• PL
  • EN
  • szukaj

    Pamięć instytucjonalna banków centralnych a polityka pieniężna – opinia Głównego Ekonomisty ZPP

    Warszawa, 21 września 2021 r. 

     

    Pamięć instytucjonalna banków centralnych a polityka pieniężna – opinia Głównego Ekonomisty ZPP

     

    W bankach centralnych najwięcej obaw budzą 2 słowa: inflacja i deflacja. Na stosunek do tych zjawisk historycznych ma wpływ doświadczenie historyczne instytucji, „path dependency” jak mawiają historycy i geografowie. Albo pamięć instytucjonalna. Losy poszczególnych banków centralnych, największe traumy bankierów splatają się z losami społeczeństw – pamięć przeszłych doświadczeń często ma subtelny i nie zawsze od ręki dostrzegalny wpływ na bieżącą politykę tych instytucji. Ma to sporo zalet – gwarantuje niezależność od bieżących politycznych przepychanek, zapewnia pewien entourage politycznego konserwatyzmu, nie jako maski w bieżących sporach, ale jako fundamentu przewidywalnej polityki.

    Amerykański bank centralny, tzw. System Rezerwy Federalnej, najtrudniejsze chwile przeżył w czasie Wielkiego Kryzysu. Nie był w stanie zarządzać falami deflacji pogrążającymi gospodarkę amerykańską w chaosie. Od tego czasu trwałym komponentem amerykańskiej polityki pieniężnej stała się ochrona kraju przed ryzykiem spirali deflacyjnej. W latach 1970 prowadziło to do tolerowania nadmiernej inflacji (co usprawiedliwiał zresztą jeden z celów polityki monetarnej FED, dążenie do maksymalizacji zatrudnienia). Kryzys naftowy skończył się m.in. dzięki temu, że Paul Volcker odszedł od tego typu polityki. Jednak to niejako wyjątek: kryzys roku 2007/8 przyniósł reakcję jakiej zabraknąć miało w wielkim kryzysie; zagwarantował niemal nieograniczoną podaż pieniądza by uniknąć „credit crunch”.

    Niemiecki Bank Centralny, Bundesbank przejął schedę po wcześniejszym Reichsbanku. Doświadczenia okresu międzywojennego, z którymi zmagał się tenże, to doświadczenia zarówno hiperinflacji, jak i deflacji. O ile jednak tą drugą w latach 1930. skutecznie opanowała polityka fiskalna nowego kanclerza, Adolfa Hitlera , to pierwsza – w latach I wojny światowej i tuż po niej stała się wyrokiem dla niemieckiej klasy średniej, a wkrótce – pośrednio – i dla niemieckiej demokracji. Do dziś troską Bundesbanku – wpisaną głęboko w instytucjonalną pamięć – pozostaje ochrona kraju przed ryzykiem inflacji i jej politycznych i gospodarczych konsekwencji.

    Jak w tym kontekście patrzeć na polski Narodowy Bank Polski? Dziedziczy on tradycję Banku Polskiego utworzonego przez Władysława Grabskiego by walczyć z polską hiperinflacją. Wyzwanie opanowania niekontrolowanej inflacji lub hiperinflacji, często będącej wynikiem politycznych decyzji lub nadmiernych, niewspółmiernych do możliwości politycznych ambicji (jak choćby właśnie w latach 1920., czy potem w latach 1980.), stało się powtarzalnym i niezależnym od systemu politycznego wyzwaniem dla polskiego banku centralnego. Jest ono gdzieś głęboko w jego genach, a kilku kolejnych prezesów po roku 1989, w tym Leszek Balcerowicz, wiernie trzymało się tego modelu polityki pieniężnej.

    Czy to dobry, czy zły model jest kwestią osobnej dyskusji. Bez wątpienia jednak NBP wraz z RPP był strażnikiem konserwatywnej polityki monetarnej. Do niedawna, bo ostatnio, jak można to zaobserwować z podejmowanych decyzji (lub ich braku) z takiego podejścia zrezygnował. W kluczowych momentach historycznych odejście od strategii wpisanych w DNA instytucji się zdarza, tak jak przywołanym wyżej przykładzie z Volckerem. Jednak wątpię, żeby dziś sytuacja była podobna. Odejście od dotychczasowej, antyinflacyjnej polityki NBP budzi pewien niepokój. Nie dlatego, że nadciąga nieuchronnie hiperinflacyjne tsunami. Inflacja wprawdzie, w szerszej niż półtora dekady perspektywie, wciąż nie jest bardzo wysoka, nie powinna być więc jeszcze powodem do paniki (choć nie ma z czego się cieszyć); niepokój jednak budzi dynamika jej wzrostu, kumulacja egzogenicznych i endogenicznych czynników które będą sprzyjać dalszym wzrostom, niestabilność krajowej waluty (i wrażliwość na zewnętrzne szoki) i pewne pobłażanie dla ryzyk, które inflacja może nieść. Pobłażanie to łatwiej zrozumieć u polityków i części publicystów niż w zarządzie NBP i w (części) RPP. W szczególności dlatego, że pobłażanie to w wypadku RPP przekłada się na niezbyt odpowiedzialną politykę bardzo niskich realnych stóp procentowych. Może godzi to „tylko” w oszczędności klasy średniej, ale i reszta społeczeństwa odczuje to na własnej skórze wcześniej czy później.  


    dr hab. Piotr Koryś
    Główny Ekonomista ZPP

     

    Zobacz: 21.09.2021 Pamięć instytucjonalna banków centralnych a polityka pieniężna – opinia Głównego Ekonomisty ZPP

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy implementującej system Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta

    Warszawa, 20 września 2021 r.

     

    Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy implementującej system Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta

    Przedstawiony przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt ustawy o zmianie ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi oraz niektórych innych ustaw zawiera rozwiązania, które kształtują system rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), jaki ma funkcjonować na terenie Polski.

    Wynikające z dyrektyw unijnych zobowiązanie do implementacji rozwiązań w zakresie ROP ma na celu realizację określonych celów środowiskowych, w tym celów w zakresie osiągniętych dla poszczególnych frakcji odpadów poziomów recyklingu. Jednakże, do tego niezbędne jest zaprojektowanie przemyślanego i efektywnego modelu rozszerzonej odpowiedzialności producenta.

    ZPP z niepokojem zauważa, że model ROP w kształcie, w jakim został przewidziany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie przyniesie pożądanych skutków w zakresie realizacji celów środowiskowych, wywodzących się z gospodarki obiegu zamkniętego i związanych z Europejskim Zielonym Ładem. Jedynym skutkiem wdrożenia przedstawionego projektu będzie zwiększenie obciążeń producentów (poprzez wprowadzenie podatku opakowaniowego), a w rezultacie – dalsza podwyżka cen.

    Naszym zdaniem przedstawiony projekt ustawy w obecnym brzmieniu nie nadaje się do dalszego procedowania. Apelujemy o przygotowanie go od nowa w duchu dbałości o środowisko i skuteczności systemu, a nie o zasilenie sektora finansów publicznych dodatkowym strumieniem pieniędzy.

    W związku z powyższym, ZPP wskazuje szereg uwag odnoszących się do bieżącego projektu, ale także propozycji na przyszłość, które pozwolą zaprojektować optymalny model ROP realizujący cele i potrzeby wszystkich interesariuszy systemu. Pamiętajmy też, że ostatecznymi beneficjentami systemu ROP muszą być obywatele i środowisko.

    I. Parapodatkowy charakter modelu ROP

    W ramach rządowej propozycji systemu ROP, przedsiębiorcy wytwarzający produkty w opakowaniach (producenci) mają być sprowadzeni w zasadzie do roli biernych płatników, nieposiadających realnego wpływu na kształt i efektywność systemu. Nie będzie się to jednak wiązało z pozbawieniem przedsiębiorców odpowiedzialności za skuteczność tegoż systemu. Całkowite oderwanie odpowiedzialności za rezultat od możliwości wpływu na sposób funkcjonowania systemu jest oczywiście niezgodne z podstawowymi założeniami dyrektywy odpadowej.

    Projekt nie gwarantuje nawet prawidłowego zastosowania zasady kosztu netto, czyli zapisanego w dyrektywie (art. 8a ust. 4 lit. a tiret pierwsze) rozwiązania, które umożliwiłoby uwzględnienie w opłatach wprowadzającego dochodów uzyskanych ze sprzedaży zebranego przez system surowca. Jest to istotny mechanizm, pozwalający na sprawiedliwe rozliczenie kosztów ponoszonych przez przedsiębiorców.

    Powyższe ramy systemu sprawiają, że zaprojektowany model ROP ma charakter parapodatkowy. Przedsiębiorcy zostaną obciążeni kolejną daniną publiczną, która – jak wskazuje sam ustawodawca w uzasadnieniu do projektu ustawy – zostanie przerzucona na konsumentów.

    Poza zastrzeżeniami co do efektywności kosztowej i organizacyjnej wdrażanego rozwiązania, należy wskazać na czynnik istotny z punktu widzenia konsumentów, jakim jest wzrost cen produktów w opakowaniach. Już w obecnej chwili Polska jest jednym z europejskich liderów pod względem inflacji. Wprowadzenie modelu ROP w zaproponowanym kształcie doprowadzi do wzrostu cen m.in. artykułów pierwszej potrzeby, takich jak żywność, artykuły higieniczne czy środki czystości.

    Zdaniem ZPP, w celu wdrożenia optymalnego modelu ROP należy wziąć pod uwagę postulaty producentów, którzy deklarują chęć faktycznego uczestnictwa w systemie gospodarowania odpadami, uzyskując przy tym rzeczywisty wpływ na działania zwiększające ilość i jakość zbieranych odpadów. Uważamy, że system ROP powinien maksymalnie wykorzystywać synergię między działaniami poszczególnych uczestników systemu, dlatego należy umożliwić producentom realne zaangażowanie się w funkcjonowanie systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta.

    II. Odpowiedzialność producentów za niedostateczne poziomy recyklingu

    Na wstępie należy wskazać, iż projekt ustawy jest nieprecyzyjny i nie wskazuje konkretnie, kto będzie odpowiedzialny za recykling odpadów opakowaniowych pochodzących z gospodarstw domowych.

    Co jednak istotne, jak wspomniano wcześniej, niezależnie od tego, która grupa podmiotów będzie rzeczywiście dokonywać recyklingu, w przypadku nieosiągnięcia zakładanych poziomów – to producenci poniosą odpowiedzialność finansową w formie opłaty produktowej. Prowadzi to do irracjonalnej sytuacji, w której przedsiębiorcy – pozbawieni jakiejkolwiek odpowiedzialności organizacyjnej za proces recyklingu – zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za rezultaty, na które nie mają żadnego wpływu.

    Producenci we wdrażanym modelu zostali zobowiązani do uiszczania opłaty opakowaniowej po to, by wpływy z tejże opłaty zapewniły sprawne funkcjonowanie systemu ROP oraz osiąganie określonych poziomów recyklingu. Opłata produktowa będzie wymierzoną w przedsiębiorców sankcją za nieefektywne działania gmin w zakresie gospodarowania odpadami. Stoimy na stanowisku, iż sformułowana w ten sposób odpowiedzialność producentów za osiąganie poziomów recyklingu jest nie do przyjęcia.

    Warto podkreślić, że konieczność uiszczenia opłaty produktowej przez przedsiębiorców jest wysoce prawdopodobna z uwagi na fakt, iż projekt nie przewiduje żadnych narzędzi mających na celu podnoszenie ilości i jakości zbieranych odpadów opakowaniowych przez gminy. Z tego powodu, a także z uwagi na brak finansowej odpowiedzialności gmin za nieosiągnięcie poziomów recyklingu, samorządy mogą nie być wystarczająco zmotywowane do organizacji sprawnych systemów gospodarowania odpadami. W praktyce może zatem dochodzić do sytuacji, w których koszty finansowe ponoszone przez wprowadzających (obejmujące opłatę opakowaniową i opłatę produktową) przewyższą koszty gospodarowania odpadami opakowaniowymi, co samo w sobie jest sprzeczne z Dyrektywą Ramową.

    III. Podział strumieni odpadów opakowaniowych

    Projekt ustawy rozdziela odpady opakowaniowe na dwa strumienie: odpady z opakowań przeznaczonych dla gospodarstw domowych i odpady z pozostałych opakowań (w tym pochodzących z handlu, usług i przemysłu). Rozróżnienie to jest o tyle istotne, że determinuje obowiązki wprowadzającego produkty w opakowaniach przeznaczonych dla gospodarstw domowych w zakresie gospodarki odpadami opakowaniami tego rodzaju, przede wszystkim w zakresie wnoszenia opłaty opakowaniowej w przypadku samodzielnego realizowania tych obowiązków.

    W projektowanym akcie, opakowanie przeznaczone dla gospodarstw domowych definiuje się jako opakowanie, w którym wprowadzany jest do obrotu produkt w celu używania w gospodarstwach domowych oraz w innych miejscach, w których są używane podobne produkty w opakowaniach. Wydaje się, że zaproponowana definicja jest na tyle ogólna, że nie pozwala jednoznacznie przesądzić, jak definiować i rozróżnić opakowania przeznaczone dla gospodarstw domowych od pozostałych, pochodzących z handlu, dystrybucji czy przemysłu.

    Zakładamy, że projektodawca zdecydował się na wprowadzenie takiego rozróżnienia z konkretnych motywów, ponieważ zaproponowane rozwiązanie nie jest wymagane przez art. 8a Dyrektywy Ramowej i tym samym stanowi nadregulację ze strony Ministerstwa. Należy przy tym jednak zauważyć, że nie wskazano w uzasadnieniu do projektu, ani też w Ocenie Skutków Regulacji, w jaki sposób powyżej wskazane rozdzielenie strumieni odpadów miałoby się przyczynić do lepszego funkcjonowania systemu ROP.

    ZPP nie dostrzega wystarczających powodów, dla których wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby uzasadnione. Naszym zdaniem, pozostawienie tego przepisu w obecnym brzmieniu może doprowadzić do powstania istotnych wątpliwości interpretacyjnych, w szczególności w odniesieniu do wprowadzających produkty w opakowaniach, które mogą być wykorzystywane zarówno przez gospodarstwa domowe, jak i przez handel, usługi czy też przemysł. 

    Ponadto, rozdzielenie strumieni odpadów może negatywnie wpłynąć na sytuację podmiotów wprowadzających niewielkie ilości produktów, czyli głównie na małych i średnich przedsiębiorców. To jednak pozostaje w sprzeczności z art. 8a ust. 1 lit. d Dyrektywy Ramowej, dlatego apelujemy o usunięcie rozdzielenia strumieni odpadów z projektu ustawy.

    IV. Przeznaczenie wpływów z opłaty opakowaniowej

    Na parapodatkowy charakter zaprojektowanego modelu ROP wskazują także przepisy dotyczące rozdysponowania środków pochodzących z opłaty opakowaniowej. Wedle treści projektu ustawy, 80% uzyskanych wpływów z tytułu opłaty opakowaniowej będzie przekazywane gminom albo związkom międzygminnym. Natomiast zgodnie z  art. 3 ust. 4 pkt. 12 projektu, otrzymane środki, samorządy będą mogły przeznaczyć na pokrycie kosztów odbierania, transportu i zbierania odpadów komunalnych, o których mowa w art. 6r ust. 2 pkt 1 ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.

    Tak sformułowany przepis powoduje, iż gminy oraz związki międzygminne będą mogły przeznaczać otrzymane środki nie tylko na gospodarowanie odpadami opakowaniowymi, objętymi systemem ROP, ale także na gospodarowanie wszelkimi innymi odpadami komunalnymi. Ponadto, projekt ustawy nie przewiduje również żadnych narzędzi, na podstawie których dokonywana by była sprawozdawczość gmin w zakresie ponoszonych przez nie kosztów. Tym samym ustalenie post factum, jaka część środków została wydatkowana przez gminy na rzeczywiste gospodarowanie odpadami opakowaniowymi objętymi systemem ROP, może być w praktyce wysoce utrudnione.

    Zdaniem ZPP, projektowany przepis powinien wprowadzać ograniczenie, zgodnie z którym, samorządy mogą przeznaczać środki uzyskane z tytuły opłaty opakowaniowej na gospodarowanie wyłącznie odpadami objętymi systemem ROP. Nieuzasadnione jest doprowadzanie do sytuacji, w której przedsiębiorcy finansują cały system gospodarowania odpadami, w tym również odpadami komunalnymi. Brak powiązania między wydatkowaniem środków uzyskanych z tytułu opłaty opakowaniowej, a realnymi kosztami gospodarowania odpadami opakowaniowymi bezwzględnie narusza art. 8a ust. 4 lit. a Dyrektywy Ramowej.

    V. Podział środków z opłaty opakowaniowej między gminy

    Jak wskazuje pkt. IV niniejszego stanowiska, przedstawiony model ROP wydaje się być niezwykle korzystnym rozwiązaniem dla gmin (i ich związków), gdyż wpływy z tytułu opłaty opakowaniowej będą stanowić istotne odciążenie finansów samorządowych.

    W praktyce jednak może się okazać, że jedne gminy – kosztem drugich – otrzymają środki nieproporcjonalnie duże w stosunku do ich potrzeb w zakresie gospodarowania odpadami. Powyższe może zaistnieć z uwagi na niejasne kryteria podziału środków uzyskanych z opłaty opakowaniowej.

    Środki pochodzące z opłaty opakowaniowej mają być rozdzielane między gminy w oparciu o dwa kryteria: wskaźnik odpadów komunalnych przygotowanych do ponownego użycia i recyklingu oraz o wskaźnik ludnościowy. Kryteria te będą miały różne wagi: kolejno 60% i 40%.

    Należy przy tym zauważyć, że kryterium dot. odpadów komunalnych przygotowanych do ponownego użycia i recyklingu nie zostało w przepisach ograniczone do odpadów opakowaniowych. Ponadto, wskaźnik w zakresie liczby mieszkańców nie jest wystarczająco dookreślony, gdyż nie wskazuje konkretnego źródła, z jakich te dane mają być pozyskiwane, a w kolejnych latach również aktualizowane.

    Tak skonstruowany system podziału opłaty opakowaniowej nie gwarantuje gminom otrzymania adekwatnych środków na realizację zadań związanych z gospodarką odpadami. Wypłata środków ma nastąpić na podstawie wskaźników, jednak nie wiadomo, w jaki sposób wynik uzyskany po wyliczeniu tych wskaźników ma być wykorzystany do wypłaty środków. Na gruncie projektowanych przepisów będzie zatem istniała możliwość arbitralnego przyznawania gminom środków, w tym także w wysokości nieodpowiadającej faktycznym kosztom świadczenia usług w zakresie gospodarki odpadami opakowaniowymi, co budzi istotne zastrzeżenia zarówno ze strony gmin, jak i producentów.

    VI. Definicja wprowadzającego produkty w opakowaniach

    Projektowana ustawa wprowadza zmiany w zakresie definicji „wprowadzającego produkty w opakowaniach” poprzez doprecyzowanie przesłanek uznania prowadzącego jednostkę lub jednostki handlu detalicznego za wprowadzającego produkty w opakowaniach. Takie doprecyzowanie jest jednak niewystarczające i nadal nie eliminuje wątpliwości, które powstają na gruncie stosowania nowelizowanych przepisów.

    Wydaje się, że ustawa powinna uwzględniać również przyjmowane przez przedsiębiorców modele biznesowe, w których następuje rozróżnienie producenta od podmiotu zajmującego się dystrybucją. Dotyczy to m.in. szerokiego grona firm działających w rosnącym w Polsce sektorze logistycznym, transportowym i e-commerce. Na gruncie obecnie obowiązujących przepisów zakwalifikowanie odpowiedzialności danego podmiotu jest bardzo trudne, jako że definicje wprowadzającego produkty w opakowaniach, jak i wprowadzenia do obrotu są pojemne zakresowo, co uniemożliwia jednoznaczne przesądzenie o odpowiedzialności danego podmiotu. 

    Co więcej, naszym zdaniem proponowana nowelizacja pomija istotny aspekt funkcjonowania przedsiębiorców powiązanych w ramach sieci franczyzowych, wdrażających systemowe rozwiązania gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ) oraz inne inicjatywy proekologicze. Grupy przedsiębiorców zrzeszonych w sieciach, działających pod przewodnictwem i przy wiodącej roli licencjodawców (operatorów franczyzy), ze względu na funkcjonowanie w ramach jednego organizmu gospodarczego, zbliżonego do przedsiębiorstwa, winny mieć możliwość łącznego wypełniania kryteriów stawianych przez ustawę w odniesieniu do uzyskiwania wymaganych poziomów recyklingu odpadów, zawartości materiałów pochodzących z recyklingu oraz selektywnego zbierania  oraz prowadzenia wspólnego systemu ewidencji.

    VII. Pobieranie opłaty za odpady przetwarzane w ramach GOZ

    Definicja opakowań przeznaczonych dla gospodarstw domowych nie pozwala na odróżnienie odpadów trafiających do prowadzonego w ramach przedsiębiorstwa systemu gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ), które poddawane są recyklingowi. O ile zrozumiała jest intencja ustawodawcy nakładającego na wprowadzającego produkty w opakowaniach opłaty opakowaniowej w związku z wprowadzeniem odpadów do gminnych systemów zarządzania odpadami, to pobieranie tej opłaty za odpady przetwarzane w ramach GOZ, który jest systemem znacznie bardziej wydajnym niż systemy gminne, jest nieuzasadnione i sprzeczne z kierunkami rozwoju ustalonymi chociażby uchwałą Rady Ministrów z dnia 10 września 2019r. Mapa drogowa transformacji w kierunku gospodarki o obiegu zamkniętym, zakładająca m.in. wdrożenie systemu wsparcia dla przedsiębiorstw działających w oparciu o modele biznesowe GOZ.

    W związku z powyższym, zmodyfikowany winien zostać art. 18a projektowanej ustawy, w taki sposób, że sposób obliczenia należnej opłaty opakowaniowej winien uwzględniać masę odpadów odzyskanych przez wprowadzającego produkty w opakowaniach i poddanych recyklingowi w ramach gospodarki biegu zamkniętego, która to masa powinna obniżać masę, od której należna jest opłata.

    VIII. Określenie minimalnych stawek wynagrodzenia organizacji odpowiedzialności producentów w formie obwieszczenia

    Zgodnie z treścią projektu ustawy, wynagrodzenie przysługujące organizacjom odpowiedzialności producentów z tytułu wykonania obowiązków wprowadzających ma być określane w umowie zawartej pomiędzy OOP, a wprowadzającym. Stawki wynagrodzenia wynikające z zawieranych umów nie będą mogły być jednak niższe, niż stawki ustalone przez ministra właściwego do spraw klimatu i ogłoszone w Biuletynie Informacji Publicznej. Jak wynika z uzasadnienia do projektu ustawy, minister ustali minimalne stawki wynagrodzenia w drodze obwieszczenia.

    Należy podkreślić, że ustanowianie minimalnej wysokości wynagrodzenia dla OOP w formie obwieszczenia będzie stanowiło naruszenie art. 87 ust. 1 Konstytucji. Przepis ten zawiera zamknięty katalog źródeł prawa powszechnie obowiązującego,  nie wymieniając przy tym obwieszczenia jako powszechnie obowiązującego źródła prawa. W związku z tym, obwieszczenie nie może wprowadzać norm o charakterze generalnym i abstrakcyjnym, które regulowałyby sytuację prawną nieokreślonej liczby adresatów.

    Co więcej, projekt ustawy nie wskazuje żadnych widełek kwotowych, które miałyby być stosowane przy ustalaniu minimalnych stawek wynagrodzenia. Nie wskazano również algorytmu, jakim minister miałby się posługiwać przy ustalaniu tychże stawek.

    Mając na uwadze powyższe apelujemy, aby minimalne stawki, o których mowa powyżej, zostały uregulowane co najmniej w rozporządzeniu, które stanowiłoby załącznik do przedstawionego projektu ustawy. Ustawa natomiast powinna zawierać – poza delegacją do wydania rozporządzenia – widełki kwotowe lub algorytm, który służyłby do ustalania minimalnych stawek. Należy zauważyć, że nie sposób poddać kompleksowej analizie wdrażany model ROP bez tak istotnych danych, jak stawki wynagrodzeń, które wpływają na koszty funkcjonowania producentów.

    IX. Wyłączenie z definicji środków niebezpiecznych

    Projektowany art. 8 w pkt 14 lit. b jest istotną, jednakże ograniczoną do tylko jednej grupy produktów  regulacją. Przepis ten wyklucza z definicji środków niebezpiecznych jedynie detergenty. Jedocześnie, wykluczenie nie obejmuje szeregu opakowań konsumenckich po środkach innych niż detergenty, takich jak: odświeżacze powietrza, repelenty, środki do dezynfekcji itp., które po opróżnieniu nie stanowią zagrożenia dla środowiska. Zwracamy bowiem uwagę na fakt, że w składzie tego typu produktów nie znajdują się substancje klasyfikowane jako środki np. toksyczne, czy rakotwórcze. Opróżnione opakowania po tych produktach trafiają do właściwych strumieni odpadów komunalnych, zresztą niewielkie resztki zawartości nie oddziałują na środowisko w sposób większy, niż resztki po innych kategoriach produktów. Wydaje się ponadto, że tworzenie dodatkowej kategorii środków niebezpiecznych w odniesieniu do odpadów opakowaniowych jest bezzasadne – sposoby postępowania z odpadami stwarzającymi ze względu na swoje właściwości rozmaitego rodzaju zagrożenia są opisane w osobnych regulacjach.

    X. Problemy ze stosowaniem ustawy wynikające z przyjętego vacatio legis

    Projekt poprzez swoją konstrukcję wprowadza przepisy niemożliwe do realizacji. Ustawa ma wejść w życie z dniem 1 stycznia 2023 r., więc pierwsza opłata opakowaniowa ma zostać uiszczona przez przedsiębiorców wprowadzających wyroby w opakowaniach przeznaczonych dla gospodarstw domowych do dnia 15 lutego 2023 r. Jednak stawki tej opłaty muszą najpierw zostać określone w drodze rozporządzenia, które nie może zostać wydane na podstawie ustawy, która nie weszła jeszcze w życie, czyli przed 1 stycznia 2023 r. Co więcej, do wydania tego rozporządzenia wymagana jest jednak opinia rady działającej przy ministrze właściwym do spraw klimatu, która to rada też nie może zostać powołana przed 1 stycznia 2023 r., czyli przed wejściem w życie ustawy. Taka konstrukcja projektu oznacza, że albo minister wyda rozporządzenie w sprawie stawek opłaty opakowaniowej na podstawie nieobowiązującej jeszcze ustawy, albo wyda je bez zasięgnięcia opinii rady, albo przedsiębiorca nie odprowadzi pierwszej opłaty opakowaniowej do 15 lutego 2023 r. z powodu braku wydanego rozporządzenia (po przeprowadzeniu pełnej ścieżki legislacyjnej) z zaopiniowanymi stawkami opłaty przed radę.

    Podsumowanie

    Mając na uwadze szereg przedstawionych powyżej uwag należy stwierdzić, że projekt ustawy w przedstawionym kształcie nie nadaje się do dalszego procedowania. Przygotowana nowelizacja zawiera wiele błędów o charakterze strukturalnym i systemowym, które sprawiają, że wdrożenie modelu ROP w tak zaprojektowanym kształcie nie tylko nie przyczyni się do osiągnięcia celów środowiskowych, ale również spowoduje wzrost kosztów producentów, co bezpośrednio przełoży się na ceny podstawowych produktów.

    Co istotne, projekt pozostaje sprzeczny z podstawowymi założeniami dyrektywy, przez co trudno w jego wypadku mówić o prawidłowej implementacji art. 8a dyrektywy odpadowej. Tym samym, uchwalenie ustawy w jej obecnym brzmieniu prędzej czy później będzie skutkowało koniecznością jej zmiany, co spowoduje jeszcze większy chaos legislacyjny i niepewność regulacyjną wśród rodzimych
    i międzynarodowych przedsiębiorstw. 

    Należy zatem zadbać o to, aby wdrażany model ROP realizował potrzeby wszystkich interesariuszy systemu, co jest możliwe do osiągnięcia dzięki równomiernemu rozłożeniu obciążeń i uprawnień względem wszelkich grup interesów. Niezbędnym jest także pozbycie się parapodatkowych aspektów wdrażanego systemu, przez które producenci są traktowani wyłącznie w kategorii płatników nowej daniny publicznej.

    Reasumując, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców apeluje o rozpoczęcie prac nad nowym modelem ROP, którego ramy oraz wchodzące w jego skład kluczowe rozwiązania zostaną wypracowane we współpracy ze wszystkimi uczestnikami wdrażanego systemu.

     

    Zobacz: 20.09.2021 Stanowisko ZPP ws. projektu ustawy implementującej system Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta

    Memorandum ws. Digital Services Act

    Warszawa, 17 września 2021 r.

     

    Memorandum ws. Digital Services Act

     

    Wstęp

    Internet, jaki znamy dziś, w dużym stopniu został ukształtowany przez dyrektywę o handlu elektronicznym z 2000 roku. Od tego czasu powstały platformy internetowe, rozwinął się e-commerce, oraz pojawiły się media społecznościowe, a wraz z nimi nowe wyzwania związane  z korzystaniem z internetu. Aby odpowiedzieć na te wyzwania, Komisja Europejska zainicjowała w ostatnim czasie szereg inicjatyw legislacyjnych, w tym Akt o usługach cyfrowych popularnie znanego również pod swoją angielską nazwą jako Digital Services Act (DSA). Projekt DSA został przedłożony przez Komisję 15 grudnia 2020 r., co rozpoczęło okres negocjacji. 3 września 2021 r. Słoweńska prezydencja Rady UE przedstawiła tekst kompromisowy, który stanowi podstawę niniejszej analizy.

    DSA w niedalekiej przyszłości zmieni dyrektywę o handlu elektronicznym i tym samym unowocześni ramy regulacyjne dla różnych dostawców usług internetowych. DSA może zagwarantować lepsze warunki konkurencji na rynkach cyfrowych i wspierać firmy w rozwoju. Jednocześnie DSA stanowi dużą reformę moderowania i usuwania nielegalnych treści w internecie i wprowadza daleko-idące zmiany w sposobie funkcjonowania wszystkich podmiotów rynku cyfrowego.

    W naszej ocenie projekt DSA wymaga pewnych modyfikacji, które zwiększą pewność prawną, ograniczą nieproporcjonalne obciążenia dla przedsiębiorstw, oraz rzeczywiście wesprą mniejsze podmioty. Zanim jednak przejdziemy do omówienia wybranych aspektów DSA, uplasujemy to nowe rozporządzenie w szerszym kontekście regulacji cyfrowych. Następnie niniejsze memorandum omówi trzy elementy Aktu. Po pierwsze, memorandum wskaże, że DSA nie wprowadza zmian potrzebnych do zwiększenia pewności prawnej w kontekście warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności ustanowionego przez dyrektywę o handlu elektronicznym. Po drugie, pokażemy, że zbyt szczegółowe obowiązki w kontekście zgłaszania i usuwania nielegalnych treści pogorszą możliwości konkurowania mniejszych podmiotów. Po trzecie, wskażemy, że radykalne zmiany w kontekście reklamy cyfrowej postulowane przez Parlament Europejski będą miały negatywny wpływ na europejskich konsumentów oraz przedsiębiorców.

    1. DSA w kontekście regulacji cyfrowych

    Odpowiednie uregulowanie gospodarki cyfrowej jest priorytetem na agendzie największych światowych organizacji, w tym Światowej Organizacji Handlu, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju oraz Unii Europejskiej[1].

    W przeciągu ostatnich kilku lat na samym poziomie Unii Europejskiej powstało wiele propozycji, które mają na celu uregulowanie przedsiębiorstw działających w szeroko pojętej sferze cyfrowej. DSA stanowi tylko jeden z przykładów nowych regulacji, obok których można wymienić RODO, rozporządzenie P2B, rozporządzenie ws. zapobiegania rozpowszechnianiu w internecie treści o charakterze terrorystycznym, akt o rynkach cyfrowych, oraz regulację dot. podatku cyfrowego.

    Duża ilość nowych regulacji generuje ryzyko konfliktów między aktami prawnymi. Po pierwsze, warunki usuwania nielegalnych treści są przedmiotem DSA, rozporządzenia ws. treści o charakterze terrorystycznym jak również dyrektywy ws. praw autorskich, rozporządzenia w sprawie prekursorów materiałów wybuchowych. Choć dwa ostatnie akty prawne mają węższy zakres zastosowania niż DSA, to istotą wszystkich trzech jest uregulowanie nielegalnych treści online i, co istotne, wszystkie trzy ustanawiają różne obowiązki i próg odpowiedzialności dla dostawców usług internetowych. Po drugie, relacje pomiędzy platformami, a przedsiębiorcami są przedmiotem nie tylko DSA, ale również rozporządzenia P2B oraz Aktu o rynkach cyfrowych znanego również pod swoją angielską nazwą Digital Markets Act (DMA). Co istotne, nowe regulacje – DSA jak również DMA – zostały zaproponowane zanim możliwa była rzetelna ocena skutków wprowadzenia rozporządzenia P2B.

    Ponadto, mnogość nowych regulacji generuje trudności definicyjne i proceduralne, a w konsekwencji zmniejsza pewność prawną. Dla firm aktywnych w sektorze cyfrowym oznacza to konieczność poniesienia wysokich kosztów związanych z uzyskaniem zgodności z nowymi zasadami. Paradoksalnie jednak duża liczba nowych regulacji może stać się barierą wejścia i wzrostu dla europejskich MŚP, podczas gdy duże zagraniczne podmioty z łatwością dostosują swój model biznesowy do nowych realiów.

    1. Warunkowe zwolnienie z odpowiedzialności za nielegalne treści

    Jedną z najważniejszych zasad wprowadzonych przez dyrektywę jest mechanizm warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności internetowych dostawców usług pośrednictwa za treści publikowane przez użytkowników. Jednak od czasu przyjęcia dyrektywy w 2000 roku pojawiły się nowe usługi cyfrowe, które zmieniły sposób komunikacji, łączności, konsumpcji i prowadzenia działalności gospodarczej, a wraz z nimi narosły wątpliwości interpretacyjnie wokół stosowania dyrektywy. Komisja Europejska zobowiązała się zatem do zaktualizowania obowiązujących przepisów.[2]

    Niniejsza sekcja przeanalizuje czy projekt DSA w adekwatny sposób odnosi się do problemów interpretacyjnych dot. wyłączeń odpowiedzialności ustalonych na mocy dyrektywy o handlu elektronicznym. W tym celu zostaną omówione następujące zagadnienia: (i) warunki zwolnienia z odpowiedzialności internetowych dostawców usług pośrednictwa za treści publikowane przez użytkowników; (ii) orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w tym zakresie; (iii) zmiany w zakresie odpowiedzialności dostawców usług pośrednictwa w projekcie DSA.

    (i) Warunki zwolnienia z odpowiedzialności internetowych dostawców usług pośrednictwa za treści publikowane przez użytkowników

    Artykuły 12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym ustanawiają warunkowe zwolnienia z odpowiedzialności (tzw. “bezpieczne przystanie”) dla trzech rodzajów usług pośrednictwa: zwykłego przekazywania danych, „caching-u” i hostingu.[3] Artykuł 15 dyrektywy przewiduje ponadto zakaz nakładania na pośredników ogólnych obowiązków w zakresie monitorowania

    Zwykły przekaz

    Zgodnie z art. 12 dyrektywy, zwykły przekaz to usługa polegająca na transmisji w sieci telekomunikacyjnej informacji przekazanych przez usługobiorcę lub na zapewnianiu dostępu do sieci telekomunikacyjnej. Usługodawca uniknie odpowiedzialności, jeżeli: a) nie jest inicjatorem przekazu; b) nie wybiera odbiorcy przekazu; oraz c) nie wybiera oraz nie modyfikuje informacji zawartych w przekazie. Art. 15 ust. 2 precyzuje, że czynności polegające na transmisji oraz zapewnianiu dostępu określone w ust. 1 obejmują automatyczne, pośrednie i krótkotrwałe przechowywanie przekazywanych informacji w zakresie, w jakim służy to wyłącznie wykonywaniu transmisji w sieci telekomunikacyjnej, oraz że okres przechowywania nie przekracza czasu rozsądnie koniecznego do transmisji. Warunkowe ograniczenie odpowiedzialności zawarte w tym artykule nie ma jednak wpływu na możliwość wymagania od usługodawcy przez sąd lub organ administracyjny, żeby przerwał on naruszenia prawa lub im zapobiegł.

    Caching

    Art. 13 dyrektywy reguluje „caching”, czyli usługę polegającą na transmisji w sieci telekomunikacyjnej informacji przekazanych przez usługobiorcę. Usługodawca nie odpowie z tytułu automatycznego, pośredniego i krótkotrwałego przechowywania tej informacji dokonywanego w celu usprawnienia późniejszej transmisji informacji na żądanie innych usługobiorców, jeżeli usługodawca: a) nie modyfikuje informacji; b) przestrzega warunków dostępu do informacji; c) przestrzega zasad dotyczących aktualizowania informacji, określonych w sposób szeroko uznany i używany w branży; d) nie zakłóca dozwolonego posługiwania się technologią, szeroko uznaną i używaną w branży w celu uzyskania danych o korzystaniu z informacji; oraz e) niezwłocznie usuwa lub uniemożliwia dostęp do przechowywanych informacji, gdy uzyska wiarygodną wiadomość, że informacje zostały usunięte z początkowego źródła transmisji lub dostęp do nich został uniemożliwiony albo gdy sąd lub organ administracyjny nakazał usunięcie informacji lub uniemożliwienie dostępu do niej.

    Hosting

    Art. 14 dyrektywy o handlu elektronicznym definiuje hosting, jako usługę polegającą na przechowywaniu informacji przekazanych przez usługobiorcę. Usługodawca nie będzie ponosił odpowiedzialności za informacje przechowywane na żądanie usługobiorcy, pod warunkiem że usługodawca: a) nie ma wiarygodnych wiadomości o bezprawnym charakterze działalności lub informacji, a w odniesieniu do roszczeń odszkodowawczych — nie wie o stanie faktycznym lub okolicznościach, które w sposób oczywisty świadczą o tej bezprawności; lub; b) podejmuje niezwłocznie odpowiednie działania w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do informacji, gdy uzyska takie wiadomości lub zostanie o nich powiadomiony.

    Brak ogólnego obowiązku monitorowania

    Ostatni ważny element mechanizmu warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności to brak ogólnego obowiązku monitorowania, ustanowiony na mocy art. 15. Zgodnie z nim, usługodawcy nie mają obowiązku nadzorowania informacji, które przekazują lub przechowują ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność. Tego rodzaju nakaz tworzyłby ryzyko nadmiernego kontrolowania treści oraz usuwania tych, które są legalne, lecz kontrowersyjne, a tym samym cenzury internetu i ograniczenia wolności słowa.

    Należy jednocześnie pamiętać, że zwolnienia warunkowe ani brak ogólnego obowiązku monitorowania nie stanowią przeszkody, aby pośrednicy zostali zobowiązani do podjęcia odpowiednich kroków przeciwko naruszeniu praw osób trzecich – poprzez nakazy sądowe czy obowiązek zachowania należytej ostrożności.[4]

    (ii) Orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w zakresie odpowiedzialności internetowych dostawców usług pośrednictwa za treści publikowane przez użytkowników

    Istnieje powszechny konsensus, że mechanizm warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności jest niepełny i w obecnym kształcie zawiera szereg problemów.[5] Niniejsza sekcja omawia wybrane problemy z tego zakresu, włączając: zakres podmiotowy stosowania; rozróżnienie między pośrednikami “aktywnymi” i “pasywnymi”; skutki środków proaktywnych; oraz próg wiedzy lub świadomości uzasadniający warunkowe zwolnienie z odpowiedzialności.

    Zakres podmiotowy stosowania

    Istnieją pewne niepewności co do podmiotowego zakresu stosowania „bezpiecznych przystani”. Jak zauważono, warunkowe zwolnienia z odpowiedzialności dyrektywy o handlu elektronicznym nie stosują się do usług świadczonych przez wszystkich pośredników, lecz jedynie do usług, które kwalifikują się jako „usługi społeczeństwa informacyjnego”.[6] Pojęcie to stanowi zatem warunek, określający zakres podmiotowy aplikacji stosowania tychże bezpiecznych przystani i pokazuje niepełny charakter dyrektywy.[7]

    Dyrektywa o handlu elektronicznym nie zawiera definicji usługi społeczeństwa informacyjnego[8]. Zawarta we wcześniejszych aktach prawa wspólnotowego definicja obejmuje wszystkie usługi świadczone normalnie za wynagrodzeniem, na odległość, za pomocą urządzeń elektronicznych do przetwarzania (łącznie z kompresją cyfrową) oraz przechowywania danych, na indywidualne żądanie usługobiorcy. Jednocześnie punkt 18 preambuły dyrektywy o handlu elektronicznym stanowi, że „usługi społeczeństwa informacyjnego nie ograniczają się wyłącznie do usług dających sposobność do zawierania umów on-line, ale, o ile stanowią one działalność gospodarczą, dotyczą także usług oferowanych” bez wynagrodzenia.

    W swoim orzecznictwie TSUE zastosował art. 14 dyrektywy do usługi reklamowej wyszukiwarki[9], sprzedaży platformy online[10] oraz platformy społecznościowej[11]. Art. 12 dyrektywy został zastosowany do dostawcy usług internetowych[12] oraz do dostawcy usługi dostępu do otwartej sieci Wi-Fi[13]

    Jednocześnie, TSUE odmówił kwalifikacji usługi społeczeństwa informacyjnego Uberowi, tym samym dokonując negatywnej delimitacji tej definicji.[14] W opinii Trybunału spółka dostarczającą aplikację na smartfony, która pośredniczy między pasażerem, a nieprofesjonalnym kierowcą w rezerwacji przejazdu, stanowi usługę transportową.[15]

    Rozróżnienie między pośrednikami “aktywnymi” i “pasywnymi”

    Rozróżnienie pomiędzy pośrednikami aktywnymi i pasywnymi ma kluczowe znaczenie z perspektywy usługodawców: pośrednicy pasywni kwalifikują się na warunkowe zwolnienie z odpowiedzialności, aktywni za to tracą ten przywilej.[16]

    W niektórych przypadkach określenie czy działalność platformy jest aktywna czy pasywna jest prosta. Sprawa Papasavvas, dotycząca spółki publikującej dziennik online, stanowi wyraźny      przykład aktywnej platformy[17]. W ocenie TSUE, spółka „co do co do zasady posiada wiedzę na temat informacji, które zamieszcza i sprawuje nad nimi kontrolę”, w związku z czym nie może ubiegać się o warunkowe zwolnienie z odpowiedzialności[18]. Dobry przykład pośrednika pasywnego znajdziemy jednocześnie w sprawie Netlog, gdzie Trybunał uznał, że platforma społecznościowa przechowująca na swoich serwerach informacje dostarczone przez użytkowników może skorzystać z „bezpiecznej przystani”[19].

    Istnieje jednak znaczna niepewność co do zakresu w jakim działania takie jak tworzenie rankingów, indeksowanie, udostępnianie systemów recenzji, zarządzanie infrastrukturą i hostowanymi treściami przez platformy jako faktyczną kontrolę, a tym samym aktywną rolę pośrednika.[20]

    W tym kontekście szczególnie istotne jest połączenie z prawami autorskimi. Sprawa GS Media dotyczyła odpowiedzialności za linkowanie do nieautoryzowanych treści. Wówczas Trybunał uznał, że „jeżeli zamieszczanie hiperłączy jest dokonywane w celach zarobkowych, można oczekiwać, że osoba, która zamieszcza taki link przeprowadza niezbędne kontrole, aby upewnić się, że dany utwór nie jest nielegalnie nie został nielegalnie opublikowany na stronie internetowej, do której prowadzą te hiperłącza” [21]. Tym samym, TSUE ustanowił wzruszalne domniemanie, które zależy od czego czy umieszczanie linków nastąpiło w celach zarobkowych[22].

    Skutki środków proaktywnych

    Dyrektywa o handlu elektronicznym, zarówno jak i inne instrumenty prawne, nawołują pośredników do zwiększenia wysiłków w walce z nielegalnymi czy szkodliwymi treściami.[23] Jednak biorąc pod uwagę wspomniane rozróżnienie pomiędzy pośrednikami aktywnymi i pasywnymi, oraz brak generalnego obowiązku monitorowania pod art. 15 dyrektywy, istnieją wątpliwości co do tego, jaki poziom podejmowanych działań platform nie doprowadzi do utraty warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności.[24]

    Dobrym przykładem tego napięcia jest obowiązek zachowania należytej staranności z punktu 48 preambuły. Zgodnie z nim państwa członkowskie mają prawo wymagać od usługodawców „zachowania określonej w prawie krajowym należytej staranności, jakich można od nich w sposób uzasadniony oczekiwać, w celu wykrywania i zapobiegania niektórym rodzajom bezprawnej działalności”.

    Wąskie rozumienie zachowania należytej staranności wskazuje na obowiązki nałożone „przez prawo karne lub publiczne, np. pomoc w dochodzeniu w sprawach przestępstw lub bezpieczeństwa, a nie jako rozciągające się na obowiązki wynikające z prawa prywatnego, np. pomoc w zapobieganiu naruszeniom praw autorskich”.[25] Innymi słowy, zachowanie należytej staranności może objawiać się w obowiązkach ex post, np. poprzez usunięcie treści po zdobyciu wiedzy na temat jej nielegalności, które z punktu widzenia art. 14 dyrektywy nie jest problematyczne, jak również w obowiązkach ex ante, czyli środki, które platformy muszą podjąć zanim powezmą wiedzę na temat bezprawnego charakteru danej treści, co może skutkować utratą warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności.[26]

    Mimo to, państwa członkowskie zachowują prawo nakładać na platformy obydwa rodzaje obowiązków, a niektóre obowiązki ex ante są promowane przez instrumenty unijne, w tym Kodeks postępowania w zakresie przeciwdziałania nielegalnej mowie nienawiści w internecie z 2016 r. – zainicjowany wraz z Facebookiem, Microsoftem, Twitterem i YouTube i podpisany przez te podmioty, komunikat Komisji z 2017 r. w sprawie zwalczania nielegalnych treści w internecie oraz zalecenie w sprawie środków ukierunkowanych na ten sam cel.[27]

    Próg wiedzy lub świadomości uzasadniający warunkowe zwolnienie z odpowiedzialności

    Orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) dostarczyło kryteriów pozwalających określić, kiedy usługodawca posiada wiedzę/świadomość na temat bezprawnego charakteru działalności lub informacji. Orzeczenie w sprawie L’Oréal nakazuje interpretować zasady określone w art. 14 ust. 1 „jako obejmujące każdą sytuację, w której dany usługodawca dowiaduje się o takich faktach lub okolicznościach”. Tym samym Trybunał podkreślił, że pośrednicy mogą korzystać ze zwolnienia odpowiedzialności gdy pełnią rolę o charakterze czysto technicznym, automatycznym i pasywnym[28]. Pomimo wysiłków ETS w bardzo ograniczonej liczbie spraw, wiele interwencji lub działań, w szczególności w zakresie moderowania treści, pozostaje w szarej strefie.[29]

    (iii) Zmiany w zakresie odpowiedzialności dostawców usług pośrednictwa w projekcie DSA

    Jak zaznaczono na wstępie, celem DSA jest zaktualizowanie dyrektywy o handlu elektronicznym. Można by więc zakładać, że rozwiązanie powyżej wymienionych wątpliwości znalazłoby się wśród najważniejszych priorytetów autorów projektu.

    Niestety, art. 3-5 DSA replikują art. 12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym, a tym samym zachowują kluczowe problemy, które narosły wokół odpowiedzialności pośredników za treści.[30] Należy również zauważyć, że DSA stosuje metodę asymetrycznej regulacji i nakłada dodatkowe obowiązki różne podmioty. Tym samym, powstają nowe warstwy regulacyjne, które w przyszłości doprowadzą do nowych wątpliwości interpretacyjnych.

    DSA wydaje się rozwiązywać dwa pomniejsze problemy. Po pierwsze, akt został przedstawiony w formie rozporządzenia, a nie dyrektywy. Oznacza to, że będzie się on stosował bezpośrednio do porządków krajowych państw członkowskich, dzięki czemu uniknie się fragmentacji jednolitego rynku cyfrowego. Po drugie, DSA zawiera nowy w zakresie odpowiedzialności pośredników artykuł 6, który reguluje dobrowolne dochodzenia z własnej inicjatywy. Zgodnie z nim, dostawcy usług pośrednictwa nie stracą możliwości zwolnienia z odpowiedzialności, z powodu przeprowadzenia dochodzenia z własnej inicjatywy lub inne działania mające na celu wykrycie, identyfikację i usunięcie nielegalnych treści lub uniemożliwienie do nich dostępu, lub z tego powodu, że wdrażają niezbędne środki, aby wypełnić wymogi prawa Unii, w tym wymogi określone w niniejszym rozporządzeniu.

    Mimo iż celem art. 6 było wyjaśnienie warunków odpowiedzialności, budzi on szereg innych wątpliwości szczególnie w połączeniu z dodatkowymi obowiązkami nakładanymi na bardzo duże platformy internetowe.

    Jednocześnie warto zwrócić uwagę na zmiany jakie znalazły się w tekście kompromisowym przedstawionym przez Słoweńską Prezydencję. Artykuły 3 i 4 pozostały niezmienione, jednak widzimy pewne zmiany w artykule 5 i 6.

    Po pierwsze, artykuł 5 zawiera nową definicję platform sprzedażowych online czyli tzw. market place-ów. Sama definicja zawarta w art. 2(ia) definiuje market place-y jako platformy internetowe, która umożliwiają konsumentom zawieranie umów na odległość z przedsiębiorcami. 

    Zaproponowana definicja miała na celu poprawę pewności prawnej, jednak w naszej ocenie pozostawia ona wiele do życzenia. Warunkiem koniecznym do uznania platformy za market place jest zawarcie transakcji między przedsiębiorcą a konsumentem na danej platformie. Przykładowo, jeśli konsument kliknie na reklamę butów na stronie gazety, nie czyli to z gazety market place-u. Jednak zgodnie z obecnie zaproponowaną definicją, ów gazeta mogłaby być uznana za market place, co wiązałoby się z nałożeniem na nią określonych obowiązków.

    Tak wadliwie skonstruowana definicja byłaby szczególnie dotkliwa w obliczu próby wprowadzenia bardziej rygorystycznych obowiązków dla market place-ów przez PE. Dla przykładu można przywołać poprawkę wniesioną przez Eurodeputowanego Alexa Salibę dot. Art. 14a, zgodnie z którą „marketplace-y zasługują na szczególną uwagę ze względu na dużą liczbę nielegalnych działań wykrytych na ich interfejsach internetowych”, czy dodatkowe przepisy dotyczące marketplace-ów związane z nielegalnymi ofertami zaproponowane przez m.in. francuskich eurodeputowanych w art. 22b. W naszej ocenie, wymienione poprawki stanowią próby różnicowania odpowiedzialności ze uwagi na model biznesowy i stanowią odejście od ogólnej zasady asymetrycznej regulacji opartej na wielkości przedsiębiorstwa. W rezultacie mogą doprowadzić do zmniejszenia pewności prawnej oraz zwiększenia obciążeń dla przedsiębiorców, a zatem powinny zostać ocenione negatywnie.

    Po drugie, w punkcie 13 preambuły znalazła się poprawka, która rozszerza zakres usług hostingowych do komentarzy zamieszanych przez użytkowników na platformach. W zaproponowanym przez Słoweńską Prezydencję tekście kompromisowym, czytamy, że „hosting komentarzy w sieci społecznościowej należy uznać za usługę platformy internetowej, jeżeli jest oczywiste, że jest to główna cecha oferowanej usługi, nawet jeśli ma ona charakter pomocniczy w stosunku do publikowania postów przez usługobiorców”. W naszej ocenie taka zmiana jest technicznie niemożliwa do wykonania. Zwracamy uwagę, że niektóre komentarze użytkowników pod filmami na żywo na platformach internetowych są tzw. reakcjami na żywo. Z tego powodu nie jest możliwe monitorowanie każdej takiej transmisji i sprawdzenie bieżących reakcji użytkowników. Dodatkowo, kontrolę nad komentarzami do swoich filmów mają zazwyczaj sami twórcy. Mogą oni dowolnie wyłączać komentarze do poszczególnych filmów lub zatwierdzać komentarze, które pojawiają się pod ich filmami. Dlatego też negatywnie oceniamy projektowaną zmianę.

    Po trzecie, do art. 6 zostały wprowadzone takie pojęcia jak działanie w dobrej wierze oraz zachowanie należytej staranności. Wciąż nie wiemy jednak co kryje się pod pojęciem należytej staranności. Poprawki nie zwiększą więc pewności prawnej, ale mogą pozwolić platformom na lepszą obronę swoich interesów w przypadku sporu poprzez udowodnienie, że działały w dobrej wierze.

    Mając na uwadze powyższe wnioski oraz biorąc pod uwagę wysiłek wszystkich zaangażowanych w pracę nad DSA stron, pozostanie przy takim rozwiązaniu wydaje się stanowić zmarnowaną szansę na uproszczenie i usystematyzowanie prawa unijnego w tym zakresie.

    1. Zmiany w systemie zgłaszania i usuwania nielegalnych treści

    Kolejnym oczekiwaniem, jakie sformułowano wobec DSA, było uregulowanie odpowiednie procedury zgłaszania i usuwania nielegalnych treści. Celem wprowadzenia nowego mechanizmu jest zapewnienie równowagi pomiędzy ochroną wolności słowa, a ochroną dóbr osobistych i praw własności intelektualnych. Możemy zatem zauważyć podobne napięcie jak w przypadku warunkowego zwolnienia odpowiedzialności usługodawców za treści publikowane przez użytkowników i brakiem ogólnego obowiązku monitorowania treści.

    W pierwszej kolejności należy zauważyć, że Komisja Europejska w projekcie DSA zdecydowała się zaproponować wprowadzenie mechanizmu zgłoszenia i działania (notice and action). Tym samym zrezygnowała z węższego obowiązku zgłoszenia i usunięcia nielegalnych treści (notice and take down) jak również z szerszego zobowiązania pośrednika do kontrolowania, aby nielegalne treści nie pojawiły się ponownie (notice and stay down).[31]

    W drugiej kolejności należy zauważyć, że procedura zgłaszania i usuwania nielegalnych treści tyczy się wyłącznie treści nielegalnych, nie zaś szkodliwych. Widać więc, że DSA utrzymuje obowiązujący do tej pory w dyrektywie o handlu elektronicznym podział. Co więcej, Art. 2 lit. g) tekstu kompromisowego DSA definiuje pojęcie nielegalnych treści jako „wszelkie informacje, które same w sobie lub przez odniesienie do działania, w tym sprzedaży produktów lub świadczenia usług, nie są zgodne z prawem Unii lub z prawem danego państwa członkowskiego, które jest zgodne z prawem unijnym, niezależnie od konkretnego przedmiotu lub charakteru tego prawa”. DSA nie podaje zatem definicji treści nielegalnych, pozostawiając ją w geście prawa krajowego państw członkowskich.[32]

    Definicja ta zawiera budzi jednak poważne wątpliwości, a mianowicie „odniesienie do działania” nielegalnego. Tak niewyraźnie sformułowana definicja może w praktyce oznaczać, że legalne treści, opisujące bezprawne działania, zostaną usunięte. Jako przykład, który już w tym momencie budzi problemy, można przywołać opisy działań w strefach wojennych oraz materiały dokumentujące te działania. To naturalnie grozi nadmiernym usuwaniem treści zamieszczanych w internecie oraz rodzi poważne konsekwencje nie tylko z perspektywy wolności słowa, ale i ochrony innych wartości.

    W trzeciej kolejności, DSA dość precyzyjnie określa elementy, które powinny zostać zawarte w zgłoszeniu, aby można było uznać je za wiarygodną wiadomość lub źródło wiedzy, od której zależy odpowiedzialność pośrednika za treści w rozumieniu art. 5 DSA.[33] W związku z tym, po otrzymaniu wiadomości, jeśli pośrednik chce zachować możliwość warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności, powinien on bezzwłocznie przystąpić do usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do bezprawnych treści.

    Tutaj pojawia się kolejna wątpliwość związana z ryzykiem nadmiernego usuwania treści. Propozycja KE wymagała od użytkownika wyjaśnienia powodów, dla których uważa on daną treść za bezprawną. Wyjaśnienie powodów może w praktyce okazać się w dużej mierze subiektywne. KE nie wymagała uprawdopodobnienia bezprawności ze strony użytkownika, ani też nie przewiduje konsekwencji dla użytkowników za nieprawdziwe zgłoszenia (z wyjątkiem wielokrotnego zgłoszenia w złej wierze). W ówczesnym kształcie przepis nie zapewniał odpowiedniej ochrony twórcom treści (dobra osobiste i prawa własności intelektualnej), ani pośrednikom (odpowiedzialność za nielegalne treści). Słoweńska Prezydencja wprowadziła jednak tutaj istotną poprawkę, tzw. wymóg by uzasadnienie nielegalności treści było „wystarczająco uprawdopodobnione”. Choć jest to w krok w dobrym kierunku, uzasadnienie nadal podlega subiektywnej ocenie, a platformy nie mają jasnych wytycznych do swoich działań, co może generować ryzyko nadmiernego usuwania treści.

    Następnie, propozycja KE wymagała by pośrednik niezwłocznie po otrzymaniu zgłoszenia wykonał pewne czynności, w tym: potwierdził otrzymanie zgłoszenia zgłaszającemu[34]; zawiadomił zgłaszającego o decyzji podjętej w stosunku do zgłoszonej treści[35]; poinformował zgłaszającego o przysługującej mu drodze odwołania od decyzji[36]. DSA będzie stosować się horyzontalnie do wszystkich rodzajów treści zamieszczanych online. Biorąc pod uwagę mnogość rożnych informacji i potencjalnego charakteru ich bezprawności nie można racjonalnie oczekiwać, aby pośrednicy podejmowali wszystkie decyzje w tym samym niezwłocznym czasie. Dlatego też pozytywnie oceniamy zastąpienie przez Słoweńską Prezydencję określenia „niezwłocznie” na „bez zbędnej zwłoki”. W każdym wypadku, obarczenie pośredników nadmierną odpowiedzialnością bez wątpienia doprowadzi do nadmiernego usuwania legalnych treści oraz naruszania praw ich twórców.

    Ostatecznie należy pamiętać, że DSA zobowiązuje pośrednika nie tylko do kontaktu ze zgłaszającym, lecz także z usługobiorcą. Art. 15 ust. 1 DSA stanowi, że pośrednik najpóźniej w momencie usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do bezprawnych treści ma poinformować usługobiorcę o swojej decyzji, oraz przedstawić jej jasne i szczegółowe uzasadnienie. Uzasadnienie decyzji jest obwarowane konkretnymi wymogami i ma zawierać m.in.:

    • wskazanie, czy decyzja obejmuje usunięcie informacji albo uniemożliwienie dostępu do nich, oraz, w stosownych przypadkach, zakres terytorialny objęty uniemożliwieniem dostępu do informacji;
    • fakty i okoliczności, na podstawie których podjęto decyzję;
    • w stosownych przypadkach informacje na temat korzystania ze zautomatyzowanych środków podczas podejmowania decyzji;
    • odniesienie do podstawy prawnej, jeżeli decyzja dotyczy przypuszczalnie nielegalnych treści;
    • odniesienie do podstawy umownej, jeżeli decyzja opiera się na domniemanej niezgodności informacji z warunkami korzystania z usług dostawcy.[37]

    DSA precyzje, że uzasadnienie musi być wystarczająco jasne i zrozumiałe, oraz na tyle szczegółowe i dokładne, na ile to jest racjonalnie możliwe w danych okolicznościach. Dodatkowym obciążeniem nałożonym na dostawców jest wymóg publikacji decyzji i uzasadnienia w formie zanonimizowanej w basie danych zarządzanej przez KE.

    Nie ulega wątpliwości, że tak szczegółowe i rozległe wymogi będą kontrproduktywne w stosunku do celu jaki miał osiągnąć DSA – czyli zmniejszenia przewagi konkurencyjnej największych firm technologicznych oraz wyrównania warunków konkurencji z większymi podmiotami. Największe przedsiębiorstwa w branży IT posiadają wystarczającą infrastrukturę oraz zasoby, by podołać powyższym wymaganiom. Jednak obowiązki te nie zostaną nałożone wyłącznie na bardzo duże platformy internetowe, ale również na mniejsze platformy. Skomplikowane systemu monitorowania treści staną się swoistą barierą wejścia dla nowych przedsiębiorstw, co może umocnić konkurencyjną przewagę dużych graczy.

    1. Zmiany w kontekście reklamy targetowanej

    Reklama cyfrowa odgrywa istotną rolę dla użytkowników internetu, przedsiębiorstw, sprzedających swoje produkty i usługi online, jak również dla platform. Nie dziwi więc, że stała się obiektem zainteresowania regulatorów. Trzecia i ostatnia część tego memorandum analizuje zmiany w stosunku do reklamy cyfrowej, jakie zostały zaproponowane przez Komisję Europejską w projekcie DSA, jak również przez Parlament Europejski, a mianowicie Komitet on the Internal Market and Consumer Protection (IMCO) oraz Komitet on Civil Liberties, Justice and Home Affairs (JURI).

    Propozycja Komisji Europejskiej

    W swojej propozycji DSA Komisja Europejska zauważa ważną rolę, którą reklama cyfrowa odgrywa w środowisku internetowym, jak również zagrożenia za sobą pociąga.

    Co ciekawe, projekt 52 preambuły projektu DSA wymienia konkretne z zagrożenia związane z reklamą cyfrową, tj. możliwość propagowania treści sprzecznych z prawem, przyczyniania się do zachęt finansowych dla szkodliwych treści i działań w internecie, oraz dyskryminacyjne pokazywanie reklam, które ma wpływ na nierówne traktowanie i szanse obywateli. W obliczu tych wyzwań, KE proponuje, aby zwiększyć transparentność reklamy cyfrowej, tak by użytkownicy posiadali informacje niezbędne by zrozumieć, kiedy i  w czyim imieniu reklama jest wyświetlana. Usługobiorcy powinni również dysponować informacjami na temat głównych parametrów wykorzystywanych do określenia, czy dana reklama ma być im wyświetlana. W punkcie 63 preambuły znajdziemy również wymóg, by bardzo duże platformy internetowe zapewniały publiczny dostęp do repozytoriów reklam wyświetlanych na ich interfejsach online, ułatwiający nadzór i badania nad pojawiającymi się zagrożeniami związanymi z dystrybucją reklam online. 

    Raport IMCO

    Zgoła inne podejście zostało zaprezentowane przez Parlament Europejski. W raporcie IMCO czytamy, że „wszechobecne gromadzenie i wykorzystywanie danych użytkowników w celu dostarczania ukierunkowanych, mikrotargetowanych i behawioralnych reklam wymknęło się spod kontroli”. Ponadto, sprawozdawca uważa zaproponowane przez KE nowe wymogi w zakresie przejrzystości za niewystarczające.

    W ocenie IMCO, dostawcy usług internetowych powinni domyślnie zagwarantować, że odbiorcy ich usług nie będą poddawani działaniu reklamy ukierunkowanej, mikrotargetowanej i behawioralnej, chyba że usługobiorca wyraził na to dobrowolną, konkretną, świadomą i jednoznaczną zgodę. Innymi słowy, proponuje wprowadzenie domyślnego opt out-u oraz konieczności uzyskania zgody osoby, której dane dotyczą, przed przetwarzaniem danych osobowych na potrzeby reklamy ukierunkowanej.

    Raport LIBE

    Z raportu przedstawionego przez LIBE wynika, że DSA powinna przewidywać prawo do korzystania z usług cyfrowych i płacenia za nie w sposób anonimowy. Jednocześnie LIBE postuluje, aby reklama cyfrowa i spersonalizowana, na potrzeby reklam niekomercyjnych i politycznych, zostało stopniowo wycofywane. Jednocześnie reklama behawioralna i targetowanie spersonalizowane w reklamie komercyjnej powinno być możliwe tylko wtedy, gdy użytkownicy dobrowolnie wyrazili na to zgodę, bez narażania się na ryzyko wykluczenia z usług, a także bez męczących i powtarzających się banerów zgody.

    Konsekwencje

    Propozycje w zakresie zwiększenia przejrzystości nie wydają się problematyczne, a wręcz pożądane. Zwiększenie transparentności usług cyfrowych leży w interesie użytkowników, jak również dostawców usług pośrednictwa. Widać jednak, że Parlament Europejski proponuje zgoła inne podejście do reklamy cyfrowej.

    Istotnie, jeśli propozycje poprawek przedłożone przez IMCO i LIBE zostaną uwzględnione w ostatecznym tekście DSA, wywrą ogromny wpływ na funkcjonowanie środowiska internetowego. Wydaje się, że sprawozdawcy nie znaleźli odpowiedniej równowagi pomiędzy ochroną prywatności użytkowników, a zachowaniem funkcjonalności oraz poszanowaniem gospodarczego wymiaru internetu. Na radykalnych zmianach w reklamie cyfrowej ucierpią przede wszystkim użytkownicy, ponieważ zagrożony zostanie model bezpłatnego korzystania z internetu. Jednocześnie ucierpią europejskie przedsiębiorstwa, sprzedające swoje treści i usługi przez internet, oraz twórcy, którzy rozpowszechniają w ten sposób swoje utwory. Co istotnie, dla małych i średnich przedsiębiorstw reklama targetowana to możliwość racjonalizowania kosztów promocji Jednocześnie, istotna jest również perspektywa konsumentów, dla których brak profilowania w praktyce oznacza wzrost spamu.

    Mając powyższe na uwadze, uważamy, ze unijny ustawodawca powinien spojrzeć na zagadnienie reklamy cyfrowej szerzej, odpowiednio uwzględniając interesy wszystkich zaangażowanych stron.

    1. Konkluzje

    Akt o usługach cyfrowych wprowadzi wiele daleko idących zmian w sposobie funkcjonowania wszystkich uczestników rynku cyfrowego: dostawców usług internetowych, przedsiębiorstw, korzystających z tych usług, jak również użytkowników. DSA stanowi zatem szansę, aby poprawić warunki konkurowania i poprawić pozycję rynkową europejskich MŚP. Po analizie wybranych zmian, jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że DSA w swoim obecnym kształcie nie wykorzystuje tego potencjału. Co więcej, wiele proponowanych zmian może okazać się wręcz kontrproduktywne w stosunku do celu, jakim jest polepszenie sytuacji konkurencyjnej na rynku, i doprowadzić do pogorszenia pozycji mniejszych podmiotów oraz stworzenia nowych barier dla wejścia i ekspansji. Zagrożeń tych upatrujemy w kilku źródłach.

    Po pierwsze, DSA reprodukuje mechanizm warunkowego zwolnienia z odpowiedzialności, ustanowiony w dyrektywie o handlu elektronicznym, a wraz z nim wszystkie wątpliwości, które narosły w ciągu 20 lat funkcjonowania dyrektywy. W tekście kompromisowym przedstawionym przez Słoweńską Prezydencję znajdujemy kilka poprawek, które mogą pogorszyć obecną sytuację. Proponowane monitorowanie komentarzy jest niemożliwe z przyczyn technicznych, a w każdym razie doprowadzi do nadmiernego usuwania treści i ograniczenia praw podstawowych. Co więcej, wadliwie skontrowana  definicja marketplace-ów może doprowadzić do nieuzasadnionego rozszerzenia obowiązków właściwych dla platform sprzedażowych na dostawców innych usług pośrednictwa internetowego. Taka definicja byłaby szczególnie dotkliwa w świetle zaostrzonych reguł, jakie Parlament Europejski próbuje wprowadzić dla marketplace-ów. Wprowadzenie takich bardziej rygorystycznych zasad jest niepożądane ponieważ różnicuje pomiędzy dostawami usług ze względu na ich model biznesowy i stanowi odejście od zasady asymetrycznej regulacji przyjętej w całym DSA.

    W DSA znajdujemy pomniejsze zmiany, np. wyjaśnienie, że dochodzenia z własnej inicjatywy i działanie w dobrej wierze z zachowaniem należytej staranności nie prowadzi do utraty „bezpiecznej przystani”. W stosunku do wszystkich istniejących wątpliwości, taka zmiana w jedynie niewielkim stopniu zwiększa pewność prawną. Należy również pamiętać, że DSA jednocześnie buduje nowe warty regulacyjne, co doprowadzi do nowych wątpliwości interpretacyjnych i sporów w przyszłości. Uważamy zatem, że w tym aspekcie DSA nie wykorzystuje swojego potencjału i unijny legislator powinien włożyć więcej wysiłku w zwiększenie pewności prawnej dla przedsiębiorstw aktywnych w sektorze cyfrowym.

    Po drugie, DSA nakłada na przedsiębiorstwa cyfrowe wyjątkowo rozbudowane, a jednocześnie mało precyzyjne, obowiązki w zakresie zgłaszania i usuwania nielegalnych treści. Sprostanie takim wymogom będzie wymagać od dostawców usług internetowych znacznych zasobów. Jako że, duże platformy internetowe posiadają odpowiednią infrastrukturę i kapitał, aby przystosować się do nowych wymogów, DSA może paradoksalnie umocnić pozycję bardzo dużych platform internetowych oraz stworzyć nowe bariery wejścia i ekspansji dla mniejszych przedsiębiorstw.

    Ostatecznie, po trzecie, radykalne zmiany proponowane przez Parlament Europejski w kontekście reklamy cyfrowej wydają się ignorować interes nie tylko europejskich przedsiębiorców, którzy w dużej mierze opierają swoje modele biznesowe na reklamie cyfrowej, ale również użytkowników, którzy dzięki reklamie cyfrowej, mogą uzyskać dostęp do treści za darmo. Jeśli zmiany w DSA zostaną przyjęte w kształcie zaproponowanym przez IMCO bądź LIBE, możemy spodziewać się dużych strat dla europejskich przedsiębiorców jak również dla samych użytkowników.

     

    ***

     

    [1] Daniil Petrovich Frolov and Anna Victorovna Lavrentyeva, Regulatory Policy for Digital Economy: Holistic Institutional Framework.

    [2] Uzasadnienie do projektu DSA.

    [3] Komisja Europejska, Hosting intermediary services and illegal content online – An analysis of the scope of article 14 ECD in light of developments in the online service landscape.

    [4] Komisja Europejska, Hosting intermediary services and illegal content online – An analysis of the scope of article 14 ECD in light of developments in the online service landscape, str. 28.

    [5] Ibidem; Sartor, Providers Liability: From the eCommerce Directive to the future; de Streel, Larouche, An Integrated Regulatory Framework for Digital Networks and Services; de Streel, Defreyne, Jacquemin, Ledger, Michel, Innesti, Goubert, Ustowski, Online Platforms’ Moderation of Illegal Content Online; Schulte-Nolke, Ruffer, Nobrega, Wiewórowska-Domagalska, The legal framework for e-commerce in the Internal Market. State of play, remaining obstacles to the free movement of digital services and ways to improve the current situation.

    [6] Komisja Europejska, Hosting intermediary services and illegal content online – An analysis of the scope of article 14 ECD in light of developments in the online service landscape.

    [7] Ibidem.

    [8] Ta została określona w dyrektywie 98/34/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 czerwca 1998 r. ustanawiającej procedurę udzielania informacji w zakresie norm i przepisów technicznych oraz zasad dotyczących usług społeczeństwa informacyjnego, oraz w dyrektywie 98/84/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 20 listopada 1998 r. w sprawie prawnej ochrony usług opartych lub polegających na warunkowym dostępie.

    [9] Wyrok z dnia 23 marca 2010, Google France, C-236/08.

    [10] Wyrok z dnia 12 lipca 2011, L’Oréal, C-324/09.

    [11] Wyrok z dnia 16 lutego 2012, Netlog, C-360/10.

    [12] Wyrok z dnia 13 stycznia 2012, Scarlet Extended, C-70/10.

    [13] Wyrok z dnia 28 października 2016, McFadden, C-484/14.

    [14] Wyrok z dnia 20 grudnia 2017, Uber Systems Spain SL, C-434/15; Wyrok z dnia 10 kwietnia 2018, Uber France SAS, C-320/16.

    [15] Ibidem.

    [16] Komisja Europejska, Hosting intermediary services and illegal content online – An analysis of the scope of article 14 ECD in light of developments in the online service landscape.

    [17] Wyrok z dnia 31 października 2014, Papasavvas, C-291/13.

    [18] Ibidem.

    [19] Wyrok z dnia 16 lutego 2012, Netlog, C-360/10.

    [20] Parlament Europejski, Liability of online platforms.

    [21] Wyrok z dnia 8 września 2016, GS Media, C-160/15.

    [22] Ibid.

    [23] Parlament Europejski, Liability of online platforms.

    [24] Ibid.

    [25] Edwards, Downloading Torts: An English Introduction to On-Line Torts’ in Snijders and Weatherill.

    [26] Parlament Europejski, Liability of online platforms.

    [27] Joan Barta, The Digital Services Act and the Reproduction of Old Confusions.

    [28] Ibid.

    [29] Ibid.

    [30] Ibid.

    [31] TKP, Procedura notice & take action w projekcie Aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act).

    [32] Ibid.

    [33] Art. 14 ust. 2 wymienia następujące elementy: a) wyjaśnienie powodów, dla których dana osoba lub dany podmiot uważają odnośne informacje za nielegalne treści; b) jasne wskazanie elektronicznej lokalizacji informacji, w szczególności dokładnych adresów URL, oraz, w stosownych przypadkach, dodatkowe informacje umożliwiające identyfikację nielegalnych treści; c) imię i nazwisko lub nazwę oraz adres e-mail osoby lub podmiotu przekazujących zgłoszenie, z wyjątkiem zgłoszenia dotyczącego informacji uznawanych za związane z jednym z przestępstw, o których mowa w art. 3–7 dyrektywy 2011/93/UE; d) oświadczenie potwierdzające powzięte w dobrej wierze przekonanie osoby lub podmiotu przekazujących zgłoszenie, że informacje i zarzuty w nim zawarte są prawidłowe i kompletne.

    [34] Art. 14 ust. 4 „Jeżeli zgłoszenie zawiera imię i nazwisko lub nazwę oraz adres e-mail osoby lub podmiotu, które przekazały zgłoszenie, dostawca usług hostingu bezzwłocznie przesyła takiej osobie lub takiemu podmiotowi potwierdzenie otrzymania zgłoszenia”

    [35] Art. 14 ust. 5 „Dostawca powiadamia także niezwłocznie taką osobę lub taki podmiot o swojej decyzji w odniesieniu do informacji, których dotyczy zgłoszenie, przekazując informacje na temat możliwości odwołania się od podjętej decyzji.”

    [36] Ibid.

    [37] Art. 15 ust. 2 DSA.

     

    Zobacz: 17.09.2021 Memorandum ws. Digital Services Act

    Debata ZPP: Handel uprawnieniami do emisji, bańki i ceny energii

    Warszawa, 16 września 2021 r. 

     

    Debata ZPP: Handel uprawnieniami do emisji, bańki i ceny energii

     

    System handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) nie może zostać uznany za funkcjonujący zgodnie z ideą wolnego rynku. Stanowiące podstawę jego działania mechanizmy sztucznie ograniczają podaż uprawnień. Po stronie popytowej, inwestorzy finansowi mogą dowolnie wykorzystywać fakt, iż części nabywców EUA są one potrzebne do prowadzenia działalności gospodarczej. Uprawnienia nie posiadają górnej granicy ceny, gdyż kara za emisję bez uprawnień nie zwalnia z obowiązku rozliczenia jej. Przeprowadzona analiza każe przypuszczać, że na cenach EUA formują się bańki. To kluczowe wnioski z opublikowanego raportu ZPP pt. „EUA: Bańki cenowe a konkurencyjność Polski oraz Unii Europejskiej” opracowanego przez Marka Lachowicza.

    Wycofanie się firm energochłonnych, i związane z tym ograniczenie dostępu do surowców, to poważne zagrożenie dla całej UE. W tym momencie optymistycznie i globalistycznie myślimy, że będziemy mogli surowce importować. Jednak jak pokazała pandemia COVID-19 w przypadku zagrożenia każdy kraj zabezpiecza dostawy surowców przede wszystkim dla siebie. Rozszerzenie ETS na lotnictwo i transport morski dodatkowo utrudni transport surowców na teren UE, zatem należy uznać je nie za strzał w kolano, zaś strzał w miednicę. Pamiętajmy też, że transport surowców z zagranicy może zniwelować jakiekolwiek redukcje emisji, jakie udało nam się osiągnąć dzięki ETS – podkreśla Marek Lachowicz, ekonomista, autor raportu.

    Ceny EUA charakteryzują się cechami sprzyjającymi powstawaniu baniek. Ich zmiany w czasie są podobne do zmian kontraktów futures na ropę Brent oraz gaz ziemny. Brak jest jednak długoterminowych powiązań między cenami EUA, a ceną ropy Brent oraz PKB. Pozwala to przypuszczać, że inwestorzy finansowi traktują uprawnienia do emisji jako podobnej klasy aktywo spekulacyjne co ropa naftowa.

    Tworzenie się baniek cenowych na uprawnieniach do emisji sprzyja przenoszeniu produkcji przedsiębiorstw energochłonnych poza teren Unii. Firmy te dostarczają często kluczowych surowców (np. stali) stanowiących fundament konkurencyjności unijnego przemysłu. Możliwość powstania bańki wymusza na Instalacjach EUA zawiązywanie rezerw na okoliczność wzrostu cen uprawnień, co znacząco ogranicza pulę dostępnych środków finansowych, które mogłyby zostać przeznaczone chociażby na technologie redukcji emisji. Eksplozywność cen uprawnień uniemożliwia także realne planowanie inwestycji w całym sektorze energetycznym.

    Prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski patrzył na omawiane zagadnienie z nieco innej perspektywy: ETS to przede wszystkim instrument polityczny, którego celem jest pozbycie się w sektorze energetycznym całej generacji węglowej i gazowej i związana z tym transformacja gospodarcza. Nie możemy mówić jednak o bańce na rynku handlu uprawnieniami do emisji, ponieważ na instrumentach politycznych takie się nie tworzą.

    Pandemia COVID-19 ukazała niebezpieczeństwo opierania łańcuchów wartości o import niezbędnych surowców i półproduktów. W razie kryzysu międzynarodowego, ewentualna przewaga technologiczna Unii zostanie pozbawiona znaczenia, jeżeli nie będzie wsparta potrzebnymi surowcami. Planowane w pakiecie Fit for 55 zmiany systemu EU ETS, nie rozwiązują problemu, a go pogłębiają. Zmniejszenie liczby bezpłatnych uprawnień dla lotnictwa oraz rozszerzenie systemu na transport morski stanowi zagrożenie dla konkurencyjności całej Unii. Przypuszczalne konsekwencje proponowanych przez KE reform to wzrost cen importowanych do UE towarów, co może doprowadzić do wojen celnych z resztą świata, zwłaszcza w przypadku wprowadzenia dodatkowo węglowego podatku granicznego.

    KE argumentuje konieczność rozszerzenia systemu ETS jego efetywnością. Jednak szereg badań ex post pokazał, że roczny spadek emisji uzyskany dzięki ETS-om waha się w przedziale od pół do zaledwie jednego procenta. Biorąc pod uwagę ogromne koszty dla społeczeństwa i niewielki uzysk w zakresie redukcji emisji, należy zastanowić się czy to właśnie o ten instrument, w połączeniu z równie wątpliwym węglowym mechanizmem dostosowawczym, powinna zostać w dużej mierze oparta unijna trasnformacja energetyczna – twierdzi Kamila Sotomska, Z-ca Dyrektora Departamentu Prawa i Legislacji ZPP.

     

    Zobacz: EUA: Bańki cenowe a konkurencyjność Polski oraz Unii Europejskiej – raport ZPP

                      Nagranie z debaty

    Kamila Sotomska Głównym Ekspertem ds. Gospodarki Cyfrowej

    Warszawa, 15 września 2021 r. 


    Kamila Sotomska Głównym Ekspertem ds. Gospodarki Cyfrowej

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w dalszym ciągu rozbudowuje zespół specjalistów w obszarach szczególnie istotnych z punktu widzenia rozwoju gospodarki.

    Miło nam poinformować, że Głównym Ekspertem ZPP ds. gospodarki cyfrowej została Pani Kamila Sotomska. 

    Pani Kamila jest autorem i współautorem stanowisk legislacyjnych, memorandów i raportów tematycznych. Zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami związanymi z prawem europejskim. Przed dołączeniem do zespołu ZPP zdobywała doświadczenie w Przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Polsce jak również w kancelariach prawniczych i firmach doradczych. Absolwentka wydziału prawa europejskiego w College of Europe w Brugii (LL.M.) oraz wydziału prawa porównawczego Uniwersytetu Maastricht (LL.B.).

    Zapraszamy do śledzenia publikowanych na stronie ZPP opinii Głównych Ekspertów naszej organizacji!

    Nie ma przestrzeni na podwyżkę akcyzy na piwo. W ciągu ostatnich 20 lat branża i tak musiała poradzić sobie z kilkudziesięcioprocentowym wzrostem podatku, a teraz walczy z negatywnymi skutkami pandemii – memorandum ZPP

    Warszawa, 14 września 2021 r. 

     

    Nie ma przestrzeni na podwyżkę akcyzy na piwo. W ciągu ostatnich 20 lat branża i tak musiała poradzić sobie z kilkudziesięcioprocentowym wzrostem podatku, a teraz walczy z negatywnymi skutkami pandemii – memorandum Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

    Branża piwowarska została w istotnym stopniu dotknięta przez pandemię koronawirusa – zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, w rezultacie ograniczeń nałożonych na gastronomię. Sektorowi nie pomogła również dziesięcioprocentowa podwyżka akcyzy. W rezultacie powyższych okoliczności, konsumpcja piwa w 2020 roku spadła o 1,7%, co sprawia że jest to najbardziej dotknięta podwyżką akcyzy i pandemią kategoria napojów alkoholowych. W kontekście powyższych danych, a także faktu że stawka akcyzy na piwo konsekwentnie rosła przez ostatnie lata (łącznie o kilkadziesiąt procent), wydaje się że w tej chwili nie istnieje przestrzeń dla dalszych podwyżek podatku. Jeśli potrzebne jest jednak źródło dodatkowych wpływów (np. na finansowanie Polskiego Ładu), można go poszukać w akcyzie na wyroby spirytusowe, która jest w tej chwili na niemal identycznym poziomie, co 20 lat temu. To kluczowe wnioski z opublikowanego dzisiaj memorandum Związku Przedsiębiorców i Pracodawców dot. polityki akcyzowej państwa wobec napojów alkoholowych.

    Piwo opodatkowane jest w Polsce akcyzą nie wg zawartości czystego alkoholu etylowego w gotowym wyrobie, lecz wg tzw. skali Plato. Jest to możliwość przewidziana przez prawo unijne i stosunkowo powszechnie stosowana, przede wszystkim w państwach o istotnych tradycjach piwowarskich (Niemcy, Czechy, Belgia, Polska, ale też np. Hiszpania, Portugalia, czy Włochy ). W praktyce zdecydowana większość europejskiego rynku piwnego jest objęta akcyzą obliczaną na podstawie skali Plato, ponieważ łącznie – w państwach stosujących ten system – żyje ponad 70% wszystkich mieszkańców UE.

    Polska polityka akcyzowa w zasadzie mieści się w tym zakresie w europejskim mainstreamie – twierdzi Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – Nie odbiegamy od innych zarówno, jeśli chodzi o konstrukcję akcyzy na piwo, jak i w zakresie różnicy w opodatkowaniu piwa i napojów spirytusowych. Są to proporcje niemal wprost odwzorowujące różnice w minimalnych stawkach określonych w dyrektywie unijnej.

    Mimo powyższego, w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy nawołujące do zmiany konstrukcji akcyzy na piwo w Polsce i wyrównania jej poziomu ze stawkami obowiązującymi napoje spirytusowe. Tym samym, Polska stanęłaby w unijnej awangardzie i wprowadziła system nieodpowiadający nie tylko założeniom wynikającym z dyrektyw, lecz również krajowej ustawie o wychowaniu w trzeźwości.

    Nie rozumiemy głosów nawołujących do zwiększenia opodatkowania piwa – podkreśla Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP – Jeśli budżetowi potrzebne są dodatkowe środki, m.in. z uwagi na konieczność realizacji Polskiego Ładu, to nie znajdujemy powodu, dla którego miałby kontrybuować je wyłącznie mały polski biznes, jak przewiduje program, albo branża piwowarska, która i tak od lat płaci coraz wyższe podatki. Przestrzeń do podwyżek akcyzy istnieje natomiast w odniesieniu do napojów spirytusowych, które w dalszym ciągu opodatkowane są niemal tak samo, jak 20 lat temu.

     

    Zobacz: 14.09.2021 Memorandum ws. polityki akcyzowej państwa wobec napojów alkoholowych

    Przedłużenie terminu konsultacji społecznych ustawy o ROP szansą na podjęcie poważnej dyskusji o rzeczywistych celach systemu – komentarz ZPP

    Warszawa, 14 września 2021 r.

     

    Przedłużenie terminu konsultacji społecznych ustawy o ROP szansą na podjęcie poważnej dyskusji o rzeczywistych celach systemu – komentarz ZPP

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców aktywnie uczestniczy w konsultacjach społecznych dot. projektu ustawy implementującej Rozszerzoną Odpowiedzialność Producenta. W swoich uwagach nie tylko odnosimy się do przedstawionego dokumentu, oceniając go krytycznie (w naszym przekonaniu nie nadaje się on do dalszego procedowania), lecz również przedstawiamy własne, konstruktywne propozycje. Konsultacje społeczne zostały wydłużone i będą trwały jeszcze niecały tydzień – uważamy, że należy wykorzystać ten czas, by przeprowadzić rzetelną dyskusję o rzeczywistych celach ROP jako rozwiązania.

    Nasze zastrzeżenia w odniesieniu do przedstawionego projektu ustawy skupiają się w szczególności na parapodatkowym charakterze proponowanego modelu. W ramach rządowej propozycji, przedsiębiorcy wytwarzający produkty w opakowaniach (producenci) będą sprowadzeni wyłącznie do roli biernych płatników opłaty opakowaniowej. Opłata opakowaniowa będzie w naszym przekonaniu de facto nowym podatkiem wliczonym w cenę produktu, a więc przerzuconym na konsumentów.

    Przyjęcie takiego, czysto fiskalnego, podejścia do konstrukcji systemu, powoduje że projekt pozostaje sprzeczny z podstawowymi założeniami dyrektywy odpadowej. Przewidziane w niej parametry ROP i minimalne wymogi stawiane przed modelami implementowanymi przez państwa członkowskie, wprost wskazują że kluczowym celem wprowadzania ROP na poziomie poszczególnych prawodawstw jest osiągnięcie konkretnych efektów środowiskowych, w tym przede wszystkim wsparcie recyklingu, selektywnej zbiórki etc. Przedstawiony przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt ustawy wydaje się niemal zupełnie abstrahować od tych aspektów, koncentrując się głównie na zabezpieczeniu przepływów finansowych od przedsiębiorców do sektora finansów publicznych.

    Mając powyższe na uwadze stoimy na stanowisku, że projekt ustawy w przedstawionym kształcie nie nadaje się do dalszego procedowania. W naszym przekonaniu wynika to z błędu popełnionego na samym początku prac nad projektem – regulator nie zaimplementuje ROP we właściwy (zgodny z dyrektywą) sposób, jeżeli jego nadrzędnym celem będzie wprowadzenie nowego podatku. Należy przeorientować dyskusję o ROP w taki sposób, by zastanowić się, jak stworzyć system jak najbardziej przydatny dla środowiska i wspomagający cele recyklingu, do osiągnięcia których jesteśmy zobowiązani.

    Jesteśmy przekonani, że wydłużony termin konsultacji społecznych stanowi doskonałą okazję do przeprowadzenia tej dyskusji. Mamy nadzieję, że posłuży on do dokładnego zapoznania się z uwagami i rekomendacjami wypracowanymi przez uczestników wdrażanego systemu, czego efektem powinna być gruntowna rewizja – albo wręcz napisanie zupełnie na nowo – ustawy o ROP. Wiele ośrodków eksperckich i organizacji partnerów społecznych przygotowało wnikliwe i merytoryczne zestawy uwag do przedstawionego projektu –  mamy nadzieję, że regulator wykorzysta efekty tej pracy i przeorientuje swoje myślenie o systemie ROP w taki sposób, by służył on przede wszystkim środowisku, a nie interesowi sektora finansów publicznych.

     

    Zobacz: 14.09.2021 Przedłużenie terminu konsultacji społecznych ustawy o ROP szansą na podjęcie poważnej dyskusji o rzeczywistych celach systemu – komentarz ZPP

    Ostateczny wyrok w sprawie Pruszczyński przeciw Kaźmierczakowi i Gwiazdowskiemu

    Warszawa, 13 września 2021 r. 

     

    Ostateczny wyrok w sprawie Pruszczyński przeciw Kaźmierczakowi i Gwiazdowskiemu

     

    W Sądzie Apelacyjnym w Katowicach zapadł ostateczny wyrok w sprawie o ochronę dóbr osobistych jaką Tomasz Pruszczyński wytoczył Cezaremu Kaźmierczakowi oraz Robertowi Gwiazdowskiemu.

    Pretekstem do oskarżenia było jedno zdanie w oświadczeniu dotyczącym zwolnienia Pruszczyńskiego z ZPP: „Nie mamy prawa nadużywać zaufania naszych członków i wypłacać wynagrodzenia osobie nie wywiązującej się należycie ze swojej pracy, a zgłaszającej jedynie rosnące i agresywne roszczenia finansowe”.
     
    Sąd oddalił pozew Pruszczyńskiego i nakazał zapłatę na korzyść pozwanych 11 tysięcy złotych tytułem kosztów postepowania sądowego i zastępstwa sądowego. 
     
    Sprawę uważamy za zamkniętą i w normalnych warunkach nie zajmowalibyśmy tym nikomu czasu, ani miejsca na oficjalnej  stronie ZPP. Ponieważ jednak Rzeczony przez wiele miesięcy podejmował usilnie próby zainteresowania mediów i naszych członków swoimi żalami, przy okazji szkalując dobre imię Związku, czujemy się zobowiązani poinformować o ostatecznej decyzji Sadu. 
     
    Z naszej strony na bieżąco odpowiadaliśmy na wszystkie wątpliwości i pytania mediów . Wszystkie poważne tytuły po zapoznaniu się z dokumentacją, albo zrezygnowały z zajęcia się sprawą albo ograniczały się do zdawkowych rzetelnych informacji. Nie mniej czujemy się w obowiązku formalnie zamknąć ten żenujący rozdział, nie zostawiając jednocześnie żadnego pola do spekulacji w przyszłości.  Poniżej publikujemy odpis wyroku apelacyjnego w Katowicach jak również przypominamy treść skarżonego oświadczenia. 
     
     

    Komentarz ZPP ws. raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego dot. produktywności polskich firm – jak wyeksportować usługi fryzjera?

    Warszawa, 10 września 2021 r.

     

    Komentarz ZPP ws. raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego dot. produktywności polskich firm – jak wyeksportować usługi fryzjera?

     

    Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego pt. „Pułapka małej skali. O produktywności polskich firm” był już przedmiotem krytyki ZPP. Bezpośrednio po jego publikacji wypuściliśmy odnoszący się do materiału komentarz, w którym wskazywaliśmy że wspiera on antyprzedsiębiorczą narrację towarzyszącą forsowaniu podnoszenia obciążeń dla najmniejszych firm w ramach Polskiego Ładu. Poniżej prezentujemy komentarz bardziej metodycznie odnoszący się do publikacji PIE.

    W naszym przekonaniu odwzorowany w raporcie tok rozumowania zawiera fundamentalne błędy wskazujące na brak zrozumienia procesów zachodzących w realnej gospodarce. Krytykę rozpocząć wypada od zaznaczenia, że korelacja między szeregami czasowymi dwóch zmiennych nie oznacza, że występuje między nimi związek przyczynowo – skutkowy, co w kilku miejscach sugerował autor opracowania. Już w latach 70, Clive Granger zauważył, że jeżeli zmienna X wpływa na Y, to wartości Y powinno dać się lepiej przewidywać, gdy w regresji wykorzystane będą także dawne wartości X. Zaproponowany przez niego test do dzisiaj jest powszechnie wykorzystywany w analizowaniu przyczynowości. Mimo swych zalet, metoda ta nie chroni jednak przed pułapką tzw. regresji pozornej. Dopiero występowanie między zmiennymi związków kointegracyjnych pozwala stwierdzić występowanie stabilnego związku przyczynowo – skutkowego. Wreszcie, nawet kointegracyjna analiza szeregów czasowych nie wystarczy do pełnego omówienia zmian i czynników regionalnych, do czego potrzeba metod analizy danych panelowych bądź statystyk przestrzennych. Uznać można zatem, że wnioski formułowane w raporcie na podstawie analizy korelacji, nie mogą być traktowane jako wiążące.

    Już na samym początku swojej działalności, Instytut opracował Indeks Odpowiedzialnego Rozwoju, który, w założeniu, miał być miarą rozwoju gospodarczego alternatywną do PKB, utrzymaną w duchu np. HDI. Podejście takie jest zresztą spójne z filozofią Komisji Europejskiej, która woli skupiać się na ogólnym dobrostanie swoich mieszkańców, a nie wyłącznie na wysokiej produktywności pracy. Szerzej można o tym przeczytać w strategiach rozwoju KE. Obecnie, w publikacjach NBER poświęconych tematyce konkurencyjności międzynarodowej, widać rosnącą rolę czynników innych niż produktywność pracy. W roku 2020, PIE, przedstawiając aktualizację Indeksu, dalej prezentował pogląd, że PKB nie obrazuje w pełni jakości życia mieszkańców danego terytorium. Zgodnie z nim, Indeks został rozbudowany o czwarty filar, środowiskowy. Powyższe zastrzeżenia, jakie można mieć do produktywności jako miary rozwoju, nie oznaczają oczywiście, że PKB jest miarą bezwartościową. Uznać można jednak, że ocena zjawisk mających miejsce w nowoczesnej gospodarce wyłącznie przez pryzmat produktywności jest niepełna. Tym bardziej dziwi, że decyduje się na to PIE, w kontekście funkcjonowania polskich mikrofirm.

    Najbardziej zdumiewający jest jednak kluczowy wniosek, powtarzany wielokrotnie w raporcie i w mediach społecznościowych PIE, jakoby przejście do dużej firmy zwiększyło produktywność pracownika mikrofirmy o 300%. Liczba ta jest błędna. Z uwzględnionego w raporcie wykresu (Wykres 4, str. 12 raportu), jasno wynika, że produktywność pracownika dużej firmy jest mniej więcej trzykrotnie większa niż pracownika mikrofirmy. Oznacza to, że przejście do dużego przedsiębiorstwa zwiększy produktywność nie o 300%, a o 200.

    Podkreślane w raporcie przewagi dużych przedsiębiorstw nie zawsze wynikają z know-how, czy ekonomiki skali. Często duże firmy np. płacą proporcjonalnie dużo niższe podatki, co wynika np. z możliwości zastosowania mechanizmów optymalizacyjnych (takich jak transfer zysków za granicę), które znajdują się poza zasięgiem firm mikro. Duże przedsiębiorstwa mają też większy potencjał negocjacyjny, czy to w rozmowach z kontrahentami, czy to organami państwa, który nie zawsze jest wykorzystywany w sposób zgodny z zamierzeniem ustawodawcy. Dziwić zatem musi, że proponowanym przez PIE lekarstwem na tę chorobę jest ściślejsze kontrolowanie jednoosobowych działalności gospodarczych, które w rozumieniu raportu miałyby stosować zaawansowane mechanizmy optymalizacyjne, drenujące budżet z miliardów złotych.

    Kończąc, wypada odnieść się do realiów prowadzenia niewielkiej działalności oraz powiązań występujących między mikrofirmami a resztą gospodarki. Nie każda firma nawet nie tyle musi, co powinna być dużym, międzynarodowym koncernem, tak samo jak nie wszędzie potrzebna (czy wręcz wskazana) jest absorpcja zaawansowanych technologii. Przykładem mogą być lokalne zakłady usługowe, gdzie liczba etatów akurat wystarcza do pokrycia zapotrzebowania na daną usługę na określonym, niewielkim terenie. Są to np. fryzjerzy, gastronomia, kosmetyczki, itd. Usilne tworzenie z takich mikrofirm większych podmiotów, nastręczy jedynie trudności organizacyjno – proceduralnych, gdyż procesy decyzyjne w dużych firmach są znacznie bardziej skomplikowane. Centralizacja była domeną Polski Ludowej i sami autorzy raportu zauważają, że nie zdała ona egzaminu.

    Podobnie absurdalne jest ocenianie mikrofirm przez pryzmat potencjału eksportowego. Podany wyżej jako przykład fryzjer nie będzie eksportował swoich usług, podobnie jak restauracja nie będzie wysyłać zapakowanego posiłku za granicę. Eksport towarów i usług
    w przypadku mikrofirmy możliwy jest zwykle u startupów technologicznych, działających w nowych, raczkujących technologiach, ale przedsiębiorstw takich – na całym świecie – nie ma wiele, w porównaniu z pozostałymi sektorami gospodarki. Prowadzenie tymczasem własnej firmy i budowanie jej marki, czy to na rynku lokalnym, czy globalnym, bezpośrednio wpływa na majątek przedsiębiorcy. Sprawnie prowadzony biznes, przynoszący konkretne zyski, traktować można jako aktywo. Firmę taką można przecież sprzedać, można też w nią zainwestować. Wpływu firmy na właściciela nie odzwierciedla i nigdy odzwierciedlać nie będzie sama produktywność.

    Zdziwienie budzić muszą niektóre z zawartych w raporcie sformułowań, np. te o „powszechnym przekonaniu o sprzyjających warunkach do prowadzenia działalności gospodarczej” w Polsce – w sytuacji, w której szereg rankingów wskazuje na niedostatki naszego otoczenia regulacyjno-instytucjonalnego dla biznesu, a polski system podatkowy pozostaje jednym z najmniej przyjaznych systemów w Europie.

     

    Zobacz: 10.09.2021 Komentarz ZPP ws. raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego dot. produktywności polskich firm – jak wyeksportować usługi fryzjera

    Oświadczenie ZPP ws. pakietu podatkowego Polskiego Ładu

    Warszawa, 10 września 2021 r.

     

    Oświadczenie ZPP ws. pakietu podatkowego Polskiego Ładu


    W wyniku licznych uwag środowiska biznesowego, w tym także wielu postulatów zgłoszonych przez ZPP, rząd dokonał rewizji części rozwiązań zawartych w ustawie podatkowej, realizującej założenia Polskiego Ładu. Otwartość na dialog jest wartością godną docenienia, jednak ZPP uważa, że wprowadzone do projektu zmiany są zdecydowanie zbyt płytkie.  Zwracamy ponadto uwagę na tempo, w jakim powstaje nowa regulacja – łączny tekst projektu wniesionego do Sejmu liczy sobie niemal 700 stron. Wydaje się, że powinien on zostać poddany dodatkowym, kompleksowym konsultacjom społecznym, których czas trwania powinien odpowiadać wyjątkowej obszerności proponowanego aktu.

    Popieramy zwiększenie kwoty wolnej od opodatkowania oraz waloryzację drugiego progu podatkowego i rozumiemy, że są to zmiany, które wymagają znalezienia źródeł finansowania. W dalszym ciągu nie zgadzamy się jednak na to, by koszty tej reformy ponosił prawie w całości polski mały biznes. Co więcej – przedsiębiorcy uwzględnią wyższe koszty działania w cenach produktów i usług, przez co ostatecznie korzyści dla tej części konsumentów, dla której przewidziano obniżkę klina podatkowego, będą niższe niż zakładane.

    Jakkolwiek obniżenie stawki składki zdrowotnej dla osób prowadzących działalność gospodarczą i rozliczających się podatkiem liniowym z 9 proc. do 4,9 proc. jest zauważalną obniżką, tak w dalszym ciągu uważamy, że wprowadzenie takiej (pełnej) proporcjonalności to rozwiązanie uderzające bezpośrednio w polski biznes, a pośrednio – we wszystkich konsumentów. Zwiększone obciążenie firm to bowiem wyższe ceny produktów i usług, a Polacy już w tej chwili mierzą się z bezprecedensową od lat drożyzną.

    Całkowicie niezrozumiałe jest objęcie osób świadczących pracę z tytułu powołania składką zdrowotną w wysokości 9% dochodu, co oznacza że efektywna stopa opodatkowania dochodu w tej grupie wynosić będzie 41%. Oznacza to w zasadzie likwidację tej formy opodatkowania – przytłaczająca większość przejdzie na znacznie tańsze formy opodatkowania ze stratą dla budżetu państwa.

    Najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie ryczałtowości składki zdrowotnej dla tzw. liniowców. Jeżeli jednak z jakichś przyczyn regulator uznaje za konieczne wprowadzenie proporcjonalności składki zdrowotnej dla firm, jesteśmy przekonani że powinien istnieć jakiś kwotowy „sufit” sumy przeznaczanej przez przedsiębiorców co miesiąc na NFZ.

    Mimo, że formalnie danina przeznaczana do Funduszu jest nazywana „składką”, jej wysokość nie determinuje w żaden sposób jakości bądź częstotliwości świadczenia zwrotnego. Innymi słowy, większe wpłaty do systemu opieki zdrowotnej nie wiążą się z indywidualnym podniesieniem jakości procedur.  Mając to na względzie uważamy, że maksymalny pułap składki powinien zostać ustanowiony i powiązany np. z wysokością minimalnej pensji. Składka zdrowotna powinna wynosić w skali miesiąca nie więcej, niż np. 35% minimalnego wynagrodzenia za pracę. W ten sposób skala podwyżek obciążeń przedsiębiorców (a więc i podwyżek cen) byłaby ograniczona.

    ZPP jest zwolennikiem podatków przychodowych. Przedstawione rozwiązanie w postaci minimalnego podatku CIT liczonego od przychodu jest krokiem w dobrym kierunku. Podkreślamy jednak, że wbrew temu, co napisano w uzasadnieniu rządowego projektu – ten podatek nie jest projektem ZPP. ZPP proponowało prosty, bez żadnych ulg i wyjątków, podatek przychodowy w postaci tzw. Minimalnego CIT w wysokości 1% przychodów. Docelowo proponujemy zastąpienie w ogóle podatku CIT powszechnym podatkiem przychodowym. Niezależnie od wprowadzonych do naszej koncepcji zmian, docenić należy chęć skuteczniejszego opodatkowania międzynarodowych korporacji (a więc i wyrównania warunków konkurencji pomiędzy nimi, a polskimi małymi firmami). Będziemy z pewnością obserwować skuteczność tej regulacji. Nie jest to jednak nasz projekt.

    Reasumując, mamy nadzieję na wprowadzenie jeszcze głębszych zmian w projekcie na etapie prac sejmowych. Zdecydowanie popieramy wprowadzenie wyższej kwoty wolnej oraz podniesienie wysokości II progu podatkowego. Akceptujemy rozwiązania przyjęte ryczałcie od przychodów ewidencjonowanych i apelujemy o podobne dla opodatkowania z tytułu powołania. Doceniamy obniżenie podatku zdrowotnego do 4,9% ale jesteśmy zdecydowanie przeciwni brakowi ograniczenia jego wysokości. W sprawie minimalnego CIT jesteśmy sceptyczni i kategorycznie dementujemy nasze autorstwo tego podatku w tej konstrukcji.

     

    Zobacz: 10.09.2021 Oświadczenie ZPP ws. pakietu podatkowego Polskiego Ładu

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery