• PL
  • EN
  • szukaj

    Stanowisko ZPP ws. dodatkowego świadectwa ochronnego dla produktów leczniczych

    Warszawa, 9 maja 2018 r.

     

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. DODATKOWEGO ŚWIADECTWA OCHRONNEGO DLA PRODUKTÓW LECZNICZYCH

     

    Począwszy od Rozporządzenia Rady nr 1768/92 z 18 czerwca 1992, a następnie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady nr 469/2009 z dnia 6 maja 2009 roku, dotyczącego dodatkowego świadectwa ochronnego dla produktów leczniczych, unijny ustawodawca wprowadził do porządku prawnego instrument służący przedłużeniu ochrony produktów leczniczych ponad okres trwania podstawowej ochrony patentowej. Zgodnie z artykułem 2 Rozporządzenia, każdy produkt leczniczy chroniony przez patent na terytorium państwa członkowskiego i przed wprowadzeniem na rynek, może być przedmiotem dodatkowego świadectwa ochronnego. Warunki uzyskania takiego świadectwa opisane są w art. 3: produkt musi być chroniony patentem podstawowym pozostającym w mocy, dopuszczony do obrotu na podstawie ważnego zezwolenia, które musi być pierwszym zezwoleniem na obrót danym produktem jako produktem leczniczym, a dodatkowo produkt nie mógł być w przeszłości przedmiotem świadectwa. Na mocy artykułu 5 rozporządzenia, świadectwo przyznaje te same prawa, które przyznane są na mocy patentu podstawowego. Konstrukcja jest zatem taka, że dodatkowe świadectwo ochronne stanowi swoiste przedłużenie patentu. Ostatecznie, produkt leczniczy chroniony jest zatem przez 20 lat patentem, a następnie, przez maksymalnie 5 lat, wspomnianym świadectwem.

     

    Opisany wyżej stan rzeczy, w praktyce oznacza, że nawet przez 25 lat od momentu uzyskania ochrony patentowej danego leku, w Unii Europejskiej niemożliwe jest produkowanie bazujących na nim leków generycznych i bionastępczych. SPC uniemożliwia produkowanie leków generycznych i bionastępczych nawet z przeznaczeniem na rynki krajów poza Unią Europejską, w których wspomniana regulacja nie obowiązuje. Skutek jest łatwy do przewidzenia. Producenci leków z krajów takich, jak choćby Indie, czy Chiny, natychmiast po wygaśnięciu ochrony patentowej uruchamiają produkcję leków generycznych i bionastępczych, sprzedają je na rynki pozaeuropejskie. Z punktu widzenia światowego koncernu SPC nie stanowi ogromnego problemu, ponieważ tego rodzaju korporacja zawsze może otworzyć produkcję poza Europą. Dodatkowe świadectwo ochronne stanowi istotną barierę rozwoju w szczególności dla mniejszych firm farmaceutycznych. W konfrontacji z ich konkurentami z innych kontynentów, a także z ogromnymi, międzynarodowymi korporacjami, które korzystają m.in. z efektu skali, a ze względu na ogromne przychody posiadają również znaczące zaplecze kadrowe, mniejsze podmioty nie dysponują wieloma przewagami. Aktualny kształt regulacji dot. SPC jedynie tę dysproporcję pogłębia. W sytuacji bowiem, w której przedsiębiorcy z państw azjatyckich, czy też wspomniane globalne korporacje, uruchamiają produkcję generyków i bionastępczych niedługo po wygaśnięciu ochrony patentowej, mniejsze przedsiębiorstwa działające na terenie Unii Europejskiej mają de facto związane ręce. Na tym rozwiązaniu tracą nie tylko poszczególne państwa członkowskie (konkurencyjność ich przemysłu farmaceutycznego zmniejsza się), ale również gospodarka Unii Europejskiej rozumiana jako suma potencjałów gospodarek poszczególnych państw członkowskich.

     

    W związku z powyższymi wnioskami, zasadne wydaje się być przedstawienie postulatu legislacyjnego, który zachowywałby podstawową wartość wynikającą z dodatkowego świadectwa ochronnego, tj. przedłużenie o okres do pięciu lat ochrony produktu leczniczego na rynku Unii Europejskiej, jednocześnie umożliwiając podmiotom europejskim konkurowanie z innymi firmami na rynkach państw trzecich. Wzmocnienie pozycji europejskich producentów leków jest szczególnie istotne w kontekście wartości dodanej, jaką branża ta zapewnia poszczególnym gospodarkom. Należy pamiętać, że farmacja i biotechnologia jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi przemysłu, a można przypuszczać, że w ciągu najbliższych dekad jej znaczenie będzie jedynie rosło. Z tego też powodu, dynamiczny rozwój tej branży powinien być przedmiotem szczególnego zainteresowania decydentów w państwach członkowskich UE, a także Unii jako takiej, która jako Wspólnota będzie musiała konkurować z innymi ogromnymi rynkami.

     

    Postulowane jest zatem wprowadzenie mechanizmu SPC MW (SPC Manufacturing Waiver), który umożliwiałby produkcję leków w Europie (podczas trwania ochrony SPC) z przeznaczeniem eksportowym tylko na te rynki trzecie, na których ochrona SPC nie obowiązuje. W ten sposób, zachowany będzie podstawowy cel dodatkowego świadectwa ochronnego – mechanizm nie naruszy ani praw własności intelektualnej, ani istoty regulacji SPC, jednocześnie umożliwi się mniejszym, europejskim podmiotom, produkcję leków, w czasie ich ochrony dodatkowym świadectwem, z przeznaczeniem na rynki trzecie. Wydaje się, że propozycja ta ustanowiłaby optymalny kształt omawianej regulacji i stanowiłaby rozsądny kompromis pomiędzy uwzględnieniem interesów podmiotów zainteresowanych przedłużoną ochroną własności intelektualnej, a potrzebami wynikającymi z konieczności zwiększenia konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw. Wprowadzenie postulatu do porządku prawnego, wymagałoby podjęcia przez Komisję Europejską inicjatywy prawodawczej, tj. przedłożenia projektu zmian przepisów do Rady UE i Parlamentu Europejskiego. Liczymy na to, że nasze argumenty zostaną uwzględnione przez kluczowych decydentów, i że taki projekt w odpowiednio krótkim czasie trafi do wspomnianych wyżej organów UE.

     

    W chwili obecnej istotny jest czas dlatego tak ważne jest, aby Komisja Europejska przedłożyła propozycję legislacyjną w obecnej kadencji, która kończy się w 2019 r.

     

    Stanowisko ZPP ws. praktycznego stosowania klauzuli pewności prawa

    Warszawa, 7 maja 2018

     

     

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PRAKTYCZNEGO STOSOWANIA
    KLAUZULI PEWNOŚCI PRAWA

     

    Niestabilność przepisów prawa, a także często zmieniające się jego interpretacje, szczególnie w odniesieniu do prawa podatkowego, stanowią od lat jeden z większych problemów, z którymi stykają się polscy przedsiębiorcy w praktyce prowadzenia działalności gospodarczej. Mimo generalnych zasad, które w orzecznictwie wyinterpretowano z klauzul generalnych zawartych w Konstytucji (a ona – należy przypomnieć – jest w Polsce stosowana bezpośrednio), podstawowe prawa przedsiębiorców nie były przestrzegane przez organy administracji publicznej. Kilka lat temu mieliśmy do czynienia z wręcz zorganizowaną instytucjonalnie operacją polegającą na punktowych zmianach interpretacji przepisów podatkowych i obciążaniu negatywnymi konsekwencjami finansowymi tejże zmiany przedsiębiorców, którzy w dobrej wierze stosowali się do uzyskanej interpretacji. W rezultacie, osoby prowadzące działalność gospodarczą w wielu branżach znajdowały się w sytuacji, w której z dnia na dzień okazywało się, że mimo zajętego wcześniej stanowiska, organ podatkowy uważa, że powinny one odprowadzać np. 8% VAT a nie 5%. Z tego tytułu powstawała zaległość podatkowa za pięć lat wstecz (termin przedawnienia zobowiązań podatkowych), którą przedsiębiorca – wraz z odsetkami – winien był zdaniem organu uiścić.


    – Stosowanie praktyki zmiany interpretacji, bez zmiany przepisów i naliczania zaległości z odsetkami za pięć lat wstecz, to zjawisko które przez lata monitorowaliśmy, i któremu się wielokrotnie sprzeciwialiśmy – tłumaczy Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Uważamy, że to niedopuszczalne. Nie może być tak, że przedsiębiorca w dobrej wierze wnioskuje o interpretację, stosuje się do niej, a następnie jest za to de facto karany finansowo, tylko dlatego że urząd zaczął inaczej rozumieć przepisy. Przy takim podejściu nie ma mowy o elementarnym poczuciu bezpieczeństwa prawnego wśród przedsiębiorców.


    Takie postępowanie organów administracji publicznej jest niemożliwe do zaakceptowania, w związku z czym Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wielokrotnie apelował nie tylko o zaprzestanie tej praktyki, ale również o implementację rozwiązań prawnych mających na celu zabezpieczenie interesu podatników w relacjach z organami podatkowymi. Od 2015 roku mieliśmy okazję obserwować rzeczywistą zmianę podejścia kluczowych decydentów politycznych. Przestały dochodzić do nas sygnały o stosowaniu wyżej opisanego schematu działania, a sam rząd podjął szereg inicjatyw służących przedsiębiorcom. Jedną z nich była ustawa z dnia 16 grudnia 2016 roku o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców. W ramach tej ustawy, której kluczowe przepisy weszły w życie z dniem 1 stycznia 2017 roku, wprowadzono m.in. klauzulę pewności prawa. Klauzula umiejscowiona została w de facto dwóch ustawach, tj. w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej (którą od 30 kwietnia zastępuje Prawo przedsiębiorców) oraz w Ordynacji podatkowej. Brzmienie przepisów w obu przypadkach jest analogiczne – przedsiębiorca stosujący się do utrwalonej praktyki interpretacyjnej, nawet jeśli sam nie uzyskał interpretacji indywidualnej, podlega takiej samej ochronie, jak gdyby tę interpretację indywidualną uzyskał.


    Oznacza to, że stosowanie się do stanowiska prezentowanego przez dany organ administracji (np. organ podatkowy) wyrażany w interpretacjach wydawanych na wniosek innych przedsiębiorców, ma chronić przedsiębiorcę tak samo, jak przedsiębiorcę, na którego wniosek interpretacja została wydana. Ochrona polega na tym, że przedsiębiorca nie może być obciążony jakimikolwiek daninami publicznymi, czy sankcjami finansowymi lub karami w zakresie, w jakim zastosował się do uzyskanej interpretacji. Zarówno z deklaracji kluczowych decydentów politycznych, jak i z treści wprowadzanych przepisów jednoznacznie wynikała chęć zwiększenia poczucia bezpieczeństwa prawnego wśród przedsiębiorców, poprzez wzmocnienie ochrony jaka przysługuje im z tytułu wydanych przez organy administracji interpretacji.


    Z niepokojem przyglądamy się praktyce stosowania wyżej opisanych przepisów. Okazuje się bowiem, że ochrona jaka teoretycznie przysługuje przedsiębiorcom, jest w wielu przypadkach iluzoryczna. Od dłuższego czasu znany jest już choćby przykład przedsiębiorców sprzedających żywność typu fast food. Przez wiele lat stosowali oni stawkę VAT 5%, obowiązującą dla „dostawy gotowych posiłków i dań”. Taka praktyka była przez organy podatkowe uznana za prawidłową zarówno w ramach wydawanych interpretacji indywidualnych, jak i w sposób dorozumiany – nie kwestionowano rozliczeń w trakcie kontroli, nie odmawiano także prawa do zwrotu nadpłaty VAT. Ministerstwo Finansów wydało jednak interpretację ogólną, zgodnie z którą sprzedaż żywności typu fast food powinna być obciążona wyższą, ośmioprocentową stawką VAT, odpowiednią dla „usług związanych z wyżywieniem”. Abstrahując od prawidłowości takiego stanowiska, którą można bardzo mocno kwestionować powołując się choćby na orzecznictwo ETS (zgodnie ze stałą linią orzeczniczą Trybunału, kluczowe znaczenie powinna mieć klasyfikacja czynności na podstawie okoliczności towarzyszących sprzedaży, takich jak choćby brak obsługi kelnerskiej, czy brak zastawy wielokrotnego użytku, a nie klasyfikacja dokonywana dla celów statystycznych), zdumiewa fakt, że w rezultacie wydania interpretacji ogólnej – mimo publicznych deklaracji politycznych, a także intencji stojących za wprowadzanymi przepisami prawnymi – organy podatkowe zaczęły zwracać się do przedsiębiorców o zwrot zaległości podatkowych powstałych wskutek wydania decyzji ustalających wysokość zobowiązania podatkowego, uwzględniających stawkę 8%.


    Innym, całkowicie niedawnym przykładem zmiany interpretacji przepisów skutkującej negatywnymi skutkami finansowymi dla podatników, jest zmiana podejścia organów podatkowych do możliwości odliczania 50% kosztów uzyskania przychodów, przede wszystkim w branży IT. Firmy wyodrębniały w umowie o pracę honoraria za przeniesione prawa autorskie i tworzyły rejestr utworów, a także indywidualnie przygotowywane ewidencje czasu pracy – wiele z nich uzyskiwało interpretacje indywidualne świadczące o tym, że mają prawo do stosowania 50% kosztów. Teraz fiskus uznał, że dokumentacja firm jest niewystarczająca, by można było uznać, że pracownikom przysługują 50% koszty uzyskania przychodu od tworzonych dzieł. Oczywiście ponownie doszło do sytuacji, w której wskutek zmiany interpretacji stwierdzono istnienie zaległości podatkowej – podatnikom nakazano uregulowanie należności za wcześniejsze okresy.


    Jak widzimy, mimo że teoretycznie wprowadzane są nowe, korzystne dla przedsiębiorców i podatników regulacje, praktyka działania organów podatkowych pozostaje w wielu przypadkach analogiczna – twierdzi Jakub Bińkowski, Sekretarz Departamentu Prawa i Legislacji ZPP. – Zarówno przykład fast foodów, jak i najświeższy przypadek związany z kwestionowaniem przez fiskusa 50% kosztów uzyskania przychodu jednoznacznie świadczą o tym, że prawodawcę czeka jeszcze dużo wysiłku, żeby zmienić podejście organów do podatników.


    Wziąwszy pod uwagę powyższe fakty, z niepokojem stwierdzamy, że klauzula pewności prawa nie stanowi tak skutecznego narzędzia, jakim miała być w pierwotnym założeniu. Zwracamy uwagę, że obronie praw przedsiębiorców służą też inne instrumenty, takie jak klauzula in dubio pro tributario, czy też szereg zasad generalnych wprowadzanych w ramach Prawa przedsiębiorców (jak choćby rozstrzyganie wątpliwości faktycznych na ich korzyść, czy zasada „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”). Apelujemy o to, by odpowiednie ministerstwa – autorzy projektów zmian w prawie, które mają na celu zwiększenie poczucia bezpieczeństwa prawnego przedsiębiorców, skutecznie egzekwowały od organów administracji państwowej stosowanie wprowadzanych przepisów. Jednocześnie, konflikty powstałe na gruncie poziomu ochrony zapewnianego przez interpretacje indywidualne, a także przez stosowanie się do utrwalonej linii interpretacyjnej, każą zadać pytanie o miejsce i rolę tych instytucji w systemie prawa. Jeśli bowiem interpretacje mają służyć wyłącznie niewiążącemu poinformowaniu przedsiębiorcy o aktualnym stanowisku organu, które może się w każdej chwili zmienić, to są one całkowicie niepotrzebne – wystarczą objaśnienia prawne wprowadzane w ramach Konstytucji dla Biznesu. Jeśli natomiast prawodawca poważnie podchodzi do instytucji interpretacji i uznaje, że mają one pełnić rolę ochronną i gwarancyjną, to konieczne jest zdecydowane ich wzmocnienie, zarówno poprzez działania legislacyjne zwiększające poziom ochrony wynikającej ze stosowania się do interpretacji indywidualnej albo utrwalonej praktyki interpretacyjnej, jak i poprzez praktykę działania organów administracji publicznej.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP w sprawie reformy regulacji dot. praw autorskich

    Warszawa, 25 kwietnia 2018

     

     

    Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców w sprawie reformy regulacji
    dot. praw autorskich

     

    Na forum unijnym toczą się bardzo zaawansowane prace nad reformą prawa autorskiego (dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym). W ten piątek (27.04) zaplanowane jest kluczowe głosowanie w Radzie UE. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, w związku z powołaniem Forum Wydawców Internetowych, z zainteresowaniem i pogłębiającym się niepokojem śledzi ten proces.

    Nasze obawy budzi w szczególności art. 11 dyrektywy zwiększający prawa wydawców (tzw. neighbouring right). Jeśli propozycje przepisów w obecnym brzmieniu wejdą w życie, to pozwolą one na blokowanie polskim stronom internetowym i twórcom portali możliwości udostępniania linków oraz wybranych treści, jeśli nie uzyskają oni wcześniej zgody każdego z wydawców na ich publikację. Oznacza to w praktyce, że udostępnianie fragmentów tekstu, a nawet linków, będzie możliwe tylko pod warunkiem, że właściciel witryny internetowej, dziennikarz, czy pojedynczy bloger za każdym razem otrzyma stosowne pozwolenie od wydawcy, posiadającego prawa własności do tej treści, scedowane przez autora.

    Uważamy, iż przyjęcie takiej propozycji jest technicznie i organizacyjnie trudne do zrealizowania. W dobie szybkiego, wręcz błyskawicznego przepływu informacji (warunkowanego również oczekiwaniami ich odbiorców, a zatem wszystkich konsumentów mediów elektronicznych), propozycję koniecznego każdorazowego uzyskiwania pozwolenia na udostępnianie fragmentów cudzych tekstów, czy nawet linków, uznajemy za nieprzystającą do rzeczywistości. Zwracamy uwagę, iż przyjęcie tej regulacji zwiększy asymetrię między małymi wydawcami a dużymi graczami medialnymi. Warto zwrócić uwagę na przykłady zagraniczne i państwa, które zdecydowały się na wprowadzenie analogicznych regulacji. W Hiszpanii okazało się, że to właśnie najmniejsi wydawcy stracili najwięcej. Najświeższe wiadomości będą pochodzić od dużych wydawców i przedsiębiorstw, którym mocna pozycja rynkowa pozwoli na wynegocjowanie korzystnego „podatku od linków”.

    Co więcej, przyjęcie takiej propozycji zaszkodzi dostępności mediów, ograniczy cyrkulację wiadomości i treści w Internecie oraz rodzi poważne ryzyko udzielania selektywnego dostępu informacji tylko wybranym lub wręcz preferowanym podmiotom.  Uznajemy, że byłyby to skutki katastrofalne z punktu widzenia kluczowej zasady, jaką jest swobodny dostęp do rzetelnej informacji. Dodatkowo, obawiamy się, że serwis agregujący treści i objęty „podatkiem od linków” może postanowić, że w ogóle zrezygnuje z linkowania do określonych serwisów w celu uniknięcia kosztów. W ten sposób użytkownicy stracą dostęp do wielu informacji na przykład za pomocą wyszukiwarek.

    Zmniejszenie dostępu do treści informacyjnych odbije się negatywnie na polskich konsumentach. Nie będą oni mieli już tak łatwego, swobodnego i otwartego dostępu do zróżnicowanej gamy informacji i treści publikowanych w Internecie, jak obecnie. Proponowane przepisy stworzą bowiem istotne przeszkody polskim konsumentom poszukującym w sieci różnorodnych, dobrze zrelacjonowanych artykułów z wielu mediów, różniących się np. światopoglądowo, czy merytorycznie. Po przyjęciu tych przepisów swoboda łatwego dostępu do różnych źródeł wiadomości zostanie odebrana, a to oznacza nie tylko mniejszy wybór i różnorodność opinii, a także ryzyko ograniczenia dostępu polskim konsumentom niemal wyłącznie do punktów dystrybucji informacji kontrolowanych przez kliku międzynarodowych wydawców, posiadających quasi monopolistyczną pozycję.

    Znowelizowana dyrektywa ma w założeniu rozwiązywać problemy dobrze znane na rynku wydawców internetowych: spadające przychody twórców, piractwo, czy powszechne oczekiwanie, że treści powinny być darmowe. Jednakże, naszym zdaniem, powyższe propozycje nie stanowią adekwatnej odpowiedzi na nowe wyzwania, które są zbyt złożone, by próbować sprostać im za pomocą wymuszenia prostego transferu przychodów z jednego segmentu rynku do innego. Polityki adresujące te wyzwania nie powinny ograniczać prawa dostępu do informacji ani nie powinny pogłębiać dotychczasowych różnic między wydawcami. Obecnie dyskutowane propozycje mogą raczej przynieść skutki odwrotne od zamierzonych i spowodować masowe szkody dla internetu. Nowe prawo wzmocni pozycję tradycyjnych wydawców, doprowadzi do umocnienia ich oligopolu, a zwykłym użytkownikom internetu przyniesie cenzurę i utrudni linkowanie. Cała różnorodność i bogactwo internetu są zagrożone – nowe przepisy cofną nas o kilka dekad, do lat 90-tych, do początku dynamicznego rozwoju internetu. Zdając sobie sprawę z tego, że internet stanowi przestrzeń wyjątkowo ciężką do skutecznego uregulowania, apelujemy o nieimplementowanie przepisów, które są wprost sprzeczne z podstawowymi zasadami obowiązującymi w sieci od początku jej powstania, wśród których wyróżnić należy przede wszystkim właśnie swobodny przepływ informacji. Wszelkie nowe przepisy powinny mieć charakter proporcjonalny i nie ograniczać praw użytkowników internetu w zakresie dostępu do różnych źródeł wiadomości. Służą one bowiem różnorodności światopoglądowej, a zatem również korzystnie wpływają na poziom debaty publicznej, której uczestnicy mają w tej chwili dostęp do różnych interpretacji poszczególnych informacji przekazywanych za pomocą choćby portali internetowych. Omawiane propozycje, wprost uderzają we wspomniane prawa, tym samym potencjalnie przyczyniają się do pogorszenia jakości debaty publicznej, poprzez utrudnienie, a niekiedy wręcz uniemożliwienie dostępu do zróżnicowanej informacji.

    Propozycje te były już wielokrotnie analizowane przez środowiska akademickie i biznesowe, które są w zdecydowanej większości bardzo krytyczne wobec tych propozycji. Wobec powyższego zwracamy się do polskiego rządu o podejmowanie wszelkich działań zmierzających do zablokowania tych szkodliwych postulatów.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Fot. LinkedIn Sales Navigator / na lic. Unsplash

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców powołuje Forum Wydawców Internetowych

    Warszawa, 20 kwietnia 2018

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców powołuje Forum Wydawców Internetowych

     

    Uważne monitorowanie procesu legislacyjnego na poziomie Unii Europejskiej i Polski, proponowanie własnych rozwiązań i promowanie zdrowego rozsądku w regulacjach dotyczących rynku mediów cyfrowych – są to podstawowe zadania, które stoją przed nową platformą branżową powołaną przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, czyli Forum Wydawców Internetowych.


    – Jako ZPP staramy się być aktywni na różnych polach, również branżowych. Mamy sprawdzoną formułę forów, w ramach których różni interesariusze mają okazję dyskutować i przedstawiać swoje racje, a także spotykać się z ważnymi decydentami politycznymi – mówi Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Dostrzegliśmy duży potencjał do tego rodzaju działania właśnie w przypadku branży wydawców internetowych, którzy nie mieli do tej pory platformy do artykułowania swoich interesów, mimo że na stole znajduje się w tej chwili sporo pomysłów, które negatywnie wpłynęłyby na ich działalność. Za pomocą Forum Wydawców Internetowych zmienimy to.


    Jak wynika z dokumentu programowego Forum, czyli Manifestu Polskich Wydawców Internetowych, wśród głównych zagrożeń dla branży wymienić można w tej chwili choćby koncepcję „podatku od linków”, kolejne pomysły na karanie za fake newsy, czy też propozycje nowych regulacji w zakresie ochrony prywatności w komunikacji elektronicznej. Wszystkie te regulacje mogłyby mieć bardzo istotny i negatywny wpływ na modele biznesowe wydawców internetowych, co doprowadziłoby de facto do pomniejszenia znaczenia rynku mediów online wobec tradycyjnych platform. Uczestnicy Forum Wydawców Internetowych wierzą tymczasem, że gwarancją coraz wyższej jakości mediów i publikacji jest wolna konkurencja – zarówno pomiędzy podmiotami w obrębie rynku cyfrowego, jak i poza nim. W ten sposób, obywatele uzyskują dostęp do coraz wyższej jakości informacji, która będzie im dostarczana w coraz bardziej ciekawy i efektywny sposób. Próby twardej ingerencji w rynek w naturalny sposób zahamują postęp i negatywnie wpłyną na innowacyjność wydawców, ponieważ będą oni spętani coraz to nowymi regulacjami.


    – Podstawowym zadaniem każdego z naszych forów, tak samo zresztą jak i ZPP jako organizacji ogółem, jest walka o zdrowy rozsądek i regulacje sprzyjające wolnej konkurencji. Nie chcemy, by mali polscy wydawcy nie mogli mierzyć się ze światowymi gigantami, bo większość czasu i energii pochłaniają na dopełnianie kolejnych obowiązków i pilnowanie, czy w komentarzach na ich platformach nie pojawiły się treści, które można byłoby zakwalifikować jako hate speech, cokolwiek to zdaniem unijnych urzędników miałoby znaczyć – twierdzi Nowacki. – Dlatego mam nadzieję, że Forum będzie działało prężnie i uda się w jego ramach wypracować propozycje korzystne dla wszystkich uczestników rynku, w tym przede wszystkim dla odbiorców.


    Forum Wydawców Internetowych zrzesza polskich wydawców internetowych, prowadzących portale o zróżnicowanej tematyce. Głównymi wartościami promowanymi przez Forum w jego działaniach są: pluralizm, konkurencja i wolność słowa. W dniu inauguracji Forum, pod jego dokumentem programowym, tj. Manifestem Polskich Wydawców Internetowych, podpisało się siedmiu wydawców. 

     

    Fot. rawpixel.com / na lic. Unsplash

    Stanowisko ZPP na temat polityki państwa w zakresie informowania o nowych produktach dostarczających nikotynę

    Warszawa, 18 kwietnia 2018

     

    Stanowisko ZPP na temat polityki państwa w zakresie informowania
    o nowych produktach dostarczających nikotynę

     

    Troska państwa o stan zdrowia obywateli powinna w miarę możliwości uwzględniać wpływ podejmowanych działań na sytuację gospodarczą i rozwój przedsiębiorczości. A w szczególności tam, gdzie może przynieść to pozytywne efekty, zarówno z medycznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia. Stąd też apel ZPP o jak najszybsze zniesienie zakazów komunikowania wyników badań naukowych dotyczących e-papierosów jak i produktów HNB (heat-not-burn, podgrzewany tytoń).

    Państwo, jako podmiot finansujący ochronę zdrowia, ze zrozumiałych względów chce i powinno prowadzić aktywną i spójną politykę antynikotynową. Nie może ona jednak przybierać charakteru nieracjonalnego, gdzie pod hasłem walki z papierosami, wprowadza się zapisy utrudniające skuteczną walkę z uzależnieniem od tradycyjnych papierosów. Nadrzędnym celem państwa powinna być zatem troska o zdrowie publiczne a nie walka z branżą, niezależnie od tego czy oferuje tradycyjne papierosy, czy alternatywne produkty dostarczające nikotynę. Za działania czysto represyjne i nieracjonalne uważamy zakaz komunikowania wyników badań naukowych.

    Dostępne od kilku lat w Polsce elektroniczne papierosy oraz produkty HNB (heat-not-burn, podgrzewany tytoń), choć nie są w pełni neutralne dla zdrowia, zmniejszają ryzyko zagrożenia chorobowego w porównaniu do tradycyjnych wyrobów tytoniowych. Wszystkie umożliwiają dostarczanie nikotyny, ale bez substancji smolistych, tlenku węgla oraz innych szkodliwych substancji znajdujących się w dymie, odpowiedzialnych za szereg chorób. Wspomniane badania naukowe wskazują, że nowe wyroby nikotynowe są nawet kilkakrotnie mniej szkodliwie niż wyroby tradycyjne. Na podstawie tych badań brytyjskie i amerykańskie władze skłonne są do rewizji własnych polityk w tym zakresie. Produkty te mogą więc mieć znaczący potencjał w zakresie ograniczania szkodliwości wyrobów nikotynowych.

    Niezależnie od aspektów zdrowotnych, nie można przejść obojętnie nad kwestiami ekonomicznymi. Firmy tytoniowe w Polsce jako jeden ze znaczniejszych w Europie producentów, w sposób naturalny mają szansę stanowić ważne zaplecze badawcze i produkcyjne dla wyrobów nowej generacji. Branża tytoniowa zapewnia około 8% krajowych wpływów podatkowych (tj. około 23 mld zł rocznie) oraz zatrudnia ponad 60 000 osób. Wpływy z eksportu tradycyjnych wyrobów tytoniowych produkowanych w Polsce to ponad 8 mld zł. Należy się jednak spodziewać, że w perspektywie długoterminowej i postępu regulacji antytytoniowych popyt na produkty tego typu będzie się gwałtownie kurczyć, co może wywołać negatywne skutki ekonomiczne dla firm branżowych prowadzących działalność produkcyjną w naszym kraju. Rozwiązaniem jest efektywne wykorzystanie potencjału naszego przemysłu tytoniowego na nowe, innowacyjne i bezpieczniejsze produkty, które stopniowo będą podbijać światowe rynki.

    Postulujemy zmianę dotychczasowego podejścia Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie, które nie tylko nie pozwala na realizację założonego celu regulacyjnego (tj. ochronę zdrowia publicznego), ale ma wręcz dokładnie odwrotny skutek, ograniczając dostęp konsumentom do mniej szkodliwych produktów. Pożądane są zmiany legislacyjne, które skupią się na ochronie zdrowia publicznego oraz uwzględnią swobodę prowadzenia działalności gospodarczej.

    Mając na względzie zdrowie publiczne obywateli, ale i rozwój gospodarczy, konieczne są rozwiązania regulacyjne, które umożliwiłyby producentom i sprzedawcom informowanie osób palących (konsumentów tradycyjnych papierosów) o korzyściach zdrowotnych jakie wynikają z używaniem produktów o potencjalnie mniejszej szkodliwości.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP_pdf


    Fot. Vaping360 / na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Komunikat ZPP ws. ulgi na start

    17.04.2018

     

    KOMUNIKAT ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. ULGI NA START

     

    30 marca 2018 roku w Dzienniku Ustaw opublikowany został pakiet aktów, zwany zbiorczo Konstytucją dla Biznesu. Jedną z opublikowanych ustaw było Prawo przedsiębiorców, zawierające przepisy dotyczące tzw. „ulgi na start”, czyli sześciomiesięcznego okresu, w trakcie którego przedsiębiorca będący osobą fizyczną, podejmujący działalność gospodarczą po raz pierwszy, albo podejmujący ją ponownie po upływie co najmniej 60 miesięcy od dnia jej ostatniego zawieszenia lub zakończenia, i nie wykonujący jej na rzecz byłego pracodawcy, nie podlega obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym przez okres 6 miesięcy od dnia podjęcia działalności gospodarczej. Przypominamy, że postanowienia dot. ulgi na start wejdą w życie 30 kwietnia, w związku z czym z ulgi skorzystają tylko ci przedsiębiorcy, którzy działalność rozpoczną, podejmą ponownie albo odwieszą najwcześniej 30 kwietnia. Jeśli zatem ktoś planuje rozpocząć działalność gospodarczą w najbliższym czasie – najkorzystniej będzie to zrobić właśnie nie wcześniej, niż w podanym terminie. Wiązać się to będzie z oszczędnością rzędu ponad 3 tysięcy złotych (kwota zaoszczędzona z tytułu zwolnienia ze składek na ZUS przez 6 miesięcy, do obliczeń przyjęto preferencyjną wysokość składek obowiązującą na początku prowadzenia działalności).

    Ponadto, w ramach Prawa przedsiębiorców implementowana jest również instytucja działalności nierejestrowanej – jeśli kwota osiąganego z działalności przychodu nie przekracza 50 proc. minimalnego wynagrodzenia, działalność taka nie stanowi działalności gospodarczej, więc nie są od niej odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne. Zgodnie z przepisami przejściowymi, z tej formy prowadzenia działalności skorzystać mogą osoby, które w okresie 12 miesięcy przed dniem wejścia w życie ustawy nie były wpisane do CEIDG. Z tego powodu również korzystnie dla przedsiębiorcy będzie poczekać z rozpoczęciem działalności do 30 kwietnia.

    Zaznaczamy jednocześnie, że opisywane rozwiązania są opcjonalne – jeśli przedsiębiorca chce, może dobrowolnie zgłosić się do ubezpieczeń społecznych albo złożyć wniosek o wpis do CEIDG.

    Stanowisko ZPP ws. “Piątki Morawieckiego”

    Warszawa, 16 kwietnia 2018

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. „PIĄTKI MORAWIECKIEGO”

     

    14 kwietnia 2018 roku odbyła się konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości, podczas której premier Mateusz Morawiecki zapowiedział przeprowadzenie szeregu działań, istotnych z punktu widzenia społeczno-gospodarczego. Przedstawione obietnice zostały zbiorczo nazwane „piątką Morawieckiego” – z perspektywy mikro, małego i średniego biznesu, kluczowe są trzy z proponowanych zmian: obniżenie stawki CIT dla małych podatników, obniżenie wysokości składek na ubezpieczenia społeczne dla małych działalności gospodarczych oraz wsparcie budowy dróg lokalnych. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców  pozytywnie odnosi się do przedstawionych na konwencji propozycji.

    Premier zaproponował obniżenie stawki podatku CIT dla małych podatników aż o 6 procent. Trzeba pamiętać, że podstawowa stawka to 19 proc., a od 1 stycznia 2017 roku podatnik rozpoczynający działalność, albo taki, którego przychody ze sprzedaży nie przekroczyły w roku ubiegłym 1,2 mln euro, płaci podatek o obniżonej stawce 15 proc. Zgodnie z propozycją, stawka miałaby ulec dalszej redukcji – do poziomu 9 proc.

    Warto zaznaczyć, że nigdzie w Unii Europejskiej nie obowiązuje niższa stawka podatku CIT. Już przy poprzedniej obniżce zaznaczaliśmy, że generalnie mały biznes funkcjonuje w Polsce pod postacią zwykłych działalności gospodarczych osób fizycznych – są ich prawie 3 miliony, podczas gdy podatników CIT jest niespełna pół miliona. Przedsiębiorcy płacą zatem z reguły podatek dochodowy od osób fizycznych, a nie podatek dochodowy od osób prawnych. Jednocześnie, aktualny stan rzeczy uważamy za nieuporządkowany i generalnie niewłaściwy. Stoimy na stanowisku, że działalność gospodarcza osób fizycznych, ze względu na swoją specyfikę, powinna być co do zasady formą zarezerwowaną dla osób wykonujących działalność dla utrzymywania siebie i rodziny.

    W naszym rozumieniu, jest to swoisty substytut etatu i formuła, którą wykorzystywać powinni drobni rzemieślnicy, fachowcy, właściciele niewielkich zakładów usługowych i małych sklepików. Nie jest natomiast sytuacją pożądaną taka, w której osoby prowadzące działalność dla zysku, mnożenia majątku, zatrudniające wiele osób i mające w zamiarze rozwijanie swojej firmy, prowadziły ją w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Z uwagi na bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, a także możliwości płynące z wyboru takiej formy prowadzenia działalności, uważamy że tacy przedsiębiorcy powinni co do zasady zakładać spółki prawa handlowego. Niektórzy z nich mogliby wybrać oczywiście spółki osobowe, które same w sobie podatnikami nie są (opodatkowane są dochody wspólników), natomiast z uwagi na zabezpieczenie majątku osobistego, bardzo korzystną formułą wydaje się być choćby spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, która już jest podatnikiem podatku CIT.

    Niektórzy prawdopodobnie skorzystaliby z ciekawej możliwości założenia spółki komandytowo-akcyjnej, która także od niedawna płaci ten podatek. Niewykluczone, że w przyszłości opodatkowane podatkiem CIT będą również dochody spółek komandytowych. Patrząc na zagadnienie z tej perspektywy, obniżenie stawki CIT dla małych podatników odczytujemy jako zachętę dla przedsiębiorców, by wybierać właśnie te formy prowadzenia działalności gospodarczej – uznajemy ten kierunek zmian za słuszny, natomiast wydaje się że samo obniżenie stawki nie wystarczy.

    Istotną przeszkodą, zniechęcającą wielu przedsiębiorców do zakładania spółek, jest poziom skomplikowania regulacji i mnogość obowiązków formalnych, która się z tym wiąże. Wystarczy wspomnieć jedynie o tym, że zarejestrowanie firmy w CEIDG odbywa się dzisiaj całkowicie bezproblemowo i błyskawicznie, podczas gdy zarejestrowanie nowego podmiotu w KRS może przedłużać się nawet do 6 miesięcy (znane są przypadki odrzucenia wniosku ze względu na wpisanie we wniosku formułki „miasto Warszawa” zamiast „miasto stołeczne Warszawa”, co skutkowało koniecznością ponownego złożenia wniosku i czekania drugiego kwartału na zarejestrowanie podmiotu).

    Z tego też powodu, apelujemy o stworzenie rzeczywiście osobnego i znacznie uproszczonego reżimu prawnego dla mikro, małych i średnich przedsiębiorców – również tych działających jako spółki prawa handlowego. Obniżenie stawki to zdecydowanie krok w dobrym kierunku, jednak niewystarczający – w codziennej działalności przedsiębiorcom przeszkadzają przede wszystkim przedłużające się procedury, nadmierny formalizm i zbyt wiele obowiązków. Obietnicy przeprowadzenia takiej zmiany zabrakło w wystąpieniu premiera, dlatego niniejszym o nią apelujemy.

    Drugim istotnym elementem wystąpienia premiera była obietnica wprowadzenia obniżonych składek na ubezpieczenia społeczne dla małych działalności gospodarczych (z których przychody nie przekraczają dwuipółkrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę). Projekt nazywany „mała firma – mały ZUS” nie jest nowy i już niejednokrotnie pojawiał się w zapowiedziach zarówno pana premiera, jak i innych polityków, w tym m.in. minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz.

    Przede wszystkim należy pochwalić wytrwałość pana premiera w walce o ten pomysł – przedłużające się prace nad nim wyraźnie świadczą o tym, że wewnątrz rządu, a także w dyskusji z instytucjami państwowymi, pojawia się spory opór przed wprowadzeniem w życie tego rozwiązania. Fakt, że po tak długim czasie premier wciąż podtrzymuje chęć odejścia od dogmatycznej dotychczas zasady ryczałtowych składek na ubezpieczenia społeczne, niezależnych od osiąganych przychodów, zdecydowanie zasługuje na docenienie.

    Z danych, którymi dysponujemy, wynika że z omawianego rozwiązania skorzystać mogłoby przynajmniej ponad 800 tysięcy przedsiębiorców w Polsce – wydaje się, że jest to bardzo istotna grupa, zarówno w sensie „gospodarczego mrowiska”, jak i w znaczeniu potencjalnego elektoratu, o który warto zadbać. Wszelkie argumenty przeciwne obniżonym składkom na ubezpieczenia społeczne przy bardzo niewielkich przychodach są pozbawione racji, a najlepiej świadczy o tym fakt, że regularnie się zmieniają. Najpierw twierdzono, że niższe składki będą oznaczać niższe wpływy do FUS, a zatem i pogorszenie sytuacji finansowej Funduszu – szybko okazało się, że duża część podmiotów potencjalnie zainteresowanych rozwiązaniem, w tej chwili w ogóle nie płaci składek, ponieważ sprawiałoby to, że ich działalność byłaby całkowicie nieopłacalna ekonomicznie.

    Teraz często słyszymy o tym, że firmy powinny rosnąć – mikro stawać się małymi, małe średnimi, a średnie dużymi. Pamiętajmy jednak, że w omawianym przypadku (warto przypomnieć – mówimy o firmach osiągających miesięczne przychody nieprzekraczające dwu i półkrotności pensji minimalnej), nie ma mowy o działalnościach prowadzonych dla zysku i z zamiarem istotnego rozwoju. To rozwiązanie ma służyć ludziom, którzy wykonują jednoosobową działalność gospodarczą i dla których jest ona substytutem zatrudnienia na etacie – wykonują drobne usługi, żeby utrzymać swoje gospodarstwa domowe.

    Twierdzenia o tym, że powinni oni dążyć do regularnego wzrostu i zatrudniania coraz większej liczby ludzi, brzmią komicznie – fryzjerzy, hydraulicy, czy ludzie udzielający korepetycji chcą po prostu, żeby państwo nie „zdzierało” z nich tak dużej części osiąganych przychodów jak obecnie, nie planują raczej zakładania międzynarodowych korporacji fryzjerskich czy hydraulicznych. Dlatego też powinniśmy tym, którzy chcą się rozwijać, rosnąć i mnożyć kapitał, pozwolić to czynić i stworzyć dla nich jak najlepsze warunki, a tych, którzy wykonują działalność, bo muszą to robić żeby się utrzymać, zapewnić, że po opłaceniu wszelkich danin publicznych zostanie im na tyle dużo pieniędzy, by ich działalność była jakkolwiek opłacalna.

    Z tego też powodu po raz kolejny wyrażamy gorące poparcie dla koncepcji małej działalności gospodarczej. Apelujemy jednak o powrót do źródła i pierwotnej koncepcji – jednej daniny w wysokości około 20%, zawierającej w sobie podatek dochodowy, składki na ubezpieczenia społeczne i składkę zdrowotną, o liniowej stawce. W ten sposób, rzeczywiście skala obciążeń najmniejszych firm będzie wprost proporcjonalna do osiąganego przychodu. Niepokojące są ostatnie doniesienia, zgodnie z którymi mała działalność gospodarcza ma stać się de facto przedłużeniem „pasa startowego” dla firm, który rząd już wprowadził w życie w ramach Konstytucji Biznesu. Koncepcja, by minimalna kwota składkowania wynosiła dokładnie tyle samo, co składki preferencyjne przysługujące przedsiębiorcy przez dwa lata po zakończeniu półrocznego okresu bez żadnego składkowania, jest sprzeczna z podstawowymi założeniami leżącymi u źródeł proponowanego rozwiązania.

    Przedsiębiorcy przez wiele miesięcy słyszeli, że wysokość oskładkowania będzie proporcjonalna do osiąganego przychodu – jeśli ostatecznie projekt małej działalności gospodarczej ma mieć taki kształt, jak możemy przeczytać w ostatnich doniesieniach, słusznie poczują się oszukani. Dlatego też, ponownie dziękując za upór w stanowczym przedstawianiu tej kwestii w ramach debaty politycznej, apelujemy o powrót do rozwiązań pierwotnie zakładanych – dużo prostszych i bardzo korzystnych dla przedsiębiorców.

    W końcu trzecią istotną dla biznesu propozycja jest koncepcja powołania nowego funduszu budowy dróg lokalnych, na który miałoby przeznaczyć co najmniej 5 miliardów złotych. Nie bez powodu mówi się, że system dróg to „krwioobieg gospodarki”. Odpowiednia infrastruktura jest niezbędna dla bezpiecznego przewożenia towarów, czy też transportowania pracowników. Drogi lokalne (tj. powiatowe i gminne) stanowią 88 proc. wszystkich dróg publicznych w Polsce, zatem o ile należy docenić wyraźną poprawę w zakresie dróg krajowych, o tyle rzeczywisty stan infrastruktury ocenić można dopiero spoglądając właśnie na sieć dróg lokalnych. A ich jakość, mimo przeprowadzonych w ciągu poprzednich lat programów (słynne „schetynówki”) wciąż jest bardzo zła. Zauważyła to Najwyższa Izba Kontroli, pisząc w raporcie, że nie dość, że sieć dróg lokalnych jest u nas słabo rozwinięta, to dodatkowo jej cechą charakterystyczną jest niska jakość. Z tego też powodu zarekomendowano wprowadzenie przynajmniej kilkunastoletniego systemu finansowego zasilenia utrzymania dróg lokalnych z budżetu państwa. Wyrażamy głęboką nadzieję, że proponowany przez premiera program będzie stanowił adekwatną odpowiedź na zagrożenia wynikające ze słabo rozwiniętej i kiepskiej jakościowo sieci dróg lokalnych. Nowy fundusz powinien istotnie przyczynić się zarówno do wzrostu bezpieczeństwa na drogach, jak i do polepszenia warunków prowadzenia działalności gospodarczej, ponieważ w wielu miejscach w Polsce w tej chwili dużą barierę stanowią właśnie niedostatki infrastrukturalne.

    Wszystkie omawiane punkty z wystąpienia pana premiera Mateusza Morawieckiego, mają bardzo duże znaczenie dla przedsiębiorców z sektora MSP. Jak zaznaczono na wstępie – ZPP pozytywnie odnosi się do tych propozycji. Nie sprzeciwiamy się radykalnie szeroko zakrojonym programom społecznym, a niektóre z nich – takie jak „500+” – popieramy i uznajemy za potrzebne, ale nie wolno zapominać o tym, że na przeprowadzanie ich może sobie pozwolić państwo względnie zamożne, ze stabilną sytuacją budżetową. Te dwa warunki zaistnieją jedynie przy sprawnym wzroście gospodarczym, a ten z kolei – przy dobrym klimacie dla biznesu. Dlatego też, proponowane zmiany uważamy za korzystne i wspieramy je, choć apelujemy o pójście dalej, niż wynikałoby to ze słów premiera. Jak niejednokrotnie piszemy w swoich opracowaniach – Polski nie stać na bycie „średniakiem”. Powinniśmy dążyć do możliwie najlepszych rozwiązań i nie posługiwać się półśrodkami. Poza obniżoną stawką CIT dla małych podatników, powinniśmy zatem uprościć regulacje i usprawnić procedury dla małych spółek. Mała działalność gospodarcza jest z kolei jak najbardziej dobrym rozwiązaniem, ale powinna być zbliżona do pierwotnej koncepcji – jedna, prosta, niska danina wprost proporcjonalna do przychodu. Mamy nadzieję, że nasze rekomendacje znajdą zrozumienie u kluczowych decydentów politycznych.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Fot. Ravi Roshan / na lic. Unsplash

    Komentarz ZPP ws. tekstu rewizji dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników (PWD – Posting Of Workers Directive 96/71/EC)

     12.04.2018


    Ambasadorowie państw członkowskich UE zaakceptowali kompromisowy tekst rewizji dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników (PWD – Posting Of Workers Directive 96/71/EC) wynegocjowany z Parlamentem Europejskim.

    Tekst rewizji dyrektywy PWD uzgodniony w trilogach został zaakceptowany w COREPER I 11 kwietnia. W następnym kroku draft trafi do Parlamentu Europejskiego (EP) do finalnej adopcji – głosowanie w Komitecie Employment możliwe jest jeszcze w kwietniu, adopcja przewidziana jest najprawdopodobniej 21 czerwca.

    Prace nad rewizją dyrektywy trwały ponad dwa lata od przedstawienia przez Komisję Europejską (KE) propozycji dotyczącej kształtu rewizji dyrektywy w marcu 2016 roku – 10 lat od przyjęcia dyrektywy. Rewizja dyrektywy jest jednym z elementów realizacji zapowiedzi postulatów Komisji Europejskiej o dążeniu do zrównania wynagrodzenia pracowników wykonujących tą samą pracę na terenie Wspólnoty – „Equal pay for equal work”, które wielokrotnie było powtarzane przez Prezydenta Komisji Europejskiej – Jean Claude Juncker’a w orędziach „State of the Union”, jak również przez Komisarzy Marianne Thyssen, czy Violetę Bulc.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) włączył się w europejską dyskusję na temat delegowania pracowników we wrześniu 2017 roku przedstawiając stanowisko oraz potencjalne skutki wprowadzenia proponowanych zapisów na funkcjonowanie małych i średnich przedsiębiorstw wraz z organizacjami z 16 krajów. Podczas ponad 60 spotkań z Komisją Europejską,  posłami do Parlamentu Europejskiego, a także innymi europejskimi organizacjami sektorowymi, pracodawców, a także małych i średnich przedsiębiorstw ZPP promował postulaty polskich przedsiębiorców wskazując na wpływ zapisów na funkcjonowanie m.in. europejskiego wspólnego rynku.

    Mieliśmy przyjemność współpracować w Brukseli z think tankami – Bruegel, Globsec i ECIPE, komunikując gospodarcze potencjalne skutki wprowadzenia regulacji, a także z organizacjami eksperckimi takimi jak Inicjatywa Mobilności Pracy. Braliśmy udział w spotkaniach, przygotowywaliśmy materiały, w tym broszury wyjaśniające skutki wprowadzenia regulacji. Promowaliśmy je podczas spotkań i wydarzeń w Parlamencie Europejskim w Brukseli i Strasburgu – mówi Agata Boutanos, Dyrektor Przedstawicielstwa ZPP w Brukseli. – Wydarzenie zorganizowane 21 października przez Pana Profesora Zdzisława Krasnodębskiego i ZPP o Delegowaniu Pracowników i Pakiecie Mobilności w Parlamencie Europejskim było również początkiem naszej współpracy z organizacjami transportu na temat delegowania pracowników w sektorze – debaty, która nadal trwa – dodała. 

    Rewizja dyrektywy z 1996 roku wprowadza koncept delegowania długoterminowego, który oznacza, że po upływie 12 miesięcy lub 18 (jeśli wyrażona zostanie zgoda na przedłużenie o kolejne 6 miesięcy), pracownik będzie delegowany długoterminowo i  będzie podlegał praktycznie wszystkim regulacjom prawa pracy obowiązującym w państwie przyjmującym.

    Agencje pracy tymczasowej mają zagwarantować takie same warunki zatrudnienia dla pracownika delegowanego jak dla pracowników tymczasowych, wykonujących pracę w tym samym kraju. Dla transportu międzynarodowego regulacje zostaną ustalone osobno – w Pakiecie Mobilności procedowanym w tej chwili na poziomie Parlamentu Europejskiego i Rady. Czas na transpozycję dyrektywy na temat delegowania pracowników do prawa krajowego wynosi 2 lata od momentu wejścia w życie dyrektywy.

    Proces prac nad rewizją dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników wykazał, że polski lobbying w UE jest cały czas słaby. Brakuje nam aktywnych instytucjonalnych uczestników w Brukseli. Należy z tego wyciągnąć wnioski, tak aby aktywność lobbingowa i komunikacyjna polskiej strony była adekwatna do wielkości Polski w UE. Bardzo ważną regulacją z punktu widzenia polskich przedsiębiorców jest druga, tocząca się obecnie, część dyskusji na temat delegowania pracowników w transporcie międzynarodowym. Cały czas podejmujemy wysiłki, aby decyzja w tej sprawie była jak najmniej dotkliwa dla polskich transportowców  –  komentuje Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP.

    Zmiana przepisów, polegająca na skróceniu obecnie obowiązującego okresu delegowania z 24 miesięcy do 12 (lub 18) jest niekorzystna z punktu widzenia polskich przedsiębiorców. Należy mieć nadzieję, że nie wpłynie to w sposób krytyczny na funkcjonowanie polskich firm na rynkach innych krajów wspólnoty. Jedną z konsekwencji będzie prawdopodobnie częstsza rotacja pracowników, poprzez skrócenie czasu delegowania.

    Treść komunikatu prasowego „Posting of workers: Council confirms the compromise text agreed with the European Parliament”: www.consilium.europa.eu/pl/press/press-releases/2018/04/11/posting-of-workers-council-confirms-the-compromise-text-agreed-with-the-european-parliament/


    Fot. European Parliament/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Stanowisko ZPP ws. finansowania szkolnictwa muzycznego

    Warszawa, 11 kwietnia 2018 r. 

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. FINANSOWANIA
    SZKOLNICTWA MUZYCZNEGO

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z reguły wypowiada się na temat szkolnictwa, w kontekście bieżącej sytuacji na rynku pracy i potrzeb przedsiębiorców. Trzeba jednak pamiętać o tym, że szkoły niepubliczne to również przedsiębiorstwa, które zasługują na możliwość wyartykułowania swoich problemów i zwrócenia uwagi na istotne dla nich kwestie, a także zaproponowanie optymalnych rozwiązań prawnych. Z tego też powodu, zasadne jest podjęcie tematu finansowania szkolnictwa muzycznego w Polsce, jako że dostrzegamy przynajmniej kilka elementów, które można byłoby z pożytkiem dla szkół i ich uczniów, w znacznym zakresie zmodyfikować.


    Na podstawie art. 41 ust. 2. ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, niepubliczne szkoły artystyczne o uprawnieniach szkół publicznych realizujące wyłącznie kształcenie artystyczne, otrzymują na każdego ucznia dotację z budżetu państwa w wysokości nie niższej, niż 25 proc. podstawowej kwoty dotacji dla szkół artystycznych danego typu. Jednocześnie, na szkoły te nakłada się szereg kolejnych obowiązków, skutkujących wzrostem kosztów prowadzenia placówki. Jako przykład, podać można choćby art. 10a ustawy Karta Nauczyciela, który ma obowiązywać od 1 września 2018 roku. Zgodnie z nim, również w szkołach niepublicznych, nauczyciele będą musieli być zatrudniani na podstawie umowy o pracę. Naturalnie, wiąże się to ze zwiększeniem pozapłacowych kosztów zatrudnienia kadry pedagogicznej. Podobnie, uwagę należy zwrócić na inne przepisy, w tym m.in. te dotyczące zwiększonych wymogów w zakresie prowadzenia dokumentacji szkolnej, czy też regulujące zasady zapewniania opieki nad uczniami przebywającymi w szkole, które powodują konieczność zatrudniania dodatkowych nauczycieli. Co więcej, placówki niepubliczne nie otrzymują od samorządu środków na inwestycje – muszą dokonywać ich we własnym zakresie, tak samo jak ponosić koszty wynajmu lokalu przeznaczonego pod prowadzenie działalności. W ten sposób, przy istotnym zwiększaniu obciążenia placówek niepublicznych dodatkowymi kosztami, ustawodawca zdecydował się na przyznanie im zaledwie 25 proc. podstawowej kwoty dotacji, co jest dalece niewystarczające. W dłuższej perspektywie, tak niski poziom dotacji musi wpłynąć na wzrost czesnego, a w konsekwencji również na decyzje części rodziców o nieposyłaniu dzieci do niepublicznych szkół muzycznych.


    Ponadto, w ramach omawianego przepisu art. 41 ust. 2 ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, dotacja przyznawana jest na każdego ucznia uczestniczącego w co najmniej 50 proc. obowiązkowych zajęć edukacyjnych w danym miesiącu. Zwracamy uwagę na fakt, że szkoły nie mają żadnego wpływu na liczbę nieobecności wśród swoich uczniów, a na kształcenie tych, którzy są nieobecni często, również ponoszą określone nakłady finansowe. W rezultacie, placówki nie otrzymują dotacji na część swoich uczniów. Jest to sytuacja dalece niewłaściwa, dlatego też apelujemy o to, by uchylić ten wymóg.


    W odniesieniu do wysokości dotacji, postulujemy dwa rozwiązania alternatywne. Uważamy, że sprawiedliwe byłoby albo wypłacanie dotacji w wysokości 100 proc. podstawowej kwoty dotacji (skoro obowiązki ciążące na placówkach niepublicznych są takie same, to kwota dotacji również nie powinna się różnić), albo zmniejszenie wymogów przewidzianych dla szkół niepublicznych o uprawnieniach szkoły publicznej do poziomu 25 proc. wymogów obowiązujących dla szkół publicznych (np. konieczność zatrudniania 25 proc. pracowników na podstawie umowy o pracę). Podtrzymywanie aktualnie obowiązującego systemu przyznawania dotacji uznajemy za skrajnie nieuczciwe wobec niepublicznych placówek o uprawnieniach szkoły publicznej, dlatego też proponujemy zmiany, które są daleko idące, ale przywracają do systemu pewną równowagę, konieczną dla zachowania równych warunków funkcjonowania tych placówek.


    W szerszej perspektywie, apelujemy o wyodrębnienie kategorii szkół, które nie realizują obowiązku szkolnego (np. szkoły muzyczne I stopnia – zarówno publiczne, jak i niepubliczne). W tej chwili, wiele spośród obowiązków wobec uczniów, wypełnianych przez szkoły artystyczne nierealizujące obowiązku szkolnego, realizowanych jest przez szkoły ogólnokształcące (m.in. w zakresie prowadzonej dokumentacji i sprawozdawczości, czy też prawa do zakładania samorządu uczniowskiego). Te obowiązki, szczególnie w zakresie dokumentacji, są zatem niepotrzebnie powielane na poziomie szkół artystycznych, co wiąże się z ponoszeniem przez te placówki dodatkowych kosztów. Tymczasem, małe szkoły nierealizujące obowiązku szkolnego podlegają de facto temu samemu rygorowi, co największe placówki publiczne – jest to sytuacja niemożliwa do zaakceptowania. Postulujemy zatem, by wyodrębnić tę kategorię i przewidzieć w przepisach uproszczone zasady i obniżone wymagania związane z prowadzeniem tego rodzaju placówki. Dodatkowo, apelujemy o przyznanie większej samodzielności dyrektorom szkoły – powinni oni móc podejmować samodzielne decyzje w zakresie ustalania szkolnego planu nauczania, przeprowadzania rekrutacji, czy też uznawania kwalifikacji nauczycieli.


    Ostatecznie, proponujemy by państwo wycofało się z finansowania szkolnictwa muzycznego na poziomie I stopnia. Szkolnictwo artystyczne stanowi najdroższą formę edukacji i pochłania ogromne pieniądze z budżetu, podczas gdy większość absolwentów szkół I stopnia nie podejmuje nauki na poziomie szkoły średniej. Uznajemy, że koszty zajęć na poziomie szkół I stopnia powinni ponosić zainteresowani rodzice.   


    Reasumując, proponujemy by skończyć z zasadą, że państwo w całości finansuje wyłącznie szkoły publiczne i preferuje podmioty państwowe oraz samorządowe wobec sektora prywatnego. Tylko w ten sposób uda nam się zbudować konkurencyjny model szkolnictwa artystycznego w Polsce, na którego jakości – z uwagi na jego duże znaczenie dla polskiej kultury – zależeć powinno wszystkim uczestnikom debaty publicznej.

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Fot. Providence Doucet / Unsplah.com

    Warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Konieczna poprawa prawnego i instytucjonalnego otoczenia biznesu i diametralna zmiana systemu podatkowego

    5.04.2018

     

    Warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Konieczna poprawa prawnego i instytucjonalnego otoczenia biznesu i diametralna zmiana systemu podatkowego

     

    W Polsce, pod względem prawnego i instytucjonalnego otoczenia biznesu, jest jeszcze wiele do nadrobienia. Takie wnioski płyną z analizy międzynarodowych rankingów gospodarczych, gdzie w trzech z czterech zestawień, Polska osiągnęła gorszy wynik niż rok wcześniej. Aby to zmienić należy naprawić polski system podatkowy, uczynić go prostym, logicznym i zrozumiałym. Niezbędne jest napisane szeregu ustaw podatkowych na nowo i obniżenie pozapłacowych kosztów pracy. To rekomendacje Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, które zostały omówione w ramach tegorocznej prezentacji raportu „Warunki prowadzenia firm w Polsce 2018”.

    – Po Konstytucji Biznesu – czas na system podatkowy oraz „państwa w państwie”, działające jakby obok niego i od niego, niezależne silosy typu SANEPID, nadzór budowlany i ponad 40 innych wyalienowanych z polityki gospodarczej i działające bez żadnego nadzoru instytucje, będące istną zmorą przedsiębiorców – powiedział Prezes ZPP, Cezary Kaźmierczak.

    W roku 2017 Polska była jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek Unii Europejskiej, zaraz obok Irlandii (7,8 proc. wzrostu), Rumunii (7 proc. wzrostu), Malty (6,6 proc.) czy Estonii (4,9 proc.). Można wnioskować, że wzrost polskiego PKB to przynajmniej w pewnym zakresie efekt sprzyjającej koniunktury w Europie. Z drugiej strony jednak, gorsze wyniki w tegorocznych rankingach to zdaniem ekspertów ZPP niepokojący symptom, świadczący o niewystarczającym tempie wprowadzania w życie korzystnych dla biznesu zmian regulacyjnych.

    Wśród kluczowych uwarunkowań prowadzenia działalności gospodarczej znajduje się system podatkowy, który jest w Polsce oceniany jako zły (2,2 w pięciostopniowej skali). Z internetowego Systemu Aktów Prawych wynika, że podstawowe ustawy podatkowe zmieniły się w 2017 roku 36 razy. Innym problemem jest poziom skomplikowania polskiego prawa podatkowego. Według raportu Global Competitiveness 2017–2018, przygotowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, stanowi on najbardziej problematyczny czynnik dla prowadzenia biznesu w Polsce.

    Żeby uświadomić sobie skalę skomplikowania naszego systemu podatkowego należy przytoczyć kilka liczb. Pięć ustaw, kluczowych dla polskiego systemu podatkowego, zajmuje ponad 1 200 stron tekstu. Przy optymistycznym założeniu, że średnie tempo czytania to 200 słów na minutę, a 250 słów mieści się na stronie, lektura tych przepisów zajęłaby ponad 26 godzin czytania bez przerwy. A warto pamiętać, że to tylko fragment całości, ponieważ do tego należałoby jeszcze doliczyć orzecznictwo sądów czy interpretacje wydawane przez organy podatkowe – komentuje Katarzyna Niemyjska dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP.

    Poziom skomplikowania polskiego systemu podatkowego ma swoje odzwierciedlenie w corocznym raporcie Paying Taxes, przygotowywanym przez PwC oraz Bank Światowy. Polski system podatkowy został w edycji na rok 2018 oceniony jako 51 na świecie, za systemami takich państw jak Botswana, Azerbejdżan czy Rwanda.

    Inną istotną barierą prowadzenia biznesu w Polsce jest wysoki udział obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne w ogólnych kosztach pracy – wynosi on 29,7 proc. i jest dwunastym najwyższym w całym OECD. W rezultacie wysokich pozapłacowych kosztów pracy w Polsce, przy pensji brutto wynoszącej 4000 złotych, pracownik uzyskuje „na rękę” niewiele ponad 2850 złotych, podczas gdy jego etat kosztuje pracodawcę ponad 4800 złotych. Oznacza to, że mniej więcej 50 proc. wynagrodzenia brutto trafia, w tej czy innej formie, do państwa, a nie bezpośrednio do pracownika.

    Podstawowe postulaty ZPP w zakresie naprawy polskiego systemu podatkowego pozostają takie same jak rok temu. Przede wszystkim należy skupić się na kompleksowej zmianie, czyli w istocie napisaniu większości ustaw podatkowych od nowa – akty prawne w aktualnym brzmieniu stają się coraz mniej zrozumiałe, a kolejne nowelizacje jedynie jeszcze bardziej je komplikują. Jest ich zresztą, już w tej chwili, zdecydowanie za dużo. Nie można wymagać od obywateli, w tym przedsiębiorców, że będą postępowali w stu procentach zgodnie z przepisami prawa podatkowego, jeśli zmienia się kluczowe ustawy tak często, jak w Polsce – twierdzi Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP.

    Sprawnie działające sądownictwo to jeden z głównych czynników wpływających na warunki prowadzenia biznesu w danym państwie. Według ostatniej edycji prestiżowego raportu Doing Business, prezentowanego corocznie przez Bank Światowy, sądowe wyegzekwowanie kontraktu zajmuje w Polsce 685 dni i kosztuje 19,4 proc. wartości przedmiotu sporu. Tym samym, w tej kategorii, Polska zajęła 55 lokatę na 189 krajów branych pod uwagę. – Jest to dokładne powtórzenie wyniku osiągniętego zarówno w ubiegłorocznej edycji rankingu, jak i w badaniu z 2016 roku. Oznacza to, że w świetle analizy przeprowadzonej przez ekspertów Banku Światowego, polskie sądownictwo gospodarcze de facto „stoi w miejscu” przynajmniej już trzeci rok – mówi Jakub Bińkowski z ZPP.

    W raporcie Global Competitiveness, pod względem niezależności sądów, Polska została oceniona jako 99 kraj spośród 137 branych pod uwagę. Oznacza to spadek w stosunku do 2016 roku, gdy zajmowaliśmy 81 miejsce na 140 państw.

    W innym zestawieniu – Doing Business 2018, Polska zajęła 120 miejsce na 190 państw branych pod uwagę w kategorii zakładania działalności gospodarczej (wskaźnik ten dotyczy ściśle zakładania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością). Jest to spadek z pozycji 107 osiągniętej w badaniu za rok 2017 (i jeszcze większy w stosunku do roku 2016, kiedy Polska zajęła 85 lokatę).

    Państwo, takie jak Polska powinno być pod względem gospodarczym liderem regionu i wyznaczać standardy, niż próbować do nich dorównać. Formułując takie zastrzeżenia, trzeba jednocześnie docenić inicjatywę prawodawcy, któremu w analizowanym okresie udało się jednak przeprowadzić szereg istotnych i korzystnych dla przedsiębiorców zmian. W 2017 roku weszła w życie ustawa, wprowadzająca klauzulę pewności prawa. Pozytywnie oceniamy także podpisanie Konstytucji biznesu., Nowe prawo przedsiębiorców wprowadza rozwiązania lepsze od tych, które obowiązują obecnie – powiedział Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak.  – Za zdecydowanie szkodliwą uważamy natomiast nowelizację ustawy Prawo farmaceutyczne, w ramach której wprowadzono zasadę tzw. „apteka dla aptekarza” – dodał ekspert.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców postuluje prowadzenie prowolnościowej polityki, redukcję znacznej części niepotrzebnych regulacji i zdecydowaną liberalizacja gospodarki, połączoną z rozważnym prawodawstwem podatkowym, bazującym na znacznie wyższych, niż aktualnie, standardach legislacyjnych. Rekomendacje pozostają zatem takie same jak rok temu.


    5.04.2018 Raport ZPP: Warunki prowadzenia firm w Polsce 2018


    Fot. rawpixel.com /na lic. Unsplash

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery