• PL
  • EN
  • szukaj

    Centrum Finansów ZPP na start!

    03.12.2015

    Kredyty obrotowe i inwestycyjne, restrukturyzacje i procesy układowe z bankami, refinansowanie i optymalizacja kosztów oraz warunków finansowych – to tylko niektóre z obszarów, w których wsparcia przedsiębiorcom sektora MSP udzielą eksperci nowo powołanego Centrum Finansów Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

    Projekt, realizowany we współpracy ze spółką ICRA – pierwszym w Polsce niezależnym brokerem kredytowym, został oparty na trzech filarach: finansowaniu dla MSP, cotygodniowych dyżurach dla przedsiębiorców zainteresowanych usługą oraz wsparciu firm pozyskujących środki z funduszy europejskich w zarządzaniu finansami.

    Pod hasłem „finansowanie dla MSP” kryje się praca profesjonalnych negocjatorów kredytowych, którzy pomogą małym i średnim firmom optymalizować koszty i warunki kredytów. Oni wezmą na siebie kontakt z bankiem – mówi Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP. I dodaje – Wszystkich wątpiących chciałbym uprzedzić – nie pobieramy prowizji od banków.

    Stałą częścią pracy Centrum Finansów ZPP będą cotygodniowe dyżury dla przedsiębiorstw, podczas których firmy będą mogły skonsultować dostępne instrumenty finansowania. Z kolei raz do roku będzie publikowany raport o finansowaniu przedsiębiorstw i działalności gospodarczej w Polsce.

    Centrum Finansów ZPP zostało powołane jako wyspecjalizowana agenda zajmująca się wsparciem przedsiębiorców w procesie pozyskiwania finansowania na działalność oraz inwestycje. Centrum tworzą eksperci ICRA – podmiotu, który specjalizuje się w profesjonalnych negocjacjach z bankami, które realizuje w imieniu i na rzecz firm. Dyrektorem Centrum Finansów ZPP został Krzysztof Dresler – prezes zarządu ICRA Sp. z o.o. 

    Więcej informacji.

    Prezes Kaźmierczak do Ministra Radziwiłła

    03.12.2015

    Warszawa, 3 grudnia 2015 r.

    Szanowny Pan
    Konstanty Radziwiłł
    Minister Zdrowia

    Szanowny Panie Ministrze,

    zwracam się do Pana z prośbą o pilne zajęcie się sprawą ustawy transponującej Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/UE w sprawie zbliżenia przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych i powiązanych wyrobów oraz uchylającą dyrektywę 2001/37/W (tzw. dyrektywę tytoniową) do polskiego prawa.

    Mimo bardzo długiego czasu, Pana poprzednik nie znalazł czasu na zajęcie się tą sprawą, w rezultacie czego przemysł tytoniowy znalazł się w krytycznej sytuacji.

    Dyrektywa Tytoniowa (2014/40/UE), uchwalona 3 kwietnia 2014 r., zasadniczo zmienia sposób prowadzenia działalności gospodarczej przez branżę tytoniową oraz wszystkie podmioty z nią współpracujące. Ze względu na wielkość polskiej branży tytoniowej, jej zapisy w szczególny sposób dotkną plantatorów, producentów wyrobów tytoniowych i handel detaliczny w Polsce. Nasz kraj jest bowiem największym producentem gotowych wyrobów tytoniowych w Unii Europejskiej i centrum produkcji eksportowej. Ponad 70% polskiej produkcji przeznaczone jest na eksport.

    Niestety jak do tej pory decydenci wykazali się zarówno skrajną opieszałością oraz niekompetencją w kwestii procedowania zmiany ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, która to implementuje tzw. dyrektywę tytoniową. Pomimo licznych apeli o szybkie wdrożenie unijnej dyrektywy, pierwszy projekt ustawy pojawił się dopiero 13 lipca 2015 r., czyli aż 14 miesięcy po przyjęciu jej przez PE i Radę.

    Opracowany i opublikowany projekt ustawy jest wadliwy, wprowadza wiele dodatkowych zmian nie wymaganych przez UE, co dodatkowo stawia branżę pod presją. Dodatkowe restrykcje stoją w sprzeczności z zasadą, aby wdrażanie dyrektyw unijnych odbywało się bez tzw. gold-plating (czyli bez „dokładania” przepisów ponad minimum wyznaczone przez UE).

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwraca się do Pana z apelem o pilną interwencję w sprawie korekty wadliwego projektu oraz przyspieszenia prac legislacyjnych, tak aby przyjąć ustawę jak najszybciej. Długi i skomplikowany proces przygotowywania się producentów do wdrożenia zmian może być rozpoczęty dopiero wtedy, kiedy akt prawny zostanie ostatecznie przyjęty. Cały proces techniczny, od momentu opublikowania właściwej ustawy, przez zakup i instalację nowych maszyn do uruchomienia produkcji na nowo trwa minimum rok.

    W związku z powyższym, postulujemy wprowadzenie do obecnego projektu ustawy niezbędne zmiany w zakresie:

     – proponowanych terminów, które z powodu niezrozumiałej opieszałości poprzedniego Rządu są dziś nierealne. Apelujemy zatem o usunięcie z projektu ustawy daty 20 maja 2016 roku jako momentu do kiedy producenci mogą wytwarzać swoje wyroby tylko zgodnie z nowymi przepisami. Data 20 maja 2016 r wyznaczona na produkcję zgodną z nowymi wymogami jest niewykonalna. W obliczu braku pewności prawnej przemysł nie ma podstaw, aby przystosować się do nowych wymogów. Proponujemy więc pozostawienie daty 28 lutego 2017 roku jako daty do kiedy mogą być produkowane i pozostawać w obrocie wyroby zgodne z obecnymi przepisami. Pozwoli to zapewnić minimum niezbędnego czasu na inwestycje i dostosowanie produkcji;

    – przyjęcia tzw. zasady „EU + 0”, tj. usunięcia z projektu wszelkich  regulacji, które nie są wymagane przez unijnego prawodawcę. Proponujemy usunięcie dodatkowych restrykcji w zakresie: zakazu sprzedaży e-papierosów na odległość, zakazu używania e-papierosów w miejscach publicznych oraz zakazu informowania o wyrobach tytoniowych w punktach sprzedaży.

    Głęboko wierzymy, że polski prawodawca nie będzie wykraczać poza poziom obostrzeń wyznaczony przez prawodawcę unijnego, szczególnie zważywszy na fakt, że jesteśmy największym eksporterem papierosów w UE i nie powinniśmy działać przeciw sobie.

    Z powodu opóźnionego procesu legislacyjnego (niebawem opublikujemy „Białą Księgę” na ten temat), niepewności prawnej oraz wadliwych zapisów projektu ustawy, przekładającej się na brak możliwości dostosowania produkcji, apelujemy do Pana, aby jak najszybciej wprowadzić niezbędne zmiany oraz nadać pracom legislacyjnym status priorytetowy.

    Z poważaniem,
    Cezary Kazimierczak
    Prezes

    PS.

    Pośrednio i bezpośrednio z pracy w branży tytoniowej żyje ponad 500 tys. osób w Polsce. Uprawą tytoniu zajmowało się w 2014 roku prawie 9 tys. plantatorów, co zapewnia utrzymanie 40 tys. osób, przede wszystkim rodzinom właścicieli niewielkich gospodarstw rolnych, w rejonach z wysokim strukturalnym bezrobociem. Przetwórstwo tytoniu i produkcja wyrobów tytoniowych daje pracę blisko 6 tys. osób. Ponadto dla 120 tys. placówek handlu detalicznego obrót i marże na sprzedaży wyrobów tytoniowych mają istotne znaczenie dla prowadzonej działalności. Jednocześnie sektor tytoniowy dostarcza do budżetu państwa rocznie 23 mld zł, co stanowi 10% w ogólnych wpływach podatkowych oraz generuje ponad 1,5 mld zł nadwyżki w handlu zagranicznym. Destabilizacja legalnej branży tytoniowej może więc wprost zagrozić interesom budżetu państwa. 

    List do Ministra Zdrowia_.pdf

    Intelektualna uczciwość

    02.12.2015

    W poszukiwaniu intelektualnej uczciwości. Limitowane kwotowe płatności vs. walka z szarą strefą.

    Publikujemy tekst Marcina Nowackiego, wiceprezesa ZPP, będący kontynuacją merytorycznej dyskusji rozpoczętej podczas seminarium Uniwersytetu Warszawskiego oraz Narodowego Banku Polskiego na temat: “Limitowanie kwotowe płatności gotówkowych między przedsiębiorstwami – nadmiernym ograniczeniem wolności gospodarczej czy uzasadnionym narzędziem państwa służącym realizacji ważnego interesu publicznego”.

    Marcin Nowacki w swoim artykule – jak sama nazwa wskazuje – szuka w tej kwestii intelektualnej uczciwości.

    Polecamy uwadze!

    ***

    Debata dotycząca wprowadzenia niższych limitów dla transakcji gotówkowych dla firm w Polsce rzekomo trwa już wiele lat. Wydaje się jednak, że prawdziwa debata, z zachowaniem minimum intelektualnej uczciwości, rozpoczęła się 30 listopada br., podczas seminarium Uniwersytetu Warszawskiego i Narodowego Banku Polskiego. Po raz pierwszy zwolennicy i przeciwnicy obniżania limitów spotkali się w akademickich murach, aby zaprezentować nie tylko swoje stanowiska, ale przede wszystkim argumenty i badania w sprawie. Niniejszy tekst powstał jako uzupełnienie materiału opublikowanego na portalu cashless.pl, który prezentuje jednostronną narrację w sprawie, opartą na informacji prasowej Visa. W tekście chciałbym zaprezentować argumenty wspierające tezę, że wymuszanie obrotu bezgotówkowego poprzez narzucenie administracyjnych limitów jest błędem.

    Od lat flagowym argumentem za wprowadzeniem limitów dla transakcji gotówkowych dla firm jest walka z szarą strefą. Według zwolenników regulacji w tym zakresie, obrót gotówką daje przestrzeń do nadużyć w obszarze prowadzenia działalności w szarej strefie. Wprowadzenie ograniczeń w zakresie transakcji gotówkowych ma wyeliminować  przyczynę problemu i zmusić strony transakcji do wyjścia z szarej strefy. To właśnie ta narracja została fundamentalnie podważona przez trzy prezentacje, które merytorycznie odniosły się do szarej strefy. Żaden przedstawiciel zwolenników wprowadzenia limitów dla transakcji gotówkowych nie odniósł się merytorycznie do istoty, tj. przyczyn rozwoju szarej strefy oraz sposobów jej ograniczenia. Co więcej, przedstawiciel Ministerstwa Finansów w randze dyrektora, oświadczając, że limitowanie płatności jest konieczne „dla dobra interesu publicznego” podkreślił również, że ekspertem od szarej strefy nie jest i nie będzie zabierał głosu w sprawie. Szkoda, bo osoba promująca limitowanie transakcji gotówkowych pod szyldem walki z szarą strefą powinna być ekspertem w tym obszarze. Dlatego w mojej ocenie dopiero od poniedziałkowego seminarium rozpoczęła się właściwa debata nad zasadnością jakiegokolwiek limitowania transakcji gotówkowych pomiędzy firmami. Czas powiedzieć: sprawdzam! Opiszmy, gdzie rzeczywiście w Polsce występuje szara strefa i jakie są jej przyczyny. Zastanówmy się również, zachowując otwartość intelektualną, czy limitowanie płatności gotówkowych ma wpływ na rzeczywiste ograniczenie szarej strefy.

    Przyczyny szarej strefy

    Odpowiedź na pytanie co rzeczywiście jest przyczyną rozwoju szarej strefy jest fundamentalna w dyskusji o limitowaniu płatności. Według nowego badania „Shadow Economies in the Baltic Sea Region 2015”[1], największym obszarem szarej strefy w Polsce jest praca „na szaro”. W Polsce praca „na szaro” najczęściej oznacza wypłatę części wynagrodzenia „pod stołem”, które ma uzupełniać kwotę wypłacaną oficjalnie. Podobnie problem wygląda w innych krajach regionu. Autorzy badania wskazują trzy główne przyczyny stymulujące szarą strefę na rynku pracy. Przede wszystkim chodzi o wysokie opodatkowanie legalnej pracy. W Polsce sam udział składek na obowiązkowe ubezpieczenia w całościowych kosztach pracy wynosi 30%[2]. Poziom oskładkowania pracy jest porównywalny do Niemiec (33%), Włoch (31,5%) oraz Hiszpanii (28%). W Wielkiej Brytanii składki obciążają płacę na poziomie 18,3%, w Norwegii 18,4%, w Irlandii 13,3%, a w Danii 2,7%. Pozostałe dwie główne przyczyny rozwoju pracy „na szaro” według raportu „Shadow Economies in the Baltic Sea Region” to źle zaprojektowane świadczenia socjalne zniechęcające do poszukiwania legalnej pracy oraz zmienne i skomplikowane przepisy podatkowe i prawa pracy.

    Opisując szarą strefę w Polsce warto posłużyć się jednym z raportów prezentowanych na seminarium UW i NBP, dotyczącym limitowania kwotowego płatności gotówkowych przez dra Bohdana Wyżnikiewicza. Opracowanie „Szara strefa w Polsce oraz sposoby jej ograniczenia”[3] wskazuje, że główne przyczyny powstawania szarej strefy to nadmiar regulacji oraz wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Przeregulowanie gospodarki w Polsce jest faktem, a przykładów nadmiernych regulacji niestety nie brakuje (koncesje, zezwolenia, nadmiar obowiązkowych formularzy i deklaracji, rozbudowane przepisy i obowiązki związane np. z bezpieczeństwem pracy, brak przejrzystości ogólnego prawa gospodarczego, skomplikowany system podatkowy). Pośród metod zwalczania szarej strefy dr Bohdan Wyżnikiewicz oraz jego współpracownicy wymieniają następujące działania: upraszczanie systemu podatkowego, obniżenie obciążeń fiskalnych, ograniczenie pozapodatkowych kosztów związanych z prowadzeniem działalności, zmniejszenie liczby regulacji, ograniczenie do niezbędnych liczby i zakresu dopuszczalnych kontroli w firmach. Na końcu wymienia się również wspieranie rozwoju i promowanie obrotu bezgotówkowego, ale brak mowy o wymuszaniu regulacji w tym obszarze. Autorzy piszą: „(…) W ocenie Instytutu, w przypadku dążenia do ograniczenia szarej strefy znacznie skuteczniejsze są działania profilaktyczne, a więc tworzenie takich regulacji gospodarczych, które nie będą zachęcały przedsiębiorców do ukrywania działalności przed fiskusem”. Zakładam, że tylko z uwagi na partnerstwo przy raporcie z firmą Visa, na końcu zaprezentowane są kraje stosujące limity w płatnościach gotówkowych.

    Trudno się nie zgodzić, że w ramach działań edukacyjnych warto informować przedsiębiorców o obrocie bezgotówkowym, jego zaletach oraz ewentualnych zagrożeniach (bo takowe też istnieją). Korzystanie z instrumentów obrotu bezgotówkowego jest dobre dla firmy, ale tylko wtedy jeżeli ona rzeczywiście zdiagnozuje taką potrzebę. Wróćmy jednak do szarej strefy. Raport przygotowany przez The Institute of Economic Affairs[4] wskazuje następujące przyczyny szarej strefy: bariery i wysokie obciążenia podatkowe, jakość instytucji publicznych, regulacje rynku pracy, jakość usług publicznych, czy morale podatkowe. Autorzy raportu uchodzą globalnie za specjalistów od szarej strefy, a mimo to nie wskazują, że limitowanie płatności gotówkowych jest antidotum na szarą strefę. Dlaczego? Podczas seminarium UW i NBP mieliśmy okazję wysłuchać prezentacji Massimo Doria, przedstawiciela Banku Włoch, który omówił sytuację w obszarze obrotu bezgotówkowego we Włoszech, w tym limit dla transakcji gotówkowych od poziomu 1 tys. euro. Podczas wystąpienia kilkakrotnie wskazywał, że nie posiada jednoznacznych wskaźników dowodzących, że wprowadzony limit miał wpływ na ograniczenie szarej strefy. Co ciekawe, Włosi chcę obecnie podwyższyć limit do 3 tys. euro.

    Transakcja w szarej strefie, a limity gotówkowe transakcji

    Na potrzeby tematyki proponuję zrobić proste ćwiczenie. Załóżmy, że przedsiębiorca X oraz przedsiębiorca Y realizują transakcję w szarej strefie. Transakcja nie jest widoczna, nie ma paragonu ani faktury, teoretycznie nie odbywa się. Jaki wpływ na taką transakcję ma limit 15 tys. euro, 3 tys. euro, albo nawet 100 euro? Odpowiedź jest prosta: wpływu nie ma w ogóle. Obaj przedsiębiorcy są w szarej strefie z uwagi na inne powody. Regulacja ograniczająca płatności gotówkowe pozostaje kompletnie poza ich zainteresowaniem. Na seminarium UW i NBP brak związku w tym obszarze doskonale przedstawił dr Andrzej Torój, ekspert w Zespole Analiz Ekonomicznych EY.

    Zróbmy drugie ćwiczenie. Przedsiębiorca X i przedsiębiorca Y dotychczas realizowali transakcje gotówkowe. Transakcje odbywają się często. W placówce banku przedsiębiorcy pojawiają się incydentalnie, nie korzystają z bankowości elektronicznej. Regulacja zmusza ich do transakcji bezgotówkowej. Czy istnieje ryzyko, że przedsiębiorcy zrealizują płatność gotówkowo, wchodząc w szarą strefę? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w lipcu br. zrealizował badanie na reprezentatywnej grupie małych i średnich przedsiębiorstw, sprawdzając w jakim stopniu środowisko MSP popiera obniżenie limitu dla płatności gotówkowych do 3 tys. euro. 67% przedsiębiorców negatywnie odniosło się do proponowanych zmian.

    Dlaczego temat jest od lat podejmowany?

    Możemy wskazać na trzy główne środowiska, które od lat lobbują za zmianami w zakresie wymuszania płatności bezgotówkowych pomiędzy firmami. Po pierwsze jest to Narodowy Bank Polski, który wskazuje na wysokie koszty związane z emisją i obsługą gotówki. Drugą instytucją jest Ministerstwo Finansów, które chce rozszerzyć zakres wiedzy i kontroli o podatniku. Według MF wymuszenie obrotu bezgotówkowego zmniejszy szarą strefę (czytaj wyżej). Trzecie środowisko to sektor finansowy, głównie banki. To nie zaskakuje, ponieważ banki od początku transformacji są znane jako najskuteczniejsza grupa lobbingowa. Tym razem chcą zmusić firmy do zwiększenia obrotu w systemie. W konsekwencji będą miały większy przychód z tytułu opłat i prowizji oraz większą bazę aktywnych klientów, którym można oferować swoje produkty. Znamy kilka „nowoczesnych” i sprawdzonych, np. opcje walutowe czy poliso-lokaty.

    Benchmark europejski

    Zwolennicy rygorystycznego limitowania płatności gotówkowych posługują się przykładami rozwiniętych i postępowych państw, gdzie takie limity już obowiązują. Wymienia się m.in. Włochy (limit 1000 euro), Francję (limit 1000 euro), Grecję (limit 1500 euro), czy Belgię (limit 3000 euro). Chorwacja oraz Słowacja mają limit na poziomie Polski, czyli 15 tys. euro. Niestety nie wymienia się państw,  gdzie limitów nie ma w ogóle. Również podczas seminarium UW i NBP nikt z grona „regulatorów” nie odniósł się do tych przykładów. A mowa m.in. o następujących państwach: Austrii, Danii, Estonii, Finlandii, Irlandii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Węgrzech, czy Wielkiej Brytanii. Wszystkie te państwa nie posiadają żadnych limitów dla transakcji gotówkowych pomiędzy firmami. Analizując sytuację gospodarczą obu grup państw, poziom konkurencyjności ich gospodarek oraz kierunek emigracji Polaków (w tym przedsiębiorców), musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, z jakich rozwiązań gospodarczych chcemy brać przykład na potrzeby Polski.

    Wnioski

    Podsumowując tematykę szarej strefy, jeżeli ktoś w ogóle chce ją na poważnie zmniejszyć, to zachęcam do przeanalizowania wniosków z powyższych raportów oraz zapoznania się z badaniami opisującymi jakie podmioty i w jaki sposób unikają opodatkowania lub wyłudzają nienależny podatek. W szczególności, w przypadku Polski, należy się skoncentrować na zmniejszeniu opodatkowania pracy. Wysokie pozapłacowe koszty pracy są znaczącą barierą dla pracowników i pracodawców sektora MSP. Są one również podstawą zdarzeń mających miejsce w szarej strefie. Nie jest jednak uzasadnione stwierdzenie, że sektor małych i średnich przedsiębiorstw ma niskie morale i nie płaci podatków. Statystyki wskazują, że sektor MSP płaci podatki w Polsce. To nie znaczy, że nie mamy obszarów, gdzie sektor publiczny ma pole, aby się wykazać. Według danych PwC[5] „luka podatkowa” z tytułu oszustw VAT to poziom przekraczający 50 mld złotych (3% PKB). Dla porównania, planowany deficyt budżetowy w 2016 roku ma wynieść 55 mld złotych. Przestępstwa w VAT (tzw. karuzele VAT) to nie działalność małych firm, tylko zorganizowanych grup przestępczych. Działają one nie tylko w Polsce, ale również wykorzystują transakcje międzynarodowe. Całość tego procederu odbywa się w ramach transakcji bezgotówkowych. Kolejnym obszarem, gdzie mamy do czynienia z „luką podatkową” jest opodatkowanie międzynarodowych korporacji w Polsce. Szacunki wskazują, że nawet 60% międzynarodowych firm nie płaci podatków w Polsce, a należna kwota unikanego podatku to 46 mld złotych.[6] Jeszcze innym obszarem do koniecznych działań jest polityka akcyzowa i rosnący przemyt produktów wysoko opodatkowanych w Polsce. Apeluję, aby zamiast koncentrować się na regulacjach wymuszających określone zachowania w sektorze MSP, które tylko odpowiadają interesom banków i całego sektora finansowego, zachęcam do rzeczywistej pracy i reform systemowych. Raporty opisujące szarą strefę są spójne w zakresie prezentacji kluczowych problemów i wymaganych reform (uproszczenie prawa, obniżenie obciążeń podatkowych lub parapodatkowych, deregulacja etc.). Ograniczanie swobody działalności gospodarczej w małym biznesie (mikroprzedsiębiorstwa, zatrudniające do 9 pracowników, to 96% wszystkich firm w Polsce) poprzez limitowanie kwotowe płatności gotówkowych nie jest merytorycznie uzasadnione.  Analizując tzw. dobre praktyki europejskie w zakresie polityki gospodarczej, w tym obrotu bezgotówkowego, posługujmy się przykładami państw, których gospodarki chcemy doganiać i w których system regulacji uchodzi za przyjazny wobec przedsiębiorców.

    Marcin Nowacki
    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców


    [1] Raport “Shadow Economies in the Baltic Sea Region 2015”, Lithuanian Free Market Institute, 2015.
    [2] Raport „Pozapłacowe koszty pracy w Polsce na tle innych krajów europejskich”, J. Bińkowski, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, 2014.
    [3] Raport „Szara strefa w Polsce i sposoby jej ograniczenia”, K. Łapiński, M. Peterlik, B. Wyżnikiewicz, Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, listopad 2015.
    [4] Raport “The Shadow Economy”, F. Schneider, C. C. Williams, The Institute of Economic Affairs, 2013.
    [5] Raport „Straty Skarbu Państwa w Vat”, PwC, Fundacja Naukowa Instytutu Badań Strukturalnych, 2013.
    [6] Raport prof. Dominika Gajewskiego ze Szkoły Głównej Handlowej dla Komisji Europejskiej. 

    Family Office

    25.11.201

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców objął patronat nad książką: “Family Office Zaufany doradca rodzinnego majątku”, autorstwa Mariusza Pawlaka (Głównego Ekonomisty ZPP) i Rafała Lorka.

     

    Polska ostatnich 25 lat to pasmo sukcesów – politycznych, społecznych, a także przemian ekonomicznych i gospodarczych. Polacy po 1989 roku dostali olbrzymią szansę, dawkę świeżego powietrza, które pozwoliło im w sposób nieskrępowany działać, tworzyć i wdrażać w życie pomysły, nie tylko gospodarcze, których nigdy wcześniej nie mieli możliwości zrealizować. Wrodzona przedsiębiorczość i ambicja Polaków oraz nieustępliwość w dążeniu do celu spowodowały, że na przestrzeni tych lat pojawiło się wiele firm, które stały się świetnym przykładem polskiej wersji „American dream” i ucieleśnieniem dewizy wszystkich zdobywców, mówiącej – „nie ma rzeczy niemożliwych”.

    Obecnie powoli przechodzimy w czas stabilizacji oraz konsumowania owoców galopującej transformacji systemowej w sferze ekonomicznej i społecznej. Stajemy się odbiorcami wielu sprawdzonych wzorców z krajów rozwiniętych, o ustabilizowanej sytuacji gospodarczej. Jednym z nich jest właśnie family office – idea specyficznej, prestiżowej usługi, znana i z powodzeniem stosowana na świecie od końca XIX wieku. Od zawsze będąca papierem lakmusowym zmian rozwojowych zachodzących w dojrzałych gospodarczo społeczeństwach. Pojawienie się jej oznacza, że dane społeczeństwo osiągnęło określony, wysoki poziom dobrobytu. Dlatego cieszy niezmiernie, że na rynku polskim ukazało się już pierwsze rzeczowe opracowanie na temat usługi family office. Oznacza to bowiem po prostu, że dobrze się dzieje w naszym kraju. Trzymajmy kciuki, żeby tak już zostało.

    Autorzy: Mariusz Pawlak i Rafał Lorek, to praktycy rynkowi i cenieni eksperci w zakresie doradztwa strategicznego, inwestowania i zarządzania majątkiem, z ponad 20-letnim doświadczeniem. Współtwórcy Lorek Pawlak Family Office – pierwszego na rynku polskim podmiotu family office, gwarantującego kompleksową opiekę nad majątkiem zamożnych rodzin.

    Książka dostępna będzie do kupienia w formie elektronicznej na platformie Woblink.pl a także na Kindle, w Apple Store i Android Store oraz w wybranych księgarniach warszawskich. Ze strony Lorek Pawlak Family Office, www.lorekpawlak.pl, będzie przekierowanie do sklepu.

    Program PiS realny, ale wymaga korekt

    24.11.2015

    Program PiS realny, ale wymaga korekt
    STANOWISKO ZPP

    Tempo utworzenia Rządu i określenie priorytetów programowych przez PiS zasługują na uznanie. Jedną z najwyższych wartości rynkowych jest przewidywalność otoczenia biznesowego i szybkie decyzje polityczne do minimum ograniczające niepewność. Szereg proponowanych przez Rząd rozwiązań i decyzji personalnych należy uznać za udane. Do nich z pewnością  zaliczamy język jakim nowy Rząd komunikuje się z biznesem, podkreślając potrzebę rozwoju, znoszenia barier dla przedsiębiorczości i naprawy chorego systemu podatkowego. To z całą pewnością jest zmiana na jaką czekają przedsiębiorcy i mamy nadzieję, ze tym razem się jej doczekają.

    ZPP wielokrotnie w przeszłości apelował o głębokie reformy systemu podatkowego, zakładające likwidację CIT, PIT i zastąpienie ich podatkiem przychodowym oraz od funduszu płac. Propozycje PIS  naszym zdaniem nie idą dostatecznie daleko, co poważnie utrudni realizację stawianych sobie szczytnych celów społecznych oraz ukrócenia oszustw podatkowych, w szczególności przy podatku VAT i CIT.

    Wierzymy, że PiS stać na pogłębioną refleksję nad przyczynami swoich sukcesów gospodarczych z lat 2005-2007, które pozwoliły Polsce na rekordowy wzrost PKB oraz przetrwać wielki kryzys i ominąć recesję. 

    PiS zlikwidował:

    • 40 proc. stawki PIT;
    • podatek od spadku i darowizn;
    • podatek od alimentów na dzieci;
    • podatek od pożyczek w rodzinie;
    • 10 proc. akcyzy na kosmetyki.

     

    PiS obniżył:

    • deficyt budżetowy z 28,36 mld PLN do 15,95 mld PLN;
    • deficyt finansów publicznych z 4 proc. do 1,9 proc.;
    • składkę rentową z 13 proc. do 6 proc.;
    • składkę wypadkową;
    • stawkę VAT na usługi pracochłonne z 22 proc. do 7 proc.;
    • stawkę VAT w budownictwie z 22 proc. do 7 proc.;
    • podstawową stawkę PIT z 19 proc. do 18 proc.;
    • akcyzę na używane samochody;
    • akcyzę na biopaliwa;
    • opłaty notarialne;
    • liczbę urzędników o pół tysiąca.

     

    Doświadczenia tamtych dwóch lat powinny przekonać Rząd PiS do podjęcia odważniejszych reform. Zarówno jeżeli chodzi o redukcję obciążeń nakładanych na obywateli, jak i kosztów budżetowych.

    W kolejnych publikacjach będziemy wykazywali konieczność daleko idących reform mających uwolnić energię polskiej przedsiębiorczości, zapewnić konieczny kapitał na inwestycje i przyśpieszyć tempo w jakim Polska zbliża się do Niemiec pod względem wysokości PKB na głowę mieszkańca.

    Gorąco zachęcamy Rząd i posłów PiS do zapoznania się z naszymi uwagami przed ostatecznym przedstawieniem wspomnianych projektów w Sejmie.

    ***

    Gospodarcze priorytety programowe, które przedstawiła Pani Premier Beata Szydło w dużej części są zarysowane trafnie, choć realizacja niektórych byłaby bardzo niepożądana. Generalnie wymagają one rozwagi, konsultacji i powiązania ich z istniejącymi już rozwiązaniami.

     

    500 zł na dziecko

    Jest to rozwiązanie daleko idące i ryzykowne, ale zgadzamy się na nie ze względu na nadzwyczajną sytuację demograficzną w jakiej znalazła się Polska. Jeśli nie podejmiemy adekwatnych działań, nie mamy co marzyć nie tylko o szybkim rozwoju, ale także o suwerennej Polsce w rozumieniu historycznym i kulturowym, a nie tylko o miejscu geograficznym.

    Dlaczego warto to zrobić:

    – Polska w najnowszym zestawieniu CIA World Factbook zajmuje 216 miejsce, na 224 kraje świata, pod względem wskaźnika urodzeń. Do tego dochodzi emigracja – ponad 2,3 mln, głównie młodych osób, wyjechało z kraju;

    – 20 z 28 krajów UE stosuje powszechne (bez kryterium dochodowego) zasiłki rodzinne jako narzędzie polityki wspierania dzietności. Na przykład w Niemczech wynoszą one od 184 do 215 euro, na Węgrzech ok. 50 euro. Pomysł PiS nie jest zatem oderwany od europejskich standardów;

    – badania Diagnoza Społeczna, Warsaw Enterprise Institute, CBOS wskazują, że Polacy nie decydują się na dzieci głównie ze względu na obawy o materialną przyszłość;

    – „polska nędza ma twarz dziecka” – to najmłodsi są najbardziej narażeni na ubóstwo. GUS podaje, że poniżej minimum egzystencji żyje ponad 800 tys. dzieci;

    – doświadczenia innych krajów (np. Francji, Węgier, Estonii) podpowiadają, że polityka rodzinna przynosi efekty. Na Węgrzech wskaźnik dzietności po wprowadzeniu tam odważnej polityki na rzecz rodzin wzrósł w minionych 4 latach z 1,24 do 1,43 (u nas oscyluje wokół 1,3);

    – powszechne świadczenie na rzecz rodzin to prosty, niezbiurokratyzowany sposób na ich wsparcie, nie ma tu także urzędniczego paternalizmu – wierzymy, że rodzina wie najlepiej co zrobić z pieniędzmi;

    – co do zasady rodzice są najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci;

    – nasza polityka społeczna źle traktuje najmłodsze pokolenie – redystrybucja bardziej ukierunkowana była na emerytów, pewnie dlatego, że oni, w odróżnieniu od dzieci, mogą głosować;

    – wydatek na politykę rodzinną i dzieci to nie „socjal”, a  inwestycja.

    Jak zrobić to dobrze:

    – wprowadzenie 500 zł na dziecko powinno wiązać się z likwidacją obecnego systemu świadczeń rodzinnych. Nie ma powodu utrzymywać trzypoziomowego systemu: pomoc społeczna, świadczenia rodzinne uzależnione od dochodu i powszechne zasiłki. Generuje to jedynie niepotrzebne koszty. Jeśli zlikwidujemy zasiłek rodzinny, 7 dodatków do niego, becikowe, zasiłki pielęgnacyjne (oprócz świadczeń dla rodziców dzieci niepełnosprawnych) zyskamy na projekt „500 zł na dziecko” ok. 6,5 mld zł (łączny koszt to ok. 22 mld). Dodatkowym zyskiem będzie prostota systemu – konieczność zatrudnienia mniejszej liczby urzędników (obecnie świadczeniami rodzinnymi zajmuje się ponad 8 tys. osób), mniej sporów w sądach, interpretacji, mniejszy ciężar przerzucany na rodziców ubiegających się o wsparcie (np. konieczność zbierania odpowiednich zaświadczeń);

    – nowe świadczenie powinno być wypłacane od 1. roku życia dziecka, a nie od urodzenia. Obecne przepisy przewidują, że przez pierwszy rok osoby ubezpieczone otrzymują z ZUS 80 proc. pensji (nie mniej niż 1 tys. zł), a nieubezpieczone (rolnicy, studenci, bezrobotni, pracujący na umowie o dzieło) otrzymają od 1 stycznia 2016 r. specjalne świadczenie wynoszące 1 tys. zł. To wystarczająca pomoc, na likwidacji wypłaty jednego rocznika można zyskać dodatkowe ponad 1 mld zł;

    – bardzo kontrowersyjny jest art. 7 projektu PiS. Stanowi, że „w przypadku, gdy ośrodek pomocy społecznej (…) przekazał organowi właściwemu informację, że uprawniony marnotrawi wypłacane świadczenie lub wydatkuje je niezgodnie z przeznaczeniem, organ właściwy ogranicza lub wstrzymuje wypłatę”. To paternalizm, dający urzędnikom dodatkowe narzędzia kontroli rodzin. Świadczenie powszechne (od 2. dziecka) nie powinno podlegać takiej kontroli, powinno zostać uchwalone odrębną ustawą, świadczenie na 1. dziecko dla rodzin uboższych, powinno trafić do pomocy społecznej

    – rodzice nie powinni być zmuszani, by co roku składać wniosek o powszechne świadczenie (tak jest w projekcie). Wniosek powinien być złożony raz do 18 roku życia dziecka, a ewentualne zdarzenia mające wpływ na wypłatę (śmierć dziecka, odebranie praw rodzicielskich) powinny być zgłoszone przez odpowiednie instytucje do gminy, która płaci świadczenie;

    – PiS powinien także pamiętać, że najlepszym modelem polityki rodzinnej jest niewielki fiskalizm. Jeśli zatem kosztem wprowadzenia 500 zł na dziecko mają być dodatkowe obciążenia pracy – darujmy sobie. Jeśli jednak źródłem pieniędzy będzie walka z mafiami wyłudzającymi VAT, korporacjami i bankami unikającymi płacenia w Polsce danin czy oszczędności w wydatkach, to gra warta jest świeczki.

    Polityka na rzecz rodzin się opłaca. Musi jednak być długofalowa i odpowiednio skonstruowana. Warto zatem nieco dłużej pracować nad koncepcją, nawet kosztem zarzutu, że program nie wchodzi od razu. Chodzi o to, by wydając publiczne pieniądze osiągnąć maksymalny efekt.

    Podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku

    Dlaczego warto to zrobić:

    To, po pierwsze, bardzo pożądane obniżenie obciążeń nakładanych na pracę, a po drugie wprowadzenie elementarnie sprawiedliwej zasady, że państwo nie powinno opodatkowywać dochodu niezbędnego do przeżycia. Minimum egzystencji w Polsce wynosi nieco ponad 500 zł miesięcznie, zatem kwota ok. 7 tys. zł rocznie pozwala zaspokoić tylko biologiczne potrzeby człowieka. Nie ma powodu, by państwo ją opodatkowywało. Rację temu rozumowaniu przyznał Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że obecna kwota wolna, wynosząca 3,1 tys. zł, jest niezgodna z ustawą zasadniczą.

    Jak zrobić to dobrze:

    Zważywszy na koszt kilkunastu miliardów złotych, warto przeanalizować zasadność tego, by mocniej pomagać tym, którzy zarabiają mniej, zamiast „rozsmarowywać” korzyści równo dla wszystkich. Uważamy, że skoro istnieje progresywny podatek dochodowy, to kwota wolna od tego podatku może być regresywna – wyższa dla niższych zarobków, niższa dla wyższych. Docelowo należy jednak dążyć do wprowadzenia podatku od funduszu płac oraz zmiany strumieni opodatkowania według przedstawionego przez nas projektu, który umożliwi z dnia na dzień jedną ustawą podniesienie pensji pracownikom o 25% w ramach tych samych ogólnych kosztów pracy i zastąpienie ubytków w budżecie państwa z tego tytułu, między innymi przez realne opodatkowanie spółek prawa handlowego podatkiem przychodowym.

    12 zł za godzinę pracy

    Dlaczego trzeba tu postawić duży znak zapytania:

    Każda ingerencja w elastyczność na rynku pracy może powodować skutek odwrotny od zamierzonego – wzrost bezrobocia czy szarej strefy. Propozycja wprowadzenia 12 złotowej, minimalnej stawki za godzinę pracy to niekonsekwencja rządu – z jednej strony głosi, że docenia polskie małe i średnie firmy, z drugiej wykazuje nieufność do nich mówiąc: macie płacić „tyle a tyle”. W obszarach słabszych ekonomicznie może skończyć się to zwolnieniami, choć obecnie zagrożenie takie jest mniejsze niż kilka lat temu. Po pierwsze dlatego, że proponowana stawka minimalna pomnożona przez liczbę godzin pracy w miesiącu jest bliska kwoty miesięcznej pensji minimalnej. Po drugi zaczyna się tworzyć rynek pracownika. Bezrobocie jest coraz niższe i możemy się spodziewać, że niedługo stawki rynkowe będą przewyższać minimalną stawkę ustawową. Niemniej, w przypadku odwrócenia trendów gospodarczych z uwagi na bardzo niestabilną sytuację w Europie, sztywne rozwiązania, które łatwo się wprowadza, a trudno z nich rezygnuje, mogą przynieść więcej złego niż obecnie spowodują dobrego.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Trzeba pamiętać o regionalnym zróżnicowaniu sytuacji gospodarczej. W tej chwili w Warszawie płaci się tyle młodym osobom startującym na rynku pracy, ale w niektórych innych województwach może to nadal powodować wzrost szarej strefy, niezależnie od poprawiającej się koniunktury. Nie należy odchodzić od zasady, że debiutujący na rynku pracy może otrzymywać 80 proc. minimalnej stawki. Najlepszym sposobem na poprawę sytuacji pracowników na rynku pracy jest realne nieprzeszkadzanie przedsiębiorcom w inwestowaniu, a więc i w tworzeniu miejsc pracy oraz obniżka pozapłacowych kosztów pracy. PiS powinien zdobyć się na refleksję nad swoimi poprzednimi rządami, kiedy to powstało aż 1,3 mln nowych miejsc pracy, miedzy innymi dzięki obniżkom podatków i składki rentowej.

    Darmowe leki dla seniorów

    Dlaczego nie warto tego robić:

    To nie osoby starsze są w Polsce najbardziej narażone na ubóstwo (GUS, Eurostat). Trzeba też pamiętać, że osoby mające 75 lat z definicji otrzymują już teraz specjalny dodatek pielęgnacyjny (ponad 150 zł/mc). Poza tym wszystko co darmowe demoralizuje, grożą nam też poważne nadużycia, gdyż na takie osoby leki mogą pobierać oszuści, którzy później będą je odsprzedawać.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Jeśli wprowadzać to rozwiązanie to jedynie dla osób najuboższych (można powiązać z wysokością emerytury), trzeba też wprowadzić system monitorowania kupna takich leków z ewentualną sankcją utraty takiego przywileju, jeśli okaże się, że leki wykupywane są w nie terapeutycznych ilościach. Ale koszty tej operacji nie wydają się uzasadnione.

    Obniżenie wieku emerytalnego

    Dlaczego nie warto tego robić:

    Proste obniżenie wieku emerytalnego do 60/65 to gigantyczne koszty (tylko w l. 2016-2019 – 25 mld zł), a do 2030 – 236 mld. Ponadto nie ma żadnego powodu by to robić. Z uwagi na sytuację demograficzną podniesienie wieku emerytalnego będzie bezwzględną koniecznością – wystarczy spojrzeć w tablice demograficzne, by sprawdzić ile osób wejdzie w wiek produkcyjny w ciągu najbliższych 10 lat, a ile z niego wyjdzie. Rząd powinien też likwidować wszelkie przywileje emerytalne – docelowo będzie to powodować możliwość wprowadzenia emerytury obywatelskiej i obniżanie kosztów pracy.

    Jak ewentualnie to zrobić:

    Prosty powrót do wieku 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn byłby ogromnym błędem. Trudno zrozumieć, że rząd stawiający na rozwój równocześnie wydaje miliardy złotych na świadczenia dla osób, które mogą pracować. W ten sposób nie zwiększy się koniecznych w Polsce inwestycji. PiS powinien – jeśli koniecznie chce to zrobić – wprowadzić bez wątpienia wymóg czasu pracy, najlepiej 45 lat. Tak jak zrobili to Niemcy. Taki ruch jest o tyle uzasadniony, że wcześniej na świadczenie odchodziłyby osoby wyeksploatowane długą pracą. Z reguły są to osoby o niższych kwalifikacjach (krótszy okres nauki) i żyjące krócej (mniej higieniczny styl życia). Jeśli jednak chcemy dokonać przełomu demograficznego – należy dążyć do wprowadzenia emerytury obywatelskiej (z poszanowaniem praw nabytych).

    ***

    Poza 5 priorytetami Pani Premier Beata Szydło mówiła jeszcze o 4 innych propozycjach programowych. Dwie z nich oceniamy zdecydowanie pozytywnie, jedną z dystansem, a jedną zdecydowanie negatywnie.

    Cofnięcie reformy 6-latków. To rodzice, co do zasady, powinni decydować czy ich dzieci rozpoczynają szkołę mając 6 czy 7 lat. Tym bardziej jeśli na przyjęcie 6-latków nie są przygotowane szkoły. Nie uważamy, by dla systemu edukacji cofnięcie „reformy” PO miało negatywny wpływ. Do szkół trafią od września 2016 r. odroczone w tym roku 6-latki (blisko 100 tys.) oraz zapewne część nowych 6-latków (obecnych 5-latków). Szkoły „odetchną” też po spiętrzeniu liczby dzieci w l. 2014 i 2015. 

    Koniec z odbieraniem dzieci rodzicom za biedę. Oceniamy tę deklarację bardzo pozytywnie. Państwo powinno decydować się na odebranie dzieci z rodzinnego domu jedynie w sytuacji ostateczniej. Oprócz traumy jaką przechodzą rodziny liczy się także argument finansowy – utrzymanie dziecka w instytucjonalnej pieczy zastępczej kosztuje miesięcznie blisko 4 tys. zł. Lepiej za choćby część tej kwoty pomóc rodzinie.

    Bezpłatne przedszkola dla uboższych. Oceniamy tę propozycję z dystansem. Już teraz przedszkola publiczne są tanie (1 zł za 1 godzinę ponad 5 godzin darmowych, rodzice płacą tylko za jedzenie, tj. ok 250 zł/mc), a to co darmowe nie jest szanowane. Poza tym rodziny będą wspierane 500 zł, a od 2017 r. gminy mają gwarantować miejsce w przedszkolu wszystkim dzieciom (od 3. roku życia). Zamiast obiecywać darmowe przedszkola, lepiej te pieniądze przeznaczyć na rozbudowę sieci przedszkoli, tak by gminy mogły rzeczywiście przyjmować do przedszkoli wszystkie dzieci, których rodzice chcą lub muszą pieczy przedszkolnej powierzyć.

    Obniżenie czasu pracy nauczycieli, likwidacja tzw. godzin karcianych. To niezwykle szkodliwa decyzja. Polscy nauczyciele przy tablicy pracują krótko (dane OECD mówią, że najkrócej na świecie), a likwidacja „godzin karcianych” uderzy w rodziców i dzieci, którzy stracą dodatkowe zajęcia jakie oferowały im szkoły. Rząd powinien iść dokładnie w odwrotnym kierunku – zamiast chronić i rozbudowywać przywileje pedagogów, pochylić się nad jakością ich pracy (elastyczność wynagradzania, awansu, oceny, zwolnienia) oraz spojrzeć na szkołę w imieniu interesów uczniów i rodziców. Karta Nauczyciela to – z tej perspektywy – akt prawny szkodliwy i wymagający wręcz likwidacji, a nie rozbudowywania. Wiele problemów rozwiązałby postulowany przez wiele środowisk bon edukacyjny.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców

    Stanowisko do pobrania_.pdf

    Raport: Powszechna Obrona Terytorialna

    23.11.2015

    Samo wojsko Polski nie obroni. Potrzebna jest powszechna obrona terytorialna, która odstraszy wroga

    Stan liczebny Wojska Polskiego oraz jego wyposażenie pozwalają postawić tezę, iż strategia obrony Polski opierająca się na zawodowych wojskach operacyjnych, którym przyjdą z pomocą siły sojusznicze, nie zda egzaminu w przypadku wojny na masową skalę – wynika z Raportu „Obrona Powszechna. Obywatelska. Niezależna od Sił Zbrojnych. Oparta na przedsiębiorstwach”, przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Warsaw Enterprise Institute.

    Polska strategia obronna powinna zakładać samodzielną obronę państwa i w większym stopniu stawiać na potencjał odstraszania. Zapewnia je nie tyle nasycenie armii środkami precyzyjnego rażenia, bo te z natury rzeczy są drogie. Powinien  on opierać się na terytorialnej Obronie Powszechnej – mówi Andrzej Talaga, Dyrektor ds. strategii WEI, autor Raportu.

    Jak wynika z Raportu, Obrona Powszechna nie może być jednak powołana i kierowana przez Ministerstwo Obrony Narodowej oraz regularną armię. Ma się stać drugim narzędziem obrony państwa. Nie konkurencyjnym wobec WP, ale komplementarnym. Osobną siłą przeznaczoną do innych celów, realizującą zadania wynikające z prowadzenia wojny nieregularnej.

    W ramach powołania Obrony Powszechnej, Eksperci WEI rekomendują między innymi wprowadzenie powszechnego dostępu do broni typu wojskowego, która jednak nie byłaby przetrzymywana w domach żołnierzy OP, ale w zabezpieczonych magazynach w miejscach ich koncentracji. Broń pozostawałaby w ten sposób w rękach obywateli i byłaby przez nich używana poza kontrolą Wojska, co zagwarantowałoby autonomiczność OP wobec regularnej armii.

    Powszechna obrona terytorialna w liczbie kilkuset tysięcy ochotników będzie silniejszym narzędziem odstraszania niż wojska operacyjne. Naszą strategią obronną powinno być niedopuszczenie do wybuchu wojny, poprzez odstraszanie po zęby uzbrojonym społeczeństwem, z którym nie da się wygrać – powiedział, Cezary Kaźmierczak, Prezes ZPP.

    W Raporcie przewidywane jest oparcie OP na polskich przedsiębiorstwach w zakresie bazy logistycznej i struktury organizacyjnej. Dodatkowym oparciem powinny być sprawdzone struktury lokalne – ochotnicze straże pożarne, kluby myśliwskie, samorządy, stowarzyszenia pro-obronne, parafie.  Przedsiębiorstwa tworzą spójne grupy zawodowo – towarzyskie, które są z kolei naturalnym środowiskiem dla oddziałów OP. Podporządkowanie OP państwowym strukturom terytorialnym (powiatom, wojewodom) odbierałoby jej autonomiczność, ponadto zagrażałoby skuteczności działania OP w warunkach ewentualnego rozpadu państwa i jego organów administracyjnych.  

    Rzeczpospolita Polska, pomimo udziału w NATO, musi zbudować potencjał samodzielnej obrony. Oparcie go wyłącznie na Siłach Zbrojnych jest ryzykowne ze względu na ich szczupłość i ograniczone możliwości mobilizacyjne. W takiej sytuacji uważamy powołanie pospolitego ruszenia obywateli – Obrony Powszechnej –  za sprawę fundamentalną dla bezpieczeństwa państwa mówi Andrzej Talaga, Dyrektor ds. strategii WEI.

    Raport do pobrania_.pdf

    List smutnego przedsiębiorcy

    17.11.2015

    Podobnych historii znamy wiele. Państwo także. Sprawy ciągną się latami. Wiele z nich kończy się tragicznie. Wyczerpują, wyniszczają – zarówno przedsiębiorców, jak i ich firmy. Przedsiębiorca zawsze jest traktowany jak przestępca (co z zasadą domniemania niewinności? – pytamy). Ile podobnych przypadków musi się jeszcze zdarzyć, by ruszyła lawina zmian?

    Pani Marzena Laszczak, właścicielka firmy Marema (wyraziła zgodę na upublicznienie wizerunku) napisała do nas dramatyczny list, w którym pisze o bezskutecznym od ponad dwóch lat ubieganiu się o należny zwrot VAT (1,5 mln na dzień 30 maja 2013 r.) w Urzędzie Skarbowym Oświęcim.

    Polecamy uwadze list, w którym opisuje swoją sytuację.

    ***

    Pani Marzena pisze:

    „Młodzi Polacy należą do najbardziej przedsiębiorczych w Europie. To nasz ogromny kapitał, który musimy umiejętnie wykorzystać” – mówiła Henryka Bochniarz, Prezydent Konfederacji Lewiatan o Raporcie: „Przedsiębiorczość na świecie 2013” firmy Amway, według którego ponad cztery piąte młodych Polaków (81%) wykazuje pozytywną postawę wobec pracy na własny rachunek. Powyższy cytat pochodzi z poradnika dla nowo powstałych firm: „Jak zostać i pozostać przedsiębiorcą” [1].

    Mam 38 lat, dwoje dzieci, kredyt we frankach szwajcarskich. Mam również dom i firmę. Dom 15, a firmę 20 kilometrów od Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu.

    W 2011 roku Państwo Polskie, jego agencje, administracja rządowa i mniejsze jednostki lokalne (burmistrzowie, urzędy pracy) nawoływali do zakładania własnej działalności, ponieważ … (w tym miejscu wymieniane były same superlatywy), a formalności załatwisz w jednym okienku – zachęcali.

    I stało się – ufna tym nawoływaniom i z wiarą we wsparcie Państwa Polskiego założyłam własną firmę. Na początku z pomocą jednego pracownika, ale już z koniecznością zaangażowania biura księgowego. Najpierw we własnym domu. Słowem – powoli. W 2012 roku było już lepiej, bo jak mówią „małe sukcesy dodają skrzydeł do większych wyzwań”. Zatrudniłam kolejnych pracowników (stawiałam na młodych, którym trzeba dać szansę – średnia wieku 30 lat), poszukiwałam i znajdowałam ludzi ambitnych, chętnych do pracy i gotowych do wyzwań, ale szanujących się nawzajem. Firma rozwijała się super. Nawiązaliśmy współpracę z podmiotami z Włoch, Słowacji, Słowenii, Holandii, Austrii, czy Niemiec. Już jako zespół tworzący firmę byliśmy tak dumni, że pracownicy zaproponowali, byśmy zgłosili się do Gazeli Biznesu. Powiedziałam skromnie „Ech, poczekajmy jeszcze, są dużo lepsi”.

    Dopóki nie miałam z czymś do czynienia bezpośrednio, dotyczyło mnie to połowicznie. Było jakby obok, takie ze słyszenia w radio, telewizji, czy przeczytane w Internecie. Sygnały, że to Państwo Polskie, ta Moja Ojczyzna, ma „swoiste” nastawienie do obywateli, podatników docierały do mnie powoli. Nadal ufna w to, że to Mój Kraj robiłam swoje. Ale są sytuacje, gdy jestem, znalazłam się w centrum takich wydarzeń, że przeniknęło to aż na wskroś mnie, moją rodzinę i moich bliskich. Dopadła mnie maszynka zwana Fiskusem, czyli potężna niszcząca siła w postaci Ministra Finansów i jego urzędników skupionych w Ministerstwie, izbach i urzędach skarbowych oraz urzędach kontroli skarbowej. Maszyna, którą dziś widzę jako całkowicie oderwane od rzeczywistości monstrum, funkcjonujące w odrealnionej rzeczywistości i nastawione na jeden cel „udowodnić, że każdego uczciwego można zrobić oszustem, a jak się to nie uda od razu, to trzeba go zamęczyć, aż padnie – a wtedy wystarczy powiedzieć, że był oszustem – i tak się już nie podniesie, i tak się już nie obroni”. To przerażające oblicze tego Mojego Państwa Polskiego, którego niestety doświadczam.

    Zaczęło się tak. W 2012 roku wystąpiłam o zwrot nadpłaconego podatku VAT – dostałam. W 2013 roku moja działalność również spowodowała, iż ostatecznie zwróciłam się do Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu o zwrot nadpłaconego podatku VAT, tym razem za trzy miesiące. Z góry świadoma tego co spotyka innych podatników, spodziewałam się kontroli, bo i kwota, o jaką wystąpiłam była niemała – łącznie około 1,5 mln zł na dzień 30 maja 2013 r. Miałam otrzymać pieniądze w dużej mierze na dalszą działalność, a tu nic. Cierpliwie, sumiennie i solidnie – od początku kontroli przywoziliśmy dokumenty, jak to mówią „w zębach”, żeby wszystko szło sprawnie i bezproblemowo. Również sami kontrolujący mieli udostępnione dogodne warunki, w tym odrębne pomieszczenie, żeby w spokoju mogli zająć się sprawą weryfikacji dokumentów. Czas to pieniądz, więc maksymalnie staraliśmy się ułatwić wykonywanie wszelkich czynności. Nie mając nic do ukrycia, działając uczciwie, nie mieliśmy też obaw co do wyników kontroli. Jako firma ufaliśmy, że oczywiście wszystko zostanie sprawdzone i następnie otrzymamy należne środki. I tak minęły już ponad dwa lata odkąd Urząd Skarbowy w Oświęcimiu przeprowadza w mojej firmie kontrolę i to pomimo, iż ma świadomość, że nie jesteśmy firmą, która wyłudza VAT, czy w jakiś inny sposób działa nieuczciwie. Pani Naczelnik Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu powiedziała, że moja firma ma nawet fanów w tym Urzędzie (to była chyba forma pocieszenia). Mówiła też, że „nic nie znaleźli przeciwko mojej firmie i nic do mojej firmy nie mają, ale zwrot jest niemożliwy, bo trwa kontrola, sprawa jest rozwojowa. Znaleźli wśród firm, z którymi współpracowałam firmy karuzelowe i boją się wypłacić mi zwrot”. No ale chwila – moje dokumenty są w porządku, ponad dwa lata sprawdzania mojej firmy i transakcji nie wykazały nieprawidłowości po mojej stronie, a Urząd „BOI SIĘ” wypłacić mi zwrot VAT? Pytam – dlaczego? Sądziłam, że zasady zwrotu nadwyżki podatku VAT są jasno określone przepisami, to chyba ostatni raz kiedy w stosunku do polskich przepisów użyłam sformułowania „jasno”. Przepisy, które przecież tworzone są dla nas wszystkich i powinny być proste i jasne dla nas wszystkich – takie nie są. W zamian za to na przykład przepisy podatkowe są niezrozumiałe, niejasne, nieustannie modyfikowane i to w sposób ostatecznie tak okrutny dla przedsiębiorców. Okazuje się, iż w praktyce nie ma żadnego terminu, który zmobilizowałby organy podatkowe do prężnego działania, by w możliwie krótkim, czyli rozsądnym czasie zakończyć weryfikację dokumentów. Dziś moja firma zamiast skupić uwagę na działalności biznesowej, musi mnóstwo sił i środków poświęcić na to, by otoczyć się księgowymi, prawnikami i innymi ekspertami, bo nic nie jest proste w prowadzeniu działalności gospodarczej w tym kraju. Prawnicy piszą przykładowo o potrzebie zmiany przepisów dotyczących zwrotu VAT. Padają takie propozycje: wypłacić i prowadzić kontrolę (w razie czego zażądać zwrotu wymaganej kwoty); wyznaczyć termin kontroli na ostatecznie określony; traktować normalnie podatników, którzy wywiązują się z poleceń organów podatkowych, którzy z nimi wręcz współpracują dla dobra Skarbu Państwa i rynku, na którym muszą ci podatnicy funkcjonować każdego dnia.

    „Możliwość przedłużenia zwrotu powstaje, jeśli zasadność zwrotu podatku wymaga dodatkowego sprawdzenia” – argumentuje Jerzy Martini. Dodaje, że „przepis ten, który powinien być wykorzystywany w szczególnych przypadkach jest powszechnie nadużywany i w praktyce termin zwrotu jest przedłużany również w sytuacjach standardowych.” Mam wrażenie, że utrzymywanie tzw. podejrzenia jest Urzędowi Skarbowemu na rękę, bo urzędnicy nigdy nie byli zainteresowani otrzymaniem od nas dodatkowych dowodów jakie gromadzimy (typu zdjęcia z przyjęcia towaru na magazyn i z wywozu towaru, zdjęcia i nagrania z monitoringu w firmie), nie chcą także przesłuchiwać świadków wskazanych przez nas.

    Myślę, że dla Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu nie jest ważne czyje blokują pieniądze. Jeśli nie potrafią wyegzekwować pieniędzy od firm wyłudzających VAT lub działających w inny sposób nieuczciwie, to egzekwują je od takich firm jak moja, trzeba tylko drążyć temat, aż cokolwiek się najdzie, a jak nie, to i tak padną i będzie po sprawie, tak jak inni padali.

    Dla Urzędu Skarbowego wystarczy, że w jakimś piśmie pojawi się, iż „zachodzi podejrzenie”. To uruchamia całą maszynkę, której celem teraz będzie udowodnienie z góry założonej tezy, jak w tym powiedzeniu z czasów PRL – „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Sprawę należy ciągnąć w nieskończoność, bo może coś uda się danej firmie przypisać. Nawet jeśli to „podejrzenie” okaże się całkowicie nieuzasadnione, to i tak udowodnienie niewinności pozostanie po stronie firmy i potrwa co najmniej kilka lat. Znane przypadki pokazują, że błędy w postępowaniu Fiskusa były stwierdzane po latach walki, tych którym starczyło sił i środków. To swoiste poczucie bezkarności urzędników przeraża. Ich działania, a częściej bezczynność, przewlekłość i zaniechania mają niebagatelny wpływ na losy wielu ludzi, ich rodzin. Skutki są często nieodwracalne. Bo dziś na rynku firmy nie mogą sobie pozwolić na trwanie w zawieszeniu po kilka tygodni, a co dopiero miesięcy czy – jak w moim i nie tylko moim przypadku – lat.

    Takie wciąż odnoszę wrażenie. A może przedsiębiorca, właściciel firmy nie wytrzyma – zbankrutuje, załamie się i odpuści (samobójstwo – bo i takie przypadki są znane, a podobne myśli kołaczą się po głowie), a przecież urzędnicy czy urzędy nie odpowiedzą za całą sytuację – nigdy nie odpowiadają, gdyż od Państwa jest na to przyzwolenie, a są nawet naciski na takie działanie Urzędów Skarbowych w Polsce.

    To smutne i przykre, że w tym kraju ludzie generalnie boją się Państwa, boją się urzędników,
    a w szczególności boją się Urzędów Skarbowych. Urzędy przedstawiają się w mediach jako instytucje przyjazne podatnikom (firmom), ale w zderzeniu z rzeczywistością pokazują „paragrafowe” oblicze. Dają nadzieję słownymi obietnicami, które odwołują oficjalnym pismem z pieczątką naczelnika. Zwodzą zasłaniając się przepisami lub nakazami odgórnymi. Niestety taki jest powszechny obraz, nie jesteśmy jedyną firmą z tym problemem. Rozmawiamy z zaprzyjaźnionymi właścicielami, którzy potwierdzają przedłużające się kontrole, powodujące powolny paraliż naszych działalności. Pewien prawnik poradził mi nawet, bym przeniosła firmę do dużego miasta, bo wtedy będę anonimową małą „firemką” wśród wielu firm, a tutaj jestem „na celowniku”, jako ktoś duży.

    Spróbowałam sama zająć się sprawą zwrotu, bez biernego oczekiwania na wynik. Spotykałam się z Naczelnikiem i pracownikami. Otrzymywałam kolejne słowne zapewnienia, że kontrola dobiega końca, że do dwóch miesięcy otrzymam zwrot. Złożyłam skargę na opieszałość i przedłużanie kontroli prowadzące do paraliżu mojej firmy do Izby Skarbowej. Skarga została odrzucona, bo Izba Skarbowa nie dopatrzyła się złej woli i opieszałości urzędników w prowadzeniu sprawy i uznała za bezzasadne moje pismo. Ja naprawdę wierzyłam w słowa urzędników, dopóki nie dostałam pisma – najpierw z Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu, że mam kolejne przedłużenie zwrotu VAT, a potem w rozmowie z kierownikiem w US, „że mogę się poskarżyć znowu albo dać pod zastaw majątek, a wtedy dostanę zwrot.” Wiem, że mogę dać w zastaw majątek, ale kto by dał swój dom i samochód, by pożyczyć swoje pieniądze?! Ponadto cały ten majątek już jest obciążony przez banki, bo aby dalej funkcjonować zostałam zmuszona przez Urząd Skarbowy w Oświęcimiu do zaciągnięcia ogromnych kredytów. Dziś środki finansowe, zamiast na działalność, muszę przeznaczać na prawników, odsetki, prowizje bankowe itp. Teraz współpracuję z firmą z Krakowa, która specjalizuje się w przepisach związanych ze zwrotem VAT. Kosztuje to duże pieniądze, ale nie mam wyjścia. Firma ta uważa (jak ja i inni właściciele firm), że trzeba walczyć, choć walka jest nierówna i niesprawiedliwa, bo przedsiębiorcy zaczynają od pozycji PRZEGRANEGO (czytaj oszusta).

    Już na początku okazało się, że nie mam trzech segregatorów sprawy, jak mniemałam (bo tyle dostawałam do wglądu), tylko dziesięć!!! I to, że powinna być metryka sprawy pozwalająca szybko ocenić co na bieżąco jest załatwiane i wykonywane w sprawie. Niestety bez fachowców się nie obejdzie, nikt nie przebrnie przez zawoalowane paragrafami odpowiedzi urzędników. To w ogóle dziwne, iż oczekuje się ode mnie jako przedsiębiorcy, by na bieżąco (czyli z dnia na dzień) radził sobie z problemami, których wyjaśnianie zajmuje wyspecjalizowanym służbom kilka lat.

    Mówiąc kolokwialnie ryczeć mi się chce, ręce mi opadają i zaczynam żałować, że poniosła mnie wyobraźnia o kraju przyjaznym firmie. Jeszcze bardziej wyję, kiedy czytam kolejne artykuły o tym, że urzędy skarbowe otrzymały rekomendację Ministerstwa Finansów do zwrotu podatku VAT bez zwłoki i praktykowania przedłużania zwrotu TYLKO kwoty budzącej wątpliwości.

    Urzędy skarbowe w Polsce dumnie i głośno rzucają hasła typu: KARUZELA PODATKOWA, WYŁUDZENIA VAT-u, ZNIKAJACE FIRMY, STRATY PAŃSTWA Z TYTUŁU WYŁUDZENIA VAT, KOLEJNY SUKCES URZĘDU SKARBOWEGO W WALCE Z OSZUSTEM PODATKOWYM etc. Całkowicie bez echa pozostają w tym kontekście te wszystkie przypadki firm skrzywdzonych, firm zniszczonych wskutek poszukiwania tych oszustów. Metoda jaką obrał aparat państwa do walki z przestępcami prowadzi po trupach tych uczciwych. Sądzę, że Państwo zamiast ścigać prawdziwych oszustów, skupiło swoje wysiłki na dręczeniu tych uczciwych i małych, bo na dużego i oszusta Państwu Polskiemu po prostu albo brak sił, albo co nie jest wykluczone z tymi dużymi oszustami Państwo Polskie się dogadało, np. na kolacji w znanej restauracji przy winie i ośmiorniczkach.

    Na opinię publiczną cała ta nagonka na przedsiębiorców pewnie i działa, bo co ma pomyśleć przeciętny Polak, który haruje cały miesiąc, żeby związać koniec z końcem. Dostaje pod nos informacje radiowe, telewizyjne i prasowe, jak wielkie pieniądze zarabiają nieuczciwi podatnicy, jak szybko się bogacą i to kosztem właśnie tego biednego Polaka. Potem czytam komentarze do artykułów: „I dobrze, oszustom się należy” albo „Jeździ taki skur… vanem, musi kręcić, nikogo normalnego nie stać na takie auto” i wiele innych komentarzy, jeszcze bardziej odbiegających od rzeczywistości.

    Pewnie wśród wielu funkcjonujących firm są i te nieuczciwe. Zawsze sądziłam, że Państwo Polskie uchroni mnie przed nimi, że jest na tyle sprawne, iż błyskawicznie eliminuje z obiegu tych nieuczciwych. Dziś wiem, że to Państwo jest nieudolne w tej walce, to my uczciwi musimy sami się bronić i przed tymże Państwem i przed tymi nieuczciwymi podmiotami funkcjonującymi, jak się wydaje bez przeszkód w obrocie. Nikt pozostałymi uczciwymi firmami się nie przejmuje. Muszą sobie poradzić na obu frontach – walki z nieuczciwymi kontrahentami i z nieuzasadnionymi działaniami organów państwa.

    Nikt nie dba o to, żeby Ci uczciwi nie ucierpieli przez oszustów podatkowych? Jaka jest nasza wina  i odpowiedzialność z to, że w Państwie są nieuczciwe firmy, z którymi urzędy sobie nie radzą?

    Płaciłam i płacę wszystkie podatki, jak tylko mogę na czas i jestem dumna, że stworzyłam zespół, który nie tylko świetnie funkcjonuje na polskim rynku, ale podbija również ten europejski.

    W mojej firmie pracuje teraz może i tylko kilkanaście osób. Wiem jednak, że to kilka rodzin. To młoda załoga, więc te rodziny chcą się powiększać, pojawiają się kolejne dzieci, pracownicy myślą o własnych mieszkaniach, wszyscy mają kredyty i inne zobowiązania. Jestem dumna, że oni nie traktują mnie jak oszusta, który nic nie robi tylko się wozi „wypasioną furą”, trwoni pieniądze na przyjemności i czerpie garściami z życia.

    Widzą ile pracy, zdrowia i nerwów kosztuje budowanie firmy, ile stresu i zdrowia kosztuje każda kolejna decyzja banków, decyzja Urzędu Skarbowego, a właściwie ich brak.

    Moi pracownicy też tym żyją, siedzą w tym razem ze mną, są częścią tej firmy… i też nie potrafią tego zrozumieć.

    Ostatnio kolejne rozczarowanie to wyrok sądu krakowskiego, w którym to wyroku sąd w skrócie uznał, że „bardzo mu przykro, ale te dwa lata to wcale nie długo, no bo to takie skomplikowane i musi to trochę potrwać, bo przecież wszystkim nam zależy na eliminacji nieuczciwych podmiotów”. Tyle, że działania organów podatkowych i teraz jeszcze sądu prowadzą częściej do eliminacji tych uczciwych, a oszuści działają i mają się świetnie nie niepokojeni przez nikogo.

    To co mnie bardzo oburza w działaniu kolejnych organów państwa to fakt, że pomimo istnienia jednoznacznych dowodów autentyczności mojej działalności, na siłę próbuje się doszukać przysłowiowej „dziury w całym”, mozolnie poszukując jakiegokolwiek punktu zaczepienia, który potwierdziłby z góry założoną przez Urząd Skarbowy w Oświęcimiu tezę, że jestem oszustką.

    Na dzień dzisiejszy prawie całkowicie utraciłam chęć do prowadzenia działalności, jak również wiarę i optymizm, które miałam zakładając firmę. Nie zachęcam nikogo do zakładania działalności, wręcz przestrzegam przed podejmowaniem takiego „ryzyka”.

    Jest jeszcze wiele wątków i argumentów, które mogłabym poruszyć w tym liście, ale uważam, że na tym etapie wystarczy to, co jest tu poruszone. Cała ta sytuacja jest dla mnie i niestety całej mojej rodziny wielkim koszmarem i nawet jeśli w końcu odzyskam moje pieniądze, nikt nie wróci mi zdrowia, czasu i straconych nerwów.

    Wierzę jednak ostatkiem sił, że może coś się jeszcze odmienić, że ta Moja Ojczyzna zasługuje na mądrych ludzi u władzy, którzy wreszcie przerwą tę niszczycielską siłę. Liczę, że lektura tego listu przyczyni się choć trochę do poprawy warunków funkcjonowania tych, o których wszyscy pozornie się troszczą, czyli tych, którzy w tym kraju tworzą miejsca pracy, tworzą to słynne PKB, a wreszcie tych, których Konstytucja RP nazywa obywatelami, a których dobrem wspólnym jest Rzeczpospolita Polska.

     


    [1]Wydawnictwo: Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, 2013

    European Students for Liberty

    17.11.2015

    European Students For Liberty – Polska (ESFL Polska) wraz z Instytutem Misesa mają przyjemność zaprosić na III Konferencję ESFL w Polsce, która odbędzie się 21 listopada 2015 r. (sobota), w godzinach 9:00-17:00 na Uniwersytecie Wrocławskim (ul. Uniwersytecka 7-10).

    Zostaliśmy partnerem wydarzenia.

    Tegorocznym tematem konferencji jest Prywatna przedsiębiorczość i indywidualna odpowiedzialność. Głównym jej celem jest podkreślenie roli działalności jednostek w budowaniu wzrostu i rozwoju gospodarczego. Wykład inauguracyjny pt. Roots of European exceptionalism – liberty, entrepreneurship and economic growth wygłoszony zostanie przez prof. Witolda Kwaśnickiego (Instytut Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Wrocławskiego). W roli prelegentów wystąpią także Vit Jedlicka (czeski polityk, założyciel państwa Liberland), Mateusz Machaj (założyciel i główny ekonomista Instytutu Misesa), Eszter Nova (Stratfor), Wiktor Jodłowski (Talkersi.pl) oraz Karin Svanborg-Sjovall (Timbro). Wykład finałowy pt. Morality of entrepreneurship wygłosi Yaron Brook, Prezes Ayn Rand Institute. Yaron Brook jest dyrektorem wykonawczym Ayn Rand Institute. Był felietonistą w Forbes.com, a jego artykuły zostały przedstawione w Wall Street Journal, USA Today, zleceniodawcy Business Daily i wielu innych publikacji

    Ogromny sukces europejskich Konferencji Regionalnych w 2014 roku, w których udział wzięło ponad 2500 studentów wskazuje na potrzebę dyskusji o ideach wolnościowych. Zapraszamy do wzięcia udziału w tegorocznej, już 21 listopada.

    Aby wziąć udział w konferencji należy wypełnić formularz rejestracyjny

    Konferencja odbędzie się w języku angielskim, udział jest bezpłatny. Zgłoszenia będą przyjmowane do 20.11.2015 (godz. 23:59).

    Dokładny adres: Uniwersytet Wrocławski, Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii, ul. Uniwersytecka 7-10, bud. D, sala nr 2 im. Witolda Świdy.

    Zapraszamy również do odwiedzenia profilu organizatorów na Facebooku.

    Organizatorzy:

    European Students For Liberty – Polska
    Instytut Misesa
    Uniwersytet Wrocławski
    Koło Naukowe Rising Business Leaders

    Partnerzy:

    Koliber Wrocław
    Stowarzyszenie Libertariańskie
    Fundacja Wolności i Przedsiębiorczości
    Towarzystwa Biznesowe
    Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju
    Warsaw Enterprise Institute
    Związek Przedsiębiorców i PracodawcówLibertarianin.org
    Obiektywizm.pl

    Wyłączny sponsor:

    Rising Tide Foundation

    Harmonogram wydarzenia

    Fundusze Europejskie: KREDYT NA INNOWACJE TECHNOLOGICZNE

    Warszawa, 12.11.2015


    W imieniu redakcji czasopisma Fundusze Europejskie zapraszamy na bezpłatny czat internetowy dotyczący atrakcyjnej dotacji “Kredyt na innowacje technologiczne”. Wydarzenie odbędzie się 24 listopada 2015, w godzinach 12:30-14:30.

    Rozmowy będą dotyczyły m.in.:

    • praktycznych aspektów pozyskania dotacji;
    • kryteriów wyboru projektów, procedury bankowej;
    • przykładowych inwestycji.

     

    W czacie wezmą udział eksperci Banku Gospodarstwa Krajowego (Instytucji Wdrażającej) oraz jednego z banków kredytujących (ALIOR BANK S.A.). Dotacja “Kredyt na innowacje technologiczne” umożliwia uzyskanie wsparcia nawet 6 mln zł. 

    Zarejestruj się 

     

    Zdjęcie na licencji CC. Źródło: Flickr.com/blueappleinc

    Konferencja w Szczecinie – relacja

    10.11.2015

    W sobotę, 7 listopada br. w Restauracji Willi West End odbyła się konferencja: „Zachodniopomorscy przedsiębiorcy i pracodawcy w nowej rzeczywistości“. Spotkanie, jak zapowiedział Michał Kostyk, Organizator, Rzecznik ZPP w województwie zachodniopomorskim, miało zwrócić uwagę na kilka interesujących faktów i zachęcić do dyskusji zgromadzonych przedsiębiorców. Jak się okazało, postawione pytania w pełni odzwierciedlają co potwierdzili zaproszeni goście: Cezary Kaźmierczak, Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Małgorzata Jacyna-Witt, bizneswoman, szczecińska radna, którzy przedstawili lokalny punkt widzenia na temat przedsiębiorczości.

    Pierwsze postawione pytanie brzmiało: 
    Dlaczego polskie prawo nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu naszego kraju?

    Michał Kostyk zachęcając do spojrzenia na problem z szerszej perspektywy, porównał naszą gospodarkę do składu pociągu, który nie będzie jechał, dopóki poszczególne wagony tego składu nie będą go hamować. Zawiłe prawo, mania sprawozdawczości i stosy dokumentacji ciążą pracodawcy jak przysłowiowa kula u nogi, powstrzymując go przed rozwinięciem skrzydeł. Znamy to z własnych doświadczeń. Nawet nie będąc przedsiębiorcą musimy się zmagać z biurokratycznym systemem.

    Cezary Kaźmierczak stwierdził, że przedsiębiorcy w Polsce nie mają reprezentacji politycznej i dlatego nie są w stanie nic zmienić. Politycy nie są przedsiębiorcami, więc nie są w stanie zrozumieć bolączek tej grupy społecznej. Wskazał również na problem z jakim spotykają się nie tylko przedsiębiorcy, mianowice długie oczekiwanie na rozstrzygnięcia sądów. Zdaniem Cezarego Kaźmierczaka rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie podziału spraw pomiędzy sądy zajmujące się sprawami małymi i większymi. Takie rozwiązanie z dużym powodzeniem funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych i świetnie się sprawdza.

    Kwestia podatków również jest wciąż tematem drażniącym społeczeństwo. Rozwiązania typu podatek rolny lub tzw. podatek Belki upraszczają temat na tyle, że nie musimy się zastanawiać nad tym co zrobić, aby płacić mniej. Upraszczanie procedur i jasny system podatkowy sprzyjający obywatelowi opłaca się wszystkim.    

    Małgorzata Jacyna-Witt wskazała, że wszystkie drogi prowadzą do urzędów i urzędników, od których jesteśmy uzależnieni. Nękanie przedsiębiorcy kontrolami, stosy dokumentów do wypełnienia, odciągających przedsiębiorców od działalności jaką prowadzą, brak reprezentacji grupy pracodawców w urzędach powoduje, że sami przedsiębiorcy boją się walczyć o swoje prawa i sprzyjający przedsiębiorczości system.

    Państwo zamiast upraszczać procedury i umożliwiać przedsiębiorcom skupienie się na efektywnym prowadzeniu działalności, wprowadza rozwiązania prawne komplikujące jej prowadzenie, np. planowane wprowadzenie centralnego rejestru faktur. Czy przedsiębiorca w naszym kraju równa się przestępca? W Niemczech np. rachunek można wypisać na przysłowiowym świstku papieru i to wystarczy, aby przedsiębiorca mógł się rozliczyć.

    Pytanie drugie:
    Dlaczego polskie przedsiębiorstwa nie posiadają efektu skali?

    W każdym sektorze, gdzie nie ma efektu skali nie da się zbudować dużej firmy. Aby tworzyć firmę w sektorze skoncentrowanym i konkurować z dużymi koncernami potrzebne są zarówno środki, jak i pomoc samego państwa, które powinno chronić produkt krajowy i promować przedsiębiorstwa z rodzimym kapitałem. 120 mln euro dotacji to kwota jaką dostały zagraniczne koncerny na ekspansję w Europie Środkowej. Jest to potężny kapitał, z którym ciężko konkurować. Nie dziwi więc fakt, że przy drodze widzimy ogromną ilość sieciówek typu McDonald`s, które stać na wykupienie gruntów i zmianę infrastruktury przy drodze. 

    Małgorzata Jacyna-Witt wyjaśniła, iż ważne jest, aby dobrze przygotować plan przestrzennego zagospodarowania terenu. Zgoda na ustawienie supermarketów w centrum miasta kończy się zazwyczaj klęską lokalnej, małej przedsiębiorczości oraz wyprowadza kapitał poza lokalny rynek. Ponadto procedura przetargowa, której głównym kryterium jest cena nie jest dobrym rozwiązaniem. Konkurując tylko ceną dochodzi do absurdów i nieprawidłowości podczas samej realizacji przetargów, zmuszając firmy do zaniżania cen a tym samym wynagrodzeń dla pracowników.

    W jaki sposób zbudować stały i solidny zespół, gdy zaraz za granicą pracownicy mogą otrzymać wyższe wynagrodzenie? W jaki sposób utrzymać wysoką jakość usług tocząc walkę cenową?

    Zmusza to przedsiębiorców do podejmowania dużego ryzyka i dywersyfikacji świadczonych usług. Konsekwentne utrzymywanie cen i tworzenie stabilnego zespołu się opłaca. Dbajmy o własne firmy, ale również zabiegajmy o to, aby majątek w postaci wypracowanego biznesu, własnego domu, miejsca, w którym żyjemy pozostawał w rękach ludzi korzystających z tego na co dzień.

    Pytanie trzecie:
    Dlaczego innowacyjność Polaków nie przekłada się na rozwój gospodarczy Polski?

    Lata spędzone w czasach PRL-u nauczyły Polaków tego jak zrobić coś z niczego. Przedmioty i materiały zmieniały swoje przeznaczenie w zależności od potrzeb i działo się to w sposób naturalny. Nikt wtedy nie używał stwierdzenia “innowacja” tyko “kombinowanie”. Stało się to wręcz naszą narodową cechą, która sprzyja innowacyjności. Próbę odpowiedzi na postawione pytanie poprzedziła prezentacja doświadczeń przedstawiciela Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Dr inż. Michał Twardochleb uczestniczył w programie stażowo-szkoleniowym pn. “Top 500 Innovators” na Uniwersytecie Cambridge. W Cambridge funkcjonuje 1580 firm wysokotechnologicznych. Polską kreatywność oceniono tam wysoko. Nie mamy czego się wstydzić, a planując biznes warto oprzeć się o nowoczesne metody takie jak np. “Design Thinking”. Zanim zaczniesz działać, odpowiedz sobie na pytanie: Jaki wpływ będzie miało, to co robisz na otoczenie? Jeśli masz problem to rozmawiaj o rozwiązaniu i jak wykorzystać potencjał, aby rozwiązać zadanie, a nie skupiaj się na samym problemie.

    Zaufanie i dzielenie się kontaktami są konieczne, aby móc się rozwijać.

    Przedsiębiorcy w Polsce zachowują się racjonalnie. Potrafią dostosować się do rynku. Polska żywność i materiały budowlane są bardzo cenione za granicą. Niestety brak jest rynku na innowacyjny produkt, ponieważ Polacy nie są skorzy do jego zakupu. Dopiero uczymy się w jaki sposób współpracować z instytucjami otoczenia biznesu, które nie zawsze rozumieją w jaki sposób on funkcjonuje. Aby skorzystać z możliwości jakie dają nowe rozdania środków unijnych trzeba wciąż się mierzyć z ogromną ilością dokumentacji, sprawozdawczości oraz przepisami. Zmniejszeniem ryzyka w inwestycje innowacyjne jest tzw. ustawa o wspieraniu innowacyjności (znowelizowana ustawa o niektórych formach wspierania działalności innowacyjnej), dzięki której mali i średni przedsiębiorcy, którzy wydadzą na ten cel np. 100 tys. zł, będą mogli odliczyć od przychodu 150 tys. zł czyli 150% wydatków. Z kolei duże firmy będą mogły dokonać 120% odliczenia.

    Na zakończenie, Michał Pytlak przedstawił możliwości finansowania inwestycji ze środków unijnych, Małgorzata Jacyna-Witt koncepcję projektu Smart City, ułatwiającego przedsiębiorcom realizację działań i wymianę kontaktów w sieci, stanowiący bazę ogólnie dostępnych informacji. A prowadzący spotkanie Michał Kostyk zaprezentował raport Fundacji Pomyśl o Przyszłości pt. „Wspólnie Budujmy naszą zamożność – czyli dlaczego w Polsce zarabiamy 4 razy mniej niż w bogatych krajach Europy Zachodniej?“.

    Sprawdź:
    http://www.pomysloprzyszlosci.org/raport/

    Zapisz

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery