• PL
  • EN
  • szukaj

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. gospodarki cyfrowej ws. projektu ustawy wolnościowej – powielanie rozwiązań już procedowanych na poziomie UE grozi chaosem prawnym

    Warszawa, 20 stycznia 2022 r. 

     

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. gospodarki cyfrowej ws. projektu ustawy wolnościowej – powielanie rozwiązań już procedowanych na poziomie UE grozi chaosem prawnym

     

    W październiku zeszłego roku Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wziął udział w konsultacjach projektu ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych powszechnie znanej jako ustawy wolnościowej. W naszym stanowisku wytłumaczyliśmy, dlaczego uważamy wprowadzanie takich przepisów za zły pomysł. Do najważniejszych argumentów przeciwko tej ustawie należy bezsprzecznie kwestia pokrywania się jej zapisów z projektem Aktu o usługach cyfrowych (ang. Digital Services Act (DSA). Dublowanie się przepisów oznacza, że po wejściu w życie DSA większość postanowień ustawy wolnościowej zwyczajnie straci ważność. Niemniej, w ostatnim tygodniu pomysł wprowadzenia tej ustawy odżył ze względu na dyskusję wywołaną usunięciem profilu Konfederacji ze znanego serwisu społecznościowego.

    Blokowanie kanałów komunikacji urzędujących prezydentów czy partii politycznych, zasiadających w parlamencie, budzi emocje i skłania do refleksji nad sposobem zarządzania treściami w internecie czy wpływem dostawców usług internetowych na procesy demokratyczne. Mimo to uważam, że analizowanie problemu odpowiedzialności dostawców usług pośrednich jedynie na podstawie przypadków blokowania kont prowadzi do błędnych wniosków.

    Konfederacja zapowiedziała złożenie projektu, który pozwoli na nakładanie wysokich kar na właściciela serwisu społecznościowego, który usuwa stronę organizacji politycznej lub blokuje treści publikowane przez tą organizację. Nie sposób nie zauważyć, że tak szeroka ochrona mogłaby doprowadzić do szerzenia nielegalnych treści. Warto również zwrócić uwagę, że taka regulacja jest sprzeczna z celem unijnego regulatora, jakim jest zwiększanie odpowiedzialności za treści oraz bezpieczeństwa w internecie, urzeczywistnianym w nowych regulacjach takich jak DSA czy rozporządzenie o treściach terrorystycznych online. Co więcej, wprowadzenie szerokiej ochrony dla partii politycznych nie rozwiąże szerszego problemu nieprzejrzystego zarządzania treściami w internecie.

    Jak wspomniano na wstępie, w październiku zeszłego roku Ministerstwo Sprawiedliwości przedłożyło inny projekt, którego przedmiotem jest zarządzanie treściami online. Projekt ustawy wolnościowej przewiduje powołanie Rady Wolności Słowa, która miałaby być powoływana przez większość sejmową, oraz otrzymałaby prawo do decydowania o legalności treści objętych ograniczeniami. Ocena legalności treści wymaga balansowania pomiędzy prawami np. prawem do wolności wypowiedzi, a prawem do ochrony dóbr osobistych. Dlatego organ dokonujący tego rodzaju oceny powinien charakteryzować się pełną niezależnością, również polityczną, co koliduje z przewidzianą w projekcie procedurą wyboru członków Rady.

    Oprócz tych raczej oczywistych ograniczeń projekty nadmiernie upraszczają tematykę odpowiedzialności dostawców usług pośrednich oraz odpowiedzialności za treści umieszczane w internecie. Podstawowe uregulowanie tych kwestii znajdziemy w dyrektywie o handlu elektronicznym z 2000 r., która została transponowana do polskiego porządku prawnego za pomocą ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (UŚUDE). Rozwój gospodarki cyfrowej oraz nowe wyzwania z tym związane doprowadziły do konieczności zaktualizowania dyrektywy, która będzie miała miejsce poprzez wprowadzenie ww. DSA. Przedłożenie projektu przez Komisję Europejską w grudniu 2020 r. rozpoczęło intensywne prace nad regulacją, które trwają do tej pory. W negocjacjach biorą udział dziesiątki – jeśli nie setki – interesariuszy: od regulatorów takich jak UODO czy KRRiT, poprzez dostawców usług pośrednich, po organizacje konsumenckie oraz pozarządowe.

    Ich celem jest znalezienie balansu pomiędzy zapewnieniem optymalnych warunków do rozwoju przedsiębiorczości w UE, a bezpieczeństwem w internecie oraz poszanowaniem wartości takich jak wolność słowa. Należy jednak pamiętać, że pod nazwą treści w internecie kryje się znacznie więcej niż tylko posty na kanałach społecznościowych, a postępująca cyfryzacja procesów zachodzących w gospodarce oznacza, że coraz większa liczba kupowanych produktów oraz usług będzie stawać się takowymi treściami.

    Dyrektywa o handlu elektronicznym i DSA to jednak nie jedyne akty prawne regulujące odpowiedzialność dostawców usług pośrednich za treści w internecie. Zaraz obok nich należy wymienić rozporządzenie ws. treści o charakterze terrorystycznym, rozporządzenie w sprawie prekursorów materiałów wybuchowych, jak również dyrektywę ws. praw autorskich.

    Oceniając poszczególne propozycje aktów legislacyjnych należy pamiętać również o imperatywie wspólnego rynku. Regulacje obecnie procedowane na poziomie UE są proponowane w postaci rozporządzeń, co pozwoli uniknąć fragmentacji oraz urzeczywistnić ideę jednolitego rynku cyfrowego. Wprowadzanie krajowych przepisów stoi w sprzeczności z tym celem oraz może zachęcić kolejne państwa członkowskie do regulowania kwestii cyfrowych na poziomie narodowym. Ostatecznie stracą na tym europejskie przedsiębiorstwa oraz konsumenci, czyli my wszyscy.

    Mając na uwadze wszystkie omówione problemy, dalsze próby procedowania wymienionych ustaw należy ocenić negatywnie.


    Kamila Sotomska
    Główny Ekspert ZPP ds. gospodarki cyfrowej

     

    Zobacz: 20.01.2022 Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. gospodarki cyfrowej ws. projektu ustawy wolnościowej – powielanie rozwiązań już procedowanych na poziomie UE grozi chaosem prawnym

    Komentarz ZPP w sprawie kursu polskiej waluty

    Warszawa, 19 stycznia 2022 r. 

     

    Komentarz ZPP w sprawie kursu polskiej waluty

     

    Głównym zadaniem polityki pieniężnej NBP jest osiągnięcie celu fiskalnego polegającego zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy o Narodowym Banku Polskim na „utrzymaniu stabilnego poziomu cen przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu o ile nie ogranicza to realizacji tego celu”. NBP stosuje tak zwaną strategię bezpośredniego celu inflacyjnego, zgodnie z którą inflacja powinna w poszczególnych miesiącach wynosić 2,5% z możliwością odchylenia w górę bądź w dół o 1 punkt procentowy. Taką też informację znajdziemy nawet w dniu dzisiejszym na stronie internetowej NBP[1]. Tymczasem nie jest tajemnicą, że od wielu miesięcy Polska zmaga się z rekordową inflacją, która w grudniu 2021 r. zgodnie z danymi GUS przekroczyła rekordowy od lat poziom 8,6% w porównaniu z analogicznym miesiącem roku ubiegłego[2].

    Jednym z podstawowych elementów polityki monetarnej mającej służyć osiągnięciu celu inflacyjnego (poza regulowaniem stóp procentowych) jest dbanie o kurs waluty. Banki centralne posiadają bardzo duże rezerwy finansowe w różnych walutach i poprzez skupowanie rodzimego pieniądza na rynku mogą go umocnić, zaś poprzez sprzedawanie – osłabić. Na kurs waluty może wpływać nawet sama zapowiedź banku centralnego dotycząca woli osłabienia bądź umocnienia waluty. Warto podkreślić, że w zależności od sytuacji na rynku bankom może zależeć na umocnieniu bądź osłabieniu waluty. Dla przykładu (i w dużym uproszczeniu) silna, czyli droga złotówka powoduje, że import towarów jest tańszy, a firmy polskie działające na rynku międzynarodowym mogą liczyć na większe zyski. Słaba złotówka sprzyja natomiast eksportowi towarów.

    W sytuacji rosnącej inflacji, jak również wystąpienia samego ryzyka jej wzrostu, właściwym kierunkiem wydaje się umacnianie rodzimej waluty. Tymczasem NBP na przełomie 2020 i 2021 r. oraz w pierwszej połowie 2021 r. prowadził działania zmierzające do osłabienia złotego uzasadniając te działania obawą o wystąpienie deflacji. W praktyce w Polsce okresowa i niewielka deflacja w ujęciu miesięcznym wystąpiła przez krótki okres w 2020 r., jednak w 2021 r. ceny stale rosły, szczególnie w drugiej połowie roku.

    Obecnie polska złotówka od wielu miesięcy jest bardzo słaba w stosunku do głównych walut rozliczeniowych na świecie – dolara i euro. Od kilku miesięcy dolar utrzymuje się w okolicach 4 złotych, a okresowo przekracza tą kwotę. Euro natomiast od wielu miesięcy pozostaje niezmiennie drogie, a jego cena przekracza 4,5 zł, okresowo przekraczając nawet 4,6 zł. Wpływ na to ma przede wszystkim sytuacja na rynkach światowych i pozycja polskiej gospodarki. Nie bez znaczenia pozostaje jednak polityka monetarna NBP, o której wspominaliśmy powyżej.

    Słabość złotówki prowadzi do groźnych rezultatów. Za surowce energetyczne, takie jak gaz, prawa do emisji CO2, czy ropę naftową, płacimy w zagranicznych walutach. Im złotówka słabsza, tym są one droższe. To z kolei przekłada się nie tylko na coraz bardziej dotkliwe dla konsumentów i przedsiębiorców wzrosty cen samej energii, lecz również na wyższe ceny produktów i usług  w ogóle. Tym samym, za rosnącą inflację w Polsce przynajmniej częściowo odpowiada słaba złotówka. Mając to na uwadze, należy powtórzyć rekomendację przedstawianą już przez ZPP w przeszłości – w ramach walki z inflacją musimy wykorzystywać rozmaite instrumenty. „Tarcze” oparte na czasowym obniżeniu opodatkowania niektórych produktów są krokiem w dobrym kierunku, jednak potrzeba dalszych działań z zakresu zarówno polityki podatkowej, jak i budżetowej, czy monetarnej.

    ***

    [1] https://www.nbp.pl/home.aspx?f=/polityka_pieniezna/polityka_pieniezna.html (dostęp na dzień 17.01.2021 r.).

    [2] GUS, Wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych w grudniu 2021 r., 14.01.2022 r.

     

    Zobacz: 19.01.2022 Komentarz ZPP w sprawie kursu polskiej waluty

    Apel Cezarego Kaźmierczaka, Prezesa ZPP ws. Europejskiego Funduszu Odbudowy

    Warszawa, 18 stycznia 2022 r. 

     

    APEL CEZAREGO KAŹMIERCZAKA, PREZESA ZPP DO KOMISJI EUROPEJSKIEJ WS.
    EUROPEJSKIEGO FUNDUSZU ODBUDOWY

     

    Szanowna Pani Komisarz,

    ostatnich kilkadziesiąt miesięcy to dla Europy, a także całego świata, wyjątkowo trudny okres. Wyzwania związane z pandemią koronawirusa miały charakter nie tylko zdrowotny, lecz również społeczny czy gospodarczy. Powszechna recesja, choć krótkotrwała, spowodowała konieczność prowadzenia niestandardowych działań z zakresu polityki monetarnej i fiskalnej. Uruchomienie gigantycznych programów pomocowych dla firm i utrzymywanie bardzo niskich stóp procentowych uchroniło część biznesu przed upadkiem, a społeczeństwa przed zubożeniem, jednak nie zniwelowało całkowicie negatywnego wpływu pandemii na gospodarki. Dodatkowo, w wielu państwach pandemia unaoczniła – w najbrutalniejszy z możliwych sposobów – konieczność przeprowadzenia poważnych reform w zakresie systemu opieki zdrowotnej, usług publicznych, czy cyfryzacji urzędów.

    Wszystkie powyższe względy spowodowały, że Unia Europejska zdecydowała się zaproponować ambitny program pomocy państwom członkowskim w popandemicznej odbudowie. Służyć temu ma m.in. Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności.

    W preambule do rozporządzenia ustanawiającego Instrument stwierdzono, że ma on zapewnić „skuteczne i znaczące wsparcie finansowe na rzecz szybszej realizacji zrównoważonych reform i związanych z nimi inwestycji publicznych w państwach członkowskich”, a jego ostatecznym celem jest wyeliminowanie negatywnych skutków i konsekwencji kryzysu związanego z COVID-19 w Unii.

    Wyzwania, na które odpowiedzieć ma Instrument, mają charakter zupełnie ponadpolityczny. Wokół konieczności odbudowy i zachowania konkurencyjności oraz spoistości gospodarczej UE zbudowano konsensus, również wykraczający poza bieżącą politykę. Jestem zatem głęboko przekonany, że i faktyczne wdrożenie Instrumentu poprzez przekazanie państwom członkowskim należnych im środków, powinno abstrahować od bieżących stosunków między instytucjami unijnymi a przedstawicielami poszczególnych państw.

    Nie jest tajemnicą, że między niektórymi państwami członkowskimi a Komisją Europejską trwają spory dotyczące między innymi zasad funkcjonowania Wspólnoty, czy granic suwerenności poszczególnych krajów. W przypadku Polski dyskusja ta toczy się głównie na gruncie zmian wprowadzonych w zakresie systemu sądownictwa. W każdej zdrowo funkcjonującej organizacji spór jest rzeczą naturalną. Nie powinniśmy od niego uciekać, a wszystkie jego strony mają oczywiste prawo do formułowania w jego ramach opinii (nawet tych kategorycznych), czy wyciągania wniosków oraz konsekwencji w zakresie wzajemnych relacji.

    Z niepokojem dostrzegam, że Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności, mimo swojego z gruntu apolitycznego charakteru, stał się częścią trwającego sporu między polskim rządem a Komisją Europejską i jest w nim wykorzystywany jako argument. Chcę wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec tej praktyki.

    Państwa członkowskie wspólnie zgodziły się na wprowadzenie tego nadzwyczajnego narzędzia odbudowy po kryzysie, wspólnie ustaliły również warunki jego uruchomienia w odniesieniu do każdego z krajów. Każdy kraj, który te warunki spełnił, powinien otrzymać środki finansowe przewidziane w poczynionych miesiące temu ustaleniach.

    Partnerzy społeczni w Polsce mają wiele uwag dotyczących zmian wprowadzonych w ostatnich latach w wymiarze sprawiedliwości. Nie mogę jednak godzić się na sytuację, w której polscy obywatele i biznes pełnią rolę zakładników w czysto politycznym sporze między organami UE a rządem. Dyskusje o praworządności i zasadach funkcjonowania UE mogą i powinny się toczyć. Jestem jednak przekonany, że Komisja Europejska dysponuje pełnym wachlarzem środków umożliwiających forsowanie swoich racji bez narażania polskiej – a w rezultacie i europejskiej – gospodarki na wolniejszy powrót do ścieżki wzrostu zaburzonej przez pandemię COVID-19.

    Apeluję o uruchomienie środków, które w ramach Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności, są Polsce (jako krajowi, który zrealizował wszystkie wymagane stosownym rozporządzeniem procedury) w pełni należne, i zaprzestania wykorzystywania ich w celu oddziaływania na polski rząd. Tego rodzaju praktyka może tylko wzmacniać narrację opartą na nieufności do instytucji unijnych, a jedynymi jej ofiarami są polscy obywatele i przedsiębiorcy.

    Z poważaniem,

    Cezary Kaźmierczak
    Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Zobacz: 18.01.2022 Apel Cezarego Kaźmierczaka, Prezesa ZPP ws. Europejskiego Funduszu Odbudowy

    Komentarz ZPP w sprawie wprowadzenia „Polskiego Ładu” – chaosu można było uniknąć, przecież ostrzegaliśmy

    Warszawa, 14 stycznia 2022 r. 

     

    Komentarz ZPP w sprawie wprowadzenia „Polskiego Ładu” – chaosu można było uniknąć,
    przecież ostrzegaliśmy

     

    Polski Ład to wzrost obciążeń dla klasy średniej i przedsiębiorców, jednak jak pokazały pierwsze tygodnie stycznia – nawet ci, którzy mieli na programie zyskać, otrzymują pensje niższe niż rok temu. Nie jest to oczywiście zgodne z intencją prawodawcy, jednak chaos wokół wprowadzenia Polskiego Ładu powoduje gigantyczną niepewność po stronie podatników. Abstrahując od filozofii stojącej za tą reformą – bałaganu można było uniknąć, bo ostrzegało przed nim wielu ekspertów.

    Nie ulega wątpliwości, że początek 2022 roku jest w Polsce szczególnie trudny. W dalszym ciągu trwa pandemia Covid-19, która na dzień dzisiejszy doprowadziła w naszym kraju do śmierci ponad 100 000 osób i zaburzeń gospodarczych. Narasta niespotykana w tej skali od wielu lat inflacja, która w grudniu 2021 r. wyniosła rok do roku 8,6%. Do wskazanych wyżej dwóch problemów, których przyczyny przynajmniej częściowo były zewnętrzne, dochodzi trzeci, który – tym razem – rząd „zafundował sobie” samodzielnie. Chodzi oczywiście o chaos związany z wprowadzeniem największej od wielu lat reformy prawa podatkowego, czyli z „Polskim Ładem”.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców już od początku dyskusji nad programem alarmował, że zmiany są nieprzemyślane i w wielu aspektach szkodliwe dla gospodarki i portfeli Polaków. Pozytywnym aspektem jest z pewnością podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu 30 000 zł i drugiego progu podatkowego do poziomu 120 000 zł. Polski Ład to jednak również dotkliwe podwyżki obciążeń dla wielu podatników i dalsze komplikacje systemu – nowe przepisy znajdują się na ponad 200 stronach, do których napisano drugie tyle uzasadnienia.

    Polska jeszcze przed wprowadzeniem „Polskiego Ładu” miała jeden z najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych świata. Po 1 stycznia 2022 r. sytuacja uległa dalszemu, znacznemu pogorszeniu. Chaos prawny uderzył nie tylko w zwykłych obywateli, ale również w przedsiębiorców, księgowych, a nawet w pracowników organów administracji skarbowej. Polski Ład został poprzedzony bardzo rozdmuchaną kampanią promocyjną, jednak poziom skomplikowania nowych przepisów, a także bardzo krótki okres vacatio legis, spowodowały że w praktycznych skutkach obowiązujących regulacji nie orientują się już nawet eksperci od prawa podatkowego.

    Wbrew zapowiedziom rządu o zyskach, które znaczna część pracujących miała odnotować z tytułu proponowanej reformy podatkowej, już na samym początku roku o znacznym zmniejszeniu wynagrodzeń informowali nauczyciele i służby mundurowe. Osoby te otrzymują swoje wynagrodzenia jako pierwsze, w kolejnych tygodniach z podobnymi przypadkami mogą spotkać się kolejne grupy zawodowe. Oczywiście zamieszanie z wypłatami nie było sensem reformy, jednak fakt pozostaje faktem – przez poziom skomplikowania uchwalonych mechanizmów oraz krótki czas na przygotowanie wdrożenia, wielu podatników otrzymało w styczniu wypłaty niższe, niż w ubiegłym roku, mimo że z mediów dowiadują się, że powinni na Polskim Ładzie zyskać. Tłumaczenia o zysku w rocznym rozrachunku są na poziomie faktycznym prawdziwe, jednak z punktu widzenia interesów finansowych podatników – bezpodstawne. Jeśli korzyść podatkowa nie jest skonsumowana od razu (w postaci wyższej wypłaty netto w miesiącu), lecz odłożona do momentu rocznego rozliczenia, to uwzględniwszy inflację – podatnik udziela Skarbowi Państwa pożyczki z ujemnym oprocentowaniem. To absurd.

    Podatkowa część Polskiego Ładu jest na tyle złożona, że w najbliższych miesiącach możemy spodziewać się dalszych utrudnień. Rezultatem będzie dalsza komplikacja systemu i rosnąca niepewność dotycząca prawidłowości stosowanych metod rozliczania podatkowego. Przykładem może być już pierwsza próba „łatania” Polskiego Ładu, podjęta zaledwie tydzień po jego wejściu w życie, w reakcji na szum medialny wokół niższych pensji części pracowników. Podpisane przez ministra finansów rozporządzenie zakłada przede wszystkim, że dla wszystkich osób zarabiających poniżej 12 800 zł miesięcznie zaliczki naliczane w tym roku nie powinny być wyższe niż w roku ubiegłym. Jak podnoszą tymczasem liczni eksperci, nie można rozporządzeniem zmienić zasad rozliczania zaliczek na podatek dochodowy, gdyż te określone są w akcie wyższego rzędu. Rozporządzenie wykracza tymczasem poza delegację ustawową art. 50 Ordynacji podatkowej oraz tworzy mechanizmy nieznane ustawie. Kolejną kuriozalną sytuacją był fakt opublikowania rozporządzenia w piątek, podczas gdy już w poniedziałek powinno być ono stosowane przy wypłacie wynagrodzeń.

    Abstrahując od oceny zawartości Polskiego Ładu i filozofii podatkowej według której program został przygotowany, jedno nie ulega wątpliwości – chaosu związanego z wprowadzaniem reformy można było z całą pewnością uniknąć.  O ryzyku takiego bałaganu ostrzegali zarówno eksperci, jak i organizacje biznesowe, w tym Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Na przyszłość należy wyciągnąć z tego naukę, by raczej upraszczać system, a nie dalej go komplikować, oraz by tak dużych reform nie wprowadzać w równie błyskawicznym tempie. W tej chwili natomiast konieczne jest obranie jasnej strategii wobec nieudanego startu Polskiego Ładu. Dalsze „łatanie” projektu kolejnymi rozporządzeniami i przygotowywanym ad hoc rozwiązaniami wygeneruje jedynie jeszcze większą niepewność po stronie podatników. Alternatywą jest realizacja scenariusza, który ZPP proponował od dawna – pozostawienie w tym roku  mocy rozwiązań jednoznacznie korzystnych dla podatników (w tym przede wszystkim wyższej kwoty wolnej oraz zwaloryzowanego drugiego progu podatkowego), oraz natychmiastowe odłożenie w czasie wszelkich uchwalonych w ramach Polskiego Ładu regulacji wpływających na zwiększenie obciążeń daninami oraz dodatkowe komplikowanie systemu podatkowego. Uzyskany w ten sposób czas można byłoby przeznaczyć na rzetelną debatę o ostatecznym kształcie reformy, co do którego podtrzymujemy zgłaszane wielokrotnie krytyczne stanowisko.

     

    Zobacz: 14.01.2022 Komentarz ZPP w sprawie wprowadzenia „Polskiego Ładu” – chaosu można było uniknąć, przecież ostrzegaliśmy

    Komentarz ZPP w sprawie propozycji Tarczy Antyinflacyjnej 2.0. – kierunek obniżki VAT jest słuszny, ale potrzeba bardziej zdecydowanej reakcji na rosnącą inflację

    Warszawa, 12 stycznia 2022 r. 

     

    Komentarz ZPP w sprawie propozycji Tarczy Antyinflacyjnej 2.0. – kierunek obniżki VAT jest słuszny, ale potrzeba bardziej zdecydowanej reakcji na rosnącą inflację

     

    Jednym z najważniejszych problemów ostatnich miesięcy w Polsce i Europie jest inflacja. Zgodnie z szacunkami Głównego Urzędu Statystycznego w grudniu 2021 r. wyniosła ona aż 8,6% rok do roku. Jest to rekordowy poziom, którego nie notowaliśmy w naszym kraju od 21 lat. Trudna sytuacja występuje także w innych państwach europejskich. Eurostat podaje, że w grudniu 2021 r. harmonizowany wskaźnik inflacji (HICP) osiągnął rekordową wartość w historii pomiarów i dla strefy euro wyniósł 5%. Wskazać przy tym należy, że Polska od wielu miesięcy jest w niechlubnej inflacyjnej czołówce krajów europejskich znacznie przekraczając średnią dla UE.

    Na wysokość inflacji w Polsce wpływ ma wiele czynników zewnętrznych oraz wewnętrznych. Z pewnością do najważniejszych należy wzrost popytu na surowce energetyczne (paliwa, gaz, węgiel) na rynkach międzynarodowych spowodowany ożywieniem gospodarczym, a także ograniczenia dostaw surowców do Unii Europejskiej ze strony Rosji. Niekorzystny wpływ na ceny surowców, które mają bardzo istotny wpływ na inflację, ma również system handlu prawami do emisji dwutlenku węgla EU ETS, który jest przedmiotem spekulacji.

    Niestety nie bez znaczenia są również niedostatki po stronie aktywności organów i instytucji państwowych np. spóźniona reakcja Rady Polityki Pieniężnej w zakresie stóp procentowych. Problemem jest także słaba pozycja polskiej waluty, która przekłada się na wyższe ceny surowców na rynkach międzynarodowych. Za dolara płacimy już od dłuższego czasu ponad 4 zł, a za euro ponad 4,5 zł, a to przekłada się bezpośrednio na nasze możliwości nabywcze.

    Sytuację jedynie pogarsza fakt, że od kilku lat polityka społeczna w Polsce opiera się w coraz większym stopniu na stałych, w znacznej mierze nieuzasadnionych (ani potrzebą, ani poziomem rozwoju gospodarczego kraju) transferów gotówkowych. W rezultacie wzrost PKB generowany jest w gigantycznej mierze przez konsumpcję.

    Galopująca drożyzna w Polsce zmusiła Rząd do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków mających za zadanie zahamowanie inflacji. 25 listopada 2021 r. premier ogłosił plan wprowadzenia Tarczy Antyinflacyjnej, która już obowiązuje. Wskazać jednak należy, że jednocześnie w życie weszły liczne podwyżki cen energii elektrycznej, gazu i energii cieplnej. Nie tylko przedsiębiorcy, ale również indywidualni konsumenci podnoszą, że otrzymują rachunki czasem nawet kilkukrotnie wyższe niż pod koniec 2021 r.

    W reakcji na narastający problem inflacji premier zapowiedział wprowadzenie Tarczy Antyinflacyjnej 2.0, która ma być odpowiedzią rządu na rekordowy wzrost cen. Zgodnie z założeniami ma ona wejść w życie już od 1 lutego i obowiązywać będą co do zasady przez 6 miesięcy. Propozycje zakładają:

    • obniżenie VATu na paliwa z 23% do 8%;
    • obniżenie VATu na żywność do 0%;
    • obniżenie VATu na gaz do 0%;
    • obniżenie VATu na energię elektryczną i cieplną do 5%;
    • obniżenie VATu na nawozy do 0%.

    Zaproponowane zmiany powinny w pewnym stopniu ograniczyć wzrost cen żywności i niektórych surowców. Tym samym, proponowana obniżka podatków jest kierunkowo dobrym posunięciem. Wskazać jednak należy, że podatek VAT nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na ceny końcowe dóbr. Można założyć, że obniżka podatków przyczyni się do spowolnienia tempa wzrostu inflacji, a w przypadku wymienionych dóbr, których obniżka dotyczy, ceny prawdopodobnie zauważalnie spadną. Efekt ten będzie jednak utrzymywał się wyłącznie w okresie obowiązywania Tarczy, natomiast po 6 miesiącach inflacja znów uderzy. Rząd zakłada, że uderzenie to zostanie złagodzone przez podwyżki stóp procentowych, jakie obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach, należy jednak zaznaczyć, że referencyjne stopy procentowe w dalszym ciągu utrzymywane są na relatywnie niskim poziomie (2,25%).

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców uważa, że proponowana obniżka podatków to dobry kierunek, lecz w dalszym ciągu nie stanowi ona adekwatnej i wystarczającej odpowiedzi na narastający problem inflacji. Obniżki mają mieć charakter czasowy, zatem po upływie 6 miesięcy inflacja prawdopodobnie ponownie przyspieszy. Polska potrzebuje niższych podatków wprowadzonych na stałe, tymczasem przez ostatnie lata dobrej sytuacji gospodarczej spotykaliśmy się ze stałym wzrostem obciążeń publicznych z jednej strony, a z drugiej z wprowadzaniem rekordowych transferów z budżetu państwa napędzających konsumpcję.  Odpowiedź na zagrożenie wynikające z rosnącej inflacji musi być zatem złożona i wielowątkowa. W zakresie polityki budżetowej – zasadne wydaje się jej zacieśnienie, przede wszystkim poprzez ograniczenie wydatków socjalnych (w tym m.in. powrót do pierwotnej formuły programu 500+, czy rezygnacja z dodatkowych świadczeń emerytalnych). W odniesieniu do polityki pieniężnej założyć należy, że nieunikniony jest dalszy wzrost stóp procentowych. Przy projektowaniu polityki podatkowej należy tymczasem unikać inicjatyw bezpośrednio stymulujących wzrost cen (jako przykład można podać wzrost składki zdrowotnej dla przedsiębiorców wynikający z Polskiego Ładu).

     

    Zobacz: 12.01.2022 Komentarz ZPP w sprawie propozycji Tarczy Antyinflacyjnej 2.0. – kierunek obniżki VAT jest słuszny, ale potrzeba bardziej zdecydowanej reakcji na rosnącą inflację

    Spotkanie Założycielskie ZPP Warmii i Mazur

    Warszawa, 4 stycznia 2022 r. 

     

    Spotkanie Założycielskie ZPP Warmii i Mazur

     

    Witamy w naszym gronie Związek Przedsiębiorców i Pracodawców Warmii i Mazur. To kolejna nowopowstała organizacja lokalna zrzeszająca przedsiębiorców mikro, małych i średnich firm z różnych branż.

    Podczas spotkania założycielskiego wybrano jednomyślnie Radę Nadzorczą i Zarząd Związku.

    Na czele Zarządu stanął Wiesław Łubiński – dyrektor LO “OSKAR” w Olsztynie. Wiceprezesami wybrano reprezentanta firmy PP&GR Sp z o.o. Grzegorza Paciulana oraz właściciela JB Construction Jacka Bolewskiego.

    Pracom Rady Nadzorczej przewodniczył będzie Marcin Adamczyk z Kancelarii Prawnej AJ i P. W jej składzie znaleźli się wiceprzewodnicząca, prezeska IPB Iława Anna Szymczak, prezes firmy Dachland Sp. z o.o. Marek Maleszka oraz właściciel firmy “Mazurskie Busy” Piotr Milewski.

    Celem powstałej organizacji jest dążenie do poprawy warunków prowadzenia działalności gospodarczej oraz reprezentowanie interesów zrzeszonych Członków z terenu województwa warmińsko-mazurskiego wobec organów władzy i administracji publicznej. 

    W sytuacji nieuzasadnionych represji w stosunku do Członków Związku, ZPP Warmii i Mazur podejmuje interwencje oraz występuje jako strona w postępowaniach administracyjnych i sądowych.

    Zapraszamy do współpracy i kontaktu:  biuro@zppwim.pl

    Komentarz ZPP w sprawie ryzyka dotyczącego wyboru formy zatrudnienia

    Warszawa, 21 grudnia 2021 r. 

     

    Komentarz ZPP w sprawie ryzyka dotyczącego wyboru formy zatrudnienia

     

    Rynek pracy stale ewoluuje. Jeszcze niedawno społeczeństwa nie wyobrażały sobie pracy innej niż osiem godzin dziennie od 8 do 16 przez pięć dni w tygodniu. To tradycyjna forma wykonywania pracy najczęściej wiązana z zawarciem „umowy o pracę”. Obecnie sam Kodeks pracy uległ zmianom i stał się bardziej „elastyczny”, dzięki czemu możemy np. wybierać między różnymi systemami czasu pracy. Innym rozwiązaniem jest stosowanie alternatywnych form zatrudnienia, jak umowa cywilnoprawna, czy relacja B2B. Organy państwowe niekiedy kwestionują zasadność współpracy na takich zasadach, argumentując że stosunek między stronami odpowiada stosunkowi pracy. Wiąże się to z koniecznością uiszczenia zapłaty zaległych składek na ubezpieczenia społeczne. W związku z tym, część pracodawców może zapobiegawczo uznać, że „na wszelki wypadek” warto będzie zawrzeć z zatrudnionym umowę o pracę – jak pokazuje praktyka, również takie podejście nie eliminuje ryzyka interwencji ze strony organów administracji.

    Jak się okazuje, tego rodzaju ostrożne podejście i oferowanie umowy o pracę w każdym przypadku może również wiązać się z negatywnymi konsekwencjami dla pracodawcy. Z informacji, jakie do nas docierają wynika, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych niekiedy kwestionuje umowy o pracę wskazując, że w ich miejsce powinny zostać zawarte umowy cywilnoprawne bądź kontrakty B2B. Sytuacja ta może być zaskoczeniem dla pracodawcy, ponieważ generalnie umowa o pracę jest postrzegana jako najkorzystniejsza dla pracownika, a składki na ubezpieczenie społeczne i podatki są odprowadzane w pełnej wysokości. Niestety zdarza się, że ZUS w trakcie kontroli zwolnień lekarskich dochodzi do wniosku, że stosunek prawny łączący pracownika i pracodawcę nie ma pełnych cech umowy o pracę, a zatem umowa ta została „zawarta dla pozoru”. W takiej sytuacji, mimo odprowadzania przez lata pełnych składek na ubezpieczenia społeczne może okazać się, że ZUS zobowiąże pracodawcę do zwrotu „nienależnie” wypłaconego pracownikowi zasiłku chorobowego.

    Jak się okazuje, ZUS ma możliwość żądania zwrotu nienależnego świadczenia od płatnika składek. Taką możliwość przewidział Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 11 grudnia 2019 r. sygn. akt III UZP 7/19. Oczywiście często to pracodawca jest łatwiejszym celem egzekucji tego rodzaju wierzytelności, a zatem to do niego coraz częściej są kierowane żądania zapłaty. Pracodawcy w takiej sytuacji pozostaje jedynie dochodzić zwrotu tej kwoty od pracownika – dobrowolnie, a w przypadku braku porozumienia – na drodze sądowej, co może trwać latami.

    Dlatego pracodawcy powinni zwracać baczną uwagę na charakter prawny danego stosunku prawnego. Kluczowe znaczenie ma tutaj art. 22 ust. 1 Kodeksu pracy, który stanowi, że „przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.”. Jeśli zatem zabraknie któregokolwiek z elementów wskazanych w przepisie (np. kierownictwa, czy wyznaczania czasu i miejsca pracy) umowa o pracę może zostać zakwestionowana, a pracodawca naraża się na ryzyko prawne i finansowe.

    Ponadto należy mieć na uwadze, że w przypadku wątpliwości odnośnie obowiązku opłacania składek na ubezpieczenie społeczne i tytułu z jakiego składki powinny być odprowadzane, zawsze można wystąpić do właściwego organu z wnioskiem o wydanie interpretacji indywidualnej na podstawie art. 34 Prawa przedsiębiorców w związku z art. 83d ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Zgodnie z treścią art. 35 Prawa przedsiębiorców „przedsiębiorca nie może być obciążony sankcjami administracyjnymi, finansowymi lub karami w zakresie, w jakim zastosował się do uzyskanej interpretacji indywidualnej ani daninami w wysokości wyższej niż wynikające z uzyskanej interpretacji indywidualnej”. Niezależnie od powyższego, sytuacja w której działający w dobrej wierze przedsiębiorca pozostaje niejako podwójnie obciążony kosztami ubezpieczenia (raz – przez odprowadzanie składek, oraz drugi – przez konieczność zwrotu świadczeń uznanych za „nienależne” wskutek podważenia podstawy zatrudnienia) jest dalece niekorzystna. Warto byłoby zatem rozważyć możliwe ścieżki interwencji legislacyjnej w celu ograniczenia tego ryzyka dla biznesu.

     

    Zobacz: 21.12.2021 Komentarz ZPP w sprawie ryzyka dotyczącego wyboru formy zatrudnienia

    Stanowisko ZPP w sprawie emerytur stażowych

    Warszawa, 16 grudnia 2021 r. 

     

    Stanowisko ZPP w sprawie emerytur stażowych

     

    Średnioroczny koszt wprowadzenia emerytur stażowych to 12 miliardów złotych. Przy założeniu, że 100% osób skorzystałoby z takiej możliwości, w latach 2022-2031 wypłata emerytur stażowych wiązałaby się z wydatkami rzędu 70,9 miliarda złotych, a ponadto ze zmniejszeniem wpływów ze składek w tym samym okresie o 50,2 miliarda złotych. Oznacza to łączny koszt (wydatki + utracone wpływy do FUS) dla systemu wynoszący ponad 120 miliardów złotych. Polski nie stać na takie wydatki. Uchwalenie tej ustawy grozi katastrofą finansów publicznych. 

    Od wielu lat trwa dyskusja dotycząca pożądanego sposobu funkcjonowania systemu emerytalnego w Polsce. Obecnie obowiązujący model swoje początki ma jeszcze w ustawodawstwie PRL, jednak przeszedł gruntowne reformy w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Ustawa z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych oraz ustawa z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych były wielokrotnie nowelizowane, w 2013 r. doszło nawet do podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat i zrównania go dla kobiet i mężczyzn. Reforma ta została jednak cofnięta w 2017 r. i wiek emerytalny znów wynosi 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.

    Demografia pozostaje nieubłagana. System emerytalny został ukształtowany w założeniu, że młodsze pokolenia pracując odprowadzają składki do ZUS, które są przeznaczane na wypłacanie bieżących świadczeń emerytalnych. Model ten sprawdzał się tak długo, jak współczynnik dzietności wynosił co najmniej 2,1, co oznacza, że na jedną kobietę przypadało średnio 2,1 dzieci, co prowadziło do tak zwanej prostej zastępowalności pokoleń. Dopóki na rynek pracy wchodziły pokolenia wyżu demograficznego, system ubezpieczeń społecznych działał bez większych problemów. Jednak od wielu lat w Polsce mamy niż demograficzny, który pogłębia się z roku na rok. W 2019 r. współczynnik dzietności kobiet wyniósł zaledwie 1,42[1]. Warto wspomnieć także o tak zwanym „indeksie starości”, który obecnie wynosi 121, co oznacza, że na 100 „wnuczków” (dzieci w wieku 0-14 lat) przypada 121 „dziadków” (osób w wieku 65 i więcej lat), a zatem różnica w wielkości tych populacji wynosi 1,2 mln na niekorzyść dzieci[2]. Sytuacja ta prowadzi do załamania systemu finansowania ubezpieczeń społecznych, a „dziura” w ZUS wynosić będzie w 2021 r., zgodnie z szacunkami tej instytucji, 63 miliardy złotych i z roku na rok będzie się zwiększać, by w 2025 r. wynieść 72 miliardy złotych[3]. Braki w systemie będą musiały być łatane z budżetu państwa. Warto wskazać, że w 2020 r. dochody budżetowe wyniosły niespełna 420 miliardów złotych[4], co oznacza, że szacowany deficyt ZUS za 2021 r. jest równy 15% rocznych dochodów budżetu państwa. Przyszłość obecnego systemu emerytalnego stoi zatem pod dużym znakiem zapytania.

    W sytuacji kryzysu systemu ubezpieczeń społecznych kuriozalnym wydaje się pomysł wprowadzenia emerytur stażowych, jaki znalazł się w złożonym w sejmie obywatelskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz o zmianie niektórych ustaw. Projekt ten zakłada, że kobiety posiadające okres składkowy i nieskładkowy 35 lat, a mężczyźni 40 lat będą mogli ubiegać się o emeryturę stażową bez względu na to, czy osiągnęli wiek emerytalny. Jednocześnie uzyskane świadczenie nie będzie mogło być niższe od najniższej emerytury określonej w przepisach. Projekt ten może okazać się katastrofalny w skutkach dla budżetu państwa, gdyż zgodnie z wyliczeniami Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, przy założeniu, że 100% osób skorzystałoby z takiej możliwości, w latach 2022-2031 wypłata emerytur stażowych wiązałaby się z wydatkami rzędu 70,9 miliarda złotych, a ponadto ze zmniejszeniem wpływów ze składek w tym samym okresie o 50,2 miliarda złotych. Oznacza to łączny koszt (wydatki + utracone wpływy do FUS) dla systemu wynoszący ponad 120 miliardów złotych, a średnioroczny koszt na poziomie 12 miliardów złotych. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w pełni podziela obawy ZUS, że proponowane zmiany przyczynią się do dalszego pogorszenia kondycji FUS oraz obniżenia przyznawanych emerytur oraz zmniejszenia podaży pracy na rynku.

    Przedstawiona propozycja jest zatem kompletnie bardzo szkodliwą inicjatywą, której celem jest wyłącznie pogłębienie problemów strukturalnych już istniejących w polskim systemie ubezpieczeń, a nie jakakolwiek jego poprawa. Projekt stoi również w poprzek inicjatywom dotyczącym zwiększenia aktywności zawodowej seniorów – z jednej strony osoby starsze są zachęcane do podejmowania pracy, z drugiej kuszone wizją otrzymania wcześniejszego świadczenia. Te dwa kierunki polityki są niemożliwe do pogodzenia. Nie ulega wątpliwości, że dyskusja o kształcie systemu emerytalnego w Polsce jest konieczna – nie potrzebujemy jednak kolejnych populistycznych haseł, szczególnych uprawnień i obniżek wieku emerytalnego.

    ***

    [1] https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C807513%2Csytuacja-demograficzna-polski-do-2020-roku-urodzenia-i-dzietnosc.html (dostęp na dzień 16.12.2021 r.).

    [2] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/ludnosc-stan-i-struktura-ludnosci-oraz-ruch-naturalny-w-przekroju-terytorialnym-stan-w-dniu-31-12-2020,6,29.html (dostęp na dzień 16.12.2021 r.).

    [3] https://www.prawo.pl/kadry/jaki-bedzie-deficyt-fus-w-latach-2021-2025-i-czym-bedzie,505950.html (dostęp na dzień 16.12.2021 r.).

    [4] https://www.gov.pl/web/finanse/szacunek-2020 (dostęp na dzień 16.12.2021 r.).

     

    Zobacz: 16.12.2021 Stanowisko ZPP ws. emerytur stażowych

    Memorandum ZPP w sprawie inflacji

    Warszawa, 15 grudnia 2021 r. 

    Memorandum ZPP w sprawie inflacji

     

    Kryzys inflacyjny

    Gospodarka Polski oraz Unii Europejskiej przechodzi trudny okres. Od marca 2020 r. zmagamy się z pandemią i mimo wyraźnego ożywienia w 2021 r., nowe warianty Covid-19 nie pozwalają nam zapomnieć o kryzysie. Pandemia jest również jednym ze źródeł kolejnego problemu jaki dotknął nas w ostatnich miesiącach, a mianowicie z rekordową inflacją. Zgodnie z danymi Eurostatu w październiku 2021 r. w Unii Europejskiej wyniosła ona 4,4% rok do roku, a w strefie euro 4,1% (HICP). Najniższe wskaźniki odnotowała Malta (1,4%), Portugalia (1,8%) i Grecja (2,8%). Na drugim biegunie znalazła się Litwa (8,2%), Estonia (6,8%) i Węgry (6,6%). Jedne z najwyższych wskaźników inflacji odnotowała także Polska (6,4%), która znalazła się pod tym względem na 5 miejscu w całej Unii Europejskiej[1]. Eurostat dokonał również oceny inflacji w strefie euro w listopadzie 2021 r., jak się okazuje wzrosła ona do aż 4,9% rok do roku[2]. Również dane Głównego Urzędu Statystycznego nie są optymistyczne. Od początku 2021 r. inflacja stale rośnie, w styczniu wynosiła 2,6% rok do roku, w kwietniu 4,3%, w lipcu 5%, we wrześniu 5,9%, a w październiku już 6,8%[3]. Ponadto zgodnie z prognozą GUS w listopadzie inflacja wyniosła aż 7,7%[4]!

    Źródło: GUS, https://stat.gov.pl/wykres/1.html

    Przyczyny wzrostu inflacji w Polsce i w Europie

    Na tak znaczący wzrost inflacji w Europie wpływ ma wiele czynników. Z pewnością jednym z nich jest ożywienie gospodarcze w 2021 r. po serii ograniczeń życia gospodarczego w ubiegłym roku. Świadczy o tym choćby fakt, że w III kwartale 2021 r. zgodnie ze wstępnym szacunkiem GUS PKB wzrosło o 5,1%[5], a przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w październiku 2021 r. wzrosło o blisko 500 zł w stosunku do analogicznego miesiąca w 2020 r.[6]. Za wzrost PKB odpowiada w znacznej mierze konsumpcja, która w II kwartale 2021 r. w ujęciu rok do roku powiększyła się aż o 13,3%[7]. Dane te są z pewnością pozytywne dla gospodarki, jednak nie pozostają one bez znaczenia dla inflacji. Szczególnie w przypadku gospodarki Polski, która oparła swój model wychodzenia z kryzysu pandemicznego na generowaniu popytu konsumpcyjnego, nie zaś na stymulowaniu inwestycji, widać wpływ powołanych powyżej czynników na wzrost inflacji, która jest jedną z najwyższych w Europie.

    Jedną z najważniejszych przyczyn inflacji w Unii Europejskiej jest z pewnością wzrost cen energii związany ze zrostem cen gazu. W ciągu ostatnich miesięcy popyt na gaz stale się powiększa na skutek odbicia gospodarczego. W ślad za tym rosną ceny tego surowca na światowych rynkach. Sytuacji nie poprawia także niepewność polityczna związana z relacjami z Rosją, będącą jednym z największych dostawców gazu na rynki Unii Europejskiej, a niektórymi państwami członkowskimi, w tym Polską. Nadto wskazać należy na system handlu prawami do emisji dwutlenku węgla EU ETS, który stał się obiektem zainteresowania spekulantów skupujących prawa do emisji z zamiarem ich dalszego odsprzedania. Dla przykładu na giełdach ICE i EEX odnotowano wzrost cen uprawnień o około 200% z poziomu 25EUR/t CO2 w listopadzie 2020 r. do prawie 75 EUR/t CO2 w listopadzie 2021 r.

    Kolejnym istotnym czynnikiem wpływającym na inflację jest wzrost cen paliw, który oddziałuje na inflację nie tylko dlatego, że paliwa znajdują się w tak zwanym koszyku inflacyjnym, ale także dlatego, że podobnie jak w przypadku cen energii, wzrost cen paliw przekłada się na wyższy koszt niemal wszystkich cen towarów i usług w gospodarce. Przyczyn wzrostu cen paliw należy upatrywać (podobnie jak w przypadku gazu) we wzroście popytu na ten surowiec, co przekłada się na jego wyższą cenę na rynkach światowych. Jeszcze pod koniec 2020 r. cena baryłki ropy brent kształtowała się na poziomie około 50 dolarów, natomiast w listopadzie 2021 r. wzrosła do 85 dolarów. W ostatnich dniach obserwować możemy spadek cen ropy do 69-73 dolarów za baryłkę w związku z niepewnością na rynkach wywołaną pojawieniem się nowej odmiany koronawirusa – „Omikron”. Dodatkowo w Polsce na rosnące ceny paliw wpływ ma słabnąca złotówka. Obecnie dolar amerykański kosztuje 4,10 zł[8], zaś dokładnie rok temu kosztował 3,69 zł[9], co oznacza, że za tą samą ilość ropy musimy na rynkach światowych zapłacić dziś o ponad 10% więcej.

    Nie bez znaczenia dla inflacji pozostaje oczywiście polityka prowadzona przez władze. Liczne programy społeczne, koszty związane z programami pomocowymi mającymi przeciwdziałać skutkom pandemii COVID-19, czy skup obligacji Skarbu Państwa doprowadziły do dodatkowej podaży pieniądza na rynku. Polska stosunkowo późno również (na tle pozostałych państw) zdecydowała się na zacieśnienie polityki pieniężnej i podwyżkę stóp procentowych. W opinii NBP inflacja miała być jedynie przejściowa. Dopiero ostatnie trzy miesiące pokazują zmianę podejścia tej instytucji. Obecnie Prezes NBP wskazuje, że inflacja może z nami pozostać na dłużej, a Rada Polityki Pieniężnej konsekwentnie podnosi stopy, przy czym można się spodziewać, że w przyszłym roku podwyżki będą kontynuowane.

    Wreszcie wspomnieć należy, że w Polce na dalszy wzrost inflacji będzie miał wpływ program „Polski Ład”. W ramach tego projektu realne obciążenia publiczne przedsiębiorców znacząco wzrosną. Konsekwencją wzrostu kosztów działalności gospodarczej będzie nieuchronnie zwiększenie cen dóbr i usług, co tylko wzmagać inflację w 2022 r.

    Ryzyko stagflacji

    Coraz częściej w mediach pojawia się ostrzeżenie o możliwości wystąpienia stagflacji. W normalnych warunkach rynkowych w ślad za wzrostem PKB przeważnie podąża wzrost inflacji, a gdy PKB maleje bądź jego wzrost spowalnia, inflacja spada. W przypadku stagflacji dochodzi do stagnacji gospodarczej, a jednocześnie występowania wysokiej inflacji. Jak wskazywaliśmy powyżej w III kwartale 2021 r. zgodnie ze wstępnym szacunkiem GUS PKB wzrosło o 5,1%, jednak trzeba mieć na uwadze, że wynik ten osiągnęliśmy przede wszystkim przez napędzanie konsumpcji, nie przez inwestycje w gospodarce. Oznacza to, że nasza gospodarka nie staje się bardziej efektywna oraz bardziej konkurencyjna i w dłuższym okresie czasu może pozostać w tyle za innymi państwami Europy i świata. Wysokie ceny energii, problemy z łańcuchami dostaw, rosnące ceny surowców oraz szereg innych czynników wskazywanych powyżej przekładają się nie tylko na rosnącą inflację, ale również na spowolnienie w przemyśle, które odnotowano już w Indeksie Menadżerów Zakupów Market PMI. W ostatnich miesiącach indeks, choć wciąż korzystny dla Polski, rozczarowywał (wskazując odpowiednio wartości 53,4 punkty we wrześniu, 53,8 w październiku i 54,4 w listopadzie)[10]. Ryzyko spadku PKB prognozują też ekonomiści, najczęściej pojawiające się szacunki mówią o wzroście PKB w 2022 r. między 4, a 5%[11].

    Choć do stagflacji wciąż nam daleko, to już samo ryzyko jej wystąpienia sprawia, że potrzeba walki z rosnącą inflacją staje się tym pilniejsza.

    Europa wobec inflacji

    W listopadzie 2021 r. inflacja w Niemczech wzrosła rok do roku o 5,2%. Jest to najwyższy wynik od 1992 r., czyli od 29 lat. Jedną z głównych przyczyn tego zjawiska jest znaczny wzrost cen energii, która podrożała o ponad 22%. Do wskaźnika wzrostu cen energii zalicza się w tym przypadku również paliwa. Wyższe były też ceny żywności (4,5%), czy usług (2,8%)[12]. Nie są to jednak jedyne czynniki związane ze wzrostem inflacji. Podobnie jak w Polsce, w Niemczech podjęto szereg działań mających przeciwdziałać skutkom pandemii Covid-19. Jednym z zastosowanych środków było tymczasowe obniżenie podatku VAT. Gdy podatek ten wrócił do pierwotnej wartości, podwyżki cen towarów i usług stały się dodatkowym czynnikiem prowadzącym  do zwiększenia inflacji.

    Krajem o stosunkowo niskim poziomie inflacji w Europie jest Francja. W listopadzie 2021 r. wynosiła ona (rok do roku) 2,8%. Mimo stosunkowo niewielkiego jej poziomu postanowiono np. o przyznaniu znacznej części społeczeństwa bonów o wartości 100 euro mających zrekompensować skutki podwyżek cen paliw.

    Wskazać należy, że Francja i Niemcy należą do Strefy Euro, a zatem ich polityka fiskalna zależy do działań Europejskiego Banku Centralnego.

    Podobny poziom inflacji jak w Polsce występuje na Węgrzech (6,6% w październiku). Również w tym kraju stopy bazowe podnoszone są nieznacznie, w październiku do poziomu 1,8%, a w listopadzie do poziomu 2,1%. Warto zaznaczyć, że jest to już 6 podwyżka stóp procentowych w ostatnich miesiącach, a ich wysokość jest o 0,35 punktów procentowych wyższa niż w Polsce.

    Problem inflacji dotyczy całej Unii Europejskiej w mniejszym bądź większym stopniu. Na przykład we Francji, gdzie efekt inflacyjny nie jest wysoki podejmowane środki nie są znaczące. Zdecydowano się jedynie na jednorazowe transfery społeczne. W przypadku Niemiec inflacja przekracza średnią dla UE i jest najwyższa od wielu lat. Wciąż jednak jest znacznie niższa niż w Polsce. Najbardziej zbliżoną sytuację do naszego kraju można obserwować na Węgrzech. Wskazać jednak należy, że polityka fiskalna tego kraju jest trochę bardziej zdecydowana niż w Polsce.

    Tarcza Antyinflacyjna

    Polityka fiskalna prowadzona przez NBP i Radę Polityki Pieniężnej nie jest jedynym środkiem do walki z inflacją. W dniu 25 listopada 2021 r. Rząd podjął decyzję o wprowadzeniu programu „Tarczy Antyinflacyjnej”. Zakłada ona szereg zmian mających spowolnić wzrost inflacji. Projekty przepisów prawnych w tym zakresie zostały skierowane do pracy w Sejmie.

    Pierwszym elementem „Tarczy” ma być obniżka akcyzy na paliwa do minimalnego poziomu dopuszczalnego w Unii Europejskiej, która ma obowiązywać od 20 grudnia 2021 r. do końca maja 2022 r. Zniesiona ma zostać także „opłata emisyjna”. W założeniu Rządu obniżka ta ma doprowadzić do spadku cen paliw o około 20-30 groszy na litrze. Warto zauważyć także, że w ostatnich dniach doszło do spadków cen ropy na światowych rynkach spowodowany niepokojem w związku z pojawieniem się nowej odmiany Covid-19 „Omikron”. Jeśli trend ten się utrzyma, to obniżka cen hurtowych ropy może również przyczynić się do spadków cen paliw. Obniżka podatków i obniżka cen hurtowych surowca łącznie może przełożyć się na odczuwalny spadek cen na stacjach benzynowych.

    Kolejnym punktem „Tarczy” jest obniżka VATu na gaz z 23% do 8% od stycznia do końca marca 2022 r. oraz 0% akcyzy dla gospodarstw domowych. W okresie od stycznia od marca obniżce ma ulec również podatek VAT z 23% do 5% na energię elektryczną. Gospodarstwa domowe mają być także zwolnione z akcyzy od energii elektrycznej. Od stycznia do marca 2022 r. zmianie ma ulec także VAT na energię cieplną dla gospodarstw domowych z 23% do 8%. Należy jednak wskazać, że w przyszłym roku czekają nas kolejne, zaakceptowane już podwyżki stawek za energię i gaz, które w całości „pochłoną” obniżkę podatków. Nadto obniżka podatków jest jedynie czasowa, a podwyżki cen gazu i energii zostaną z nami na stałe.

    Kolejnym z elementów „Tarczy” ma być wprowadzenie kolejnych transferów w postaci „dodatku osłonowego”, który w zależności od ilości osób w rodzinie i uzyskiwanych dochodów ma wynieść od 400 zł do 1150 zł. Zgodnie z szacunkami ma on zasilić budżety nawet 7 milionów gospodarstw domowych.

    W ocenie ZPP „Tarcza Antyinflacyjna” w krótkim terminie może przyczynić się do spowolnienia inflacji, jednak nie do zatrzymania jej. Zaznaczyć należy, że obniżki podatków są jedynie czasowe, a to oznacza, że po ich zniesieniu możemy mieć do czynienia z ponownym gwałtownym wzrostem inflacji. Podobny efekt miała obniżka VAT w Niemczech, o czym pisaliśmy powyżej. Kolejnym aspektem jest dalsze rozbudowywanie systemu transferów społecznych w postaci „dodatku osłonowego”, który doprowadzi ponownie do wzmożenia konsumpcji, a tym samym podsyci inflację. ZPP popiera obniżki podatków, jednocześnie jednak wskazujemy, że działania powinny mieć bardziej systemowy, długotrwały charakter i być skoordynowane z polityką fiskalną państwa. Rząd zapowiedział, że dopuszcza przedłużenie niektórych rozwiązań „Tarczy Antyinflacyjnej” i wprowadzenie również innych rozwiązań. Jeśli tak się istotnie stanie, to działania te mogą pozwolić nam zmniejszyć skutki kryzysu inflacyjnego. Jednocześnie wskazujemy, że rozwiązaniem nie jest dalsze rozbudowywanie systemu transferów społecznych, który tylko przyczynia się do podsycania jednej z przyczyn kryzysu w Polce, a mianowicie oparcia gospodarki na wzroście konsumpcji. Należy przede wszystkim zmienić podejście do samej gospodarki i stworzyć przedsiębiorcom warunki do rozwoju, bycia bardziej efektywnym, innowacyjnym, a w konsekwencji bardziej konkurencyjnym.

    ***

    [1] Flash estimate – October 2021, Euro area annual inflation up to 4.1%, https://ec.europa.eu/eurostat/documents/2995521/11563351/2-29102021-AP-EN.pdf/70e9c60b-8bca-12cc-859e-41af561b5a08 (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [2] https://ec.europa.eu/eurostat/documents/2995521/11563387/2-30112021-AP-EN.pdf/8072b1c7-4379-7fbe-af36-ec2300c42265 (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [3] GUS, https://stat.gov.pl/wykres/1.html (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [4] GUS, https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ceny-handel/wskazniki-cen/szybki-szacunek-wskaznika-cen-towarow-i-uslug-konsumpcyjnych-w-listopadzie-2021-roku,8,67.html (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [5] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rachunki-narodowe/kwartalne-rachunki-narodowe/szybki-szacunek-produktu-krajowego-brutto-za-iii-kwartal-2021-roku,1,35.html

    [6] https://stat.gov.pl/sygnalne/komunikaty-i-obwieszczenia/18,2021,kategoria.html (dostęp na dzień 15.12.2021 r.)

    [7] https://www.money.pl/gospodarka/polskiej-gospodarce-mogla-wyrosnac-nowa-kula-u-nogi-do-tej-pory-byl-to-nasz-atut-6702642264578912a.html

    [8] https://www.nbp.pl/Kursy/KursyA.html (dostęp na dzień 15.12.2021 r.)

    [9] https://www.nbp.pl/home.aspx?navid=archa&c=/ascx/tabarch.ascx&n=a239z201208 (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [10] https://businessinsider.com.pl/stagflacja-w-polsce-jest-mozliwa-boja-sie-ekonomisci-wszystko-przez-kryzys/7869s03; https://300gospodarka.pl/news/pmi-indeks-markit-przemysl-sierpien-2021; https://www.money.pl/gospodarka/pmi-nowy-raport-o-polskim-przemysle-coraz-mocniej-ciaza-opoznienia-w-dostawach-6678454486424384a.html (dostęp na dzień 15.12.2021 r.)

    [11] https://businessinsider.com.pl/gospodarka/makroekonomia/pkb-w-2022-r-ekonomisci-obnizaja-prognozy/654mxb2 (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

    [12] https://businessinsider.com.pl/gospodarka/inflacja-w-niemczech-padl-29-letni-rekord-do-polski-im-jednak-jeszcze-daleko/neszq2y (dostęp na dzień 15.12.2021 r.).

     

    Zobacz: 15.12.2021 Memorandum ZPP w sprawie inflacji

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. gospodarczych korzyści z transformacji i akcesji do UE

    Warszawa, 14 grudnia 2021 r. 

     

    Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. gospodarczych korzyści z transformacji i akcesji do UE

     

    Transformacja systemowa w sensie formalnym zaczęła się już ponad 30 lat temu. Jednym z najważniejszych jej wydarzeń, oprócz polskich wyborów z 4 czerwca, fali protestów w krajach tzw. demokracji ludowej, był upadek Muru Berlińskiego. Rozpoczął on (kolejny już po tym XIX-wiecznym) proces zjednoczenia Niemiec, który zakończył się w październiku 1990 roku. 30 lat temu, w roku 1991 rozpadł się Związek Sowiecki, choć nie oznaczało to rozpadu sowieckiej, a później rosyjskiej strefy wpływu.

    Z punktu widzenia Polski, transformacja systemowa otworzyła okno możliwości: po raz pierwszy od 2 stuleci całość ziem polskich (i polskiego narodu) mogła się znaleźć poza rosyjską/sowiecką strefą wpływu. O ile włączenie do zachodu Niemiec Wschodnich w roku 1989 było bezdyskusyjne, a historyczna i kulturowa bliskość Czechosłowacji, Słowenii i Węgier do Niemiec i Austrii, otwierała im względnie szeroko drzwi do zachodu, w roku 1989 los Polski (tak jak Rumunii, Bułgarii, Łotwy i kilku innych krajów) nie był pewny. W wypadku Polski, w pierwszych latach, bardzo ważne były wysiłki Amerykanów – w wymiarze gospodarczym przełożyły się one na bezpośrednie zaangażowanie ekspertów, z Joeffreyem Sachsem na czele, w proces transformacji gospodarczej. Nie umniejsza to jednak w żadnym wypadku roli ówczesnych rodzimych rządzących. Wprowadzili oni Polskę na drogę pogłębiania integracji z zachodem oraz dynamicznych i głębokich przemian społeczno-ekonomicznych, których rezultatem było powstanie nowoczesnej gospodarki rynkowej na gruzach niewydolnej gospodarki planowej. I to osiągnięte w sposób, który pozwolił zachować wiele z zasobów (ludzkich przede wszystkim), ukształtowanych jeszcze w czasach realnego socjalizmu.

    W następnych latach i dekadach coraz ważniejsze stawały się związki Polski z krajami Europy Zachodniej (EWG, a potem Unii Europejskiej) – wkrótce rozpoczął się. Kraje te (m.in. Niemcy, Holandia, Austria) odgrywały coraz ważniejszą rolę w wymianie handlowej Polski, a także samodzielnie i jako Wspólnoty Europejskie stawały się one głównymi dawcami pomocy rozwojowej, która przyspieszyła przemiany cywilizacyjne w Polsce. Z dzisiejszej perspektywy skala tej pomocy w latach 1990-tych (ekwiwalent 3-4 mld Euro) była niewielka, ale trzeba pamiętać o tym, że PKB Polski było wtedy kilkakrotnie niższe niż dziś.

    Proces akcesyjny Polski i innych państw regionu niejako domknął pierwszy okres transformacji w roku 2004 i dał impuls do dalszej integracji i rozwoju. Miało to kilka wymiarów: z wejściem w system instytucji unijnych można wiązać stabilizację i pewne uporządkowanie ram regulacyjnych i instytucjonalnych w Polsce. Jeśli zastanawiać się, kiedy w Polsce zaczęła dobiegać końca epoka postkomunizmu, to właśnie wtedy. Napływ unijnych funduszy, których wydatkowanie obwarowane było coraz ostrzejszymi wymogami, recepcja prawa europejskiego, czy wreszcie polityczne i urzędnicze kontakty różnych szczebli radykalnie odmieniły model funkcjonowania sfery publicznej w Polsce. Do części z tych zmian, dokonujących się pod wpływem presji zewnętrznej, można by pewnie zgłaszać zastrzeżenia, jednak niewątpliwie ucywilizowały one polską politykę, a zwłaszcza styk polityki, państwa i sfery prywatnej. Pokazały to zresztą szybko kolejne raporty Transparency International: postrzegany (m.in. przez zagranicznych inwestorów i polityków) poziom korupcji w Polsce i innych krajach regionu zaczął spadać. Proces objął właściwie cały region, więc trudno szukać tu specyficznie wewnętrznych czynników, które by go determinowały.

    Początek polskiego uczestnictwa w UE to także zapewne ostatnia tak wielka migracja w polskiej historii (przynajmniej w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej). Pomimo, że w warunkach otwartego rynku pracy była właściwie chyba nie do uniknięcia i w krótkim okresie rozwiązała ona kilka wewnętrznych problemów (poprawiła stabilność budżetu dzięki spadkowi wydatków na świadczenia społeczne, obniżyła bezrobocie, zmniejszyła napięcia polityczne), w długim okresie dołożyła istotną cegiełkę do wyzwań demograficznych, z którymi się Polska dziś zmaga. Pokazała też krótkowzroczność ówczesnych politycznych elit (niezależnie zresztą od strony politycznego sporu), które nie spróbowały wprowadzić żadnych narzędzi moderujących ten gigantyczny odpływ zasobów kapitału ludzkiego z Polski ani w trakcie negocjacji akcesyjnych, ani po roku 2004. Może po prostu było to niemożliwe? Nie można jednak zapominać, że pewnym offsetem tego kosztu odpływu kapitału ludzkiego (i zasobów demograficznych) stał się napływ środków, wysyłanych przez migrantów do rodzin w Polsce. Wg niektórych oszacowań ten strumień pieniędzy osiągał ponad 2% PKB do 2010 roku, a w następnej dekadzie utrzymywał się na poziomie ponad 1% PKB (po akcesji utrzymywał się w przedziale 3-5 mld Euro rocznie).  

    Akcesja przyniosła też ogromną pomoc infrastrukturalną dla Polski i krajów regionu. Nowe inwestycje osiągnęły skalę nie pamiętaną od dekad, a programy rozwojowe finansowane przez UE porównać można z Planem Marshalla. Napływ nieporównywalnie większych niż w okresie przedakcesyjnym funduszy umożliwił rozbudowę infrastruktury, przyczyniając się do awansu cywilizacyjnego zwłaszcza regionów peryferyjnych. W przypadku części inwestycji, można zastanawiać się nad ich racjonalnością, w przypadku innych – narzekać można na czas realizacji albo rozczarowujące efekty, nie ma jednak wątpliwości, że to unijne fundusze stały za zmianą cywilizacyjną w Polsce ostatniej półtorej dekady. W dodatku zmiana ta, przynajmniej w części wspierała rozwój Polski dzięki zatrudnianiu krajowych firm jako wykonawców i podwykonawców, dzięki rozbudowie prorozwojowej infrastruktury czy finansowaniu projektów badawczo-rozwojowych.

    Zapewne jednak największą korzyść przyniósł Polsce udział w europejskim, otwartym rynku. Oznaczał on napływ kapitałów inwestycyjnych z zagranicy, za którymi trafiły do polski technologie i zmiany organizacyjne, w skali wykraczającej daleko poza to, co działo się w ostatniej dekadzie XX wieku. Umożliwił polskim firmom łatwy dostęp do rynku europejskiego, co przyniosło wiele korzyści zwłaszcza w sferze usług (ciekawym, choć nie jedynym przykładem jest rozwój polskich usług transportu drogowego). Nastąpił też proces spektakularnej reindustrializacji Polski – choć niestety do dziś większość polskich firm zajmuje raczej miejsca podwykonawców pośrodku łańcuchów produkcji. Dostrzec oczywiście można na upartego koszty związane z tą partycypacją w europejskim rynku: upadek niekonkurencyjnych firm czy zmiany struktury własności. Poważniejszym wyzwaniem są dążenia niektórych krajów zachodu do ograniczenia swobody wymiany, w szczególności w sferze usług w pewnym stopniu ograniczające przewagi konkurencyjne polskich przedsiębiorców (te, które stały się fundamentem ich sukcesu w europejskich usługach).

    Nie ma wątpliwości, że akcesja do UE przyspieszyła rozwój gospodarczy Polski i całego regionu w sposób znaczący. W ten sposób wydłużyła okres szybkiej konwergencji do gospodarek „starej Unii”, trwający od 1989 roku. W jego wyniku poziom PKB pc (w parytecie siły nabywczej) Polski zrównał się z poziomem PKB Portugalii (a poziom PKB pc Czech w zeszłym roku osiągnął poziom Włoch). Po raz pierwszy od końca drugiej wojny światowej poziom rozwoju Polski zbliżył się do poziomów rozwoju krajów europejskiego południa. A tak blisko do krajów europejskiego rdzenia nie byliśmy chyba nigdy.

    Powyższe uwagi odnoszą się do kwestii gospodarczych. Polityczne związki z Zachodem, tak silne jak nie były od wieków (nawet pomimo okresowych turbulencji w ostatnich latach), też są świadectwem sukcesu transformacji. Czy jednak my sami nie zmarnowaliśmy okresu spokoju, ciesząc się z nieco przypadkowego sukcesu gospodarczego, jeszcze się okaże. Nie ma wątpliwości, że zasługi architektów transformacji gospodarczej są ogromne. Jednak później korzystaliśmy z procesu pogłębiającej się integracji gospodarczej z Zachodem, z okresowych przewag konkurencyjnych i napływu ogromnych funduszy post-akcesyjnych. Pytaniem otwartym pozostaje co będzie wehikułem rozwojowym w najbliższej przyszłości?

     

    dr hab. Piotr Koryś
    Główny Ekonomista ZPP 

    Zobacz: 14.12.2021 Opinia Głównego Ekonomisty ZPP ws. gospodarczych korzyści z transformacji i akcesji do UE

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery