• PL
  • EN
  • szukaj

    Raport WEI: Ukraińska imigracja do Polski w kontekście sytuacji na rynku pracy

    18.10.2017

     

    Raport WEI: Ukraińska imigracja do Polski w kontekście sytuacji na rynku pracy


    Europa stoi przed ogromnymi wyzwaniami demograficznymi. Liczba urodzeń w żadnym kraju europejskim nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń, co ma bardzo logiczną konsekwencję – w ciągu najbliższych lat Europa będzie stopniowo się wyludniać. Problem ten dotyczy również Polski, a wręcz jest w naszym kraju szczególnie widoczny, nasilony i potencjalnie może mieć wiele negatywnych skutków.

    Warsaw Enterprise Institute w opracowanym wspólnie z Kolegium Europy Wschodniej raporcie „Ukraińska imigracja do Polski. Analiza zjawiska w kontekście sytuacji na rynku pracy” bada zjawisko imigracji i jej wpływ w kontekście sytuacji na rynku pracy. Bieżąca sytuacja polityczna i gospodarcza sprawiła, że przed Polską otworzyło się źródło imigrantów skorych do podejmowania zatrudnienia i bardzo łatwo asymilujących się ze względu na bliskość kulturową. Chodzi o obywateli Ukrainy, którzy przybywają do Polski licznie, zarówno ze względów ekonomicznych, jak i politycznych. Szacuje się, że jest ich w Polsce około miliona, chociaż wedle wszelkiego prawdopodobieństwa i analizy liczby zarejestrowanych oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi można w tej chwili mówić prawdopodobnie o jeszcze większej liczbie. Pracują oni w Polsce ciężko, nie tylko zarabiają na utrzymanie i konsumpcję.

    Niestety, nie sposób nie spostrzec, że Polska przegapiła ogromną szansę, którą miała do 2017 roku. Dopóki Ukraińców obowiązywał ruch wizowy do Unii Europejskiej, Polska była dla nich naturalnym pierwszym wyborem miejsca do emigracji – bliska geograficznie i kulturowo, a jednocześnie o wiele lepiej rozwinięta gospodarczo. Niestety, decydenci nie zdążyli w tym sformułować jednolitej polityki obejmującej kwestię absorpcji imigrantów.  Zapominano, że w warunkach tak poważnego kryzysu oraz tak dużej grupy chętnych do przyjazdu i podjęcia pracy imigrantów kluczowa jest, „przepustowość” państwowego aparatu administracyjno-biurokratycznego. Szansa dziejowa została zatem przegapiona – jedyne, co możemy w tej chwili zrobić, to próbować podjąć konkurencję z państwami Europy Zachodniej oraj krajami regionu. Jest to niezbędne, by w dłuższej perspektywie utrzymać trend licznej imigracji ukraińskiej do Polski.

    Z tego też względu Warsaw Enterprise Institute proponuje maksymalne uproszczenie procedur dotyczących legalizacji pracy Ukraińców w Polsce oraz powstrzymywanie się przed procedowaniem zmian legislacyjnych, jakkolwiek utrudniających zatrudnianie obywateli Ukrainy. Ponadto postulujemy wprowadzenie szerokiej abolicji obejmującej wszystkich Ukraińców pracujących w tym momencie na terytorium Polski – duża część z nich bowiem jest zatrudniona nielegalnie. Proponujemy także, by urzędy pracy przejęły część inicjatywy i próbowały łączyć potrzebujących pracowników, przedsiębiorców z chętnymi do przyjazdu do Polski Ukraińcami – w kontekście bieżącej sytuacji na rynku pracy wydaje się to rozwiązaniem bardzo potrzebnym.


    Raport WEI: Ukraińska imigracja do Polski. Analiza zjawiska w kontekście sytuacji na rynku pracy

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o organizowaniu zadań na rzecz obronności państwa

    9.10.2017

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROJEKTU USTAWY O ORGANIZOWANIU ZADAŃ NA RZECZ OBRONNOŚCI PAŃSTWA REALIZOWANYCH PRZEZ PRZEDSIĘBIORCÓW I PROGRAMIE MOBILIZACJI GOSPODARKI Z 22 CZERWCA 2017 ROKU

     

    Ciężko jest podważyć podstawowy sens i cel zaprezentowanego projektu. Zgodnie z treścią uzasadnienia jest nim przede wszystkim ujednolicenie zasad organizowania, finansowania i kontroli realizacji zadań na rzecz obronności państwa realizowanych przez przedsiębiorców. Jest to z pewnością bardzo istotna kwestia, którą warto zaadresować w ramach projektu aktu prawnego. Jeszcze istotniejsze jest jednak, szczególnie gdy sprawa dotyczy tak szerokiego zakresu obowiązków nakładanych na przedsiębiorców, by akt ten był poprawnie sformułowany, jednoznaczny i dobrze napisany. Niestety, przedstawiony projekt ustawy w znacznej części nie spełnia tych kryteriów. W takiej sytuacji, wziąwszy pod uwagę jego ogromny wpływ na sferę obowiązków dużej części podmiotów, zidentyfikowanych w jego ramach jako tych, których uznać można za przedsiębiorców o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, projektu nie sposób jest ocenić pozytywnie.

    Kluczowy problem pojawia się już na etapie definiowania podmiotów, stanowiących adresatów obowiązków ustanawianych w ramach omawianego projektu. Generalne kryteria oceny tego, czy dany przedsiębiorca może być przedsiębiorcą o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, zawiera art. 5 projektu. Wśród głównych cech branych pod uwagę przy ocenie, wymieniono m.in. posiadanie potencjału produkcyjnego, naukowo-badawczego oraz usługowego, który na potrzeby obronne może być wykorzystany w warunkach powszechnej lub częściowej mobilizacji lub w czasie wojny, brak wpisu do rejestru dłużników niewypłacalnych, czy też spełnianie warunków technicznych i organizacyjnych zapewniających wykonanie zadań na rzecz obronności państwa. Dodatkowo, wskazano możliwe obszary działalności dla przedsiębiorcy, który może być uznany za przedsiębiorcę o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym – są to m.in. eksploatacja portów i lotnisk, kolportaż, nadawanie programów radiowych i telewizyjnych, produkcja, transport i magazynowanie ropy naftowej i produktów naftowych, transport, usługi telekomunikacyjne, wytwarzanie i dystrybucja produktów leczniczych i wyrobów medycznych oraz opieka zdrowotna, produkcja materiałów i środków chemicznych, czy też produkcja, remont lub modernizacja pojazdów mechanicznych. O ile zatem spis branż, których mogą dotyczyć nowe obowiązki, jest stosunkowo konkretny, o tyle pozostałe przesłanki świadczące o tym, czy przedsiębiorca może być przedsiębiorcą o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, są w wysokim stopniu niedookreślone. Po lekturze projektu nie sposób jest stwierdzić, w jaki sposób weryfikowana i oceniana będzie na przykład zdolność danego podmiotu do wykorzystania posiadanego potencjału produkcyjnego oraz usługowego na potrzeby obronne w warunkach powszechnej lub częściowej mobilizacji lub w czasie wojny. Szczegółowe kryteria, brane pod uwagę przy tego rodzaju ocenie, nie są w przedstawionym projekcie w żaden sposób wymienione. Znajduje się w nim jedynie delegacja dla Rady Ministrów do określenia obowiązujących procedur i szczegółowych kryteriów, jak i wykazu przedsiębiorców o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, w drodze rozporządzenia. Wydaje się, że obowiązki ustanawiane w ramach omawianego projektu, mają na tyle istotny charakter, że ich zakres podmiotowy powinien zostać w najwyższym możliwym stopniu sprecyzowany w treści aktu. Tak się nie stało – przedstawione w projekcie kryteria są nieostre i cechują się wysokim poziomem ogólności. Z tego też powodu należy zarekomendować projektodawcy, by zechciał w treści projektu dookreślić kryteria i procedury, obowiązujące przy kwalifikowaniu przedsiębiorcy jako przedsiębiorcę o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym.

    Jak wskazano powyżej, niejasna jest już sama regulacja określająca podstawowych adresatów norm zawartych w projekcie. Tym bardziej krytycznie należy zatem odnieść się do proponowanego brzmienia art. 13. Przepis ten zakreśla zakres obowiązków przedsiębiorcy o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym. Negatywnie trzeba ocenić w szczególności ust. 1 punkt 1 regulacji. Zgodnie z nim, przedsiębiorca obowiązany jest do uzgodnienia z właściwym ministrem, przed dokonaniem czynności prawnej mającej na celu rozwiązanie lub likwidację przedsiębiorcy, przeniesienie siedziby za granicę, wykreślenie przedmiotu działalności dotyczącego realizacji zadań na rzecz obronności państwa, czy też zbycia, dokonania darowizny, zmiany przeznaczenia lub zaniechania eksploatacji składnika mienia wykorzystywanego do realizacji zadań na rzecz obronności państwa. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż w przepisie nie sprecyzowano w żaden sposób trybu, w jakim przedsiębiorca miałby z ministrem uzgadniać ww. czynności, jak i nie określono terminu i formy, w których miałaby zostać wydana zgoda na ich podjęcie. Wziąwszy pod uwagę fakt, iż gałęzie gospodarki, w których działać mogą przedsiębiorcy o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, niejednokrotnie są branżami, w których konieczne jest podejmowanie decyzji o ile nie natychmiast, to przynajmniej bezzwłocznie, nie tylko w interesie kondycji finansowej przedsiębiorstwa i jego perspektyw biznesowych, ale też, a w zasadzie przede wszystkim, w interesie ostatecznych konsumentów korzystających z owoców jego działalności. Ponadto jak najlepsza kondycja przedsiębiorstw o znaczeniu gospodarczo-obronnym i ich najbardziej optymalna i konkurencyjna struktura leży w żywotnym interesie Ministerstwa Obrony Narodowej, ponieważ tylko najlepiej zorganizowane przedsiębiorstwa mogą w sposób skuteczny, właściwy i ciągły wypełniać swoje zobowiązania gospodarczo-obronne. Jako przykład podać można krajową branżę farmaceutyczną, gdzie wszelkiego rodzaju decyzje w zakresie wytwarzania leków, mają charakter kluczowy dla pacjentów, ich zdrowia, życia, a także kluczowe dla zapewnienie bezpieczeństwa lekowego Polski. Mając to na uwadze wszelkie decyzje  muszą być podejmowane możliwie szybko i sprawnie.

    Warto zwrócić uwagę również na zawarty w projekcie ustawy przepis karny. Zgodnie z nim, kto kierując przedsiębiorstwem lub pełniąc funkcję kierowniczą odpowiedzialną za realizację zadań na rzecz obronności państwa lub wchodząc w skład organu zarządzającego, nie wykonuje decyzji administracyjnej nakładającej na niego zadania na rzecz obronności państwa, lub nie wykonuje swoich obowiązków wynikających z umowy zawartej w zw. z nałożeniem ww. obowiązków, w szczególności nie sporządza wymaganej dokumentacji, nie poddaje się lub utrudnia przeprowadzenie kontroli wykonywania nałożonych zadań na rzecz obronności państwa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Wydaje się, że tak skonstruowany przepis nie spełnia wymogów przyzwoitej legislacji – znamiona czynu zabronionego nie są bowiem opisane wystarczająco precyzyjnie. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że w treści umów opisanych w art. 14 projektu, przewidziane są kary umowne na wypadek niewykonania przez przedsiębiorcę zadań wynikających z umowy. W tej sytuacji, obwarowywanie obowiązku dodatkowymi przepisami karnymi, które de facto zakładają bardzo szeroką odpowiedzialność przedsiębiorcy, wydaje się niewskazane. Z tego też powodu, rekomendujemy usunięcie z treści projektu normy karnej.

    Reasumując, przedstawiony projekt należy uznać za niewystarczająco precyzyjny, a to dokładne określenie adresatów norm i ich obowiązków, w głównej mierze świadczy o jakości danego aktu prawnego. Z tego też powodu, projektu nie można ocenić pozytywnie, a ponadto należy zarekomendować wprowadzenie do niego szeregu poprawek. Tytułem uwagi końcowej nadmienić wypada również, że projektodawca przewidział wyjątkowo krótkie, jak na charakter aktu, vacatio legis – zaledwie 60 dni. Zasadne wydaje się znaczne wydłużenie tego czasu, by przedsiębiorcy mogli przygotować się do spełniania nowych obowiązków. Vacatio legis wynosić powinno przynajmniej rok, a w scenariuszu idealnym dwa lata – i o to również należy zaapelować do projektodawcy. 

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP do projektu rozporządzenia w sprawie poszanowania życia prywatnego oraz ochrony danych osobowych w łączności elektronicznej (ePrivacy)

    4.10.2017

     

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców do projektu rozporządzenia 
    w sprawie poszanowania życia prywatnego oraz ochrony danych osobowych 
    w łączności elektronicznej (ePrivacy)


    W związku z trwającymi w Parlamencie Europejskim oraz Radzie Unii Europejskiej pracami nad projektem rozporządzenia w sprawie poszanowania życia prywatnego oraz ochrony danych osobowych w łączności elektronicznej, zastępującego dyrektywę 2002/58/WE (rozporządzenie o prywatności i łączności elektronicznej, dalej jako „projekt”) oraz z uwagi na przyjęcie przez rząd RP stanowiska do tego dokumentu, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwraca się z prośbą o podjęcie niezwłocznych działań w celu wprowadzenia odpowiednich poprawek do projektu. Z uwagi na zaawansowany stan prac nad projektem w instytucjach unijnych, nie przekazujemy uwag do projektu zaprezentowanego przez Komisję Europejską. Przekazujemy natomiast uwagi do Stanowiska rządu RP licząc, że będą one wzięte podczas szczegółowych prac nad projektem w Radzie Unii Europejskiej.

    Uważamy, że przyjęcie projektu w obecnym brzmieniu będzie miało bardzo negatywny wpływ na konkurencyjność i innowacyjność polskich przedsiębiorców. Wpłynie ono niekorzystnie na większość firm sektora cyfrowego: operatorów telekomunikacyjnych, dostawców usług internetowych i treści w internecie. Uderzy ponadto w branżę reklamy internetowej oraz przedsiębiorców, którzy dzięki niej skutecznie docierają do potencjalnych klientów (zwłaszcza firmy lokalne i MŚP). Wdrożenie tego rozporządzenia będzie miało znaczący wpływ na usługi cyfrowe, dostęp do informacji i rozrywki przez użytkowników.

    ZPP docenia starania rządu, zmierzające do zadbania o interes użytkownika końcowego, któremu rząd stara się zapewnić jak najszerszą ochronę, jednakże w stanowisku brakuje analizy wpływu rozporządzenia na modele biznesowe, czy koszty wdrożenia. ZPP z rozczarowaniem odnotowuje brak refleksji nad sensownością istnienia tego aktu prawnego i jego wpływem na gospodarkę oraz jej konkurencyjność. Niestety, rząd RP nie wziął pod uwagę stanowczego stanowiska przedsiębiorców, którzy na wielu forach i podczas wielu okazji wyrażali swoje negatywne stanowisko wobec projektu. W zakresie wpływu projektu na konkurencyjność przedsiębiorstw, rząd RP stwierdza, że „wątpliwości może budzić jednak to czy objęcie regulacją usług OTT nie spowoduje zmniejszonej konkurencyjności unijnych usług OTT wobec usług spoza UE.” Należy zgodzić się, że co do zasady nadmierna regulacja jest niepożądana i może obniżać konkurencyjność przedsiębiorców. Jednakże dostrzeżenie tego problemu przez rząd – w stanowisku Polski jedynie w odniesieniu do usług OTT jest niezrozumiałe, zważywszy, że w tym modelu w większości usługi świadczone są w przez przedsiębiorców spoza Europy (którzy zgodnie z założeniem powinni również zostać objęci przepisami ePrivacy). Z taką samą troską na gruncie krajowym ministerstwo czy regulator, a na gruncie europejskim instytucje UE, powinny pomyśleć o przedsiębiorcach europejskich świadczących usługi w innym modelu niż OTT. Ci przedsiębiorcy również nie powinni być obciążani nadmierną regulacją. Jednocześnie absolutnie kluczowym jest by wszystkie ekwiwalentne usługi cyfrowe świadczone przez różnych uczestników rynku (np. usługi telekomunikacyjne, komunikatory internetowe lub usługi w chmurze) podlegały tym samym zasadom. Jedynie w ten sposób można zapewnić niedyskryminujące reguły gry rynkowej. Niestety przedstawione stanowisko wskazuje, że rząd patrzy na ten problem zbyt wąsko, nie dostrzegając jaki efekt będzie miało wejście w życie projektu w sektorach takich jak ICT, big data, czy rynek reklamy w internecie. Wątpliwość ZPP budzi zgoda rządu RP na objęcie regulacją komunikacji M2M (Machine to Machine) oraz postulat rozszerzenia zakresu projektu o dane nieosobowe i dane powiązane z osobami prawnymi (nieobjęte w Rozporządzeniem Ochrony Danych Osobowych – RODO). Objęcie danych nieosobowych oraz komunikacji M2M może mieć efekt mrożący, tj. znacząco utrudnić monetyzację danych i budowę z ich użyciem nowych i innowacyjnych usług. Dodatkowo, nieprecyzyjny charakter części przepisów może zaowocować obawą przedsiębiorców, którzy zagrożeni wysokimi karami, mogą rezygnować z prób uruchamiania nowych usług i produktów, co oczywiście odbije się na ich konkurencyjności wobec partnerów globalnych. W świetle tych konsekwencji, objęcie zakresem projektu tych danych uniemożliwi realizację i wdrożenie Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, której podstawą właściwie w każdym aspekcie jest przecież cyfryzacja i wykorzystanie nowych technologii. Takie podejście unijne do danych znacząco wpłynie również na opóźnienie powstania w Polsce Przemysłu 4.0. wspieranego przede wszystkim przez rozwiązania ICT i analizy danych. 

    Wdrożenie nowych przepisów będzie stanowiło duże wyzwanie dla przedsiębiorców i z zadowoleniem przyjmujemy, iż rząd wskazuje, że termin wejścia w życie projektu (25.05.2018) może być nierealny. Jest to jednak za mało – wyłączywszy kwestię terminu wdrożenia nowych regulacji, rząd co do zasady akceptuje cele i zakres projektu. Ponadto, rząd wydaje się dostrzegać problemy wdrożeniowe, tylko w zakresie wymogów dla producentów urządzeń (art. 10). ZPP wskazuje, że problemy wdrożeniowe będą dotyczyły całej branży internetowej i nie będą ograniczone tylko do „producentów urządzeń”.

    W zakresie podstaw do przetwarzania danych (art. 6), rząd wyraża ogólne poparcie dla projektu. Na uznanie zasługuje wpisanie świadczenia usługi jako samodzielnej podstawy dla przetwarzania danych, w przypadku gdy przetwarzanie konkretnych danych osobowych jest dla takiego świadczenia niezbędne oraz brak jest wymaganej zgody do przetwarzania metadanych. Niestety, rząd nie odnosi się do konieczności przetwarzania metadanych na potrzeby usług dodatkowych (np. Big Data). Konieczność uzyskania zgód może utrudnić powstawanie nowych i innowacyjnych usług. Na przykład, aplikacja służąca do nawigacji będzie informowała o ewentualnych korkach lub robotach drogowych, ale nie będzie w stanie poinformować o ofertach promocyjnych na paliwo bądź posiłek w mijanych przez kierowcę obiektach. Cieszy natomiast, że polski rząd dostrzegł nieżyciowość obowiązku wyrażania zgody co 6 miesięcy (art. 9), czy że jest za większą elastycznością, co do wyrażenia zgody na przetwarzanie danych (przez oprogramowanie oraz na podstawie ustawień urządzenia końcowego lub jego oprogramowania). 

    Co jest konieczne do podkreślania w aspekcie podstaw przetwarzania danych, projektodawcy rozporządzenia zdają się zapominać, że dane tego samego typu są wykorzystywane nie tylko w usługach łączności elektronicznej. Ze względu na to i obecną konstrukcję projektu, taki sam rodzaj danych, np. lokalizacyjnych, w zależności od usługi do jakiej będzie wykorzystywany traktowany będzie odmiennie. Jako wykorzystywany przez usługę łączności elektronicznej podlegał on będzie bardziej restrykcyjnym przepisom ePrivacy niż jako dane wykorzystywane przez inny rodzaj usług na podstawie samego RODO. Takie podejście grozi zahamowaniem rozwoju cyfrowego, nad którym w założeniu cała Unia Europejska chce pracować poprzez rozwój Digital Single Market. Skoro chcemy stanowić cyfrową konkurencję dla pozaeuropejskich rynków, niezrozumiałe jest tak niejednolite działanie. Kolejny raz podkreślić należy, że zasady przetwarzania danych osobowych powinny być jednakowe dla wszystkich (a więc takie jak obecnie wskazuje RODO jako kompleksowy akt prawny dot. ochrony danych osobowych), niezależnie od tego jaki rodzaj technologii używany jest do ich zbierania. 

    Z zakresie przechowywania i usuwania danych (art. 7), rząd RP wyraża ogólne poparcie dla projektu. Niestety – zamiast uelastycznić zasady dla przedsiębiorców, rząd wzywa do dalszego usztywnienia ich oraz wprowadzenia nowych obowiązków. Na przykład, przechowywanie danych na potrzeby reklamacji klientów ma zostać przekształcone w zobowiązanie dla operatorów, a nie tylko potencjalną możliwość. Dodatkowo podnoszony jest postulat wprowadzenia wymogu przechowania danych przez co najmniej 12 miesięcy.

    Stanowisko rządu RP w zakresie domyślnych ustawień prywatności (art.10), jest idealnym przykładem całkowitej niesymetryczności projektu. Nie przeanalizowano, jak taka regulacja wpłynie na przedsiębiorców. Obecnie w internecie współwystępuje wiele modeli biznesowych. Jednym z bardziej popularnych polega na darmowości usług w zamian za możliwość przetwarzania danych osobowych użytkowników i wyświetlania im reklam. Rząd RP proponuje model ‘privacy by default’, czyli zbieranie informacji o aktywności użytkowników w sieci (jeśli nie są one niezbędne do świadczenia zamówionej usługi ani wymagane przez prawo) powinno być możliwe dopiero w wyniku wyrażenia przez nich wyraźnej zgody. Wpływ na gospodarkę tego przepisu może być znaczący, gdyż duża część klientów będzie pozbawiona możliwości korzystania z dotychczasowych usług. Zmiany oznaczają bowiem mniejsze możliwości precyzyjnego targetowania, a w konsekwencji mniejsze wpływy z reklam. Może to doprowadzić do szukania alternatywnych źródeł finansowania przez podmioty internetowe, np. poprzez płatny dostęp do treści, które dotychczas były dla użytkowników darmowe.

    Cieszy, że rząd RP dostrzega konieczność dostosowania projektu do wymogów RODO, które zacznie być stosowane od 25 maja 2018 r. Rozporządzenie to zapewnia wysoką ochronę danych osób fizycznych i nakłada na przedsiębiorców szereg obowiązków, których spełnienie będzie dla wielu polskich firm dużym wyzwaniem. W stosunku do dyrektywy 95/46/WE o ochronie danych, którą RODO uchyla, ma ono szerszy zakres, i przyczyni się do zagwarantowania wysokiego poziomu ochrony użytkowników. Jest więc zaskakujące, że zamiast obserwacji skutków stosowania RODO po jego wdrożeniu, zaproponowano projekt, który reguluje (w sposób jeszcze bardziej restrykcyjny) podobny obszar.

    ZPP chciałoby również zwrócić uwagę, że proponowana regulacja wprowadza chaos prawny, gdyż jest nie tylko niespójna z RODO, ale także z projektowanym Europejskim Kodeksem Łączności Elektronicznej. Z tego powodu dotyczące go prace legislacyjne nie powinny przebiegać w przyspieszonym tempie. 

    Biorąc pod uwagę obecny stan prac nad rozporządzeniem konieczne jest jednoznaczne podkreślenie przez Radę, że akt ten nie będzie obowiązywał od 25 maja 2018 r. – podtrzymywanie propozycji takiej daty obowiązywania przepisów wprowadza wśród przedsiębiorców niepotrzebną dezorientację. W wielu przypadkach wprowadzenie zmian w tak krótkim czasie (obecnie to 8 m-cy, ale trzeba podkreślić, że akt prawny nadal nie ma ostatecznego kształtu) będzie niewykonalne.

    Warto pamiętać, że rynek cyfrowy nie zna granic. Już dziś dzięki internetowi polscy przedsiębiorcy zdobywają nowych klientów poza granicami kraju, gdzie oferują swoje usługi i produkty. Brak dostatecznej harmonizacji przepisów może spowodować powstanie barier (różne regulacje, interpretacje przepisów itd.), które szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw mogą okazać bardzo trudne do przejścia. Z tego też powodu, niektóre postulaty rządu, dotyczące choćby kwestii organu nadzorczego, nie zasługują na aprobatę.

    ZPP nie kwestionuje potrzeby zapewnienia ochrony danych osobowych, jednakże zwraca uwagę, że restrykcyjne przepisy RODO gwarantują już dostateczną ochronę prywatności użytkowniów. Dlatego, zdaniem ZPP, należy wstrzymać się z nowymi przepisami do czasu wejścia w życie RODO i na tej podstawie obiektywnie ocenić, gdzie i czy konieczne są jeszcze zmiany. Doregulowywanie przez lex specialis, tak młodego i szybko rozwijajacego się sektora, wobec nieobowiązującego jeszcze RODO, jest w ocenie ZPP niezgodne z zasadami dobrej legislacji. W pierwszej kolejności należy zbadać reakcję rynku i przedsiębiorców na nowe obowiązki wynikające z RODO, a dopiero później zastanawiać się ewentualnie nad tym, czy konieczne jest przeprowadzanie dalszych kroków legislacyjnych. Wydaje się, że rozporządzenie, które zacznie być stosowane 25 maja 2018 roku, chroni interesy użytkowników w wystarczającym stopniu. Niezależnie od regulowanej materii, należy pamiętać o tym, by nie nakładać na przedsiębiorców większej ilości obowiązków i restrykcji, niż jest to konieczne. Dlatego, wyzwamy rząd RP do przeciwstawienia się nadmiernej regulacji sektora cyfrowego, ograniczeniu nieefektywych i krępujących innowacyjność przepisów oraz odłożenia tego nieżyciowego projektu na półkę.




    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Memorandum ZPP: Brak przepisów przejściowych a zasada bezpieczeństwa prawnego

    4.10.2017

     

     

    BRAK PRZEPISÓW PRZEJŚCIOWYCH W PROJEKCIE USTAWY O USTAW O PODATKACH DOCHODOWYCH Z DNIA 22 WRZEŚNIA 2017 ROKU W KONTEKŚCIE ZASADY BEZPIECZEŃSTWA PRAWNEGO. MEMORANDUM ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW

     

    Projekt przytoczony w tytule memorandum, był już dwukrotnie przedmiotem stanowisk Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Projektodawca zdecydował się bowiem, w toku prac legislacyjnych, na dokonanie istotnych zmian w treści przedstawionego aktu. Niektóre z nich miały charakter kosmetyczny, inne niemal zasadniczy, w ostatnim czasie do projektu dopisano również szereg przepisów, które w pierwotnej wersji w ogóle się nie znajdowały. Nastąpiło to już po konsultacjach publicznych, mamy zatem do czynienia z sytuacją następującą – pierwotny tekst projektu został zaopiniowany zgodnie z obowiązującą procedurą przez zainteresowane tym podmioty, natomiast w toku dalszych etapów procesu legislacyjnego, dokonano w akcie daleko idących zmian, spośród których wiele nie ma niczego wspólnego z uwagami zgłaszanymi w ramach konsultacji społecznych. Nie wiadomo więc, w jakim kształcie projekt ostatecznie trafi do Sejmu. Trzeba zauważyć, że wśród wspomnianych zmian, modyfikacji i poprawek, projektodawca nie zawarł jednego z istotniejszych postulatów zgłoszonych w toku konsultacji społecznych. Chodzi o brak odpowiednich przepisów przejściowych i wprowadzających, w sposób kompleksowy adresujących problemy, z którymi podatnicy potencjalnie będą zmuszeni zmierzyć się po wejściu w życie ustawy. Jednym z bardziej kłopotliwych zagadnień, nieuwzględnionych w ramach przepisów przejściowych i wprowadzających zawartych w ustawie, jest kwestia rozpoznawania podatkowego kosztów, które mimo tego, iż zostały przez przedsiębiorców zapłacone i uiszczone, nie były rozpoznane jako koszty uzyskania przychodu do 1 stycznia 2018 roku. Chodzi tu o takie wydatki na usługi niematerialne, które wskutek albo kapitalizacji, albo bezpośredniego powiązania z przychodami podatkowymi, nie zostały dotychczas rozpoznane jako koszty uzyskania przychodu. W rezultacie, zgodnie z przepisami zawartymi w projekcie, wydatki takie nie będą kwalifikowane jako koszty podatkowe od roku 2018, również w tych przypadkach, w których przedsiębiorcy ponieśli koszty na długo przed przedstawieniem przez Ministerstwo Finansów projektu nowych regulacji.

    Na powyższe zagadnienie zwracano uwagę w toku konsultacji społecznych – Ministerstwo Finansów odniosło się do tych uwag, ale ciężko uznać odpowiedź resortu za zadowalającą. Zgodnie z nią, przepisy nie mają charakteru retroaktywnego, a – ewentualnie – retrospektywny. Warto w tej chwili przyjrzeć się tym dwóm pojęciom i przybliżyć – na podstawie orzecznictwa i dorobku doktryny prawniczej – ich znaczenie.

    W Polsce mamy – na co Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwracał już niejednokrotnie uwagę – bardzo duży problem związany z nadprodukcją prawa. Jest to kłopot dużej części nowoczesnych państw – rzeczywistość gospodarcza i społeczna staje się coraz bardziej skomplikowana, a ustawodawca poczuwa się do obowiązku regulowania coraz większych jej fragmentów. W znakomitej części przypadków jest to całkowicie niepotrzebne, jednak tendencja jest taka, by jednak coraz większa część życia obywateli i funkcjonowania podmiotów gospodarczych była opisywana przez przepisy prawa. Uchwalane ustawy i rozporządzenia są w dalszej kolejności wielokrotnie zmieniane, z reguły w celu (przynajmniej deklarowanym) usunięcia ich mankamentów. W takich sytuacjach pojawia się naturalny problem – co ze stosunkami prawnymi, które powstały przed zastąpieniem określonej normy inną, a trwają nadal po uchwaleniu nowych przepisów? Czy w odniesieniu do nich, stosowane powinny być przepisy wcześniejsze, czy późniejsze? Odpowiedzi na te pytania udzielać powinny tzw. przepisy intertemporalne (międzyczasowe), czyli takie, które określają zakres i czas obowiązywania przepisów uchylanych nowym aktem. Ustawodawca nie może jednak konstruować przepisów intertemporalnych w sposób całkowicie dowolny – istnieją określone reguły i zasady, zgodnie z którymi powinien to czynić. Najbardziej podstawową z nich, wywodzącą się jeszcze z prawa rzymskiego, jest oczywiście znana zasada lex retro non agit, oznaczająca, że prawo nie powinno działać wstecz, tj. że nowe regulacje nie powinny wiązać skutków prawnych ze zdarzeniami prawnymi z przeszłości. W polskim porządku prawnym, zasada ta wywodzona jest w orzecznictwie bezpośrednio z art. 2 Konstytucji, zgodnie z którym Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Odpowiednie regulacje znajdują się również na poziomie podstawowych aktów dla danych gałęzi prawa – art. 3 kodeksu cywilnego stanowi, że ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że wynika to z jej brzmienia lub celu, natomiast zgodnie z art. 4 par. 1 kodeksu karnego, jeżeli w czasie orzekania obowiązuje ustawa inna niż w czasie popełnienia przestępstwa, stosuje się ustawę nową, jednakże należy stosować ustawę obowiązującą poprzednio, jeżeli jest względniejsza dla sprawcy (lex severior retro non agit – prawo surowsze nie działa wstecz). Przestrzeganie zakazu retroaktywności przepisów jest w orzecznictwie bezpośrednio łączona z zasadą bezpieczeństwa prawnego oraz zaufania podmiotów prawa do państwa – wynika bowiem z nich, że ustalone prawa i obowiązki podmiotów prawa, nie powinny ulegać zmianom, a w szczególności zmianom niekorzystnym (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 7 lipca 2010r., V Aca 99/10). Z zasadą bezpieczeństwa prawnego jest oczywiście powiązana zasada pewności prawa, czyli taki zespół cech prawa, który pozwala jego podmiotowi decydować o swoim postępowaniu w oparciu o pełną znajomość przesłanek działania organów państwowych oraz konsekwencji prawnych, jakie jej działania mogą pociągnąć za sobą (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 14 czerwca 2000 roku, P 3/00). Jak wskazuje (powołując się na orzecznictwo) w swojej pracy „Podatki a etyka” prof. Andrzej Gomułowicz, odstępstwo od zasady lex retro non agit dopuszczalne jest wtedy, gdy jest to konieczne dla realizacji wartości konstytucyjnej, uznanej w konkretnym przypadku za ważniejszą od wartości, która jest chroniona za pomocą zakazu retroakcji. Ustawodawca nie narusza tej zasady wówczas, gdy wsteczne działanie prawa polepsza sytuację prawną niektórych adresatów danej normy, nie pogarszając jednocześnie sytuacji prawnej pozostałych jej adresatów.

    Podział na retroakcję i retrospekcję jest z gruntu prosty. Retroakcja polega na regulowaniu „wstecz” skutków prawnych określonych zdarzeń prawnych, natomiast z retrospekcją mamy do czynienia wówczas, gdy ustawa nowa jest stosowana do stosunku prawnego, który powstał przed dniem jej wejścia w życie, ale na przyszłość. Samo w sobie nadanie nowym przepisom mocy retrospektywnej nie wiąże się ze złamaniem zasady zakazu retroakcji, jednak trzeba pamiętać o tym, że wybór retrospekcji jako rozwiązania konkretnej kwestii intertemporalnej, nie może zostać podjęty przez ustawodawcę całkowicie dowolnie. Zasada bezpośredniego działania nowego prawa dla stosunków, które powstały przed jego wejściem w życie, może być przez ustawodawcę przyjęta wtedy, gdy przemawia za tym ważny interes publiczny, którego nie można wyważyć z interesem jednostki, oraz gdy poszanowane są prawa niewadliwie nabyte – zarówno publiczne, jak i prywatne. Ustawodawca nie może arbitralnie ograniczać praw przysługujących jednostce, stąd też w odniesieniu do stosunków powstałych pod rządami poprzedniej ustawy, preferowane jest jej dalsze działanie, ze względu na ochronę interesów w toku (wyrok NSA z 29 kwietnia 2015 roku, II GSK 564/14).

    Wziąwszy pod uwagę powyższe, oraz pamiętając o tym, że zasady bezpieczeństwa prawnego i zaufania jednostki do państwa mają szczególne znaczenie w tych gałęziach prawa, w których zakres władztwa organów państwa nad jednostką jest najwyższy (prawo karne, ale również podatkowe), nie sposób jest zaakceptować tłumaczenia Ministerstwa Finansów. Interesy w toku przedsiębiorców powinny być chronione odpowiednimi regulacjami intertemporalnymi. Należy więc wymagać, aby nowe rygorystyczne regulacje nie mogły być stosowane do wydatków poniesionych faktycznie przez przedsiębiorców w roku 2017 i latach poprzednich. Przykładem prezentowanym przez zaniepokojone firmy są licencje i wartości niematerialne i prawne nabywane w roku 2017 i latach wcześniejszych, które często są kluczowe dla rozwoju przedsiębiorstwa. W celu obniżenia kosztów, takie licencje nierzadko były kupowane wspólnie z innymi podmiotami w ramach grupy kapitałowej. W momencie dokonania zakupu firmy rozpoczynały jego amortyzację podatkową, która nagle będzie musiała być przerwana, przez co zwiększy się koszt inwestycji.

    Podobna sytuacja wystąpi w przypadku nabywania usług doradczych i innych, które opłacane były w postaci prowizji związanej bezpośrednio z poziomem sprzedaży. Firmy mogą rozpoznawać takie koszty dopiero w momencie osiągnięcia przychodu ze sprzedaży. Jeśli zatem firma uzyska przychód po 1 stycznia 2018 r., wówczas odpowiedni koszt pomimo poniesienia w roku 2017 nie będzie mógł stanowić kosztu podatkowego. Brak odpowiednich uregulowań dotknie też przedsiębiorstwa zabezpieczające ryzyko kredytowe swoich klientów, które muszą rozpoznawać takie wydatki jako koszt w latach późniejszych. Przez to koszty poniesione w roku 2017, a nawet 2016 nie będą stanowiły kosztu uzyskania przychodów.

    Nowe przepisy zdają się również nie zauważać takich powszechnych przecież sytuacji – wprowadzane limity na wartości niematerialne i prawne oraz na usługi niematerialne całkowicie zmienią sytuację i prognozy dotyczące dochodowości takich przedsięwzięć. Firmy, które zdążą zaliczyć wszystkie poniesione koszty przed 31 grudnia 2017 r. będą w zupełnie innej sytuacji niż przedsiębiorstwa, które wprawdzie poniosły już koszty projektowe, jednak przepisy nakazują im późniejsze rozpoznanie kosztów dla celów podatkowych.

    Przykładów takich jak powyższe jest wiele. Warto wspomnieć choćby o tych firmach, które na skutek problemów administracyjnych zarejestrują faktury z opóźnieniem. W takich przypadkach zakupy dokonane przez przedsiębiorców dotyczące usług zrealizowanych w roku 2017 mogą być wyłączone z kosztów uzyskania przychodów. Mając to na uwadze, ZPP nie rozumie motywów Ministerstwa Finansów, które dla części wprowadzanych przepisów przewiduje przepisy przejściowe, dla pozostałych zaś pozostawia podatników na łaskę rozbieżnych interpretacji skarbowych. Trzeba bowiem zaznaczyć, że zgodnie z projektem straty podatkowe przedsiębiorców będą mogły być rozpoznawane na starych zasadach – co stoi na przeszkodzie, by dotychczasowe przepisy były stosowane również do wydatków poniesionych, a nierozpoznanych jako koszty uzyskania przychodu do momentu wejścia w życie nowej ustawy? Jeśli przyczyną jest obawa przed wzmożonym rozpoznawaniem kosztów podatkowych w okresie do końca tego roku, warto zaproponować choćby przepisy umożliwiające stosowanie dotychczasowych reguł do wydatków poniesionych do dnia publikacji projektowanej ustawy, a niechby nawet do dnia opublikowania projektu tej ustawy.

    Przypominamy, że projekty zmian do ustaw podatkowych w latach poprzednich niejednokrotnie zawierały przemyślane przepisy intertemporalne – przykładowo w trakcie ubiegłorocznych zmian do ustaw podatkowych ustawodawca zawarł odpowiednie przepisy, zgodnie z którymi zmiany miały zastosowanie do płatności dokonywanych w roku podatkowym rozpoczynającym się po dniu 31 grudnia 2016 r. W rezultacie, mając na uwadze konieczność respektowania przez ustawodawcę zasady bezpieczeństwa prawnego i poszanowania interesów w toku, postulujemy wprowadzenie adekwatnych regulacji również w bieżącej nowelizacji, aby zapewnić realizację wartości podstawowych dla środowiska przedsiębiorców.

     

    100 dni apteki dla aptekarza, czyli śmierć konkurencji, mniej aptek i wyższe ceny

    5.10.2017

     

                                                                     

    100 dni apteki dla aptekarza, czyli śmierć konkurencji, mniej aptek i wyższe ceny

     

    Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne, która weszła w życie 25 czerwca br., zwana potocznie „apteką dla aptekarza” (AdA), wprowadziła najbardziej przeregulowany i restrykcyjny model rynku aptecznego, niespotykany w rozwiniętych krajach Zachodu, zabetonowała rynek aptek i zaczyna wpływać na spadek ich liczby oraz wzrost cen leków. Nie przyniosła natomiast żadnego z efektów, zapisanych w projekcie nowelizacji. 
      
    Przyjęta 25 czerwca nowelizacja Prawa farmaceutycznego wprowadziła w Polsce model apteczny poczwórnie zamknięty. Z typowego europejskiego systemu otwartego (wg raportu UOKiK z 2015 r.) zmieniła go w jeden z najostrzejszych, najbardziej restrykcyjnych systemów zamkniętych w Europie, w którym łącznie obowiązują restrykcyjne ograniczenia właścicielskie (apteka dla aptekarza), ilościowe (maksymalnie cztery apteki oraz regulacja „1%”), geograficzne i demograficzne (bez żadnych wyjątków, takich jak szpitale, dworce czy centra handlowe, co jest standardem w krajach, gdzie takie ograniczenia obowiązują) oraz zakaz reklamy aptek, który w praktyce jest zakazem jakiejkolwiek komunikacji apteki i farmaceuty z pacjentami.

    Po 25 czerwca br. właścicielem apteki może zostać jedynie farmaceuta posiadający jednocześnie prawo wykonywania zawodu (a więc nie każdy farmaceuta). Dodatkowo wprowadzono maksymalnie limit czterech aptek dla jednego farmaceuty, spełniającego wymogi ustawy. Oznacza to, że możliwość nabycia lub otwarcia apteki przysługiwać będzie jedynie wąskiej grupie członków korporacji zawodowej, wobec blisko 40 mln Polaków, którzy mogli być dotychczas właścicielami aptek. Ustawa zastopuje również możliwość rozwoju polskim przedsiębiorcom, niebędącym farmaceutami, gdyż zamyka im drogę do rozwoju firm. Przedsiębiorcy tacy mogą aptekę jedynie stracić, a nowej nie będą już w stanie otworzyć. Na nowe restrykcje własnościowe nakłada się stara regulacja, mówiąca o tym, że przedsiębiorca, posiadający powyżej 1 proc. ogólnej liczby aptek w danym województwie nie może otrzymać zezwolenia na otwarcie nowej apteki, co w dzisiejszym stanie prawnym stało się zapisem kuriozalnym. 

    25 czerwca wprowadzono także regulacje demograficzno-geograficzne polegające na tym, że nową aptekę można uruchomić jedynie wtedy, gdy na nową placówkę przypadnie co najmniej 3 tys. mieszkańców, a żadna inna apteka nie znajduje się bliżej niż 500 m. Regulacje te praktycznie uniemożliwiają otwieranie w największych polskich miastach nowych aptek. Dotyczy to przede wszystkim miejsc najbardziej dogodnych dla pacjentów tj. w centrów miast i miasteczek, szpitali, przychodni, dworców, lotnisk czy centrów handlowych.

    – Polski rynek apteczny to dziś twór niespotykany nigdzie w rozwiniętym świecie. Co gorsza, idziemy w kierunku odwrotnym, niż nowoczesny świat – mówi Marcin Piskorski, prezes zarządu Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET. – W rozwiniętych krajach Europy od lat obserwujemy tendencję liberalizowania rynku aptecznego. Wynika to m.in. z faktu, że systemy zamknięte są drogie dla płatnika publicznego i prywatnego. Tworząc bowiem pozbawione ryzyka środowisko biznesowe dla właścicieli aptek, którymi z reguły są w tych systemach członkowie korporacji aptekarskiej, znoszą jakiekolwiek mechanizmy konkurencyjne, co szybko przekłada się na wzrost cen i spadek dostępności – dodaje.

    W ostatnich 20 latach doszło do zauważalnego złagodzenia przepisów dotyczących aptek w 15 państwach Europy. Na szczególną uwagę zasługuje zauważalny odwrót od zasady „apteka dla farmaceuty”. W sierpniu br. zrezygnowano z niej np. we Włoszech.

    Liczba aptek w dół

    – W pracach nad regulacją ostrzegaliśmy, że przyniesie ona spadek liczby aptek, a więc spadek dostępności leków dla pacjentów oraz wzrost cen leków. Pierwsze tego oznaki już się pojawiają – powiedział Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Według najnowszych danych Centrum Systemów Informatycznych Ochrony Zdrowia we wrześniu liczba aptek w Polsce nieznacznie spadła[1]. Spadek liczby aptek w sierpniu raportował zaś PEX Pharma Sequence. Co ważniejsze, w lipcu do wojewódzkich inspekcji farmaceutycznych złożono tylko jeden (sic!) na całą Polskę wniosek o otwarcie nowej apteki[2], wobec średnio 105 wniosków miesięcznie składanych przed wejściem w życie regulacji[3]. Jeśli dodamy do tego fakt, że średnio w Polsce zamyka się 82 aptek miesięcznie[4], a liczba nowych wniosków dramatycznie spadła, spadek liczby aptek w Polsce rozpocznie się na dobre za ok. 2 – 3 miesiące. W tym czasie inspekcja farmaceutyczna zakończy „przerabiać” zwiększoną liczbę (ok. 500) wniosków[5], które wpłynęły do niej w czerwcu, tuz przed zamknięciem rynku.

    – Powyższa sytuacja oznacza zabetonowanie rynku. Ci, którzy apteki mają, modlą się, żeby ich nie stracić z własnej winy lub przyczyn losowych – co już miało miejsce w Poznaniu, gdzie najemca wypowiedział umowę najmu aptece działającej od ponad 50 lat na Starym Mieście. Z powodu kryteriów geograficzno-demograficznych, nie można jej było odtworzyć w nowym lokalu. Na rynek nie wejdą nowi przedsiębiorcy i farmaceuci, gdyż nie przeskoczą zapisów ustawy. Nawet, jeśli posiadają tytuł magistra farmacji, zablokuje ich regulacja geograficzno-demograficzna, chyba, że zdecydują o otwarciu apteki na Pustyni Błędowskiej – dodał Marcin Nowacki.

    Ceny w górę

    Z danych PEX Pharma Sequence wynika, że w okresie czerwiec – sierpień 2017 ceny leków OTC (bez recepty) wzrosły o 4,1 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku 2016, a leków nierefundowanych wydawanych na receptę o rekordowe 6,4 proc. (także w okresie czerwiec – sierpień 2017 w stosunku do analogicznego okresu roku 2016). To niezwykle istotne, gdyż te dwie kategorie stanowią około 60% leków nabywanych przez Polaków w aptece. – Ten wzrost, choć bardzo wysoki, byłby jeszcze wyższy, gdyby nie był amortyzowany zwiększoną liczbą otwarć aptek w połowie roku, związaną ze spodziewanym zabetonowaniem rynku, ale z czasem ten bodziec ulegnie osłabieniu. Pojawią się wtedy lub umocnią lokalne monopole, które wezmą w posiadanie lokalne rynki i będą z tego faktu czerpać pełnymi garściami – dotyczy to zwłaszcza mniejszych miejscowości – powiedziała dr Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan.

    Należy także zauważyć, że wśród wskazanych wyżej skutków regulacji, przed którymi ostrzegali przedstawiciele organizacji pracodawczych w trakcie prac nad ustawą, nie ma żadnych efektów, dla których ustawa została uchwalona, na które wskazywali jej projektodawcy. Motywacją dla uchwalenia zmian w prawie było zapewnienie powstawiania nowych aptek na terenach słabiej zaludnionych. Jak wskazują dane o liczbie wniosków o wydanie nowych zezwoleń, efekt ten najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięty. Niektóre z postulatów twórców nowelizacji były niewykonalne już w chwili ich zapisania. Cel w postaci repolonizacji aptek i wyrwania ich z rąk obcego kapitału od początku brzmiał demagogicznie. Już przed uchwaleniem zmian w prawie, 96% aptek w kraju należało do polskich przedsiębiorców. Teraz mogą oni stracić placówki na rzecz niemieckich aptekarzy, którzy znacznie łatwiej niż ich polscy koledzy po fachu, zbiorą setki tysięcy złotych potrzebnych na zakup apteki.

     

    [1] http://www.rynekaptek.pl/marketing-i-zarzadzanie/dane-ubylo-siedem-aptek-ogolnodostepnych,22340.html
    [2] https://mgr.farm/content/apteczny-krach-w-lipcu-tylko-jeden-wniosek-na-nowa-apteke
    [3] Dane pochodzą od QuintilesIMS za okres styczeń-czerwiec 2017 r.
    [4] Ibidem.
    [5] https://mgr.farm/content/apteczny-krach-w-lipcu-tylko-jeden-wniosek-na-nowa-apteke

    Stanowisko ZPP ws. projektu nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych

    02.10.2017

     

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROJEKTU U STAWY O ZMIANIE USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB FIZYCZNYCH, USTAWY O PODATKU DOCHODOWYM OD OSÓB PRAWNYCH ORAZ USTAWY O ZRYCZAŁTOWANYM PODATKU DOCHODOWYM OD NIEKTÓRYCH PRZYCHODÓW OSIĄGANYCH PRZEZ OSOBY FIZYCZNE Z DNIA 22 WRZEŚNIA 2017 ROKU

     

    Pierwotna wersja omawianego projektu była już przedmiotem stanowiska Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. W ramach stanowiska, a następnie dodatkowych uwag do projektu, ZPP poparł generalny kierunek zmian i zwrócił uwagę na konieczność uszczelniania systemu podatkowego w celu przeciwdziałania skrajnie agresywnym metodom optymalizacji podatkowej, które zaburzają konkurencję podatkową pomiędzy małymi i dużymi podmiotami. Jednocześnie, wskazano na kilka ryzykownych, a kilka wręcz niemożliwych do zaakceptowania przepisów. Na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji pojawiła się ostatnio nowa wersja projektu, nie tylko zmieniona w zakresie kluczowych elementów ostatniego dokumentu, ale uzupełniona o kilka dodatkowych rozwiązań mających istotne znaczenie dla przedsiębiorców. Z tego też tytułu, zasadne jest opublikowanie nowego stanowiska, odnoszącego się do zmian zawartych w nowym projekcie.

    W zakresie tych przepisów, które były już obecne w poprzednich wersjach projektu, warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych zmian. Znacznie zmodyfikowany został pomysł dotyczący „minimalnego podatku dochodowego”, będącego de facto swojego rodzaju odmianą podatku od nieruchomości. Generalny zamysł nie zmienił się – podatek miałby dotyczyć tych podatników, którzy posiadają nieruchomości komercyjne w postaci centrów handlowych, domów towarowych, sklepów i budynków biurowych, których wartość początkowa przekracza 10 milionów złotych. W tej wersji przepisów, która zawarta jest w najnowszym projekcie, w istotnym stopniu zmniejszona została stawka podatku (0,035% vs. 0,042% w wersji poprzedniej) Dodatkowo, zmieniona została konstrukcja podatku – miałby być naliczany jedynie od nadwyżki wartości początkowej nad 10 milionów złotych, a nie od całej kwoty jego wartości. Trzeba zwrócić jednak uwagę na fakt, iż elementarne zastrzeżenia do koncepcji „minimalnego podatku dochodowego” cały czas pozostają aktualne i w tym zakresie stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców nie zmienia się – wprowadzone modyfikacje mogą spowodować, że danina będzie mniej dokuczliwa, jednak wciąż brak jest wyraźnych przesłanek świadczących o tym, że jej wprowadzenie jest uzasadnione.

    W istotnym stopniu zmieniona została propozycja dotycząca zaliczania wydatków na usługi niematerialne w poczet kosztów uzyskania przychodu. W pierwotnej wersji, nielimitowane miały być wydatki do 1,2 miliona złotych rocznie. Jeśli dany podmiot wydał więcej, kwota byłaby ograniczona do 5% zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację. Według nowego brzmienia projektu, nielimitowane mają być wydatki do 3 milionów złotych, a limit nałożony na nadwyżkę ma sięgać 5% kwoty, którą otrzymamy po odjęciu sumy kosztów uzyskania przychodu, pomniejszonych o odpisy amortyzacyjne i odsetki, od przychodów osiągniętych przez dany podmiot ze wszystkich źródeł. Najistotniejszą jednak zmianą jest fakt, iż omawiane limity nie mają już dotyczyć usług profesjonalnych nabywanych od podmiotów zewnętrznych – objęte mają nimi być jedynie koszty ponoszone na rzecz podmiotów powiązanych z podatnikiem. Tak istotne złagodzenie propozycji legislacyjnej wydaje się wynikać ze stosunkowo masowej krytyki, która spłynęła na postulaty Ministerstwa Finansów zaprezentowane pierwotnie. Rzeczywiście pierwsza wersja projektu szła w ograniczeniach zbyt daleko, stąd też autorefleksja projektodawcy zasługuje na uznanie.

    W kontekście wprowadzanych do projektu zmian, należy krytycznie odnotować brak jakiegokolwiek odniesienia się projektodawcy do składanych w toku konsultacji publicznych uwag dot. braku precyzyjnych przepisów przejściowych. Chodzi tu przede wszystkim o rozliczanie wydatków poniesionych na usługi niematerialne, które nie zostały dotychczas rozpoznane jako koszty uzyskania przychodów dla celów podatkowych. Warto pamiętać, że niejednokrotnie nakłady ponoszone są na prace, które trwają latami – rozpoznaje się je wówczas jako koszty uzyskania przychodu dopiero po zakończeniu prac i oddaniu ich efektów do użytku. Kwestia ta zostanie bardziej szczegółowo poruszona na łamach memorandum ZPP, stąd też w ramach stanowiska ten bardzo istotny problem jest jedynie sygnalizowany.

    Jakkolwiek ważne są przytoczone wyżej zmiany legislacyjne względem poprzedniej wersji projektu, najwięcej emocji i dyskusji budzą nowości, które projektodawca zdecydował się zawrzeć w akcie. Chodzi tu m.in. o propozycję podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8 tysięcy złotych. Zmniejszenie obciążeń podatkowych w stosunku do osób najmniej zarabiających jak najbardziej zasługuje na aprobatę, stąd też przedstawiony w projekcie postulat należy przyjąć z zadowoleniem. Warto jednak zwrócić szczególną uwagę na propozycje nowych przepisów dotyczących przedsiębiorców. W projekcie proponuje się bowiem m.in., by przedsiębiorcy zostali zwolnieni z obowiązku zapłaty zaliczki na podatek dochodowy, gdy jej kwota nie przekracza 1000 złotych – zmiana pozytywnie wpłynie przede wszystkim na mniejszych przedsiębiorców, chociaż wpisana jest zarówno do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, jak i do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych. Warto zaznaczyć, że propozycja nie wiąże się ze zmniejszeniem obciążenia przedsiębiorców daninami publicznymi. Podstawowa korzyść, jaka wynika z jej wprowadzenia, to ograniczenie częstotliwości wykonywania określonych obowiązków administracyjno-finansowych przez najmniejszych przedsiębiorców. Chodzi o to, by przedsiębiorca osiągający niskie dochody nie musiał – w trybie miesięcznym albo kwartalnym – płacić zaliczek na podatek dochodowy natychmiast, jeśli opiewają one na niewielkie kwoty. Wiąże się to z ułatwieniem prowadzenia działalności dla najmniejszych przedsiębiorców – to oni będą głównymi beneficjentami tego rozwiązania. Z tego też powodu, przedstawioną w projekcie propozycję należy zdecydowanie poprzeć. Kolejną nowością, która ma na celu poprawę warunków prowadzenia najmniejszych działalności gospodarczych w Polsce, jest postulat zniesienia obowiązku zgłaszania prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów. W tej chwili, obowiązek taki dotyczy wszystkich podatników, którzy rozpoczynają prowadzenie działalności gospodarczej i wybrali formę opodatkowania, dla której niezbędne jest prowadzenie takiej księgi, oraz którzy w poprzednim roku podatkowym korzystali ze zryczałtowanego opodatkowania podatkiem dochodowym i zdecydowali się na zmianę formy opodatkowania lub prowadzili księgi rachunkowe, ale przestały istnieć przesłanki zobowiązujące ich do ich prowadzenia. Likwidacja tego obowiązku, jak słusznie zauważył projektodawca, skutkuje przede wszystkim ograniczeniem liczby procedur administracyjnych, których dopełnić trzeba przy zakładaniu działalności gospodarczej. Z tego też powodu, propozycja zasługuje na poparcie.

    Trzeba odnotować fakt, iż projektodawca uwzględnił w nowej treści aktu, jedną z głównych uwag zgłoszonych w toku konsultacji przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców – limit wartości początkowej środków trwałych oraz wartości niematerialnych możliwych do jednorazowego odliczenia od przychodu, zwiększono z 3,5 tysiąca złotych nie do 5 tysięcy złotych, jak miało to miejsce w pierwotnej wersji projektu, a do 10 tysięcy złotych, czyli do tego poziomu, który postulował Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Aktualne pozostają przemawiające za implementacją tego rozwiązania argumenty przedstawione w stanowisku do poprzedniej wersji projektu – polska gospodarka potrzebuje solidnego impulsu proinwestycyjnego. Przedsiębiorcy są gotowi inwestować w środki trwałe, potrzebują jedynie zielonego światła od ustawodawcy – wydaje się, że zwiększenie progu jednorazowej amortyzacji do 10 tysięcy złotych, będzie stanowiło istotną zachętę do inwestowania i będzie odpowiednio spożytkowane przez przedsiębiorców, szczególnie tych z sektora MSP.

    Reasumując, przedstawione w nowej wersji projektu rozwiązania, ocenić należy generalnie pozytywnie. Nowe propozycje Ministerstwa Finansów zasługują na aprobatę i trzeba je poprzeć. Zmiany wprowadzone do istniejących już w poprzedniej wersji aktu przepisów również mają charakter z grubsza pozytywny, jednak zastrzeżenia zgłaszane w toku konsultacji w wielu przypadkach wciąż pozostają aktualne – warto zatem liczyć na dalsze prace i poprawki nanoszone w ramach procedury legislacyjnej, zwłaszcza w odniesieniu do przepisów przejściowych, które powinny zagwarantować brak retrospektywności projektowanych regulacji.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców




    Fot. PhilipTaylor/na lic.Creative Commons/flickr.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery