• PL
  • EN
  • szukaj

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych z dnia 14 września 2018 r.

    Warszawa, 12 października 2018

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych
    z dnia 14 września 2018 r.

     

    Najważniejszym parametrem finansowym dla mikro, małych i średnich przedsiębiorców jest ich cash flow. O ile bowiem MSP są w stanie przetrwać przez określony czas bez zysku, o tyle brak płynności finansowej spowodowanej brakiem kluczowej płatności (albo kilku) może łatwo doprowadzić do kryzysu, a niekiedy wręcz do zamknięcia firmy. Szczególna wrażliwość sektora na zbilansowane przepływy finansowe spowodowana jest prostym faktem – mniejsze podmioty nie mają zbudowanych odpowiednich rezerw finansowych, pozwalających im funkcjonować mimo zaburzeń płynności.

     

    Przedsiębiorcy działający na rynku pozyskują środki finansowe ze sprzedaży towarów i usług konsumentom (osobom fizycznym), a także innym przedsiębiorcom. W tym pierwszym przypadku, kwestia wyegzekwowania zapłaty co do zasady jest stosunkowo prosta, w drugim jednak może być szalenie skomplikowana, zwłaszcza jeśli pomiędzy kontraktującymi ze sobą stronami istnieje duża dysproporcja wielkości. Dla mniejszych podmiotów często kluczowy charakter ma jeden z kontrahentów, składających regularne zamówienia na dużą sumę. Niejednokrotnie z tytułu tych transakcji pochodzi znakomita część przychodów przedsiębiorcy. W innych z kolei przypadkach, duże firmy stanowią, ze względu na skalę prowadzonej działalności, najważniejszy kanał dystrybucji towarów niewielkiego producenta. Tym samym, w obu przypadkach mamy do czynienia z naturalnymi przewagami kontraktowymi większych podmiotów, które znajdują się w o wiele bardziej komfortowej sytuacji, niż ich mniejsi konkurenci. W praktyce oznacza to, że mogą one często narzucać swoim partnerom handlowym wyjątkowo długie terminy zapłaty za towary, albo samodzielnie przedłużać ten termin, nie stosując się do treści umowy.

     

    Stosowanie kredytu kupieckiego jest normalną praktyką w obrocie gospodarczym, jednak w omawianych przypadkach może stanowić przykład nadużywania przewagi, a jeśli jest niezgodny z treścią umowy, jest podstawą do poniesienia odpowiedzialności kontraktowej. Jednocześnie, mniejsze firmy często decydują się na rezygnację z wykorzystania drogi sądowej, w obawie przed utratą ważnego kontrahenta. Tym samym, nagminne opóźnianie płatności doprowadza do zaburzeń płynności finansowej firm z sektora MSP, co z kolei oznacza mniej środków do dyspozycji (ergo – mniej inwestycji, brak podwyżek wynagrodzeń etc.), a w skrajnych przypadkach upadłość. Z tego też powodu, kwestia adekwatnego terminu zapłaty w relacjach pomiędzy dużymi i małymi podmiotami jest bardzo istotna z punktu widzenia całości systemu gospodarczego.

     

    Problem zatorów płatniczych ma w zasadzie charakter ogólnoeuropejski. Według badań KRD, w drugim kwartale 2018 roku aż 89 proc. firm borykało się z problemem egzekwowania należności od kontrahentów, a średni czas uregulowania faktur wyniósł 3 miesiące i 12 dni[1]. Jednocześnie, wg raportu FOR, koszty zatorów płatniczych dla polskich firm to ponad 100 mld zł[2]. W Wielkiej Brytanii problem również istnieje i mierzy się z nim prawie połowa brytyjskich MSP, które pieniądze z tytułu wystawionej faktury otrzymują przeciętnie po 72 dniach[3]. Suma opóźnionych płatności to łącznie 26 miliardów funtów[4]. Według badań przeprowadzanych na poziomie europejskim, ok. 60 proc. MSP jest proszona o termin płatności dłuższy, niż komfortowy dla nich[5]. Z tego samego opracowania wynika, że niemal połowa przypadków opóźnionej płatności jest intencjonalna i nie wynika z czynników zewnętrznych[6].

     

    Reasumując – problem opóźnionych płatności jest bardzo poważny i ma istotne skutki gospodarcze. Nie jest on dla Polski charakterystyczny, lecz stanowi wyzwanie również na poziomie europejskim. Adekwatne rozwiązanie go za pomocą specjalnych regulacji jest szczególnie trudne, ponieważ ustawodawca musi w tym przypadku ważyć dwie wartości. Jedną jest chęć wyeliminowania rzeczywistego problemu z obrotu gospodarczego, drugą natomiast konieczność zachowania podstawowych zasad prawa cywilnego (a to ono przecież reguluje zdecydowaną większość stosunków prawnych między podmiotami na rynku), w tym m.in. swobody kontraktowania i zasady autonomii stron.

     

    Podstawowym aktem regulującym na poziomie Unii Europejskiej tematykę opóźnień w płatnościach jest dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/7/UE z dnia 16 lutego 2011 roku w sprawie zwalczania opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych. Zgodnie z artykułem 1 dyrektywy, jej celem jest zwalczanie opóźnień w płatnościach w transakcjach handlowych, aby zapewnić właściwe funkcjonowanie rynku wewnętrznego, wspierając tym samym konkurencyjność przedsiębiorstw, a w szczególności MSP. Podstawowymi środkami ochrony wierzycieli przewidzianymi w dyrektywie są m.in.:

    • Uprawnienie wierzyciela do naliczania odsetek za opóźnienie w płatności bez konieczności przypomnienia, jeśli wierzyciel wypełnił swoje zobowiązania umowne i prawne, oraz jeżeli wierzyciel nie otrzymał należności w odpowiednim czasie,
    • Wprowadzenie terminu 60 dni kalendarzowych, jako najdłuższego możliwego w transakcjach handlowych, chyba że w umowie wyraźnie ustalono inaczej i nie jest to postanowienie rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela,
    • Uprawnienie wierzyciela do odzyskania od dłużnika co najmniej 40 euro jako rekompensaty za koszty odzyskiwania należności,
    • Wprowadzenie maksymalnego 90-dniowego terminu na wystawienie tytułu wykonawczego (od dnia wniesienia pozwu lub wniosku) w przypadku roszczeń bezspornych.

    Na podstawie art. 12 ust. 3 dyrektywy, państwa członkowskie mogą wprowadzić w życie przepisy korzystniejsze dla wierzyciela, niż te zapisane w tekście. Tym samym, dyrektywa wyznacza minimalny poziom ochrony wierzyciela w transakcjach handlowych.

     

    Polska zaimplementowała dyrektywę ustawą z dnia 8 marca 2013 roku o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Niestety, jak wskazują przytoczone już wcześniej dane, poziom ochrony wierzycieli w przypadku transakcji handlowych pozostaje u nas wciąż niewystarczający. Tym samym, za zasadną i cenną należy uznać inicjatywę ustawodawczą Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii w postaci zaproponowania projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia zatorów płatniczych. Projekt stanowi odpowiedź na realny problem, który jednocześnie bardzo trudno jest rozwiązać w drodze ustawowej. Tym samym, pozytywnie oceniając generalny kierunek zmian, należy przeanalizować konkretne regulacje w nim zaproponowane.

     

    Pierwszą z istotnych zmian zawartych w projekcie jest propozycja nowelizacji art. 485 kodeksu postępowania cywilnego, poprzez dodanie do niego uproszczonej procedury nakazowej odnoszącej się do roszczeń z tytułu transakcji handlowych nieprzekraczających 75 tysięcy złotych. W ramach regularnej procedury, sąd wydaje w przypadku roszczeń z tytułu transakcji handlowych nakaz zapłaty na podstawie: dołączonej do pozwu umowy, dowodu spełnienia wzajemnego świadczenia niepieniężnego, oraz dowodu doręczenia dłużnikowi faktury lub rachunku. O ile dołączenie umowy ani dowodu doręczenia faktury lub rachunku nie stanowi żadnego problemu, o tyle kłopot niejednokrotnie związany jest z udowodnieniem spełnienia wzajemnego świadczenia niepieniężnego. Jak słusznie wskazuje projektodawca w uzasadnieniu, akceptowanym przez sądy dowodem potwierdzającym spełnienie świadczenia, jest w istocie tylko protokół odbioru.

     

    Zmiana polegająca na tym, żeby w przypadku roszczeń do 75 tysięcy złotych wystarczające było uprawdopodobnienie spełnienia świadczenia, jest z pewnością krokiem w dobrą stronę. Formułę uprawdopodobnienia przewiduje się w wielu miejscach w kodeksie postępowania cywilnego, a generalna zasada opisana jest w art. 243, zgodnie z którym zachowanie szczegółowych przepisów o postępowaniu dowodowym nie jest konieczne, ilekroć ustawa przewiduje uprawdopodobnienie zamiast dowodu. Z orzecznictwa wynika, że różnica pomiędzy uprawdopodobnieniem a udowodnieniem rozciąga się nie tylko na polu stosowania szczegółowych przepisów o postępowaniu dowodowym. Uprawdopodobnienie bowiem nie daje pewności, a tylko prawdopodobieństwo, twierdzenia o danym fakcie, i to od swobodnej oceny sądu zależy uznanie, czy ustalenia dokonane na podstawie uprawdopodobnienia są na tyle wiarygodne, by można było dane fakty uznać za uprawdopodobnione (por. wyrok Sądu Okręgowego w Szczecinie z dnia 23 października 2015 roku, sygn. akt VIII Gz 133/15). Wziąwszy pod uwagę przewlekłość postępowań sądowych w sprawach gospodarczych, postępowanie nakazowe stanowi dla przedsiębiorców atrakcyjną formułę realizacji swoich praw, jako że jest ono w znacznym stopniu odformalizowane, w stosunku do tradycyjnego procesu cywilnego. Tym samym, ułatwienie wierzycielom w transakcjach handlowych, których wartość roszczenia nie przekracza 75 tysięcy złotych, uzyskania nakazu zapłaty, stanowi zdecydowanie dobrą zmianę i zasługuje na aprobatę. Co godne zaznaczenia, nakaz zapłaty w tych sprawach ma być wydawany w ciągu 14 dni od dnia wniesienia pozwu, a zatem istotnie szybciej, niż w standardowym postępowaniu nakazowym.

     

    Kolejne zmiany zaproponowane w ustawie odnoszą się do regulacji podatkowych. Zgodnie bowiem z ustawami o podatku dochodowym od osób fizycznych, a także o podatku dochodowym od osób prawnych, przychodem są kwoty należne, choćby nie zostały faktycznie otrzymane. Tym samym, należność staje się przychodem z chwilą, w której staje się wymagalna, a nie wówczas, gdy zostanie faktycznie uiszczona. Rodzi to bardzo poważne skutki podatkowe, ponieważ tego rodzaju przychód, pomniejszony o koszty uzyskania, staje się dochodem podlegającym opodatkowaniu.

     

    W związku z powyższym, w celu stworzenia podatkowych impulsów służących ulżeniu wierzycielom, stworzono konstrukcję „ulgi na złe długi”. Co do zasady bowiem, wierzytelności uznane za nieściągalne, nie stanowią kosztów uzyskania przychodu, jednak jeśli wierzytelność została zarachowana jako przychód należny, a jej nieściągalność została udokumentowana postanowieniem o nieściągalności, uznanym przez wierzyciela jako odpowiadające stanowi faktycznemu, wydanym przez właściwy organ postępowania egzekucyjnego, albo postanowieniem sądu o oddaleniu wniosku o ogłoszenie upadłości, jeżeli majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania lub wystarcza jedynie na zaspokojenie tych kosztów, lub postanowieniem sądu o umorzeniu postępowania upadłościowego, jeżeli zachodzi ww. okoliczność, lub postanowieniem sądu o zakończeniu postępowania upadłościowego, albo protokołem sporządzonym przez podatnika, stwierdzającym że przewidywane koszty procesowe i egzekucyjne związane z dochodzeniem wierzytelności byłyby równe albo wyższe od jej kwoty. W zasadzie analogiczne regulacje obowiązują również na gruncie ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych.

     

    Jak pokazuje praktyka, te instrumenty podatkowe są w dalekim stopniu niewystarczające. W związku z powyższym, projektodawca zaproponował szereg zmian odnoszących się już nie do kosztów uzyskania przychodu, a bezpośrednio do podstawy opodatkowania. Proponuje się bowiem, by mogła ona podlegać zmniejszeniu o wartość wierzytelności wynikającej z transakcji handlowej, jeżeli nie została ona uregulowana lub zbyta w terminie 120 dni od dnia upływu terminu płatności określonego w fakturze (rachunku) lub umowie. Jednocześnie, podstawa podlega (warto zwrócić uwagę na fakt, że w pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z fakultatywnością, uprawnieniem wierzyciela, natomiast przy opisywanej teraz regulacji dot. dłużnika w projekcie wpisano obowiązek) zwiększeniu o wartość zobowiązania wynikającego z transakcji handlowej, jeżeli zobowiązanie nie zostało uregulowane w terminie 120 dni od dnia upływu terminu płatności określonego w fakturze (rachunku) lub umowie.

     

    Tym samym, w projekcie ustawy stworzono zdecydowanie silniejsze narzędzia podatkowego oddziaływania zarówno na dłużników, jak i wierzycieli w ramach transakcji handlowych przy opóźnionej płatności. Trzeba zaznaczyć, że z uwagi na przewidziane terminy, będzie ono miało zastosowanie w naprawdę skrajnych przypadkach – opisywane skutki zachodzą jedynie wówczas, gdy zobowiązanie nie zostanie uregulowane w terminie 120 dni, ale nie od dnia świadczenia, a od dnia upływu terminu płatności. Tym samym, dłużnik musiałby zwlekać dodatkowe 120 dni z płatnością, żeby omawiany instrument był zastosowany. Zasadniczo zatem należy przychylnie odnieść się do proponowanej konstrukcji, z tym zastrzeżeniem, że można sobie wyobrazić, by termin, po upływie którego zachodzą opisywane skutki podatkowe, był krótszy i wynosił np. 90 dni, a nie aż 120.

     

    Analogiczne do powyższych rozwiązań przewidziano w odniesieniu do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych.

     

    W dalszej części projektu, projektodawca proponuje rozszerzyć katalog czynów nieuczciwej konkurencji opisany w ustawie z dnia 16 kwietnia 1993 roku o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Zgodnie z treścią projektu, czynem nieuczciwej konkurencji ma być narzucanie przez przedsiębiorcę nadmiernie długich terminów zapłaty za dostarczone produkty lub wykonane usługi, a rozumie się przez to ustalenie w umowie terminu zapłaty z naruszeniem przepisów o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, na skutek wykorzystania przez dłużnika znacznej dysproporcji w potencjale ekonomicznym pomiędzy dłużnikiem a wierzycielem, w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami. Tym samym, w przypadku, w którym interes przedsiębiorcy zostanie zagrożony lub naruszony wskutek narzucenia mu nadmiernie długich terminów zapłaty, będzie mógł on skorzystać z uprawnień przewidzianych w art. 18 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, tj. żądać zaniechania niedozwolonych działań, usunięcia jego skutków, złożenia jednokrotnego lub wielokrotnego oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, naprawienia wyrządzonej szkody, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, a także zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na określony cel społeczny, jeżeli czyn nieuczciwej konkurencji był zawiniony. Uznajemy, że wpisanie narzucania nadmiernie długich terminów zapłaty do katalogu czynów nieuczciwej konkurencji, jest działaniem jak najbardziej uzasadnionym, tym samym popieramy tę propozycję.

     

    Kilka nowości zaproponowano również w odniesieniu do transakcji, których stroną jest podmiot publiczny. Mowa tu choćby o nowelizacji art. 200 ust. 1 prawa zamówień publicznych, polegającej na dodaniu do przepisu deliktu polegającego na zawarciu umowy z naruszeniem przepisów o terminach zapłaty w transakcjach handlowych (zamawiający dopuszczający się takiego deliktu, naraża się na kary finansowe). Projektodawca odnosi się również do kwestii dyscypliny finansów publicznych – w tej chwili, dokonanie przez podmiot publiczny zapłaty przed terminem określonym w umowie, stanowi naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Jak słusznie zauważa sam projektodawca w uzasadnieniu – rezultat jest taki, że podmioty publiczne w zasadzie zawsze zwlekają z zapłatą do ostatniego możliwego dnia, choćby mogły zapłacić wcześniej, przyczyniając się tym samym do poprawy płynności finansowej wykonawcy. Proponuje się zatem, by wcześniejsze dokonanie zapłaty należności nie stanowiło naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Z kolei jako czyn naruszenia dyscypliny finansów publicznych,  traktowane byłoby zawarcie przez podmiot publiczny umowy z terminem zapłaty przekraczającym terminy określone w przepisach ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych oraz niewykonanie albo wykonanie zobowiązania jednostki finansów publicznych z naruszeniem terminów określonych w tych przepisach. Cały katalog rozwiązań przeznaczonych dla transakcji z udziałem podmiotów publicznych zasługuje na aprobatę. Niezależnie bowiem od intencji ustawodawcy, problem z terminami płatności pojawia się również tam, gdzie spodziewalibyśmy się go najmniej, czyli przy transakcjach z jednostkami finansów publicznych.

     

    Niezależnie od szerokiego zakresu zmian opisanych wyżej, zdecydowanie najwięcej postulatów zawarto w odniesieniu do podstawowego aktu prawnego regulującego kwestię opóźnionych płatności, jaką jest ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. Pierwszą kluczową zmianą jest wprowadzenie do art. 7 ust. 2a, zgodnie z którym termin zapłaty określony w umowie, jeśli dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem przedstawiciel sektora MSP, bezwzględnie nie może przekraczać 60 dni od dnia doręczenia faktury lub rachunku. Tym samym, wprowadzono regulację szczególną w stosunku do ust. 2 tego samego artykułu, który również przewiduje termin 60-dniowy, jednak z zastrzeżeniem, że strony mogą w umowie wyraźnie ustalić inaczej, o ile to ustalenie nie jest rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela. W rezultacie, projektodawca ograniczył w tym zakresie swobodę stron dot. kształtowania określonych w umowie terminów płatności. Z pewnością jest to pewna ingerencja w zasadę swobody zawierania umów, rozumianą jako zdolność stron do samodzielnego określania parametrów stosunku prawnego, zgodnie z własnym uznaniem. Trzeba jednak pamiętać, że zasada ta określona jest w art. 353 ze zn. 1 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.

     

    Z samej treści przepisu wynika zatem, że zasada swobody kontraktowania podlega pewnym ograniczeniom odnoszącym się do natury stosunku, ustawy i zasad życia społecznego. Zgodnie z piśmiennictwem, spośród wymienionych trzech ograniczeń, podstawowe znaczenie ma właśnie wymóg zgodności treści i celu stosunku z ustawą (por. Kodeks cywilny. Komentarz. Tom III. Zobowiązania – część ogólna, Kidyba A., Gawlik Z., Janiak A., Kozieł G., Olejniczak A., Pyrzyńska A., Sokołowski T.). Ustawodawca zatem bezpośrednio w przepisie sankcjonującym zasadę swobody kontraktowania, wskazał na fakt, iż nie może ona doprowadzać do zawierania stosunków prawnych, których treść i cel są sprzeczne z ustawą. Oczywiście, wprowadzanie nowych regulacji prawnych ingerujących w swobodę kontraktowania podmiotów działających na wolnym rynku co do zasady nie jest wskazane, jednak w określonych przypadkach stanowi działanie uzasadnione (jako przykład można podać choćby regulacje dot. ochrony konsumentów).

     

    W omawianym przypadku ingerencja jest o tyle głęboka, że zgodnie z art. 13 w brzmieniu zaproponowanym w projekcie ustawy, zamiast postanowień umowy ustalających termin zapłaty z naruszeniem przepisu art. 7 ust. 2a, stosuje się termin zapłaty 30 dni, a zatem jeszcze krótszy, niż przewidziany w samej regulacji. W ramach projektu ustawy zdecydowano się zatem na automatyczne unieważnienie wszystkich zapisów umownych sprzecznych z ustawową regulacją terminów zapłaty w przypadku, w którym dłużnikiem jest duży przedsiębiorca, a wierzycielem przedsiębiorca z sektora MSP, i zastąpienie ich terminem jeszcze krótszym, niż zapisany w ustawie. Jest to propozycja stosunkowo radykalna i, mimo że słuszna kierunkowo, mogąca budzić pewne wątpliwości. Jak zaznaczono bowiem wyżej, zasada swobody kontraktowania nie ma charakteru bezwzględnego i podlega pewnym ograniczeniom. Z drugiej jednak, ustawodawca powinien być bardzo ostrożny w tworzeniu regulacji w istotny sposób ingerujących w tę zasadę, w szczególności jeśli dotyczą one relacji podmiotów z natury profesjonalnych, funkcjonujących w obrocie gospodarczym. Jak bowiem stwierdzono, kredyt kupiecki stanowi formułę znaną w biznesie i często stosowaną w sposób całkowicie konsensualny, z nadużyciami mamy natomiast do czynienia wówczas, gdy jest ona niejako wymuszana przez podmiot silniejszy na podmiocie słabszym. Mimo, że generalny cel, jakim jest ograniczenie problemu wydłużonych płatności w relacjach między dużymi firmami a sektorem MSP, jest całkowicie słuszny, należy zastanowić się, czy narzędzie, jakim jest bezwzględne określenie maksymalnego terminu zapłaty oraz zastąpienie umownych, sprzecznych z ustawą terminów, terminem jeszcze krótszym, jest adekwatne i proporcjonalne.

     

    Mimo wątpliwości przedstawionych wyżej, wydaje się że regulacja w zaproponowanym kształcie znajduje swoje uzasadnienie. Można jednocześnie wyobrazić sobie pewne bardziej miękkie instrumenty, jak choćby wprowadzenie po stronie dłużnika, w przypadku opóźnionej płatności, obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury o odsetki ustawowe zdefiniowane w ustawie o terminach płatności w transakcjach handlowych. W ten sposób, wierzyciel zostanie zwolniony z konieczności domagania się odsetek, z której często nie korzysta z obawy przed utratą istotnego kontrahenta. Wydaje się, że takie rozwiązanie nie ingerowałoby w zasadę swobody zawierania umów, jednocześnie zapewniając, że podmiot, który otrzymuje zapłatę z opóźnieniem, będzie miał zagwarantowaną za to odpowiednią premię. To z kolei przyczyni się do ograniczenia zjawiska opóźnionych płatności (koszt kredytu kupieckiego stanie się faktycznie wyższy, niż koszt pieniądza na rynku wyrażony stopami procentowymi). Jednocześnie, naruszenie obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury o odsetki w przepisanej wysokości, powinno stanowić czyn nieuczciwej konkurencji i być obwarowane adekwatnymi sankcjami. Analogiczny mechanizm powinien znajdować zastosowanie w przypadku rekompensat od dużych firm i podmiotów publicznych (które – notabene – projektodawca proponuje powiększyć o dodatkową kwotę w wysokości 1 proc. należności głównej; jest to postulat zasługujący na aprobatę).

     

    Spośród godnych aprobaty postulatów zawartych w projekcie, wyróżnić należy również propozycje zakładające zmianę przepisów ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, zmierzające do wzmocnienia pozycji wierzyciela względem dłużnika – istotne jest tu zarówno przerzucenie ciężaru dowodu, że termin w umowie nie jest rażąco nieuczciwy, na dłużnika, jak i np. możliwość odstąpienia od umowy lub wypowiedzenia umowy, w której termin zapłaty przekracza 120 dni. Wszystkie te propozycje wydają się być adekwatne. Jednocześnie, jednym z istotniejszych elementów projektu jest wprowadzenie obowiązku składania sprawozdań o stosowanych terminach zapłaty przez przedsiębiorców będących podatnikami, o których mowa w art. 27b ust. 2 ustawy z dnia 15 lutego 1992 roku o podatku dochodowym od osób prawnych, a zatem podatkowymi grupami kapitałowymi, czy też podatnikami, u których wartość przychodu uzyskana w roku podatkowym przekroczyła równowartość 50 mln euro.

     

    Realna wartość tychże sprawozdań ujawnia się całkowicie w części projektu poświęconej sankcjom za notoryczne nadużywanie przewagi ekonomicznej i generowanie zatorów płatniczych. Kary takie miałyby charakter finansowy i obciążałyby przedsiębiorców zobowiązanych do publikowania sprawozdań o stosowanych terminach zapłaty, w przypadku których wartość nieuregulowanych w terminie umownym zobowiązań z tytułu transakcji handlowych stanowi co najmniej dwukrotność nieotrzymanych w terminie umownym należności z tytułu transakcji handlowych. W zakresie tej regulacji, powziąć pewną wątpliwość. Kara finansowa ma wynosić maksymalnie 5 proc. nieuregulowanych w danym roku w terminie umownym zobowiązań, a zatem w przypadku dużych podmiotów nie będą to bardzo dotkliwe sumy (w przypadku podmiotu, który nie uregulował w terminie umownym zobowiązań na łączną sumę 5 mln złotych, maksymalna kara wyniesie 250 tys. zł). Należy więc rozważyć wprowadzenie nieco wyższych kar w przypadku sytuacji skrajnych, notorycznego nieregulowania należności w terminie umownym.

     

    Poza ww. propozycjami, zwracamy uwagę na konieczność przeprowadzenia działań o charakterze uzupełniającym. MSP, w celu poprawy swojej płynności finansowej, często korzystają z narzędzi takich, jak faktoring, opierających się na cesji wierzytelności. W ten sposób są w stanie odzyskać większą część długu i zrezygnować z prób samodzielnego egzekwowania go od dłużnika. Dostrzegamy w tym zakresie dwa zagrożenia. Pierwszy ma charakter ustawowy – zgodnie z art. 54 ust. 5 ustawy o działalności leczniczej, dostawcy szpitali (często przedstawiciele sektora MSP) są w zasadzie pozbawieni możliwości zbycia swojej wierzytelności wobec szpitala. Aby mogli tego dokonać, konieczne jest wyrażenie zgody przez podmiot tworzący. W ustawie ani nie sprecyzowano jednak trybu wyrażenia takiej zgody, ani nie przewidziano żadnej ścieżki odwoławczej. W rezultacie, szpitale często zadłużają się u swoich dostawców, nie uiszczając terminowo zapłaty za dostawy, a przedsiębiorcy pozbawieni są możliwości stosowania instrumentów zmniejszających dokuczliwość tego stanu rzeczy. Drugi zaś wiąże się z praktyką rynkową, którą możemy dostrzec, a mianowicie stosowaniem umownych zakazów cesji wierzytelności. Uznajemy, że z uwagi na szereg niepożądanych skutków tychże zakazów, jak i ich wpływ na generowanie zatorów płatniczych, zawieranie w umowie business to business tego rodzaju zakazu, powinno stanowić klauzulę niedozwoloną. Można byłoby się przy tej okazji zastanowić nad stworzeniem całego katalogu klauzul abuzywnych w relacjach b2b (nie tylko, tak jak do tej pory, b2c), jednak jego kształt i zakres wymagałby dodatkowych prac i dogłębnych konsultacji z przedstawicielami biznesu. Dlatego też, postulujemy wykreślenie art. 54 ust. 5 z ustawy o działalności leczniczej, a także uznanie klauzul zakazujących cesji wierzytelności za niedozwolone, a docelowo być może stworzenie również katalogu klauzul abuzywnych odnoszącego się do relacji między przedsiębiorcami.

     

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy stanowi zdecydowanie krok w dobrym kierunku – jest zestawem propozycji wzmacniających pozycję wierzyciela, szczególnie jeśli jest on reprezentantem sektora MSP w relacjach handlowych z dużym podmiotem. Jednocześnie, projekt nie eliminuje podstawowej przyczyny narastania zatorów płatniczych, jaką jest niechęć mikro, małego i średniego biznesu do egzekwowania swoich praw, związana z obawą przed utratą ważnych kontrahentów, na których niejednokrotnie opiera się znaczna część struktury przychodów tych podmiotów. W tym zakresie, konieczne jest przeprowadzenie dalszych kroków legislacyjnych, w celu zdjęcia z wierzyciela konieczności domagania się zapłaty odsetek i stworzenie po stronie dłużnika obowiązku powiększania kwoty wynikającej z faktury VAT o odsetki. Warto zaznaczyć, że sposób procedowania omawianego projektu jest niemal wzorcowy – przeprowadzono szerokie konsultacje jeszcze na etapie wstępnego omawiania możliwych rozwiązań, a także przyznano partnerom społecznym bardzo rozsądny czas na wyrażenie swojej opinii na temat już skonkretyzowanego projektu. Jest to standard, do którego dążyć powinny również inne ministerstwa.

     

     

    [1] https://finanse.wnp.pl/krd-zatory-platnicze-zmora-polskich-firm,329438_1_0_1.html

    [2] https://for.org.pl/pl/a/5213,raport-for-zatory-platnicze-duzy-problem-dla-malych-firm

    [3] https://www.telegraph.co.uk/business/tips-for-the-future/improving-cash-flow/

    [4] Ibidem.

    [5] https://www.intrum.com/media/2772/epr-2018.pdf

    [6] Ibidem.

     

     

    Foto: aLot-of-KreativeFoto/pixabay.com

    Otwieramy Świetlicę Wolności

    11 października 2018 r.


    Otwieramy Świetlicę Wolności

     

    W doskonałej lokalizacji, w centrum Warszawy, przy ulicy Nowy Świat 6/12 (butik C), w pobliżu Placu Trzech Krzyży, otwieramy Świetlicę Wolności. Lokal przeznaczony jest dla prawicowej, zdroworozsądkowej młodzieży. W tym miejscu organizacje młodych będą mogły nieodpłatnie organizować swoje wydarzenia, korzystać ze studia video, spotykać się w celach towarzyskich i rozrywkowych oraz rozwijać profesjonalną karierę, w czym będziemy pomagać.

    Świetlica Wolności składa się z trzech poziomów. Na poziomie – 1 znajduje się sala konferencyjna na 60 osób, na poziomie 0 bar i stołówka, na antresoli za około miesiąc mieścić się będzie studio telewizyjne.

    Zapraszamy do współpracy wszystkie zdroworozsądkowe organizacje młodych. Zainteresowanych prosimy o kontakt z Tomaszem Kołodziejczukiemt.kolodziejczuk@wei.org.pl, +48 661 616 522.

    Dziękujemy naszym partnerom, firmom Orange Polska, PKP Energetyka, Philip Morris International oraz Fundacji PGNiG, a także innym członkom, którzy wsparli nas w realizacji tego przedsięwzięcia.

    W związku z tym, że Świetlica mieści się w byłym budynku KC PZPR, mamy osobistą satysfakcję, ponieważ trochę energii w zwalczanie poprzednich lokatorów w tym miejscu włożyliśmy.

     

    Cezary Kaźmierczak
    Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców


    Tomasz Wróblewski
    Prezes Warsaw Enterprise Institute

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców w sprawie rosnących cen energii

    Warszawa, 10 października 2018

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. rosnących cen energii

     

    Ceny energii elektrycznej stanowią bardzo istotny dla wszystkich uczestników gospodarki parametr. Dla przedsiębiorców w sposób naturalny wydatki ponoszone na energię elektryczną stanowią koszt, dotkliwy w szczególności w przypadku przedsiębiorstw produkcyjnych cechujących się dużym zużyciem. Dla dystrybutorów, rosnące ceny energii elektrycznej oznaczają większe ryzyka (te podmioty stają się w zasadzie zakładnikami sytuacji – rozprowadzają bowiem produkt, którego ceny rosną w sposób całkowicie niezależny od nich). Z punktu widzenia konsumenta droższy prąd (ergo – wyższe koszty własne przedsiębiorstw) wiąże się ze wzrostem cen produktów i usług. Poza powyższymi, wszyscy oczywiście korzystają z energii elektrycznej również w domu, w oderwaniu od swojej gospodarczej aktywności. W związku z powyższym, rosnące ceny prądu nie stanowią dobrej informacji dla uczestników rynku, dlatego też należy zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska i potencjalnymi sposobami rozwiązania problemu.

    Ceny ofertowe sprzedaży energii na rok 2019 dla biznesu oscylują na poziomie, w zależności od specyfiki, około 350-480 złotych za megawatogodzinę, podczas gdy w tym roku biznes zaopatrywał się w prąd jeszcze za 210 złotych za megawatogodzinę. Oznacza to, że przynajmniej spora część przedsiębiorców będzie musiała zapłacić za prąd na przyszły rok o ponad połowę więcej, niż ceny obowiązujące na rok bieżący. Taki stan rzeczy nie może pozostać bez wpływu na całą gospodarkę, w tym też – co wydaje się być szczególnie wrażliwe z politycznego punktu widzenia – położenie konsumentów i gospodarstw domowych. Dlatego też, drastyczne podwyżki ceny prądu stały się w ostatnim czasie tematem bardzo popularnym w mediach.

    Należy przede wszystkim zauważyć, że omawiany problem nie ma charakteru przejściowego. Tymczasowa bowiem podwyżka cen energii elektrycznej byłaby oczywiście martwiąca w danym czasie, jednak w dłuższej perspektywie nie wpłynęłaby raczej istotnie na gospodarkę. Jak wynika jednak z szacunków Instytutu Energetyki Odnawialnej, po 2020 roku Polska, założywszy miks energetyczny oparty w połowie na węglu i uzupełniony energią atomową i odnawialnymi źródłami, będzie miała najwyższe w Europie hurtowe ceny energii i taryfy dla wszystkich grup odbiorców. Takie prognozy świadczą o tym, że problem rosnących cen energii w Polsce ma charakter strategiczny i nie stanowi wyłącznie przejściowej trudności gospodarczej.

    Jeśli chodzi o przyczyny rosnących cen prądu, trzeba stwierdzić że w dużej mierze mają one charakter zewnętrzny i co do zasady od polskich decydentów niezależny. Jedną z podstawowych przyczyn wymienianych przez analityków, jest drastyczny wzrost cen opłat za emisję CO2.

    W ramach Unii Europejskiej funkcjonuje system handlu uprawnieniami do emisji, który stanowi w zasadzie kluczowy element polityki klimatycznej Wspólnoty. Polega on na tym, że co roku w obrocie znajduje się określona liczba zezwoleń na emitowanie CO2. Takie zezwolenie daje dysponentowi uprawnienie do wyemitowania jednej tony dwutlenku węgla. W 2013 roku ustalono liczbę 2,084,301,856 pozwoleń, która do roku 2020 będzie spadać rokrocznie w tempie 1,74 proc., a od 2021 do 2030 roku 2,2 proc. Uprawnienia do emisji są przydzielane firmom w drodze sprzedaży na aukcji, a następnie mogą być sprzedawane na wolnym rynku za pośrednictwem giełd. Jesienią 2017 roku cena jednego zezwolenia wynosiła przeciętnie około 6 euro. W tej chwili cena wzrosła do 25 euro, w najbliższym czasie nie jest wykluczone przebicie granicy 30 euro, a niektórzy analitycy wspominają o możliwości dojścia w dłuższej perspektywie do poziomu 100 euro. Polska energetyka, oparta w 85 proc. na węglu, jest dodatkowo wysokoemisyjna (ok. 770 kg CO2 za megawatogodzinę, podczas gdy w Niemczech jest to ok. 420 kg), co sprawia że zmiany cen zezwoleń na emisję CO2 w bezpośredni sposób przekładają się na ceny energii u nas. W dłuższej perspektywie problem może okazać się jeszcze poważniejszy, ponieważ z uwagi na fakt, że Polska miała nadwyżki zezwoleń na emisję CO2, część producentów otrzymała je za darmo. W najbliższym czasie podmioty te będą musiały stanąć do aukcji, co oznacza wzrost popytu na zezwolenia, a zatem dalszy wzrost cen.

    Wziąwszy pod uwagę powyższe, nie można jednak zapominać o drugim, nie mniej istotnym komponencie problemu, czyli cenach węgla. Na początku lipca bieżącego roku, ceny węgla energetycznego przekroczyły w Australii pułap 120 dolarów za tonę. Ostatni raz węgiel był tak drogi w 2012 roku. Wzrost cen węgla wynika niemal wprost ze wzrostu zapotrzebowania na ten surowiec przez Chiny. Niewątpliwie przyczyn zwiększonego popytu jest kilka – analitycy wskazują m.in. na wyjątkowo ciepłe lato, ale nie bez znaczenia pozostaje fakt, że chiński przemysł rozwija się dynamicznie, a jednocześnie Chin nie obowiązują limity emisji CO2 przyjęte przez państwa Unii Europejskiej. Ceny węgla na rynkach światowych są dla Polski bardzo istotne, jako że ok. 20 proc. zużywanego w kraju surowca pochodzi z importu. Wydobywanie węgla w Polsce jest bowiem drogie, jako że pochodzi on z kopalń głębinowych, a nie odkrywkowych, jak np. w Australii.

    Reasumując, w perspektywie bieżących perturbacji na rynkach światowych, zderzyły się ze sobą dwie niekorzystne – z punktu widzenia cen energii w Polsce – okoliczności, jakimi są wzrost cen zezwoleń na emisję CO2 oraz wzrost cen węgla. Jednocześnie, coraz droższy prąd w Polsce w tej chwili, to jedynie część problemu, ponieważ w dłuższej perspektywie możemy spodziewać się nawet luki w podaży energii elektrycznej. Według szacunków, do 2030 roku nasze zapotrzebowanie na moc może wzrosnąć z poziomu 26 gigawatów do 33 gigawatów. Jednocześnie, brakuje w Polsce nowych elektrowni, które mogłyby zaspokoić rosnące potrzeby, a ponad 60 proc. istniejących instalacji jest już na tyle wiekowych, że niedługo nie będzie już w stanie kontynuować pracy. Sieć elektroenergetyczna w Polsce wymaga zatem daleko posuniętej i ciągłej modernizacji, co kosztowałoby budżet dziesiątki miliardów złotych.

    Wziąwszy pod uwagę powyższe fakty oraz prognozy, trzeba stwierdzić, że omawiana sytuacja w bezpośredni sposób negatywnie wpływa na konkurencyjność polskiej gospodarki. W ciągu kilku lat możemy mieć najdroższy prąd w Europie, a już w tej chwili duzi odbiorcy płacą za megawatogodzinę istotnie więcej, niż państwa regionu (ok. 69 euro u nas vs. 57 euro w Czechach, czy 38 euro w Niemczech). To oczywiście przekłada się na koszty funkcjonowania przedsiębiorstw, ich pozycję konkurencyjną względem innych podmiotów europejskich, ceny produktów, ostatecznie również koszty utrzymania gospodarstwa domowego. Nic dziwnego zatem, że do problemu odniosło się zarówno Ministerstwo Energii, tłumacząc powody wyższych cen, jak i największe polskie spółki energetyczne, które podczas posiedzenia sejmowej Komisji Energii i Skarbu Państwa omówiły swoje plany inwestycyjne.

    W związku z powyższymi faktami, uważamy za zasadne, by rząd prowadził działania zaradcze w ramach formułowania polityki energetycznej Polski. Tym samym, zwracamy uwagę na konieczność tworzenia ram i stymulowania powstawania klastrów energii, tj. porozumień zawieranych za pomocą umów pomiędzy funkcjonującymi lokalnie podmiotami, które zajmują się wytwarzaniem, konsumpcją, magazynowaniem i sprzedażą m.in. energii elektrycznej (ale także ciepła, czy też paliw). Inwestowanie w energetykę rozproszoną, a także udoskonalanie ram regulacyjnych dla klastrów energii (ich definicja została wprowadzona do naszego porządku prawnego dopiero w połowie 2016 roku, a zatem jest to – z punktu widzenia prawnego – relatywnie młoda formuła), staje się konieczne dla zbilansowania przyszłego zapotrzebowania na energię – klastry skupiają w sobie bowiem różne sektory energii, a poprzez wzmocnienie decentralizacji produkcji, magazynowania i dostaw, istotnie zmniejszają ryzyko blackoutu.

    Jednocześnie, należy dążyć do zwiększenia udziału w polskim miksie energetycznym źródeł „zielonych”, w tym przede wszystkim farm wiatrowych, m.in. na morzu. Jest to de facto konieczność, wynikająca zarówno z uwarunkowań stałych i obiektywnych, jakimi są nieefektywne metody wydobywania kluczowego aktualnie dla polskiej energetyki surowca, jakim jest węgiel oraz rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną, przy niedostatecznej liczbie jednostek ją produkujących, jak i politycznych, wynikających z przyjętych na poziomie Unii Europejskiej regulacji klimatycznych. Z tego też powodu, w trosce o zachowanie konkurencyjności polskich podmiotów na rynkach międzynarodowych, apelujemy o – poza podjęciem reakcji na bieżącą sytuację – przeprowadzenie działań o charakterze długofalowym i strategicznym.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Fot. magro_kr/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. projektu dyrektywy dot. produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych

    Warszawa, 5 października 2018 r.

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. projektu dyrektywy dot. produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych

     

    Projekt dyrektywy w sprawie produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych autorstwa Komisji Europejskiej budzi zdecydowane obawy środowiska przedsiębiorców. W długofalowy i silnie negatywny sposób wpłynie on bowiem na wiele polskich podmiotów, w istotnym stopniu pogarszając ich sytuację.

     

    Należy zaznaczyć, że już pierwotna propozycja budzi daleko idące zastrzeżenia, jednak sytuacja robi się jeszcze bardziej niebezpieczna, jako że w ostatnich tygodniach nastąpiło znaczne zaostrzenie kursu. Posłowie do Parlamentu Europejskiego zgłosili liczne poprawki, z których dwie w sposób nieproporcjonalny i nieprzemyślany uderzają w polską branżę tytoniową. Jest to istotne o tyle, że akurat w przypadku tej branży Polska dysponuje silną przewagą konkurencyjną wobec innych rynków unijnych, zarówno jeśli chodzi o wolumen produkcji, jak i wielkość inwestycji oraz zatrudnienia. Niepokój związany z kształtem projektu dyrektywy i zgłaszanych do niego poprawek jest jedynie wzmagany przez fakt, że głosowanie w ramach Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) odbędzie się już 10 października, a prace zarówno w Radzie jak i w Parlamencie Europejskim odbywają się na zasadzie tak zwanej „szybkiej ścieżki”.

     

    Pierwsza ze zgłoszonych przez parlamentarzystów poprawek odnosi się do wprowadzenia dodatkowych obowiązków informacyjnych dla producentów wyrobów tytoniowych, dotyczących właściwych sposobów pozbywania się śmieci, skutków nielegalnego zaśmiecania oraz informacji o obecności plastiku w produkcie. Trzeba zaznaczyć, że wygląd paczki papierosów jest już regulowany przez rozliczne akty prawne. Relatywnie niedawno, w istotny sposób w niego ingerowano nakładając na producentów obowiązek umieszczania na opakowaniach wyrobów tytoniowych ostrzeżeń zdrowotnych odnoszących się do skutków używania tytoniu. Propozycja, by nałożyć na producentów wyrobów tytoniowych dodatkowe obowiązki w zakresie informowania o właściwych sposobach pozbywania się śmieci, skutkach nielegalnego zaśmiecania, czy też zawartości plastiku w produkcie, budzi uzasadniony sprzeciw. Trzeba zresztą podkreślić, że Komisja Europejska wzięła ww. uwarunkowania pod uwagę przy projektowaniu dyrektywy w aktualnym kształcie.

     

    Druga z poprawek ma na celu ograniczenie zużycia filtrów do papierosów, czyli elementów mających kluczową dla oddziaływania produktu na zdrowie funkcję, jaką jest ograniczanie ilości szkodliwych dla zdrowia substancji trafiających do organizmów konsumentów. Zachowanie dopuszczalnych poziomów stężenia niektórych substancji (wynikających z aktów prawnych Unii Europejskiej), wymaga zastosowania filtrów o odpowiednich właściwościach. Trzeba podkreślić, że mimo prowadzonych od wielu lat badań, do tej pory nie udało znaleźć się odpowiedniego substytutu dla używanych obecnie filtrów do papierosów. Każde ograniczenie możliwości wykorzystywania filtrów jest zatem równoznaczne z adekwatnym ograniczeniem produkcji i sprzedawania wyrobów tytoniowych. W wymiarze praktycznym wiązałoby się to z realnym ryzykiem redukcji produkcji albo nawet zamknięcia znajdujących się w Polsce fabryk producentów wyrobów tytoniowych. W branży tytoniowej nastąpiłyby zwolnienia, a wpływy do budżetu państwa z tytułu akcyzy od wyrobów tytoniowych uległyby zasadniczemu obniżeniu. Wydaje się, że skala potencjalnych negatywnych skutków przyjęcia poprawek zaproponowanych przez posłów, jest wystarczająco duża, by jednoznacznie się im sprzeciwić.


    W ostatnich latach państwa Europy zachodniej przeniosły produkcję wyrobów tytoniowych na wschód, przede wszystkim do naszego kraju. Polskie fabryki obsługujące dotychczas rodzimy rynek zaczęły produkować wyroby na eksport – łącznie do kilkudziesięciu krajów. Polska stała się liderem w tej branży. W chwili obecnej państwa Europy zachodniej forsują opisane powyżej rozwiązania, których skutkiem będzie zaprzepaszczenie wypracowanej pozycji rynkowej polskich fabryk, jak również masowe zwolnienia pracowników branży tytoniowej.

     

    Dostrzegamy potrzebę i wagę legislacji mającej na celu ograniczenie ilości plastiku znajdującego się w środowisku naturalnym. Liczylibyśmy jednak na działania reprezentujące szerszy społeczno-gospodarczy kompromis.

     

    Fot. marcin049/pixabay.com

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. zwrotu nakładów na bioasekurację w gospodarstwach rolnych

    Warszawa, 4 października 2018 r.

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców ws. zwrotu nakładów na bioasekurację w gospodarstwach rolnych

     

    W związku z wykryciem w lutym 2014 roku pierwszych przypadków afrykańskiego pomoru świń w Polsce, a następnie rozszerzeniem obszaru występowania choroby z powiatów położonych w pobliżu granicy polsko-białoruskiej, do województwa mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego, lubelskiego i podlaskiego, a także w obliczu wykrycia niemal 80 z ponad 180 ognisk występowania choroby w samym 2018 roku, co mogłoby świadczyć o jej szybkim rozprzestrzenianiu się, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zdecydowało się podjąć szereg kroków mających na celu zapobieżenie szerzeniu się afrykańskiego pomoru świń.

    W ramach rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 3 kwietnia 2015 roku w sprawie wprowadzenia „Programu bioasekuracji mającego na celu zapobieganie szerzeniu się afrykańskiego pomoru świń”, na lata 2015–2018, wprowadzono szereg restrykcji obowiązujących w ściśle określonej części Polski, a mianowicie w czterech powiatach województwa podlaskiego. Program miał osiągnąć swój cel poprzez zwiększenie poziomu bioasekuracji w gospodarstwach położonych na obszarze nim objętym, a w sytuacji gdy nie byłoby to możliwe poprzez wydawanie przez powiatowych lekarzy weterynarii decyzji nakazujących zabicie lub poddanie ubojowi świń oraz zakazujących ich wprowadzania do gospodarstw i utrzymywania w gospodarstwach przez czas trwania programu.

    Punkt 6. programu wymienia szereg wymagań obowiązujących gospodarstwa, które położone są na objętym programem obszarze i w których znajdują się świnie. Wśród wymogów znalazło się m.in.: zabezpieczenie gospodarstwa otwartym, podwójnym ogrodzeniem o co najmniej 1,5 m wysokości, na podmurówce lub z wkopanym krawężnikiem; wdrożenie programu monitorowania i zwalczania gryzoni; prowadzenie rejestru środków transportu do przewozu świń, które wjeżdżają na teren gospodarstwa; zabezpieczenie budynku, w którym utrzymywane są świnie, przed dostępem zwierząt domowych.

    Nie ulega wątpliwości, że dla każdego gospodarstwa spełnienie warunków opisanych wyżej, a nie są to wszystkie wymogi wymienione w rozporządzeniu, wiąże się naturalnie z poniesieniem kosztów na dostosowanie budynków oraz wdrożenie wszystkich środków przewidzianych w tym akcie prawnym. Z tego też powodu zdecydowano, by Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa udzielała producentom wsparcia finansowego m.in. w postaci refundacji kosztów związanych z dostosowaniem się do ww. wymogów. Refundacja miałaby dotyczyć m.in. wydatków związanych z zakupem mat dezynfekcyjnych oraz sprzętu niezbędnego do wykonywania zabiegów dezynfekcyjnych, dezynsekcyjnych lub deratyzacyjnych oraz obejmować w 2018 roku 75 proc. kosztów, a w latach kolejnych 50 proc.

    Niestety, okazuje się że wspomniany wyżej zakres pomocy ma charakter czysto teoretyczny. Pomoc udzielana jest bowiem rolnikom w zgodzie z formułą przewidzianą rozporządzeniem Komisji (UE) nr 1408/2013 z dnia 18 grudnia 2013 roku w sprawie stosowania art. 107 i 108 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej do pomocy de minimis w sektorze rolnym. Zgodnie z art. 3 ust. 2 aktu, całkowita kwota pomocy de minimis przyznanej przez państwo członkowskie jednemu przedsiębiorstwu nie może przekroczyć 15 tys. euro w okresie trzech lat podatkowych.

    Oznacza to, że pojedynczy rolnik może w ciągu trzech lat otrzymać w ramach pomocy de minimis maksymalnie 15 tysięcy euro. Niestety, z tej samej „puli” środków, wypłacane są już dopłaty do materiału siewnego, czy też odsetki od pożyczek, które rolnicy zaciągali w 2017 roku aby przetrwać kryzys związany z występowaniem afrykańskiego pomoru świń. Tym samym, okazuje się, że limit pomocy de minimis zwyczajnie nie wystarcza na pokrycie wszystkich potrzeb rolników, które teoretycznie powinny być w ramach tej formuły finansowane. Tym samym, zwrot 75 proc. nakładów na bioasekurację istnieje w zasadzie jedynie na papierze, jako że maksymalna kwota pomocy, którą rolnicy mogą uzyskać w ramach pomocy publicznej de minimis, to 15 tysięcy euro, a jest już ona rozlokowana na kilka innego rodzaju działań związanych zarówno z kryzysem wynikającym z afrykańskiego pomoru świń, jak i z tegorocznymi suszami.

    Wziąwszy pod uwagę fakt, że ogromna część polskich rolników to de facto, przedstawiciele środowiska mikro i małych przedsiębiorców, apelujemy o rozważenie zmiany formuły przyznawania zwrotów kosztów związanych z bioasekuracją. Ministerstwo nałożyło na rolników szereg nowych obowiązków, co jest oczywiście uzasadnione okolicznościami niezależnymi ani od decydentów politycznych, ani od samych właścicieli gospodarstw, zapewniając ich następnie o możliwości uzyskania zwrotu 75 proc. poniesionych kosztów. W rzeczywistości okazało się, że całkowita kwota pomocy możliwej do otrzymania w ramach formuły de minimis, nie wystarcza na zagospodarowanie wszystkich potrzeb i programów pomocowych skierowanych do rolników. W trosce zatem o kondycję finansową istotnego sektora polskiej gospodarki, reprezentowanego przez szereg mikroprzedsiębiorców, apelujemy o rozważenie alternatywnych możliwości udzielenia rolnikom wsparcia finansowego związanego z kosztami, które ponieśli oni na dostosowanie się do wymogów technicznych i organizacyjnych wynikających z przywołanego wcześniej rozporządzenia.

     

    Fot. Martin Cathrae

    Organizacje pracodawców wspierają decyzję Ministerstwa Zdrowia. Kształcenie techników farmaceutycznych będzie przywrócone.

    Warszawa, 4 października 2018 r.

     

    Organizacje pracodawców wspierają decyzję Ministerstwa Zdrowia.
    Kształcenie techników farmaceutycznych będzie przywrócone.

     

    Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP, Business Centre Club, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET z aprobatą przyjęły środową deklarację Marcina Czecha, Wiceministra Zdrowia, dotyczącą wznowienia kształcenia techników farmaceutycznych. Jednocześnie organizacje deklarują pełne wsparcie dla rozwoju tego zawodu w Polsce.

    Podczas środowego posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia Marcin Czech, Wiceminister Zdrowia, zapowiedział wznowienie kształcenia techników farmaceutycznych.

    Chciałbym potwierdzić, że w Ministerstwie Zdrowia prowadzone są prace, które mają na celu przywrócenie kształcenia techników farmaceutycznych. W kontakcie z Ministerstwem Edukacji Narodowej będziemy wypracowywać stosowne przepisy w tym zakresie – powiedział wiceminister Czech. – Stoimy na stanowisku, że oba zawody mają swoją rolę, oba są niesłychanie ważne, potrzebne pacjentom i oba są częścią systemu ochrony zdrowia – dodał.

    Dzisiejszą deklarację wiceministra Czecha oceniamy pozytywnie. Organizacje pracodawcze od 2014 roku stały na stanowisku, że decyzja o wygaszeniu kształcenia techników farmaceutycznych, podjęta przy aprobacie korporacji aptekarskiej, była błędna. Tak jak nie ma szpitala, w którym pracują sami lekarze, a nie ma w nim pielęgniarek, tak nie ma apteki, gdzie pracują sami farmaceuci, a nie ma tam techników – powiedział Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.

    Firmy zrzeszone w ZPA PharmaNET zatrudniają w całej Polsce ponad 8 tysięcy techników farmaceutycznych. – Dlatego wiemy, jak ważny, odpowiedzialny i potrzebny pacjentom jest zawód technika farmaceutycznego. Ministerstwo Zdrowia może liczyć z naszej strony na wszelkie niezbędne wsparcie dla rozwoju tego zawodu, podnoszenia kwalifikacji techników i ich odpowiedniego umiejscowienia w systemie ochrony zdrowia – dodał.

    Jednocześnie organizacje pracodawców doceniają wsparcie, jakiego minister Marcin Czech udzielił na posiedzeniu Komisji Zdrowia właścicielom punktów aptecznych i prowadzącym je technikom. – Chcemy, aby punkty apteczne nadal istniały. Nikomu nie są zabierane uprawnienia zawodowe. Te punkty są bliżej ludzi, którzy potrzebują leków – powiedział Marcin Czech.

    Deklaracja ta jest szczególnie ważna wobec niedawnej próby ograniczenia kompetencji techników farmaceutycznych, podjętych przez korporację aptekarską w trakcie prac nad projektem rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie zapotrzebowania oraz wydawania z apteki produktów leczniczych, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego i wyrobów medycznych. Gdyby proponowane ograniczenia weszły do rozporządzenia, oznaczałoby to de facto likwidację 1,5 tys. punktów aptecznych w całej Polsce.

     

    Busometr ZPP: Dobre nastroje przedsiębiorców – rekordowo wysoki wskaźnik indeksu Busometr

    Warszawa, 26 września 2018

     

    Przedsiębiorcy dobrze oceniają kondycję polskiej gospodarki. Wskazują na to najnowsze prognozy Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zgromadzone w kolejnej fali badania Indeksu Busometr, którego odczyt wyniósł 56,8 pkt. Jest to 12,13 pkt. więcej w porównaniu do wyniku z I półrocza 2018 roku.

    Na ogólną wartość Indeksu Busometru wpłynął m.in. komponent „koniunktura gospodarcza”, który aktualnie uplasował się na poziomie 55,4 pkt. Widać tutaj znaczny wzrost w porównaniu do I półrocza 2018 roku (wówczas wartość komponentu wyniosła 41,75 pkt.). 39% przedsiębiorców uważa, iż w ciągu najbliższych miesięcy, sytuacja gospodarcza poprawi się, 25% spodziewa się jej pogorszenia.

    Należy podkreślić, iż od tego pomiaru Busometr jest realizowany na innej bazie przedsiębiorców (wcześniej baza ZPP, obecnie – Ogólnopolski Panel Badawczy Ariadna). Struktura próby pod względem wielkości badanych firm w tym pomiarze i poprzednich nie różni się, ale dużej zmianie uległa struktura demograficzna respondentów. Zmiana ta może być częściowo odpowiedzialna za zaobserwowany wzrost indeksów.

    W najnowszej edycji badania zauważamy bardzo dynamiczny wzrost w każdym wskaźniku analizowanym pod kątem Busometru – zauważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Być może pewien wpływ ma na to zmiana struktury demograficznej osób badanych, ale bez wątpienia wyniki odczytu na drugie półrocze 2018 roku odzwierciedlają wyraźną tendencję: przedsiębiorcy dostrzegają doskonałą koniunkturę gospodarczą i są skłonni ją wykorzystywać, m.in. inwestując.

    Najmniejsze obawy o sytuację gospodarczą w kraju jeśli chodzi o najbliższe półrocze wykazują przedsiębiorcy z sektora handlowego (tutaj wskaźnik osiągnął wartość 61,32 pkt.). Kolejno uplasowały się produkcja i usługi (59,11 i 51,06 pkt.).

    Na wartość Indeksu Busometr ZPP wpłynęły również pozostałe dwa komponenty – rynku pracy oraz inwestycji.

    Bez względu na wielkość, region, sektor oraz staż przedsiębiorstwa na rynku nastroje przedsiębiorców w obszarze badanym przez komponent „rynek pracy (płace i zatrudnienie)” kształtują się na dobrym poziomie 61,9 pkt. W przypadku „płac” barometr wyniósł 62 pkt., przy czym 43% przedsiębiorców deklaruje w najbliższym czasie zwiększenie wynagrodzenia. W zakresie ”zatrudnienia” 42% ankietowanych planuje jego zwiększenie.

    Fakt, że niemal połowa przedsiębiorców planuje podwyżki wynagrodzeń nie może dziwić – twierdzi Cezary Kaźmierczak. –  Mamy dzisiaj do czynienia z niedostateczną podażą pracy, przedsiębiorcy konkurują o pracowników, stąd też podwyżki płac są naturalne. Z uwagi na dobrą koniunkturę i dynamiczny wzrost konsumpcji, firmy mogą sobie pozwolić na oferowanie wyższych wynagrodzeń.

    Istotny wzrost widać również w ramach komponentu „inwestycje” – najnowszy odczyt to 53,7 pkt. (wzrost o 10,24 pkt. w odniesieniu do poprzedniego Busometru). 64% badanych deklaruje, że w perspektywie najbliższego półrocza będą inwestować, 36% badanych nie planuje inwestycji. Najbardziej optymistycznie do działań w tym zakresie nastawione są średnie i duże przedsiębiorstwa oraz przedsiębiorstwa działające w obrębie sektora produkcyjnego (63,1 pkt.).


    ***

    Busometr ZPP – Indeks Nastrojów Gospodarczych MSP, jest wskaźnikiem pokazującym stopień optymizmu małych i średnich przedsiębiorców i ich planowane działania w perspektywie najbliższego półrocza.

    Na wartość Indeksu Busometr wpływ mają trzy komponenty: (1) koniunktury gospodarczej, (2) rynku pracy (płace i zatrudnianie) oraz (3) inwestycji.

    Wartość każdego z komponentów mieści się w przedziale od 0 do 100.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz firma Maison&Partners prowadzą badania wśród przedsiębiorców w oparciu o próbę zróżnicowaną ze względu na liczbę zatrudnianych pracowników, próby małych i średnich firm w Polsce (do 250 zatrudnionych). Busometr ZPP jest publikowany co pół roku.

    Małe i średnie firmy w Polsce stanowią 99,8% wszystkich firm w Polsce, tworzą ¾ miejsc pracy oraz 67% PKB.

     

    26.09.2018 Busometr ZPP. Prognoza na II półrocze 2018

    Agenda Polska: Emerytura obywatelska. Bezpieczna starość, wyższe płace

    25 września 2018

     

    Sprawiedliwy i efektywny system danin publicznych stanowi jeden z filarów strategii rozwoju państwa. WEI i ZPP prezentują raport „Emerytura obywatelska. Bezpieczna starość, wyższe płace”, w którym przedstawiają reformę systemu podatkowego, systemu emerytalnego oraz świadczeń społecznych. Autorzy opracowania apelują, by świadczenia na rzecz dobra wspólnego (czyli państwa) przestały nadmiernie obciążać pracę i rekomendują prosty system zaopatrzeniowy jako remedium na emerytalne zubożenie Polaków.

    Opracowanie zawiera koncepcję powszechnych emerytur i rent gwarantowanych przez państwo, które jako reprezentant wszystkich obywateli powinno zapewnić świadczenia na minimalnym, ale uczciwym poziomie. Świadczenia emerytalne czy rentowe (wypłacane w sytuacji, gdy ktoś nie może pracować ze względu na wiek lub chorobę) powinny równać się kwocie odpowiadającej minimum socjalnemu. W debacie publicznej takie świadczenia określa się mianem „emerytury obywatelskiej”.

    Rozwiązania takie funkcjonują już na świecie i były dyskutowane również w Polsce jako jedna z możliwości reform systemu zabezpieczenia społecznego w końcu lat 90. Wówczas jednak ostatecznie zwyciężyła opinia, że wprowadzenie filaru kapitałowego do systemu przyniesie więcej korzyści. Spodziewano się, że otwarte fundusze emerytalne będą inwestowały w gospodarkę za pośrednictwem giełdy i dzięki temu przynajmniej część oszczędności emerytalnych obywateli zapewni środki na rozwój polskich firm. Z drugiej strony wykreowano wówczas wyobrażenie wysokich emerytur z funduszy, co przełożyło sie na złą opinię części ubezpieczonych o OFE.

    Od tego czasu wiele się wydarzyło w systemie zabezpieczenia, jak i w systemie podatkowym. Zdaniem autorów raportu, w polityce społecznej niezbędna jest obecnie zmiana wysokości, charakteru i poboru podatków oraz danin publicznych.

    Zmiana systemu emerytalnego-rentowego jest zatem immanentną częścią reformy finansów publicznych. Wśród rekomendacji pojawia się likwidacja skomplikowanego systemu ubezpieczeń społecznych z czterema składkami i wysokim obciążeniem pracy. Zamiast tego państwo będzie wypłacało jednolite świadczenia wypłacane z budżetu w przypadku zdarzenia losowego związanego z różnymi ryzykami wykluczającymi możliwość zarobkowania. Wysokość świadczenia gwarantowanego przez państwo, powiązanego z kosztami minimum socjalnego, będzie wyższa niż obecnie gwarantowane świadczenie z systemu powszechnego (połowa płacy minimalnej). Równocześnie będzie na tyle niskie, że w Polsce powinny się rozwijać dodatkowe, dobrowolne indywidualne i grupowe (firmowe) sposoby oszczędzania długoterminowego na wypadek starości, poważnej choroby czy niepełnosprawności.

    Ponadto Zakład Ubezpieczeń Społecznych powinien być przekształcony w instytucję zbierającą podatki i daniny.

    Pełny raport jest dostępny do pobrania na stronie wei.org.pl.

    ******

    Raport powstał w ramach projektu „Agenda Polska”, wspólnego przedsięwzięcia Warsaw Enterprise Institute oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, którego celem jest przygotowywanie strategii rozwoju Polski, rozwiązań systemowych i punktowej naprawy prawa.

     

    25.09.2018 Agenda Polska: Emerytura obywatelska. Bezpieczna starość, wyższe płace

     

    Dotychczas w ramach serii ukazały się następujące publikacje:

    Strategia konkurencji prawno-instytucjonalnej Polski

    Strategia Bezpieczeństwa Polski

    Zakres koncepcyjny nowego systemu podatkowego w zakresie podatków bezpośrednich i pośrednich. Płaca + Podatki –

    Wymierna sprawiedliwość. Projekt reformy sądownictwa

    Szkoła dla życia. Kto zapłaci za nasze emerytury?

    Projekt Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej

     

    Fot. Alexas_Fotos/pixabay.com

    Ruszają zapisy do Akademii Agendy Polskiej: Zarządzanie projektami

    20.09.2018

     

    Jesteś studentem kończącym studia lub świeżym absolwentem? Szukasz nowych możliwości rozwoju? Chciałbyś zdobyć umiejętności liderskie i organizacyjne oraz poszerzyć własną wiedzę?

    Jeśli na któreś z tych pytań odpowiedziałeś „tak”, to serdecznie zapraszamy Cię do zapisania się do naszej Akademii Agendy Polskiej!

    Jest to cykl szkoleń oraz doskonała okazja do poszerzenia swojej wiedzy i umiejętności, poznania ludzi o podobnych przekonaniach z całej Polski.

    Akademia składać się będzie z części szkoleniowej (zarządzanie projektem, wystąpienia publiczne, komunikacja) oraz wykładowej, gdzie dla małej grupy osób swoimi przemyśleniami podzielą się z uczestnikami znane postacie życia publicznego – politycy, dziennikarze, działacze społeczni, szefowie dużych firm oraz członkowie zespołu eksperckiego WEI oraz ZPP.

    Podczas pierwszej edycji Akademii odbędzie się 6 weekendowych zjazdów: 27-28.10, 17-18.11, 24-25.11, 8-9.12, 15-16.12 oraz 19-20.01.2019. Gwarantujemy, że będzie to produktywnie spędzony czas, a wiedza oraz znajomości zaprocentują!

    Absolwenci Akademii, oprócz nowych umiejętności, na koniec otrzymają także stosowne certyfikaty. Co więcej, spośród uczestników wyłonimy osoby, którym damy szansę realizowania się przy naszych kolejnych projektach!

    Udział w Akademii jest płatny 200 zł (połowa tej kwoty jest oddawana w przypadku obecności na wszystkich zjazdach).

    Zapisy możliwe są tutaj

     

    Fot. Skitterphoto

    Sytuacja gospodarki i budżetu państwa jest dobra

    Warszawa, 19 września 2018

     

    Zarówno sytuacja finansowa budżetu, jak i wyniki osiągane przez przedsiębiorstwa poprawiają się – tak wynika z najnowszego Business Paper Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, dotyczącego kondycji finansowej polskiej gospodarki. Na horyzoncie pojawiają się jednak pewne zagrożenia.

    Kondycję finansową gospodarki można analizować pod dwoma kątami. Pierwszym z nich jest kwestia sytuacji finansów publicznych. W tym zakresie, w ciągu ostatniego czasu, Polska zanotowała wyraźną poprawę. Przy stopniowym wzroście wydatków budżetowych jeszcze bardziej dynamicznie rosły wpływy, szczególnie w zakresie podatku VAT.

    Ewidentnie można zaobserwować rezultaty współistnienia dwóch czynników, tj. doskonałej koniunktury gospodarczej, przejawiającej się wzrostem popytu wewnętrznego oraz uszczelnienia systemu podatkowego w zakresie przeciwdziałania wyłudzeniom zwrotu podatku VAT – twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.Te dwa elementy, jako że wpływy z tytułu podatku od towarów i usług stanowią główny składnik podatkowych dochodów budżetu, w istotnym stopniu przyczyniły się do zmniejszenia deficytu – dodaje.

    W 2017 roku zrealizowano najniższy deficyt budżetowy od lat. Jednocześnie jednak, wskutek świetnej koniunktury gospodarczej na świecie, niektóre państwa zanotowały w ostatnim czasie nadwyżkę budżetową, podczas gdy w Polsce regularnie od dłuższego czasu utrzymuje się deficyt. W rezultacie, dług sektora finansów publicznych zwiększa się, nawet mimo faktu, że sytuację budżetu w ostatnim czasie można określić jako dobrą, w porównaniu do lat ubiegłych. O ile rzeczywiście kluczowe z punktu widzenia wpływów do budżetu są podatki pośrednie, w tym przede wszystkim podatek VAT, o tyle największym zagrożeniem stabilności finansów publicznych wydają się być wydatki związane z realizacją świadczeń z zakresu obowiązkowych ubezpieczeń społecznych, które już w tej chwili stanowią najważniejszy składnik wydatków budżetowych (w 2017 roku wydaliśmy na nie prawie dwukrotnie więcej, niż na świadczenia dla rodzin, w tym 500+).

    Poza stosunkowo dobrą sytuacją budżetu państwa, należy zwrócić uwagę na kondycję finansową przedsiębiorstw. Ich przychody w ostatnim czasie dynamicznie wzrosły, choć cały czas główną rolę odgrywają w tym zakresie duże firmy. Wystarczy wspomnieć, że w 2017 roku osiągały one przeciętny przychód w wysokości 578 mln złotych, podczas gdy firmy średnie i małe osiągały przeciętny przychód rzędu 29 mln złotych. Jednocześnie, mikroprzedsiębiorcy mogli w 2016 roku pochwalić się przeciętnym przychodem w wysokości 520 tys. złotych – jeszcze cztery lata wcześniej było to zaledwie 460 tys. złotych. Nie ulega zatem wątpliwości, że podmioty gospodarcze wszystkich rozmiarów osiągają coraz wyższe przychody, jednak dysproporcja pomiędzy firmami z sektora MSP a dużymi przedsiębiorcami jest bardzo duża, co wynika naturalnie ze specyfiki i skali ich działalności. Co ciekawe, w małych firmach możemy zaobserwować nieco wyższy udział wynagrodzeń w kosztach ogółem, niż w przypadku dużych podmiotów.

    Przychody podmiotów gospodarczych regularnie rosną, natomiast istotnie w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia ze zwiększoną dynamiką – zaznacza Jakub Bińkowski, sekretarz Departamentu Prawa i Legislacji ZPP. Skutkuje to tym, że przedsiębiorcy zgromadzili na rachunkach bankowych rekordową sumę oszczędności. Jednocześnie, wciąż relatywnie niewielki udział w przychodach generowanych przez firmy ogółem mają mikroprzedsiębiorcy, mimo wyraźnej przewagi liczbowej.

    Reasumując, polska gospodarka ewidentnie zyskuje na świetnej gospodarczej koniunkturze, zaradności polskich przedsiębiorców, a także uszczelnianiu systemu podatkowe. Aktualne pozostaje jednak pytanie, czy – szczególnie w zakresie dyscypliny budżetowej – w wystarczającym stopniu wykorzystujemy aktualne warunki.

     

    19.09.2018_ZPP Bussines Paper_Kondycja finansowa polskiej gospodarki 

     

    Fot. Martin Henriksen/ tempest.dk

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery