• PL
  • EN
  • szukaj

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców: zniesienie limitu 30-krotności to fatalne rozwiązanie, są inne sposoby znalezienia wpływów do budżetu

    Warszawa, 22 października 2019 roku

     

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców: zniesienie limitu 30-krotności to fatalne rozwiązanie,
    są inne sposoby znalezienia wpływów do budżetu

     

    Podczas dzisiejszej konferencji prasowej, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców jednoznacznie negatywnie ocenił pomysł zniesienia limitu 30-krotności składek ZUS. Eksperci Związku podali również przykłady działań alternatywnych, zapewniających zrealizowanie założenia dodatkowych 5 mld zł wpływów do budżetu.

    W Wieloletnim Planie Finansowym wprost zapisano zamiar zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS. Aktualnie obowiązujące regulacje stanowią, że od osiągniętego w ciągu roku dochodu przekraczającego 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia za pracę, nie trzeba odprowadzać składek na ubezpieczenia społeczne. Projekt zmian w tym zakresie próbowano uchwalić już w 2017 roku, jednak został on ze względów proceduralnych podważony przez Trybunał Konstytucyjny.

    Aktualnie obowiązujący limit ma bardzo oczywisty sens. Chodzi o to, żeby państwo nie musiało w przyszłości wypłacać gigantycznych emerytur. Prawodawca wychodzi z założenia, że jeśli ktoś zarabia relatywnie dobrze, to jest w stanie samodzielnie odłożyć fundusze na emeryturę. Brak limitu oznaczałby ogromne obciążenia Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w przyszłości, a należy pamiętać również o trudnej sytuacji demograficznej Polski.

    Zgodnie z przedstawionymi w Wieloletnim Planie Finansowym Założeniami, rząd planuje uzyskać z tytułu zniesienia limitu składek dodatkowe 5 mld zł w 2020 roku.

    – Uważam, że to cel niemożliwy do osiągnięcia – stwierdza Cezary KaźmierczakLudzie są rozsądni. Zniesienie limitu składek oznacza radykalny wzrost obciążenia wyższych wynagrodzeń. Oznacza to, że umowa o pracę stanie się definitywnie najmniej korzystną dla pracownika formą zatrudnienia, a ci lepiej zarabiający błyskawicznie przejdą na samozatrudnienie.

    Wpływ zniesienia limitu 30-krotności na wynagrodzenia ma szczególne znaczenie w kontekście konkurencyjności polskiego rynku pracy. Już w tej chwili w branży informatycznej brakuje nawet kilkudziesięciu tysięcy pracowników. Młodzi ludzie kształcą się w Polsce, a następnie szukają zatrudnienia poza granicami naszego państwa – tam, gdzie mogą liczyć na najlepsze warunki, również te płacowe. Znosząc limit 30-krotności sprawilibyśmy, że polski rynek automatycznie stałby się mniej atrakcyjny nie tylko dla absolwentów polskich uczelni, ale również dla talentów z całego świata.

    – To jest podstawowy problem ze zniesieniem limitu – zaznacza Jakub Bińkowski, dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP – Dużo mówimy o innowacjach, czwartej rewolucji przemysłowej i start-upach, ale zbyt często zapominamy o tym, że za tymi wielkimi słowami kryją się tak naprawdę wysoko wykwalifikowani specjaliści, którzy mogą uczynić z polskiej gospodarki, gospodarkę naprawdę konkurencyjną. Likwidując limit, doprowadzilibyśmy do zmniejszenia ich realnych wynagrodzeń, a są to ludzie wysoce mobilni, więc ze swoimi kompetencjami mogą z powodzeniem szukać pracy wszędzie na świecie.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców podaje kilka przykładowych rozwiązań, służących wygospodarowaniu w budżecie dodatkowych 5 miliardów złotych. Zdaniem ekspertów Związku, każde z nich byłoby bardziej korzystne dla gospodarki, niż zniesienie limitu 30-krotności.

    – Pierwszym i najlepszym wariantem byłoby ograniczenie wydatków – podkreśla Cezary Kaźmierczak5 miliardów złotych to w skali budżetu nie jest zawrotna suma, więc dokonując punktowych oszczędności moglibyśmy to osiągnąć. Drugim jest uchwalenie budżetu z deficytem – chwaliliśmy rząd za zrównoważony budżet, ale tych kilka miliardów na minusie i tak stanowiłoby najlepszy wynik w historii III RP. Trzecim zaś – poszukanie wpływów gdzieś indziej, konkretnie w konsumpcji, ponieważ podatki nałożone na pracę to najgorsze podatki.

    Przedstawiciele ZPP zaapelowali do rządu o podjęcie dyskusji dotyczącej negatywnych konsekwencji potencjalnego zniesienia limitu składek oraz alternatywnych możliwości wygospodarowania kilku miliardów złotych w budżecie państwa.

     

    22.10.2019 Oświadczenie ZPP ws. planowanego zniesienia limitu 30-krotności ZUS

    Wspólny apel NSZZ „Solidarność” i Związku Przedsiębiorców i Pracodawców o lustrację członków Rady Dialogu Społecznego

    Warszawa, 6 września 2019 roku

     

    Wspólny apel NSZZ „Solidarność” i Związku Przedsiębiorców i Pracodawców o lustrację członków Rady Dialogu Społecznego

     

    W dniu dzisiejszym, dwaj wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego – przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda oraz Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, złożyli na ręce Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, a także przewodniczącej Rady Dialogu Społecznego Doroty Gardias, pisma odnoszące się do obowiązkowej lustracji członków Rady Dialogu Społecznego.

    Zdaniem obu wiceprzewodniczących, już obecnie obowiązująca ustawa lustracyjna zobowiązuje wszystkich członków Rady Dialogu Społecznego do złożenia oświadczeń lustracyjnych. Piotr Duda i Cezary Kaźmierczak zaapelowali w piśmie do Prezydenta, który jest nieformalnym patronem dialogu społecznego w Polsce,
    o wydanie opinii w przedmiocie wykładni przepisów ustawy lustracyjnej w odniesieniu do członków Rady Dialogu Społecznego.

    – Ustawa lustracyjna nakłada na osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 roku i powoływane lub mianowane na jakiekolwiek stanowiska przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych – mówi Cezary KaźmierczakZgodnie z ustawą o RDS, członków Rady powołuje właśnie Prezydent. W naszym przekonaniu, a także zgodnie z załączoną do pisma opinią prawną, nie ma najmniejszych wątpliwości, że członkowie Rady powinni, w myśl już obowiązujących przepisów, składać oświadczenia lustracyjne. Ufamy, że Prezydent podzieli naszą opinię w tym zakresie.

    Pismo do przewodniczącej RDS Doroty Gardias zawiera z kolei wniosek o uwzględnienie w porządku obrad najbliższego posiedzenia Rady dyskusji i głosowania nad projektem uchwały zobowiązującej członków Rady do złożenia oświadczeń lustracyjnych.

    Dopóki nie mamy jednoznacznej interpretacji Prezydenta wskazującej na obowiązek składania przez członków RDS oświadczeń lustracyjnych, musimy w inny sposób zadbać o to, by z uwagi na jej powagę i autorytet, Rada była wolna od podejrzeń i pomówień dotyczących przeszłości jej członków – podkreśla Cezary KaźmierczakDlatego przygotowaliśmy projekt uchwały, zobowiązujący wszystkich członków Rady urodzonych przed 1 sierpnia 1972 roku, również przyszłych, do składania oświadczeń lustracyjnych.

    Rada Dialogu Społecznego została powołana w 2015 roku i zastąpiła Trójstronną Komisję ds. Społeczno-Gospodarczych. Głównym zadaniem Rady jest prowadzenie dialogu w celu zapewnienia warunków właściwego rozwoju społeczno-gospodarczego oraz zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki i spójności społecznej.

     

    Fot. Free-Photos / pixabay.com

    Możemy być jedną z najbardziej konkurencyjnych gospodarek Europy – wystąpienie Prezesa ZPP Cezarego Kaźmierczaka na panelu podczas Kongresu Programowego Zjednoczonej Prawicy w Katowicach

    6 lipca 2019 r.

     

    Wystąpienie Prezesa ZPP Cezarego Kaźmierczaka na panelu podczas Kongresu Programowego Zjednoczonej Prawicy w Katowicach, 5-7 lipca 2019

     

    Polska gospodarka jest na rozdrożu. Dotychczasowymi motorami rozwoju były w uproszczeniu (1) niskie koszty, w tym przede wszystkim niskie koszty pracy oraz (2) inteligencja operacyjna i motywacja polskich przedsiębiorców. Niskie koszty pracy mamy już za sobą – Polacy zarabiają już więcej od Greków i Portugalczyków, za chwilę przeskoczymy kolejne kraje. Pozostałe atrybuty nadal możemy uznawać za naszą przewagę konkurencyjną.

    Jak zatem konkurować? Całe życie biznesowe nauczyło mnie, żeby wygrać trzeba robić coś albo lepiej, albo inaczej, albo taniej. To samo jest w konkurencji między państwami. “Taniej” mamy już za sobą. Czy możemy “lepiej” wątpię – 50 letnia przerwa w ciągłości rozwoju nam na to nie pozwala. Gdy Zachód akumulował kapitał, doskonalił technologie, systemy zarządzania, zdobywał know how – my doskonaliliśmy się w polowaniu na papier toaletowy w sklepach. Nie jesteśmy w stanie konkurować z Zachodem, kapitałem czy technologiami – bo ich zwyczajnie nie mamy. Musimy wybrać inne dziedziny, w których realnie możemy osiągnąć przewagę.

    Według mnie narzędziami konkurencji powinny być:

    Konkurencja prawno-instytucjonalna – Stworzyć najlepsze na świecie instytucje otoczenia biznesu, w tym sądownictwo oraz najlepsze i najprostsze prawo gospodarcze i podatkowe na świecie. Tworzyć akty prawne, jako pierwsi na świecie, dla nowych dziedzin (np. samochody autonomiczne). Jeśli będziemy jednym z najlepszych miejsc na świecie do prowadzenia działalności gospodarczej – zbiegną nam się przedsiębiorcy i innowatorzy z całego świata. Uwolni to też pełny potencjał Inteligencji operacyjnej polskich przedsiębiorców. Jest to możliwe – wystarczy wola polityczna.

    Pracownicy – W XIX wieku pracownicy sunęli ze wszystkich stron do fabryk. W XXI wieku fabryki suną tam gdzie są pracownicy. Polska powinna zastosować bardzo agresywną politykę demograficzną, żeby Polki chciały rodzić 2 i 3 dziecko. Dążyć do standardu polskiej rodziny 2+3. To co do tej pory jest robione – chwała za to – ale to działalność bardzo lajtowa. Trzeba znacznie bardziej agresywnie. Jeśli chodzi o mnie jestem gotowy poprzeć wyłączanie o 18.00 światła w soboty :). jednak ta działalność może przynieść owoce za 25 lat. Teraz trzeba podjąć realne działania na rzecz ściągnięcia Polaków z Europy Zachodniej, Ameryki Północnej i Brazylii. Jak wykonamy punkt pierwszy i staniemy się rajem dla działalności gospodarczej na świecie – może wrócić ich nawet milion. Kolejne narzędzie to suwerenna polityka imigracyjna i przyjmowanie oraz asymilowanie imigrantów zarobkowych ze sprawdzonych kierunków tj. z Wietnamu, Białorusi i Ukrainy, w ilościach potrzebnych naszej gospodarce. Celem całej polityki demograficznej powinno być 50 milionów obywateli Polski w 2050 roku.

    Rząd – Potrzebujemy bardziej aktywnej i przemyślanej polityki i działania rządu. Przede wszystkim na forum Unii Europejskiej. Musimy stanowczo i agresywnie przystąpić do pełnego wdrożenia dyrektywy usługowej. Polskie przedsiębiorstwa są dyskryminowane – przede wszystkim we Francji – metodami najróżniejszymi – poczynając od legalnych na nielegalnych kończąc. Zamknięcie firmy na podstawie anonimowego donosu na pół roku do wyjaśnienia to standard. Ponad 10-letnie wysiłki Polski na forum UE – nie przyniosły żadnych efektów. Trzeba zastosować retorsje wobec krajów, które z nami tak postępują i zakomunikować im wyraźnie, że ich firmy będą mogły bez przeszkód działać w Polsce, jak nasze będą mogły działać u nich. Na tym poprzestanę, ale powinniśmy przestać się cackać i dać się tak traktować. Jeśli nie zareagujemy – będzie tylko gorzej. Rząd musi zacząć działać zdecydowanie.

    Pomoc publiczna dla biznesu – Nie mamy za dużo pieniędzy, to tym bardziej te które mamy powinniśmy wydawać rozsądnie. Tymczasem wydajemy je od sasa do lasa. Trudno dostrzec w tym jakąś strategię i myśl. Znaczna część tych środków trafia do… międzynarodowych koncernów!!! Zachowujemy się jakbyśmy chcieli wszystkiego naraz. Izrael jak powstawał postawił na 4 obszary: hydrologię, optykę, przemysł zbrojeniowy i rolnictwo, i na tym skoncentrował wszystkie pieniądze, i wysiłki. Dzisiaj sprzedaje 1 kg nasion pomidorów rosnących na pustyni za 100 tysięcy dolarów, a z ich optyki muszą korzystać wszystkie arabskie armie. Musimy zrezygnować z megalomanii i gigantomanii, i wybrać kilka dziedzin, w które skierujemy, to co mamy. Powinny to być raczej dziedziny nowe – nie sądzę, żebyśmy mieli jakieś szanse z Niemcami np. w silnikach Diesla. Jakie to dziedziny to odrębna dyskusja, ale nie powinno być ich na pewno więcej niż 5.

    Oczywiście już słyszę ten śmiech i rechot, że się nie da, niemożliwe, na pewno się nie uda etc.etc. Przyzwyczajony jestem – całe lata 80. słyszałem, że komunizmu nie da się obalić, a na pomysł wyprowadzenia wojsk sowieckich z Polski, co poniektórzy tarzali się ze śmiechu po podłodze.

    Każdy naród ma to na co zasługuje. My też. Musimy zerwać z naszą chorobą przeciętności. We wszystkim jesteśmy przeciętni. Wszystko w naszych rękach.

     

    ***

    Wystąpienie na panelu podczas Kongresu Programowego Zjednoczonej Prawicy w Katowicach, 6 lipca 2019.

     

     

    Fot. geralt/pixabay.com

    Oświadczenie ZPP ws. Okrągłego Stołu dot. edukacji

    23 kwietnia 2019 r.

     

    Oświadczenie ZPP ws. Okrągłego Stołu dot. edukacji

     

    Premier Mateusz Morawiecki skierował do wszystkich podmiotów uczestniczących w negocjacjach przedstawicieli środowiska nauczycielskiego z rządem, w tym również do reprezentatywnych organizacji pracodawców, zaproszenie do udziału w Okrągłym Stole dot. edukacji.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców od dłuższego czasu apeluje o podjęcie dialogu dotyczącego przyszłości systemu edukacji w Polsce. Nie chcemy angażować się w spór o to, czy dialog ten ma toczyć się z prezydentem Andrzejem Dudą, czy też z przedstawicielami rządu, w tym premierem. W naszym przekonaniu jest to kwestia drugorzędna. Podkreślić jednak trzeba, że dysponentem wszelkich środków, które umożliwić mogą poprawę polskiego systemu szkolnictwa, jest rząd.

    Niezależnie od tego, kto po stronie władz państwa podejmie rozmowę z partnerami społecznymi, bardzo nie chcielibyśmy, by skoncentrowana była ona tylko wokół kwestii podwyżek dla nauczycieli. Niskie wynagrodzenia kadry pedagogicznej to nie problem sam w sobie, lecz rezultat patologicznego stanu edukacji w Polsce.

    Jako Związek Przedsiębiorców i Pracodawców jesteśmy gotowi na debatę z każdym, o ile dotyczyć będzie ona zmian systemowych. Chcemy rozmawiać o roli uczniów i ich rodziców, o sposobie finansowania szkół, o wprowadzaniu mechanizmów konkurencji między poszczególnymi placówkami, a także o uwolnieniu wynagrodzeń nauczycieli, poprzez likwidację szkodliwej Karty Nauczyciela.

    Strajk pedagogów, mimo że stanowi z pewnością okoliczność negatywną i przykrą dla uczniów i ich rodziców, może być jednocześnie katalizatorem dyskusji o poważnych zmianach w systemie edukacji, których potrzebę dostrzegają chyba wszyscy uczestnicy bieżącego sporu. Nie zmarnujmy tej szansy i nie pozwólmy, by dyskusja ograniczona była tylko i wyłącznie do tego, jaka kwota zostanie wpisana do Karty Nauczyciela jako sztywne wynagrodzenie pedagoga.

     

    Fot. Álvaro Serrano / Unsplash

    Stanowisko ZPP ws. strajku nauczycieli

    Warszawa, 9 kwietnia 2019 r.

     

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. STRAJKU NAUCZYCIELI

     

    Polska edukacja wymaga głębokiej reformy, a nie bezrefleksyjnego zwiększania wydatków w systemie, który w żaden sposób nie poprawi jakości kształcenia. Dlatego też, sprzeciwiamy się spełnianiu postulatów strajkujących nauczycieli w obecnym kształcie, gdyż nie rozwiązuje to problemów polskiej edukacji.

    Nie mamy interesariuszy w sektorze oświaty, interesuje nas to wyłącznie jako obywateli i rodziców, ale z rosnącym niepokojem obserwujemy, że właściwie nikt nie jest zainteresowany rozwiązywaniem problemów polskiej edukacji, a cała dyskusja przekształca się w absurdalny spór, czy ktoś jest za PiS, czy też przeciw niemu.

    Nie chcemy w tym uczestniczyć!

    Zarobki nauczycieli faktycznie nie należą do najwyższych. Przeciętne wynagrodzenie nauczyciela stanowi około 80% średniego wynagrodzenia pracującej osoby
    z wyższym wykształceniem w Polsce. Problemem jest jednak faktyczny czas pracy nauczycieli.  Mimo, że formalnie etat nauczycielski wynosi 40 godzin tygodniowo, to jego większa część jest trudna do zweryfikowania. Stanowi bowiem czas przygotowania się do lekcji, sprawdzania klasówek, rozmów z rodzicami etc. Trudno przypuszczać, aby ten czas wypełniał cały etat.

    Potwierdzają to międzynarodowe rankingi. Według danych OECD polscy nauczyciele w szkole spędzają najmniej czasu spośród wszystkich krajów rozwiniętych ujętych w rankingu. Według tego opracowania w 2017 roku nauczyciele szkół podstawowych spędzili w pracy 564 godziny (średnia OECD – 777 godzin). Jeszcze mniej nauczyciele pracują w gimnazjach – 478 godzin przy średniej 695 godzin i szkołach średnich 473 godziny przy średniej 647 godzin. W wielu krajach m.in.
    w USA, Chile czy Szkocji nauczyciele pracują ponad 800 godziny w ciągu roku czyli prawie dwa razy więcej niż polscy nauczyciele.

    Dlatego ze zrozumieniem należy podejść do rządowej propozycji podniesienia wynagrodzeń, która idzie w parze ze zwiększeniem pensum czyli godzin nauczyciela spędzonych „przy tablicy”. Rząd przedstawił strajkującym dwie propozycje: przy podniesieniu pensum do 22 godzin tygodniowo oraz 24 godzin. To na pewno krok
    w dobrą stronę, aczkolwiek dalece niewystarczający. Nasz system edukacji bowiem jest niewydajny i nie zmieniła tego likwidacja gimnazjów przeprowadzona przez obecny rząd.

    Propozycje strajkujących idą w kierunku jednolitej podwyżki dla wszystkich nauczycieli, uzależnionej jedynie od osiągniętego przez nich stopnia zawodowego. W ten sposób nie zadziała jednak pozytywna konkurencja, promująca dobrych nauczycieli, kosztem tych gorszych. Spowoduje to też znaczny wzrost wydatków na edukacje, na którą już dziś wydajemy więcej w stosunku do PKB niż przeciętne kraje Unii Europejskiej. W tym wypadku nie widzimy powodów dla których należałoby przeznaczać dodatkowe środki na edukacje z pieniędzy zgromadzonych w funduszu pracy, co proponują pozostałe organizacje pracodawców zrzeszone w Radzie Dialogu Społecznego.

    Rząd w dużej mierze jest ofiarą własnej polityki rozdawnictwa i propagandy oraz arogancji. Propozycje środowisk nauczycielskich były znane od września ub.r. i były ignorowane. Obecny strajk to w dużej mierze owoce tej polityki i polityki rozdawania publicznych pieniędzy na cele nie realizujące żadnych istotnych celów społecznych.

    Zmienić musi się w sposób całościowy system wynagrodzenia nauczycieli. Większą autonomie w tym zakresie powinien posiadać dyrektor szkoły. Obecny sposób opłacania nauczycieli działa antyrozwojowo, gdyż ponad połowa pedagogów osiągnęła najwyższy status – nauczyciela dyplomowanego. Brak dalszego awansu, skutkującego możliwością zwiększenia wynagrodzenia może działać demobilizująco. Nie istnieją żadne dodatkowe mechanizmy pozwalające premiować nauczyciela za dobre wyniki uczniów, zaangażowanie w zajęcia pozalekcyjne czy wprowadzania innowacyjnych metod nauczania.

    W dalszej kolejności trzeba przemyśleć dalej idące działania ku poprawie polskiej oświaty. Jako ZPP od dawna postulujemy likwidacje karty nauczyciela i możliwość odrębnego regulowania zatrudnienia nauczycieli w każdej placówce edukacyjnej. Ponadto, jesteśmy zwolennikami wprowadzenia bonów edukacyjnych. Pieniądze przeznaczone na edukacje mogłyby wtedy iść za uczniem do szkół wybranych przez jego rodziców. Poprawiłoby to konkurencje między placówkami oświatowymi
    i wpłynęło na rozwój szkół z korzyścią dla rozwoju osobistego młodych Polaków.

    Za bardzo niefortunny uważamy również, wybrany termin strajku w czasie trwania egzaminów.

    O tym trzeba dyskutować, a nie o tym czy ktoś jest za PiS czy też przeciw niemu.

     

    Fot. Alexas_Fotos/ pixabay.com

    W Świetlicy Wolności o perspektywach sektora wydobywczego

    Warszawa, 2 kwietnia 2019 r.

     

     W Świetlicy Wolności o perspektywach sektora wydobywczego

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców od lat śledzi absurdalne rozwiązania podatkowe obowiązujące w Polsce. Tym razem, organizacja postanowiła wziąć pod lupę podatek miedziowy. Jego konstrukcja powoduje, że inwestycje w zakresie tego sektora wydobywczego stają się znacznie mniej opłacalne. W Sejmie pojawił się projekt obniżenia tego podatku o 15%. Proponowana niewielka redukcja nie powoduje rozwiązania głównego problemu, tj. antyinwestycyjnej konstrukcji daniny. Dzisiaj w „Świetlicy Wolności” odbyła się debata ZPP dotycząca przyszłości sektora wydobywczego w Polsce.

    Jak wskazują analitycy EY, przy obecnych rozwiązaniach podatkowych okres zwrotu z inwestycji w budowę kopalni miedzi i srebra może wynosić nawet 30 lat. Problem jest w tym, że podatek jest płacony nawet w sytuacji kiedy inwestycja nie przyniosła jeszcze ani złotówki zysku. To tak jakby podatek od gości w hotelu płacić już w momencie jego budowy – to przecież absurd! – komentuje Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak. Brak zmian w strukturze podatku miedziowego sprawia, że realizacja niektórych nowych projektów inwestycyjnych w sektorze wydobywczym jest wręcz niemożliwa przez ich nieopłacalność. To z kolei ogranicza aktywność gospodarczą i potencjalne dochody budżetowe, które mógłby być generowane przez nowe inwestycje.

    Toczące się obecnie w Sejmie prace nad poselskim projektem ustawy, którego celem jest zmniejszenie tzw. podatku miedziowego o 15%, niestety nie rozwiązują problemu. Jeśli nie zostanie zmieniona konstrukcja podatku, efektywna stopa opodatkowania wciąż będzie wynosić dla niektórych projektów nawet 106%. Tworząc tak niekorzystne warunki dla inwestycji, Polska pozbywa się kolejnych miliardów złotych, które pomogłyby w tworzeniu zrównoważonego budżetu, a także ogranicza szanse zrealizowania podstawowych celów zawartych w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, w ramach której kluczowym punktem jest właśnie zwiększenie udziału inwestycji w tworzeniu PKB. Luka inwestycyjna, którą obserwujemy już od lat, mogłaby zostać ograniczona m.in. poprzez promowanie (krajowych i zagranicznych) inwestycji w wydobycie miedzi. Ze względu na długi cykl życia tego rodzaju inwestycji pozytywne efekty takie jak wzrost PKB, tworzenie dobrze płatnych miejsc pracy, czy wzrost dochodów dla budżetu centralnego i samorządów mają charakter długookresowy.

    Dziś w Świetlicy Wolności odbyła się debata przy okrągłym stole pt. Jak skutecznie rozwijać sektor wydobywczy miedzi i srebra w Polsce? Istota trwałych i długofalowych inwestycji w obliczu spowolnienia gospodarczego. Rozmowa miała charakter ekspercki i zamknięty – jej uczestnicy dyskutowali na temat możliwych rozwiązań wpływających na wzrost inwestycji w sektorze wydobywczym w Polsce i ich znaczenia dla gospodarki, szczególnie w perspektywie nadchodzącego spowolnienia.

     

    EY_Analiza opodatkowania wydobycia miedzi w Polsce_nowe inwestycje_Raport

    EY_Analiza opodatkowania wydobycia miedzi w Polsce_nowe inwestycje_Główne wnioski_Prezentacja

     

    Fot. Alexas_Fotos/pixabay.com

    Konsument ma prawo do rzetelnej informacji o oferowanych technologiach

    Warszawa, 15 marca 2019 r.

     

    Konsument ma prawo do rzetelnej informacji o oferowanych technologiach

     

    W ostatnio prezentowanym stanowisku ZPP do projektu ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych zwracaliśmy uwagę, że poza wypełnieniem mapy kraju zasięgiem sieci dostępu do szerokopasmowego internetu, nie mniej istotna będzie jej wysoka jakość. Popieramy tworzenie warunków dla infrastruktury nowej generacji opartej o światłowód i 5G. Uważamy jednocześnie, że należy identyfikować bariery, które hamują rozwój nowoczesnych technologii i podejmować próby, żeby je znosić.


    Obchodzony 15 marca Światowy Dzień Konsumenta jest okazją do zwrócenia uwagi na zagrożenia jakie może przynieść wprowadzająca w błąd komunikacja marketingowa. W przypadku nowoczesnej infrastruktury telekomunikacyjnej, opiera się ona niekiedy na sugerowaniu, niezgodnie z prawdą, że oferowana usługa wykorzystuje światłowód. Taka nieuczciwa praktyka operatorów nie tylko może psuć rynek i odbijać się na jakości oferowanych usług, ale także wpłynąć negatywnie na poziom i zasięg inwestycji.

    Na problem uwrażliwia Europejska Rada FTTH, która ostrzega, że wszelkie podróbki oferowanego „światłowodu do domu” (fiber-to-the-home), kryjące się pod niektórymi reklamami firm, żerują na braku świadomości konsumentów.


    Stoimy na stanowisku, że problem ten należy rozwiązać dwutorowo – poprzez odpowiednią legislację oraz aktywność regulatora rynku. Stawką jest przede wszystkim dobro klienta, ale także motywacja przedsiębiorców do inwestycji na obszarach pozbawionych dostępu do najnowocześniejszych technologii internetowych.

    W Polsce jest to o tyle istotne, że jesteśmy jako kraj jednym z największych placów budowy infrastruktury szerokopasmowej, także w przededniu wdrożenia 5G.
    W wielomiliardowe inwestycje zaangażowane są zarówno firmy prywatne, jak i środki publiczne w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa. Według danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej roczna dynamika wzrostu użytkowników internetu światłowodowego wynosi ponad 40%. Rządowe strategie z kolei uzależniają rozwój nowoczesnej gospodarki cyfrowej 4.0 od skoku cywilizacyjnego w zakresie inwestycji w infrastrukturę szerokopasmowego internetu.


    Szybkim zmianom technologicznym jak i szerokim inwestycjom towarzyszy w sposób naturalny wyścig marketingowy. Klientom nietrudno spotkać oferty powołujące się na „dostęp światłowodowy” czy quasi 5G. Jak jednak chronić konsumenta przed nieuczciwymi informacjami, jak odróżniać prawdę od fałszu; podróbkę od oryginału? Państwa stosują różne modele, niektóre wprowadzają do porządku prawnego definicje technologii, wskutek czego takie „podróbki” są
    z mocy prawa zwalczane. Dużą rolę mogą odegrać też kampanie informacyjne i edukacja konsumencka.


    W gronie eksperckim ZPP chcemy przyglądać się temu zjawisku. Naszym zdaniem, w bieżący monitoring przejrzystości informacji kierowanych do konsumentów, zaangażować powinny się również instytucje odpowiedzialne za cyfryzację i technologię, a także organizacje konsumenckie. Celem wszelkich działań powinno być doprowadzenie do sytuacji, w której możemy być pewni, że klient wie, co kupuje i nie jest wprowadzany w błąd – to podstawa dokonania racjonalnego wyboru konsumenckiego.

     

    Fot. geralt/pixabay.com

     

    Ponad 500 właścicieli małych sklepików apeluje do Premiera o wycofanie się z ograniczenia handlu w niedzielę

    Warszawa, 12 marca 2019 r.

     

    Ponad 500 właścicieli małych sklepików apeluje do Premiera o wycofanie się z ograniczenia handlu w niedzielę

     

    12 marca 2019 roku do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wpłynęła petycja w sprawie zniesienia ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i niektóre święta, a także wprowadzenia zmian w Kodeksie pracy, gwarantujących każdemu pracownikowi dwie wolne niedziele w miesiącu. Petycja podpisana została przez Cezarego Kaźmierczaka, prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Jerzego Romańskiego, prezesa Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Kupców i Producentów, a także ponad pięciuset właścicieli małych, rodzinnych sklepików.

    W petycji zwraca się uwagę zarówno na ekspresowy tryb uchwalenia ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i brak rzetelnej oceny skutków regulacji, jak i na negatywne skutki wprowadzonych regulacji. W ciągu pierwszego roku jej obowiązywania zamkniętych zostało aż 16 tysięcy małych rodzinnych sklepów, którym nowe przepisy miały przecież pomóc. Dodatkowo, coraz gorszy jest społeczny odbiór wprowadzonych regulacji – wraz ze stopniowym zmniejszaniem liczby handlowych niedziel w miesiącu, zwiększa się odsetek przeciwników zakazu handlu w niedziele.

    – Niejednokrotnie, po tym jak prezentowaliśmy twarde dane statystyczne, jasno pokazujące że zakaz handlu w niedziele przynosi dla małych sklepów fatalne skutki, spotykaliśmy się w odpowiedzi z „argumentacją” na zasadzie dowodu anegdotycznego. – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Przywoływano szwagrów, kuzynów i sąsiadów, którzy rzekomo prowadzą małe sklepy i chwalą zakaz handlu – to miał być kontrargument wobec miażdżących tę regulację statystyk. Skoro zatem powszechnie dostępne dane wciąż niektórych nie przekonują, postanowiliśmy zebrać podpisy pod petycją do Pana Premiera, w której apelujemy o uchylenie tej szkodliwej ustawy. Jest ich ponad pięćset – a  więc solidna, reprezentatywna grupa właścicieli najmniejszych sklepów, a nie pojedyncze anonimy, jasno twierdzi, że zakaz im szkodzi i prosi, by się z niego wycofano.

    W petycji wskazano na rozwiązanie, które zdaniem jej sygnatariuszy byłoby dużo bardziej optymalne, niż ograniczenie handlu w niedziele, tj. wprowadzenie gwarancji dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla każdego pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę. W ten sposób udałoby się osiągnąć pierwotnie zakładany cel, bez nadmiernej ingerencji w rynek i funkcjonowanie przedsiębiorców. Zaletą tego rozwiązania jest również to, że miałoby ono charakter powszechny i obejmowało wszystkich pracowników, a nie tylko tych zatrudnionych w części sektora handlowego. 

    – My naprawdę widzimy i czujemy, że zakaz handlu w niedziele jest dla właścicieli małych, polskich sklepików, szalenie szkodliwy. – twierdzi Jerzy Romański, prezes Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Kupców i Producentów – Ta petycja to krzyk rozpaczy. Najdrobniejsi przedsiębiorcy z sektora handlowego apelują do Premiera, by wycofał się z regulacji, które doprowadzają do ich bankructw. Mam głęboką nadzieję, że zostaną wysłuchani.

    Petycja w sprawie zniesienia Ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę a także wprowadzenie zmian w Kodeksie Pracy, które zagwarantują każdemu pracownikowi 2 niedziele wolne w miesiącu.

     

    Absurdalny system opodatkowania firm w Polsce

    Warszawa, 7 marca 2019 r.

     

    Absurdalny system opodatkowania firm w Polsce – Raport ZPP

     

    Najmniejsze firmy płacą w Polsce proporcjonalnie w stosunku do przychodu dużo większe podatki, niż firmy duże. To system absurdalny i uniemożliwiający budowę klasy średniej – tak wynika z najnowszego raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Firmy w Polsce są opodatkowane na kilka możliwych sposobów. Przedsiębiorcy będący osobami fizycznymi płacą podatek PIT w ramach skali podatkowej, podatku liniowego, ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych albo karty podatkowej, podczas gdy przedsiębiorcy będący spółkami prawa handlowego płacą CIT. Dodatkowo, osoby fizyczne obciążone są składkami na ubezpieczenia społeczne w stałej minimalnej wysokości. 

    – System powoduje, że malutki przedsiębiorca osiągający przychód w wysokości 3 tys. złotych, płaci w daninach dużo większą cześć tego przychodu, niż firma generująca kilkaset tysięcy złotych miesięcznie – mówi Henryk Siodmok. – To oczywisty absurd. Nie możemy obciążać przychodów najmniejszych przedsiębiorców klinem w wysokości kilkudziesięciu – w skrajnych przypadkach nawet 60 – procent. Ten stan rzeczy przypomina strukturę kolonialną i uniemożliwia rozwój przedsiębiorczości w Polsce.

    Eksperci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zwracają uwagę na fakt, że z najprostszej formy rozliczania podatku dochodowego dla przedsiębiorców, czyli ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, skorzystać może relatywnie niewielka grupa podmiotów. Jest tak ze względu na liczne wyłączenia dotyczące rodzaju prowadzonej działalności, czy też osiąganych przychodów. Jest to o tyle zaskakujące, że ryczałt jest formą atrakcyjną dla przedsiębiorców z uwagi na jej prostotę,
    a jednocześnie efektywnie podatnicy ryczałtu płaca proporcjonalnie wyższy podatek, niż podatnicy podatku liniowego. Gdyby wszyscy podatnicy „liniówki” rozliczali się za pomocą ryczałtu, budżet mógłby zyskać nawet kilkanaście miliardów złotych.

    Jednocześnie, podatek przeznaczony dla naturalnie największych podmiotów, czyli CIT, całkowicie stracił swoją funkcję fiskalną. Płaci go zaledwie 38% podatników, a za 1/3 wpływów do budżetu odpowiada kilka największych spółek Skarbu Państwa.

    Podatek CIT to przykład całkowicie absurdalnej polityki fiskalnej – twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Płaci go kto chce, a przeciętna efektywna stawka to znikomy procent przychodu jego podatników. Duże firmy stosują zaawansowane mechanizmy optymalizacyjne
     i będą to robić dopóty dopóki będą płacić podatek od dochodu, z uwzględnieniem kosztów jego uzyskania, a nie od przychodu. 

    W raporcie postawiona jest następująca diagnoza – z uwagi na dalece niesprawiedliwy i nieefektywny system opodatkowania firm w Polsce, konieczne jest szybkie podjęcie działań naprawczych. Związek postuluje rozszerzenie formuły ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych na wszystkie osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą oraz zastąpienie podatku CIT podatkiem przychodowym. Wygenerowane w ten sposób wpływy budżetowe można byłoby z powodzeniem przeznaczyć na zmniejszenie klina podatkowego obciążającego wynagrodzenia pracowników. 

    Kompleksowa reforma systemu podatkowego jest koniecznością – twierdzi Jakub Bińkowski, sekretarz Departamentu Prawa i Legislacji ZPP. – Model, który proponujemy, jest sprawiedliwy, bo zakłada zmniejszenie obciążenia fiskalnego najmniejszych przedsiębiorców oraz wprowadzenie do systemu podatków niemożliwych do uniknięcia, w miejsce nieprzystających do nowoczesnej gospodarki podatków dochodowych. 


    07.03.2019 Raport ZPP: Opodatkowanie przedsiębiorców. Absurdalny system opodatkowania firm w Polsce hamuje rozwój przedsiębiorczości

     

    Fot. stevepb/pixabay.com

    Negatywne skutki gospodarcze zakazu handlu w niedziele

    Warszawa, 6 marca 2019 r.

     

    Negatywne skutki gospodarcze zakazu handlu w niedziele

     

    Ograniczenie handlu w niedziele, wbrew twierdzeniom jego zwolenników, nie pomogło małym sklepom, które nadal upadają i notują spadki obrotów. Utrzymywanie tej regulacji jest pozbawione ekonomicznego sensu – tak wynika z najnowszego raportu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców pt. „Gospodarcze skutki ograniczenia handlu w niedziele – realizacja czarnego scenariusza”.

    Od początku wieloletniej dyskusji na temat ograniczenia handlu w niedziele w Polsce, ścierały się dwa stanowiska. Według zwolenników regulacji, miała ona poprawić sytuację małych sklepów i doprowadzić do pewnego ograniczenia ekspansji międzynarodowych sieci, nie powodując jednocześnie redukcji zatrudnienia w sektorze. Przeciwnicy nowych przepisów, w tym Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, wskazywali że jej skutki będą wprost odwrotne, tj. że przepisy nie tylko nie przysłużą się małym sklepom, ale pogłębią kryzys, w jakim się one znajdują, umacniając duże sieci i wypychając część pracowników z rynku. Po niecałym roku obowiązywania polskich regulacji, eksperci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oceniają, że te pesymistyczne prognozy właśnie się realizują.

    – Zwolennicy zakazu zwracają uwagę na to, że nie spadła konsumpcja indywidualna, a obroty sklepów generalnie rosną. – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Trudno jednak żeby było inaczej w warunkach galopującej gospodarki. Jeśli spojrzymy jednak na szczegółowe dane, okazuje się że małe sklepy wciąż upadają – w ubiegłym roku zniknęło ich aż kilkanaście tysięcy – a ich obroty maleją. Biuro Analiz Sejmowych szacuje, że mogą być to spadki nawet o 20 – 30 proc. Z innych danych wynika, że w skali 2018 roku, przychody małych sklepów spożywczych mogły spaść nawet o ponad 6 proc. Wniosek jest oczywisty – regulacje w żaden sposób nie poprawiły sytuacji drobnych sklepikarzy, a jedynie pogłębiły problem.

    Jedną z przyczyn opisanego przez prezesa ZPP stanu rzeczy może być – zdaniem ekspertów Związku – realizacja scenariusza analogicznego do węgierskiego. Tam, zakaz handlu w niedziele spowodował ekspansję marketingową sieci dyskontów, którym dzięki atrakcyjnym promocjom skutecznie udało się zmienić nawyki konsumenckie tak, że standardem stało się robienie większych zakupów, „na zapas” w piątki i soboty.

    O tym, że w sklepach istotnie mamy do czynienia ze wzrostem ruchu w dni poprzedzające niedziele, świadczą nie tylko subiektywne odczucia wielu konsumentów, ale także deklaracje pracowników, zebrane w ramach ankiety zleconej przez „Solidarność”. W rezultacie, sprzedaż w dyskontach w okresie od stycznia do lipca 2018 roku wzrosła o ponad 8 proc., a największe sieci dyskontowe zwiększyły swój udział w rynku, otwierając nowe sklepy. Niektóre sieci prowadzące placówki wielkopowierzchniowe decydują się natomiast na ograniczanie uczestnictwa w polskim rynku – jedna z nich, która zainwestowała w Polsce ponad 10 mld złotych, zamknęła w 2018 roku aż 34 sklepy, a w 2019 planuje zamknąć kolejne 32. Świadczy to o tym, że zakaz handlu stymuluje wzrost sieci dyskontów oraz wypycha z rynku istotnych inwestorów.

    Według danych GUS, zakaz handlu nie ograniczył zatrudnienia w sektorze. Jeśli jednak spojrzymy dokładniej na statystyki, okazuje się że w okresie od 1 do 3 kwartału 2018 roku, w sekcji PKD obejmującej handel, w istotnym stopniu zmniejszyła się liczba pracowników najemnych, zaś zwiększyła się liczba pracujących, pomagających bezpłatnie członków rodziny. Może być to efekt sezonowy, związany z faktem, że 3 kwartał obejmuje wakacje, jednak świadczyć to może również o zastępowaniu przez sklepy pracowników zatrudnionych na podstawie umowy zlecenia, bezpłatnie pomagającymi członkami rodziny. Byłoby to logiczne, ponieważ tylko członkowie rodziny mogą bezpłatnie pomagać właścicielom sklepów w prowadzeniu placówek w niedziele.

    – Wszystkie te dane wskazują jednoznacznie na to, że regulacje ograniczające handel w niedziele nie osiągnęły żadnego z zakładanych efektów. – konkluduje Cezary KaźmierczakApelujemy więc po raz kolejny o wycofanie się z tej szkodliwej regulacji i wprowadzenie powszechnej gwarancji dwóch wolnych niedziel dla wszystkich pracowników – nie tylko tych zatrudnionych w większych sklepach.

     

    06.03.2019 Raport ZPP: Gospodarcze skutki ograniczenia handlu w niedziele – realizacja czarnego scenariusza

     

    Fot. stevepb/pixabay.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery