• PL
  • EN
  • szukaj

    Współpraca naukowców i przedsiębiorców?

    Nauka i biznes to dwa odrębne obszary. Występują jednak istotne przesłanki ku wdrażaniu działań mających na celu zwiększanie i zacieśnianie wzajemnej współpracy pomiędzy przedsiębiorcami i naukowcami – to jedna z głównych tez jakie wynikają z Raportu WEI „Przyszłość polskiej nauki – potencjał i bariery współpracy biznesu z nauką”. Publikacja została opracowana i przygotowana przez ekspertów WEI, pod kierunkiem dr hab. Dominiki Maison, prof. Uniwersytetu Warszawskiego. W konferencji wziął udział Wicepremier, Jarosław Gowin, który komentował raport Fundacji.

    Zarówno biznes, jaki i nauka mogą skorzystać z potencjału, który tkwi w każdej z tych dziedzin. W tym kontekście niezbędna jest zmiana przepisów, ale także zrozumienie wzajemnej specyfiki i istoty działalności naukowej oraz prowadzenia biznesu. Przedsiębiorcy i badacze muszą skierować dotychczasowe podejście na inne tory, zmienić styl pracy i obszary działania. To pozwoli na osiągnięcie obopólnych korzyści – powiedziała podczas konferencji prasowej dr hab. Dominika Maison, prof. UW.

    Jak wynika z Raportu aż 25 proc. absolwentów twierdzi, że zdobycie wyższego wykształcenie nie ma przełożenia na wykorzystywanie posiadanej wiedzy w praktyce. System nauczania na poziomie uczelni wyższych, w odniesieniu do zdobycia umiejętności przydatnych w pracy, wypada szczególnie niekorzystnie w obrębie nauk społecznych. 54 proc. absolwentów kierunków prawnych i 63 proc. kierunków społecznych bardzo negatywnie ocenia system szkolnictwa wyższego w tych dziedzinach. Innego zdania są natomiast respondenci kierunków medycznych i biologicznych. Ponad 80 proc. absolwentów obu grup twierdzi, że studia miały istotne znaczenie w przygotowaniu do wykonywanego zawodu. Na uwagę zasługuje również kwestia dopasowania umiejętności absolwentów do wymagań jakie stawia rynek pracy. Pracodawcy wskazują na duży niedobór wśród młodych ludzi takich kompetencji jak analityczne myślenie, zdolność rozwiązywania problemów oraz samodzielność.

    Zarówno Polacy, jak i przedsiębiorcy mają negatywne przekonania na temat polskiej nauki. Duża część tej grupy postrzega prowadzone badania naukowe jako nieinnowacyjne, nieprzydatne i oderwane od rzeczywistości.Mimo to, zrealizowane dla WEI badania pokazują, że 90 proc. Polaków i 87 proc. przedsiębiorców uważa, że nauka może stymulować rozwój innowacji w biznesie, obok takich czynników, jak zmieniające się potrzeby konsumentów (analogicznie 91 i 85 proc.) oraz chęć zwiększania zyskowności przedsiębiorstw (88 i 85 proc).

    W kontekście omawianego problemu, WEI, w niniejszej publikacji, odniosła się także do kwestii finansowania badań z pieniędzy publicznych. Zaprezentowane dane pokazują, że Polacy w większym stopniu opowiadają się za dotowaniem ze środków publicznych badań aplikacyjnych niż podstawowych i z dziedzin bezpośrednio użytecznych społecznie, jak medycyna (80 proc. ankietowanych), nauki techniczne (72 proc.) oraz informatyka (70 proc.).

    Analiza przeprowadzonych badań pozwala wskazać na główne bariery współpracy między przedsiębiorcami a przedstawicielami świata nauki, wśród których należy wyróżnić:

    • negatywny wizerunek nauki i naukowców, którzy zdaniem przedsiębiorców nie rozumieją pytań i celów biznesowych, które są im stawiane,
    • postrzeganie małych realnych korzyści biznesowych wynikających ze współpracy z naukowcami (52 proc. przedsiębiorców),
    • przekonanie o asymetrii transferu korzyści – 1/5 przedsiębiorców uważa, że naukowcy mogliby więcej skorzystać na omawianej współpracy niż oni sami),
    • negatywne doświadczenia biznesu w kontakcie z nauką – 1/3 przedsiębiorców wskazuje na brak przełożenia efektów współpracy z naukowcami na ich biznes).


    Pomimo wymienionych barier, zastrzeżeń i trudności, społeczeństwo i przedsiębiorcy uważają, że poszukiwanie rozwiązań mających na celu nawiązywanie i rozwijanie współpracy pomiędzy nauką a biznesem, może przynieść korzyści dla każdej ze stron.

    Aby zwiększyć współpracę pomiędzy nauką a biznesem konieczne jest zatem wprowadzenie zmian, które będą stymulowały większą otwartość instytucji naukowych na tę współpracę praz wyposażą absolwentów w kompetencje niezbędne w biznesie. Są to zmiany w trzech głównych obszarach:

    • zmiany kryteriów oceny jednostek i pracowników wyższych uczelni, tak aby promować zaangażowanie naukowców i instytucji naukowych w badania aplikacyjne i realizowane we współpracy z biznesem,
    • zmiany w obszarze finansowania badań naukowych, tak aby więcej finansowania badań było przeznaczane na badania aplikacyjne i realizowane we współpracy z przedsiębiorcami, których obszar będzie definiowany oddolnie, poprzez potrzeby przedsiębiorców,
    • system edukacji, tak aby absolwenci byli wyposażeni w umiejętności i kompetencje niezbędne we współczesnym świecie biznesowym – aby tak się działo niezbędna jest współpraca przedsiębiorców z uczelniami wyższymi w procesie edukacji.


    Zwiększenie potencjału współpracy nauki z biznesem jest możliwe. Uczelnie wyższe powinny zintensyfikować działania mające na celu trenowanie umiejętności w miejsce przekazywania wiedzy oraz być bardziej otwarte na zatrudnianie praktyków. Dla uczelni ważna jest współpraca z firmami i innymi instytucjami pozaakademickimi – powiedział Prof. Robert Gwiazdowski, Prezes WEI. – Zmian wymaga również finasowanie działalności badawczej. Ta kwestia pozostawia wiele do życzenia, bowiem wiele środków przeznaczane jest na badania podstawowe i prace teoretyczne nie uwzględniające ich praktycznego zastosowania ani użytkowania – dodał.

    Raport przygotowany na zlecenie Warsaw Enterprise Institute ujmuje szereg czynników związanych z dużym ograniczeniem wzajemnych zależności pomiędzy światem nauki i biznesu. Stworzenie i wdrożenie programu stymulującego współpracę w tym zakresie jest możliwe pod warunkiem wyeksponowania, a przede wszystkim zrozumienia barier oraz korzyści płynących dla każdej ze stron.

    Raport WEI_Przyszłość polskiej nauki

     

    Fot. Gianpierre Soto/na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Stanowisko ZPP – projekt rozporządzenia w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty

    STANOWISKO WS. PROJEKTU ROZPORZĄDZENIA MINISTRA ZDROWIA W SPRAWIE GRUP ŚRODKÓW SPOŻYWCZYCH PRZEZNACZONYCH DO SPRZEDAŻY DZIECIOM I MŁODZIEŻY W JEDNOSTKACH SYSTEMU OŚWIATY ORAZ WYMAGAŃ, JAKIE MUSZĄ SPEŁNIAĆ ŚRODKI SPOŻYWCZE STOSOWANE W RAMACH ŻYWIENIA ZBIOROWEGO DZIECI I MŁODZIEŻY W TYCH JEDNOSTKACH  Z DNIA 8 KWIETNIA 2016 ROKU

    Stan zdrowia dzieci i młodzieży stanowi z pewnością poważny problem, istotny z punktu widzenia Ministra Zdrowia, a jeszcze bardziej nabierający na znaczeniu w świetle epidemii otyłości, z którą mamy do czynienia w skali globalnej. Oczywiście optymalnie decyzje o posiłkach, które dzieci spożywają, czy mogą spożywać, należeć powinny do ich rodziców (i naturalnie ich samych). Jeśli jednak państwo zdecydowanie postanowiło zainterweniować w tej sprawie i uregulować kwestię sprzedaży dzieciom środków spożywczych w szkołach, to na ustawodawcy spoczywa obowiązek wzięcia pod uwagę interesów wszystkich zainteresowanych podmiotów lub ich grup. Jedną z nich jest środowisko właścicieli sklepików szkolnych, których z oczywistych względów projektowane regulacje dotyczą w stopniu bodaj największym. Tym samym, przy tworzeniu jakiegokolwiek nowego prawa regulującego kwestię żywności dopuszczanej do sprzedaży w jednostkach systemu oświaty, każdorazowo należy zadawać sobie pytanie o wpływ tych przepisów na sytuację osób wykonujących działalność gospodarczą polegającą na prowadzeniu sklepiku szkolnego. Zbyt daleko idące regulacje mogą w istotny sposób obniżyć opłacalność tej działalności, a w rezultacie doprowadzić do masowego zamykania sklepików w szkołach, a byłoby to rozwiązanie najgorsze dla wszystkich – zarówno dla samych przedsiębiorców, jak i dla dzieci i ich rodziców. Oceniając prezentowany projekt rozporządzenia w tej perspektywie, należy uznać go za zbyt daleko idący i rygorystyczny. Przychylić należy się zatem do propozycji poprawek do projektu, sformułowanych przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego – wypracowane one zostały w porozumieniu z przedstawicielami środowiska właścicieli sklepików szkolnych, a zatem stanowią pewien kompromis pomiędzy ambitnymi (choć niekoniecznie słusznymi) założeniami Ministra Zdrowia, a realnymi warunkami prowadzenia tego rodzaju biznesu.

    Przede wszystkim, jeżeli już państwo pragnie regulować dostępność środków spożywczych w sklepikach szkolnych, powinno skupić się na wyeliminowaniu kluczowych (czyli najbardziej szkodliwych dla zdrowia) składników. Poprzeć należy zatem propozycję Zespołu, by w szczególny sposób potraktowany był syrop glukozowo-fruktozowy. Wg wielu badań jest on bardziej szkodliwy dla zdrowia, niż cukier, a wykorzystuje się go masowo przede wszystkim ze względu na jego niską cenę. Zresztą postulat, by w sklepikach nie można było sprzedawać napojów z jakimkolwiek dodatkiem cukrów lub substancji słodzących, jest ciężki do zaakceptowania, ponieważ w naturalny sposób wyklucza on z obrotu znaczną gamę produktów cieszących się dużą popularnością. Rozsądna jest zatem propozycja Zespołu, by maksymalna zawartość cukrów w napoju wynosiła 10 g, a żeby dodatkowo napój ten nie mógł zawierać syropu glukozowo-fruktozowego. Wymogi ustanowione w rozporządzeniu co do maksymalnej zawartości cukrów w poszczególnych grupach produktów są zresztą niejednokrotnie zbyt wyśrubowane (np. w przypadku produktów zbożowych),w  związku z czym należałoby je urealnić w porozumieniu z przedstawicielami środowiska właścicieli sklepików szkolnych. Na uwagę zasługuje propozycja Zespołu, by w obrębie wybranych grup premiowane (poprzez dopuszczenie do sprzedaży) były produkty o obniżonej zawartości sodu/soli (tj. zawierające o 25% mniej sodu/soli, niż porównywalny produkt).

    Reasumując, przedstawiony projekt rozporządzenia w aktualnym kształcie ocenić należy jako zbyt rygorystyczny. Według dostępnych, dosyć ostrożnych, estymacji, rynek sklepików szkolnych w Polsce może być warty 200 milionów złotych. Ich właściciele muszą zatem stanowić ważny głos, brany pod uwagę przy projektowaniu przepisów, które przecież ich w najwyższym stopniu dotyczą. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której przez wyśrubowane normy ustanowione przez Ministerstwo Zdrowia, asortyment sklepików szkolnych nagle będzie musiał ulec tak znacznemu ograniczeniu, że prowadzenie biznesu stanie się nieopłacalne (środowisko już od dawna podnosi, że niewiele jest produktów spełniających normy ustanowione przez Ministerstwo, zupełnie osobną – choć równie ważną – kwestią jest skłonność dzieci i młodzieży do ich spożywania). Nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia w tej sprawie stanowi doskonałą okazję, by uwzględnić zdanie właścicieli sklepików szkolnych – z uwagi na to, proponuje się wprowadzenie do projektu poprawek zaproponowanych przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP_pdf

    Ministerstwo Zdrowia i aptekarze plecami do pacjentów

    22 czerwca br. w siedzibie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców odbyło się seminarium eksperckie dotyczące miejsca pacjenta w kontekście propozycji zmian w sektorze aptecznym. Udziału w panelu dyskusyjnym odmówił wiceminister zdrowia, Krzysztof Łanda.

    Od ponad roku samorząd aptekarski działa na rzecz ograniczenia dostępu do leków bez recepty (OTC) poza aptekami. Gdyby wdrożyć wszystkie postulaty forsowane przez Naczelną Izbę Aptekarską oznaczałoby to de facto zamknięcie tego rynku.

    Spotkanie zorganizowano w odpowiedzi na bezradność konsumentów i przedsiębiorców których wykluczono z dyskusji prowadzonej w tej sprawie na linii Ministerstwo Zdrowia – Naczelna Izba Aptekarska.

    – Dane z Raportu „Leki bez recepty” przeprowadzonego przez Federację Konsumentów dowodzą, że nie ma obawy co do sprzedaży leków bez recepty w innych miejscach niż apteka  – argumentuje Olesia Frączek, wiceprezes Federacji Konsumentów.

    Przed rozpoczęciem debaty wyemitowano reportaż filmowy dotyczący niebezpiecznych pomysłów Naczelnej Izby Aptekarskiej, w którym ukazano ile stracą na ich wdrożeniu polscy konsumenci i przedsiębiorcy. W materiale słyszymy wyraźny sprzeciw środowisk wiejskich. Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, Wiktor Szmulewicz, podkreśla, że ograniczenia te mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia Polaków mieszkających poza miastami.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zdecydował się zrealizować materiał w odpowiedzi na jednostronną dyskusję prowadzoną przez Naczelną Izbę Aptekarską na salach sejmowych.

    – Odgórne, niczym nieuzasadnione zakazy urzędników niczego nie zmienią. Dziwi mnie ta absurdalna dyskusja, w którą daliśmy się wmanewrować. Zapomniano, w tym wszystkim, o zdrowym rozsądku – czy i w tej sprawie Ministerstwo Zdrowia chce powtórzyć kazus z zakazem sprzedaży drożdżówek w szkołach, z którego szybko się wycofało? – stawia pytanie prezes ZPP, Cezary Kaźmierczak.

    ZPP Podkarpackich Członkiem ZPP

    Kolejna Organizacja zasiliła szeregi ZPP. Naszym Członkiem oficjalnie został Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Podkarpackich.

    Głównym założycielem ZPP Podkarpackich jest Pan Mariusz Cząstkiewicz, właściciel firm Nowa Telefonia sp. z o.o. i Progress Active sp. z o. o., które wraz z przedsiębiorstwem Voice Net. sp. z o.o. wchodzą w skład Komitetu Założycielskiego. Na dzień dzisiejszy Organizację tworzy 10 firm.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Podkarpackich dąży do poprawy warunków prowadzenia działalności gospodarczej na Podkarpaciu, a także w Polsce. Organizacja działa na rzecz swoich Członków i wspiera wszelkie aktywności zmierzające do wyeliminowania z polskiego prawodawstwa ograniczeń działalności gospodarczej przekraczającej wymagania Unii Europejskiej. Celem działania Związku jest wyrównywanie szans przedsiębiorstw podkarpackich w stosunku do firm z innych rejonów Polski oraz wspieranie konkurencyjności przedsiębiorstw podkarpackich w skali międzynarodowej.

    Mamy nadzieję, że zaangażowanie Członków nowopowstałej Organizacji w wyżej wymienione przedsięwzięcia przyniesie oczekiwane rezultaty i pobudzi rozwój gospodarczy całego regionu.

     

    Zapisz

    Zapisz

    Od papierowej do cyfrowej Polski przez innowacyjne płatności

    W dniu 28 czerwca b.r. w siedzibie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców odbyła się dyskusja przy okrągłym stole zatytułowana „Druga dyrektywa w sprawie usług płatniczych (PSD2) –szanse i wyzwania dla polskich przedsiębiorców, konsumentów i regulatorów”. Spotkanie prowadził Marcin Nowacki, wiceprezes ZPP.

    W gronie ekspertów rozmawiano o wyzwaniach i szansach związanych z obowiązkiem implementacji do stycznia 2018 roku dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie usług płatniczych w ramach rynku wewnętrznego (PSD2). W spotkaniu uczestniczyli m.in. przedstawiciele Komisji Nadzoru Finansowego, Ministerstwa Finansów, Federacji Konsumentów, Start-up Poland, PwC oraz ZPP. 

    Podstawowym celem dyrektywy jest dostosowanie obowiązujących w państwach członkowskich UE przepisów do coraz szybszego rozwoju innowacyjnych usług płatniczych.

    – Niezbędne jest zapewnienie równowagi pomiędzy bezpieczeństwem uczestników rynku, w tym przede wszystkim klientów, a możliwością powstawania i rozwoju nowych rozwiązań, które otwierają rynek i zwiększają jego konkurencyjność – przekonuje Marcin Nowacki.

    Jedną z najżywiej dyskutowanych kwestii jest zagadnienie regulacji obejmujących działalność tzw. TPP (ang. Third Party Provider), czyli innowacyjnych podmiotów zewnętrznych, spoza sektora bankowego.

    Komisja Europejska mocno wspiera rozwój TPP widząc w nich szansę na otwarcie rynku i możliwość zapewnienia konsumentom bezpiecznych i tanich płatności. TPP świadczą usługi pomocnicze, takie jak inicjowanie płatności, dostęp do informacji o rachunku, czy potwierdzenie dostępności środków, nie wchodząc jednak na żadnym etapie w posiadanie środków przekazywanych w ramach podejmowanej czynności.

    Dyrektywa sankcjonuje nowe formy dostępu do pieniądza, który jest wykorzystywany w transakcjach. Mimo wcześniejszych obaw, obecnie widać, że sektor bankowy i szeroko rozumiany sektor płatniczy widzi w regulacjach szanse na rozwój i próbuje interpretować przepisy w taki sposób, żeby znaleźć dla siebie business case i możliwości dalszego rozwoju – powiedział Paweł Bułgaryn z Ministerstwa Finansów.

    Dyrektywa z jednej strony wymaga od uczestników rynku, by te umożliwiały TPP prowadzenie działalności, a z drugiej nakłada na TPP obowiązek spełniania wymagań zbliżonych do tych, którym podlegają banki (m.in. w zakresie licencjonowania, nadzoru czy odpowiedzialności.) Wydaje się, ze takie podejście równoważy szanse i ryzyka.

    Rozwój nowych rozwiązań leży w interesie zarówno klientów, dla których dokonywanie płatności może stać się prostsze, tańsze i wygodniejsze, jak i graczy na rynku, którzy zyskają łatwiejszy dostęp do wspólnego rynku oraz będą mogli oferować swoje usługi taniej i łatwiej.

    Dyrektywa PSD2 z całą pewnością daje perspektywy pojawienia się nowych rozwiązań w zakresie płatności elektronicznych. Bezpieczeństwo jest jednym z najważniejszych aspektów wspomnianych rozwiązań, ale ważne jest również aby nie zamykać nowych form płatności na szanse ekspansji e-eksportu na zewnątrz tj. możliwości sprzedawania towaru i usług do konsumentów zagranicznych, a nie tylko do Polski – powiedział Łukasz Kiczma z e-Commerce Polska. I dodał – PSD2 może dać nowego typu narzędzia i znieść pewne bariery, które istnieją w modelu e-płatności, a mianowicie cały wachlarz płatności, który jest w innych państwach, a w naszym kraju dla polskich przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność w Internecie, jest jeszcze niedostępny.

    Niezależnie od przyjętego stanowiska, wszelkie regulacje warto projektować w oparciu o rzetelne dane historyczne, a nie “przeczucie” ustawodawcy.  O wadze tego zastrzeżenia świadczy choćby dyskusja wokół tzw. screen scrapingu, polegającego na uruchamianiu usługi inicjowania płatności lub pozyskania informacji o stanie środków za pośrednictwem oprogramowania licencjonowanego podmiotu trzeciego (TPP). Metoda ta nie jest zjawiskiem nowym i jej bezpieczeństwo można ocenić na podstawie kilkuletniej działalności firm, które ją stosują.

    Na przykład działające w Polsce Soford czy Trustly przetwarzają od kilku lat miliony transakcji (Sofort 5 mln, a Trustly 1,8 mln transakcji miesięcznie) w wielu krajach bez żadnego przypadku wycieku danych. W tym kontekście obawy o wzrost ryzyka fishingu wydają się nieuzasadnione.

    Stawka mądrej implementacji dyrektywy PSD2 jest wysoka. Innowacyjne, proste i tanie płatności to wygoda i bezpieczeństwo dla obywateli, obniżenie kosztów transakcyjnych i dostęp do nowych rynków dla przedsiębiorców a także zmniejszenie szarej strefy i zwiększenie wpływów podatkowych dla państwa.  To także warunek dotrzymania kroku zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej.

    Bez innowacyjnych płatności przejście od papierowej do cyfrowej Polski może okazać się bardzo trudne.

    Fot. Ed Ivanushkin/na lic. Creative Commons/ flickr.com

    Istnieje konieczność ochrony sektora MSP. Ustawy należy oceniać pod kątem skutków dla sektora MSP.

    Widzę konieczność ochrony sektora MSP. Powinna być ona egzekwowana przez Państwo. Będę starał się pomagać małym i średnim przedsiębiorcom oraz promować wszystkie przejawy działalności gospodarczej. Działania Państwa w tym kierunku powinny być oceniane pod względem skutków wprowadzonych regulacji – powiedział Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda na Kongresie Organizacji MSP zorganizowanym przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.

    W spotkaniu wzięli udział przedsiębiorcy, pracodawcy, eksperci, przedstawiciele rządu i samorządów. Główne tematy poruszone w trakcie Kongresu to rola i znaczenie sektora MSP w gospodarce narodowej, warunki prowadzenia firm oraz bariery, przed którymi wciąż stają polscy przedsiębiorcy. Podczas Kongresu Organizacji MSP przedstawione zostały raporty Związku Przedsiębiorców i Pracodawców: „Sektor MSP w Polsce 2016”, „Warunki prowadzenia firm w Polsce 2016” oraz wyniki badań Maison & Partners, poświęcone barierom prowadzenia działalności firm w Polsce.

    Według raportu ZPP i uwzględnionych w nim danych GUS niemal wszystkie przedsiębiorstwa działające w Polsce to podmioty z sektora MSP. W 2014 roku w Polsce prowadziło działalność gospodarczą 1,84 miliona przedsiębiorstw finansowych. Przedsiębiorstwa z sektora MSP stanowią ogromną większość z nich, bo aż 99,8%. 96,8% wszystkich przedsiębiorstw w Polsce to mikroprzedsiębiorstwa. 3,2% przedsiębiorstw w Polsce to przedsiębiorstwa małe, 0,8% stanowią średnie przedsiębiorstwa, a duże firmy to 0,2% polskich przedsiębiorstw. Co druga złotówka polskiego krajowego brutto pochodzi z działalności mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Dla porównania, duże podmioty mają o połowę mniejszy udział w tworzeniu PKB.  „Mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa są kluczowe dla rozwoju polskiej gospodarki. Ich dominująca pozycja w Polsce wynika z udziału w PKB oraz ilości zatrudnianych osób. Mimo to, przepisy prawa projektowane są z myślą o dużych podmiotach. – powiedział Mariusz Pawlak, Główny Ekonomista ZPP. – Rekomendujemy zmiany polityki państwa wobec sektora MSP. Projekty nowych regulacji prawnych w sprawach gospodarczych i podatkowych powinny być rozpatrywane w szczególności pod kątem ich wpływu na sektor MSP”.

    Badanie przeprowadzone przez Maison & Partners dowodzi, że głównymi barierami w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce są niejasne i skomplikowane prawo oraz nadmierna jego ilość; zbyt wysokie pozapłacowe koszty pracy (ze szczególnym uwzględnieniem składek na ubezpieczenia społeczne); zbyt dokuczliwe wymogi administracyjne i długi czas postępowania przed sądami. 97% ankietowanych uznało, że niejasne przepisy prawa są „zdecydowanie ważną” albo „raczej ważną” barierą w rozwoju przedsiębiorstw. Według raportu Global Competitiveness 2015 – 2016, przygotowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, poziom skomplikowania polskiego prawa podatkowego stanowi najbardziej problematyczny czynnik dla prowadzenia biznesu w Polsce. Poziom skomplikowania polskiego systemu podatkowego ma swoje odzwierciedlenie w corocznym raporcie Paying Taxes, przygotowywanym przez PwC oraz Bank Światowy. Polski system podatkowy został w edycji na rok 2016 oceniony jako 58 na świecie, za systemami takich państw jak Azerbejdżan, Zambia, Kazachstan, Gwatemala, czy Vanuatu.

    W swoich Raportach Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawił kluczowe rekomendacje w ramach polepszenia warunków prowadzenia firm:

    • Należy uprościć prawo gospodarcze, zbliżając je możliwie blisko do kształtu tzw. ustawy Wilczka z roku 1988.
    • Należy zdecydowanie uprościć prawo podatkowe i poprawić jego jakość – przepisy powinny być zrozumiałe dla przeciętnego obywatela i nowelizowane na tyle rzadko, by był on w stanie zapoznać się ze wszystkimi zmianami, bez konieczności poświęcania wielu godzin na lekturę nowych wersji ustaw.
    • Trzeba obniżyć pozapłacowe koszty pracy, ponieważ obciążenie obywateli składkami na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne jest w tej chwili jednym z najwyższych w OECD – a polskiego społeczeństwa nie stać na oddawanie 50 proc. pensji brutto państwu.
    • Sektor MSP powinien być realnie zidentyfikowany przez ustawodawcę jako kluczowy 
      z punktu widzenia polskiej gospodarki.
    • Przepisy prawa gospodarczego, prawa pracy i prawa podatkowego powinny uwzględniać specyfikę funkcjonowania i ograniczony zakres możliwości przedsiębiorców z sektora MSP – obowiązki nakładane na najmniejsze podmioty powinny być mniej dokuczliwe i kosztowne.
    • Zmianie musi ulec proces legislacji – trzeba powstrzymać lawinowy wzrost liczby nowych aktów prawnych. Żaden przedsiębiorca nie ma czasu, żeby ponad trzy dziennie poświęcać na lekturę przepisów, a znacznej części – szczególnie mikroprzedsiębiorców – nie stać na stałą, profesjonalną obsługę prawną.

    Ustawy pisze się zwracając uwagę na 4000 dużych firm w Polsce, tymczasem 1,7 mln firm z sektora MSP musi je przestrzegać, co często jest nierealne – powiedział Cezary Kaźmierczak prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. I dodał – Rząd rozmawia z nami z dobrej woli – z mocy prawa musi rozmawiać z organizacjami korporacji. Mając na uwadze przyszłość polskiego sektora MSP powinniśmy doprowadzić do tego, żeby został osadzony prawnie w systemie. Dążymy do stworzenia silnej i wiarygodnej organizacji parasolowej reprezentującej  interesy wszystkich przedsiębiorców. Bez niej nic nie osiągniemy.

    Raport ZPP Kongres MSP 2016.pdf

    ZPA PharmaNET w gronie Członków ZPP

    Do grona Członków ZPP dołączył Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET.

    W ciągu ponad dwudziestu lat budowy nowoczesnego rynku farmaceutycznego w Polsce sieci apteczne stały się ważnym jego elementem, dużym pracodawcą i dostawcą usług nowoczesnych farmaceutycznych dla milionów Polaków.

    ZPA PharmaNET jest organizacją samorządu gospodarczego, powstałą w czerwcu 2011 roku, zrzeszająca największe polskie przedsiębiorstwa prowadzące działalność na detalicznym rynku farmaceutycznym. Związek reprezentuje branżę skupiającą 4800 aptek w Polsce tj. 34% rynku, w których zatrudnionych jest ponad 9 tysięcy farmaceutów i 18 tysięcy techników farmacji.

    Głównym celem ZPA PharmaNET jest konsolidacja środowiska aptek sieciowych i dbałość o rozwiązania prawne korzystne dla aptekarzy i pacjentów, zgodne z konstytucyjnym modelem społecznej gospodarki rynkowej.

    Polskie firmy działają w znacznie trudniejszym otoczeniu instytucjonalnym i prawnym niż ich europejscy konkurenci. Pracę utrudniają zmaganie się z niepotrzebnymi przepisami, regulacjami i biurokracją. Naszym wspólnym celem jest dążenie do poprawy warunków prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, sprzyjające rozwojowi biznesu. Wierzymy, że razem możemy więcej.

     

     


    Fot. Kojach/ Creative Commons/ flickr.com

    Zapisz

    Pierwszy pakiet ułatwień dla przedsiębiorców. Ponad 100 usprawnień dla firm.

    Ponad 100 usprawnień dla firm, głównie mikro małych i średnich, przewiduje pierwszy pakiet proprzedsiębiorczy, który przedstawił wicepremier Mateusz Morawiecki. Proponowane rozwiązania realizują zapowiedzianą w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju poprawę otoczenia prawnego funkcjonowania przedsiębiorstw.

    W projektach aktywnie uczestniczyli Eksperci ZPP.

    Pakiet to pierwsza odsłona ułatwień dla przedsiębiorców zapowiadanych w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Odpowiada na problemy, z którymi na co dzień zmagają się polskie firmy, m.in.:

    • ciągnące się w nieskończoność i sformalizowane postępowania w urzędach,
    • nieadekwatne do przewinień kary administracyjne,
    • konieczność płacenia składek ZUS w stałej wysokości, przez najmniejszych przedsiębiorców,
    • czasochłonne odzyskiwanie długów,
    • liczne przepisy, m.in. dotyczące prowadzenia ksiąg rachunkowych, zatrudniania i BHP, które utrudniają działanie firmy i sprawiają, że przedsiębiorstwom nie opłaca się rosnąć,
    • brak rozwiązań prawnych dla innowacyjnych start-upów,
    • brak przepisów pozwalających na niezakłócone działanie firmy po śmierci właściciela.

    Propozycje Ministerstwa Rozwoju  wymagają zmiany wielu aktów prawnych, które wpływają na działanie przedsiębiorstw i urzędów. Rozwiązują zarówno systemowe, jak i prozaiczne problemy polskich firm, w wielu obszarach np.: przyjazne relacje państwo – obywatel, mniej uciążliwe kontrole i ochrona przed zmianami interpretacji prawa, złagodzenie przepisów prawa pracy wobec małych przedsiębiorców, sukcesja jednoosobowych firm, pakiet ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej.

    W najbliższych dniach i tygodniach Ministerstwo rozwoju przedstawi do konsultacji i uzgodnień konkretne projekty zmian w prawie. Trwają jednocześnie prace koncepcyjne nad nowymi zasadami płacenia składek przez przedsiębiorców prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze. Zmierzają w kierunku wprowadzenia daniny stanowiącej procent od przychodu przedsiębiorcy zamiast konieczności ustalania dochodu i opłacania osobno podatków i składek na ubezpieczenia społeczne. Byłoby ono przeznaczone dla najmniejszych firm z ustaloną górną granicą obrotów. Prace prowadzi Minister Rozwoju wspólnie z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów (spójnie z rozwiązaniami dotyczącymi jednolitego podatku). Ta kwesta jest istotna, ponieważ w 2016 roku przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą każdego miesiąca muszą odprowadzić 1 121,52 zł składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Daje to w skali roku kwotę 13 458,24 zł, co przy przychodzie na poziomie 30 000 zł oznacza prawie 45% obrotów firmy. Konieczność opłacania stałej daniny stanowi bardzo dużą barierę w podejmowaniu i prowadzeniu działalności, w szczególności w zakresie najprostszych i prowadzonych na najmniejszą skalę usług. Zgodnie z danymi GUS w szarej strefie funkcjonuje obecnie 711 tysięcy Polaków, z których ponad 20% jako jeden z powodów wskazuje właśnie zbyt wysokie obciążenia publicznoprawne.

    Jesienią zostanie przedstawiony drugi pakiet proprzedsięborczy, który będzie dotyczył m.in. „Konstytucji Biznesu”, zapowiadanej w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

    Stanowisko ZPP – projekt ustawy o zmianie ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy


    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROJEKTU USTAWY O ZMIANIE USTAWY O PROMOCJI ZATRUDNIENIA I INSTYTUCJACH RYNKU PRACY ORAZ NIEKTÓRYCH USTAW Z DNIA 29 KWIETNIA 2016 ROKU

    Przedstawiony projekt ustawy, wraz z zaprezentowanymi projektami aktów wykonawczych, należy ocenić stanowczo negatywnie, jako szkodliwy zarówno dla polskiego rynku pracy, jak i – w  sposób zapewne nieoczekiwany przez projektodawcę – demografii.

    Na łamach raportu pt. „Imigranci z Ukrainy ratunkiem dla polskiej demografii” Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawił zestawienie danych dotyczących wielkości ukraińskiej imigracji do Polski i jej potencjalnie zbawiennego wpływu na sytuację demograficzną. Zgodnie bowiem z szacunkami Narodowej Rady Ludnościowej, aby utrzymać obecny poziom gospodarki, Polska do 2050 roku będzie musiała przyjąć około 5 milionów emigrantów. W chwili obecnej, liczbę Ukraińców znajdujących się na terytorium Polski – zarówno legalnie, jak i nielegalnie – oszacować można na około milion osób. Co istotne, są to imigranci pracujący, którzy nie mają raczej zamiaru korzystać ze wszelkiego rodzaju świadczeń socjalnych. W żywotnym interesie naszego państwa jest zatem legalny pobyt jak największej liczby Ukraińców w Polsce.

    Jednym z kluczowych elementów zaproponowanych przez projektodawcę regulacji jest nie tyle jakaś część treści przedłożonego projektu ustawy, a projekt aktu wykonawczego dołączonego do projektu ustawy. Otóż projektodawca zdecydował się zaproponować uchylenie przepisu par. 1 pkt 20 Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 21 kwietnia 2015 roku w sprawie przypadków, w których powierzenie wykonywania pracy cudzoziemcowi na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest dopuszczalne bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę. Wprowadzenie tego pomysłu w życie oznaczałoby rezygnację z instytucji oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi będącemu obywatelem Republiki Armenii, Republiki Białorusi, Republiki Gruzji, Republiki Mołdawii, Federacji Rosyjskiej lub Ukrainy, umożliwiającej obywatelom ww. państw legalne podejmowanie pracy w Polsce na okres nieprzekraczający 6 miesięcy w ciągu roku, bez konieczności uzyskiwania zezwolenia na pracę. Oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi są bardzo popularnym instrumentem – do końca października 2015 roku zarejestrowano łącznie ponad 665 tysięcy takich oświadczeń, z czego ponad 650 tysięcy dotyczyło obywateli Ukrainy. Główną zaletą tego rozwiązania jest jego prostota i brak uznaniowości.  Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że rezygnacja z systemu oświadczeń spowoduje skokowy spadek liczby Ukraińców pracujących i przebywających w Polsce, co – jak łatwo można wywnioskować z treści poprzedniego akapitu – nie jest pożądane.

    Przyczynkiem do przedłożenia omawianego projektu ustawy była konieczność implementacji dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/36/UE z dnia 26 lutego 2014 r. w sprawie warunków wjazdu i pobytu obywateli państw trzecich w celu zatrudnienia w charakterze pracownika sezonowego. Wydaje się jednak, że transpozycja dyrektywy stanowiła jedynie pretekst, by w znacznym stopniu zmienić system legalnego zatrudniania cudzoziemców w Polsce – jedynymi przepisami bezpośrednio związanymi z wdrażaniem dyrektywy do polskiego porządku prawnego są bowiem regulacje dot. jednego z dwóch nowych typów zezwoleń na pracę, tj. zezwolenia na pracę sezonową. Co do zasady, przepisy regulujące zezwolenie na pracę sezonową są skonstruowane relatywnie liberalnie (skorzystano np. z prawie maksymalnego dopuszczalnego okresu, na jaki mogą zostać wydane te zezwolenia).

     

    Instytucja zezwolenia na pracę krótkoterminową ma w założeniu zastępować wymienioną wyżej możliwość składania oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi. Stanowi to znaczne skomplikowanie tej – jak do tej pory, co wskazano wcześniej – prostej i często wykorzystywanej procedury. Projekt zakłada wprowadzenie szeregu warunków niezbędnych do spełnienia przy wnioskowaniu o uzyskanie zezwolenia na pracę krótkoterminową cudzoziemców – możliwość taką uzyskają jedynie podmioty , które prowadzą gospodarstwo rolne lub działalność gospodarczą przez minimum 12 miesiąc lub – jeśli okres ten jest krótszy – zatrudniają w momencie złożenia wniosku co najmniej jednego pracownika przez okres co najmniej trzech miesięcy. Wprowadzenie szeregu restrykcji zdecydowanie może ograniczyć liczbę Ukraińców podejmujących w Polsce legalną pracę, jednak wydaje się, że nie wpłynie znacząco na ograniczenie częstotliwości nadużyć – ci, którzy nie uzyskają zezwolenia na pracę krótkoterminową, jeśli będą do tego zmuszeni, po prostu zaczną pracować nielegalnie.

    Kolejnym szkodliwym przepisem zaproponowanym w ramach projektu jest nowa przesłanka wydania zezwolenia na pracę – kryterium minimalnego wynagrodzenia za pracę cudzoziemca. Co prawda rzeczywistość gospodarcza, w której cudzoziemcy z reguły stanowią tanią siłę roboczą, już zaczyna się powoli zmieniać, wraz z napływem do Polski specjalistów z państw ościennych, jednak wciąż istnieje znaczna grupa imigrantów, którzy skłonni są podejmować w Polsce nisko płatne, proste prace np. przy zbiorze owoców. Wprowadzenie konieczności zapewnienia im pensji w wysokości przynajmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę, spowoduje że w zdecydowanej większości cudzoziemcy z ww. grupy nie będą już mieli możliwości podjęcia takiego zatrudnienia. Tym samym, albo nie zdecydują się na pracę w Polsce, albo będą tu pracować nielegalnie.

    Przedstawiony projekt ustawy nie zawiera ponadto szeregu istotnych przepisów, dot. chociażby maksymalnych terminów zakończenia procedur związanych z rejestracją wniosku o zezwolenie na pracę sezonową i o zezwolenie na pracę krótkoterminową. Wątpliwy jest też zarówno katalog przypadków, w których pracodawca nie dopełniający określonych obowiązków obciążony jest karą grzywny, jak i jej wysokość (nie niższa, niż 200 złotych).

    Reasumując, przedstawiony projekt ustawy należy ocenić zdecydowanie negatywnie. Jest on szkodliwy dla polskiego rynku pracy (borykającego się aktualnie z problemem niedoboru pracowników o określonych kompetencjach/skłonnych do podejmowania określonej pracy), a w perspektywie długoterminowej również dla polskiej demografii. Oba te zagadnienia stanowią jedne z kluczowych uwarunkowań regularnego i zadowalającego wzrostu gospodarczego, a zatem i stopnia zamożności Polaków, powinny być zatem traktowane priorytetowo i z namysłem. Projekt stanowi impulsywną próbę ukrócenia pewnych nadużyć, będąc jednocześnie klasycznym przypadkiem „wylania dziecka z kąpielą”. Z tego też powodu, tę propozycję legislacyjną trzeba ocenić nad wyraz krytycznie.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko ZPP_pdf

     

    Niestosowanie „in dubio pro tributario”

    Marek Isański
    Dariusz Żurawski


    SKUTKI NIESTOSOWANIA ZASADY IN DUBIO PRO TRIBUTARIO

    1. Teza:
    – niestosowanie zasady przez aparat skarbowy skutkuje nakładaniem wątpliwych przypisów podatkowych, co niszczy polską przedsiębiorczość, 
    – niestosowanie zasady przez Ministra Finansów powoduje, że złe prawo podatkowe nie jest naprawiane, podczas gdy stosowanie tej zasady to jedyny efektywny mechanizm wymuszający naprawę złych przepisów,
    – niestosowanie zasady przez sądy administracyjne jest jednak najbardziej groźne. Z jednej strony to nierealizowanie podstawowej funkcji jaką jest ochrona obywatela przed niezgodnymi z prawem działaniami władzy wykonawczej i ustawodawczej, a z drugiej to zgoda na łamanie konstytucyjnie zagwarantowanych praw obywatelskich.

    Od 5 miesięcy w ordynacji podatkowej jest zapis, który nakazuje wprost, aby w sytuacji nie dających się usunąć wątpliwości co do treści przepisu rozstrzygać je na korzyść podatnika. Ma ona dawać minimum bezpieczeństwa w prowadzeniu działalności gospodarczej. Z uwagi na fatalny stan prawa podatkowego, także jeżeli chodzi o jego przejrzystość i stopień zrozumiałości dla podatników to przepis o znaczeniu wręcz fundamentalnym. Gwarantuje, że jeśli podatnik zaewidencjonuje wszystkie zdarzenia gospodarcze i w deklaracji rozliczy podatek wg własnego zwykłego rozumienia treści przepisów, to żaden urzędnik prowadząc kontrolę nie zniszczy jego firmy, a często również dorobku życia twierdząc, że poprawna wykładnia przepisu jest inna. To również koniec z niechlubną tradycją stosowaną przez fiskusa: zmiana interpretacji przepisu (zawsze na niekorzyść podatnika), bez zmiany prawa, które powoduje przypis podatkowy z odsetkami za 5 lat wstecz. 

    Co miesiąc Minister Finansów wydaje kilka tysięcy indywidualnych interpretacji podatkowych. Każdy wniosek o wydanie interpretacji to oczywisty dowód, że podatnicy chcą płacić podatki, tylko nie wiedzą jakie, bo przepisy są wieloznaczne. Dlaczego więc Minister Finansów nie wykorzystuje tych postępowań do eliminowania przepisów wieloznacznych, nieprecyzyjnych? W ten sposób w trybie szybkim sam doprowadziłby do znacznej poprawy jakości prawa podatkowego. Czyżby mu na tym nie zależało?
    W mediach brak też relacji zadowolonych podatników, którzy chwaliliby organy podatkowe, bądź sądy za zastosowanie zasady rozstrzygania wątpliwości na ich korzyść. Wiele jest za to informacji o rozbieżnych rozstrzygnięciach w jednakowych stanach faktycznych i prawnych.
    Oznacza to, że zasada ta nie jest stosowana ani przez organy podatkowe, ani co dużo bardziej zatrważające przez sądy administracyjne, o czym poniżej.

    2. Dlaczego należało wprowadzić do ordynacji podatkowej tę ogólną zasadę?

    Obowiązujące prawo podatkowe pod względem niejasności i nieprecyzyjności jest unikatowe w skali światowej. Olbrzymie problemy z jego zrozumieniem mają nie tylko przedsiębiorcy, ale także urzędnicy, a nawet sędziowie. Tak złego prawa nie są w stanie poprawnie stosować polscy przedsiębiorcy, natomiast ponoszą oni wszystkie negatywne konsekwencje tego stanu rzeczy. Tysiące firm było i jest niszczone wskutek wątpliwych przypisów podatkowych dokonanych przez aparat skarbowy, który inaczej niż przedsiębiorca zinterpretował niejednoznaczny przepis. W zasadzie wszyscy przedsiębiorcy zasadnie obawiają się, że każde ich rozliczenie podatkowe może zostać skutecznie zakwestionowane przez fiskusa. Powodem tego jest właśnie niejasne i nieprecyzyjne prawo podatkowe. Chodzi oczywiście o małych i średnich przedsiębiorców, a nie o korporacje, dla których jakość prawa jest w zasadzie bez znaczenia.
    Jednocześnie szybka naprawa przepisów jest technicznie niewykonalna. Przykładem jest choćby czas pracy komisji kodyfikacyjnej ogólnego prawa podatkowego, która założyła, iż przygotuje zaledwie projekt nowej Ordynacji podatkowej w czasie 2 lat. A to tylko jeden z elementów. Co z prawem materialnym – podatkami dochodowymi, VAT i akcyzą? 
    Z uwagi na obowiązek samoobliczenia podatku podstawowym prawem Podatnika jest zrozumiałe dla podatnika prawo. Dlatego Konstytucja nakłada na ustawodawcę wymóg wysokiej określoności przepisów prawa podatkowego. Tym samym płacenie podatków to nie może być loteria. Nie można też wymagać, aby podatnik dokonywał takiej interpretacji przepisów prawa by deklarować jak najwyższy podatek. Bowiem naruszany byłby konstytucyjny obowiązek poszanowania i ochrony godności obywatela przez władze publiczne. Aby tak nie było, prawo ma być zrozumiałe dla przeciętnego obywatela. 
    Pierwszym celem wprowadzenia zasady „in dubio pro tributario” było wymuszenie na ustawodawcy konieczności dbania o coraz większą jednoznaczność przepisów. Nie widać żadnych oznak, aby podejmowane zostały jakiekolwiek działania w tym kierunku. 
    Oczywiście, przepisy nigdy nie będą idealne. Ale to nie znaczy, że należy przejść nad tym do porządku. Podatnik nie może ponosić negatywnych konsekwencji złego prawa podatkowego. Te konsekwencje musi ponosić jedynie twórca złego prawa podatkowego. 

    3. Dlaczego przepis ciągle jest zapisem martwym?

    Wydaje się, że podstawowym powodem jest niezrozumienie istoty tej zasady. Często twierdzi się, że zasada ta jest niezgodna z prawem, a w szczególności z Konstytucją. Owa niezgodność ma między innymi polegać na rzekomym wchodzeniu w wyłączne kompetencje sądów, co do wykładni przepisów oraz możliwości wywiedzenia tejże zasady bezpośrednio z Konstytucji, co ma ją pozbawiać waloru przydatności poprzez umieszczenie jej w ordynacji podatkowej. Jedynie pozornie takie argumenty mogą się wydawać słuszne, ponieważ są one wynikiem przyjęcia błędnego założenia przez ich autorów. Założenia, że mamy do czynienia z normą prawną, która uprawnia podatników do interpretacji przepisów podatkowych. Jak w takim razie należy podchodzić do interpretacji dokonywanych przez organy skarbowe, skoro mogą to robić jedynie sądy?
    Takie założenie jest błędne. Wynika z niego, że Podatnik winien do sądu występować z wątpliwościami dotyczącymi interpretacji przepisów.
    Przedmiotowa zasada wynika z konstytucji, dlatego powinna być stosowana już od lat. A nie jest. Jej wprowadzenie do ordynacji podatkowej należy traktować jako przypomnienie fiskusowi i sądom administracyjnym o tym o czym niestety zbyt często zapominają. O podstawowym prawie podatników jakim jest prawo do zrozumiałych przepisów. Nie jest to nowość legislacyjna. Konieczność jej wprowadzenia nie jest powodem do dumy ani dla władzy ustawodawczej, ani wykonawczej, ani sądowniczej.
    Zapis ten jest martwy przede wszystkim z tego powodu, że odpowiedzialni za jego stosowanie nie podjęli odpowiedniego wysiłku intelektualnego i tak naprawdę to nie wiedzą jak tę zasadę stosować (…).

    4. Jak zasada powinna być stosowana w praktyce?

    Omawiana zasada powinna dawać podatnikowi gwarancję, iż w przypadku stwierdzenia przez organ/sąd faktu, że podatnik, z uwagi na zawiłość i niejasność przepisu, mógł dokonać określonej jego interpretacji, co powinno skutkować przyjęciem zeznania podatkowego za rozpatrywany okres, jako prawidłowe. Nie wyklucza obowiązku wydania przez organ/sąd swojej wykładni, którą podatnik zobowiązany będzie stosować, ale dopiero po uprawomocnieniu się decyzji/wyroku, ale bez konsekwencji w postaci naliczenia podatku w oparciu o wykładnię sądu. 
    Czyli zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika polegać ma, w uproszczeniu, na:
    – niekaraniu np. podwyższeniem podatku za możliwą i racjonalną interpretację podatnika (podatnik nie może ponosić skutków złego prawa),
    – a jeśli dokonana przez organ/sąd interpretacja będzie inna niż podatnika, innymi słowy, organ/sąd stwierdzi, że dokonana przez podatnika wykładnia jest racjonalna, ale zdaniem organu/sądu jest błędna, to poprawna wykładnia staje się obowiązująca dla podatnika dopiero od prawomocności decyzji/wyroku. To powoduje, że za okres objęty kontrolą jego deklaracja podatkowa jest prawidłowa. Dopiero od wydania decyzji/wyroku ma stosować wykładnię organu/sądu (wątpliwości rozstrzyga się zawsze na korzyść obywatela). 
    Reasumując ta zasada w połączeniu z aktywnością sądów polegającą na doprowadzaniu do eliminacji złych, nieprecyzyjnych, a więc niekonstytucyjnych przepisów. Spowoduje to ujednolicanie linii orzeczniczej, co może w krótkim czasie doprowadzić do obowiązywania takich przepisów prawa, które będą przyjazne/zrozumiałe dla podatnika. W konsekwencji spowoduje to również wzrost wpływów do budżetu państwa, ponieważ efektem stosowania tej zasady będzie stabilny, bo bezpieczny rozwój przedsiębiorczości.
    Jednak najważniejsza jest zmiana mentalności sądów administracyjnych. Dotychczas bardziej są one zaangażowanie w obronę interesu budżetu w źle pojętym interesie państwa. Zapominają, że to sądy są jedyną władzą, która ma bronić obywatela przed niezgodnymi z prawem działaniami władzy ustawodawczej i wykonawczej (w tym przypadku przed skutkami złego prawa podatkowego). To sądy winny w przypadku niejasnych przepisów nie orzekać na niekorzyść podatników, lecz wszczynać postępowania w celu stwierdzenia niekonstytucyjności wieloznacznych przepisów. W ten sposób nie tylko wymuszą naprawę prawa podatkowego, ale skutecznie będą chroniły podstawowych praw obywateli, co jest ich obowiązkiem. 
    Wymaga to od sądów, aby rozpoznając skargi analizowały czy przepis mający zastosowanie w sprawie jest zrozumiały dla podatnika, który nie jest tak wybitnym znawcą prawa podatkowego jak sędziowie NSA.

    5. Jakie są konsekwencje niestosowania zasady?

    Niestety obecnie sądy zbyt często mając pełną świadomość niskiej jakości prawa podatkowego starają się swoimi wyrokami prawo to poprawić (…). Jest to działanie, które niejednokrotnie ociera się o niedopuszczalne prawotwórstwo ze strony sądów. Jego efektem jest nieakceptowalna w państwie prawa rozbieżność orzecznicza w analogicznych stanach faktycznych i prawnych. Skoro zobowiązania podatkowe są obiektywne, to albo podatek jest albo go nie ma. Nie może być tak, że raz jest, a innym razem go nie ma. W zależności od składu orzekającego.
    Jednak najpoważniejszym zastrzeżeniem w stosunku do sądów nie stosujących przedmiotowej zasady jest łamanie konstytucji, a w szczególności praw obywatelskich w niej gwarantowanych. Mam na myśli art. 2, z którego wywodzi się zasadę zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie stwierdzał, że państwo nie może zaskakiwać obywateli ich obowiązkami. A właśnie modelowym wręcz przykładem takiego zachowania jest niestosowanie zasady in dubio pro tributario poprzez przerzucanie na obywateli negatywnych konsekwencji złego i nieprecyzyjnego prawa.
    W konsekwencji to sam sąd obniża zaufanie obywateli do państwa, a do władzy sądowniczej w szczególności. 

    Bardzo niepokojąco brzmi wypowiedź nowego prezesa NSA, który w udzielonym wywiadzie dla Rzeczpospolitej opublikowanym w dniu 04.05.2016 r., że: „…Sędziowie są zwolennikami czegoś co nazwałbym wykładnią kompleksową, w której się przeprowadza wykładnię językową, systemową i funkcjonalną i dopiero wyważa wynik. Kwestia nie dającej się usunąć wątpliwości pojawia się dopiero wtedy, kiedy z tych złożonych czynności nie powstaje zdecydowana argumentacja za nadaniem takiej a nie innej treści przepisowi i nie udaje się to nawet składowi powiększonemu.” I dalej: „…Sądzę, że to będą rzadkie wypadki”
    Panie Profesorze, obowiązkiem sędziów jest dokonywanie kompleksowej wykładni przepisów. To oczywiste. Ale czym innym jest kompleksowa wykładnia, a czym innym wydawanie wyroków!
    Wydawanie wyroków nie może pomijać sprawy najważniejszej, jaką jest zrozumiałość treści przepisu dla adresata – podatnika, zwłaszcza, że art. 2a ordynacji podatkowej to nakazuje. Z tego powodu póki nie poprawi się jakość prawa podatkowego winna być jednym z najczęściej stosowanych przez sądy przepisów (…).

    Przepisy podatkowe pisane są w pierwszej kolejności dla podatników, bo to oni je stosują składając co miesiąc deklaracje. Muszą być dla nich zrozumiałe. Sądy i urzędnicy mają jedynie kontrolować czy podatnik poprawnie je zastosował. Oczywiście o ile przepisy są na tyle jednoznaczne, że podatnik nie mógł ich niewłaściwie zinterpretować. 
    Uświadomienie tego zadania sądom i urzędnikom jest niezbędne nie tylko do stabilnego rozwoju Polski, ale przede wszystkim gwarancji przestrzegania zasad państwa prawa.

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery