Warszawa, 23 sierpnia 2023 r.
BRONIĘ MIKROFIRM, BO NIKT ICH NIE BRONI – OPINIA PREZESA ZPP
Mikrofirmy ani się nie zorganizują (bo walczą o przetrwanie), ani nie zbiorą budżetu na lobbing i reprezentacje (nie mają pieniędzy i nikomu nie wierzą). Słowem nie ma w tym ani żadnych pieniędzy, ani prestiżu. Tak się składa, że ani na jednym ani na drugim mi nie zależy, więc mogę się tym zająć dla dobra ludzkości.
Obrona mikrofirm – nie oznacza zwalczania korporacji (chyba, że za zwalczanie korporacji uznamy domaganie się, żeby uczciwie płaciły podatki). Korporacje w organizmie gospodarczym kraju są niezbędne i potrzebne (choć nie monopole, które powinny być prawnie zakazane). Korporacje bardzo dużo dobrego wniosły do odbudowy Polski w ostatnim 30-leciu. Nie powinny być jednak faworyzowane – choćby dobrowolnym podatkiem dochodowym, jak to ma miejsce w przypadku CIT w Polsce.
Złożoną sprawą jest pomoc publiczna dla korporacji – jak to na przykład ostatnio miało miejsce w przypadku Intela. Byłbym przeciw… gdyby inne kraje tego nie robiły. W każdym razie taka pomoc powinna być uzależniona od przyszłych korzyści i wpływów z takiej inwestycji. Jeśli mamy do tego dopłacać w dającej się ogarnąć perspektywie – to niech budują sobie tą fabrykę na Węgrzech, w Czechach czy na Księżycu – nie musi być u nas.
W każdym razie – nie postulowałem i nie postuluje ograniczania czy zwalczania korporacji (poza monopolami). Niech im się wiedzie jak najlepiej dla dobra Rzeczpospolitej!
Postuluje natomiast, żeby rząd z barku wiedzy i rozeznania, w oparciu o tandetne hasła i propagandowe zaklęcia – przestał zwalczać mikrofirmy w Polsce, co ma miejsce od 30 lat. Front walki z polskim mrowiskiem gospodarczym jest szeroki – od Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Rozwoju, poprzez rządowy Polski Instytut Ekonomiczny, Fundację Obywatelskiego Rozwoju, Leszka Balcerowicza i prof. Jerzego Hausnera. Wszyscy oni uważają, że mikro firmy należy zwalczać bowiem hamują one rozwój gospodarczy, są nieinnowacyjne, tworzą małą wartość dodaną, mają niską produktywność, a nawet odpowiadają za większość luki podatkowej i fraudy.
Jednocześnie nikt z tych ludzi nie jest w stanie podać przykładu w jaki niby sposób ma być innowacyjny piekarz wypiekający tradycyjne pieczywo czy krawiec szyjący klasyczne garnitury lub sukienki. Część bardziej głupich polityków chce obu dać „mały ZUS” na 4 lata, bo wg. nich po 4 latach powinni się przekształcić w dużą firmę. Najgłupszy slogan w tym obszarze powtarzany przez polityków to „chcemy, żeby mikro firmy stawały się małymi, małe średnimi, a średnie dużymi”.
Niewątpliwie w niektórych przypadkach tak jest – w końcu Amazon czy Google zostały założone w garażu – ale dotyczy to wyjątków. Nie ma powodu ani potrzeby, żeby pani kwiaciarka czy pan piekarz czy pan hydraulik się rozwijali, byli innowacyjni i przekształcali się w jakieś firmy czy korporacje. Są potrzebni gospodarce i społeczeństwu w takim właśnie rozmiarze w jakim są. Naturalnie niewielki odsetek tych mikro firm stanie się kiedyś wielkimi firmami, ale to wyjątki. Na 1 Google przypada milion nieudanych projektów. Trzeba zdawać sobie sprawę, że działalności gospodarcza to trochę trudniejsze zajecie niż roznoszenie ulotek wyborczych za co dostaje się potem pozycje wiceministra i wygłasza się mądrości o gospodarce, nie mając żadnego pojęcia o tej realnej. Na 10 nowo założonych firm 1 rok przetrwa 5, a 10 lat – jedna.
Ten obłęd i obsesję „rozwoju i innowacyjności” jako żywo przypomina inny obłęd z czasów rządów Leszka Millera kiedy to ten wybitny Mąż Stanu z Panią Łybacką postanowili zagłodzić i zniszczyć szkolnictwo zawodowe w imię „scholaryzacji”. Każdy miał mieć „wyższe wykształcenie”. Polska zapłaciła bardzo wysoka cenę za te fantasmagorię. Ponad 15 lat temu politycy zorientowali się co się stało – pierwsza odbudowę szkolnictwa zawodowego w Polsce podjęła Joanna Kluzik-Rostkowska, po niej niezależnie od barw partyjnych, każdy kolejny minister stara się to robić i mimo tych wysiłków nadal nie udało się przywrócić choćby stanu sprzed szaleństwa Millera i Łybackiej.
To samo grozi piekarniom, kwiaciarniom, krawcom, drobnym usługom wykończeniowym i budowlanym i wszelkim innym mikro i małym działalnościom. Jeśli to zniszczycie te drobne działalności bezmyślnymi obciążaniami podatkowymi – ich odbudowa zajmie dekady. Warto się zatrzymać kiedy jest jeszcze czas – liczba miasteczek w których jest już tylko urząd, stacja benzynowa i market – rośnie lawinowo.
Ich rola jest nie tylko społeczna mają też duże znaczenie gospodarcze – mikrofirmy zatrudniają więcej pracowników niż korporacje, więcej niż korporacje wnoszą do PKB i tylko dzięki nim mamy dodatnie saldo handlowe z zagranicą. Ale to odrębny temat – będę te dane systematycznie publikował.