• PL
  • EN
  • szukaj

    Ograniczone wsparcie finansowe, redukcja obciążeń i deregulacja receptą na gospodarcze skutki pandemii

    Warszawa, 16 marca 2020 r. 

     

    OGRANICZONE WSPARCIE FINANSOWE, REDUKCJA OBCIĄŻEŃ
    I DEREGULACJA RECEPTĄ NA GOSPODARCZE SKUTKI PANDEMII

    Pandemia koronawirusa jest potężnym uderzeniem w światową gospodarkę, którego dokładnych skutków nie jesteśmy w stanie przewidzieć, dlatego trzeba już w tej chwili zapewnić bezpieczeństwo pracownikom i firmom – Związek Przedsiębiorców i Pracodawców formułuje dziesięć celów, które osiągnąć powinna specustawa gospodarcza przygotowywana przez Ministerstwo Rozwoju.

    W opublikowanym dzisiaj dokumencie, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przedstawił szereg konkretnych propozycji mających zminimalizować negatywny wpływ pandemii na gospodarkę. Według ekspertów Związku, kluczowe jest, aby rozwiązania wprowadzane przez rząd miały charakter ponadbranżowy, uwzględniały w pierwszym etapie przede wszystkim mikro i małe firmy, a także były w jak najmniejszym stopniu oparte na bezpośrednim wsparciu finansowym.

    Nie unikniemy oczywiście dokonywania w jakiejś formie transferów finansowych – twierdzi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP – Są one jednak rozwiązaniem na krótką metę, zapewniającym bieżącą płynność finansową w gospodarce. W dłuższej perspektywie powinniśmy skupić się na działaniach, które umożliwią nam możliwie szybkie przywrócenie gospodarki do stanu wyjściowego.

    Związek proponuje nie tylko uruchomienie programu tanich, szybko i łatwo dostępnych kredytów obrotowych dla mikro i małych przedsiębiorców, lecz również szereg interwencji regulacyjnych dotyczących rozmaitych obszarów, takich jak prawo pracy, prawo działalności gospodarczej, czy przepisów proceduralnych w zakresie postępowań sądowych. Wśród konkretnych rozwiązań znajduje się m.in. wydłużenie terminu składania obowiązkowych sprawozdań, wprowadzenie mechanizmu rozłożenia w czasie kosztów najmu lokali przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej, czasowe zwolnienie wynagrodzeń z opodatkowania i oskładkowania, czy przynajmniej czasowego wyłączenia stosowania ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i niektóre święta.

    W ramach aktualnego porządku prawnego istnieje wiele przepisów utrudniających stosowanie się do zaleceń dotyczących postępowania w obliczu pandemii – podkreśla Marcin Nowacki, wiceprezes ZPP – Chodzi tu m.in. o wyłączenie możliwości sprzedaży określonych produktów na odległość, czy też brak przepisów wykonawczych do znowelizowanej ustawy o transporcie drogowym. Proponujemy zmiany również w tym zakresie.

    Ostatecznie, eksperci Związku wskazują, że z uwagi na pandemię należałoby przemyśleć kierunek polityki gospodarczej i społecznej Polski. Konieczne staje się ograniczanie zbędnych, bądź nadmiernych wydatków socjalnych, a także rezygnacja z wyjątkowo kosztownych planów polonizacji firm.

    Podsumowując dokument, autorzy podkreślają, że faktycznej skali zagrożenia wynikającego dla światowego systemu gospodarczego z pandemii koronawirusa nikt nie jest w stanie dokładnie przewidzieć. Jednocześnie, działania podjęte na tym etapie przez państwo powinny być szczególnie odważne i ambitne, tak by możliwe było jednocześnie złagodzenie tego gospodarczego szoku, jak i przygotowanie państwa do szybkiej odbudowy po okresie zapaści.

    Do pobrania: Propozycje rozwiązań do gospodarczej specustawy “antywirusowej”


    Fot. geralt / pixabay.com

    Komentarz ZPP ws. urlopu na Startup

    Warszawa, 12 marca 2020 r.

     

    KOMENTARZ ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. URLOPU NA STARTUP

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców krytycznie ocenia pomysł wprowadzenia urlopu na startup. Uważamy, że tego rodzaju rozwiązanie jest bezcelowe, a w sytuacji, w której firmy będą musiały mierzyć się z ograniczoną dostępnością kadr z powodu zagrożenia epidemiologicznego oraz związanego z nim zamknięcia szkół – może być nawet szkodliwe.

    Z doniesień medialnych i zapowiedzi minister Jadwigi Emilewicz wynika, że urlop na startup ma być jednym z głównych projektów Ministerstwa Rozwoju realizowanych w najbliższym czasie. Koncepcja sprowadza się do wprowadzenia nowej formuły kilkumiesięcznego bezpłatnego urlopu, w trakcie którego pracownik miałby rozpocząć prowadzenie działalności gospodarczej. Pracodawca miałby obowiązek udzielenia takiego urlopu, chyba że zaszłaby jedna z dwóch następujących przesłanek: 

    1. Działalność podjęta przez pracownika miałaby charakter konkurencyjny wobec działalności pracodawcy
    2. Ponad 20 proc. kadry korzystałoby z różnego rodzaju zwolnień.

    Mamy szereg uwag do konstrukcji omawianego rozwiązania. Po pierwsze, trudno jest jasno określić jego cel – nazwa sugerowałaby, że chodzi o stymulowanie powstawania nowych, innowacyjnych przedsięwzięć, prawdopodobnie z zakresu nowych technologii i IT. Jednocześnie, z urlopu będzie można skorzystać rozpoczynając jakąkolwiek działalność, również w najbardziej tradycyjnych sektorach gospodarki. Po drugie, możemy ze stuprocentową pewnością założyć, że ścisłe rozróżnienie działalności konkurencyjnej od niekonkurencyjnej będzie przedmiotem licznych sporów. Numer PKD wskazany jako główny przedmiot działalności nie wydaje się być wystarczającym kryterium, szczególnie w przypadku przedsięwzięć programistycznych, w których wykonywanie tej samej czynności, jednak z wykorzystaniem innego języka programowania, trudno uznać za działalność konkurencyjną.

    Co więcej, trudno jest wskazać jakąkolwiek grupę pracowników, która mogłaby zostać beneficjentem tego rozwiązania, z korzyścią dla gospodarki. Głównym czynnikiem ograniczającym skłonność osób mniej zarabiających do podejmowania ryzyka związanego z rozpoczęciem działalności gospodarczej jest obawa przed czasową utratą dochodu, na którą nie mogą sobie oni pozwolić. Z tego punktu widzenia, kilkumiesięczny bezpłatny urlop nie będzie stanowił dla nich zachęty do otworzenia własnego biznesu. Wydaje się z kolei, że osoby lepiej zarabiające i posiadające pewną „poduszkę finansową” nie potrzebują dodatkowej ochrony, zwłaszcza przy obecnej sytuacji na rynku pracy. Co więcej, dla części z nich urlop na startup może stać się mechanizmem umożliwiającym wymuszenie na pracodawcy udzielenia kilkumiesięcznego bezpłatnego urlopu pod pretekstem rozpoczęcia fikcyjnej działalności gospodarczej.

    Ostatecznie, rozpoczynanie dyskusji o wprowadzaniu tego rodzaju rozwiązań w momencie, w którym przedsiębiorcy będą zmuszeni mierzyć się z negatywnymi skutkami epidemii koronawirusa, wydaje się być skrajnie nieodpowiedzialne. W związku z zamknięciem placówek edukacyjnych (a więc koniecznością zapewnienia opieki dzieciom), incydentalnymi kwarantannami, czy profilaktycznym kierowaniem pracowników do pracy w trybie home office, bieżąca dostępność kadry staje się coraz bardziej ograniczona. Proponowanie w tym czasie rozwiązania, które wpłynie na zwiększenie tego ograniczenia jest kierunkiem całkowicie przeciwnym wobec tego, który – w naszym przekonaniu – obrać powinny działania państwa polskiego wobec szerzącej się pandemii.

     

    Gospodarka w czasach zarazy

    Warszawa, 12 marca 2020 r. 

     

    Gospodarka w czasach zarazy

     

    Pandemia koronawirusa będzie prawdopodobnie najważniejszym wyzwaniem dla gospodarki światowej w tym roku. Już na przełomie grudnia i stycznia gdy informacje o wybuchu epidemii w Chinach zaczęły docierać do zachodniej opinii publicznej, można było podejrzewać, że problem ten szybko stanie się globalny. Interwencja władz ChRL, choć prawdopodobnie spóźniona o klika tygodni, była bowiem tak drastyczna, że tylko niefrasobliwy obserwator mógłby ją zlekceważyć. Niefrasobliwości jednak nie zabrakło. W tym okresie z wyjątkiem władz Tajwanu żaden rząd nie podjął poważnej próby ograniczenia rozprzestrzenienia się wirusa na swoje terytorium. Samoloty latały jak wcześniej, ludzie podróżowali zgodnie ze swoimi planami, zaś wielu komentatorów i polityków – także w Polsce – bagatelizowało chorobę nazywając ją kolejną grypą. Pewien niepokój zaczęły co prawda zgłaszać firmy europejskie obawiające się wstrzymania dostaw z Chin, ale mało kto zakładał, że w Europie czy Stanach Zjednoczonych epidemia przybierze znaczące rozmiary. Pod koniec stycznia szybki wzrost liczby zakażonych nie tylko w Państwie Środka ale i innych krajach azjatyckich, połączony z ostrym hamowaniem gospodarki regionu w wyniku restrykcji administracyjnych próbujących powstrzymać epidemię, zaczęły powoli zmieniać ten obraz. Mleko już się jednak rozlało. Miesiąc później liczba zdiagnozowanych nosicieli wirusa przekroczyła sto tysięcy na całym świecie i kilkanaście tysięcy w Europie. Zarazem w niektórych krajach – przede wszystkim w Iranie i we Włoszech – nowe zachorowania, w tym ciężkie, stały się tak częste, że system ochrony zdrowia przestał je sprawnie obsługiwać co natychmiast przełożyło się na dramatyczny wzrost śmiertelności w porównaniu do i tak bardzo wysokiego poziomu zarejestrowanego w Chinach. Pozostałe kraje OECD takiego kolapsu jeszcze nie doświadczyły, lecz liczba diagnozowanych chorych wzrasta w nich wykładniczo wedle tego samego wzorca co we Włoszech czy – wcześniej – w Chinach, podwajając się co 2 do 4 dni. Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem choć wciąż jeszcze korzystamy z naszego relatywnie bardziej peryferyjnego położenia i mniejszego zintegrowania z gospodarką światową niż gęsto zaludnione centrum gospodarcze Europy – tzw. Blue Banana – rozciągające się od północnych Włoch, przez Szwajcarię, południowe Niemcy i północną Francję po kraje Beneluksu i Anglię.

    Relatywnie niewielka liczba zdiagnozowanych osób zakażonych w Polsce (około 40 w momencie powstawania tego tekstu) nie powinna nas uspakajać. Jak do tej pory we wszystkich państwach dotkniętych epidemią rozprzestrzenia się ona bowiem bardzo szybko, a przejście z dziesięciu do tysiąca zindentyfikowanych chorych zajmuje około dziesięciu dni. Oznacza to, że powtórzenie się w Polsce scenariusza włoskiego jest bardzo realne i to mimo tego, że polski rząd i administracja starają się wyciągać wnioski z błędów innych krajów reagując relatywnie szybko, choć nie do końca konsekwentnie. Nie wiemy więc czy środki zapobiegawcze jakie podejmujemy na początku marca – odwoływanie imprez masowych, kwarantanny dla osób które mogły mieć kontakt z chorymi, mierzenie temperatury na lotniskach czy zamykanie uniwersytetów i szkół – będą wystarczające. Jednocześnie bowiem mimo widocznego zaniepokojenia widocznego przede wszystkim w pustoszonych sklepach spożywczych i odwoływanych spotkaniach biznesowych, nadal żyjemy bowiem względnie normalnie: ludzie spotykają się w restauracjach, wychodzą do parku, galerie handlowe są pełne, a zgromadzenia religijne odbywają się bez przeszkód. Powstaje pytanie czy w ten sposób nie przypominamy samych siebie ze stycznia i lutego kiedy samoloty z i do Chin latały bez przeszkód na polskie lotniska, a tysiące z nas – nieostrzeżonych przez rząd i media – pojechało na ferie do Włoch mimo, że liczba nowych zakażeń wzrastała tam w tempie lawinowym. Patrząc na doświadczenia państw azjatyckich: Chin, Korei, Tajwanu, z jednej strony oraz europejskich: Włoch, Niemiec, Francji z drugiej, widzimy, że zatrzymanie rozprzestrzeniania się epidemii wymaga tym bardziej radykalnych działań im później i mniej konsekwentnie są one podejmowane. Każdy dzień opóźnienia zwielokrotnia problem. Może się więc okazać, że drastyczne ograniczenie mobilności ludzi – nie tylko bezpośrednio i pośrednio narażonych na kontakt z wirusem, ale nawet wszystkich mieszkańców kraju – jest jedyną drogą do zwalczenia epidemii i uniknięcia lub zminimalizowania kolapsu w polskiej służbie zdrowia tj. sytuacji, w której przeciążeni lekarze, pielęgniarki i infrastruktura szpitalna nie są w stanie pomagać nie tylko wszystkim zakażonym ale nawet tym, których stan jest ciężki. Wobec dużo gorszego stanu wyjściowego w porównaniu nie tylko w Niemiec czy Francji lecz także do najsilniej do tej pory dotkniętych epidemią Włoch, może się okazać, że takiej radykalnej interwencji nie unikniemy. Zaniedbania dalszej i bliższej przeszłości są bowiem bardzo duże a nasza – społeczna i polityczna – niefrasobliwość w okresie rozprzestrzeniania się wirusa dobrze widoczna. Mamy kilkadziesiąt procent mniej lekarzy i pielęgniarek na tysiąc mieszkańców niż borykająca się z kryzysem humanitarnym Lombardia, aparatura służąca podtrzymywaniu życia, którą dysponują polskie szpitale – choć nowoczesna – jest silnie obciążona regularnymi pacjentami, rezerwy lekowe w wyniku zatrzymania produkcji w Chinach są bardzo ograniczone, a liczba testów na obecność wirusa jakie wykonujemy jest tak mała, że prawdopodobne rozmiary epidemii są u nas większe niż to oficjalnie przyznaje Ministerstwo Zdrowia. Może się więc okazać, że w drugiej połowie marca doświadczymy tego samego szoku, który Włosi przeżywają dziś, a więc mieszanki bezpośrednich i pośrednich skutków epidemii. Diabelską mieszanką mogą okazać się ciężkie zachorowania zbyt liczne by nasza służba zdrowia mogła je obsługiwać, a co za tym idzie znaczący wzrost śmiertelności, połączony ze zjawiskami stricte gospodarczymi: przerwaniem łańcuchów dostaw, brakami w sklepach, załamaniem się popytu nie tylko w wybranych branżach, narastaniem zatorów płatniczych i podatkowych oraz początkiem lawiny bankructw mniejszych firm.

    Głównym pytaniem przed którym stoi obecnie polski rząd jest pytanie o to, czy do opanowania epidemii wystarczą podejmowane działania prewencyjne, połączone z autonomiczną reakcją społeczną prowadzącą do samoistnego spadku mobilności w kraju. Można przypuszczać, że niestety odpowiedź na nie jest negatywna i konieczne będzie wprowadzenie działań bardziej radykalnych, daleko wykraczających poza obecne status quo choć zarazem prowadzących do czasowego ograniczenia środkami administracyjnymi niektórych swobód obywatelskich. Chodzi przede wszystkim o ścisłe kontrole na granicach z dokładnym rejestrowaniem (także elektronicznie przy pomocy telefonii komórkowej) miejsca pochodzenia i pobytu w Polsce poszczególnych osób, być może nawet w połączeniu z obowiązkową czasową kwarantanną pod rygorem dotkliwych sankcji finansowych lub karnych. Podobna kwarantanna obejmowałaby także zidentyfikowane ogniska choroby w kraju, nie ograniczając się zarazem – jak dziś – do poszczególnych gospodarstw domowych – lecz raczej obejmując na podobieństwo chińskie całe domy, ulice czy nawet miejscowości w których pojawiło się źródło zakażeń. Wprowadzenie tego typu drastycznych środków nie jest łatwe dla żadnego demokratycznego rządu, co tłumaczy wolną reakcję państw zachodnich, w tym naszego, zarazem uprawdopodabniając najbardziej negatywne scenariusze epidemiologiczne i gospodarcze. Nie jest też łatwe w Polsce, nie tylko dotkniętej doświadczeniami lat 80 tych ale i przepaścią braku zaufania między władzą i opozycją. Wymagałoby więc pilnego ponadpartyjnego porozumienia, demokratycznej kontroli, i ścisłej współpracy między rządem centralnym a władzami lokalnymi oraz gotowością do podejmowania działań źle odbieranych przez własną bazę polityczną (zamykanie kościołów, ograniczanie swobody poruszania się w miastach, karanie wysokimi mandatami osób łamiących zakazy itp.), . Czy to jest w Polsce możliwe? Można mieć wątpliwości.

    Nawet jeśli tak radykalny scenariusz okaże się niepotrzebny a przez epidemię przejdziemy z ograniczoną liczbą zakażonych i relatywnie łagodnymi środkami zapobiegawczymi, jest dziś w zasadzie niemożliwe żeby nie dotknęło nas poważne spowolnienie gospodarcze, a co za tym idzie także jego skutki – wzrost bezrobocia, spadek dochodów podatkowych, bankructwa firm itp. Skala kryzysu jest jeszcze nieznana, jednak musimy się poważnie liczyć ze spowolnieniem co najmniej w skali porównywalnej do lat 2011-2012, a być może nawet z pierwszą od 1990 roku recesją, a więc spadkiem PKB i dużym wzrostem bezrobocia. Dodatkowym problemem – nieobecnym w poprzednich recesjach – o trudno przewidywalnej dziś sile rażenie, będzie to co się wydarzy w służbie zdrowia i szerzej w kluczowych usługach infrastrukturalnych: dostawach wody, energii, żywności. Rząd ma więc dziś do rozstrzygnięcia nie tylko to jak ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa do poziomów możliwych do akomodacji przez polskie szpitale oraz jak zapewnić funkcjonowanie kraju na podstawowym poziomie nawet jeśli sytuacja zdrowotna wymknie się spod kontroli. Z pytaniami tym wiąże się także pytanie o to, jaką cenę ekonomiczną jesteśmy gotowi zapłacić za potencjalne zmniejszenie ryzyka zapaści humanitarnej w kraju oraz czy cena ta nie będzie nawet większa jeśli do takiej zapaści dojdzie. Powiązanym problemem jest pytanie o instrumenty jakie władze publiczne będą mogły zastosować by po pierwsze złagodzić nadchodzący szok ekonomiczny a po drugie ułatwić szybkie wyjście z niego kiedy epidemia minie. Wreszcie ważnym pytaniem jest pytanie o długofalowe efekty epidemii oraz o to, czy i jak będziemy usuwać potencjalne deficyty przez nią obnażone tak w służbie zdrowia jak całej gospodarce.

    Wydaje się, że w pierwszym z wymienionych obszarów (zapewnienie funkcjonowania podstawowych służb w okresie kryzysu) rząd podejmuje obecnie działania adekwatne do skali problemu mierząc się zarazem z problemami o głębszym, strukturalnym charakterze. W systemie finansowym i energetycznym powołane zostały sztaby kryzysowe oraz wprowadzone procedury umożlwiające im pracę nawet w wypadku rozszerzenia się epidemii na część kluczowego personelu. Budżet państwa dysponuje rezerwami umożliwiającymi mu obsługę płatności przez co najmniej kilka kryzysowych miesięcy bez istotnego wychodzenia na rynek nawet w sytuacji drastycznego obniżenia dochodów. Zarazem docierające do opinii publicznej sygnały lekarzy, pielęgniarek oraz ekspertów zdrowia publicznego wskazują, że nawarstwione przez lata zaniedbania finansowe, infrastrukturalne, materiałowe i ludzkie w systemie ochrony zdrowia uderzą w nas ze zdwojoną siłą w momencie kiedy liczba zdiagnozowanych przypadków osiągnie u nas poziomy zachodnioeuropejskie. Podejmowane próby przyspieszonych zakupów sprzętu medycznego nie przynoszą – jak na razie – odpowiednich rezultatów.

    Jednocześnie rząd –  rękami Ministerstwa Rozwoju – podjął pierwsze działania zaradcze w sferze gospodarczej zapowiadając pomoc dla branż dotkniętych kryzysem w tym w pierwszej kolejności dla turystyki, imprez masowych, transportu. Propozycje rządowe leżące na stole dotyczą m.in. ulg w i odroczeń w płatnościach podatków bezpośrednich oraz składek ZUS, ułatwień w rozliczeniach VAT polegających na przesunięciu wejścia w życie o trzy miesiące nowego JPK, wcześniejszych zwrotów VAT. Rząd proponuje także rozszerzenie wsparcia płynności firm zmuszonych do przestojów poprzez instrumenty znajdujące się dyspozycji BGK (dopłaty do kredytów, gwarancje, zwiększenie gwarancji w pomocy de minimis do 80 proc. kwoty kredytu, dopłaty do oprocentowania kredytów poprzez objęcie funduszem klęskowym także przypadku epidemii). Działania te są bez wątpienia uzasadnione, choć doświadczenia sprzed ośmiu i dziesięciu lat – kiedy na fali kryzysu w strefie euro oraz Wielkiej Recesji w światowym systemie finansowym rząd PO-PSL wprowadzał podobne pakiety skierowane do MŚP wskazują, że bardzo ważne są szczegóły wsparcia rządowego, akcja informacyjna wśród firm oraz realia wdrożenia pakietów pomocowych za pośrednictwem instytucji publicznych: BGK, ZUS czy Urzędów Skarbowych. Wyzwaniem w tej chwili niedocenianym przez rząd może okazać się tracenie płynności przez przedsiębiorstwa, nie tylko na skutek spadku popytu czy przestojów w produkcji wywołanych przez epidemię koronawirusa, lecz także wypowiadanie umów kredytowych przez zaniepokojone banki. Nieograniczanie się do narzędzi bezpośrednio dostępnych administracji poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego i nawiązanie ścisłej współpracy z całym sektorem bankowym może okazać się w tym względzie kluczowe. Wymaga to zaangażowania nie tylko po stronie Ministerstwa Rozwoju lecz także Ministra Finansów i Komisji Nadzoru Finansowego.

    Konieczne może się okazać uzupełnienie pakietu rządowego o rozwiązania znane m.in. z Niemiec w tym możliwość powszechnego zastosowania skróconego czasu pracy, a więc sytuacji w której pracownicy pójdą na urlopy postojowe, a rząd dopłaci firmom do ich wynagrodzeń, zwracając im część lub całość składek na ubezpieczenia społeczne. Stworzy to szansę na zmniejszenie skali zwolnień w gospodarce a tym samym także bezrobocia. Firmy powinny także zyskać możliwość czasowej renegocjacji kontraktów płacowych np. ich redukcji na czas epidemii o 30%-50%. Wiązać to się będzie ze wzrostem deficytu w sektorze finansów publicznych co wymaga pilnej nowelizacji budżetu uwzględniającej korektę wzrostu PKB w tym roku np. do 0%-1% i włączenia się tzw. klauzuli złych czasów w obowiązującej regule wydatkowej. Pozwoliłoby to na zwiększenie deficytu o 0.5%-1% PKB. W bardzo złym obrocie sytuacji konieczne będzie ogłoszenie stanu klęski i rozrost deficytu o kilka procent PKB tak aby sfinansować najbardziej pilne wydatki ratujące płynność firm i ograniczające wzrost bezrobocia. W tej sytuacji jednak rząd powinien jednocześnie przemyśleć część podjętych już zobowiązań rozważając np. zawieszenie wypłaty 500+ na okres epidemii dla części beneficjentów. Jeśli sprawy przyjmą bardzo zły obrót nie tylko w Polsce ale i na Świecie, konieczne będą działania bardziej radykalne wykraczające poza odroczenia lub zawieszenia płatności podatków oraz finansowanie wydatków publicznych deficytem w nadziei na podtrzymanie popytu w gospodarce. Takim niestandardowym rozwiązaniem (stosowanym jednak w USA w okresie Wielkiej Recesji) może być znaczące dokapitalizowanie PFR i zapalenie zielonego światła na (z góry ograniczone w czasie) przejmowanie udziałów w upadających firmach.

    Ostatnią grupą wyzwań stojących przed polskimi władzami w związku z epidemią są działania długofalowe. Niestety może się okazać, że odpływ wywołany przez koronawirusa uwidoczni nam wszystkim, które części naszego państwa funkcjonują de facto bez przysłowiowych majtek ukrywając ten fakt przez opinią publiczną pod falami dobrej koniunktury. Nasza polityka zdrowotna jest jednym z najbardziej oczywistych podejrzanych ale niewiele mniej zasadne wątpliwości można mieć wobec szeroko pojętej polityki publicznej stawiającej bieżące transfery nad wydatkami wzmacniającymi, zdolności do działania w sytuacjach kryzysowych. To, że wykonujemy tak mało testów na koronawirusa jest pośrednio pochodną niedoinwestowania naszej nauki. Wnioski z epidemii powinny więc być po pierwsze bezpośrednie, skutkujące szybkim a zarazem znaczącym (ok. 2% -3% PKB) zwiększeniem wydatków na ochronę zdrowia uzupełnionym o działania prowadzące do jeszcze większego (ok. 30%) wzrostu liczby pracujących w kraju lekarzy i pielęgniarek oraz dokapitalizowania (sprzęt medyczny i rezerwy materiałowe) szpitali i innych placówek składających się na system. Po drugie muszą to też być wnioski pośrednie, dzięki którym państwo zda sobie sprawę z własnych deficytów obniżających jego zdolność do realnego działania w sytuacjach kryzysowych. Siłę poszczególnych państw w obliczu epidemii (lecz także innych klęsk żywiołowych, wojny czy kryzysów gospodarczych) różnicuje to co robią one w normalnych czasach. Czy budują one w tym czasie realne zdolności innowacyjne, organizacyjne, sprzętowe i infrastrukturalne, czy też raczej wolą każdą nowo zarobioną złotówkę czy dolara wydać na bieżącą konsumpcję tej czy innej grupy społecznej.

    Błędem byłoby gdybyśmy czasu zarazy nie wykorzystali do tego rodzaju refleksji nad stanem naszego państwa, zwłaszcza, że pandemia – jak każdy kryzys – wiązać się prawdopodobnie będzie z wieloma nowymi możliwościami do zagospodarowania w systemie światowym. Zyskają przede wszystkim te państwa, które prawidłowo zidentyfikują wywołane przez nią zmiany, a w szczególności przeobrażenia którym – na dobre i złe dla Polski – ulegną międzynarodowe łańcuchy wartości. Kraje, które najlepiej przeszły przez epidemię od strony humanitarnej i gospodarczej przyciągną zapewne większą uwagę inwestorów, zainteresowanych innym rozłożeniem ryzyka własnej działalności. Nie bez szans będą jednak także państwa ciężko dotknięte kryzysem, o ile wyciągną one wnioski z własnych słabości i odpowiedzą na nie zdecydowanymi reformami. Najgorsze co mogłoby się nam przydarzyć to bierność i szybki powrót do status quo ante gdy już epidemia ustąpi. Czy tym razem będzie inaczej?

    Autor: Maciej Bukowski, Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego

    Fot. geralt / pixabay.com

    Apel 15 organizacji pracodawców do Premiera Mateusza Morawieckiego

    Warszawa, 11 marca 2020


    Szanowny Panie Premierze,


    przedsiębiorcy nie poddają się panice, lecz z dużą dozą niepokoju obserwują rozwój sytuacji związanej z rozprzestrzenianiem się nowego koronawirusa wywołującego chorobę COVID-19. Absolutnie rozumiemy potrzebę wprowadzenia pewnych rozwiązań o charakterze wyjątkowym, ukierunkowanych na walkę z wirusem – stąd też nasze generalne wsparcie dla przygotowanej przez rząd specustawy.

    Rozumiemy, że działania podejmowane przez rząd, takie jak np. zamknięcie szkół i uczelni czy zakaz organizowania imprez masowych, mają na celu walkę z wirusem. Musimy jednak podkreślić, że spowodują one komplikacje i koszty po stronie wielu przedsiębiorców, którzy będą musieli ponieść koszty związane z umożliwianiem pracownikom zapewnienia opieki nad dziećmi, czy koniecznością odwołania zaplanowanych wydarzeń.

    Już w tej chwili negatywny wpływ epidemii koronawirusa jest odczuwalny w skali globalnej przede wszystkim w branży turystycznej, jednak najprawdopodobniej ucierpią na niej też inne sektory gospodarki, takie jak gastronomia. Będziemy musieli zmierzyć się z ograniczoną dostępnością kadr wynikającą z coraz większej liczby osób objętych kwarantanną. Procesy biznesowe już w tej chwili są w istotnej części wstrzymane wskutek ograniczenia liczby podróży i spotkań, czy profilaktycznego kierowania pracowników do pracy w trybie home office.

    Problemy wywołane wirusem obejmą swoim zasięgiem szereg branż – od produkcji i dystrybucji żywności, przez farmację, po przemysł kosmetyczny i wiele innych. Tym samym, epidemia staje się kłopotem nie poszczególnych sektorów, lecz całej gospodarki.

    Mając na względzie powyższe zagrożenia, które będą miały swoje konkretne przełożenie na zmniejszenie stabilności dostaw, a także wymuszoną okolicznościami gotowość przedsiębiorców do poddania się szczególnym rygorom wynikającym z coraz szerszego zasięgu epidemii, pragniemy zaapelować do Pana Premiera o niepodejmowanie i zaprzestanie w najbliższym czasie jakichkolwiek inicjatyw legislacyjnych wpływających na zwiększenie obowiązków administracyjnych oraz obciążeń publiczno-prawnych firm. Toczące się już procesy legislacyjne dotyczące aktów prawnych wprowadzających nowe obciążenia biurokratyczne, czy fiskalne (podatki, daniny, opłaty, składki etc.) powinny być wstrzymane, tak by nie intensyfikować negatywnego wpływu epidemii na gospodarkę.

    Aby uniknąć głębokiej recesji (na której ryzyko wskazywałyby rekordowe spadki giełdowe odnotowywane na całym świecie) powinniśmy interweniować poprzez wprowadzenie ambitnego pakietu deregulacyjnego. Postulujemy przeprowadzenie przeglądu legislacyjnego, którego celem powinno być zmniejszenie obciążeń – również fiskalnych – dla biznesu, by możliwe było zrównoważenie negatywnych skutków gospodarczych wywołanych przez koronawirusa.

    Polscy przedsiębiorcy już od dłuższego czasu spodziewali się pewnego spowolnienia, wynikającego naturalnie z przebiegu cyklu koniunkturalnego, jednak epidemia koronawirusa może spowodować, że czeka nas nie łagodna korekta tempa wzrostu, lecz istotna jego redukcja, która będzie odczuwalna przez wszystkich uczestników życia gospodarczego. Już w tej chwili szacuje się, że tempo wzrostu PKB może spaść nawet o 1,3 proc. Przykłady innych państw pokazują, że interwencje legislacyjne wynikające z wyjątkowego stanu wywołanego epidemią mogą być bardzo głębokie, takie jak np. we Włoszech, gdzie zawieszono spłatę kredytów hipotecznych. Apelujemy o to, by tę groźną dla polskiej gospodarki sytuację wykorzystać do wprowadzenia rozwiązań, które nie tylko złagodzą przejściowe problemy poszczególnych sektorów i branż, lecz pozostaną pożyteczne również w dłuższym terminie.

     

     

    Skan papierowej wersji dokumentu jest dostępny tutaj

     

    fot. webvilla / na lic. Pixabay

    European Enterprise Alliance wita w swoim gronie nowego członka z Białorusi

    17 marca 2020 r. 

     

    European Enterprise Alliance wita w swoim gronie nowego członka z Białorusi

     

    Podczas pierwszego w tym roku Zgromadzenia Ogólnego European Enterprise Alliance zatwierdzono pełnoprawne członkostwo w EEA nowej organizacji: Republikańskiej Konfederacji Przedsiębiorczości Białorusi (Republican Confederation of Entrepreneurship of Belarus).

    – Z ogromną przyjemnością witamy nowego członka w świecie biznesu i polityki. Bardzo cieszymy się na współpracę w zakresie poprawy otoczenia biznesowego dla sektora MŚP. To, że organizacja dołączyła do EEA, jest wyrazem uznania, jakim cieszy się nasza młoda, ale bardzo aktywna organizacja, nie tylko w Unii Europejskiej, ale w całej Europie – powiedział Marcin Nowacki, Prezes European Enterprise Alliance.

    Republikańska Konfederacja Przedsiębiorczości jest jednym z największych stowarzyszeń biznesowych na Białorusi. Została założona w 2007 roku z inicjatywy branżowych i regionalnych organizacji biznesowych. Konfederacja zrzesza wiodące regionalne i sektorowe stowarzyszenia przedsiębiorców oraz przedsiębiorstwa prywatne. Rozwój małych, średnich i dużych przedsiębiorstw oraz poprawa otoczenia biznesowego na Białorusi to sprawy o charakterze priorytetowym dla Konfederacji.

    Więcej informacji: https://www.rce.by/


    ***

    European Enterprise Alliance to niezależna organizacja złożona z ekspertów, przedsiębiorców i prorynkowych intelektualistów, przekonana, że najlepszą drogą do rozwoju jest ochrona swobód gospodarczych, a w szczególności zagwarantowanie równych szans małym i średnim przedsiębiorstwom.

    Równe prawa i przejrzyste otoczenie biznesowe umożliwiają małym i średnim przedsiębiorstwom konkurowanie z globalnymi graczami, kontynuując myśl ojców-założycieli Unii Europejskiej przekonanych, że integrację europejską można osiągnąć jedynie poprzez zbudowanie wspólnoty interesów i zwiększenie dobrobytu.

     

    Fot. Chickenonline / pixabay.com

    European Enterprise Alliance wita w swoim gronie nowego członka z Ukrainy

    Warszawa 10 marca 2020 r. 

     

    European Enterprise Alliance wita w swoim gronie nowego członka z Ukrainy

     

    Podczas pierwszego w tym roku Zgromadzenia Ogólnego European Enterprise Alliance zatwierdzono pełnoprawne członkostwo w EEA nowej organizacji: Europejskiego Stowarzyszenia Biznesu Ukrainy (European Business Association of the Ukraine). 

    – Z ogromną przyjemnością witamy nowego członka w świecie biznesu i polityki. Bardzo cieszymy się na współpracę w zakresie poprawy otoczenia biznesowego dla sektora MŚP. To, że organizacja dołączyła do EEA, jest wyrazem uznania, jakim cieszy się nasza młoda, ale bardzo aktywna organizacja, nie tylko w Unii Europejskiej, ale w całej Europie – powiedział Marcin Nowacki, Prezes European Enterprise Alliance.

    Założone w 1999 r. Europejskie Stowarzyszenie Biznesu pełni funkcję platformy współpracy z międzynarodowymi partnerami, ukraińskimi urzędnikami państwowymi i instytucjami w celu stworzenia stabilnego i wiarygodnego klimatu biznesowego na Ukrainie, a także dążenia do realizacji nowych, ambitnych celów, by wzmocnić głos nowoczesnego biznesu na arenie krajowej. Inicjatywa, która na samym początku otrzymała wsparcie Komisji Europejskiej, stała się jedną z największych i najbardziej wpływowych społeczności biznesowych w kraju. Dziś Stowarzyszenie zrzesza ponad 1100 firm.

    Więcej informacji: https://eba.com.ua/en/


    ***

    European Enterprise Alliance to niezależna organizacja złożona z ekspertów, przedsiębiorców i prorynkowych intelektualistów, przekonana, że najlepszą drogą do rozwoju jest ochrona swobód gospodarczych, a w szczególności zagwarantowanie równych szans małym i średnim przedsiębiorstwom.

    Równe prawa i przejrzyste otoczenie biznesowe umożliwiają małym i średnim przedsiębiorstwom konkurowanie z globalnymi graczami, kontynuując myśl ojców-założycieli Unii Europejskiej przekonanych, że integrację europejską można osiągnąć jedynie poprzez zbudowanie wspólnoty interesów i zwiększenie dobrobytu.

     

    Fot. Kaufdex / pixabay.com

    Stowarzyszenie Przemysłu Kosmetycznego i Detergentowego to kolejna organizacja branżowa, która dołączyła do grona członków ZPP

    Warszawa 6 marca 2020 r.

     

    Do grona Związku Przedsiębiorców i Pracodawców dołączyła kolejna organizacja branżowa – Polskie Stowarzyszenie Przemysłu Kosmetycznego i Detergentowego.

    Stowarzyszenie istnieje od 1992 roku. Zrzesza producentów, dystrybutorów, dostawców surowców i inne firmy działające w branży kosmetycznej i detergentowej.

    Są jedyną w Polsce organizacją działającą w oparciu o synergię przemysłu kosmetycznego i środków czystości, w tym produktów biobójczych.  Do grona członków stowarzyszenia  należą małe, średnie i duże firmy z sektorów kosmetycznego i detergentowego. Działając dla tych sektorów, Stowarzyszenie śledzi procesy legislacyjne i uczestniczy w nich, zabierając głos jako eksperci, a także jako organizacja reprezentująca przedsiębiorców.

    Dzięki przynależności do Stowarzyszenia przedsiębiorcy zyskują realny wpływ na warunki funkcjonowania branży kosmetycznej  i środków czystości – w Polsce i całej Unii Europejskiej.

    Polskie Stowarzyszenie Przemysłu Kosmetycznego i Detergentowego reprezentuje ponad 300 marek kosmetycznych i detergentowych.

    Więcej informacji: www.kosmetyki-detergenty.pl

    Witamy w naszym gronie!

    IPN: TW Roman to Andrzej Malinowski. IPN kieruje do Prokuratury sprawę o składanie fałszywych zeznań przez Malinowskiego

    Warszawa, 5 marca 2020 r. 

     

    IPN: TW Roman to Andrzej Malinowski. IPN kieruje do Prokuratury sprawę o składanie fałszywych
    zeznań przez Malinowskiego

     

    Publikujemy uzasadnienie IPN do postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie rzekomego fałszowania teczki TW Roman. Dokument nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że TW Roman to Andrzej Malinowski, Prezydent Pracodawców RP. Potwierdzają to zgromadzone dokumenty, zeznania świadków, analizy i ekspertyzy grafologiczne. Biegły w sposób jednoznaczny uznał, że wszelkie badane zapisy w teczce zostały wykonane przez Andrzeja Malinowskiego. IPN stanowczo wyklucza fałszowanie jakichkolwiek dokumentów znajdujących się w teczce Malinowskiego. 

    Równocześnie IPN informuje, że z postępowania wyłączono i przekazano do właściwej miejscowo i rzeczowo Prokuratury, materiały w sprawie podejrzenia zeznania przez Andrzeja Malinowskiego w dniu 5 lipca 2019 roku w Warszawie – po uprzednim pouczeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań – nieprawdy do protokołu przesłuchania świadka. Innymi słowy Malinowskiemu grozi odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań.

    Dokument ujawnił tygodnik “Do Rzeczy”. 

    Uzasadnienie IPN do postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie rzekomego fałszowania teczki TW Roman. 

     

    Fot. Pexels / pixabay.com 

    NSZZ „Solidarność” i ZPP zawieszają udział w pracach Rady Dialogu Społecznego

    Warszawa, 4 marca 2020 r. 

     

    NSZZ „Solidarność” i ZPP zawieszają udział w pracach Rady Dialogu Społecznego

     

    NSZZ „Solidarność” oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zawieszają swój udział w Radzie Dialogu Społecznego – poinformowali na konferencji prasowej w Warszawie Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda oraz Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak.

    Obie organizacje nie będą uczestniczyły w RDS do czasu, aż na stanowisku przewodniczącego Rady będzie Prezydent Pracodawców RP, Andrzej Malinowski oraz nie zostanie przeprowadzona lustracja pozostałych członków RDS. W ubiegłym tygodniu pion śledczy IPN poinformował, że teczka TW Roman nie została sfałszowana, co oznacza, że Andrzej Malinowski był tajnym współpracownikiem służb wojskowych PRL.

    „Jako Przewodniczący Rady Krajowej NSZZ „Solidarność” nie wyobrażam sobie, wspólnie z naszymi kolegami , którzy wchodzą w skład Rady Dialogu Społecznego, aby współpracować z osobą, która była tajnym współpracownikiem wywiadu wojskowego” – powiedział Piotr Duda, Przewodniczący NSZZ „Solidarność”. 

    Pierwsze informacje dotyczące agenturalnej przeszłości Malinowskiego zostały opublikowane w tygodniku „Do Rzeczy” w styczniu 2019 roku. Malinowski zaprzeczał i zapowiedział poddanie się autolustracji, czego nie uczynił. Wobec zaprzeczeń Malinowskiego, autor artykułu, Piotr Woyciechowski złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa sfałszowania teczki TW Roman. Postanowienie Prokuratora IPN z dnia 14 lutego 2020 roku o umorzeniu śledztwa w tej sprawie przecina  spekulacje.

    „Rada Dialogu Społecznego jest ważną instytucją dialogu trójstronnego w Polsce. Powinna być poza wszelkimi zarzutami i podejrzeniami. Obecna sytuacja jest kompromitująca i podważająca zaufanie do RDS, jako do instytucji. Należy usunąć Malinowskiego, przeprowadzić lustrację i w ten sposób oczyścić atmosferę wokół RDS. Natychmiast wrócimy do  Rady, jeśli będziemy mogli tu rozmawiać bez obecności ubeków” – powiedział Prezes ZPP, Cezary Kaźmierczak.

    Rada Dialogu Społecznego jest miejscem dialogu rządu oraz reprezentatywnych organizacji związków zawodowych oraz pracodawców.

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych

    Warszawa, 3 marca 2020 r. 

     

    STANOWISKO ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS.
    PROJEKTU USTAWY O SZCZEGÓLNYCH ROZWIĄZANIACH ZWIĄZANYCH Z ZAPOBIEGANIEM, PRZECIWDZIAŁANIEM I ZWALCZANIEM COVID-19, INNYCH CHORÓB ZAKAŹNYCH ORAZ WYWOŁANYCH NIMI SYTUACJI KRYZYSOWYCH

     

    Nie ulega wątpliwości, że tematem szczególnie interesującym opinię publiczną w ciągu ostatnich tygodni stał się  nowy koronawirus wywołujący chorobę COVID-19. Przekaz wszelkiego rodzaju mediów został absolutnie zdominowany przez informacje o zasięgu występowania nowego wirusa oraz apokaliptyczne wizje pandemii o katastrofalnych skutkach dla ludzkości. Ze sklepów znikają maski chirurgiczne i płyny dezynfekujące, w niektórych miejscach w Europie ludność decyduje się robić zapasy żywności i leków. Popłoch wywołany doniesieniami o rozprzestrzenianiu się koronawirusa znajduje swoje odzwierciedlenie również na poziomie gospodarczym. Unijny komisarz do spraw gospodarczych Peolo Gentiloni stwierdził, że Unia jest gotowa powziąć „skoordynowaną reakcję fiskalną” w celu zaradzenia ewentualnemu wpływowi epidemii na europejską gospodarkę. OECD obniżyła projekcje dotyczące globalnego wzrostu PKB – między innymi z uwagi na zagrożenia związane z epidemią. Indeksy giełdowe notują rekordowe – w skali kilku ostatnich lat – spadki. Takie reakcje wydają się być całkowicie nieproporcjonalne w świetle tego, co już w tej chwili wiemy o wirusie i skali zagrożenia. W Chinach odnotowano (według stanu na 2 marca) nieco ponad 80 tysięcy przypadków zakażeń. Liczba ta wydaje się przerażać opinię publiczną, jednak w samej tylko prowincji Hubei stanowiącej epicentrum epidemii, żyje ponad 58 milionów ludzi. Tym samym, zarażonych wirusem jest ok. 0,13% społeczeństwa. Jednocześnie, wirusem grypy było w lutym br. zarażonych w Polsce 2,5 mln ludzi (wg danych PZH), czyli ok. 7% populacji. Analogicznie niska jest rzeczywista śmiertelność powodowana przez chorobę wywołaną koronawirusem – wg szacunków PAN wynosi ona ok. 0,3 – 1%, czyli jest na poziomie bardzo podobnym do tego charakteryzującego „pospolitą” grypę sezonową. Mimo pojawiających się co kilka dni doniesień o rzekomym „pacjencie zero”, w Polsce wciąż nie wykryto żadnej osoby zarażonej koronawirusem. Co znamienne, fakt ten stał się instrumentem gry politycznej, w ramach której część opinii publicznej szeroko promuje doniesienia, jakoby polski rząd ukrywał przypadki zachorowań. Oczywiście są to wiadomości pozbawione wiarygodnych źródeł, jednak w połączeniu ze skalą szumu informacyjnego skutecznie wpływają na rozchwianie społecznych emocji. Nie należy oczywiście lekceważyć zagrożeń epidemiologicznych, jednak wydaje się, że szczególnie w obecnej sytuacji kluczowe jest zachowanie zdrowego rozsądku.

    Abstrahując od oceny faktycznego zagrożenia epidemią koronawirusa, chaos informacyjny mający swoje określone konsekwencje gospodarcze, jest już faktem. W tym kontekście należy odczytywać przedstawiony przez rząd projekt ustawy dot. szczególnych rozwiązań związanych z walką z chorobą COVID-19 wywołaną koronawirusem. Według oceny Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, przedstawiony projekt służy nie tyle walce z koronawirusem, co walce z wywołaną przez niego paniką.

    Projekt zawiera szereg przepisów regulujących środki przeciwdziałania COVID-19. Zgodnie z art. 3, pracodawca może w tym celu polecić pracownikowi wykonywanie, przez czas oznaczony, pracy określonej w umowie o pracę, poza miejscem jej stałego wykonywania. Inny przepis zawarty w projekcie, że w przypadku zamówień towarów lub usług niezbędnych do przeciwdziałania chorobie, przepisów ustawy Prawo zamówień publicznych nie stosuje się. Wśród prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnych propozycji zawartych w projekcie znajduje się możliwość wydawania przez premiera ustnych poleceń przedsiębiorcom, czy też wyłączenie przepisów Prawa budowlanego do projektowania, budowy, przebudowy, remontu, utrzymania i rozbiórki obiektów budowlanych, w tym zmiany sposobu ich użytkowania, w związku z przeciwdziałaniem COVID-19.

    Należy podkreślić, że szczególnie głęboka interwencja regulacyjna dotyczy przemysłu farmaceutycznego. Minister Zdrowia może, w drodze obwieszczenia, opublikować wykaz m.in. produktów leczniczych i wyrobów medycznych, które producenci lub importerzy będą obowiązani do zbywania wyłącznie do hurtowni, zaś hurtownie wyłącznie do aptek, punktów aptecznych i zakładów leczniczych podmiotów leczniczych. Naruszenie tego obowiązku będzie zagrożone karą pieniężną w wysokości do 5 mln zł (tytułem uwagi na marginesie – proponowana wysokość kary jest w naszym przekonaniu nieproporcjonalnie wysoka, zatem zasadne wydawałoby się jej ponowne określenie w znacznie niższej wysokości). Należy w tym miejscu podkreślić legislacyjną niespójność tego przepisu, jako że ust. 1 nowowprowadzanego art. 85a Prawa farmaceutycznego stanowi, że hurtownie farmaceutyczne są obowiązane do zbywania produktów leczniczych, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych określonych w wykazie, wyłącznie do innych hurtowni farmaceutycznych, aptek, punktów aptecznych oraz zakładów leczniczych podmiotów leczniczych. Tymczasem zgodnie z przytoczoną już treścią ust. 3, wykaz obwieszczony przez Ministra Zdrowia ma obejmować produkty, które mogą być zbywane przez hurtownię wyłącznie do aptek, punktów aptecznych oraz zakładów leczniczych podmiotów leczniczych. Przepisy należy zatem doprecyzować tak, by ust. 3 uwzględniał również możliwość obrotu produktami między hurtowniami. Ponadto, Minister Zdrowia będzie uprawniony do ustalania maksymalnych cen produktów leczniczych, wyrobów medycznych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia, które ”mogą być wykorzystane w związku z przeciwdziałaniem COVID-19”. Głębokość ingerencji w rynek farmaceutyczny może budzić niepokój, stąd też podkreślamy jej znaczenie. Wziąwszy pod uwagę powyższe, zasadne wydawałoby się np. ograniczenie czasu obowiązywania obwieszczenia Ministra Zdrowia dot. ustalania maksymalnych cen produktów leczniczych, wyrobów medycznych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia, do 90 dni. Analogicznie, uważamy że przewidziane w projekcie rozszerzenie pojęcia „przedsiębiorcy o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym” o podmioty zajmujące się wytwarzaniem i dystrybucją m.in. produktów leczniczych, może być posunięciem za daleko idącym. Konsekwencja uchwalenia tego przepisu byłoby uznanie w istocie wszystkich firm zajmujących się wytwarzaniem produktów leczniczych za przedsiębiorców o szczególnym znaczeniu gospodarczo-obronnym, co jest bardzo głęboką ingerencją, szczególnie że przedsiębiorców miałyby obciążać koszty działań przygotowawczych związanych z uruchomieniem programu mobilizacji gospodarki. Mając na uwadze wszystkie powyższe zastrzeżenia, uważamy że zasadna mogłaby być rewizja niektórych przepisów ustawy pod kątem zmniejszenia zakresu interwencji regulacyjnej w rynek farmaceutyczny.

    Z punktu widzenia przedsiębiorców niepokojące mogą być również przepisy dotyczące możliwości przejęcia na rzecz Skarbu Państwa produktów, lecz również „sprzętu lub aparatury”, z czego wynika że istniałaby możliwość przejęcia w istocie całych linii produkcyjnych, co w zdecydowanie zbyt dużym stopniu ograniczałoby swobodę działalności gospodarczej. Wydaje się wobec tego, że należałoby rozważyć możliwość ograniczenia zakresu przepisu do produktów i wyrobów, oraz uzupełnienia regulacji o możliwość uzyskania przez przedsiębiorcę odszkodowania oraz rekompensaty za przejęcie.

    Jednocześnie, prace nad projektem przebiegały w rzadko ostatnio spotykanej w polskim prawodawstwie atmosferze dialogu pomiędzy rządem a opozycją. Z jednej strony rządzący uwzględnili część poprawek zgłoszonych przez posłów opozycji (uwzględniających m.in. wykreślenie przepisu uniemożliwiającego dochodzenie odszkodowań za szkody wyrządzone w związku z „uzasadnionymi działaniami mającymi na celu przeciwdziałanie COVID-19”), z drugiej zaś kluby opozycyjne wycofały swoje, konkurencyjne wobec rządowego, projekty regulacji. Bardzo dobrze byłoby wobec tego, by jednym z rezultatów paniki narosłej wokół koronawirusa, była trwała poprawa kultury pracy nad tekstami prawnymi w Polsce.

     

    3.03.2020 Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem Convid-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych

     

    Fot. qimono / pixabay.com

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery