• PL
  • EN
  • szukaj

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. polskiego długu publicznego

    Warszawa, 26 kwietnia 2022 r. 

     

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. polskiego długu publicznego

     

    Temat finansowania długu publicznego powrócił do debaty: Polska stoi przed szeregiem dramatycznych wyzwań i właściwie rząd nie ma pomysłu co dalej. „Imperialne plany”: sfinansowania KPO własnymi środkami, pozabudżetowego wzrostu środków na wojsko, a pewnie i dodatkowego wzrostu wydatków socjalnych przed nadchodzącymi powoli wyborami wydają się – delikatnie mówiąc – coraz trudniejsze w realizacji.

    Rządowe – i nas wszystkich – problemy mają kilka źródeł. Pierwszym z nich jest skala reakcji na pandemię – zarówno od strony ograniczenia aktywności gospodarczej, jak i – co ważniejsze – równoważenia konsekwencji kolejnymi tarczami anty-covidowymi, które nadwyrężyły budżet. Nie byłoby to poważnym problemem gdyby nie kolejny czarny łabędź, wojna na Ukrainie. Nie byłoby to problemem gdyby, jak planował rząd, do Polski napłynął strumień unijnych dotacji w ramach KPO. Wreszcie nie byłoby to problemem, gdyby nie towarzyszyła temu polityka monetarna tyleż wygodna dla rządzących w krótkim okresie (niskie stopy procentowe stwarzały możliwość pozyskiwania pieniądza na rynku relatywnie tanio), co nieracjonalna.

    I tu pojawia się drugie źródło problemów – nie tylko polskie zresztą, ale coraz powszechniej występujące: wysoka, sięgająca już kilkunastu procent rocznie, inflacja. Na jej poziom wpływają wysokie ceny energii i surowców energetycznych, szybko rosnące ceny żywności, rosnące koszty życia. Z dzisiejszej perspektywy widać, że impuls inflacyjny był nieunikniony po pandemii, jednak spóźniona reakcja monetarna  przyniosła gwałtowny wzrost stóp procentowych NBP i WIBOR-u (przypomnijmy, że WIBOR 3M jeszcze pół roku temu był o 5 punktów procentowych niższy i niewiele przekraczał 0). Odsuwanie w czasie zaostrzenia polityki monetarnej doprowadziło nie tylko do gwałtownych decyzji (a więc bolesnych dostosowań), ale także do sytuacji, w której pozytywne skutki tych decyzji będą odsunięte w czasie bardziej niż by mogły.

    W ostatnich dniach słyszymy o problemach z finansowaniem długu. I nie ma im się co dziwić. Inflacja i prawdopodobieństwo wyższych stóp procentowych sprzyjają niskiej wycenie i wysokiej rentowności polskiego długu. Całkiem niedawno słyszeliśmy wypowiedzi o obligacjach na wydatki wojskowe, z których część miałaby być potem umorzona – kto je zechce kupić? Jak buduje to zaufanie pożyczkodawców do polskiego państwa? Potem usłyszeliśmy, że sfinansowanie zwiększonego budżetu MON wymagać będzie poluźnienia konstytucyjnego gorsetu długu. O to czy ten gorset jest zasadny, można się spierać. Nie ma jednak wątpliwości, że nie powinno się go poluźniać w sposób pospieszny i nieprzemyślany.

    Wreszcie z coraz większym obciążeniem finansowym – szczególnie dla samorządów – wiąże się   napływ uchodźców do Polski. Środki z KPO są tymczasem w dalszym ciągu wstrzymywane, polskie obligacje złotowe coraz trudniej uplasować na rynku, a koszt obsługi długu będzie szybko rósł.

    Uzupełnieniem tego obrazu jest podatkowy chaos Polskiego Ładu i wspomniane wyżej pomysły, by potrzebne wydatki na wojsko sfinansować w sposób pozabudżetowy, a przynajmniej bez podnoszenia podatków. Od początku roku obniżeniu uległa część podatków poprzez tarcze antyinflacyjne. Dodatkowo konieczność korekt Polskiego Ładu w trakcie roku wymusiła de facto kolejne obniżki. Co do zasady trudno narzekać na obniżanie poziomu podatków, wyjątkiem jest sytuacja, w której bezpieczeństwo wspólnoty politycznej wymaga pilnych wydatków. Tak jest właśnie teraz.

    Wydatki na wojsko nie powinny być sfinansowane z funduszy pozabudżetowych ani z pewnych sum uzyskanych (krótkookresowo) dzięki zabiegom regulacyjnym. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze – i przede wszystkim – obrona narodowa w sensie ekonomicznym jest dobrem publicznym, a z perspektywy politycznej jest interesem wspólnoty politycznej – narodu; społeczeństwa – która chce poprawić swoje egzystencjalne bezpieczeństwo. Wzrost nakładów na obronę narodową, tym bardziej znaczący, powinien być świadomym wyborem tejże wspólnoty. Wyborem, który oznacza albo zmniejszenie wydatków w innych obszarach (nakładów na kulturę, edukację, zdrowie publiczne, czy – a może przede wszystkim – wydatków społecznych), albo wzrost obciążeń podatkowych. Uwzględniając rozmiary sztywnych obciążeń budżetowych wydaje się, że to drugie – przynajmniej w pewnym stopniu będzie nieuniknione.

    Po drugie, strategia chowania długu, tak starannie dopracowywana i doskonalona przez kolejne rządy, jest nie do zaakceptowania. W sensie rozliczeń zgodnych z rachunkowością europejską nie ma znaczenia (bo i tak większość tego ukrytego długu jest uwzględniana), a na podwórku krajowym służy obchodzeniu konstytucyjnego limitu długu bez publicznej debaty i bez politycznej woli zmiany jego poziomów. Dziś podstawowym narzędziem chowania długu jest zwiększanie tzw. wydatków pozabudżetowych. To wydatki, które dużo słabiej poddają się publicznej kontroli (choćby tej parlamentarnej), a więc w ich przypadku pokusa nadużycia jest dużo poważniejsza. A co dopiero mówić o wydatkach na wojsko – remontach sprzętu, który potem i tak może zostać zniszczony w akcji, czy zakupach amunicji, która zostanie wystrzelana. Czy co gorsza o wielkich kontraktach, tak podatnych na wielką korupcję (grand corruption) sięgającą szczytów władzy. Wystarczy przypomnieć sobie koniec kariery Helmuta Kohla w RFN.  

    Po trzecie wreszcie, pozostaje sama kwestia limitu długu (pomińmy na razie kontekst europejski, skupmy się na krajowym podwórku). Limity zostały wpisane do konstytucji i od tego czasu trudno je ruszyć, choć bywa to kuszące. Trudność, a wręcz niemożliwość zbudowania koalicji, która by to umożliwiła, prowadzi do działań zastępczych (jak nacjonalizacja OFE czy wspomniane chowanie długu). Można by powiedzieć, że rynek zadba o faktyczne limity długu więc może tak twarde regulacje są zbędne. Wszak im większy będzie dług tym trudniej i tym drożej będzie pożyczać. Ale postawienie barier przed politykami (i tak słabszych niż się wydawało twórcom konstytucji) każe jednak panować w minimalnym przynajmniej stopniu nad pokusami nadmiernych wydatków i wymusza częściową choćby hierarchizację celów (zwłaszcza od strony wydatkowej).        

    Choć nie lubię tego argumentu, może tak jest, że przy obecnym stanie elit politycznych i kruchości instytucji i struktur administracyjnych takie sztywne rozwiązania sprawdzają się lepiej niż ich brak. To by oznaczało, że państwa, w których jakość instytucji i administracji jest lepsza mogą się bezpiecznie bez nich obywać; a te w których owej jakości zbywa – już raczej powinny się ich trzymać.

    Zamiast podsumowania przypomnijmy więc stan gry na dziś. Finansowanie nowych potrzeb, a nawet tych dotychczasowych, będzie w najbliższych miesiącach coraz droższe, wraz z tym, jak w warunkach rosnącej niepewności, wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych koszty obsługi długu będą rosły. Co więcej pojawia się ryzyko, że popyt rynkowy na nowe emisje obligacji będzie niższy niż w ostatnich latach i zdecydowanie niższy niż oczekiwania rządu. To będzie oznaczać, że finansowanie wydatków budżetowych nie tylko będzie coraz droższe, ale i coraz trudniejsze, no chyba że… odnajdziemy wspólny język z KE w sprawie finansowania KPO. Nowe potrzeby budżetowe, które się pojawią – a właściwie już się pojawiają – przyniosą pokusy by usunąć konstytucyjne limity zadłużenia albo szukać sposobów na przesunięcie kolejnej porcji publicznych wydatków poza budżet. A rozwiązania, które sprawdzą się w długim okresie są tylko dwa: obniżenie dotychczasowych wydatków i/lub podniesienie podatków.  

     

    Piotr Koryś
    Główny Ekonomista ZPP

     

    Zobacz: 26.04.2022 Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. polskiego długu publicznego

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki: osiągnięcie autonomii energetycznej wymaga dodatkowych działań legislacyjnych

    Warszawa, dn. 6 kwietnia 2022 r.

     

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki: osiągnięcie autonomii energetycznej wymaga dodatkowych działań legislacyjnych

     

    W czwartek, 31 marca miało miejsce uroczyste podpisanie apelu o odblokowanie możliwości inwestycyjnych w zakresie lądowej energetyki wiatrowej. Można uznać, że tak zwana „ustawa 10H” to kluczowy akt prawny dla polskiej energetyki w kontekście obecnej sytuacji geopolitycznej kraju. W wyniku wojny na Ukrainie, niezależność energetyczna staje się priorytetem zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym. To aspekt, który wymaga od nas działań wyjątkowo szybkich i konkretnych.

    Jedynymi źródłami, które mogą w najbliższym czasie szybko uzupełnić nasz bilans energetyczny – zwiększając znacząco podaż energii – są lądowe farmy wiatrowe i wielkoskalowe źródła solarne. ZPP od dłuższego czasu apeluje o nadanie szczególnego priorytetu legislacyjnego dla usprawnienia tych inwestycji, przedstawiając przy tym korzyści, jakie płyną dla całej polskiej gospodarki z realizacji tego rodzaju przedsięwzięć.

    Wobec szybko zwiększającego się deficytu zielonej energii, oba te źródła mają kluczowe znaczenie, szczególnie dla firm eksportujących na rynki europejskie. Inwestycje w rozwój energetyki rozproszonej dodatkowo mają wpływ na poziom bezpieczeństwa kraju. Wojna na Ukrainie pokazała, jak łatwo jest przejąć duże elektrownie i jakie to może mieć skutki dla poziomu bezpieczeństwa państwa. Z kolei trudniej jest zaburzyć pracę miliona małych, rozproszonych instalacji solarnych i wiatrowych.

    Uważamy, że każde działanie w stronę zwiększania bezpieczeństwa i osiągania niezależności energetycznej przez Polskę należy bezwzględnie wspierać, stąd nasza decyzja, aby przyłączyć się do apelu w sprawie szybkiego odblokowania inwestycji w lądową energetykę wiatrową. Jest to szczególnie istotne, jeśli chcemy uchronić pewną część naszej energetyki węglowej przed polityczną śmiercią, a tym samym uzyskać zgodę Unii na wydłużenie procesu odchodzenia od węgla. Tylko spójne działania w tym obszarze mogą zapewnić nam energetyczną autonomię.

    Rozwój energetyki rozproszonej będzie miał istotne znaczenie dla całej polskiej gospodarki, o ile będzie on integralnym elementem całego programu transformacji energetycznej kraju. Przedstawione niedawno założenia rewizji Polskiej Polityki Energetycznej zakładają dynamiczny rozwój tej formy energetyki, zatem mamy nadzieję, że szybkie przywrócenie możliwości inwestycyjnych dla lądowej energetyki wiatrowej będzie jednym z najważniejszych celów polskiego rządu.

    Chcielibyśmy raz jeszcze zwrócić uwagę na ogromny potencjał, jaki niesie za sobą rozwój wielkoskalowych źródeł solarnych na terenach poprzemysłowych. Duża część tych terenów jest w rękach spółek państwowych, posiadających możliwości inwestycyjne i przyłączeniowe. Jedynym problemem w tym przypadku jest nadzwyczaj długi czas oczekiwania na uzyskanie pozwolenia na budowę.

    Legislacyjne skrócenie terminów wydawania tych pozwoleń na terenach poprzemysłowych i pogórniczych dałoby nam dodatkowe 4 – 5 GW zielonych mocy w ciągu zaledwie 3 – 4 lat. Nowelizacja ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która zliberalizowałaby zasadę 10H to następne 5 – 7 GW mocy, tym samym osiągnięcie 20 – 25 GW zainstalowanych zielonych mocy w 2027 roku stanie się w pełni możliwe. To z kolei przekłada się na 40 – 45 terawatogodzin energii rocznie, która to energia pochodziłaby z rozproszonych instalacji lądowych.

    Bazując na powyższych wyliczeniach można zakładać, że w 2027 roku bylibyśmy w stanie produkować 25 – 30% energii wyłącznie z lądowych, rozproszonych i odnawialnych źródeł, a to już stanowiłoby wyraźny krok w kierunku suwerenności energetycznego Polski. Zwracamy się do decydentów i apelujemy o szybkie działania w zakresie procedowania i uchwalania niezbędnych przepisów, które umożliwią nam osiągnięcie autonomii w obszarze dostaw energii.

     

    Włodzimierz Ehrenhalt

    Główny Ekspert ZPP ds. Energetyki

     

    Zobacz: 06.04.22 Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki_osiągnięcie autonomii energetycznej

     

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. gospodarczych skutków agresji rosyjskiej i wprowadzonych sankcji

    Warszawa, 4 kwietnia 2022 r.

     

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP Piotra Korysia

    ws. gospodarczych skutków agresji rosyjskiej i wprowadzonych sankcji

     

    Wojna na Ukrainie zmieniła priorytety polityki międzynarodowej, doprowadziła do (r)ewolucji w układzie sojuszy energetycznych i politycznych w Europie. Niestety nie wiemy na razie, jak trwała to rewolucja. Nie ma wątpliwości, że agresywna polityka Rosji powinna być zahamowana, sankcje są zasadne i powinny być kontynuowane, a nawet zaostrzane. Jednak – choć jesteśmy pełni nadziei, że bardzo bliskie związki gospodarcze Niemiec i Rosji budowane przez dekady ulegną osłabieniu – powinniśmy być świadomi, że stoją za nimi gigantyczne interesy z obu stron.

    Rosja, a wcześniej ZSRR, przeżyła już kilka fal sankcji Zachodu i nie utrąciło to ostatecznie jej woli do odgrywania istotnej roli w globalnej polityce i gospodarce. Rosyjska gospodarka jest relatywnie niewielka, ale udało jej się wypracować pozycję, w ramach której jej wpływ na gospodarkę europejską, poprzez uzależnienie od dostaw surowców, jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do jej rzeczywistego potencjału. W szczególności niemiecka polityka dekarbonizacji sektora energetycznego jest zbudowana na dobrowolnej właściwie, ale niemal pełnej, zależności od importu gazu ziemnego z Rosji. Niemcy do tej pory nie mają gazoportu, który umożliwiłby większą dywersyfikację dostaw – mogą polegać jedynie na gazoportach w krajach sąsiednich. W szerszym kontekście, Europa może częściowo substytuować rosyjski gaz importem LNG, jednak może to nie pokrywać w pełni różnic w zapotrzebowaniu. Analiza think-tanku Brugel wskazuje, że kontynent powinien sobie poradzić bez blackoutów i przerw w dostawach w wypadku całkowitego wstrzymania importu z Rosji, ale będzie to wymagało redukcji zużycia o ok. 10-15%. (https://www.bruegel.org/2022/02/preparing-for-the-first-winter-without-russian-gas/).

    Tego rodzaju okoliczności powodują, że potrzeba teraz europejskiej solidarności w zakresie wprowadzania daleko idących sankcji. Powinny one objąć również obszar surowcowy, w związku z czym zasadne może być rozważenie rewizji niektórych polityk klimatycznych i uznanie priorytetu suwerenności energetycznej Europy względem precyzyjnie określonych celów środowiskowych.

    Ponadto, mimo ewidentnego uderzenia w rosyjską gospodarkę, część spośród wprowadzonych do tej pory sankcji jest mniej dolegliwych niż można by się spodziewać: dostęp do systemu SWIFT został ograniczony tylko częściowo; blokada rosyjskich rezerw to blokada zasobu rosyjskiego bogactwa zarobionego dzięki eksportowi surowców energetycznych – nie towarzyszy jej jednak blokada strumienia bieżących dochodów z eksportu – bo ten eksport wciąż trwa, a Europa za niego płaci.

    Choć nie wiemy jak długo będą działać sankcje, to pewne nadzieje na ich trwalszy efekt budzi zachowanie zachodnich firm. Nie opuściły one rosyjskiego rynku przy okazji poprzednich wojen: w Czeczenii, Gruzji czy Donbasie; nie zniknęły kiedy Rosja zbankrutowała, a teraz odchodzą masowo. Wiele wskazuje zatem na to, że będzie to dla tego kraju dotkliwy cios. Zwłaszcza, że jednocześnie Rosja rozważa nacjonalizację majątku zachodnich firm opuszczających Rosję. Czy można być jednak pewnym, że poskutkuje to trwałym odwrotem zachodniego kapitału od rosyjskiego rynku?

    W Rosji nacjonalizacje zachodnich majątków się zdarzały – najbardziej znana z nich była skutkiem bolszewickiego przewrotu – rewolucji październikowej 1917. I już w 1922 roku ZSRR i weimarskie Niemcy wzajemnie zrzekły się roszczeń wojennych, a Niemcy dodatkowo zgodziły się zrezygnować z odszkodowań za nacjonalizację (z zastrzeżeniem, że warunkiem jest, by roszczenia innych krajów nie zostały zaspokojone). I już wtedy pierwsze zachodnie firmy zaczęły się znowu pojawiać w leninowskiej sowieckiej Rosji! 4-5 lat po rewolucji i zniszczeniu rynku zupełnie! Przedsiębiorcy zaczęli powoli uzyskiwać koncesje na wydobycie ropy naftowej z pól, gdzie kilka lat wcześniej ich poprzednicy stracili majątki. Takie firmy nie odgrywały jednak jakkolwiek poważnej roli w gospodarce ZSRR, choć w istotny sposób przyczyniały się do transferu technologii, której tak bolszewikom brakowało… Ważniejszą rolę odegrali freelancerzy, inżynierowie i technicy, przybywający z zachodu (a zwłaszcza z Niemiec) dla zarobku, czasem też z ideologicznym uzasadnieniem, i wspierający rozwój przemysłu i sowieckich kompetencji technologicznych.

    Już po dekadzie wprost w Rosji sowieckiej pojawiły się amerykańskie firmy, jak Freyn Engineering Company z Chicago, która projektowała i budowała elektrownię  w Kuźniecku, a Arthur G. McKee and Company z Cleveland zajęła się budową huty w Magnitiogorsku wzorowanej na wielkich zakładach hutniczych US Steel w Gary, Indiana. Było to jedno z największych przedsięwzięć wczesnego etapu uprzemysłowienia w ZSRR. Co więcej amerykańscy inżynierowie odegrali potem istotną rolę w przerobieniu tego projektu na zestandaryzowany projekt sowieckich zakładów hutniczych. Z kolei Albert Kahn Company, wiodąca firma budownictwa przemysłowego w Stanach Zjednoczonych opracowała koncepcję budowy Stalingradzkiej Fabryki Traktorów (1928), najpierw w biurze w Detroit, a potem w moskiewskim oddziale zatrudniającym 1500 projektantów. Oddział ten stał się kluczowym ośrodkiem projektowania przemysłowego w I i II stalinowskim planie pięcioletnim. I tak dalej… A sowiecka Rosja nadzwyczaj skutecznie wyzyskała ten transfer technologii. A wozy bojowe piechoty z serii BMD działające m.in. w trakcie obecnej rosyjsko-ukraińskiej wojny wyjeżdżały m.in. właśnie z dawnej Stalingradzkiej Fabryki Traktorów. Przypomnijmy sobie też upadek ZSRR. Jak szybko do Rosji wszedł zachodni kapitał. Jak łatwo wybaczony dekady wcześniejszych konfliktów.

    Bez wątpienia Polsce zależy na słabej, zacofanej Rosji (choć i taka, często niestabilna Rosja niesie zagrożenia) – najlepiej też rozbrojonej.  Nie jestem pewny, jakiej Rosji realnie chce Zachód (i czy w tym wypadku można mówić o jednolitych oczekiwaniach Zachodu. Wziąwszy zatem pod uwagę doświadczenia historyczne, w tej chwili Polska powinna przykładać szczególną wagę do konsekwencji i bezwzględności w stosowaniu sankcji, a w rezultacie nie dopuścić do powrotu logiki business as usual z rosyjskim reżimem.

    Warto pamiętać, że na horyzoncie rysują się równolegle kolejne wyzwania czysto krajowe – konieczność znalezienia dodatkowych źródeł finansowania armii, czy poniesienia organizacyjnego i finansowego wysiłku przyjęcia milionów uchodźców. Warto, by – pamiętając o geopolitycznej grze na poziomie europejskim – rząd i w tej kwestii komunikował się z obywatelami. Niemożliwe będzie zrealizowanie wszystkich celów: zbudowania suwerenności energetycznej i bezpieczeństwa militarnego, a także uniknięcie kryzysu uchodźczego, bez przeznaczenia na nie dodatkowych środków. A to powinno oznaczać obniżkę wydatków publicznych lub podwyżkę podatków, a nie poszukiwanie kolejnych funduszy umożliwiających finansowanie pozabudżetowe. Warto już teraz podjąć o tym rzetelną dyskusję.

    Piotr Koryś

    Główny Ekonomista ZPP

     

    Zobacz: 05.04.2022 Opinia Głównego Ekonomisty ZPP Piotra Korysia ws. gospodarczych skutków agresji rosyjskiej I wprowadzonych sankcji

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery