z koniecznością dopełnienie szeregu formalności, co może stanowić istotny problem, w szczególności dla najmniejszych podmiotów. Dodatkowo, na podstawie art. 22d ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, wydatki poniesione na nabycie środków trwałych o wartości początkowej nieprzekraczającej 3,5 tys. złotych, można uznać za koszty uzyskania przychodu, bez konieczności dokonywania odpisów amortyzacyjnych. Okazuje się jednak, że wspomniane możliwości nie stanowią wystarczającej zachęty do inwestowania. W obliczu tej sytuacji, zaproponowany projekt wydaje się być adekwatną odpowiedzią na istotny problem w polskiej rzeczywistości gospodarczej.

     

    Ze względu na ograniczenie kwotowe do 100 tys. złotych w ciągu roku, omawiana regulacja przysłuży się przede wszystkim sektorowi mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, dla których taka suma może pochłaniać znaczną część, albo nawet całość wydatków ponoszonych w ciągu roku na środki trwałe. Jest to szczególnie istotne, ponieważ najmniejsze podmioty, ze względu na swoją charakterystykę i często ograniczony dostęp do finansowania zewnętrznego, dużo ostrożniej podchodzą do inwestowania, niż duże firmy, dla których zakup środków trwałych może nie stanowić szczególnego obciążenia.

     

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy należy ocenić pozytywnie. Ciężko jest w tej chwili ocenić, na ile faktycznie i realnie wpłynie on na skłonność przedsiębiorców do inwestowania, niemniej jednak zapewnia on zainteresowanym pewną możliwość, z której zawsze mogą skorzystać. Warto jednocześnie pamiętać o tym, że jednym z głównych czynników zachęcających lub zniechęcających firmy do inwestycji, jest poziom pewności i bezpieczeństwa prawnego w danym państwie. Ciężko oczekiwać od przedsiębiorców szczególnego wzmożenia inwestycyjnego w sytuacji, w której prawne otoczenie prowadzenia działalności w poszczególnych branżach potrafi się zmienić drastycznie w ciągu kilku miesięcy. Poza fiskalnymi zachętami do inwestowania, prawodawca powinien poświęcić swoją uwagę kwestii odpowiednio wczesnej i rzetelnej komunikacji swoich zamiarów oraz konsultacji własnych pomysłów z jak najszerszym gronem podmiotów zainteresowanych, tak, by nikt nie czuł się zaskoczony procedowanymi w błyskawicznym tempie i pojawiającymi się znienacka aktami prawnymi.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Przedstawiciele ZPP piszą do Ministra Sprawiedliwości ws. założeń reformy sądownictwa

    25.01.2017

     

     

    ZAŁOŻENIA REFORMY SĄDOWNICTWA
    GOSPODARCZEGO, CYWILNEGO I ADMINISTRACYJNEGO

     MEMORANDUM DO MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI ZBIGNIEWA ZIOBRY


    W związku z planowaną reformą wymiaru sprawiedliwości pozwalamy sobie przedłożyć Panu Ministrowi nasze postulaty w zakresie sądownictwa gospodarczego, cywilnego i administracyjnego.

     

    Główne idee:

    • sądownictwo gospodarcze jest stworzone do rozstrzygania sporów pomiędzy przedsiębiorcami,
    • przedsiębiorcy są klientami wymiaru sprawiedliwości i system powinien być zbudowany dla realizacji ich potrzeb (rozstrzygania sporów), a nie prawników i sędziów,
    • celem uczciwych przedsiębiorców jest szybkie i sprawne rozstrzygnięcie sporu. Przewlekanie postępowań leży w interesie nieuczciwych oraz korporacji prawniczych.

     

    Wprowadzenie

    Polski rząd nie realizuje jednego ze swoich najważniejszych zadań – w naszym kraju wymiar sprawiedliwości de facto nie funkcjonuje. Główne objawy tego stanu rzeczy to masowo produkowane powielaczowe prawo, którego nie sposób w pełni przestrzegać, omnipotencja władz ustawodawczych, które chcą w najdrobniejszych szczegółach regulować wszystko i wszędzie, a przede wszystkim ciągnące się latami procesy, które pozbawiają obywateli jednego z podstawowych praw – prawa do szybkiego procesu i rozstrzygnięcia sporu.

     

    W toku wielu prac w ZPP niemal zawsze trafiamy w to samo miejsce – niemożność praktycznego rozwiązania problemu z powodu niewydolnego wymiaru sprawiedliwości, który nie jest w stanie w rozsądnym terminie rozstrzygać sporów.

     

    Świadomość tego stanu rzeczy powoduje, że kolejne rządy i parlamenty tworzą szczegółowe prawo, a liczba regulacji powoduje, że praktycznie nikt nie jest w stanie go w pełni przestrzegać. To z kolei rodzi pogardę dla prawa i powoduje, że nie cieszy się ono respektem i poważaniem.

     

    Jesteśmy przekonani, że dzisiejszy świat jest tak złożony, że nie tylko nikt nie jest w stanie go w pełni opisać, ale nawet pojąć. Zmiana stała się czymś stałym – regułą, a nie wyjątkiem. Żadne sztywne i szczegółowe prawa – choćby tworzone przez samych geniuszy – nie są w stanie za tym nadążyć. Jesteśmy również przekonani, że sytuacja zabrnęła już tak daleko, że żadne reformy nie są możliwe. Kosmetyczne reformy będą tylko pogarszać istniejący stan rzeczy, jeszcze bardziej go komplikując i wydłużając procedury. Jesteśmy przekonani, że zauważalną dla obywateli poprawę można osiągnąć tworząc system sądownictwa gospodarczego  od początku. Tym bardziej, że „usprawnianie” istniejącego systemu od 25 lat nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.  Należy przestać „usprawniać” ten system, lecz go zmienić.

     

    Niniejsze uwagi nie dotyczą sądownictwa karnego.

     

    W SZCZEGÓLNOŚCI NALEŻY ROZWAŻYĆ W PROCEDURACH SĄDOWYCH:

    1. Pogłębienie podziału wagi spraw w sądownictwie gospodarczym, cywilnym i administracyjnym na wzór amerykański na „małe sprawy” (ang. misdemeanors i small slaim sourt) i „poważne” (ang. felony) oraz rozpatrywanie ich wg odrębnych procedur – dalsze, radykalne uproszenie procedur w „małych sprawach”.

    2. „Małe sprawy” (np. spory cywilne, administracyjne lub gospodarcze o wartości sporu do 30 tys. PLN) rozpatrywane powinny być przez jednego zawodowego sędziego na jednej rozprawie, a „sprawy poważne” przez trzech zawodowych sędziów. Należy dążyć do tego, żeby „małe sprawy” były rozstrzyganie w 2-3 tygodnie, jak w USA.

    3. Wprowadzenie amerykańskiej zasady „trail” – proces zaczyna się i jest prowadzony dzień po dniu aż do wyroku. „Małe sprawy” powinny być rozpatrywane na jednym posiedzeniu.

    4. Wprowadzenie zasady, że zarówno w małych, jak i poważnych sprawach, wzorem USA czy też sądownictwa arbitrażowego, sąd wyznacza stronom czas na przedstawienie swoich racji przed nim.

    5. Likwidację anachronicznego systemu doręczeń sądowych. Wezwania dla adwokatów i radców powinny być dostarczane drogą elektroniczną na urzędowo założone skrzynki mailowe na serwerach Ministerstwa Sprawiedliwości wg. zasady „wysłane = doręczone”. Pozostałym powinna dostarczać je policja lub doręczyciel sądowy. Wezwania doręcza się wyłącznie stronom postępowania.

    6. Przerzucenie na strony postępowania obowiązku powiadamiana i obecności w sądzie swoich świadków, pod groźbą nieuwzględnienia ich zeznań oraz dostarczenia dowodów. Sąd jest powołany do rozstrzygania sporów i wymierzania sprawiedliwości, a nie do czynności organizacyjnych.

    7. Upowszechnienie dźwiękowej rejestracji rozpraw. W przypadku rejestracji pisemnej wprowadzenie stenotypistek zamiast sekretarek.

    8. Zróżnicowanie kosztów sądowych: w sytuacji zawarcia ugody pomiędzy stronami, którą zatwierdza sąd – niskie koszty i wysokie koszty sądowe w przypadku prowadzenia procesu.

    9. W sprawach karnych – gospodarczych wprowadzenie obowiązku wniesienia przez prokuraturę aktu oskarżenia nie później niż w 3 miesiące po przedstawieniu podejrzanemu zarzutów.

    Jesteśmy przekonani, że postulowane zmiany są pożyteczne i możliwe. Utrzymywanie obecnego systemu praktycznie utrudnia rozwój naszego kraju. Koszty braku rozstrzygnięć sądowych idą w miliardy złotych. Masowa produkcja prawa powielaczowego, w którym trudno zorientować się już nawet zawodowym prawnikom, podważa autorytet państwa i bynajmniej nie skłania obywateli do jego szanowania i przestrzegania.

    Działania polityków, ich kuriozalna licytacja na ilość aktów prawnych, które wnoszą do parlamentu, powoduje, że system prawny ulega inflacji. Wyjściem z tej sytuacji jest przywrócenie w polskim wymiarze sprawiedliwości elementarnego zdrowego rozsądku.


    Sądownictwo gospodarcze jest dla przedsiębiorców, nie dla wygody sędziów.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    25.01.2017 Założenia reformy sądownictwa gospodarczego, cywilnego i administracyjnego

    25.01.2017 List przedstawicieli ZPP do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry

    Stanowisko ZPP ws. planowanego podniesienia zasiłku dla bezrobotnych

    24.10.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    WS. PLANOWANEGO PODNIESIENIA WYSOKOŚCI ZASIŁKU DLA BEZROBOTNYCH

     

    W ubiegłym tygodniu premier Beata Szydło i minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska ogłosiły, że rząd planuje podwyższenie wysokości zasiłku dla bezrobotnych do połowy kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę. Według zapowiedzi, zmiana miałaby wejść w życie już od przyszłego roku, a z wyliczeń resortu wynika, że kosztowałaby ona budżet około 0,5 miliarda złotych rocznie. Wziąwszy pod uwagę rekordowo niską stopę bezrobocia i szereg innych programów i reform o charakterze socjalnym, które realizuje aktualnie rząd, przedstawiony pomysł należy ocenić zdecydowanie negatywnie.

    Od marca 2016 roku stopa rejestrowanego bezrobocia w skali kraju wynosi mniej niż 10%, a w październiku i listopadzie spadła do rekordowo niskich 8,2%. Tak niską stopą bezrobocia Polska mogła pochwalić się ostatni raz w 1991 roku, czyli ponad dwie dekady temu. W tym kontekście coraz częściej mówi się o rynku pracownika, zastępującym obowiązujący dotychczas model rynku pracodawcy. Sytuacja zmienia się zatem o sto osiemdziesiąt stopni i wszystko wskazuje na to, że taki stan rzeczy zapanuje na dłuższy okres – świadczy o tym zarówno sytuacja demograficzna Polski (coraz mniej jest osób w wieku produkcyjnym), jak i zaimplementowane przez obecny rząd programy socjalne, takie jak choćby program “500+”, które bardzo ciężko – w sensie politycznym – będzie jakkolwiek zmodyfikować, a które sprawiają, że osobom najniżej wykwalifikowanym praca może zwyczajnie przestać się opłacać, ponieważ suma świadczeń uzyskiwanych od państwa jest przynajmniej równa lub niewiele niższa, niż pensja na którą mogłyby one liczyć podejmując zatrudnienie.

    W tej sytuacji, postulat podnoszenia wysokości zasiłku dla bezrobotnych do kwoty tysiąca złotych (tytułem przypomnienia – aktualnie jest to 831 zł przez pierwsze trzy miesiące i 652 zł przez kolejne, przy czym konkretna wysokość świadczenia zależy od stażu pracy, a okres jego trwania od stopy bezrobocia w danym powiecie i waha się między 6 a 12 miesiącami) zakrawa wręcz na sabotaż. Tym bardziej, że próżno doszukiwać się jakiejkolwiek zrozumiałej argumentacji ze strony przedstawicieli resortu – wiceminister Stanisław Szwed stwierdził, że zwiększenie kwoty zasiłku jest częścią planu poprawy skuteczności działań urzędów pracy. O ile należy zgodzić się z tym, że urzędy pracy nie działają tak, jak powinny i zasady ich funkcjonowania wymagają gruntownej zmiany, o tyle ciężko doszukać się jakiegokolwiek związku między wysokością zasiłku dla bezrobotnych a tym, jak efektywne są te placówki.

    Jak zostało wspomniane na początku, koszt planowanego rozwiązania szacowany jest na ok. pół miliarda złotych rocznie. Są to znaczące środki, dlatego też należałoby zastanowić się nad realnym celem wprowadzenia w życie omawianej zmiany, ponieważ tylko w taki sposób możliwe będzie dokładne rozważenie potencjalnych zysków i strat wynikających z reformy. W przedstawionych dotychczas zapowiedziach przedstawicieli ministerstwa i pani premier, nie sposób doszukać się żadnej racjonalnej argumentacji. Jest to tyle niepokojące, że tak istotna podwyżka świadczenia może stanowić silny bodziec demobilizujący do znalezienia i podjęcia pracy, szczególnie jeżeli obok niej realizowane są już inne, szeroko zakrojone programy socjalne. Aktualna sytuacja gospodarcza, w ramach której problem bezrobocia de facto nie istnieje, stanowi komfortowy punkt wyjścia do przeprowadzenia szeregu działań mających na celu poprawę innych parametrów gospodarczych, takich jak choćby wysokość wynagrodzeń.

    Podejmując inicjatywy takie, jak omawiany plan podniesienia wysokości zasiłku dla bezrobotnych, rządzący narażają się na poważne ryzyko utraty dogodnego klimatu dla reform. Utrzymanie przez tak długi czas równie niskiej stopy bezrobocia stanowi bez wątpienia duży sukces – należałoby więc skupić się na tym, by w jak największym stopniu go wykorzystać, tymczasem rząd zapowiada kolejny krok, którego efektem może być stopniowy powrót do punktu wyjścia, czyli stopy bezrobocia przekraczającej 10%.

    Podsumowując, omawiany pomysł należy ocenić negatywnie, jako szkodliwy dla rynku pracy i gospodarki.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP ws. finansowania dostawców szpitali publicznych

    24.01.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    WS. FINANSOWANIA DOSTAWCÓW SZPITALI PUBLICZNYCH


    Problem uiszczania przez szpitale płatności na rzecz dostawców usług i sprzętu, choć ostatnio nieco częściej podnoszony, ma o wiele dłuższą historię, niż mogłoby się to wydawać. Okazuje się bowiem, że nieterminowe płatności po stronie szpitali, stanowiły jeden z głównych bodźców dla rozwoju rynku windykacyjnego w latach 90.

    Przed wejściem w życie Ordynacji podatkowej, wymagalne i bezsporne wierzytelności wobec placówek służby zdrowia, były potrącane z podatkowymi zobowiązaniami przedsiębiorców na podstawie art. 28 ustawy z dnia 19 grudnia 1980 roku o zobowiązaniach podatkowych. Dzięki temu, opóźnienia w płatnościach nie były na tyle dotkliwe, ponieważ wierzytelność wobec ZOZ-ów można było potrącić ze zobowiązaniami podatkowymi. W 1993 roku wprowadzono jednak pewien warunek możliwości dokonania potrącenia – wraz z deklaracją podatkową, trzeba było przedstawić pisemne potwierdzenie istnienia zobowiązania ZOZ, opatrzone podpisami dyrektora jednostki i głównego księgowego.

    To właśnie z tego powodu, do gry weszły firmy finansujące, które zaczęły finansować przedsiębiorcom wierzytelności. Z punktu widzenia dostawców, sytuacja była relatywnie dogodna – należne pieniądze mogli odzyskać w zasadzie natychmiast, chociaż oczywiście nie w pełnej wysokości. W 1997 roku uchwalono Ordynację podatkową. Zgodnie z jej art. 64, zobowiązania i zaległości podatkowe wraz z odsetkami, w podatkach stanowiących dochód budżetu państwa, podlegają wzajemne, bezsporne i wymagalne wierzytelności podatnika wobec Skarbu Państwa z tytułu m.in. prawomocnego wyroku sądu wydanego na podstawie art. 417 lub 417 ze zn. 2 kodeksu cywilnego, nabycia przez Skarb Państwa nieruchomości na cele uzasadniające jej wywłaszczenie, czy odszkodowania za niesłuszne skazanie. W zdefiniowanym w Ordynacji katalogu na próżno szukać wierzytelności wynikających z dokonania dostaw na rzecz publicznych zakładów opieki zdrowotnej.

    Wskutek powyższych zmian, przedsiębiorcy rozpoczęli coraz częściej korzystać z możliwości dokonywania cesji wierzytelności wobec szpitali. Było to jednak możliwe do czasu – w 2011 roku uchwalono ustawę o działalności leczniczej. W myśl jej art. 54 ust. 5, czynność prawna mająca na celu zmianę wierzyciela samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej może nastąpić po wyrażeniu zgody przez podmiot tworzący. Podmiot tworzący wydaje zgodę albo odmawia jej wydania, biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych oraz w oparciu o analizę sytuacji finansowej i wynik finansowy SPZOZ za rok poprzedni. Zgodę wydaje się po zasięgnięciu opinii kierownika SPZOZ. Czynność prawna dokonana z naruszeniem tego przepisu, jest – zgodnie z ust. 6 – nieważna.  O znaczeniu tego przepisu  najlepiej świadczą dane dot. stosowania go w praktyce. Według badania Stratera MED Związku Pracodawców na rzecz Równości Stron w Postępowaniach o Zamówienia Publiczne, w 2015 roku dokonano  zaledwie ok. 100 cesji. Najczęstszym powodem nieudzielenia zgody był “brak potrzeby”. Dane są o tyle alarmujące, że zgodnie z tym samym badaniem, w przypadku aż 63% szpitali powiatowych, podmiot tworzący nie monitoruje średnich terminów płatności. Problem jest zatem bardzo realny, a mimo to podmioty tworzące wyjątkowo rzadko udzielają zgody na cesję wierzytelności.

    Wskutek wejścia w życie art. 54 ust. 5, zdecydowanie trudniejsze stało się włączenie zewnętrznych podmiotów finansowych w relację między dostawcami, a szpitalami. Tym samym, dostawcy znaleźli się w fatalnej  sytuacji. Tym gorszej, że zgodnie z ustawą o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z 2013 roku, o ile podmioty publiczne powinny rozliczać się z przedsiębiorcami w ciągu 30 dni, o tyle szpitale zostały z tego obowiązku wykluczone – dla nich obowiązuje sześćdziesięciodniowy termin. Reasumując, dostawcy szpitali znaleźli się w następującej sytuacji – na płatność od zamawiającego mogą czekać nawet dwa miesiące, ale to dopiero początek. Jeżeli należność nie zostanie w tym czasie uregulowana, pozostają im dwa wyjścia. Albo wejdą na ścieżkę sądową – długotrwałą i kosztowną, albo spróbują swoją wierzytelność sfinansować. Niestety – zgodnie z tym, co napisano powyżej, nie mogą tego zrobić od ręki. Najpierw trzeba uzyskać zgodę podmiotu tworzącego. Podmiotu tworzącego nie obowiązują żadne terminy, zgodę wydaje albo nie na podstawie bardzo niedookreślonych przesłanek (np. “analiza sytuacji finansowej”, która może wskazywać dokładnie wszystko). Dodatkowo, zgoda nie jest decyzją administracyjną, więc dostawcom nie przysługuje żadna możliwość zaskarżenia odmowy wydania zgody.

    Rola podmiotów finansowych wspierających relacje między szpitalami, a dostawcami, jest – wbrew temu, co usilnie próbuje się podkreślać w niektórych publikacjach – pozytywna. Między innymi ich działalność spowodowała, że zadłużenie wymagalne szpitali z tytułu dostaw usług i towarów bardzo istotnie zmalało. O ile na koniec 2004 roku wymagalne zobowiązania SPZOZów z tytułu dostaw usług i towarów wynosiły ponad 2,8 miliarda złotych, o tyle na koniec roku 2011 było to już ponad 1,8 miliarda.

    Niestety, wprowadzone przez ustawodawcę rozwiązania prawne spowodowały, że finansowe wspieranie dostaw towarów i usług do szpitali, stało się dużo trudniejsze.

    Na szczęście, znaleziono skuteczne rozwiązanie – w postaci umowy konsorcjum. Pozwala ona na zapewnienie niezbędnego wsparcia instytucji finansowej dla dostawcy towarów i usług do szpitali, poprzez wspólny udział w przetargu. Taka praktyka pozwala na dokonywaniu koniecznych dostaw do szpitali, przy jednoczesnym zabezpieczeniu praw dostawców. Między innymi dzięki konsorcjom, SPZOZy uzyskują dostęp – pomimo niekiedy fatalnej sytuacji finansowej – do niezbędnych artykułów medycznych. Niestety, orzecznictwo sądów jest w tym zakresie wyjątkowo restrykcyjne. Wyrokiem z dnia 2 czerwca 2016 roku (I CSK 486/15) Sąd Najwyższy rozpatrzył spór, w ramach którego jeden z uczestników konsorcjum dochodził należności od SPZOZu, i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, uchylając korzystny dla konsorcjanta wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

    W rezultacie, w najgorszej sytuacji znajdują się oczywiście dostawcy, dla których bardzo istotna jest oczywiście płynność płatności. Aktualnie, szpitale odwlekają płatności nawet o dwa miesiące, co – szczególnie  dla niewielkich podmiotów – może być bardzo krzywdzące. Jeśli taka sytuacja będzie trwała dalej, a w szczególności, jeżeli umowy konsorcjum zostaną wykluczone z rynku, mniejsi krajowi przedsiębiorcy staną przed widmem bankructwa, ponieważ zwyczajnie, bez wsparcia zewnętrznego, nie stać ich na długoterminowe finansowanie szpitali. Na rynku zostaną wobec tego sami duzi gracze, którzy będą w stanie ponieść koszty odroczenia płatności.

    Na powyższe problemy zwracają uwagę przedstawiciele dostawców szpitali. Joanna Niedzielska, prezes Arteria, uważa że sytuacja w sektorze usług medycznych jest patologiczna i prowadzi do zawężania asortymentu, braku innowacyjności w branży, oraz stopniowej eliminacji z rynku podmiotów gospodarczych będących nie tylko dostawcami dla szpitali, ale również pracodawcami dla wielu ludzi i płatnikami wysokich zobowiązań podatkowych. “Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której SPZOZ-y notorycznie wstrzymują się z zapłatą za dostarczone usługi i towary, wiedząc że ich kontrahenci nie będą spieszyli się ze skierowaniem sprawy do sądu” – twierdzi. “Jest to spowodowane obawą przed wykluczeniem przy kolejnych przetargach, albo prozaicznie – brakiem środków. Tym samym, dostawcy szpitali de facto kredytują ich działalność. Trzeba w końcu zadać pytanie, dlaczego przedsiębiorcy z naszej branży nie mogą sięgać po standardowe i praktykowane w obrocie rozwiązania, takie jak umowy factoringu, forfaitingu, czy też cesja wierzytelności, która w aktualnym stanie prawnym jest w zasadzie niemożliwa” – dodaje.

    Podobnego zdania jest Krzysztof Rdest, prezes firmy EMKA S.A. “Organy założycielskie bardzo rzadko wyrażają zgodę na cesję wierzytelności szpitali” – mówi. “Takie postępowanie leży naturalnie w ich interesie, jednak stanowi ono poważne zagrożenie dla płynności finansowej przedsiębiorstw w naszym sektorze. W przypadku opóźnień zapłaty można oczywiście próbować skierować sprawę na drogę sądową, ale z własnej praktyki wiem, że taki proces potrafi trwać nawet trzy lata i generować ogromne koszty. Z praktycznego punktu widzenia jest to zatem rozwiązanie niekorzystne. Uważam, że uwolnienie możliwości dokonywania cesji i obrotu wierzytelnościami szpitali jest konieczne, żeby uratować firmy działające w branży”.

    Reasumując, próby wykluczenia podmiotów finansujących z relacji między dostawcami a szpitalami, mogą mieć fatalne skutki. Zakłady opieki zdrowotnej nie mogą pozwolić sobie na przerwanie dostaw, a z kolei dostawcy nie mogą wiecznie kredytować szpitali. Rzeczywistym problemem polskiej służby zdrowia jest drastyczne niedofinansowanie – same szpitale są nierentowne już na poziomie procedur i w tej chwili potrzebują minimum dodatkowych dwóch miliardów złotych. Próby przerzucenia kosztów opieki zdrowotnej na przedsiębiorców, poprzez wymuszanie na nich kredytowania szpitali, nie mogą już dłużej trwać. Konieczna jest gruntowna reforma systemu opieki zdrowotnej, a nie wynajdywanie “kozłów ofiarnych” w postaci podmiotów finansowych, dzięki którym – między innymi – udało się zmniejszyć wartość długów szpitali  z tytułu dostaw usług i towarów.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców


    24.01.2017_Stanowisko ZPP ws. finansowania dostawców szpitali publicznych_pdf

     

    Presidencia de la república mexicana/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery