• PL
  • EN
  • szukaj

    Konsultacje publiczne na temat akcyzy na papierosy elektroniczne

    31.01.2017


    Szanowni Państwo,

    obecnie Komisja Europejska prowadzi konsultacje publiczne na temat dyrektywy akcyzowej. Część pytań poświęcona jest potencjalnemu wprowadzeniu akcyzy na papierosy elektroniczne.

    Jako Związek Przedsiębiorców i Pracodawców weźmiemy udział w tych konsultacjach i zachęcamy Państwa do wyrażenia swojego stanowiska na temat potencjalnego opodatkowania papierosów elektronicznych. Wyraźne stanowisko i aktywny udział w konsultacjach małych i średnich przedsiębiorstw może mieć szczególne znaczenie i wpłynąć na decyzje Komisji.

    Kwestionariusz na stronach Komisji Europejskiej jest dostępny tylko w wersji angielskojęzycznej i znajduje się pod linkiem: KLIKNIJ TUTAJ

    Ceniąc Państwa czas, stworzyliśmy polską, uproszczoną wersję kwestionariusza, którego wypełnienie zajmie Państwu naprawdę niewiele czasu. Ten kwestionariusz przeznaczony jest wyłącznie dla przedsiębiorców. Po wypełnieniu kwestionariusza, ZPP przekaże stanowiska, w Państwa imieniu, do Komisji Europejskiej. Polska wersja kwestionariusza przygotowana przez ZPP jest dostępna pod linkiem: KLIKNIJ TUTAJ

    Konsultacje kończą się 16 lutego 2017 roku. Abyśmy mogli przekazać Państwa stanowiska do Komisji Europejskiej, potrzebujemy uzyskać je od Państwa najpóźniej do 10 lutego 2017 roku.


    Liczymy na Państwa zaangażowanie!



    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP dot. projektu ustawy o zmianach ustaw o podatkach dochodowych z dn. 3 stycznia 2017 roku

    30.01.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    DOTYCZĄCE PROJEKTU USTAWY O ZMIANIE USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB FIZYCZNYCH
    ORAZ USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB PRAWNYCH Z DNIA 3 STYCZNIA 2017 ROKU

     

    Przedstawiony projekt ustawy należy, szczególnie w kontekście ostatnich informacji o spadku wartości inwestycji w Polsce, ocenić zdecydowanie pozytywnie.


    Biorąc pod uwagę wspomnianą okoliczność, staje się on tym bardziej potrzebny, jako potencjalny impuls stymulujący wzrost inwestycji prywatnych. Taka nadzieja odnosi się w szczególności do sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, którym – jak się wydaje – przede wszystkim dedykowany jest omawiany projekt.

     

    Kluczowy jest przepis art. 22k ust. 14, dodawany do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zgodnie z nim, podatnicy prowadzący działalność gospodarczą, mieliby otrzymać prawo do dokonania jednorazowych odpisów amortyzacyjnych od wartości początkowej nabytych nowych środków trwałych, do wysokości nieprzekraczającej w roku podatkowym kwoty stu tysięcy złotych. Taka możliwość byłaby obwarowana dwoma alternatywnymi warunkami – wartość początkowa jednego środka trwałego miałaby wynosić co najmniej 10 tys. złotych lub łączna wartość początkowa kilku środków trwałych miałaby wynosić co najmniej 10 tys. złotych, przy czym wartość początkowa każdego z nich miałaby przekraczać 3,5 tys. złotych. Analogiczne rozwiązanie wprowadzane jest za pomocą omawianego projektu do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych (dodawany do art. 16k ust. 15).

     

    Wprowadzenie do systemu podatkowego, omówionego powyżej rozwiązania wydaje się być bardzo potrzebne. Co prawda już w tej chwili możliwe jest dokonanie jednorazowego odpisu amortyzacyjnego do kwoty 50 tys. euro, jednak mechanizm ten przeznaczony jest wyłącznie dla małych podatników i podatników rozpoczynających działalność gospodarczą, a ponadto stanowi on formę pomocy de minimis. Skorzystanie z tej możliwości wiąże się zatem z koniecznością dopełnienie szeregu formalności, co może stanowić istotny problem, w szczególności dla najmniejszych podmiotów. Dodatkowo, na podstawie art. 22d ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, wydatki poniesione na nabycie środków trwałych o wartości początkowej nieprzekraczającej 3,5 tys. złotych, można uznać za koszty uzyskania przychodu, bez konieczności dokonywania odpisów amortyzacyjnych. Okazuje się jednak, że wspomniane możliwości nie stanowią wystarczającej zachęty do inwestowania. W obliczu tej sytuacji, zaproponowany projekt wydaje się być adekwatną odpowiedzią na istotny problem w polskiej rzeczywistości gospodarczej.

     

    Ze względu na ograniczenie kwotowe do 100 tys. złotych w ciągu roku, omawiana regulacja przysłuży się przede wszystkim sektorowi mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, dla których taka suma może pochłaniać znaczną część, albo nawet całość wydatków ponoszonych w ciągu roku na środki trwałe. Jest to szczególnie istotne, ponieważ najmniejsze podmioty, ze względu na swoją charakterystykę i często ograniczony dostęp do finansowania zewnętrznego, dużo ostrożniej podchodzą do inwestowania, niż duże firmy, dla których zakup środków trwałych może nie stanowić szczególnego obciążenia.

     

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy należy ocenić pozytywnie. Ciężko jest w tej chwili ocenić, na ile faktycznie i realnie wpłynie on na skłonność przedsiębiorców do inwestowania, niemniej jednak zapewnia on zainteresowanym pewną możliwość, z której zawsze mogą skorzystać. Warto jednocześnie pamiętać o tym, że jednym z głównych czynników zachęcających lub zniechęcających firmy do inwestycji, jest poziom pewności i bezpieczeństwa prawnego w danym państwie. Ciężko oczekiwać od przedsiębiorców szczególnego wzmożenia inwestycyjnego w sytuacji, w której prawne otoczenie prowadzenia działalności w poszczególnych branżach potrafi się zmienić drastycznie w ciągu kilku miesięcy. Poza fiskalnymi zachętami do inwestowania, prawodawca powinien poświęcić swoją uwagę kwestii odpowiednio wczesnej i rzetelnej komunikacji swoich zamiarów oraz konsultacji własnych pomysłów z jak najszerszym gronem podmiotów zainteresowanych, tak, by nikt nie czuł się zaskoczony procedowanymi w błyskawicznym tempie i pojawiającymi się znienacka aktami prawnymi.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Indeks Busometr ZPP w dół – przedsiębiorcy dobrze postrzegają sytuację na rynku pracy, ale boją się inwestować

    26.01.2017

     


    Przedsiębiorcy z niepokojem patrzą w przyszłość  – wskaźnik Indeksu Busometr ZPP najniższy od początku 2016 roku. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców po raz kolejny zapytał przedsiębiorców małych i średnich firm o ich opinie na temat sytuacji gospodarczej w Polsce. Prognozy nie są zadowalające  – wartość Indeksu w I półroczu 2017 roku to 38,38 pkt. Dla porównania, w analogicznym okresie – I półrocze 2016 roku – 46,19 pkt.

    To dość istotna różnica w zestawieniu z prognozą jaką odnotowaliśmy na początku minionego roku. Paradoksem jest, że nie ma istotnych i realnych zdarzeń gospodarczych, które uzasadniałby ten pesymizm. Myślę, że te pesymistyczne nastroje spowodowane są głównie poprzez beznadziejną politykę informacyjną rządu w sprawach gospodarczych – myślę tu głównie o kakofonii informacyjnej w sprawie tzw. podatku jednolitego czy „aptece dla aptekarza” – powiedział Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP. –  Na rynku pracy jest raczej stabilnie, co akurat nie dziwi. Stopa bezrobocia w Polsce jest najniższa od 25 lat, widać, że w tej chwili wchodzimy na rynek pracownika – dodał.

    Najmniejsze obawy o sytuację gospodarczą jeśli chodzi o najbliższe półrocze wykazują przedsiębiorcy z sektora produkcyjnego (tutaj wskaźnik osiągnął wartość 48,3 pkt). Pesymistyczne nastroje wykazują przedsiębiorcy działający w handlu i usługach (kolejno: 37 i 35,4 pkt).

    Na ogólną wartość Indeksu Busometr wpłynął m.in. komponent „koniunktura gospodarcza”, który aktualnie uplasował się na poziomie 33,22 pkt. Tendencja spadkowa obserwowana jest od początku drugiego półrocza 2015 roku (wówczas wartość komponentu wyniosła 45,89 pkt). Ponad połowa przedsiębiorców (62%) spodziewa się pogorszenia sytuacji gospodarczej. 22 % zakłada, że nie wystąpią istotne zmiany. Pozostali (16%) uważają, że nastąpi poprawa.

    Bez względu na wielkość, region, sektor oraz staż przedsiębiorstwa na rynku nastroje przedsiębiorców w obszarze badanym przez komponent „rynek pracy” kształtują się na optymistycznym poziomie 52,52 pkt. W przypadku „płac” barometr wyniósł 56,79 pkt., przy czym 32% przedsiębiorców deklaruje zwiększenie wynagrodzenia. W zakresie „zatrudnienia” 19% ankietowanych planuje jego zwiększenie.

    komponent_płace


    Istotny spadek widać w ramach „komponentu inwestycyjnego” – najnowszy odczyt to 38,42 pkt. (spadek o 7,8 pkt.  w relacji do poprzedniego Busometru). 40% badanych w perspektywie najbliższego półrocza deklaruje, że będą inwestować. 60% nie planuje nowych inwestycji. Najbardziej optymistycznie nastawione do działań w tym zakresie są średnie i duże przedsiębiorstwa oraz działające w obrębie sektora produkcyjnego. Zdecydowanie dalekie od podejmowania planów inwestycyjnych są mirofirmy.

    Jeśli polski rząd chce poprawić klimat do inwestycji wśród przedsiębiorców z sektora MSP – potrzebny jest jasny, klarowny i prosty przekaz: jak będzie. Sytuacja, w której przedstawiciele rządu mówią różne rzeczy w sprawach gospodarczych sieje lęk i niepokój. PiS właśnie zbiera żniwo swojej lekkomyślności w tym zakresie. – skomentował Cezary Kaźmierczak. – Dobry klimat dla inwestycji to niezagmatwane i zrozumiałe prawo, sprawnie działające sądy oraz prosty system podatkowy. Wysokość stawek jest drugorzędna. Na tym powinien się skoncentrować rząd – skonkludował Kaźmierczak.

     

    ***
    Busometr ZPP – Indeks Nastrojów Gospodarczych MSP, jest wskaźnikiem pokazującym stopień optymizmu małych i średnich przedsiębiorców i ich planowane działania w perspektywie najbliższego półrocza.

    Na wartość Indeksu Busometr wpływ mają trzy komponenty: (1) koniunktury gospodarczej, (2) rynku pracy (płace i zatrudnianie) oraz (3) inwestycji.

    Wartość każdego z komponentów mieści się w przedziale od 0 do 100. Wyniki Busometra poniżej 50 oznaczają pesymistyczne nastroje przedsiębiorców, a powyżej 50 – ich optymizm.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Dom Badawczy Maison prowadzą badania wśród reprezentatywnej pod względem ilości zatrudnianych pracowników, próby małych i średnich firm w Polsce (do 250 zatrudnionych). Busometr ZPP jest publikowany co pół roku.

    Małe i średnie firmy w Polsce stanowią 99,8% wszystkich firm w Polsce, tworzą ¾ miejsc pracy oraz 67% PKB.

     

    19.01.2017 Busometr ZPP. Prognoza na I półrocze 2017

     

    Więcej informacji:

    Marta Chołuj
    m.choluj@zpp.net.pl
    504 212 435

    Zapisz

    Przedstawiciele ZPP piszą do Ministra Sprawiedliwości ws. założeń reformy sądownictwa

    25.01.2017

     

     

    ZAŁOŻENIA REFORMY SĄDOWNICTWA
    GOSPODARCZEGO, CYWILNEGO I ADMINISTRACYJNEGO

     MEMORANDUM DO MINISTRA SPRAWIEDLIWOŚCI ZBIGNIEWA ZIOBRY


    W związku z planowaną reformą wymiaru sprawiedliwości pozwalamy sobie przedłożyć Panu Ministrowi nasze postulaty w zakresie sądownictwa gospodarczego, cywilnego i administracyjnego.

     

    Główne idee:

    • sądownictwo gospodarcze jest stworzone do rozstrzygania sporów pomiędzy przedsiębiorcami,
    • przedsiębiorcy są klientami wymiaru sprawiedliwości i system powinien być zbudowany dla realizacji ich potrzeb (rozstrzygania sporów), a nie prawników i sędziów,
    • celem uczciwych przedsiębiorców jest szybkie i sprawne rozstrzygnięcie sporu. Przewlekanie postępowań leży w interesie nieuczciwych oraz korporacji prawniczych.

     

    Wprowadzenie

    Polski rząd nie realizuje jednego ze swoich najważniejszych zadań – w naszym kraju wymiar sprawiedliwości de facto nie funkcjonuje. Główne objawy tego stanu rzeczy to masowo produkowane powielaczowe prawo, którego nie sposób w pełni przestrzegać, omnipotencja władz ustawodawczych, które chcą w najdrobniejszych szczegółach regulować wszystko i wszędzie, a przede wszystkim ciągnące się latami procesy, które pozbawiają obywateli jednego z podstawowych praw – prawa do szybkiego procesu i rozstrzygnięcia sporu.

     

    W toku wielu prac w ZPP niemal zawsze trafiamy w to samo miejsce – niemożność praktycznego rozwiązania problemu z powodu niewydolnego wymiaru sprawiedliwości, który nie jest w stanie w rozsądnym terminie rozstrzygać sporów.

     

    Świadomość tego stanu rzeczy powoduje, że kolejne rządy i parlamenty tworzą szczegółowe prawo, a liczba regulacji powoduje, że praktycznie nikt nie jest w stanie go w pełni przestrzegać. To z kolei rodzi pogardę dla prawa i powoduje, że nie cieszy się ono respektem i poważaniem.

     

    Jesteśmy przekonani, że dzisiejszy świat jest tak złożony, że nie tylko nikt nie jest w stanie go w pełni opisać, ale nawet pojąć. Zmiana stała się czymś stałym – regułą, a nie wyjątkiem. Żadne sztywne i szczegółowe prawa – choćby tworzone przez samych geniuszy – nie są w stanie za tym nadążyć. Jesteśmy również przekonani, że sytuacja zabrnęła już tak daleko, że żadne reformy nie są możliwe. Kosmetyczne reformy będą tylko pogarszać istniejący stan rzeczy, jeszcze bardziej go komplikując i wydłużając procedury. Jesteśmy przekonani, że zauważalną dla obywateli poprawę można osiągnąć tworząc system sądownictwa gospodarczego  od początku. Tym bardziej, że „usprawnianie” istniejącego systemu od 25 lat nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.  Należy przestać „usprawniać” ten system, lecz go zmienić.

     

    Niniejsze uwagi nie dotyczą sądownictwa karnego.

     

    W SZCZEGÓLNOŚCI NALEŻY ROZWAŻYĆ W PROCEDURACH SĄDOWYCH:

    1. Pogłębienie podziału wagi spraw w sądownictwie gospodarczym, cywilnym i administracyjnym na wzór amerykański na „małe sprawy” (ang. misdemeanors i small slaim sourt) i „poważne” (ang. felony) oraz rozpatrywanie ich wg odrębnych procedur – dalsze, radykalne uproszenie procedur w „małych sprawach”.

    2. „Małe sprawy” (np. spory cywilne, administracyjne lub gospodarcze o wartości sporu do 30 tys. PLN) rozpatrywane powinny być przez jednego zawodowego sędziego na jednej rozprawie, a „sprawy poważne” przez trzech zawodowych sędziów. Należy dążyć do tego, żeby „małe sprawy” były rozstrzyganie w 2-3 tygodnie, jak w USA.

    3. Wprowadzenie amerykańskiej zasady „trail” – proces zaczyna się i jest prowadzony dzień po dniu aż do wyroku. „Małe sprawy” powinny być rozpatrywane na jednym posiedzeniu.

    4. Wprowadzenie zasady, że zarówno w małych, jak i poważnych sprawach, wzorem USA czy też sądownictwa arbitrażowego, sąd wyznacza stronom czas na przedstawienie swoich racji przed nim.

    5. Likwidację anachronicznego systemu doręczeń sądowych. Wezwania dla adwokatów i radców powinny być dostarczane drogą elektroniczną na urzędowo założone skrzynki mailowe na serwerach Ministerstwa Sprawiedliwości wg. zasady „wysłane = doręczone”. Pozostałym powinna dostarczać je policja lub doręczyciel sądowy. Wezwania doręcza się wyłącznie stronom postępowania.

    6. Przerzucenie na strony postępowania obowiązku powiadamiana i obecności w sądzie swoich świadków, pod groźbą nieuwzględnienia ich zeznań oraz dostarczenia dowodów. Sąd jest powołany do rozstrzygania sporów i wymierzania sprawiedliwości, a nie do czynności organizacyjnych.

    7. Upowszechnienie dźwiękowej rejestracji rozpraw. W przypadku rejestracji pisemnej wprowadzenie stenotypistek zamiast sekretarek.

    8. Zróżnicowanie kosztów sądowych: w sytuacji zawarcia ugody pomiędzy stronami, którą zatwierdza sąd – niskie koszty i wysokie koszty sądowe w przypadku prowadzenia procesu.

    9. W sprawach karnych – gospodarczych wprowadzenie obowiązku wniesienia przez prokuraturę aktu oskarżenia nie później niż w 3 miesiące po przedstawieniu podejrzanemu zarzutów.

    Jesteśmy przekonani, że postulowane zmiany są pożyteczne i możliwe. Utrzymywanie obecnego systemu praktycznie utrudnia rozwój naszego kraju. Koszty braku rozstrzygnięć sądowych idą w miliardy złotych. Masowa produkcja prawa powielaczowego, w którym trudno zorientować się już nawet zawodowym prawnikom, podważa autorytet państwa i bynajmniej nie skłania obywateli do jego szanowania i przestrzegania.

    Działania polityków, ich kuriozalna licytacja na ilość aktów prawnych, które wnoszą do parlamentu, powoduje, że system prawny ulega inflacji. Wyjściem z tej sytuacji jest przywrócenie w polskim wymiarze sprawiedliwości elementarnego zdrowego rozsądku.


    Sądownictwo gospodarcze jest dla przedsiębiorców, nie dla wygody sędziów.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    25.01.2017 Założenia reformy sądownictwa gospodarczego, cywilnego i administracyjnego

    25.01.2017 List przedstawicieli ZPP do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry

    List otwarty władz ZPP do Posłów na Sejm RP

    25.01.2017

    Warszawa, 25 stycznia 2017 r.

     

    Naszym celem jest (…) zmiana systemu tak, ażeby przede wszystkim zabezpieczyć potrzeby pacjentów.

    Premier Beata Szydło
    Wypowiedź podczas konferencji prasowej w ramach przeglądu resortów 19.01.2017 r.

     

    Szanowni Państwo Posłowie!

    W Sejmie procedowany jest obecnie poselski projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo farmaceutyczne zwany potocznie „apteką dla aptekarza” (projekt z dnia 7 grudnia 2016 r., druk sejmowy nr 1126).

    Projekt zakłada odebranie prawa do zakładania aptek przedsiębiorcom niebędącym farmaceutami oraz stopniowe wygaszanie aptek, których właścicielami nie są farmaceuci. Projekt przewiduje ponadto ograniczenia w zakresie ilości i lokalizacji aptek, które mogą funkcjonować na danym obszarze oraz zakazuje otwierania dalszych aptek właścicielom posiadającym już co najmniej 4 placówki.

    Oznacza to, że w większości miast i osiedli nie będą mogły otworzyć się żadne nowe apteki, nawet prowadzone przez indywidualnych farmaceutów, albowiem prawie wszystkie lokalizacje są już w świetle nowych przepisów zajęte.

    Projekt nie poprawi sytuacji pacjentów, lecz spowoduje wzrost cen leków nierefundowanych o co najmniej 10-20%, aż do poziomu niemieckiego. Zwiększy się liczba pacjentów zmuszonych do rezygnacji z wykupienia recepty z powodów finansowych.

    Ograniczenia demograficzne uniemożliwiające powstawanie nowych aptek spowodują dalsze drastyczne utrudnienia w dostępie pacjentów do leków, czyniąc aptekę dostępną tylko dla indywidualnego aptekarza,

    a w szczególności dla aptekarskich dynastii zamiast APTEKI DLA PACJENTA.

    Brak możliwości otwierania nowych aptek negatywnie wpłynie na rynek pracy – szczególnie narażeni na zmiany będą młodzi farmaceuci i technicy farmacji.

    Projekt nasili groźne zjawisko wywozu leków zagranicę – tym nielegalnym procederem parają się najczęściej indywidualni farmaceuci i założone przez nich spółki.

    Wszystkie powyższe negatywne skutki zostały ukryte przez autorów projektu, którzy nie przygotowali żadnej oceny skutków wprowadzenia regulacji i nie przeprowadzili konsultacji z najważniejszą grupą – pacjentami.

    Panie i Panowie Parlamentarzyści, zapytajcie pacjentów, co sądzą o projekcie!

    Zwracamy się do Parlamentarzystów i pacjentów z prośbą o zorganizowanie i udział w konsultacjach społecznych oraz o odrzucenie projektu w całości.

     

    Z wyrazami szacunku,

     

     

     

    Cezary Kaźmierczak
    Prezes ZPP
    Marcin Nowacki
    Wieceprezes ZPP

     

    Stanowisko ZPP ws. planowanego podniesienia zasiłku dla bezrobotnych

    24.10.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    WS. PLANOWANEGO PODNIESIENIA WYSOKOŚCI ZASIŁKU DLA BEZROBOTNYCH

     

    W ubiegłym tygodniu premier Beata Szydło i minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska ogłosiły, że rząd planuje podwyższenie wysokości zasiłku dla bezrobotnych do połowy kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę. Według zapowiedzi, zmiana miałaby wejść w życie już od przyszłego roku, a z wyliczeń resortu wynika, że kosztowałaby ona budżet około 0,5 miliarda złotych rocznie. Wziąwszy pod uwagę rekordowo niską stopę bezrobocia i szereg innych programów i reform o charakterze socjalnym, które realizuje aktualnie rząd, przedstawiony pomysł należy ocenić zdecydowanie negatywnie.

    Od marca 2016 roku stopa rejestrowanego bezrobocia w skali kraju wynosi mniej niż 10%, a w październiku i listopadzie spadła do rekordowo niskich 8,2%. Tak niską stopą bezrobocia Polska mogła pochwalić się ostatni raz w 1991 roku, czyli ponad dwie dekady temu. W tym kontekście coraz częściej mówi się o rynku pracownika, zastępującym obowiązujący dotychczas model rynku pracodawcy. Sytuacja zmienia się zatem o sto osiemdziesiąt stopni i wszystko wskazuje na to, że taki stan rzeczy zapanuje na dłuższy okres – świadczy o tym zarówno sytuacja demograficzna Polski (coraz mniej jest osób w wieku produkcyjnym), jak i zaimplementowane przez obecny rząd programy socjalne, takie jak choćby program “500+”, które bardzo ciężko – w sensie politycznym – będzie jakkolwiek zmodyfikować, a które sprawiają, że osobom najniżej wykwalifikowanym praca może zwyczajnie przestać się opłacać, ponieważ suma świadczeń uzyskiwanych od państwa jest przynajmniej równa lub niewiele niższa, niż pensja na którą mogłyby one liczyć podejmując zatrudnienie.

    W tej sytuacji, postulat podnoszenia wysokości zasiłku dla bezrobotnych do kwoty tysiąca złotych (tytułem przypomnienia – aktualnie jest to 831 zł przez pierwsze trzy miesiące i 652 zł przez kolejne, przy czym konkretna wysokość świadczenia zależy od stażu pracy, a okres jego trwania od stopy bezrobocia w danym powiecie i waha się między 6 a 12 miesiącami) zakrawa wręcz na sabotaż. Tym bardziej, że próżno doszukiwać się jakiejkolwiek zrozumiałej argumentacji ze strony przedstawicieli resortu – wiceminister Stanisław Szwed stwierdził, że zwiększenie kwoty zasiłku jest częścią planu poprawy skuteczności działań urzędów pracy. O ile należy zgodzić się z tym, że urzędy pracy nie działają tak, jak powinny i zasady ich funkcjonowania wymagają gruntownej zmiany, o tyle ciężko doszukać się jakiegokolwiek związku między wysokością zasiłku dla bezrobotnych a tym, jak efektywne są te placówki.

    Jak zostało wspomniane na początku, koszt planowanego rozwiązania szacowany jest na ok. pół miliarda złotych rocznie. Są to znaczące środki, dlatego też należałoby zastanowić się nad realnym celem wprowadzenia w życie omawianej zmiany, ponieważ tylko w taki sposób możliwe będzie dokładne rozważenie potencjalnych zysków i strat wynikających z reformy. W przedstawionych dotychczas zapowiedziach przedstawicieli ministerstwa i pani premier, nie sposób doszukać się żadnej racjonalnej argumentacji. Jest to tyle niepokojące, że tak istotna podwyżka świadczenia może stanowić silny bodziec demobilizujący do znalezienia i podjęcia pracy, szczególnie jeżeli obok niej realizowane są już inne, szeroko zakrojone programy socjalne. Aktualna sytuacja gospodarcza, w ramach której problem bezrobocia de facto nie istnieje, stanowi komfortowy punkt wyjścia do przeprowadzenia szeregu działań mających na celu poprawę innych parametrów gospodarczych, takich jak choćby wysokość wynagrodzeń.

    Podejmując inicjatywy takie, jak omawiany plan podniesienia wysokości zasiłku dla bezrobotnych, rządzący narażają się na poważne ryzyko utraty dogodnego klimatu dla reform. Utrzymanie przez tak długi czas równie niskiej stopy bezrobocia stanowi bez wątpienia duży sukces – należałoby więc skupić się na tym, by w jak największym stopniu go wykorzystać, tymczasem rząd zapowiada kolejny krok, którego efektem może być stopniowy powrót do punktu wyjścia, czyli stopy bezrobocia przekraczającej 10%.

    Podsumowując, omawiany pomysł należy ocenić negatywnie, jako szkodliwy dla rynku pracy i gospodarki.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP ws. finansowania dostawców szpitali publicznych

    24.01.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    WS. FINANSOWANIA DOSTAWCÓW SZPITALI PUBLICZNYCH


    Problem uiszczania przez szpitale płatności na rzecz dostawców usług i sprzętu, choć ostatnio nieco częściej podnoszony, ma o wiele dłuższą historię, niż mogłoby się to wydawać. Okazuje się bowiem, że nieterminowe płatności po stronie szpitali, stanowiły jeden z głównych bodźców dla rozwoju rynku windykacyjnego w latach 90.

    Przed wejściem w życie Ordynacji podatkowej, wymagalne i bezsporne wierzytelności wobec placówek służby zdrowia, były potrącane z podatkowymi zobowiązaniami przedsiębiorców na podstawie art. 28 ustawy z dnia 19 grudnia 1980 roku o zobowiązaniach podatkowych. Dzięki temu, opóźnienia w płatnościach nie były na tyle dotkliwe, ponieważ wierzytelność wobec ZOZ-ów można było potrącić ze zobowiązaniami podatkowymi. W 1993 roku wprowadzono jednak pewien warunek możliwości dokonania potrącenia – wraz z deklaracją podatkową, trzeba było przedstawić pisemne potwierdzenie istnienia zobowiązania ZOZ, opatrzone podpisami dyrektora jednostki i głównego księgowego.

    To właśnie z tego powodu, do gry weszły firmy finansujące, które zaczęły finansować przedsiębiorcom wierzytelności. Z punktu widzenia dostawców, sytuacja była relatywnie dogodna – należne pieniądze mogli odzyskać w zasadzie natychmiast, chociaż oczywiście nie w pełnej wysokości. W 1997 roku uchwalono Ordynację podatkową. Zgodnie z jej art. 64, zobowiązania i zaległości podatkowe wraz z odsetkami, w podatkach stanowiących dochód budżetu państwa, podlegają wzajemne, bezsporne i wymagalne wierzytelności podatnika wobec Skarbu Państwa z tytułu m.in. prawomocnego wyroku sądu wydanego na podstawie art. 417 lub 417 ze zn. 2 kodeksu cywilnego, nabycia przez Skarb Państwa nieruchomości na cele uzasadniające jej wywłaszczenie, czy odszkodowania za niesłuszne skazanie. W zdefiniowanym w Ordynacji katalogu na próżno szukać wierzytelności wynikających z dokonania dostaw na rzecz publicznych zakładów opieki zdrowotnej.

    Wskutek powyższych zmian, przedsiębiorcy rozpoczęli coraz częściej korzystać z możliwości dokonywania cesji wierzytelności wobec szpitali. Było to jednak możliwe do czasu – w 2011 roku uchwalono ustawę o działalności leczniczej. W myśl jej art. 54 ust. 5, czynność prawna mająca na celu zmianę wierzyciela samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej może nastąpić po wyrażeniu zgody przez podmiot tworzący. Podmiot tworzący wydaje zgodę albo odmawia jej wydania, biorąc pod uwagę konieczność zapewnienia ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych oraz w oparciu o analizę sytuacji finansowej i wynik finansowy SPZOZ za rok poprzedni. Zgodę wydaje się po zasięgnięciu opinii kierownika SPZOZ. Czynność prawna dokonana z naruszeniem tego przepisu, jest – zgodnie z ust. 6 – nieważna.  O znaczeniu tego przepisu  najlepiej świadczą dane dot. stosowania go w praktyce. Według badania Stratera MED Związku Pracodawców na rzecz Równości Stron w Postępowaniach o Zamówienia Publiczne, w 2015 roku dokonano  zaledwie ok. 100 cesji. Najczęstszym powodem nieudzielenia zgody był “brak potrzeby”. Dane są o tyle alarmujące, że zgodnie z tym samym badaniem, w przypadku aż 63% szpitali powiatowych, podmiot tworzący nie monitoruje średnich terminów płatności. Problem jest zatem bardzo realny, a mimo to podmioty tworzące wyjątkowo rzadko udzielają zgody na cesję wierzytelności.

    Wskutek wejścia w życie art. 54 ust. 5, zdecydowanie trudniejsze stało się włączenie zewnętrznych podmiotów finansowych w relację między dostawcami, a szpitalami. Tym samym, dostawcy znaleźli się w fatalnej  sytuacji. Tym gorszej, że zgodnie z ustawą o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z 2013 roku, o ile podmioty publiczne powinny rozliczać się z przedsiębiorcami w ciągu 30 dni, o tyle szpitale zostały z tego obowiązku wykluczone – dla nich obowiązuje sześćdziesięciodniowy termin. Reasumując, dostawcy szpitali znaleźli się w następującej sytuacji – na płatność od zamawiającego mogą czekać nawet dwa miesiące, ale to dopiero początek. Jeżeli należność nie zostanie w tym czasie uregulowana, pozostają im dwa wyjścia. Albo wejdą na ścieżkę sądową – długotrwałą i kosztowną, albo spróbują swoją wierzytelność sfinansować. Niestety – zgodnie z tym, co napisano powyżej, nie mogą tego zrobić od ręki. Najpierw trzeba uzyskać zgodę podmiotu tworzącego. Podmiotu tworzącego nie obowiązują żadne terminy, zgodę wydaje albo nie na podstawie bardzo niedookreślonych przesłanek (np. “analiza sytuacji finansowej”, która może wskazywać dokładnie wszystko). Dodatkowo, zgoda nie jest decyzją administracyjną, więc dostawcom nie przysługuje żadna możliwość zaskarżenia odmowy wydania zgody.

    Rola podmiotów finansowych wspierających relacje między szpitalami, a dostawcami, jest – wbrew temu, co usilnie próbuje się podkreślać w niektórych publikacjach – pozytywna. Między innymi ich działalność spowodowała, że zadłużenie wymagalne szpitali z tytułu dostaw usług i towarów bardzo istotnie zmalało. O ile na koniec 2004 roku wymagalne zobowiązania SPZOZów z tytułu dostaw usług i towarów wynosiły ponad 2,8 miliarda złotych, o tyle na koniec roku 2011 było to już ponad 1,8 miliarda.

    Niestety, wprowadzone przez ustawodawcę rozwiązania prawne spowodowały, że finansowe wspieranie dostaw towarów i usług do szpitali, stało się dużo trudniejsze.

    Na szczęście, znaleziono skuteczne rozwiązanie – w postaci umowy konsorcjum. Pozwala ona na zapewnienie niezbędnego wsparcia instytucji finansowej dla dostawcy towarów i usług do szpitali, poprzez wspólny udział w przetargu. Taka praktyka pozwala na dokonywaniu koniecznych dostaw do szpitali, przy jednoczesnym zabezpieczeniu praw dostawców. Między innymi dzięki konsorcjom, SPZOZy uzyskują dostęp – pomimo niekiedy fatalnej sytuacji finansowej – do niezbędnych artykułów medycznych. Niestety, orzecznictwo sądów jest w tym zakresie wyjątkowo restrykcyjne. Wyrokiem z dnia 2 czerwca 2016 roku (I CSK 486/15) Sąd Najwyższy rozpatrzył spór, w ramach którego jeden z uczestników konsorcjum dochodził należności od SPZOZu, i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, uchylając korzystny dla konsorcjanta wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

    W rezultacie, w najgorszej sytuacji znajdują się oczywiście dostawcy, dla których bardzo istotna jest oczywiście płynność płatności. Aktualnie, szpitale odwlekają płatności nawet o dwa miesiące, co – szczególnie  dla niewielkich podmiotów – może być bardzo krzywdzące. Jeśli taka sytuacja będzie trwała dalej, a w szczególności, jeżeli umowy konsorcjum zostaną wykluczone z rynku, mniejsi krajowi przedsiębiorcy staną przed widmem bankructwa, ponieważ zwyczajnie, bez wsparcia zewnętrznego, nie stać ich na długoterminowe finansowanie szpitali. Na rynku zostaną wobec tego sami duzi gracze, którzy będą w stanie ponieść koszty odroczenia płatności.

    Na powyższe problemy zwracają uwagę przedstawiciele dostawców szpitali. Joanna Niedzielska, prezes Arteria, uważa że sytuacja w sektorze usług medycznych jest patologiczna i prowadzi do zawężania asortymentu, braku innowacyjności w branży, oraz stopniowej eliminacji z rynku podmiotów gospodarczych będących nie tylko dostawcami dla szpitali, ale również pracodawcami dla wielu ludzi i płatnikami wysokich zobowiązań podatkowych. “Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której SPZOZ-y notorycznie wstrzymują się z zapłatą za dostarczone usługi i towary, wiedząc że ich kontrahenci nie będą spieszyli się ze skierowaniem sprawy do sądu” – twierdzi. “Jest to spowodowane obawą przed wykluczeniem przy kolejnych przetargach, albo prozaicznie – brakiem środków. Tym samym, dostawcy szpitali de facto kredytują ich działalność. Trzeba w końcu zadać pytanie, dlaczego przedsiębiorcy z naszej branży nie mogą sięgać po standardowe i praktykowane w obrocie rozwiązania, takie jak umowy factoringu, forfaitingu, czy też cesja wierzytelności, która w aktualnym stanie prawnym jest w zasadzie niemożliwa” – dodaje.

    Podobnego zdania jest Krzysztof Rdest, prezes firmy EMKA S.A. “Organy założycielskie bardzo rzadko wyrażają zgodę na cesję wierzytelności szpitali” – mówi. “Takie postępowanie leży naturalnie w ich interesie, jednak stanowi ono poważne zagrożenie dla płynności finansowej przedsiębiorstw w naszym sektorze. W przypadku opóźnień zapłaty można oczywiście próbować skierować sprawę na drogę sądową, ale z własnej praktyki wiem, że taki proces potrafi trwać nawet trzy lata i generować ogromne koszty. Z praktycznego punktu widzenia jest to zatem rozwiązanie niekorzystne. Uważam, że uwolnienie możliwości dokonywania cesji i obrotu wierzytelnościami szpitali jest konieczne, żeby uratować firmy działające w branży”.

    Reasumując, próby wykluczenia podmiotów finansujących z relacji między dostawcami a szpitalami, mogą mieć fatalne skutki. Zakłady opieki zdrowotnej nie mogą pozwolić sobie na przerwanie dostaw, a z kolei dostawcy nie mogą wiecznie kredytować szpitali. Rzeczywistym problemem polskiej służby zdrowia jest drastyczne niedofinansowanie – same szpitale są nierentowne już na poziomie procedur i w tej chwili potrzebują minimum dodatkowych dwóch miliardów złotych. Próby przerzucenia kosztów opieki zdrowotnej na przedsiębiorców, poprzez wymuszanie na nich kredytowania szpitali, nie mogą już dłużej trwać. Konieczna jest gruntowna reforma systemu opieki zdrowotnej, a nie wynajdywanie “kozłów ofiarnych” w postaci podmiotów finansowych, dzięki którym – między innymi – udało się zmniejszyć wartość długów szpitali  z tytułu dostaw usług i towarów.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców


    24.01.2017_Stanowisko ZPP ws. finansowania dostawców szpitali publicznych_pdf

     

    Presidencia de la república mexicana/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Imigracja ukraińska w Polsce. Atut czy problem?

    Debata publiczna na temat skali otwartości Polski na imigrację obejmuje de facto dwa odrębne tematy. Pierwszym z nich jest stosunek państwa polskiego do kryzysu imigracyjnego w basenie Morza Śródziemnego, drugim zaś problem imigracji zarobkowej w Polsce, dotyczący głównie, (choć nie tylko) obywateli Ukrainy. Pierwszy z owych problemów powstał wskutek decyzji Berlina z 2015 r., która doprowadziła do otwarcia granic Unii Europejskiej dla imigrantów wojennych i ekonomicznych, zasadniczo z basenu Morza Śródziemnego (Syria, Irak, Libia), ale także z najrozmaitszych regionów świata: od Bałkanów i Afryki Subsaharyjskiej po Afganistan, skąd wychodźcy usiłują dostać się do najbogatszych państw UE.

    Rozważania zaprezentowane w broszurze WEI (dostępnej do ściągnięcia TUTAJnie dotyczą owego zagadnienia. Są w całości poświęcone drugiemu problemowi – imigracji zarobkowej Ukraińców w Polsce i kwestii otwartości Rzeczypospolitej na imigrantów z obszarów bliskich nam kulturowo i związanych historycznie z Polską, a jedynie obcą przemocą sztucznie od nas oddzielonych w latach 1945-1991 przez sowiecką sistiemę – drutów kolczastych, pól minowych i patroli pograniczników.

    Przeprowadzona przez WEI analiza sytuacji wiedzie do następujących konkluzji:

    1. Otwartość na imigrację z Ukrainy jest częścią polskiej tradycji historycznej eliminowanej wyłącznie w okresie niewoli narodowej.
    2. W latach 1991-2016 Polska prowadziła politykę maksymalnej otwartości na kontakty z Ukrainą uprzywilejowując jej obywateli w zakresie polityki wizowej, odnosiła z tego rozliczne korzyści gospodarcze i polityczne i nie ma powodu by się ich wyzbywać.
    3. Nie istnieje zagrożenie ze strony środowisk neobanderowskich na Ukrainie. Są one marginesem życia politycznego, głoszona przez nie zmitologizowana wersja historii UPA ma wydźwięk antyrosyjski, a nie antypolski i nie istnieją warunki by ruch ten mógł zdominować cały kraj i zmienić swój wektor na antypolski, a tym bardziej by napływający do Polski imigranci z Ukrainy stali się bazą społeczną ruchu nacjonalistycznego na wzór tego, który funkcjonował w łonie mniejszości ukraińskiej w II RP.
    4. Imigracja Ukraińców do naszego kraju i ich funkcjonowanie na polskim rynku pracy przyniesie Polsce rozliczne korzyści ekonomiczne (złagodzi niedobór siły roboczej), demograficzne i polityczne. Rezygnacja z nich jest sprzeczna z żywotnym interesem Rzeczypospolitej.
    5. Nie istnieją żadne realne argumenty na rzecz zamykania się Polski na imigrację z Ukrainy.


    23.01.2017 Broszura WEI Imigracja ukraińska w Polsce. Atut czy problem_pdf

    Stanowisko ZPP dot. projektu rozporządzenia Ministra Zdrowia zmieniającego rozporządzenie ws. kryteriów klasyfikacji produktów leczniczych

    20.01.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
    DOTYCZĄCE PROJEKTU ROZPORZĄDZENIA MINISTRA ZDROWIA ZMIENIAJĄCEGO
    ROZPORZĄDZENIE W SPRAWIE KRYTERIÓW KLASYFIKACJI PRODUKTÓW LECZNICZYCH,

    KTÓRE MOGĄ BYĆ DOPUSZCZONE DO OBROTU W PLACÓWKACH OBROTU POZAAPTECZNEGO ORAZ PUNKTACH LECZNICZYCH

     

     

    Podstawowym celem omawianego projektu jest modyfikacja obecnie obowiązujących kryteriów klasyfikacji produktów leczniczych, które mogą być dopuszczone do obrotu w sklepach specjalistycznego zaopatrzenia medycznego oraz sklepach ogólnodostępnych.

    Według zapewnień projektodawcy, kryteria które podlegały modyfikacji zostały ustalone z uwzględnieniem postępu naukowego oraz wniosków ekspertów reprezentujących różne specjalności medyczne. Wynikiem tychże ustaleń, które to projektodawca uznaje za celowe, będzie autoryzacja do wytworzenia zupełnie nowych wykazów produktów leczniczych, które będą mogły być dopuszczone do obrotu w sklepach ogólnodostępnych i w sklepach specjalistycznego zaopatrzenia medycznego.

    Jeśli chodzi o ocenę ogólną projektu, to Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w całości ocenia przedmiotowy projekt Rozporządzenia negatywnie.

    W pierwszej kolejności należy zauważyć, że ZPP już od wielu miesięcy staje w obronie polskich przedsiębiorców i konsumentów po tym jak stało się jasne, że cel drastycznych ograniczeń w obrocie pozaaptecznym lekami bez recepty jest czysto biznesowy i ma na celu poprawę sytuacji finansowej aptekarzy kosztem wszystkich pozostałych uczestników tego rynku. Na początku 2016 roku  debata medialna została całkowicie zdominowana przez Naczelną Izbę Aptekarską i wydaje się, że całej narracji uległo niestety Ministerstwo Zdrowia, które zadeklarowało chęć wsparcia korporacji aptekarskiej w dążeniu do ograniczania konkurencji ręką regulatora.

    W szczególności krytycznie należy ocenić fakt, że w przedmiotowym projekcie Rozporządzenia lista substancji dopuszczonych do obrotu pozaaptecznego została ograniczona do tego stopnia, że 90% aktualnego asortymentu będzie musiało zniknąć z rynku. W swoim uzasadnieniu Ministerstwo Zdrowia powołuje się na nadmierne spożywanie leków przez Polaków, ale zamiast wprowadzić w tym zakresie realną zmianę, a taka może nastąpić tylko poprzez zmianę świadomości i edukację, dużo łatwiej jest wprowadzić kolejne zakazy.

    Projekt rozporządzenia został skonstruowany w taki sposób, że tracą wszyscy, zyskują tylko aptekarze. Można wnioskować, że nie mają tu znaczenia utrudnienia dla pacjentów – konsumentów skoro dzięki takim rozwiązaniom jest szansa na zwiększenie przychodów aptek. Aby aptekarze mogli zyskać trzeba było jednak komuś zabrać więc należy zdawać sobie sprawę, że Ministerstwo Zdrowia tym projektem uderzy w polski sektor małych i średnich przedsiębiorstw.

    Kolejną najpoważniejszą wadą zaprezentowanego projektu są przepisy Rozporządzenia, które naruszają prawa największych poszkodowanych przez tą nowelizację tj. dystrybutorów produktów leczniczych w obrocie pozaaptecznym. Pominięci z premedytacją lub nie, ale efekt może być taki, że jeśli Ministerstwo przyjmie rozporządzenie w obecnym kształcie to z dnia na dzień doprowadzi do bankructwa całą branżę, składającą się z polskich przedsiębiorców, którzy w żadnym wypadku nie zasłużyli na takie traktowanie. W proponowanym projekcie detalistom przyznano 12-miesięczny okres przejściowy na dostosowanie się do proponowanych rozwiązań. Jeśli dystrybutorzy nie otrzymają przynajmniej takiego samego okresu przejściowego, to w ciągu miesiąca od ogłoszenia rozporządzenia będą zmuszeni zamknąć swoje przedsiębiorstwa. Dystrybutorzy czują się nie tylko pominięci w proponowanym projekcie rozporządzenia, ale wręcz oszukani przez aktualny rząd, który realizując Plan Odpowiedzialnego Rozwoju miał wspierać podmioty takie jak te reprezentowane przez dystrybutorów. Co więcej samo Ministerstwo Zdrowia poprzez rozporządzenie z 13 marca 2015 roku zachęciło dystrybutorów do poczynienia znaczących inwestycji mających na celu przystosowanie firm do Dobrej Praktyki Dystrybucyjnej, teraz proponuje z kolei regulację, która ma zniszczyć cały ich dotychczasowy dorobek, doprowadzić do zwolnień pracowników oraz strat dla Skarbu Państwa.

    W związku z powyższym jako Związek Przedsiębiorców i Pracodawców apelujemy do Ministra Zdrowia o uwzględnienie postulatów polskich przedsiębiorców, które wpłyną do Ministerstwa w ramach trwających konsultacji społecznych, w szczególności tych prezentowanych przez dystrybutorów leków w kanale poza aptecznym oraz detalistów, zarówno sklepów ogólnodostępnych jak i stacji benzynowych. Prawo nie może być tworzone ponad głowami tych, których ono dotyczy.

    Na koniec należy także podnieść dwie kwestie, po pierwsze z poczynionych przez nas obliczeń, graniczące z pewnością jest,  że ceny za tabletkę w mniejszych opakowaniach, które będą dopuszczone do sprzedaży zgodnie z projektowanym Rozporządzeniem wzrosną o około 20 % – 40 %. Obliczenia były oparte o różnice w koszcie jednostkowym pomiędzy opakowaniem najbliższym spełnieniu wymogów, a kolejnym większym.

    Po drugie to właśnie dzięki interwencji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców o swoje prawa odważyli się upomnieć pozostali uczestnicy rynku pozaaptecznego, nie tylko przedsiębiorcy, ale również konsumenci poprzez Federację Konsumentów oraz rolnicy za pośrednictwem Krajowej Rady Izb Rolniczych. Owocem naszych wspólnych działań było przygotowanie nagrania: Niebezpieczne pomysły Naczelnej Izby Aptekarskiej – ile stracą Polscy konsumenci i przedsiębiorcy. Dzięki konsekwentnym działaniom udało się w końcu zrównoważyć debatę w mediach i pokazać Polakom, że temat ten ma drugie dno. Ubolewamy jedynie, że korporacja aptekarska do dzisiaj nie przedstawiła badań wykazujących na zależność pomiędzy miejscem zakupu a przedawkowaniem leków, co jest niezwykle ważne w kwestii niniejszych zapisów projektowanego Rozporządzenia.


    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    ***
    Stanowisko do pobrania w zakładce Materiały

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) przeciwny opinii Komisji Zdrowia

     

    Przedstawiciele Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) nie zgadzają się z przegłosowaną 17 stycznia 2017 roku na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia pozytywną opinią w sprawie poselskiego projektu nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne. Według nich planowane zmiany w prawie nie zagwarantują lepszej opieki, ani nie zabezpieczą rynku przed nielegalnym wywozem leków za granicę. Spowodują natomiast stopniowe zamykanie aptek, co odbije się negatywnie zarówno na pacjentach, jak i na pracujących w nich farmaceutach. Podobne wątpliwości wobec projektu w oficjalnym piśmie do Ministra Zdrowia przedstawiło również Ministerstwo Rozwoju.

    Eksperci zwracają uwagę, że nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne, zgodnie z przyjętą przez jej inicjatorów nazwą „apteka dla aptekarza”, nie zabezpiecza interesów pacjentów. Przekazuje tak naprawdę rynek w posiadanie korporacji zawodowej – wąskiej grupy aptekarzy będących jednocześnie właścicielami tzw. aptek indywidualnych.  Wyrażają również swój protest przeciwko argumentacji, że tylko w indywidualnej aptece, której właścicielem jest farmaceuta, pacjent jest w stanie otrzymać odpowiednią opiekę.

    Nikt nie jest w stanie mnie przekonać, że właściciel farmaceuta jest gwarantem właściwej opieki farmaceutycznej nad pacjentem. Gwarantem jest ten farmaceuta, kierownik apteki i jej pracownicy, którzy stoją za pierwszym stołem – powiedziała na posiedzeniu Komisji Zdrowia Zofia Ulz reprezentująca Związek Pracodawców Aptecznych Pharmanet, stojąca w latach 2006-2015 na czele Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. – Od ich wykształcenia, wiedzy, pasji i zdolności komunikacyjnych zależy to, jak pacjent będzie potraktowany – dodała.

    Według związku nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne nie jest w stanie zmniejszyć procederu nielegalnego wywozu leków. Jej przedstawiciele kategorycznie nie zgadzają się z opinią, że  ograniczenie rozwoju sieci ma zablokować ten proceder, a tym samym z sugestiami, że stoją za tym właśnie przedstawiciele środowiska aptek sieciowych.

    W latach 2006-2014, a szczególnie w latach 2012-2014, w sprawie nielegalnego wywozu leków, prowadziliśmy ponad 290 postępowań przeciwko indywidualnym aptekom i jednej sieci – komentowała Zofia Ulz na posiedzeniu.

    Antidotum na tzw. odwrócony eksport nie może być ograniczanie działalności sieci aptecznych i karanie ich przedstawicieli za to, że przez kilka lat z tym procederem nie udało się wygrać, ale zwiększenie uprawnień chociażby Głównego Inspektora Farmaceutycznego.

    Eksperci sceptycznie podchodzą do zapewnień, że nowe prawo będzie dotyczyło tylko i wyłącznie nowo otwieranych podmiotów aptecznych, a nie tych, które już na rynku funkcjonują.

    Przedsiębiorstwa nie działają w próżni. Przypominam, że zezwolenie na prowadzenie apteki jest wydawane na daną lokalizację, a apteki ją zmieniają. Jeśli teraz wprowadzimy te przepisy, w ciągu zaledwie kilku lat zminimalizujemy liczbę aptek na rynku – mówił Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Nieprawdą jest więc, że nowe przepisy nie dotyczą obecnie funkcjonujących punktów – dodał.

    Mniej więcej co trzecia apteka, bo tyle jest teraz aptek sieciowych, będzie działała w Polsce w warunkach braku wartości. W związku z tym obawiamy się sytuacji, w której przedsiębiorstwa apteczne będą pozbawione kredytowania bankowego – skomentował Marcin Piskorski, prezes zarządu Pharmanet zaznaczając, że w tej chwili praktycznie wszystkie przedsiębiorstwa określane mianem aptek sieciowych korzystają z finansowania bankowego.

    Przedstawiciele ZPP i PharmaNET przypominają, że konsekwencją zamykania aptek będzie ograniczenie dostępu do leków dla pacjentów oraz podwyższenie ich cen. Dzięki aptekom sieciowym bowiem, według badań, pacjenci uzyskują dostęp do tańszych, w porównaniu z aptekami indywidualnymi, średnio o 11 proc. leków. Niższe ceny są efektem związanym ze skalą – im więcej podmiotów, tym możliwość skuteczniejszych negocjacji z hurtowniami farmaceutycznymi. Apteki sieciowe gwarantują pacjentom również dłuższe godziny otwarcia oraz szerszy wachlarz dostępnych leków poprzez lepsze zabezpieczenie dostaw – jeśli zdarzy się, że danego asortymentu nie ma, są w stanie szybko go sprowadzić. To dla pacjenta nie tylko oszczędność czasu i wygoda, ale bardzo często także zapewnienie ciągłości leczenia, bez konieczności oczekiwania na zamówiony środek.

    Do poselskiego projektu nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne zastrzeżenia miało Ministerstwo Rozwoju, które wyraziło je w oficjalnym piśmie. Resort kierowany przez Wicepremiera Mateusza Morawieckiego skrytykował m.in. zapis dotyczący maksymalnej liczby aptek, które mogą być prowadzone przez jednego właściciela (konkretnie cztery). Przepisy te według autorów osłabią pozycję negocjacyjną aptek w kontaktach z hurtowniami, co z konsekwencji doprowadzi do wzrostu cen leków. Ministerstwo apeluje o rzetelną ocenę skutków regulacji propozycji prawa, której w tej chwili nie ma i której powstanie nie jest przez autorów projektu przewidziane. Powinna ona uwzględniać stanowiska wszystkich uczestników, których obejmują nowe przepisy, w tym przede wszystkim pacjentów.

    Apteki sieciowe to istotna część rynku usług farmaceutycznych dla pacjentów. W tej chwili w naszym kraju na 15.000 aptek 5.000 z nich funkcjonuje w ramach 390 sieci aptecznych, z czego 385 stanowią przedsiębiorstwa z polskim kapitałem. Sieci apteczne zatrudniają w tej chwili około 10.000 magistrów farmacji oraz 20.000 techników farmaceutycznych. To około 1/3 wszystkich aptekarzy.


    Związek Przedsiebiorców i Pracodawców


    Fot. Jamie/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery