• PL
  • EN
  • szukaj

    Po wejściu w życie ‘apteki dla aptekarza” w małych miejscowościach zamknięto prawie 300 placówek

    Warszawa, 28 maja 2018 r.

     

     

    Po wejściu w życie ‘apteki dla aptekarza” w małych miejscowościach zamknięto prawie 300 placówek

    Aptek na wsiach coraz mniej

     

    Mimo zapewnień Izby Aptekarskiej, regulacja „apteka dla aptekarza” nie okazała się dobrodziejstwem dla mieszkańców wsi i małych miasteczek, w których liczba aptek znacząco spadła.

    – Na tych terenach wiejskich i w małych miejscowościach powstało łącznie około 200 nowych podmiotów: 133 nowe apteki i 68 punktów aptecznych. To jeden z najbardziej pozytywnych efektów „AdA” – ocenił na konferencji w Ministerstwie Zdrowia Marek Tomków, wiceprezes NRA. W podobnym entuzjastycznym tonie wypowiedziała się Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes NRA, na antenie polskiego radia.

    Problem w tym, że jak wynika z danych IQVIA, przedstawionych podczas VI Konferencji Sieci Aptek 24 maja 2018 roku w Warszawie, od czasu wejścia w życie regulacji „apteka dla aptekarza” liczba aptek i punktów aptecznych na wsiach i w małych miasteczkach spadła o około 300 placówek.

    Według danych IQVIA, po wejściu regulacji w życie, średnia miesięczna liczba zamknięć aptek w Polsce utrzymuje się na poziomie sprzed uchwalenia „apteki dla aptekarza”, za to liczba otwarć spadła o 68 proc. Tak więc po wejściu w życie „AdA”, miesięcznie zamyka się w Polsce ok. 80-90 aptek, a otwiera 30-40, wobec ponad 100 miesięcznie przed wejściem w życie regulacji.

    Spadek liczby aptek chwilowo amortyzowany jest faktem złożenia około 1 tys. wniosków o otwarcie nowej apteki do czerwca 2017 roku, a więc przed zamknięciem rynku. Wnioski te są sukcesywnie realizowane, powodując, że wciąż otwiera się w Polsce około 30-40 aptek miesięcznie. Po wyczerpaniu się tego rezerwuaru liczba otwarć aptek spadnie niemal do zera. Wynika to z faktu, że po wejściu w życie regulacji AdA, w okresie lipiec 2017 – styczeń 2018 na terenie całego kraju złożono zaledwie 22 wnioski o otwarcie apteki!

    – Przedstawiciele samorządu prezentują w swoich wyliczeniach swobodne podejście do faktów i arytmetyki. Ich zdaniem, w wyniku Ada na wsiach otwarto 200 nowych aptek, choć wniosków o ich otwarcie po wejściu regulacji w życie złożono w całym kraju ledwie kilkadziesiąt– powiedział Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET. – Sukcesem regulacji okazuje się zaś otwarcie 200 placówek, przy zamknięciu 300 – dodaje.

    Po 11 miesiącach funkcjonowania regulacja „apteka dla aptekarza” nie zrealizowała więc żadnego z celów prezentowanych w uzasadnieniu ustawy. Jednym z nich było zwalczanie procederu nielegalnego wywozu leków z Polski. Regulacje „AdA” okazały się nie mieć z nielegalnym wywozem leków żadnego związku, o czym świadczą ostatnie aresztowania CBŚP, konieczność procedowania w parlamencie rządowych projektów dotyczących monitorowania drogowego przewozu leków czy tzw. „małej nowelizacji” prawa farmaceutycznego.

    Ponadto, zwolennicy wprowadzenia „apteki dla aptekarza” od początku powoływali się na zagrożenie całkowitą monopolizacją rynku usług farmaceutycznych i przejęcia go przez duże, międzynarodowe podmioty. Tymczasem jak wskazano w raporcie Fundacji Republikańskiej z września 2016 roku, takie zagrożenie nie istniało:

    • apteki sieciowe (ok. 390 konkurujących ze sobą i działających niezależnie od siebie sieci posiadających pięć i więcej aptek) stanowiły około 1/3 rynku aptek,
    • własnością firm z udziałem kapitału zagranicznego było zaledwie pięć podmiotów (w ww. raporcie wskazano, że łącznie do sieci z udziałem kapitału zagranicznego należało 594 spośród 14 780 aptek, czyli 4% polskiego rynku).

    Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne, która weszła w życie 25 czerwca br. wywróciła za to do góry nogami polski rynek apteczny. Z typowego europejskiego systemu otwartego (wg. raportu UOKiK z 2015 r.) zmieniła go w jeden z najostrzejszych w Europie systemów zamkniętych, w którym łącznie obowiązują restrykcyjne ograniczenia właścicielskie, ilościowe (w tym regulacja „1%”) oraz geograficzne i demograficzne. 

     

    Fot. Kojach / na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Stanowisko ZPP ws. propozycji wprowadzenia opłaty emisyjnej

    Warszawa, 25 maja 2018

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROPOZYCJI
    WPROWADZENIA OPŁATY EMISYJNEJ

     

    W ramach projektu ustawy o zmianie ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw, która w tej chwili jest procedowana w sejmie, polski ustawodawca zdecydował się zaproponować wprowadzenie nowego podatku w postaci tzw. opłaty emisyjnej. Wprowadzenie tego rozwiązania z pewnością spowoduje wzrost cen benzyny, całkowicie niezwiązany z ewentualnym wzrostem cen ropy naftowej – będzie zatem szkodliwy dla gospodarki jako całości. Z tego też powodu, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców apeluje o podjęcie przez ustawodawcę pewnej autorefleksji i wycofanie się z tej szkodliwej propozycji.

    Omawiany projekt ustawy zakłada dodanie do ustawy z dnia 27 kwietnia 2001 roku Prawo ochrony środowiska nowego działu w tytule V, dotyczącego tylko i wyłącznie tzw. opłaty emisyjnej. Warto zwrócić uwagę na semantyczną konsekwencję ustawodawcy – kolejne pomysły podwyższania podatków albo wprowadzania nowych, próbuje się ukryć za bardziej mglistymi i mniej jednoznacznymi pojęciami, takimi jak „opłata”, czy „danina”. Trzeba to uznać za pewną nieuczciwość, szczególnie w kontekście artykułowanych w niedalekiej przeszłości obietnic i zapowiedzi, zgodnie z którymi rząd miał rzekomo nie planować ani podwyżki któregokolwiek z istniejących w Polsce podatków, ani wprowadzania nowych. Nakładając na obywateli kolejne obciążenia, nazwane w akcie prawnym „opłatą” albo w jakikolwiek inny sposób, tylko nie podatkiem, można twierdzić, że się obietnicy dotrzymało (ponieważ nie wprowadziło się nowego podatku, tylko „opłatę emisyjną” służącą ochronie środowiska albo „daninę solidarnościową” zapewniającą środki na wsparcie najsłabszych). Jest to teza oczywiście fałszywa, jednak z punktu widzenia komunikacyjnego atrakcyjna. Tym bardziej krytyczna musi być jednak ocena odnosząca się do wykorzystywania aktów prawnych i nomenklatury w nich zawartej dla celów bieżącej gry politycznej.

    Zgodnie z zaproponowanymi przepisami, wprowadzenie na rynek krajowy paliw silnikowych (oznacza to przeprowadzenie czynności podlegających opodatkowaniu podatkiem akcyzowym, których przedmiotem są te paliwa silnikowe) podlega opłacie emisyjnej o stawce 80 zł za 1000 litrów. Obowiązek zapłaty opłaty emisyjnej ciąży na producencie albo importerze paliw silnikowych, ewentualnie podmiocie dokonującym nabycia wewnątrzwspólnotowego paliw silnikowych albo innym podmiocie podlegającym obowiązkowi podatkowemu w zakresie podatku akcyzowego od paliw silnikowych, jednak naturalnie „opłata emisyjna” jest podatkiem przerzucalnym, więc jego ostateczny koszt ekonomiczny poniosą konsumenci paliw. Skutkiem będzie nie tylko odczuwalny przez kierowców wzrost cen paliwa, ale także – ostatecznie – wzrost cen towarów, ponieważ rosnąć będą koszty ich transportu.

    W toku dyskusji dotyczącej opłaty emisyjnej niejednokrotnie stawiana jest teza, że wzrost cen paliwa o 8 groszy za litr nie spowoduje żadnych negatywnych skutków i będzie dla konsumentów wręcz nieodczuwalny. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na przynajmniej kilka aspektów – z punktu widzenia przedsiębiorcy, który dystrybuuje swoje towary na całą Polskę, co wymaga przejechania przez samochody dostawcze wielu tysięcy kilometrów w skali miesiąca, nawet tak nieznaczna podwyżka cen paliwa może dokuczać. Ponadto, musimy pamiętać o tym, że już w tej chwili o około połowie ceny detalicznej paliwa decydują wszelkiego rodzaju daniny publiczne – od podatku VAT, przez akcyzę, po opłatę paliwową. Dodając do tego kolejny składnik w żadnym stopniu nie zależny od ceny paliw w rafineriach powodujemy, że „sztywna” część ceny paliwa staje się coraz większa, tak samo jak część która w całości zasila budżet państwa lub podległych mu instytucji.

    Prawdziwie skandaliczne jest rozdysponowanie wpływów pochodzących z opłaty emisyjnej. Jako że będzie to danina o charakterze powszechnym, płacona przez wszystkich – bezpośrednio przez kierowców, a pośrednio przez konsumentów na rynku – logiczne wydawałoby się również przeznaczenie wpływów z niej pochodzących na potrzeby ogółu. Przedstawiony projekt stanowi jednak, że 85% wpływów z opłaty emisyjnej trafi do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a 15% do Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Oznacza to, że wszyscy – w tym najubożsi, dla których zdolność dojeżdżania samochodem do miejsca pracy stanowi podstawowy warunek bytowy – będą składać się na wspieranie elektromobilności i niskoemisyjnych pojazdów, z których w tej chwili, ze względu na ich swoisty walor nowości, korzystają raczej osoby zamożne. Tym samym rząd, który na sztandarach niesie hasła solidaryzmu i wspierania słabszych, doprowadza do sytuacji, w której m.in. ci najsłabsi będą finansować osobom znacznie bogatszym kupno nowych, niskoemisyjnych aut. Jest to sytuacja kuriozalna – model dystrybuowania wpływów z tytułu opłaty paliwowej sprawia, że trzeba jeszcze mocniej podkreślić krytyczną ocenę proponowanych regulacji.

    Reasumując, wprowadzenie opłaty emisyjnej nie dość, że doprowadzi do jeszcze większego udziału danin publicznych w cenie paliwa (przez co de facto częściowo niweluje się pozytywne dla naszej gospodarki skutki obniżki cen ropy naftowej), to doprowadzi do wzrostu cen, co jest dla gospodarki sytuacją niepożądaną. Jednocześnie, ogromne wątpliwości musi budzić system dystrybucji wpływów z tytułu opłaty emisyjnej. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców negatywnie ocenia proponowane rozwiązanie i apeluje o wycofanie się z niego.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Ewa Błaszczyk Osobą Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018

    Warszawa, 24 maja 2018 r.

     

    Ewa Błaszczyk Osobą Wysokiej Reputacji

    Premium Brand 2018

     

    Fundacja na rzecz reputacji marki „Premium Brand” ogłosiła wyniki 13. edycji badania reputacji osób, marek i firm. Decyzją respondentów, tytuł Osoby Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018 otrzymała Ewa Błaszczyk. Sześć wiodących brandów, które uzyskały najwyższe oceny w swoich kategoriach, uhonorowano tytułem Marki lub Firmy Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018.

    Pomiar reputacji marek i firm Premium Brand jest realizowany nieprzerwanie od 13 lat na grupie co najmniej 10 tys. respondentów, aktualnie według autorskiej metody prof. Dominiki Maison. W tegorocznej edycji po raz czwarty zbadano także reputację osób publicznych. Po raz pierwszy wręczono wyróżnienia Premium Employer Brand markom, które uzyskały najwyższe oceny w badaniu siły brandów jako pracodawców.

    Osoba Wysokiej Reputacji

    Wśród badanych marek osobistych znaleźli się działacze społeczni, przedstawiciele świata kultury, dziennikarze i sportowcy. Respondenci określali poziom zaufania społecznego do badanych osób, oceniali ich zaangażowanie w działalność publiczną, wiarygodność oraz wizerunek medialny. Na podstawie udzielonych odpowiedzi opracowano wskaźnik reputacji Premium Brand o wartości od 0 do 100. Najwyższy wynik i prestiżowy tytuł Osoby Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018 uzyskała Ewa Błaszczyk, współzałożycielka i prezes Fundacji „Akogo?”, wybitna aktorka teatralna i  filmowa. Dotychczas wyróżnienia w tej kategorii odebrały Janina Ochojska (2015 r.), Anna Dymna (2016 r.) i Jerzy Owsiak (2017 r.).

    Fot. Ewa Błaszyk, Osoba Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018


    Marki i Firma Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018

    Podczas uroczystej gali uhonorowano także marki, uznane przez respondentów za najbardziej wiarygodne. Tytuł Marki Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018 otrzymały: Cisowianka naturalna woda mineralna, Drutex, Medicover, RTV Euro AGD oraz  Santander Bank. Europejski Fundusz Leasingowy uhonorowano tytułem Firmy Wysokiej Reputacji Premium Brand 2018.

    Metodologia badania reputacji

    Badanie reputacji zostało przeprowadzone wśród osób znających daną markę, które oceniały: zaufanie do marki, referencje (lojalność wobec marki), atmosferę medialną towarzyszącą marce, zaangażowanie społeczne (CSR), wizerunek marki (firmy) jako pracodawcy. Próba liczyła prawie 10 000 polskich konsumentów w wieku od 15 lat wzwyż. Łącznie przebadano reputację 250 marek i firm w 25 kategoriach produktów i usług.

    Autorką metodologii badania reputacji Premium Brand jest prof. Dominika Maison, ekspert w dziedzinie badań rynkowych i społecznych. Badanie zostało przeprowadzone przez Maison&Partners na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna.

    Organizatorem projektu jest Fundacja na rzecz reputacji marki „Premium Brand”. Oprócz regularnego pomiaru reputacji marek i firm obecnych na polskim rynku, Fundacja wspiera ideę budowania reputacji marki oraz koncepcję traktowania reputacji, jako jednego z kluczowych elementów przewagi konkurencyjnej w biznesie.

    Partnerem merytorycznym tegorocznej edycji badania Premium Brand jest PRESS- SERVICE Monitoring Mediów, lider w dziedzinie kompleksowego monitoringu Internetu, social media, prasy, radia i telewizji. Specjalnością PRESS-SERVICE Monitoring Mediów są audyty medialne oraz wielopoziomowe raporty medialne, niezbędne w profesjonalnym zarządzaniu wizerunkiem.

     

    Projekt wspierają:

     

    Dodatkowych informacji udziela:

    Agnieszka Rudek, Kolterman Media Communications

    kom. 510 081 203, a.rudek@kolterman.pl

    Forum Zdrowia Publicznego ZPP apeluje o stworzenie w polskich przepisach ram dla stosowania rozwiązań z zakresu telemedycyny, w tym teleradiologii

    Warszawa, 21 maja 2018

     

    Forum Zdrowia Publicznego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców apeluje o stworzenie w polskich przepisach ram dla stosowania rozwiązań z zakresu telemedycyny, w tym teleradiologii

     

    Zmieniający się świat, zmiana stylu i trybu życia sprawiają, że dzisiejsze społeczeństwo  narażone jest w zwiększonym stopniu na choroby cywilizacyjne. Ich wczesne wykrycie umożliwia m.in. nowoczesna diagnostyka obrazowa. W Polsce dostępna jest wystarczająca liczba aparatów diagnostycznych. Z dostępnych badań wynika, że możliwości pracy urządzeń są dużo większe niż faktyczne ich wykorzystanie. Przyczyną tej sytuacji są przede wszystkim obowiązujące przepisy nakładające na lekarzy obowiązek bezpośredniego nadzoru nad przebiegiem badania w placówce. Forum Zdrowia Publicznego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców opowiada się za stworzeniem w polskich przepisach ram dla stosowania rozwiązań z zakresu telemedycyny, w tym teleradiologii .

    Wprowadzenie teleradiologii do polskiego systemu opieki zdrowotnej umożliwi pacjentom wykonywanie specjalistycznych badań pod zdalnym nadzorem lekarza, do którego w warunkach tradycyjnych nie mieliby możliwość dotarcia. To z kolei przełoży się pozytywnie na liczbę wykonywanych badań oraz liczbę oczekujących na ich realizację.

    Rozpowszechnienie teleradiologii jako formy świadczenia usług medycznych wymaga szczegółowych zmian w prawie – w ramach Forum Zdrowia Publicznego wypracowano adekwatne propozycje.

    – Jesteśmy przekonani, że rozpowszechnienie telemedycyny ogólnie, a w tym także teleradiologii, jest w najlepszym interesie pacjentów – mówi Marcin Nowacki, wiceprezes ZPP. – Jednocześnie jest to proces wymagający pewnego zaangażowania po stronie prawodawcy i ingerencji w kilka aktów prawnych. Przygotowaliśmy kilka konkretnych propozycji zmian i mamy nadzieję, że spotkają się one ze zrozumieniem i zainteresowaniem wśród kluczowych decydentów.

    Podstawowe warunki udzielania świadczeń gwarantowanych z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, opisuje rozporządzenie Ministra Zdrowia z 6 listopada 2013 roku. Niestety, w akcie, w odniesieniu do świadczeń tomografii komputerowej oraz rezonansu magnetycznego, nie ma mowy o teleradiologii. Forum Zdrowia Publicznego ZPP postuluje, by warunki realizacji świadczeń w zakresie personelu uzupełnić – dla lekarza specjalisty, pełniącego nadzór radiologiczny nad badaniem, alternatywą powinna być możliwość zdalnego pełnienia nadzoru nad badaniami.

    Jednocześnie, zmiany wymaga ustawa z 29 listopada 2000 roku Prawo atomowe, która nie opisuje wprost teleradiologii  i  nadzoru radiologicznego. Forum Zdrowia Publicznego postuluje, by wprowadzić do ustawy delegację dla Ministra Zdrowia do określenia w drodze rozporządzenia wymagań i szczegółowych zasad realizacji systemu nadzoru nad pacjentem w rentgenodiagnostyce w tym w szczególności rozdzielenia zdalnego nadzoru radiologicznego od bezpośredniego nadzoru nad pacjentem.

    Zmian wymaga także rozporządzenie Ministra Zdrowia z 18 lutego 2011 roku w sprawie warunków bezpiecznego stosowania promieniowania jonizującego dla wszystkich rodzajów ekspozycji medycznej. Forum Zdrowia Publicznego przy ZPP apeluje o rozszerzenie definicji teleradiologii, a także o określenie minimalnych warunków organizacyjnych podczas realizacji świadczenia w formie zdalnej. W opinii ekspertów Forum Zdrowia Publicznego, należałoby dodać również definicję nadzoru radiologicznego, który mógłby być świadczony zarówno osobiście, jak i zdalnie. Konieczne byłoby też uwzględnienie możliwości zdalnego dokonania opisu badania.

    Wprowadzenie w życie zmian, które proponujemy, pozwoli na rozpoczęcie realizacji świadczeń w ramach teleradiologii, co będzie stanowiło zarówno dla placówek medycznych, jak i dla pacjentów duży postęp – twierdzi Marcin Nowacki z ZPP.


    Zachęcamy do obejrzenia wideo przygotowanego w ramach Forum Zdrowia Publicznego ZPP “Telemedycyna w radiologii”

     

    Fot. Jamison McAndie / na lic. Unsplash

    ZPP o konferencji Ministra Marcina Czecha z Naczelną Izbą Aptekarską

    Warszawa, 18 maja 2018 r.

     

    ZPP o konferencji Ministra Marcina Czecha z Naczelną Izbą Aptekarską

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców odnosi się bardzo krytycznie do informacji jaka została opublikowana na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia, iż w poniedziałek, 21 maja o godz. 10.00 w Ministerstwie Zdrowia, przy udziale Wiceministra Zdrowia Marcina Czecha oraz Marka Tomkowa, wiceprezesa Naczelnej Izby Aptekarskiej organizowana jest konferencja, podsumowująca rok funkcjonowania „Apteki dla Aptekarza”. Tym samym ZPP, jako reprezentatywna organizacja pracodawców, pragnie wyrazić swoje zaniepokojenie faktem nieotrzymania zaproszenia do udziału w spotkaniu. Wobec zaistniałej sytuacji wyrażamy stanowczy sprzeciw i domagamy się odwołania wspomnianej konferencji.

    Postępowanie urzędników każdego resortu, w tym również pana wiceministra Marcina Czecha, powinno cechować się transparentnością i obiektywizmem, tymczasem z naszych informacji wynika, że organizatorem konferencji odbywającej się w gmachu Ministerstwa Zdrowia jest pracownik Naczelnej Izby Aptekarskiej, czyli organizacji samorządowej, która wprost lobbowała za przyjęciem „Apteki dla aptekarza”. W toku zeszłorocznego procesu legislacyjnego, przedstawiciele organizacji pracodawców, reprezentujący interesy m.in. polskich sieci aptecznych, zostali dopuszczeni do głosu i mogli składać swoje – w zasadzie wyłącznie krytyczne – uwagi do przedstawionego projektu. Tym bardziej dziwi fakt, że na spotkanie, którego celem jest ocena funkcjonowania nowej regulacji, strona społeczna nie została zaproszona.

    Rok temu nasze argumenty nie zostały wysłuchane i regulacja, przy negatywnej opinii organizacji przedsiębiorców, Ministerstwa Rozwoju, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wielu posłów i senatorów, została przyjęta bez poprawek. Zapewniano nas wówczas, że ustawa ma charakter tymczasowy, i resort wkrótce wróci do prac nad docelową regulacją rynku aptecznego w Polsce.

    Środowisko przedsiębiorców czekało więc na rozpoczęcie owych prac, analiz i dyskusji, do których jesteśmy przygotowani. Dziś okazało się jednak, że rozmowy prowadzone są tylko z jedną stroną sporu – samorządem  aptekarskim, w sposób niejawny, nie informując o niczym przedstawiciel organizacji pracodawców.

    Taka sytuacja jest niedopuszczalna w demokratycznym państwie i stanowi jawne lekceważenie środowiska pracodawców. Dlatego raz jeszcze żądamy odwołania poniedziałkowej konferencji i rozpoczęcia rzetelnego, odpowiedzialnego i obiektywnego dialogu z udziałem wszystkich, a nie tylko wybranych interesariuszy. Do takiego dialogu jesteśmy gotowi i stawimy się na każde wezwanie.

    Informacja o konferencji dostępna jest na stronie Ministerstwa Zdrowia pod wskazanym adresem: https://www.gov.pl/zdrowie/zaproszenie-na-konferencje-prasowa-nowelizacja-prawa-farmaceutycznego55

     

    Koniec sporów o 1% aptek w województwie. NSA po stronie pacjentów i przedsiębiorców

    Warszawa, 17 maja 2018

     

    Koniec sporów o 1% aptek w województwie. NSA po stronie pacjentów i przedsiębiorców



    Opublikowano pisemne uzasadnienie kluczowego i precedensowego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie zapisów o 1% aptek w województwie. NSA potwierdził, że zasada sukcesji uniwersalnej odnosi się do zezwoleń na prowadzenie aptek, a zezwolenia apteczne nabyte w drodze przejęć kapitałowych z mocy prawa przechodzą na nabywcę. W ten sposób Sąd potwierdził prawa przedsiębiorców, którzy w ostatnich kilkunastu latach kupowali apteki, także od Skarbu Państwa. Wyrok podważa wykładnię forsowaną przez inspekcję farmaceutyczną i korporację aptekarską, które w ostatnich latach podjęły działania przeciwko przedsiębiorcom, próbując zmienić sens zapisów o 1%, po kilkunastu latach ich obowiązywania, bez zmiany ich brzmienia przez parlament.

    Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 27 lutego 2018 roku w sprawie II GSK 2510/17 ma charakter przełomowy, ponieważ kończy chaos interpretacyjny wokół zasady sukcesji uniwersalnej na gruncie zezwolenia na prowadzenie apteki.

    W 2004 r. ustawodawca wprowadził do art. 99 ust. 3 Prawa farmaceutycznego przepis, zgodnie z którym zezwolenia na prowadzenie apteki „nie wydaje się, jeśli podmiot ubiegający się o zezwolenie prowadzi na terenie województwa więcej niż 1% aptek ogólnodostępnych”. Przez ponad dziesięć lat konsekwentnie przyjmowano, że zasada jednego procenta ma zastosowanie, tak jak wynika z cytowanego przepisu, jedynie w przypadkach, w których przedsiębiorca wnosi o udzielenie nowego zezwolenia na prowadzenie apteki. Nie oznacza natomiast ogólnego zakazu posiadania więcej niż 1% aptek, na przykład w drodze przejęć kapitałowych.

    Przez dziesięć lat wiele instytucji państwowych w oficjalnych dokumentach stwierdzało, że nie ma zakazu posiadania więcej niż 1 proc. aptek w województwie. Czyniło to m.in. Ministerstwo Zdrowia, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Ministerstwo Skarbu Państwa, które na podstawie tak brzmiących przepisów sprzedało przedsiębiorcom państwowe Cefarmy i należące do nich sieci aptek za ponad 0,5 mld zł.

    Mało tego, dwukrotnie procedowano projekty ustaw, które miały taki zakaz wprowadzić (zakaz ostatecznie nie wszedł w życie). W uzasadnieniu tamtych projektów nowelizacji jednoznacznie wskazywano, że ówczesny (i aktualny) przepis odnosi się wyłącznie do etapu wydania zezwolenia. 

    Nagle, pod koniec 2014 r. inspekcja farmaceutyczna, pod naciskiem organów samorządu aptekarskiego uznała, że ze zwrotu „zezwolenia nie wydaje się jeśli” wynika bezwzględny zakaz posiadania przez kogokolwiek większej niż 1% liczby aptek w województwie. W rezultacie rozpoczęto administracyjną procedurę podważania i odbierania dotychczas funkcjonujących zezwoleń, w tym procedurę odmowy zmiany zezwoleń w przypadku połączeń kapitałowych.   

    W sprawie objętej rozstrzygnięciem NSA, przedsiębiorca, po przejęciu innej spółki wystąpił do GIF o zmianę zezwolenia na pozwolenie apteki. Przedsiębiorca powołał się na zasadę sukcesji uniwersalnej, przewidzianą w art. 494 par. 2 kodeksu spółek handlowych, zgodnie z którą spółka przejmująca wstępuje z dniem połączenia we wszystkie prawa i obowiązki spółki przejmowanej. GIF odmówił zmiany zezwolenia na prowadzenie apteki, twierdząc, że przedsiębiorca przekroczył dopuszczalny próg 1% aptek posiadanych w województwie. GIF stwierdził, że w takiej sytuacji zastosowanie ma art. 99 ust. 3 Prawa farmaceutycznego. W ocenie GIF artykuł ten stanowi wyjątek od zasady sukcesji uniwersalnej określonej w kodeksie spółek handlowych, a tym samym zezwolenie nie przeszło na przedsiębiorcę.

    Z argumentacją GIF, popieranego przez izbę aptekarską nie zgodził się WSA, wskazując że sukcesja zaszła, a art. 99 ust. 3 Prawa farmaceutycznego nie ma na nią wpływu. W omawianym wyroku NSA jednoznacznie potwierdził tezę WSA. W orzeczeniu stwierdzono: „Naczelny Sąd Administracyjny stwierdza, że wykładnia językowa przepisów art. 494 § 2 k.s.h. i art. 99 ust. 3 P.f. nie pozwala na przyjęcie, że drugi z przywołanych przepisów jest przepisem, o którym mowa w art. 494 § 2 k.s.h., czyli przepisem stanowiącym, że na spółkę przejmującą nie przechodzą zezwolenia na prowadzenie apteki. Przepis art. 99 ust. 3 p.f. określa sytuacje, w których nie wydaje się zezwolenia na prowadzenie apteki, natomiast w żaden sposób nie odnosi się do sytuacji przejścia zezwolenia w przypadkach przejęcia spółki.”

    Pisemne uzasadnienie jest o tyle istotne, że sądowa batalia o obronę aptek obfitowała w wiele manipulacji po stronie zwolenników zamykania aptek. Powstaje nadzieja, że tak jednoznaczne postawienie sprawy przez Naczelny Sąd Administracyjny zapobiegnie dalszym usiłowaniom przekłamań co do zasady 1 procenta. Tym bardziej, że sąd jasno przesądził, że zezwolenie na prowadzenie apteki przechodzi na nabywcę apteki z mocy prawa (ex lege) bez konieczności wydawania jakiejkolwiek decyzji administracyjnej, a zapisy o 1 proc. aptek w województwie z art. 99 ust. 3 prawa farmaceutycznego nie mają zastosowania. W judykacie wskazano: „Wspomniany przepis nie daje żadnej podstawy do badania tych przesłanek w sytuacji gdy do przejścia zezwolenia dochodzi na podstawie art. 494 § 2 k.s.h., kiedy to spółka przejmująca nabywa zezwolenie z mocy prawa bez potrzeby i możliwości wydania w tej sprawie decyzji”. Sąd zasugerował, że formalne potwierdzenie przejścia zezwolenia następuje na drodze czynności materialno-technicznej, którą organ jest zobowiązany dokonać, bez badania istoty sprawy.

    Orzeczenie Naczelnego Sadu Administracyjnego wprowadza zrozumiałą wykładnię przepisów prawa farmaceutycznego odwołującą się do klasycznych zasad wykładni prawa i rzeczywistego brzmienia przepisów. Próby tworzenia przez GIF sztucznych reguł dotyczących sukcesji zezwoleń zostały poskromione.

    Memorandum ZPP ws. nadużywania regulacji dot. zamówień in-house

    Warszawa, 17 maja 2018

     

    MEMORANDUM ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. NADUŻYWANIA REGULACJI
    DOT. ZAMÓWIEŃ IN-HOUSE

     

    Zgodnie z art. 10 ust. 1 ustawy Prawo zamówień publicznych, podstawowymi trybami udzielania zamówień publicznych są: przetarg nieograniczony oraz przetarg ograniczony. Zamawiający może skorzystać z innych form udzielenia zamówienia – m.in. w trybie negocjacji, czy też zamówienia z wolnej ręki, tylko i wyłącznie w przypadkach określonych w ustawie. Mamy zatem wyraźnie zarysowaną zasadę, jaką jest udzielanie zamówień publicznych w trybie przetargu oraz wyjątki od niej. Jednym z nich jest udzielenie zamówienia „z wolnej ręki”, którego z kolei szczególnym przypadkiem – w polskim prawie – jest udzielenie zamówienia in – house. 

    Zamówienia in – house to, w dużym uproszczeniu, zamówienia udzielane podmiotom ściśle powiązanym z podmiotami zamawiającymi. Do 2010 roku w polskim prawie w ogóle nie istniała regulacja jakkolwiek odnosząca się do tego zagadnienia i stosowanych w takich przypadkach procedur – powoływano się zatem bezpośrednio na bogate orzecznictwo Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, w tym w szczególności na wyrok z 18 listopada 1999 roku w sprawie C-107/98 Teckal. W orzeczeniu tym wskazano na dwa podstawowe kryteria, których spełnienie decyduje o tym, czy zamówienie można uznać za zamówienie in – house i tym samym wyłączyć je spod reżimu udzielania zamówienia opisanego w ówczesnej dyrektywie zamówieniowej. Zamówienia in – house sensu largo nie są bowiem w ogóle traktowane jako zamówienia publiczne. Pierwszym kryterium jest sprawowanie przez zamawiającego nad wykonawcą kontroli analogicznej do własnych wydziałów. Drugim wymogiem jest udzielenie zamówienia podmiotowi, który wykonuje na rzecz zamawiającego zasadniczą część działalności. Ze względu na praktyczne trudności w ustaleniu, czy uprawnienia zamawiającego wobec wykonawcy są podobne do uprawnień przysługujących mu wobec własnych wydziałów, a także czy wykonawca odpowiada za istotną część działalności organu, wspomniane kryteria doprecyzowywano na łamach dalszych orzeczeń. W każdym razie, od 1 stycznia 2010 roku obowiązywał nowy przepis w ustawie Prawo zamówień publicznych, tj. art. 4 pkt 13, zgodnie z którym ustawy nie stosowało się do zamówień udzielanych instytucji gospodarki budżetowej przez organ władzy publicznej wykonujący funkcje organu założycielskiego tej instytucji, jeżeli zasadnicza część działalności instytucji gospodarki budżetowej dotyczyła wykonywania zadań publicznych na rzecz tego organu władzy publicznej, organ władzy publicznej sprawuje nad instytucją gospodarki budżetowej kontrolę odpowiadającą kontroli sprawowanej nad własnymi jednostkami nieposiadającymi osobowości prawnej, w szczególności polegającą na wpływie na decyzje strategiczne i indywidualne dotyczące zarządzania sprawami instytucji, a przedmiot zamówienia należy do zakresu działalności podstawowej instytucji gospodarki budżetowej (warunki musiały być spełnione łącznie). Jak widać, ustawodawca wręcz wprost przytoczył w przepisie kryteria opisane wcześniej przez orzecznictwo ETS, jednak prawo do udzielania zamówień in – house dotyczyło tylko zamówień udzielanych instytucjom gospodarki budżetowej, czyli jednostkom sektora finansów publicznych tworzonym w celu realizacji zadań publicznych, wykonującym odpłatnie wyodrębnione zadania. Instytucje gospodarki budżetowej mogą tworzyć minister lub szef KPRM, a także organ lub kierownik jednostki, wobec których Minister Finansów ma obowiązek włączenia dochodów i wydatków na rok następny do projektu ustawy budżetowej. W Polsce istnieje tylko kilka instytucji gospodarki budżetowej. Wspomniany przepis został znowelizowany i od 1 stycznia 2017 ma inne brzmienie, jednak wciąż dotyczy tylko instytucji gospodarki budżetowej.

    Jednocześnie, w od 1 stycznia 2017 roku obowiązują przepisy art. 67 ust. 1 pkt 12, w których uregulowano możliwość udzielania zamówień in – house w trybie zamówienia z wolnej ręki. Oznacza to naturalnie brak konieczności przeprowadzania przetargu, czy też jakiegokolwiek analizowania dostępnych ofert. Zgodnie z regulacjami, zamawiający może udzielić zamówienia w trybie z wolnej ręki, jeśli:

    – sprawuje nad wykonawcą kontrolę odpowiadającą kontroli sprawowanej nad własnymi jednostkami, polegającą na dominującym wpływie na cele strategiczne oraz istotne decyzje dotyczące zarządzania jej sprawami

    – ponad 90% działalności wykonawcy dotyczy wykonywania zadań powierzonych mu przez zamawiającego sprawującego kontrolę lub przez inną osobę prawną, nad którą zamawiający sprawuje taką kontrolę

    – w wykonawcy nie ma bezpośredniego udziału kapitału prywatnego.

    Nowy przepis w praktyce oznacza, że samorządy mogą z wolnej ręki udzielać zamówień swoim własnym spółkom komunalnym, po spełnieniu określonych w ustawie warunków. Dodatkowe obwarowania zostały dodane do projektu ustawy wskutek wzmożonej krytyki środowisk przedsiębiorców, obawiających się zmonopolizowania rynku usług publicznych przez spółki gminne. Mimo wprowadzenia warunków koniecznych do spełnienia, by możliwe było udzielenie zamówień in – house w trybie bezprzetargowym, wyposażono samorządy w proste narzędzie do nadużywania przyznanych im uprawnień – w art. 67 ust. 8 i 9 zapisano bowiem, że do obliczania procentu działalności (w odniesieniu do kryterium wykonywania zadań na rzecz zamawiającego stanowiącego 90% działalności wykonawcy) uwzględnia się średni przychód osiągnięty za 3 lata poprzedzające udzielenie zamówienia, jednak gdy ze względu na dzień utworzenia lub rozpoczęcia działalności przez osobę prawną lub zamawiającego lub reorganizację ich działalności, dane dotyczące średniego przychodu są niedostępne lub nieadekwatne, procent ustala się za pomocą wiarygodnych prognoz handlowych. Istotą kryterium osiągania 90% przychodów z działalności na zlecenie zamawiającego, jest ograniczenie możliwości bezprzetargowego udzielania zamówień spółkom gminnym tylko do tych podmiotów, które nie prowadzą działalności na rynku, również na rzecz innych niż zamawiający podmiotów. Istotna część spółek gminnych w Polsce nie spełnia tego warunku, jednak ustawodawca wyposażył samorządy w narzędzie do skutecznego obchodzenia tego kryterium – wystarczy powoływać się na „reorganizację” podmiotu i „wiarygodne prognozy handlowe” dotyczące prawdopodobieństwa osiągania przynajmniej 90% przychodów z działalności na zlecenie zamawiającego. Taka sytuacja stanowi wypaczenie podstawowej idei, która powinna stać za regulacjami dotyczącymi zamówień publicznych, tj. dbałości o rozsądne wydawanie środków publicznych, a także troski o swobodną konkurencję w zakresie ubiegania się o uzyskanie zamówienia.

    Monopolizacja każdego rynku, w tym także rynku usług publicznych, niesie za sobą daleko idące negatywne skutki, zarówno dla podmiotów gospodarczych, jak i dla konsumentów. Przedsiębiorcy nie mają bowiem szansy konkurować z monopolistą, a pozbawieni wyboru konsumenci zmuszani są do akceptowania wyższych cen. Nie mają również żadnego wpływu na jakość świadczonych usług. Tym samym, oczywiste wydaje się, że monopol stanowi sytuację niepożądaną, której powinniśmy unikać. M.in. taka intencja stoi za ustanowieniem procedury przetargowej jako podstawowego sposobu udzielania zamówień publicznych – mimo wszystkich swoich wad i niedoskonałości, dopuszcza on konkurencję pomiędzy podmiotami, które składają swoje oferty. Tryb udzielania zamówień z wolnej ręki uzasadniony jest w sytuacjach wyjątkowych, w których podaż danych usług jest skrajnie ograniczona.

    Mimo stosunkowo krótkiego czasu obowiązywania nowych regulacji, wiemy już o pierwszych przypadkach potencjalnych nadużyć polegających na wykorzystywaniu furtki zostawionej przez prawodawcę w przepisie art. 67 ust. 9. Okazuje się bowiem, że Miasto st. Warszawa planuje udzielić swojej spółce MPO Sp. z o.o. zamówienia o wartości 527 milionów złotych netto na odbieranie odpadów komunalnych ze wszystkich nieruchomości, na których zamieszkują mieszkańcy, a także z obiektów gastronomii i targowisk. W związku z ogłoszeniem zamiaru udzielenia zamówienia własnej spółce przez m.st. Warszawę, wykonawcy – którzy pozbawieni zostali możliwości ubiegania się o zamówienie – złożyli odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Powołując się na sprawozdania finansowe spółki, zarzucano że MPO nie spełnia wymogu osiągania co najmniej 90% przychodów z tytułu działalności na zlecenie zamawiającego. Spółka bowiem konkuruje z innymi przedsiębiorcami na wolnym rynku odbierania odpadów z nieruchomości niezamieszkanych, tj. nieruchomości biurowych, sklepów itd. Zamawiający podniósł wobec powyższego argument odnoszący się do reorganizacji spółki i sporządzonych „wiarygodnych prognoz handlowych”, w których stwierdza się, że przychody MPO z działalności powierzonej przez m.st. Warszawę będą w ciągu najbliższych trzech lat wynosiły ponad 90% przychodów spółki ogółem. Tym samym doszło do obejścia ustawowego „wymogu 90%”, poprzez wykorzystanie luk pozostawionych przez prawodawcę w ust. 9. Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że postępowanie m.st. Warszawy będzie stanowić dla innych jednostek samorządu terytorialnego wzór działania w zakresie bezprzetargowego udzielania zamówień własnym spółkom. Z dostępnych nam szacunków wynika, że koszt zakupu przez MPO dodatkowego sprzętu oraz rozbudowy baz logistyczno-magazynowych (co jest niezbędne, jeśli spółka ma obsługiwać nieruchomości obsługiwane dotychczas przez prywatne podmioty) wyniesie co najmniej 100 milionów złotych. Koszt ten pokryją oczywiście konsumenci,w ramach opłat za odbieranie odpadów. Jednocześnie, po stronie przedsiębiorców funkcjonujących na rynku, będziemy mieli do czynienia z potężnymi stratami finansowymi. Przez ostatnie lata zainwestowali oni bowiem setki milionów złotych w niezbędny sprzęt i infrastrukturę, których posiadanie było zresztą niejednokrotnie wymuszone przepisami ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i ustawy o odpadach, a także warunkami przetargu zorganizowanego przez m.st. Warszawę w 2013 roku (w zakresie choćby wyposażenia śmieciarek w urządzenia wagowe, czy systemy RFID i satelitarnej nawigacji).

    W trosce o zachowanie wolnej konkurencji wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, a także z uwagi na dobro konsumentów objawiające się cenami usług publicznych adekwatnymi do ich jakości, apelujemy o zmianę i uszczelnienie przepisów tak, by samorządy nie mogły całkowicie swobodnie powierzać własnym spółkom zamówień w trybie bezprzetargowym. ZPP już w swoim stanowisku z 2015 roku podnosiło postulat, by możliwość udzielenia zamówienia in – house w trybie z wolnej ręki, uzależniona była od uzyskania przez zamawiającego pozytywnej decyzji Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wciąż stoimy na stanowisku, że zadaniem prawodawcy jest takie kształtowanie otoczenia regulacyjnego, by podmioty funkcjonujące na rynku mogły na nim na równych zasadach konkurować. Jednocześnie zwracamy uwagę na fakt, że postępowanie samorządów – jeśli stanie się regułą – negatywnie wpłynie na skłonność przedsiębiorców do inwestowania. Nie będą oni bowiem mieli pewności, czy w ciągu najbliższych miesięcy możliwe będzie chociaż konkurowanie o przydzielenie im danego zamówienia publicznego. Z tego też powodu, apelujemy o uszczelnienie przepisów w koniecznym zakresie, a docelowo także o uzależnienie możliwości udzielania zamówień in – house z wolnej ręki od uzyskania przez zamawiającego pozytywnej decyzji Prezesa UOKiK. 

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP ws. wprowadzenia III progu podatkowego i likwidacji podatku liniowego w działalności gospodarczej

    Warszawa, 16 maja 2018

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. WPROWADZENIA III PROGU PODATKOWEGO I LIKWIDACJI PODATKU LINIOWEGO W DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców bardzo krytycznie ocenia pomysł wprowadzenia III progu podatkowego w wysokości 36% od dochodów powyżej 1 mln PLN oraz likwidacji podatku liniowego w działalności gospodarczej i wprowadzenie II progu podatkowego w wysokości 23% pod fałszywą nazwą tzw. „daniny solidarnościowej”.

    Jest to ewidentne i oczywiste złamanie obietnicy wyborczej i późniejszych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze w listopadzie 2017 obecni przedstawiciele rządu zapewniali, że nie planują wprowadzenia żadnych nowych podatków, a wręcz chcą zmniejszać obciążenie Polaków daninami publicznymi. Zaledwie kilka miesięcy później słyszymy o zmianach prawnych, oznaczających stworzenie nie jednego, a dwóch nowych podatków – pod postacią opłaty emisyjnej oraz nowych progów podatkowych.

    Uważamy, że takie różnice pomiędzy deklaracjami władz publicznych a prowadzoną przez nie polityką, są niemożliwe do zaakceptowania, tak samo jak tuszowanie charakteru przedstawianej propozycji i krycie jej rzeczywistej istoty pod pojęciem solidaryzmu. Rządzącym nawet brak odwagi, żeby nazywać rzeczy po imieniu – wykorzystują kryzys związany z protestem opiekunów niepełnosprawnych do nakładania nowych podatków. Powstrzymamy się z etyczną oceną takich działań.

    Poza jednak generalną nieuczciwością, wyrażaną w rozdźwięku pomiędzy sferą deklaracji a czynów, należy zwrócić uwagę na potencjalnie fatalne skutki wprowadzenia omawianej propozycji w życie. Oznacza ona bowiem wprowadzenie nowego progu podatkowego od dochodów osobistych. W tej chwili, osoby o dochodzie przekraczającym 85 528 zł, płacą podatek dochodowy o podwyższonej stawce 32%. W obecnym kształcie proponowanego rozwiązania, w przypadku przekroczenia progu miliona złotych dochodu w ciągu roku, nadwyżka ponad ten próg opodatkowana byłaby dodatkowo stawką 4%. Zatem milion złotych rocznie stanowiłby kwotę graniczną dla trzeciego progu podatkowego, w którym skumulowana stawka wyniosłaby 36%. Tak sytuacja prezentuje się w przypadku skali podatkowej, jednak wygląda na to, że rząd planuje wprowadzenie progresji w przypadku każdego sposobu rozliczenia podatku od dochodów osób fizycznych – koniec zatem z liniowym podatkiem dochodowym dla przedsiębiorców, ponieważ po przekroczeniu poziomu miliona złotych rocznie, stawka będzie wynosić już nie 19%, a 23%. 

    Zwracamy jednocześnie uwagę na fakt, że dochodów przekraczających milion złotych rocznie nie uzyskują wyłącznie rentierzy lecz także prezesi spółek, czy przedsiębiorcy rozwijający swoje firmy. Obciążając ich wyższym podatkiem rząd zniechęca do podejmowania dalszych aktywności w celu rozwijania swoich karier i przedsiębiorstw. Wydawałoby się, że już jakiś czas temu wyszliśmy z epoki, w której karano ludzi za bogacenie się (z którym wiąże się przecież nie tylko osobista korzyść, ale także większe wpływy podatkowe do budżetu, więcej miejsc pracy, a zatem i szybszy wzrost gospodarczy) – okazuje się jednak, że wciąż istnieją zakusy na uzupełnianie państwowej kasy pieniędzmi od ludzi, którym powodzi się relatywnie lepiej. Uderzanie w aspirującą wyższą klasę średnią, bardzo w Polsce słabą i nieliczną, jest działaniem wprost sprzecznym z podstawowymi interesami gospodarczymi naszego kraju. To klasa średnia bowiem, bogacąc się i konsumując lub inwestując, napędza koniunkturę.

    Zwracamy ponadto uwagę na fakt, że ogromna część osób najbogatszych nie ma rezydentury podatkowej w Polsce. Tym samym, nie płacą oni w naszym kraju żadnych podatków, więc szacunki około miliarda złotych rocznie wpływów z tytułu nowych progów podatkowych są znacznie przesadzone – zwłaszcza, że nakładając na grupę najzamożniejszych dodatkowe obciążenia, skłaniamy tych, którzy rozliczają się w Polsce do podatkowej ucieczki za granicę. Okazuje się zatem, że proponowane rozwiązanie, przy całej swojej szkodliwości, może dodatkowo okazać się skrajnie nieskuteczne.

    Generalnie wprowadzenie nowych progów podatkowych pod flagą wydatku celowego jest bardzo niebezpieczne. Jak raz wprowadzi się tego typu podatek to droga otwarta do kolejnych pomysłów: może 2% dla górników, 3% dla ciężko chorych, 1% domy dziecka, 3% dla poszkodowanych w klęskach żywiołowych etc. Powstaje zatem pytanie: na co teraz płacimy podatki, skoro trzeba wprowadzać dodatkowe podatki na niepełnosprawnych i drogi?

    Nie sposób nie zwrócić uwagi także na rozdźwięk pomiędzy tezami o znakomitej sytuacji finansów publicznych i budżetu a kolejnymi próbami egzekwowania coraz większych środków w postaci kolejnych podatków, „danin” i opłat. W istotny sposób podważa to zaufanie do rządu i sprawia, że trudno jest uwierzyć w kolejne deklaracje dotyczące świetnej kondycji gospodarczej Polski. Zwłaszcza, jeśli nakładanie na obywateli kolejnych obciążeń odbywa się pod pozorem dbałości o dobro osób niepełnosprawnych. Zaznaczamy jednocześnie, że wbrew obowiązującej narracji, dodatkową pomoc mają sfinansować nie tylko ci „najbogatsi”, lecz wszyscy, którzy opłacają składki na Fundusz Pracy, z których to określona część ma trafiać do nowego funduszu dla osób niepełnosprawnych. Warto zwrócić uwagę, że tworzy się podmiot konkurencyjny, a tak naprawdę dublujący Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

    Reasumując, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców negatywnie ocenia pomysł wprowadzenia nowych progów podatkowych. Jest to propozycja potencjalnie szkodliwa ekonomicznie (uderzająca w bogacącą się klasę średnią), sprzeczna z programowymi zapowiedziami partii rządzącej, a jednocześnie wprowadzana w otoczeniu narracji niemożliwej do zaakceptowania i tuszującej jej rzeczywisty charakter. Tym samym, apelujemy o wycofanie się z tego pomysłu. ZPP nie sprzeciwia się wspieraniu osób wykluczonych i znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej – trzeba to jednak robić w sposób systemowy i przemyślany, nie reagując na okresowe problemy sondażowe wynikające
    z bieżących wydarzeń politycznych.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    ZPP ogłasza konkursy na projekty związane z ukazaniem prześladowania prywatnej działalności gospodarczej w czasach PRL

    Warszawa, 16 maja 2018

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców ogłasza konkursy na projekty związane z ukazaniem  prześladowania prywatnej działalności gospodarczej w czasach PRL

     

     

    KONKURS NA FILM DOKUMENTALNY

    Film dokumentalny, który pokaże prześladowania prywatnej przedsiębiorczości w PRL w latach 1944-1989.


    Wymogi formalne:

    Czas trwania: 52 minuty.

    Zainteresowani proszeni są o przesłanie dokumentów do 15 października 2018:

    • treatment na jedną stronę A4 (czcionka Calibri 11, interlinia 1,5)
    • szacunkowy budżet
    • CV reżysera/producenta.


    KONKURS NA BROSZURĘ

    Broszura skierowana do szerokiej publiczności, ukazująca prześladowania prywatnej przedsiębiorczości w PRL, w latach 1944-1989. Publikacja zostanie wydana w profesjonalnym wydawnictwie.

     

    Wymogi formalne:

    Objętość: około 32 tysiące słów.

    Wynagrodzenie: 10 tysięcy złotych.

    Zainteresowani proszeni są o przesłanie dokumentów do 30 sierpnia 2018:

    • proponowany spis treści broszury
    • CV autora.

     

    KONKURS GRANTOWY

    ZPP przeznaczy 40 000 PLN na małe granty związane z tematyką prześladowania prywatnej przedsiębiorczości w PRL w latach 1944-1989. Preferujemy małe granty na serie filmików video, memy, infografiki, podcasty, aktywności w mediach społecznościowych itp. wraz z ich dystrybucją.

     

    Wymogi formalne:

    Zainteresowani proszeni są o przesłanie do ZPP dokumentów do 30 sierpnia 2018:

    • opis projektu na 1 stronę
    • budżet
    • CV autora/producenta.

     

    Dokumenty konkursowe prosimy przesyłać do Katarzyny Włodarczyk-Niemyjskiej: k.niemyjska@zpp.net.pl

     

    Informacja o wyborze zwycięzców zostanie przedstawiona na stronie www.zpp.net.pl do 45 dni po upływie terminu zgłoszeń na przesyłanie dokumentów do poszczególnych konkursów.

     

    Więcej informacji udziela:

    Katarzyna Włodarczyk-Niemyjska

    Email: k.niemyjska@zpp.net.pl

    Tel.: 502 523 227

     

    Fot. Jakob Owens / na lic. Unsplash

    Uwagi ZPP dot. propozycji regulacyjnych w zakresie ograniczenia problemu zatorów płatniczych

    Warszawa, 16 maja 2018

     

    UWAGI ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW DOT. PROPOZYCJI REGULACYJNYCH
    W ZAKRESIE OGRANICZENIA PROBLEMU ZATORÓW PŁATNICZYCH

     

     

    Opóźnione płatności między przedsiębiorcami to jeden z poważniejszych problemów gospodarczych w Polsce. Nasz kraj nie jest oczywiście ewenementem – w pełni skutecznych rozwiązań nie wypracowały także inne państwa członkowskie Unii Europejskiej, dla których również zatory płatnicze stanowią duży kłopot. Z badań wynika, że z opóźnionymi płatnościami zetknęło się przynajmniej ponad 80 proc. przedsiębiorców w Polsce. Trzeba pamiętać, że grupą podmiotów, dla których zatory płatnicze to szczególnie groźne zjawisko, są przedsiębiorcy z sektora MSP. Dzieje się tak z dwóch przyczyn. Po pierwsze, z reguły to one – jako podwykonawcy, ewentualnie po prostu mniejsi kontrahenci – muszą absurdalnie długo czekać na płatność za wykonaną usługę albo sprzedany towar. Po drugie natomiast, skutki nieterminowego otrzymywania pieniędzy z tytułu wystawionych faktur, są dla nich dużo bardziej dotkliwe, niż dla dużych podmiotów. Zatory płatnicze w znacznym stopniu utrudniają im bieżące planowanie finansów przedsiębiorstwa, negatywnie wpływają na płynność, a w skrajnych przypadkach mogą doprowadzać do bankructwa.


    Mając na uwadze powyższe, stoimy na stanowisku że problem z zatorami płatniczymi ma dwa oblicza. Pierwsze realizuje się już na poziomie kontraktowania, gdy w momencie podpisywania umowy na mniejszym kontrahencie de facto wymusza się zaakceptowanie wydłużonego czasu płatności faktury. Z uwagi na dużą różnicę sił kontrahentów, a także ich skali działania i pozycji na rynku, małe firmy akceptują niekorzystne dla siebie zapisy umowne. Drugi wymiar problemu objawia się już po zrealizowaniu usługi albo po dostarczeniu towaru, gdy płatność dokonywana jest w terminie dłuższym, niż wynika to z umowy. I w tym przypadku przedsiębiorcy z sektora MSP znajdują się w o wiele gorszym położeniu, niż ich więksi partnerzy biznesowi. Jak wynika z badań, nie korzystają oni z przyznanych im ustawą o terminach zapłaty w transakcjach handlowych uprawnień do naliczania odsetek, czy też domagania się uiszczenia ryczałtowej rekompensaty za koszty odzyskiwania należności w wysokości równowartości 40 euro. Czasem wynika to z niewiedzy, często jednak mamy do czynienia z obawą przed utratą kontrahenta. Trzeba pamiętać, że często jest tu mowa o małym podwykonawcy, czy też dostawcy zaopatrującym dużą sieć.


    Żeby skutecznie walczyć ze zjawiskiem wymuszania na małych firmach kredytu kupieckiego, trzeba przede wszystkim uwzględnić w projektowanych regulacjach fakt, że mali przedsiębiorcy, ze względu na swoją nieporównywalnie słabszą pozycję na rynku, z reguły nie będą skłonni do korzystania z dostępnych im narzędzi wyegzekwowania należności terminowo, czy też powiększonej o odsetki
    i dodatkowe opłaty.


    Przedstawioną przez Ministerstwo propozycję, by problem zatorów płatniczych rozwiązać za pomocą swoistych sankcji podatkowych (podwyższenie podstawy opodatkowania o kwotę długu wynikającego z opóźnionej płatności u dłużnika, a także analogicznie obniżenie podstawy opodatkowania wierzyciela o tę kwotę) uznajemy za godny uwagi i co do kierunku słuszny. Trzeba jednak pamiętać o tym, że tylko częściowo rozwiązałby on problem związany z nieterminowym uzyskiwaniem środków finansowych, który doprowadza często do zachwiania płynnością finansową przedsiębiorstwa. Narzędzia podatkowe mogą być przydatne w walce z zatorami płatniczymi, natomiast wątpliwe jest, czy same w sobie stanowić będą skuteczne rozwiązanie.


    W związku z powyższym, chcielibyśmy zaproponować kierunkowo rozwiązanie dwumodułowe, które w naszym przekonaniu może rzeczywiście doprowadzić do znacznego ograniczenia zjawiska zatorów płatniczych. W ramach proponowanych regulacji, adresowalibyśmy oba wspomniane wyżej zagadnienia związane z problematyką opóźnionych płatności. Zaznaczamy jednocześnie, że to propozycje o charakterze prototypowym, które z pewnością wymagać będą dalszego doprecyzowania i dopracowania w toku ewentualnych prac legislacyjnych.


    Proponujemy, by katalog czynów nieuczciwej konkurencji został uzupełniony o wykorzystywanie pozycji rynkowej w celu wymuszenia na dostawcach lub usługodawcach rażąco długiego terminu płatności. Czyn ten powinien być obwarowany sankcją karną w postaci grzywny. Do dyskusji pozostaje kwestia precyzyjnego nazwania tego czynu, a także określenia jego przesłanek (można wyobrazić sobie, że za rażąco długi termin uznamy termin przekraczający 60 dni, a przesłanką świadczącą o wykorzystywaniu pozycji rynkowej będzie choćby dysproporcja w wielkości przedsiębiorstw kontraktujących, a także regularny charakter naruszenia). Trzeba jednocześnie pamiętać, by projektując rozwiązania w tym zakresie nie ingerować zbyt mocno w swobodę zawierania umów, która stanowi absolutną podstawę gospodarki wolnorynkowej.


    Jeśli chodzi o płatności opóźnione, proponujemy działania dwutorowe. Po pierwsze, na wzór brytyjski, postulujemy wprowadzenia obowiązkowego raportowania Prezesowi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów danych i informacji dotyczących płatności wykonywanych przez duże podmioty. Dyskusyjna pozostaje kwestia częstotliwości takiego raportowania – wydaje się, że biorąc pod uwagę zarówno konieczność skuteczności proponowanego rozwiązania, jak i zasadę proporcjonalności w nakładaniu nowych obowiązków na firmy, optymalne byłoby składanie podobnego raportu co kwartał. W raporcie, duże podmioty musiałyby wyraźnie zaznaczyć w wydzielonej sekcji kwotę opóźnionych płatności (zarówno zbiorczą, jak i w podzieleniu na poszczególne transakcje), termin zapłaty określony w umowie, termin wystawienia faktury, a także dane kontrahentów, którym zalegają z płatnościami. Urząd mógłby wykorzystywać te dane choćby w celu tworzenia corocznych zestawień rzetelnie regulujących zobowiązania kontrahentów. Wprowadzenie obowiązku raportowania umożliwiłoby także głębsze zapoznanie się z problemem zatorów płatniczych oraz zidentyfikowanie branż, w których jest on szczególnie dotkliwy.


    W związku z wprowadzeniem wyżej opisanego narzędzia, możliwe byłoby przyznanie Prezesowi UOKiK legitymacji do wystąpienia z wnioskiem o wszczęcie z urzędu postępowania egzekucyjnego. Prezes, działając w interesie i na rzecz wierzyciela, wnioskowałby o egzekucję kwot powiększonych zarówno o wynikające z ustawy odsetki, jak i ryczałtową rekompensatę w wysokości równowartości 40 euro, a także o koszty egzekucyjne. W ten sposób, z mikro, małych i średnich przedsiębiorców zdjęte zostałoby ryzyko utraty kontrahenta (ponieważ egzekucja należności powiększonych o odsetki i rekompensatę nie wynikałaby z podejmowania przez nich aktywności). Jednocześnie, duże podmioty w obliczu konieczności zapłaty kwoty wynikającej z faktury, powiększonej o odsetki, rekompensatę i koszty egzekucyjne, byłyby dużo bardziej skłonne do terminowego opłacania faktur. Oczywiście, ze względu na kaliber tego narzędzia, wspomniane uprawnienie powinno przysługiwać Prezesowi w szczególnych sytuacjach, tj. w przypadku rażących opóźnień w zapłacie (przesłanki należałoby dookreślić w potencjalnym projekcie ustawy, można sobie wyobrazić że chodziłoby o np. opóźnienie przekraczające o 30 dni termin określony w umowie, czy też o niewystępowanie okoliczności szczególnych, uzasadniających opóźnienie w zapłacie). Ponadto, przed wystąpieniem ze wspomnianym wnioskiem, Prezes powinien wysyłać dłużnikowi przedsądowe wezwanie do zapłaty oznaczonej kwoty na rzecz wierzyciela. Celem takiego rozwiązania byłoby ograniczenie liczby wszczętych postępowań (zakładamy, że duża część dłużników zdecydowałaby się na dobrowolne uiszczenie należności po otrzymaniu takiego wezwania), co pozytywnie wpłynęłoby na czas ich trwania.


    Wprowadzenie w życie opisanych wyżej regulacji oznaczałoby de facto oddanie kwestii ograniczania i zwalczania zatorów płatniczych, w zakres kompetencji Prezesa UOKiK. Wydaje się, że jest to rozwiązanie zasadne – Prezes jest centralnym organem administracji rządowej właściwym w sprawach ochrony konkurencji i konsumentów, tj. w jego gestii znajdują się działania mające na celu zwalczanie praktyk ograniczających konkurencję. Zgodnie z art. 31 pkt. 3 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, do zakresu działania Prezesa należy również prowadzenie badań zachowań rynkowych przedsiębiorców. Jako że zatory płatnicze niejednokrotnie powodują, że przedsiębiorcy są mniej skłonni do inwestowania, przez co nie rozwijają się, nie ulega wątpliwości że opóźnione płatności w istotny sposób negatywnie wpływają na konkurencję. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której część podmiotów, nie z własnej winy, jest czasowo pozbawiona środków należnych im z tytułu wystawionych faktur. Jako że problem zatorów płatniczych dotyczy również branż dotkniętych szarą strefą, opóźnione płatności niejednokrotnie dodatkowo pogarszają pozycję konkurencyjną podmiotów uczciwie rozliczających się ze wszystkich zobowiązań publicznoprawnych. W związku z powyższym, oddanie Prezesowi UOKiK kwestii badania i przeciwdziałania problemowi zatorów płatniczych, wydaje się być uzasadnione i wskazane.


    Poza wspomnianymi działaniami, chcielibyśmy zaproponować szereg aktywności o charakterze uzupełniającym. Przede wszystkim, postulujemy by prawodawca powstrzymywał się od podejmowania działań prawnie ograniczających możliwość skorzystania z metod zarządzania wierzytelnościami, sprzyjających zachowaniu przez dany podmiot płynności finansowej. Dobitnym przykładem są dostawcy szpitali publicznych, którzy na mocy art. 54 ust. 5 ustawy o działalności leczniczej są de facto pozbawieni możliwości zbycia swojej wierzytelności wobec szpitala (zgodę musi wyrazić podmiot tworzący – w ustawie nie sprecyzowano w jakim trybie, brak też procedury odwoławczej). Postulujemy zatem uchylenie tego szkodliwego przepisu i powstrzymanie się od procedowania zmian mogących w dalej idący sposób ograniczyć możliwości korzystania z narzędzi takich, jak choćby faktoring. Ponadto, proponujemy pewną ingerencję w zasadę swobody kontraktowania (istotną szczególnie w relacjach gospodarczych), a mianowicie uznanie umownego zakazu cesji wierzytelności za klauzulę niedozwoloną. Ze względu na szereg niepożądanych zjawisk mających miejsce w gospodarce, można sobie wyobrazić stworzenie całego katalogu klauzul abuzywnych odnoszących się właśnie do relacji business to business, a nie tylko, tak jak ma to miejsce w tej chwili, business to consumer. Wśród takich klauzul można byłoby wyróżnić między innymi właśnie zakaz cesji. Inne propozycje klauzul abuzywnych w biznesie powinny zostać wypracowane w toku współpracy przedsiębiorców z ustawodawcą. Celem działań byłoby ograniczenie zjawiska nadużywania przewagi kontraktowej dużych podmiotów, które objawia się przecież nie tylko wydłużonymi terminami płatności. W tej chwili obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej, ale odnosi się ona tylko do obrotu produktami rolnymi i spożywczymi. Warto byłoby rozwiązać problem w skali całej gospodarki, a ze względu na ograniczone zasoby, którymi dysponuje UOKiK – dobrym rozwiązaniem wydaje się być właśnie stworzenie katalogu klauzul abuzywnych w biznesie.


    Niezależnie od powyższych rekomendacji, wskazujemy na system sądownictwa jako kluczowy element przeciwdziałania rynkowym patologiom. Jedynie w sytuacji, w której postępowanie w sprawie gospodarczej trwać będzie rozsądny czas, możliwe będzie sprawne, samodzielne egzekwowanie należności przez zainteresowane podmioty. Z tego też powodu, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców już od dłuższego czasu postuluje uproszczenie procedury sądowej w sprawach gospodarczych, szczególnie tych najmniejszych. Jeśli wartość przedmiotu sporu nie przekracza kilkudziesięciu tysięcy złotych, a stronami są przedsiębiorcy, postępowanie powinno odbywać się w sposób maksymalnie uproszczony i odformalizowany, z zachowaniem najwyższej możliwej ekonomiki procesowej. Postulujemy również wprowadzenie zasady toczenia rozprawy dzień po dniu.


    Mamy nadzieję, że przedstawione propozycje znajdą zainteresowanie przedstawicieli Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Zdajemy sobie sprawę z ich szkieletowego charakteru, a także z tego, że trzeba byłoby je gruntownie, co do szczegółów, przedyskutować. Wierzymy jednak, że stanowią one adekwatną odpowiedź na wyzwanie, jakim jest problem zatorów płatniczych w polskiej gospodarce. 

     

    Fot. Mike Lawrence / na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery