• PL
  • EN
  • szukaj

    Memorandum ZPP ws. propozycji zmian traktatów unijnych – cios w polską konkurencyjność i krok w stronę europejskiego państwa, ale do realizacji długa droga

    Warszawa, 20 listopada 2023 r. 

     

    MEMORANDUM ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROPOZYCJI ZMIANY TRAKTATÓW UNIJNYCH – CIOS W POLSKĄ KONKURENCYJNOŚĆ I KROK W STRONĘ EUROPEJSKIEGO PAŃSTWA, ALE DO REALIZACJI DŁUGA DROGA

    • Raport komisji Parlamentu Europejskiego AFCO dot. propozycji zmiany europejskich traktatów należy odczytywać w kontekście długoletniej już dyskusji o kierunkach ewolucji Unii Europejskiej, w ramach której forsowane są koncepcje federacyjne i konserwujące dominację państw tzw. starej Unii, w tym przede wszystkim Niemiec i Francji;
    • Proponowane zmiany traktatowe zmierzają do ograniczenia roli Rady Europejskiej i Rady UE jako organów tworzonych bezpośrednio przez reprezentantów państw członkowskich, przy istotnym wzmocnieniu Parlamentu Europejskiego. Odejście od zasady jednomyślności a także zmiana reguł ustalania większości zwykłej i kwalifikowanej oraz inne reformy strukturalne będą skutkowały nie tyle petryfikacją pozycji już najsilniejszych graczy w UE, co jej wzmocnieniem.
    • Połączenie powyższych zmian z poszerzeniem zakresu kompetencji UE, również w dziedzinach gospodarczych, jak również wprowadzeniem do traktatów odniesień do porozumień i dokumentów dotychczas niewiążących bezpośrednio (takich jak Europejski filar praw socjalnych, czy międzynarodowe porozumienia klimatyczne) prowadzić będzie do ograniczenia konkurencyjności polskiej gospodarki. Innym zagrożeniem jest zaszyte w raporcie dążenie do decouplingu – nie tylko wobec Chin, lecz również wobec kluczowego partnera Polski jakim są Stany Zjednoczone.
    • Procedura zmiany traktatów jest trudna, więc nie należy oczekiwać, by raport AFCO doprowadził do faktycznych modyfikacji w pierwotnym prawie UE. Jednocześnie – z uwagi na fakt, że jest on częścią szerszego i toczącego się już od lat dyskursu – trzeba spodziewać się prób forsowania analogicznych rozwiązań w trybie niewymagającym zmiany traktatów, a także powrotu wpisanych do rezolucji koncepcji, zwłaszcza w kontekście ewentualnego poszerzenia UE m.in. o Ukrainę czy Mołdawię.
    1. Tło polityczne dyskusji o zmianach traktatów

    Unia Europejska jest strukturą specyficzną (sui generis), wymykającą się tradycyjnej typologii. O jej wyjątkowości najlepiej świadczy fakt, że brak jest jakiegokolwiek podmiotu dla niej referencyjnego – wszystkie w tym kontekście przywoływane (czy związki hanzatyckie, czy Święte Cesarstwo Rzymskie) istniały w okresie poprzedzającym powstanie nowoczesnych państw narodowych. Brak odnośnego wzorca rozwoju powoduje, że tym intensywniej próbuje się przyszłość Unii wydyskutować.

    U zarania integracji powyższy problem w praktyce nie istniał. Europejska Wspólnota Węgla i Stali miała bowiem w praktyce jeden kluczowy, ściśle polityczny cel, tzn. zmitygowanie ryzyka odrodzenia się niemieckiej potęgi przemysłowej, a przy okazji złagodzenie powojennych, a osadzonych historycznie, francusko-niemieckich napięć. Wynikający z traktatu paryskiego, jak i zresztą z samej nazwy nowego organizmu, aspekt gospodarczy związany z budową wspólnego rynku surowcowego był w tym układzie raczej wtórny, zwłaszcza że jak pokazała przyszłość, państwa należące do EWWS wcale nie zrezygnowały z bardziej lub mniej bezpośrednich form subsydiowania własnych przemysłów i kontrolowania cen.[1]

    Abstrahując od praktyki stosowania traktatu ustanawiającego EWWiS, przyjęta formuła utrzymywania relatywnej stabilności politycznej w Europie (a przynajmniej zachodniej jej części) sprawdziła się, wobec czego stosunkowo szybko zaczęto ją rozwijać, dołączając jednocześnie do wspólnoty kolejne państwa. Procesy te można opisać jako, odpowiednio, pogłębianie i poszerzanie integracji. To pierwsze przez długi czas służyło osiągnięciu pozytywnych efektów gospodarczych (z sukcesem zresztą, o ile w 1960 roku ponad 60% wartości handlu zagranicznego państw członkowskich Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej przypadało na relacje z państwami trzecimi, o tyle już trzydzieści lat później proporcje odwróciły się i ponad 60% wartości handlu międzynarodowego stanowiły obroty wewnątrz EWG[2]). Wraz z przystąpieniem do Wspólnoty Europejskiej Hiszpanii i Portugalii w 1986 roku, zjednoczona została już cała Europa Zachodnia – to drugie wobec tego wiązało się z naturalnym zwrotem ku centrum kontynentu. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej po „jesieni narodów” były oczywiście zainteresowane jak najgłębszą integracją ze strukturami zachodnimi. Między innymi uwarunkowania geopolityczne spowodowały, że spotkały się one ze wzajemnością.

    Po tzw. piątym rozszerzeniu UE a także traktatach z Maastricht i (przede wszystkim) Lizbony, Unia znalazła się w wyjątkowym momencie. Cel zarysowany na samym początku integracji został ogólnie osiągnięty i nie dość, że Europa przestała być trawiona wielkoskalowymi konfliktami zbrojnymi, to jeszcze więzy gospodarcze łączące państwa zrzeszone w UE stały się na tyle silne, że – w duchu planu Schumana – jakiekolwiek napięcia militarne między nimi stały się po prostu nieopłacalne. Jednocześnie, po post-zimnowojennym okresie obowiązywania na świecie paradygmatu unilateralnego z dominującą rolą Stanów Zjednoczonych, wzrost znaczenia Chin, ale także niektórych państw globalnego południa takich jak Indie, oraz utrzymanie pozycji przez zacofaną, niewydolną, ale jednak – mimo wszystko – silną Rosję, spowodowały pewną korektę na rzecz multilateralności. Ta optyka z pewnością zachęca niektórych polityków do myślenia o Unii Europejskiej jako mocarstwie siadającym do stołu z pozostałymi, zwłaszcza że żadne z europejskich państw indywidualnie nie ma w tej chwili potencjału by taki status osiągnąć.

    Perspektywa globalnych przetasowań wytycza zatem – przynajmniej w obszarze narracji – generalny kierunek zmian w ramach UE, tzn. ku (co najmniej) coraz bliższej współpracy. Zupełnie równolegle toczy się inna rozgrywka – o to, kto w potencjalnym europejskim supermocarstwie będzie grał kluczową rolę. Mimo wielokrotnego poszerzania składu UE, rdzeń jej władzy pozostaje bowiem mało inkluzywny.

    Żaden przewodniczący Komisji Europejskiej w historii, a także żaden Wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie pochodził nigdy z kraju, który dołączyłby do UE (WE) później, niż w 1986 roku. Stanowiska komisarzy przyznawane są z uwzględnieniem parytetu kraju pochodzenia, jednak zasada ta nie znajduje zastosowania w przypadku dyrekcji generalnych, tzn. w praktyce unijnych odpowiedników ministerstw, realizujących działania z zakresu konkretnych portfolio, za które odpowiadają poszczególni komisarze. W odniesieniu do bieżącej kadencji i kluczowych z punktu widzenia gospodarczego dyrekcji (AGRI, BUDG, CLIMA, Connect, COMP, ECFIN, EMPL, ENER, ENV, GROW, RTD, TAXUD, TRADE) nadreprezentacja państw tzw. „starej Unii” jest wręcz rażąca. Na 38 osób wchodzących w skład kierownictw ww. dyrekcji, aż 31 pochodzi z któregoś z państw tworzących UE przed rozszerzeniem z 2004 roku. 10 osób, a zatem ponad ¼ składu kierownictw, to obywatele Niemiec lub Francji. Analogiczną sytuację zaobserwować można w prezydiach komisji Parlamentu Europejskiego.  W kluczowych dla gospodarki komisjach (DEVE, BUDG, ECON, EMPL, ENVI, ITRE, IMCO) na 34 członków prezydiów, 25 reprezentuje kraje „starej Unii”, a aż 20 pochodzi z zaledwie 6 państw – Niemiec, Francji, Włoch, Belgii, Portugalii i Hiszpanii.

    Powyższe zjawisko w żadnym wypadku nie jest nowe – wg opublikowanego w 2015 przez Bruegel Institute zestawienia, niemal 50% top ranked positions w instytucjach unijnych było wówczas zajmowanych przez Niemców, Włochów, Francuzów, Hiszpanów i Belgów, z wyraźną liczebną przewagą tych pierwszych.[3] Dzisiaj, w ogólnej liczbie personelu Komisji Europejskiej przedstawiciele wyżej wskazanych nacji stanowią większość.[4] Belgów w Komisji Europejskiej jest niemal tyle samo, co przedstawicieli wszystkich państw, które dołączyły do UE w 2004 roku łącznie – ma to oczywiście swoje zupełnie naturalne uzasadnienie geograficzno-logistyczne, niezmienny pozostaje jednak fakt, że kompozycja narodowościowa, zwłaszcza na wyższych szczeblach administracyjnych, w strukturach europejskich, ma istotne znaczenie polityczne.

    Ewolucja projektu europejskiego zachodzi zatem w dwóch przecinających się płaszczyznach – jednej obejmującej zmieniającą się rolę Europy we współczesnym świecie i drugiej definiującej dynamikę sił i decyzyjności wewnątrz UE, również w kontekście poszerzania wspólnoty o kolejne kraje. Można zastanawiać się, czy w praktyce płaszczyzna pierwsza nie stanowi jedynie zewnętrznej opowieści uzasadniającej forsowanie rozwiązań w ramach realnej gry interesów wewnątrz płaszczyzny drugiej – niezależnie od stanu faktycznego jednak, jest to również w pełni uprawniona i potrzebna optyka dla oceny i prognozowania kierunków ewolucji UE.

    Powyższe płaszczyzny mają charakter w zasadzie czysto polityczny, nie można jednak analizować ich w całkowitym oderwaniu od sprzecznych sentymentów europejskiego demosu. Zmiany w dystrybucji kompetencji między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi trafiają na rzeczywiste napięcie między dwiema silnymi wartościami – suwerennością i zakresem swobody państw zrzeszonych z jednej strony, i potrzebą skutecznego programowania i realizowania polityk na poziomie wspólnotowym (stanowiącą sens zrzeszania się) z drugiej. Intuicyjnie możemy zakładać (ponieważ badań na to brak), że np. większość Polaków opowiada się raczej za modelem tzw. Europy ojczyzn, podczas gdy niektóre ze społeczeństw zachodnich zaczynają coraz wyraźniej preferować scenariusz federacyjny (jedną z dziesięciu priorytetowych zmian zaproponowanych na potrzeby wkładu francuskiego w Konferencję w sprawie przyszłości Europy przez obywateli tego państwa było dążenie w kierunku federacji państw Europy o „silnych kompetencjach w dziedzinach wspólnego zainteresowania”[5]).

    Dyskusja obejmująca wszystkie powyższe wektory ponownie zagościła w przestrzeni publicznej w rezultacie przyjętego w październiku przez Komisję Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego sprawozdania ws. wniosków PE dot. zmiany traktatów.[6]

    W kontekście dotychczasowych rozważań znamienne jest, że grupa sprawozdawców w tej sprawie obejmuje czterech Niemców i jednego Belga, zaś niektóre z kluczowych propozycji zawartych w sprawozdaniu – w szczególności odnoszące się do kwestii ograniczenia zasady jednomyślności w głosowaniach Rady – odpowiadają rekomendacjom z raportu Sailing on High Seas: Reforming and Enlarging the EU for the 21st Century opublikowanego w bieżącym roku przez francusko-niemiecką ekspercką grupę roboczą[7]. Ustami – odpowiednio – prezydenta i kanclerza tymczasem, a zatem na poziomie zupełnie oficjalnym, oba te państwa opowiadają się za ściślej zintegrowaną Unią Europejską, a forsowana przez Emmanuela Macrona koncepcja „europejskiej suwerenności” (sprowadzająca się przede wszystkim do tego, że Europa jako kontynent miałaby samodzielnie „wybierać swoich partnerów oraz kształtować swój los”, nie będąc zależną od innych sił na świecie[8]) doskonale rymuje się z scholzowską Unią „geopolityczną” znajdującą swoje miejsce w wielobiegunowym świecie.[9]

    Jak już zaznaczono wcześniej, zarówno Francja jak i Niemcy mogą liczyć na więcej niż solidną reprezentację w kluczowych instytucjach unijnych. Jeśli dodamy do tego ich oczywistą przewagę gospodarczą (dla zilustrowania skali – zarówno aglomeracja paryska, jak i Bawaria mają samodzielnie wyższe PKB, niż Polska), trudno będzie dziwić się, że w debacie powracają głosy twierdzące, że Francja i Niemcy zdominowały Unię Europejską.[10] Przykłady można by mnożyć, znamienny jest choćby fakt, że spośród 672 miliardów euro[11] pomocy publicznej zaakceptowanej przez Komisję Europejską po wprowadzeniu nowych zasad w odpowiedzi na pełnoskalową agresję Rosji na Ukrainę, niespełna 80% trafiło do firm francuskich i niemieckich właśnie.[12] Niemcom niejednokrotnie zdarzało się bez większych konsekwencji ignorować wspólne unijne postanowienia (np. przy okazji zakupu szczepionek przeciwko COVID-19[13]), skutecznie też udaje im się chronić własny biznes przed środkami ograniczającymi jego uprzywilejowaną pozycję. Dla przykładu, Deutsche Post od co najmniej 2001 roku utrzymuje politykę cenową naruszającą zasady konkurencji wewnątrz UE.[14]

    1. Kluczowe kierunki propozycji zmian w traktatach

    Przyjęty przez Komisję PE dokument na około stu dwudziestu stronach mieści szereg propozycji zmian kluczowych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej oraz Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej – odnoszących się zarówno do podziału kompetencji między UE a państwami członkowskimi, jak również do niektórych konkretnych procedur unijnych, czy też głębokości harmonizacji regulacji, np. podatkowych, między państwami członkowskimi.

    Odnośny dokument podzielony jest na dwie części – samą rezolucję, stosunkowo krótką, zawierającą uzasadnienie dla przedstawionych propozycji zmian i ich ogólne omówienie, oraz obszerny załącznik, w którym znajdują się konkretne projekty zmian w traktatach. Przed przystąpieniem do analizy tychże zmian i pogrupowania ich w szersze bloki, warto zwrócić uwagę na pierwszą ze wspomnianych części rezolucji. Niemal doskonale odpowiada ona bowiem zarysowanemu we wcześniejszych akapitach dyskursowi wokół kierunków ewolucji Unii Europejskiej – zmiana traktatów ma być co najmniej wskazana, jeśli nie konieczna, z uwagi m.in. na „bezprecedensowe wyzwania i liczne kryzysy”, a ich rezultatem powinno być „zwiększenie zdolności Unii do działania” i „umożliwienie Unii skuteczniejszego stawiania czoła wyzwaniom geopolitycznym”. Jak widać, jest to dokładna kontynuacja narracji opisanych w pierwszej sekcji niniejszego memorandum – Unia nie ma być już platformą koordynacji polityk i współpracy gospodarczej między państwami europejskimi, lecz faktycznie osobnym politycznym bytem.

    Bytem, co istotne, skonstruowanym inaczej, niż do tej pory, ponieważ przyjęty dokument zawiera szereg zmian w strukturze Unii. Czasem ograniczają się one do czystej semantyki – na przykład Komisja Europejska ma stać się Organem Wykonawczym – w niektórych przypadkach mają one jednak charakter głębszy, a jeszcze w innych dosyć niejasny. W tekście pojawia się bowiem np. nieznana do tej pory instytucja przewodniczącego Unii Europejskiej. Wydawałoby się, że jest to zmiana znacząca, pierwszy bowiem raz indywidualne przewodnictwo dotyczyłoby Unii jako takiej, a nie któregoś z jej organów. Logika proponowanych zmian sugeruje, że w praktyce przewodniczący UE zastąpiłby przewodniczącego Komisji (w nowej wersji – Organu Wykonawczego) – np. opisem procedury wyboru przewodniczącego UE zastąpiono w dokumencie opis procedury przewodniczącego Komisji. Równolegle jednak w innym miejscu wzmiankuje się o przewodniczącym Organu Wykonawczego, tryb wyboru którego pozostaje nieopisany. Trudno wyciągnąć z tej konstrukcji wnioski dot. rzeczywistych intencji pomysłodawców – albo przewodniczący UE ma w rzeczywistości być po prostu przewodniczącym Organu Wykonawczego, a niespójność w nomenklaturze ma charakter omyłkowy, albo blankietowość jego (przewodniczącego UE) traktatowego umocowania miała być efektem zamierzonym. Godny odnotowania w każdym razie jest fakt, że w nowej konstrukcji przewodniczący UE ma samodzielnie przedstawiać skład Organu Wykonawczego, który następnie musiałby zostać zaakceptowany przez Parlament Europejski. Do tej pory skład Komisji Europejskiej był wybierany przez Radę Europejską, m.in. na podstawie sugestii zgłaszanych przez państwa członkowskie. Tym samym, nowy model wyboru składu Komisji nie uwzględnia żadnej roli państw członkowskich. Co więcej, nie wszystkie państwa członkowskie miałyby być na poziomie składu Komisji reprezentowane – proponowane regulacje wprowadzają maksymalną liczbę piętnastu członków Komisji.

    Interesująca jest też procedura wyboru przewodniczącego UE (i/lub Organu Wykonawczego). Do tej pory kandydata na przewodniczącego KE przedstawiała Rada Europejska (a więc szefowie państw członkowskich), a zatwierdzał Parlament Europejski. W propozycji zmiany, kolejność zostaje odwrócona – kandydata wybiera PE, a zatwierdza Rada Europejska. Tym samym właściwy ciężar decyzyjny zostaje przeniesiony z poziomu przedstawicieli państw narodowych na poziom Parlamentu. Analogicznie, decyzję o składzie Parlamentu Europejskiego, którą do tej pory podejmowała Rada Europejska (i to jednomyślnie) miałby wskutek zmian podejmować sam PE zwykłą większością głosów. Innymi słowy, o ile do tej pory podział liczby mandatów przysługujących poszczególnym państwom członkowskim musiał być przedmiotem porozumienia szefów wszystkich krajów, o tyle zgodnie z proponowanym rozwiązaniem dokonywałby go zwykłą większością sam Parlament. Nawet przy zakładanym utrzymaniu ogólnych reguł degresywnej proporcjonalności i minimalnej oraz maksymalnej liczby mandatów możliwych do przyznania, rozwiązanie takie stwarza pole do zmiany kompozycji narodowościowej PE.

    We wskazanym wyżej zakresie widać ewidentne przesunięcie kompetencji od Rady Europejskiej tworzonej bezpośrednio przez przedstawicieli państw członkowskich, do Parlamentu Europejskiego i przewodniczącego UE. Jest to jeden z przejawów ducha centralizacji i oderwania procesu decyzyjnego od reprezentantów poszczególnych krajów, który objawia się w wielu miejscach omawianego dokumentu. Zmiany dotyczące Parlamentu Europejskiego są dodatkowo o tyle istotne, że zgodnie z przedstawionymi propozycjami miałby on zostać wyposażony w bezpośrednie prawo inicjatywy ustawodawczej, a także do przedkładania Radzie Europejskiej wniosku o zwołanie europejskiego referendum stanowiącego kolejną nowość, choć raczej ogólnikowo opisaną w rezolucji. W analogicznym duchu odczytywać można zmiany w zakresie możliwości stosowania przez organy UE środków nadzwyczajnych. Procedura opisana w art. 122 Traktatu o funkcjonowaniu UE przewiduje obecnie, że Rada może:

    • na wniosek Komisji i w duchu solidarności między państwami członkowskimi – postanowić o nadzwyczajnych, stosownych do sytuacji gospodarczej środkach;
    • w przypadku trudności lub istotnego zagrożenia któregoś z państw członkowskich wywołanego klęską żywiołową lub „nadzwyczajnymi okolicznościami pozostającymi poza jego kontrolą” – na wniosek Komisji przyznać danemu państwu członkowskiemu pomoc finansową.

    Nowy art. 222 ust. -1 przewiduje procedurę zgoła inną. W przypadku „sytuacji nadzwyczajnej mającej negatywny wpływ na UE lub na co najmniej jedno państwo członkowskie”, PE (większością zwykłą) i Rada (większością kwalifikowaną) miałyby móc przyznać Organowi Wykonawczemu „nadzwyczajne uprawnienia, w tym uprawnienia umożliwiające uruchomienie wszystkich niezbędnych instrumentów”. Blankietowość tej procedury jest niezwykle niepokojąca.

    Strukturalnie należy zwrócić również uwagę na zmiany w Komisji Europejskiej/Organie Wykonawczym umożliwiające mianowanie podsekretarzy, którym przydzielanoby konkretne teki lub określone zadania. Stwarza to więc pole do dalszego wzmacniania kadrowego Organu Wykonawczego – jednocześnie pojawia się pytanie o (choćby powierzchowną) racjonalność tej propozycji, jeśli uwzględni się fakt, że de facto analogiczną rolę już pełnią lub mogliby pełnić Dyrektorzy Generalni. Przyjęty przez komisję dokument proponuje także poszerzenie składu Organu Wykonawczego o sekretarza Unii ds. zarządzania gospodarczego. Jest to przejaw innej tendencji widoczniej w tekście, tzn. dążenia do poszerzania katalogu unijnych kompetencji w dziedzinie szeroko rozumianej gospodarki.

    W powyższym kontekście trzeba zwrócić uwagę na kilka najistotniejszych spośród zaproponowanych zmian. Komisja AFCO rekomenduje przede wszystkim daleko idące poszerzenie możliwości harmonizowania w ramach Unii przepisów i stawek podatkowych, poprzez zmianę artykułu 113 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W stanie obecnym, harmonizacja ustawodawstw podatkowych wymaga jednomyślności Rady UE, odnosi się wyłącznie do podatków pośrednich (w tym obrotowych i akcyzy) oraz ograniczona jest wyłącznie do przypadków, w których harmonizacja taka jest niezbędna do zapewnienia ustanowienia i funkcjonowania rynku wewnętrznego oraz uniknięcia zakłóceń konkurencji. Możliwości ustanowienia wspólnych regulacji podatkowych są więc w obecnym reżimie traktatowym ściśle ograniczone. Przedstawiona propozycja istotnie zmienia ten porządek, powodując że harmonizacja miałaby być możliwa również w odniesieniu do podatków bezpośrednich (czyli na przykład dochodowych), nie musiałaby być niezbędna aby być możliwa, a co najważniejsze – nie wymagałaby zgody wszystkich państw członkowskich, ponieważ stanowionoby o niej w drodze zwykłej procedury ustawodawczej.

    Ten ostatni element jest zresztą chyba najczęściej komentowanym aspektem proponowanych zmian – w wielu kluczowych obszarach, w tym m.in. w zakresie wspomnianej harmonizacji podatków, ale także niektórych postanowień związanych z przestrzeganiem zasad praworządności, polityką obronną, czy zewnętrzną Unii, przedstawiony dokument zakłada odejście od zasady jednomyślności na rzecz głosowań większościowych. Proponuje się również zmiany w formule ustalania większości zwykłej i kwalifikowanej – szerszy ich opis wymaga dodatkowego kontekstu i znajduje się w dalszej części dokumentu.

    Godny uwagi jest także specyficzny nacisk kładziony w nowych propozycjach na kwestie związane z politykami z zakresu prawa pracy i spraw społecznych. Proponuje się m.in., by Traktat o funkcjonowaniu UE wprost powoływał się w niektórych przepisach na Europejski filar praw socjalnych. Do tej pory był to relatywnie miękki i niewywołujący bezpośrednich skutków dokument zawierający ogólny opis rekomendowanych kierunków rozwoju społecznego – wprawdzie przywoływano go w trakcie prac nad m.in. zmianami regulacji dot. delegowania pracowników, czy wspólnych zasad ustalania minimalnego wynagrodzenia za pracę, ale co do zasady pozostawał on generalną deklaracją, a nie wiążącym aktem. TfUE w nowym brzmieniu przewiduje tymczasem, że formułowane już w tej chwili wytyczne Rady UE dot. polityk zatrudnienia mają mieć na celu zapewnienie wdrożenia zasad i praw zawartych w Europejskim filarze praw socjalnych. Jest to nowy element, sprawiający że realizacja postanowień filaru staje się niejako obowiązkiem wynikającym z traktatu, co idzie w parze z apelami m.in. S&D, by kwestie praw socjalnych stały się jednym z priorytetów UE, a realizacja zasad filaru podlegała bieżącej kontroli i monitoringowi.[15] Opisywana zmiana jest istotna o tyle, że założenia filaru są stosunkowo daleko idące i obejmują m.in. postanowienia dot. ochrony socjalnej dla osób samozatrudnionych, rekomendacje co do kształtowania poziomu wynagrodzeń w gospodarce, czy choćby odniesienie do koncepcji minimalnego dochodu gwarantowanego.[16]

    Rezolucja uwzględnia także istotne postanowienia w zakresie polityk klimatycznych – zarówno w kontekście kompetencji UE, jak i ich miejsca w europejskiej agendzie. Wskutek proponowanych zmian, ochrona środowiska i różnorodności biologicznej, a także podejmowanie zobowiązań w ramach światowych negocjacji w sprawie zmiany klimatu, miałyby stać się jednymi z tzw. wyłącznych kompetencji UE – co oznacza, że państwa członkowskie mogłyby podejmować w tym zakresie jakiekolwiek aktywności wyłącznie w ramach udzielonej im przez organy Unii delegacji uprawnień. Co więcej, energetyczna polityka UE ma być z mocy traktatu ukierunkowana na zaprojektowanie całego systemu energetycznego zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami w sprawie łagodzenia zmiany klimatu – ponownie, oznacza to traktatowe zobowiązanie do dążenia do osiągania konkretnych celów wynikających z międzynarodowych porozumień klimatycznych. Z celem neutralności klimatycznej ma być zbieżna również wspólna polityka handlowa.

    Interesujące są zmiany zaproponowane w kontekście krajobrazu inwestycyjnego w Europie. Zgodnie z rezolucją, państwa członkowskie miałyby być np. zobowiązane do zapewnienia realizacji inwestycji niezbędnych do osiągnięcia europejskich celów gospodarczych, społecznych, środowiskowych i w zakresie bezpieczeństwa. Ustanowiony ma zostać również stały mechanizm monitorowania i badania bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Unii Europejskiej, możliwy do zastosowania do ochrony interesu europejskiego. Rezolucja milczy na temat szczegółów funkcjonowania takiego mechanizmu, jednak w kontekście całokształtu jej celów trudno uciec od wrażenia, że mógłby to być instrument stosowany w celach decouplingu – nie tylko w budzących niekiedy wątpliwości etyczne relacjach z Chinami. W brzmieniu propozycji traktatowych ewidentnie zauważalna jest chęć uniezależnienia Europy również od Stanów Zjednoczonych – w tym kontekście można czytać postulaty stworzenia Unii Obrony ze stale stacjonującymi wspólnymi jednostkami pod europejskim dowództwem, systemem zakupów uzbrojenia wykorzystującym Europejską Agencję Obrony, a także analogiczną do natowskiego artykułu piątego zasadą wzajemnej pomocy. Jeden ze sprawozdawców rezolucji, Helmut Scholz (notabene absolwent Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) wprost zresztą zaznaczył w swoim stanowisku, że zmianie traktatu musiałyby towarzyszyć kroki w kierunku uniezależnienia się od NATO.

    1. Konsekwencje proponowanych zmian dla Polski

    Ewentualne wprowadzenie w życie opisanych zmian w traktatach miałoby daleko idące skutki – oczywiste dla samej Unii, a potencjalnie niebezpieczne dla Polski.

    Zwiększenie zakresu kompetencji unijnych w zakresie gospodarki oraz obranie kursu na harmonizację podatków bezpośrednich umieszczone w kontekście m.in. wdrażania Europejskiego filaru praw socjalnych powinniśmy rozpatrywać przede wszystkim w kontekście ich wpływu na konkurencyjność Polski.

    Jedynym racjonalnym celem harmonizacji podatków bezpośrednich – a potencjalnie również i systemów ubezpieczeń społecznych, czy regulacji dot. wynagrodzeń – w ramach UE jest ograniczanie konkurencji kosztowej wewnątrz wspólnoty. Już w 2005 roku Francja i Niemcy apelowały o zharmonizowanie podatku dochodowego od osób prawnych, choćby w ograniczonej grupie państw, np. strefy euro, w obawie przed „podatkowym dumpingiem”.[17] Przedstawiona obecnie propozycja idzie dalej i dotyczy wszystkich podatków bezpośrednich, jednak argumenty mogą pozostać takie same.

    Tymczasem Polska w ostatnim okresie zbudowała – na poziomie samych stawek i realnych obciążeń, ponieważ regulacje pozostają jednymi z najbardziej skomplikowanych i nieprzyjaznych w Europie – relatywnie atrakcyjny dla podatników system. Podstawowa stawka 12% PIT, zwolnienie z podatku dochodowego dla młodych ludzi, wzrost kwoty wolnej od podatku a także waloryzacja drugiego progu podatkowego przy utrzymaniu stawki 32% – to wszystko rozwiązania sprawiające, że praca w Polsce mimo wszystko opłaca się bardziej (w sensie – jest niżej opodatkowana) niż w państwach Europy Zachodniej – takich jak np. Niemcy (progresywna skala podatkowa 14 – 45%), Belgia (25 – 50%), Austria (20 – 55%), czy Hiszpania (19 – 47%).[18] Już w 2021 roku, a więc przed wprowadzeniem opisywanych powyżej zmian, wpływy z PIT jako procent PKB były w Polsce co prawda wyższe, niż w niektórych państwach regionu, lecz istotnie niższe niż w zamożnych państwach „starej Unii” – co ilustruje poniższe zestawienie.


    [19]

    W 2022 roku udział PIT w PKB zmalał w Polsce o 1 punkt procentowy – do poziomu ok. 4,4%.[20] Oznaczałoby to, że od państw pobierających od obywateli najwięcej w podatkach dochodowych dzieli nas 5- 6 punktów procentowych, i tę wartość należy rozumieć jako maksymalny pułap potencjalnej konwergencji obciążeń PIT, co wiązałoby się w takim skrajnym scenariuszu z koniecznością ponad dwukrotnego zwiększenia obciążeń podatkiem dochodowym.

    Analogicznie rzecz ma się w przypadku podatku CIT – wprowadzona w Polsce stawka 9% dla małych podatników, tzw. CIT estoński, czy szereg ulg w założeniu stymulujących inwestycje to rozwiązania, które można różnie oceniać, ale w praktyce sprowadzają się do tego, że wysokość obciążeń osób prawnych w Polsce również pozostaje wysoko konkurencyjna. Już sama podstawowa stawka 19% CIT pozostaje zresztą jedną z niższych w Europie.[21] W oczywisty sposób przekłada się to na atrakcyjność Polski dla zagranicznych inwestorów – wg niektórych rankingów jesteśmy w czołowej trójce najlepszych destynacji dla FDI.[22] Według twardych danych natomiast, w 2022 roku Polska znajdowała się w pierwszej dziesiątce państw unijnych o najwyższej liczbie zagranicznych projektów inwestycyjnych, notując w tym zakresie bardzo wysoki, dwudziestotrzyprocentowy wzrost. [23]

    Warto zaznaczyć, że częściowa harmonizacja np. podatku CIT już następuje za pośrednictwem dyrektywy implementującej drugi filar porozumienia OECD ws. erozji bazy podatkowej i transferu zysków – co stanowi jedynie dodatkowy argument na rzecz tezy, że abstrahując od bieżącego procesu zainicjowanego przez AFCO, należy spodziewać się nie tylko regularnych powrotów koncepcji harmonizacyjnych w obrębie gospodarki, lecz również ich forsowania różnymi metodami niewymagającymi zmiany traktatów.

    Trzeba pamiętać, że w przeszłości wykorzystywano już argumenty dot. rzekomego „socjalnego dumpingu”[24] przy inicjatywach uderzających w polski biznes, najlepszym przykładem może być spór o delegowanie pracowników, w trakcie którego przedstawiciele państw o wysokich kosztach pracy (a więc przede wszystkim zamożniejszej „starej Unii”) zarzucali państwom o niższych kosztach pracy (w tym m.in. Polsce) psucie lokalnych rynków pracy i nieuczciwą konkurencję forsując koncepcję „the same pay for the same work at the same place”.[25] Istnieje złośliwa teoria, zgodnie z którą łącznie z tzw. pakietem mobilności przepisy te miały na celu ograniczenie znaczenia polskiej branży transportowej, w dalszym jednak ciągu kluczowej dla obsługi handlu wewnątrzunijnego.[26]  Wpisanie założeń Europejskiego filaru praw socjalnych do traktatów stwarzałoby idealną przestrzeń do kontynuowania tego rodzaju praktyk. To z kolei generowałoby dalsze zagrożenia utraty konkurencyjności dla polskich silników wzrostu gospodarczego. Dwa przykłady, o których można wspomnieć, to usługi dla biznesu oraz przemysł.

    Jak wynika z raportu Deloitte, Polska jest drugim najmocniej preferowanym miejscem lokowania centrów usług wspólnych w skali globu[27] i deklasuje pod tym względem całą Europę (w pierwszej dziesiątce znalazły się poza nami jedynie Portugalia i Hiszpania). Kluczowym czynnikiem jest w tym zakresie oczywiście redukowanie kosztów, na co z kolei bezpośrednio przekładają się koszty zatrudnienia w konkretnym państwie. Oczywiście pomaga również fakt, że polscy pracownicy są wysoko wykwalifikowani i cenieni na świecie. Sektor generuje tymczasem niespełna 4,5% PKB Polski i pół miliona miejsc pracy[28], rozwijając się w ostatnich latach z wyjątkową dynamiką.

    Jeśli chodzi zaś o przemysł, wbrew europejskiemu trendowi deindustrializacji, udział produkcji w PKB w Polsce utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. W 2004 roku byliśmy pod tym względem na równi z Włochami, istotnie odstając od Niemców – dzisiaj dobiliśmy do poziomu Niemiec, znacznie przeganiając Włochów. W tym samym czasie gospodarki takie jak hiszpańska i francuska konsekwentnie notowały spadek udziału produkcji w PKB. Tendencję od 2004 roku ilustruje poniższy wykres. [29]

    [29]

    W wartościach nominalnych oczywiście wielkość polskiej produkcji przemysłowej istotnie odstaje od analogicznych wskaźników dla wskazanych wyżej gospodarek – jednak przy zachowaniu dynamiki w ciągu najbliższych 20-30 lat mielibyśmy istotną szansę znaleźć się w europejskiej czołówce przemysłowej (choć Niemcy pozostawałyby poza zasięgiem), a zakładając przelicznik per capita mogłoby się to stać jeszcze szybciej. Wzrost kosztów indukowany harmonizacją zabezpieczeń społecznych i podatków w oczywisty sposób negatywnie wpłynąłby na ten proces.

    Analogiczne zastrzeżenia należy poczynić w odniesieniu do postanowień dotyczących polityki klimatycznej i rynku energii. Polska, w mniejszym lub większym stopniu akceptując kierunek unijnej transformacji energetycznej, walczy o uwzględnienie swojej specyfiki, a właściwie – specyfiki swojego stanu wyjściowego, w którym po PRL odziedziczona została gospodarka oparta na ciężkim, niewydolnym przemyśle korzystającym wyłącznie z energii pochodzącej z paliw kopalnych, w tym przede wszystkim węgla kamiennego. Dość powiedzieć, że w 1990 roku 98% energii elektrycznej w Polsce powstawało ze spalania węgla[30], podczas gdy w UE było to nieco poniżej 40%[31]. Polski miks jednak konsekwentnie się zmienia – dzisiaj z OZE pochodzi 21% energii elektrycznej w Polsce, a z węgla niespełna 70%.[32]  Fałszywe byłyby więc twierdzenia, że Polska pozostaje bierna wobec wyzwań klimatycznych – jednocześnie dalsze „dokręcanie śruby” w zakresie polityki klimatycznej UE (a w tym kierunku zmierzają postanowienia wpisane w propozycji zmiany traktatów), bez uwzględnienia faktu że w ciągu ostatnich trzech dekad musieliśmy dopiero zbudować jakąkolwiek alternatywę dla energetyki opartej w niemal stu procentach na węglu, jest oczywiście wbrew krajowemu interesowi.

    Gospodarczo zatem proponowane kierunki zmian w traktatach są dla Polski niebezpieczne – warto się wobec tego sprzeciwiać zarówno obecnym, jak i ewentualnym przyszłym propozycjom harmonizacji w obszarach podatkowych i społecznych, a także jeszcze ściślejszemu egzekwowaniu założeń unijnej polityki klimatycznej i energetycznej.

    W sensie politycznym likwidacja zasady jednomyślności w głosowaniach na rzecz głosowania większościowego oczywiście ogranicza znaczenie Polski. Z punktu widzenia państw spoza decyzyjno-inicjatywnego jądra Unii – a takim jest Polska, niezależnie już nawet od kryteriów wielkościowych – konieczność wypracowania akceptowanego przez wszystkich kompromisu na poziomie Rady UE oraz Rady Europejskiej w istotnej mierze decyduje o podmiotowości wewnątrz wspólnoty. Oczywiście głosowania bywają elementem targów politycznych i jest to całkowicie normalne, możliwość blokowania pewnych decyzji jest dla państw takich jak Polska jednym z kluczowych aktywów pozwalających na wejście w logikę quid pro quo i uzyskanie konkretnych korzyści w ramach za poparcie jakiejś sprawy. Pozbawienie mniejszych państw (trudno pisać w tym kontekście o Polsce, jako że jest jednym z ludniejszych państw Unii, w każdym razie jednak znajduje się w koszyku państw o co najwyżej ograniczonym wpływie na decyzje podejmowane w Brukseli i Strasburgu) tego aktywa oznacza w praktyce wytrącenie im kart z ręki – nawet jeśli nowa formuła większości w sensie teoretycznym może osłabić Francję i Niemcy, choć i to nie jest jednoznaczne. O ile w tej chwili zgromadzenie większości kwalifikowanej w Radzie bez poparcia Francji i Niemiec jest praktycznie niemożliwe (państwa te stanowią niespełna 34% ludności UE, dokooptowanie zatem co najmniej dwóch dodatkowych państw niezbędnych do osiągnięcia mniejszości blokującej nie tylko jest stosunkowo łatwe, lecz również w istocie gwarantuje że próg liczby ludności reprezentowanej przez państwa podejmujące decyzję wymagany dla uzyskania większości kwalifikowanej nie zostanie osiągnięty), o tyle w proponowanym modelu na poziomie matematycznym sytuacja byłaby zgoła inna z uwagi na obniżenie wymaganego progu odsetka ludności do 50%. Suche liczby nie wystarczą jednak, by właściwie ocenić sytuację – kluczowa w każdym układzie pozostaje zdolność do budowania koalicji. Luźne sieci like minded countries funkcjonujące równolegle do oficjalnych struktur unijnych mają coraz większe znaczenie[33], a tak się składa że ze wszystkich zrzeszonych państw najsilniejszymi coalition building skills dysponują akurat Francja i Niemcy, należące zresztą do dwóch kluczowych zbiorów: „założycielskiej szóstki” razem z Włochami, Holandią, Luksemburgiem i Belgią, oraz „dużej szóstki” razem z Włochami, Hiszpanią, Polską i jeszcze do niedawna Wielką Brytanią, wobec czego po Brexicie należałoby raczej mówić o „dużej piątce”.[34] Zmiany w zakresie ustalania większości mogą być zatem ewentualnie listkiem figowym przykrywającym faktyczne pozbawienie państw spoza ścisłego centrum UE inicjatywy i znaczącego wpływu na podejmowane decyzje. Oczywiście nie jest też tak – i nie wolno od tego abstrahować – że Francja i Niemcy mówią jednym głosem w każdej sprawie. Przeciwnie, i w tej koalicji zdarzają się różnice zdań, jak np. w odniesieniu do energii jądrowej. Docelowo także duumwirat nie jest rozwiązaniem optymalnym i siłą rzeczy na końcu ścieżki znajduje się stary francusko-niemiecki spór o dominację w Europie. W bliższym jednak horyzoncie czasowym  dojrzałość tych systemów politycznych i ugruntowanie ich elit w europejskich strukturach powoduje, że różne bieżące interferencje nie są w stanie wpłynąć na realizację wspólnego interesu.

    Wszystkie powyższe argumenty nie oznaczają automatycznie, że jakakolwiek ingerencja w brzmienie traktatów pozostaje wbrew polskiemu interesowi. Po pierwsze, pewne zmiany – również strukturalne – mogą być rzeczywiście uzasadnione w kontekście potencjalnej akcesji m.in. Ukrainy, która byłaby przecież, w zależności od skali wojennego exodusu, państwem pod względem ludnościowym równorzędnym Polsce albo wręcz „ważącym więcej”. Po drugie – istnieją wyzwania, których charakter powoduje że skutecznie odpowiedzieć można na nie wyłącznie w drodze reakcji wspólnotowej. Przykładem takiego wyzwania są kolejne kryzysy migracyjne, które w najbliższych dekadach mogą być jedynie częstsze lub bardziej intensywne (ucieczki z „globalnego południa” wywołane czynnikami klimatycznymi lub ekonomicznymi, a także niestabilnością polityczną i wojnami). Wspólne granice zewnętrzne wymagają wspólnego podejścia w tym zakresie – ustalonego jednak w drodze konsensusu i porozumienia wszyskich państw członkowskich. Po trzecie w końcu – nie wszystkie elementy składowe Unii, nawet ze zbioru tych absolutnie podstawowych, funkcjonują w sposób idealny. Wspomnieć trzeba choćby o swobodzie przepływu towarów, usług i pracy, czy równych warunkach wzajemnego uczestnictwa w rynkach poszczególnych państw – mimo jasno określonych w traktatach kierunków, szereg państw w dalszym ciągu stosuje praktyki protekcjonistyczne, ze szkodą m.in. dla polskich firm.

    Reasumując – przedstawiona propozycja zmian w traktatach jest dla Polski jednoznacznie niekorzystna, choć na szczęście istnieje bardzo niewielka szansa na jej przeforsowanie (o czym więcej w dalszej części tekstu). Nie oznacza to, że:

    • koncepcje w niej zawarte znikną – ponieważ prawdopodobnie będą wracać w kolejnych iteracjach i propozycjach, być może w ramach transakcji wiązanej z nowym poszerzeniem Unii, być może w formie aktywności niewymagających zmian w traktatach;
    • Polska powinna sprzeciwiać się jakimkolwiek zmianom w prawie pierwotnym UE – ponieważ istnieją obszary wymagające korekty i dostosowania do nowych warunków, jednak każde otwarcie tego tematu może stanowić pułapkę oznaczającą powrót do idei federalizacyjnych z zakonserwowaniem wiodącej roli Francji i Niemiec.
    1. Dalsze kroki

    Wbrew sensacyjnemu tonowi niektórych doniesień – od przyjętego przez AFCO dokumentu do faktycznej zmiany traktatów prowadzi bardzo długa droga, której skuteczne skonkludowanie jest prawdopodobne w minimalnym stopniu. W pierwszej kolejności bowiem propozycja musi zyskać akceptację Parlamentu Europejskiego. Później PE przedkłada ją Radzie UE, z której dokument trafia do Rady Europejskiej. RE zwykłą większością decyduje o ewentualnym rozpatrzeniu zmian – jeśli taka decyzja zostanie podjęta, przewodniczący RE zwołuje konwent złożony z szefów państw, delegacji parlamentów narodowych, a także przedstawicieli Parlamentu Europejskiej i Komisji. Konwent wypracowuje zalecenia dla konferencji przedstawicieli rządów państw członkowskich – i to ta konferencja podejmuje za wspólnym porozumieniem decyzję o dokonaniu w traktatach jakichkolwiek zmian. Na końcu procesu zmiany muszą zostać ratyfikowane przez wszystkie państwa członkowskie.

    Jeśli omawianej propozycji zostanie nadany dalszy bieg – należy zatem liczyć się z procesem rozpisanym na co najmniej kilka lat, w którym co więcej potrzebna będzie zgoda każdego z państw członkowskich. Propozycje w przedstawionym brzmieniu według wszelkiego prawdopodobieństwa nie będą wobec tego uchwalone. Zawarte w nich idee jednak, jak już wielokrotnie wspomniano, z pewnością będą wracały, na co trzeba być w pełni przygotowanym.

    ***

    [1] Por. np. The Theory and Reality of the European Coal and Steel Community, K. J. Alter, D. Steinberg

    [2] https://www.econlib.org/library/Enc/EuropeanEconomicCommunity.html

    [3] https://www.bruegel.org/blog-post/measuring-political-muscle-european-union-institutions

    [4] https://commission.europa.eu/system/files/2023-04/HR-Key-Figures-2023-fr_en.pdf

    [5] https://wayback.archive-it.org/12090/20230115155855/https://prod-cofe-platform.s3.eu-central-1.amazonaws.com/gi6tv2ypo5kir3dz4jos479obl4a?response-content-disposition=inline%3B%20filename%3D%222022.2472_PL_05.pdf%22%3B%20filename%2A%3DUTF-8%27%272022.2472_PL_05.pdf&response-content-type=application%2Fpdf&X-Amz-Algorithm=AWS4-HMAC-SHA256&X-Amz-Credential=AKIA3LJJXGZPDFYVOW5V%2F20230115%2Feu-central-1%2Fs3%2Faws4_request&X-Amz-Date=20230115T155842Z&X-Amz-Expires=300&X-Amz-SignedHeaders=host&X-Amz-Signature=7b6d71b572d4a326ee6c8d710c997ce662f51170ac389ff64d93d2567191f35b

    [6] https://www.europarl.europa.eu/meetdocs/2014_2019/plmrep/COMMITTEES/AFCO/PR/2023/10-25/1276737PL.pdf

    [7] https://www.auswaertiges-amt.de/blob/2617322/4d0e0010ffcd8c0079e21329bbbb3332/230919-rfaa-deu-fra-bericht-data.pdf

    [8] https://www.france24.com/en/europe/20230411-president-macron-to-visit-netherlands-amid-row-over-china-comments

    [9] https://www.europarl.europa.eu/news/en/press-room/20230505IPR85002/olaf-scholz-we-need-a-geopolitical-larger-reformed-eu-open-to-the-future

    [10] Por. np. https://sites.lsa.umich.edu/mje/2023/01/02/why-did-the-eu-change-to-a-france-germany-game/

    [11] Wg stanu na styczeń 2023 roku

    [12] https://www.euronews.com/my-europe/2023/01/17/germany-france-account-for-most-eu-state-aid-heres-why-its-a-concern

    [13] https://www.politico.eu/article/germanys-coronavirus-vaccine-side-deal-at-odds-with-legally-binding-eu-pact/

    [14] W 2001 roku Komisja Europejska nałożyła na Deutsche Post karę 24 milionów euro za nadużywanie pozycji dominującej – trzy lata później Komisja uznała niemieckie przepisy pocztowe za naruszające wewnątrzunijne zasady kompetencji i powodujące nadużywanie pozycji dominującej. W 2015 roku niemiecki urząd antykartelowy orzekł, że Deutsche Post nadużywa pozycji dominującej. Wszystkie postępowania dotyczyły w praktyce stosowania cen dumpingowych. W październiku 2023 roku niemiecki organ nadzorujący rynek pocztowy rozważał zmuszenie Deutsche Post do podwyższenia cen.

    [15] https://www.socialistsanddemocrats.eu/pl/newsroom/europejski-filar-praw-socjalnych-powinien-byc-tarcza-chroniaca-ludzi-przed-polityka

    [16] Zgodnie bowiem z filarem, „każdy, kto nie dysponuje wystarczającymi środkami, ma prawo do odpowiedniego dochodu minimalnego zapewniającego godne życie na wszystkich jego etapach”.

    [17] https://www.politico.eu/article/france-and-germany-in-plot-to-harmonize-taxation/

    [18] Dane za: https://taxsummaries.pwc.com/quick-charts/personal-income-tax-pit-rates

    [19] Wykresy wygenerowane przy użyciu bazy danych OECD – https://data.oecd.org/tax/tax-on-personal-income.htm

    [20] https://www.gov.pl/attachment/23782ae6-20e1-4955-8b91-a519f9607298

    [21] https://taxsummaries.pwc.com/quick-charts/corporate-income-tax-cit-rates

    [22] https://www.fdiintelligence.com/content/analysis/the-story-behind-polands-fdi-success-72245

    [23] https://www.ey.com/pl_pl/news/2023/05/atrakcyjnosc-inwestycyjna-europy-2023

    [24] https://home-affairs.ec.europa.eu/networks/european-migration-network-emn/emn-asylum-and-migration-glossary/glossary/social-dumping_en

    [25] Szerszy opis można znaleźć np. tutaj: https://www.mobilelabour.eu/wp-content/uploads/2017/06/Bruegel-Social-dumping-and-posted-workers.pdf

    [26] https://tlp.org.pl/jaka-jest-prawdziwa-rola-polski-na-europejskim-rynku-uslug-transportowych/

    [27] https://www2.deloitte.com/us/en/pages/operations/articles/shared-services-survey.html

    [28] https://absl.pl/en/news/p/record-growth-business-services-exports

    [29] Wykres wygenerowany na podstawie bazy danych Banku Światowego: https://data.worldbank.org/indicator/NV.IND.MANF.ZS?end=2022&locations=PL-DE-FR-ES-IT&name_desc=false&start=2004&view=chart

    [30] https://wysokienapiecie.pl/8002-udzial_wegla_w_produkcji_energii_elektrycznej_w_polsce/

    [31] https://www.eea.europa.eu/data-and-maps/figures/share-of-electricity-production-by-4

    [32] https://globenergia.pl/ponad-21-energii-pochodzilo-z-oze-miks-energetyczny-i-struktura-produkcji-energii-w-polsce-w-2022-r/

    [33] Na co zwracają uwagę m.in. eksperci London School of Economics: https://blogs.lse.ac.uk/europpblog/2019/08/07/how-informal-groupings-of-like-minded-states-are-coming-to-dominate-eu-foreign-policy-governance/

    [34] https://ecfr.eu/article/commentary_eu28survey_coalitions_like_mindedness_among_eu_member_states/

     

    Zobacz: 20.11.2023 Memorandum ZPP ws. propozycji zmian traktatów unijnych – cios w polską konkurencyjność i krok w stronę europejskiego państwa, ale do realizacji długa droga

    Stanowisko ZPP w sprawie zatrudniania cudzoziemców

    Warszawa, 17 listopada 2023 r. 

     

    Stanowisko ZPP w sprawie zatrudniania cudzoziemców

     

    • Ostatnie lata przyniosły znaczący wzrost liczby cudzoziemców w Polsce. Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na koniec lipca 2023 roku liczba obcokrajowców zarejestrowanych do ubezpieczeń społecznych wyniosła 1,097 mln.
    • ZPP stoi na stanowisku, że w długofalowej perspektywie konieczna jest gruntowna zmiana obecnego systemu prawno-administracyjnego dotyczącego cudzoziemców
    • ZPP postuluje wprowadzenie do obecnego systemu regulacji uelastyczniających zatrudnianie cudzoziemców takich jak: rozróżnienie cudzoziemców w kontekście aktualnego miejsca pobytu, likwidacja „Informacji starosty o lokalnym rynku pracy”, uwolnienie większej liczby terminów w celu uzyskania wizy krajowej w placówkach dyplomatycznych, likwidacja zbyt restrykcyjnych przepisów dotyczących nielegalnego zatrudnienia, wzmocnienie roli pracodawcy w procesie uzyskania jednolitego zezwolenia na pobyt i pracę czy wzmocnienie wymiany informacji pomiędzy pracodawcą a urzędem.

    Ostatnie lata przyniosły znaczący wzrost liczby cudzoziemców w Polsce. Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na koniec lipca 2023 roku liczba obcokrajowców zarejestrowanych do ubezpieczeń społecznych wyniosła 1,097 mln. Dla porównania, pod koniec 2019 roku było to 651 tys., a w 2015 roku zaledwie 184 tys. osób. Niezależne analizy wskazują, że nie są to pełne liczby cudzoziemców, którzy pracowali w Polsce we wskazanych latach. Studenci-cudzoziemcy poniżej 26 roku życia nie są na przykład zgłaszani do ubezpieczeń społecznych, zatem nie są liczeni w tych statystykach. Ponadto wielu obcokrajowców wykonuje pracę nielegalnie, również w wyniku nieefektywnego systemu administracji publicznej i prawa dotyczącego cudzoziemców. Oczywiście, najprawdopodobniej głównym motywem nielegalnej pracy jest chęć uniknięcia opodatkowania i oskładkowania pracy, a także brak wiedzy, zrozumienia i wiary cudzoziemców w polski system ubezpieczeń społecznych, jednakże skomplikowana biurokracja i bardzo długi czas oczekiwania na zalegalizowanie pracy również stanowią znaczące czynniki wypychające cudzoziemców w szarą strefę. Obecny system prawno-administracyjny skierowany do cudzoziemców, co prawda jest oparty o przepisy wspólnotowe, jak również rozwiązania powszechne w krajach Unii Europejskiej. Jednakże nie był gotowy na tak duży wzrost liczby obcokrajowców w Polsce. Świadczą o tym częste zmiany przepisów, oraz rozwiązań systemowych i teleinformatycznych w urzędach. Już w 2019 roku Najwyższa Izba Kontroli (NIK) stwierdziła, że Polska jest niegotowa administracyjnie do obsługi cudzoziemców. Wykazano wtedy, że czas legalizacji ich pobytu w ciągu czterech lat wydłużył się ponad trzykrotnie – z 64 do 206 dni. Podsumowując, mimo absorbcji ogromnej ilości cudzoziemców na rynek pracy, zaobserwowaliśmy wiele problemów, w szczególności w kontekście legalizacji pracy. Spowodowały one wypchnięcie wielu cudzoziemców w szarą strefę, nieoptymalne zagospodarowanie zasobów siły roboczej i ograniczenie wzrostu gospodarczego spowodowanego niezaspokojeniem pełnych potrzeb kadrowych polskich przedsiębiorstw. Poniżej proponujemy pakiet rozwiązań, które umożliwiłyby odpowiedzialną, efektywną politykę migracyjną skupioną na maksymalizacji wzrostu gospodarczego.

    Dotychczasowe zmiany prawno-organizacyjne a czas oczekiwania na legalizację pracy

    Według naszych analiz zmiany, które dotyczyły zezwoleń na pracę, zezwoleń na pobyt, jak również oświadczeń o powierzeniu pracy, miały na celu umożliwienie zwiększenia wolumenu i efektywności rozpatrywanych spraw, co jest krokiem w dobrą stronę. Niestety, zmiany nie były wystarczające. Największy problem stanowią sprawy o pobyt, których czas oczekiwania na załatwienie sprawy jest bardzo zróżnicowany w zależności od województwa. Niestety zazwyczaj stanowi kilkakrotność dwóch miesięcy określonych jako limit czasu oczekiwania na załatwienie sprawy zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego. W praktyce, zazwyczaj jest to od 6 do 12 miesięcy.  Na chwilę obecną w żadnym województwie sprawy o zezwolenie na pobyt nie są rozpatrywane w ustawowym terminie, a urzędnicy nieoficjalnie przyznają, że przy obecnie obowiązujących przepisach nigdy nie będzie to możliwe.

    W przypadku zezwoleń na pracę, według nieoficjalnych informacji, czas wydania decyzji wynosi od 30 dni do pół roku w zależności od województwa. Poza skróceniem czasu oczekiwania na rozpatrzenie sprawy, dalsze reformy powinny być nakierowane na wzmocnienie interesów polskiego społeczeństwa i przedsiębiorstw, tak, by zmaksymalizować korzyści płynące z imigracji, przy jednoczesnym ograniczeniu potencjalnego ryzyka. Jako Związek Przedsiębiorców i Pracodawców stajemy na stanowisku, że system potrzebuje gruntownych reform.

    Docelowy system

    Obecny system prawno-administracyjny dotyczący cudzoziemców nie jest doskonały i pojawiają się opinie, że należy pracować nad usprawnieniem obecnego. Istnieją również opinie, że należałoby na nowo stworzyć go od podstaw. Opowiadamy się za zupełną reorganizacją systemu i oparciem go na następujących zasadach:

    1. Cudzoziemiec jest stroną w postepowaniu o zezwolenie na pracę.
    2. Cudzoziemiec, otrzymując zezwolenie na pracę, otrzymuje je czasowo z zakresem terytorialnym w granicach Polski i bez przypisania zezwolenia do konkretnego pracodawcy.
    3. W zezwoleniu na pracę nie jest określony ani zawód, ani wynagrodzenie tak, by nie usztywniać potencjalnego stosunku pracy, a także by zoptymalizować zagospodarowanie zasobów siły roboczej.
    4. Przedłużenie zezwolenia na pracę, a w związku z tym również pobytu, musi opierać się na dotychczasowych, weryfikowalnych, kwantyfikowalnych działaniach cudzoziemca w ramach dotychczasowego zezwolenia, a nie na dokumentach potwierdzających potencjalne przyszłe zatrudnienie.

    Biorąc pod uwagę, że wprowadzenie powyższych zasad nie jest możliwe przy utrzymaniu obecnego systemu,  zatem opowiadamy się za stworzeniem grupy roboczej, która na bazie powyższych postulatów stworzyłaby spójny, racjonalny, sprawiedliwy system zarówno dla obcokrajowców, jak i pracodawców. Oczywiście, przy odpowiedniej ochronie interesów polskich obywateli. Stworzenie takich rozwiązań wymaga wielu miesięcy pracy ekspertów i prawników, a także wielomiesięcznych konsultacji z przedstawicielami wszystkich stron.

    Jednocześnie rozumiemy, że istnieje szereg potencjalnych usprawnień dla obecnego systemu, które można wprowadzić niezwłocznie. Sprawne działanie w tej sprawie jest niezwykle istotne ze względu na to, że polski rynek pracy zmaga się ze znacznym niedoborem pracowników, co ogranicza rozwój gospodarczy Polski. Wobec powyższego prace nad nowym systemem i bieżącymi usprawnieniami powinny przebiegać równolegle. Poniżej przedstawiamy propozycje rozwiązań opartych o dotychczasowy system.

    • Rozróżnienie cudzoziemców w kontekście aktualnego miejsca pobytu

    Obecnie procedura otrzymania zezwolenia na pracę jest taka sama dla cudzoziemca przebywającego na terenie Polski jak i dla cudzoziemca, który nigdy w Polsce nie był i chciałby się ubiegać o wizę pracowniczą do Polski. Powoduje to, że cudzoziemcy, którzy legalnie przebywają na terenie Polski i wykonują legalną pracę, często mają problem ze sprawną zmianą zatrudnienia, gdyż ich wnioski o zezwolenie na pracę rozpatrywane są z opóźnieniem. Może to tworzyć szereg patologicznych sytuacji, począwszy od nadużywania pozycji pracodawcy, po pracę w tzw. szarej strefie w czasie oczekiwana na zezwolenie. Cudzoziemcy, którzy chcą bezwzględnie przestrzegać przepisów często decydują się na kilkutygodniowy, a nawet kilkumiesięczny okres bezrobocia w oczekiwaniu na nowe zezwolenie, co jest dla nich wielkim wyzwaniem ekonomicznym, a także jest marnowaniem zasobów siły roboczej. Jednocześnie w tej samej kolejce po zezwolenie oczekują osoby, które przebywają poza terytorium Polski. Samo zezwolenie ma umożliwić im ubieganie się o wizę, jednakże bez gwarancji jej otrzymania. W praktyce liczba takich kandydatów nie jest limitowana i w przypadku wielu zgłoszeń Urzędy Wojewódzkie, które wydają decyzje mogą być sparaliżowane nadmierną liczbą wniosków. Takie osoby mogą poczekać i nie powinny być traktowane z takim samym priorytetem, jak osoby, które już znajdują się na terenie Polski i wymagają nowego zezwolenia. Osoby przebywające w Polsce ubiegają się o nowe zezwolenie ze względu na to, że poprzednie wygasło, zmienił się rodzaj wykonywanej pracy, lub chcą zmienić pracę, co powoduje że ich wnioski powinny zostać rozpatrzone w trybie pilnym. 

    Alternatywą do zezwolenia na pracę z podziałem na osoby przebywające w Polsce i poza Polską jest umożliwienie wszystkim cudzoziemcom przebywającym w Polsce wykonywanie legalnej pracy na podstawie uproszczonej procedury, tj. oświadczenia o powierzeniu wykonywania pracy, zamiast zezwolenia na pracę. Aktualnie procedura uproszczona dotyczy obywateli: Republiki Armenii, Republiki Białorusi, Republiki Gruzji, Republiki Mołdowy, Federacji Rosyjskiej oraz Ukrainy. W ramach konsultacji mówi się o rozszerzeniu listy państw jednak to nie kryterium narodowości powinno być kluczowe, lecz aktualne miejsce pobytu cudzoziemca. Uproszczona procedura powinna zostać rozszerzona o pozostałe kraje spoza Unii Europejskiej, jednak dotyczyć wyłącznie tych osób, które aktualnie, legalnie przebywają na terenie Polski. Zastosowanie tego rozwiązania odciążyłoby Urzędy Wojewódzkie, które mają problem z wydawaniem dokumentów w ustawowym terminie. Urzędy Pracy, które aktualnie wydają „oświadczenia o powierzeniu wykonywanej pracy” (tj. procedura uproszczona) mają niezbędną wiedzę oraz doświadczenie, aby wypełnić powierzone zadanie.

    • Likwidacja „informacji starosty”

    W przypadku ubiega się o zezwolenie na pracę lub zezwolenie na pracę i pobyt w wielu przypadkach niezbędne jest uzyskanie „Informacji starosty o lokalnym rynku pracy”. Sama procedura trwa od ok. dwóch do trzech tygodni i stanowi zbędną biurokrację. Test rynku pracy ocenia, czy w przypadku planów zatrudnienia cudzoziemca na konkretne stanowisko, na rynku nie znajdują się dostępni pracownicy z Polski o odpowiednich kwalifikacjach. Urzędy pracy raczej nie są w stanie zaproponować kandydatów z Polski, a jednocześnie wydłużają czas legalizacji pobytu i pracy potencjalnego pracownika z zagranicy.

    Obecnie część zawodów jest zwolniona z konieczności uzyskania informacji starosty na podstawie ogólnopolskiego rozporządzenia, a także na podstawie rozporządzeń poszczególnych Wojewodów. Niestety lista zawodów wymaga aktualizacji, bowiem ogólnopolska lista nie była rozszerzana od  2019 roku. Ponadto znaczne zróżnicowanie zwolnionych zawodów w poszczególnych województwach wypacza uczciwą konkurencje między przedsiębiorstwami.

    Opowiadamy się za zupełną likwidacją tzw. informacji starosty, gdyż jest to zbędna procedura biurokratyczna, która w praktyce nie spełnia swojego założenia, czyli  nie chroni lokalnego rynku pracy przed nadmiarem cudzoziemców w danym zawodzie. Plan likwidacji tej procedury znalazł się już w projekcie nowelizacji ustawy o cudzoziemcach, ale ustawa nie została ostatecznie uchwalona w tej kadencji sejmu. Ewentualnie pełną likwidację można zastąpić zawieszeniem konieczności uzyskania tego dokumentu na czas występowania niskiego bezrobocia. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby ustalenie akceptowalnego poziomu bezrobocia, np. do 6%. W tym przypadku informacja starosty nie byłaby wymagana tak długo, jak bezrobocie lokalnie lub w skali kraju nie przekroczyłoby 6%.

    • Uwolnienie większej liczby terminów w celu uzyskania wizy krajowej w placówkach dyplomatycznych, które w ostatnich latach cieszyły się dużą popularnością

    Znaczącym problemem w kontekście uzyskania wizy krajowej w celu wykonywania pracy przez cudzoziemca jest brak terminów umożliwiających złożenie wniosku o wizę. Zdarzają się przypadki, że pomimo uzyskanego zezwolenia na pracę w Polsce, cudzoziemiec w ciągu roku nie otrzymał możliwości złożenia wniosku wizowego, a to skutkowało wygaśnięciem jego pozwolenia i uniemożliwiło dalsze ubieganie się o wizę. Było to również bezpośrednią przyczyną powstawania sytuacji korupcjogennych, związanych z próbą nielegalnego uzyskania terminu. Wobec powyższego proces przydzielania terminów wymaga całkowitej zmiany, a także niezbędne jest zwiększenie puli przyznawanych terminów w newralgicznych placówkach dyplomatycznych.

    • Prawo do pracy w czasie oczekiwania na zezwolenie na pobyt i pracę, a także po otrzymaniu prawa do pobytu

    Długi czas oczekiwania na wydanie jednolitej decyzji w spawie pobytu i pracy stanowi problem dla obcokrajowców i ich pracodawców. Co do zasady pobyt cudzoziemca uznaje się za legalny w czasie oczekiwania na decyzję, a jednocześnie cudzoziemiec może podjąć legalną pracę, jeśli posiada zezwolenie na pracę bądź inny dokument umożliwiający podjęcie zatrudnienia. W pewnych przypadkach legalna praca może być kontynuowana po uzyskaniu stempla w paszporcie potwierdzającego złożenie wniosku o zezwolenie na pobyt, jednakże dotyczy to tylko wybranych sytuacji. Postulujemy, by uznać każdą pracę wykonywaną od momentu uzyskania stempla w paszporcie do momentu wydania decyzji, jeśli w momencie otrzymania stempla cudzoziemiec wykonywał legalną pracę. W tej sytuacji stempel powinien zawierać adnotację „dostęp do rynku pracy”. Podobnie sytuacja wygląda, gdy zezwolenie na pobyt zostanie już przyznane. W większości przypadków, jeśli cudzoziemiec chce zmienić pracę, musi zmienić również zezwolenie na pobyt i pracę. Procedury zmiany pracodawcy po uzyskaniu zezwolenia na pobyt i prace powinny być uproszczone, tak by nie powielać całego procesu przyznania prawa do pobytu za każdą zmianą pracodawcy. 

    • Likwidacja zbyt restrykcyjnych przepisów dotyczących nielegalnego zatrudnienia

    Niektóre przepisy dotyczące pracy cudzoziemców wydają się być zbyt restrykcyjne. Jako przykład należy podać Art.  2. 1 pkt 22a ustawy „o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy.”, w którym praca jest uznawana za nielegalną, jeżeli cudzoziemiec „(…)wykonuje pracę na innych warunkach lub na innym stanowisku niż określone w odpowiednim zezwoleniu na pracę(…)”. W przypadku gdy za obopólną zgodą pracownika i pracodawcy doszło do pewnych zmian w warunkach umowy praca nie powinna być traktowana tak, jakby zezwolenie na pracę nigdy nie zostało przyznane. Powinno to dotyczyć również przestojów w pracy z winy pracodawcy, bądź niezrealizowania godzin pracy z winy pracownika. Obecnie w takiej sytuacji pracodawca powinien wypłacić pełne wynagrodzenie niezależnie od przyczyny ograniczenia liczby zrealizowanych godzin tak, aby zachować warunki zezwolenia. Wobec powyższego złamanie warunków zezwolenia na pracę nie powinno być równoznaczne z nielegalnym zatrudnieniem, a stanowić odrębne wykroczenie.

    • Wzmocnienie roli pracodawcy w procesie uzyskania jednolitego zezwolenia na pobyt i pracę, a także wzmocnienie wymiany informacji pomiędzy pracodawcą a urzędem

    Obecnie w przypadku ubiegania się o zezwolenie na pracę, to pracodawca jest stroną w tym postępowaniu. Zupełnie inna sytuacja zachodzi w przypadku jednolitych zezwoleń na pracę i pobyt, gdzie to cudzoziemiec jest stroną postepowania, natomiast pracodawca przedstawia jedynie dokumenty dotyczące jego zatrudnienia na prośbę cudzoziemca. Po przekazaniu dokumentów cudzoziemcowi, pracodawca nie ma żadnego wglądu w proces uzyskania jego zezwolenia. Jeśli nie zostanie poinformowany przez cudzoziemca, nie będzie miał wiedzy na temat tego, czy decyzja została wydana i jaki jest rezultat postepowania. Jest to kuriozalne biorąc pod uwagę, że decyzja ma wpływ na legalność zatrudnienia. W przypadku negatywnej decyzji, która stanie się prawomocna, pracodawca będzie odpowiadał za nielegalne zatrudnianie, nawet jeśli nie miał wiedzy o rezultacie postępowania. Postulujemy, aby pracodawca, jako strona posiłkowa, miał pełny wgląd w proces administracyjny w sprawie pobytu i pracy, a w związku z tym był informowany o terminie i treści decyzji.


    Zobacz: 17.11.2023 Stanowisko ZPP w sprawie zatrudniania cudzoziemców

    Komentarz ZPP w sprawie nowelizacji unijnego prawa farmaceutycznego

    Warszawa, 16 listopada 2023 r. 

     

    Komentarz ZPP w sprawie nowelizacji unijnego prawa farmaceutycznego

     

    • 26 kwietnia 2023 r. Komisja Europejska przedstawiła projekty przepisów, za pomocą których zamierza zreformować unijne prawo farmaceutyczne.
    • Na poziomie unijnym jest to największa nowelizacja prawa farmaceutycznego
      od 20 lat.
    • Komisja Europejska stawia przed omawianymi regulacjami istotne cele, w zakresie:
      • stworzenia wspólnego rynku oraz zapewnienia powszechnego i równego dostępu do tanich i skutecznych produktów leczniczych dla pacjentów zamieszkujących wszystkie kraje Unii Europejskiej;
      • zaoferowania atrakcyjnego i sprzyjającego innowacjom systemu badań, rozwoju i produkcji leków w Europie;
      • zmniejszenia obciążeń administracyjnych i znacznego przyspieszenia procedur wydawania pozwoleń na dopuszczenie do obrotu produktów leczniczych, tak aby mogły one jak najszybciej trafiać do pacjentów;
      • zwiększenia dostępności i zapewnienia pacjentom stałych dostaw produktów leczniczych, bez względu na ich miejsce zamieszkania we Wspólnocie;
      • zajęcia się kwestią oporności na środki przeciwdrobnoustrojowe w ramach unijnego podejścia „One Health”;
      • ograniczenia wpływu produkcji i konsumpcji produktów leczniczych na środowisko naturalne
    • 19 października 2023 r., podczas posiedzenia Komisji do Spraw Unii Europejskiej, podsekretarz stanu w MZ Maciej Miłkowski przedstawił stanowisko polskiego rządu ws. proponowanych zmian, w którym:
      • aprobuje się kierunek zmian przyjęty przez Komisję Europejską i dostrzega wyzwania związane z brakiem dostępności leków oraz antybiotykoopornością;
      • wskazuje się, że poszczególne rozwiązania proponowanego pakietu wymagają doprecyzowania – tak aby możliwe było osiągnięcie zakładanych przez Komisję Europejską celów;
      • dostrzega się rozdźwięk interesów producentów leków innowacyjnych i generycznych;
      • podkreśla się, że celem dyskutowanych przepisów jest zwiększenie dostępności leków dla pacjentów, a nie wsparcie danej grupy przedsiębiorców.
    • 17 listopada 2023 r. Ministerstwo Zdrowia zaplanowało spotkanie Zespołu ds. rewizji unijnych przepisów lekowych, który – wraz z przedstawicielami interesariuszy branżowych i społecznych – ma dyskutować projektowane rozwiązania.

    Ograniczona dostępność produktów leczniczych jest zauważalna nie tylko na rynku polskim, ale na całym rynku europejskim. Wszystkie kraje unijne mierzą się z problemem braku surowców, zwiększonymi kosztami produkcji, problemami logistycznymi oraz konkurencją ze strony rynków azjatyckich.

    W związku z powyższym kluczowe jest podjęcie działań mających na celu dostosowanie obecnych regulacji farmaceutycznych – nie zmienianych istotnie przez ostatnie 20 lat – do dzisiejszych realiów, potrzeb i wyzwań. Konieczne jest zwiększenie atrakcyjności rynku europejskiego dla producentów i dystrybutorów w celu zachęcenia ich do przeniesienia produkcji do Unii Europejskiej.

    Planowane rozwiązania – mimo szczytnych haseł uzasadniających ich wdrożenie – wydają się jednak niewystarczające. Koncentrują się na kilku obszarach (przede wszystkim na zmianach w procesie rejestracyjnym i okresie wyłączności rynkowej dla nowo rejestrowanych produktów), przerzucając obowiązki w zakresie zapewnienia dostępności na producentów. Oferowane zachęty mają charakter wirtualny (np. formalne skrócenie procesu rejestracji produktu do 180 dni lub teoretyczne wydłużenie okresu wyłączności rynkowej) i nie zawierają realnego pakietu wsparcia, ani zachęt do inwestycji dla przedsiębiorców działających na kluczowym dla gospodarki rynku.

    Planowane przepisy pomijają jednocześnie kwestie, z którymi branża boryka się od lat, a które wymagałyby uwspólnienia na poziomie europejskim (np. problem wczesnego dostępu do terapii, wdrożenia nowoczesnego łańcucha dystrybucji, dostawy leków do domu pacjenta, presji cenowej ze strony płatnika publicznego).

    Z uwagi na powyższe konieczna jest szczegółowa analiza planowanych regulacji pod kątem adresowania przez nie potrzeb nie tylko regulatora ale przede wszystkim pacjentów i przemysłu oraz dyskusja z regulatorem lokalnym a następnie europejskim w celu zaadresowania tychże potrzeb w projektowanych regulacjach.

    26 kwietnia 2023 roku Komisja Europejska zaprezentowała projekty przepisów dzięki, którym planuje zreformować unijne prawo farmaceutyczne.

    W związku z przyjęciem 26 kwietnia 2023 r. przez Komisję Europejską pakietu zmian europejskiego prawa farmaceutycznego i jednoczesnym rozpoczęciem procesu legislacyjnego w Radzie i Parlamencie Europejskim przedstawiamy stanowisko do projektu szczególnie z uwagi na fakt pojawiających się w przestrzeni publicznej tezy, jakoby przedmiotowe projekty ograniczą innowacyjność Europy względem innych rejonów świata. Uprzejmie informujemy, że nie zgadzamy się, że reforma prawodawstwa farmaceutycznego UE osłabi konkurencyjność przemysłu farmaceutycznego Unii Europejskiej (dalej UE). Szczególnie ma to znaczenie z uwagi na fakt, że termin na zgłaszanie poprawek w Komisji ENVI Parlamentu Europejskiego upłynął w połowie listopada 2023 r.

    Spadek globalnej konkurencyjności europejskiego sektora farmaceutycznego w zakresie badań i rozwoju nie jest powiązany z erozją własności intelektualnej, ponieważ, od lat 90tych UE konsekwentnie zwiększała zachęty regulacyjne i monopole w zakresie własności intelektualnej. Każda nowa ochrona praw własności intelektualnej lub ochrona regulacyjna (patenty na produkty w ramach TRIPS, SPC, najdłuższe na świecie wyłączności regulacyjne i rynkowe, wyłączność na produkty sieroce, wyłączność pediatryczna i przedłużenie SPC) zostały wprowadzone w określonym celu, jakim jest uczynienie Europy światowym liderem w zakresie innowacji badawczo-rozwojowych.

    Jednak to wzmocnienie zabezpieczeń monopolistycznych dokładnie odpowiada względnemu spadkowi badań i rozwoju w Europie w porównaniu z Chinami i USA. Pokazuje to, że twierdzenie, że „więcej monopolu prowadzi do większej liczby badań i rozwoju” jest fałszywe. Co gorsza, te środki monopolistyczne bezpośrednio przyczyniły się do przenoszenia produkcji leków poza Europę, chociaż pochwalamy wysiłki UE mające na celu skorygowanie tego za pomocą reform.

    Natomiast środki polityczne, które pobudziły konkurencję ze strony sektora leków równoważnych (generycznych) w pełni spełniły pokładane w nich nadzieje. Przepisy dotyczące leków równoważnych (generycznych) pobudziły bardzo potrzebną konkurencję, podwoiły dostęp do leków w Europie i zmniejszyły presję na budżety opieki zdrowotnej. Zasady dla leków biologicznych równoważnych uczyniły Europę światowym liderem w tej technologii i przyczyniły się do znacznych inwestycji w produkcję leków biologicznych w UE.

    Dlatego konieczne jest, aby strategia farmaceutyczna dla Europy w dalszym ciągu wspierała sektor leków równoważnych i biosimilarów gwarantujący bezpieczeństwo lekowe Europy.

    W ocenie skutków prawodawstwa farmaceutycznego podkreślono (s. 43), że „trudno ustalić bezpośredni związek między zachętami UE a konkurencyjnością UE, ponieważ chociaż zachęty zwiększają atrakcyjność rynków UE, nie wpływają one na pochodzenie geograficzne leków. Około 20% nowych leków dopuszczonych do obrotu w UE pochodzi z UE, pozostałe pochodzą głównie z USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Japonii, które w równym stopniu kwalifikują się do wszystkich zachęt UE. Podobnie innowacyjne przedsiębiorstwa z siedzibą w UE mogą skorzystać z zachęt gdzie indziej, jeśli będą tam sprzedawać swoje produkty.
    W czerwcu 2016 r. Rada zwróciła się do Komisji o przeprowadzenie opartej na dowodach analizy wpływu mechanizmów zachęt, zwłaszcza SPC. Zlecono dwa badania. Jeden z Instytutu Maxa Plancka [1] kwestionuje, czy dostępność ochrony patentowej lub SPC wpływa na decyzje przedsiębiorstw dotyczące lokalizacji obiektów badawczych w tej czy innej jurysdykcji, podkreślając, że inne czynniki mają prawdopodobnie większe znaczenie.

    W drugim badaniu Copenhagen Economics [2]argumentowano, że SPC mogą odegrać rolę w przyciąganiu innowacji do Europy, wskazując, że podatki, edukacja i inne czynniki są prawdopodobnie ważniejsze w tym względzie.” 

    Okresy wyłączności regulacyjnej i vouchera na wyłączność

    Pakiet farmaceutyczny zmienia zasady przyznawania firmom tzw. wyłączności regulacyjnej, tzn. czasowej ochrony podmiotów, które wprowadziły dany lek jako pierwszy, przed konkurencją rynkową. Skutkiem zmian ma być wydłużenie maksymalnej ochrony – i tak już dłuższej niż np. w Stanach Zjednoczonych – z obecnych 11 lat do 13 lat.


    Tymczasem brak jest dowodów na korelację pomiędzy wydłużaniem ochrony opartej na wyłączności a poziomem innowacyjności – dane na temat kierunków importu do Unii Europejskiej innowacyjnych leków (USA, Szwajcaria, Wielka Brytania, Japonia) świadczą o czymś przeciwnym.

     

    Ponadto proponowane nowe zasady przyznawania ochrony są tak niejasne, że wprowadzają niepewność co do tego, kiedy w konkretnym przypadku możliwa będzie sprzedaż leku konkurencyjnego. Nie można zapominać, że przygotowanie produktu generycznego wymaga przeprowadzenia prac badawczo-rozwojowych i badań klinicznych (badań biorównoważności) oraz przygotowania dokumentacji rejestracyjnej. Wytwórca produktów generycznych musi z kilkuletnim wyprzedzeniem wiedzieć, kiedy będzie mógł złożyć wniosek o wydanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, tak by odpowiednio rozplanować w czasie prowadzone prace.

    W przypadku, gdy w toku tych prac nagle okaże się, że wyłączność danych została przedłużona, może się okazać, że część przeprowadzonych badań czy przygotowanych dokumentów, które spełniały wymagania przewidziane prawem w dniu, w którym upływał sześcioletni okres wyłączności danych, nie będzie ich spełniać w dniu, w którym upłynął przedłużony okres wyłączności danych. Ponadto w czasie trwania wyłączności danych w UE, producenci generyków mogą rejestrować produkty lecznicze za granicą i tam je zbywać. Jednakże w wielu krajach warunkiem uzyskania dopuszczenia do obrotu jest posiadanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu w państwie wytwórcy. Tym samym wydłużanie wyłączności danych zmniejszy konkurencyjność producentów z Unii Europejskiej w stosunku do producentów z Indii, Chin, czy USA. Tam nie obowiązują bowiem tak długie terminy wyłączności danych, jak w Unii Europejskiej. Dlatego też ewentualne dalsze dodatkowe okresy ochronne powinny być przyznawane wyłącznie w zakresie wyłączności rynkowej, a nie wyłączności danych.

    Dodatkowo pakiet farmaceutyczny przewiduje instytucję przenoszalnego vouchera na wyłączność (TEV, Transferrable Exclusivity Voucher). Firma wprowadzająca na rynek nowy lek przeciwbakteryjny otrzyma prawo 12-miesięcznej wyłączności, które może wykorzystać dla innego leku lub sprzedać osobie trzeciej. Zaproponowana konstrukcja, choć miałaby zachęcać do prac badawczo-rozwojowych nad nowymi antybiotykami, w rzeczywistości może otworzyć przestrzeń dla nadużyć i antykonkurencyjnych zachowań. Warto rozważyć inne metody wsparcia rozwoju antybiotyków jakie zostały zaproponowane chociażby w Szwecji czy w Wielkiej Brytanii tj. roczny program gwarancji przychodów wydaje się skutecznym narzędziem, które może zachęcić twórców antybiotyków do inwestowania w badania i rozwój poprzez zapewnienie gwarantowanych przychodów. Modele szwedzkie i brytyjskie pokazują, że wdrożenie gwarancji dochodów jest praktycznym i wykonalnym rozwiązaniem, które zostało przetestowane i przyniosło pozytywne rezultaty.

    Nawet europejskie stowarzyszenie leków monopolistycznych EFPIA nie wskazuje kwestii własności intelektualnej (IP) jako koniecznych do relokacji produkcji.

    Każdy rok opóźnienia konkurencji to wymierne straty dla pacjentów i narodowych płatników, a jeden rok to strata rzędu przynajmniej setek milionów euro.

    Mając na uwadze powyższe apelujemy o:

    – ustanowienie maksymalnego jednolitego okresu wyłączności danych wynoszącego 6 lat oraz wyłączności rynkowej w wymiarze podstawowym 2 lat, przy czym wyłączność rynkowa mogłaby być rozszerzana o dodatkowe okresy stanowiące zachęty obecnie przewidziane w projekcie dyrektywy, niemniej jednak łączny czas trwania ochrony rejestracyjnej nie powinien być dłuższy niż obecnie obowiązujące okresy, tj. maksymalnie 11 lat;

    – o wyraźne wskazanie w przepisach, w przypadku, gdy wydłużenie wyłączności danych albo wyłączności rynkowej miałoby być zależne od zapewnienia dostępności produktu leczniczego na rynku dla pacjentów, że taka dostępność oznacza nie tylko wprowadzenie produktu leczniczego na rynek i zapewnienie dostaw pokrywających zapotrzebowanie pacjentów, ale także uzyskanie refundacji dla tego produktu leczniczego, ewentualnie dostaw produktu leczniczego na rynek UE lub wycofanie wniosku o refundację w którymkolwiek z państw członkowskich powinno skutkować odebraniem przyznanej wyłączności;

    • – rezygnację z instytucji TEV i zastąpienie jej schematem gwarantowanego rocznego przychodu (Annual Revenue Guarantee Scheme – wypracowanym przez EU-Joint Action on Antimicrobial Resistance and Healthcare-Associated Infections, EU-JAMRAI), który wynagradza innowacje, jednocześnie promując odpowiedzialną konsumpcję antybiotyków.

     Zmiany w zakresie ochrony środowiska

    Popierając kierunkowe wszelkie działania zmierzające do poprawy stanu środowiska naturalnego należy podkreślić, że już obecnie europejski przemysł farmaceutyczny musi spełnić najwyższe standardy środowiskowe. Paza zmianami w pakiecie farmaceutycznym, obecnie toczą się zaawansowane prace legislacyjne w Parlamencie Europejskim i Radzie w zakresie chociażby ścieków komunalnych, które wpłyną w istotny sposób na europejski przemysł farmaceutyczny produkujący leki równoważne (generyczne i biologiczne równoważne) co przełoży się na wzrost kosztów wytwarzania tych leków. Mając to na uwadze należy zważyć również perspektywę aby słuszne cele i założenia nie stały się barierą konkurencyjną i nie doprowadziły do wyeliminowania tej części branży farmaceutycznej
    z Europy. Szczególnie ma to znaczenie z uwagi na braki leków podstawowych w Europie
    i konkurencję azjatycką która z jednej strony jest dotowana finansowo przez swoje rządy,
    a z drugiej nie podlega tak rygorystycznym przepisom.

    Wpływ na konkurencyjność i MŚP

    W przypadku małych i średnich przedsiębiorstw w ocenie skutków stwierdzono:

    • (s. 60) „Jeśli chodzi o wpływ na konkurencyjność, proponowane zachęty nie uwzględniają rozróżnienia geograficznego, w równym stopniu zapewniają ochronę regulacyjną produktów opracowanych w UE lub gdziekolwiek na świecie, co zapewnia równe warunki działania dla przedsiębiorstw z siedzibą w UE i z krajów trzecich. Chociaż ramy regulacyjne UE są atrakcyjne dla R&D, konkurencyjność zależy również od wielu innych czynników, m.in. system podatkowy i zachęt; dostępne dotacje, pożyczki i inne źródła finansowania (np. Akcelerator Europejskiej Rady ds. Innowacji); pula talentów; bliskość najlepszych środowisk akademickich; infrastruktury do badań klinicznych; wielkość rynku; bezpieczeństwo łańcuchów dostaw; korzystne decyzje refundacyjne.”
    • (strona 61) „Podobnie zachęty dla UMN przyniosłyby korzyść MŚP, które na ogół są skłonne dokonywać inwestycji na wczesnym etapie w obszarach wysokiego ryzyka, zwiększając wartość ich aktywów, nawet jeśli zostaną przejęte przez dużą firmę farmaceutyczną na późnym etapie rozwoju. MŚP korzystają już ze zwolnień i obniżek z opłat za procedury regulacyjne, a dzięki nowym środkom horyzontalnym MŚP będą korzystać ze zoptymalizowanego wsparcia naukowego z większym prawdopodobieństwem pomyślnego uzyskania zezwolenia.  Ogólnie rzecz biorąc, wraz ze wzrostem inwestycji w badania i rozwój w dziedzinie biofarmaceutyki oraz rosnącym udziałem MŚP wśród R&D, MŚP z branży biofarmaceutycznej w UE i poza nią miałyby doskonałe perspektywy na przyszłość.”

    Komisja Europejska z jednej strony mówi o skrócenie okresów wyłączności leków, ale z drugiej, zaproponowane przepisy de facto otwierają cały wachlarz możliwości ich przedłużania. Maksymalny okres wyłączności na rynku dla leku – oczywiście poza 20 letnią ochroną patentową – według nowej projektowanej dyrektywy i rozporządzenia ma wynosić 13 lat,
    a dziś jest to 11 lat.

    Ponadto Komisja Europejska zaproponowała również tzw. pakiet IP – obecnie równolegle procedowanym w Radzie i Parlamencie Europejskim, w którym firmy monopolistyczne uzyskują możliwość wprowadzenia jedną europejską procedurą,  SPC we wszystkich krajach UE. Dziś muszą ubiegać się o to państwo po państwie. I mimo że w pakiecie farmaceutycznym wprowadzane są regulacje skracające procedury rejestracyjne, wprowadzony na początku lat 90. XX w.

    SPC mający rekompensować długość procesu rejestracji – nie zostaje skrócony.

    Poza tym jest wiele projektów, które są dedykowane dla rozwoju badań nad nowymi lekami, jak chociażby wsparcie ich unijnymi funduszami – mechanizmy IPCEI czy inicjatywami publiczno –  prywatnymi największymi na świecie – Innovative Medicines Initiative,
    a teraz  Innovative Health Initiative, w których połowa funduszy pochodzi od wszystkich obywateli UE, a połowa z firm monopolistycznych reprezentowanych przez COCIR, EFPIA / Vaccines Europe, EuropaBio, MedTech Europe, a budżet całkowity budżet IHI na lata 2021–2027 wynosi 2,4 miliarda euro.

    To wszystko – mimo krytycznych głosów ze strony firm monopolistycznych- wskazuje na otwartość i wsparcie UE w tym zakresie. Warto, aby wsparcie otrzymywał też przemysł produkujący leki konkurujące na rynku ceną, bo to właśnie ich brakuje w aptekach. A w tym obszarze fundusze unijne nie są już tak szczodre.

    Z pewnością nie należy okresu monopolu przedłużać, bo europejscy pacjenci dłużej będą czekać na pojawienie się konkurencji cenowej na rynku leków,  a płatnicy narodowi, w tym nasz NFZ, zmuszeni zostaną do ponoszenia wyższych kosztów refundacyjnych. Każdy dzień opóźnienie konkurencji to wielomilionowe starty dla budżetów ochrony zdrowia.

     

    Zobacz: 16.11.2023 Komentarz ZPP w sprawie nowelizacji unijnego prawa farmaceutycznego

    Wyzwania rynku pracy – czy migracja może uratować polską gospodarkę?

    Warszawa, 16 listopada 2023 r. 

     

    Wyzwania rynku pracy – czy migracja może uratować polską gospodarkę?

     

    W obliczu narastającego deficytu pracowników na polskim rynku pracy konieczność aktywizacji migrantów staje się niezbędna dla zrównoważonego rozwoju gospodarczego.

    Analiza trendów demograficznych prowadzona na podstawie danych GUS wskazuje, że już za 30 lat osoby powyżej 50. roku życia będą stanowiły połowę polskiego społeczeństwa. Jednocześnie około 90 procent osób osiągających wiek emerytalny decyduje się na porzucenie miejsca pracy. Regularnie rośnie także liczba osób pobierających emeryturę. Prognozy dla polskiego rynku pracy – a szerzej także dla krajowego systemu gospodarczego – są zatem co najmniej niepokojące. Naturalnym kierunkiem, w którym zmierza dziś rynek pracy musi być zatem aktywizacja zawodowa migrantów.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zorganizował konferencję poświęconą temu kluczowemu zagadnieniu pod hasłem Wyzwania rynku pracy – czy migracja może uratować polską gospodarkę?

    Podejmowanie tematu migracji jest dla nas dość oczywiste. Na konferencję zaproszeni zostali przedstawiciele świata biznesu, administracji i, co ważne, nauki. W dyskusjach o podobnej tematyce często pomija się sferę naukową – my staramy się ten trend odwracać. Z satysfakcją można odnotować, że spora część raportów czy artykułów poruszających tę i podobną problematykę powołuje się na opracowania wydane przez ZPP, co bardzo nas cieszy  –  podkreślił Dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji i Członek Zarządu ZPP Jakub Bińkowski w wystąpieniu otwierającym konferencję.

    Aktywizacja migrantów wymaga kompleksowego podejścia, obejmującego dostęp do edukacji, szkoleń zawodowych oraz kreowania szans na rynku pracy. Stąd szczególnego znaczenia nabiera dziś konieczność nakreślenia ram właściwej polityki migracyjnej dla Polski, która będzie w stanie odpowiedzieć na wyzwania gospodarcze i demograficzne naszego kraju.

    Polska polityka migracyjna musi uwzględniać uwarunkowania prawne czy integracje społeczne migrantów. Strategia ta musi zawierać perspektywy krótko i długookresowe  realizować procesy takie jak upraszczanie przepisów. Ważnym elementem w tym wszystkim jest digitalizacja i automatyzacja procesów. Nie wyobrażam sobie tu działania w oparciu o procedury „papierowe” – powiedziała prof. dr hab. Gertruda Uścińska Prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

    Ludność napływowa już dziś odgrywa znaczącą rolę w licznych sektorach, dlatego kształtowanie polityki w zakresie aktywizacji zarobkowej migrantów nie może odbywać się oderwaniu od żywych potrzeb biznesu.

    Z perspektywy sektora, który reprezentuję, tj. przewozu osób taksówkami, sytuacja na rynku pracy robi się napięta. W Polsce może brakować nawet do 150 tys. kierowców zawodowych. Zapotrzebowanie na pracowników jest tak wysokie, że zdecydowana część dużych firm mogłaby znaleźć nowe miejsca pracy dla tysięcy nowych pracowników od zaraz. Pytanie musi brzmieć, nie „czy” lecz „jakie” działania należy podjąć, aby migrantów w Polsce dobrze zintegrować – wskazał Marcin Moczyróg – General Manager Central & Eastern Europe z Uber Poland.

    Według ostatnich danych UNHCR (VI 2023 r.) w Niemczech zarejestrowanych było 1 076 680 obywateli Ukrainy, którzy przybyli  do tego kraju od początku wojny. Wyzwaniem dla Polski jest dziś zatem nie tylko przyciągnięcie, ale także zatrzymanie pracowników spoza granic kraju.

    Legalna migracja to dla nas wielka szansa na wspólnym europejskim rynku pracy i usług. Obecnie polscy przedsiębiorcy legalnie zatrudniający obcokrajowców napotykają wiele przeszkód, aby świadczyć usługi w innych krajach wspólnoty. Cierpią na tym zarówno polskie przedsiębiorstwa, które nie mogą się rozwijać, jak i budżet państwa, który z racji tego nie może pobierać należnych składek i podatków – powiedział Andrzej Korkus, Prezes EWL.

    Obecny na konferencji Dyrektor Forum Pracy ZPP, Jacek Podgórski, przedstawił stanowisko dotyczące aktywizacji migrantów jako potencjalnego rozwiązania dla bieżących problemów na rynku pracy.

    Mimo zaabsorbowania przez krajowy rynek pracy znacznej liczby cudzoziemców, wciąż obserwujemy wiele problemów, w szczególności w kontekście legalizacji pracy. Dlatego jako ZPP zaprezentowaliśmy pakiet rozwiązań, które – w naszej opinii – pozwolą zmaksymalizować szanse rozwoju krajowego rynku pracy w oparciu między innymi o migrantów. Postulujemy choćby Likwidację tak zwanej „informacji starosty”, wykreowania większej liczby terminów względem uzyskania wizy krajowej w najważniejszych placówkach, ustalenia prawa do pracy w czasie oczekiwania na zezwolenie na pobyt i pracę, wzmocnienie roli pracodawcy w procesie uzyskania jednolitego zezwolenia na pobyt i pracę czy usprawnienie procesu wymiany informacji pomiędzy pracodawcą a urzędem – powiedział Jacek Podgórski.

    W kontekście niekorzystnego krajobrazu demograficznego, aktywizacja migrantów staje się strategicznym narzędziem przeciwdziałania wyzwaniom związanym z brakiem rąk do pracy i utrzymaniem dynamiki wzrostu gospodarczego.

    Memorandum ZPP – Nowotwory kobiece – profilaktyka, odpowiedzialność osobista, rozwiązania systemowe, czyli jak odwrócić negatywne trendy w Polsce?

    Warszawa, 15 listopada 2023 r. 

     

        

     

    Memorandum ZPP – Nowotwory kobiece – profilaktyka, odpowiedzialność osobista, rozwiązania systemowe, czyli jak odwrócić negatywne trendy w Polsce?

    • Niechęć pacjentów do udziału w badaniach profilaktycznych przyczynia się do wzrostu zachorowań na raka piersi.
    • Niewydolność systemu ochrony zdrowia może być powodem zwiększonego ryzyka trwałego uszkodzenia zdrowia lub śmierci pacjenta.
    • Brak pro-profilaktycznych kampanii społecznych, tym samym malejąca świadomość społeczeństwa powodują zmniejszanie się odsetka ludzi zaszczepionych czy dobrowolnie przebadanych.
    • Strach pacjenta przed chorobą nowotworową sprawia, że boi się poddać badaniom, nie dopuszczając do siebie myśli o możliwości zachorowania na raka.
    • Choroba nowotworowa pracownika to ogromne koszty poniesione przez ZUS
      i pracodawcę.
    • Wysokie koszty terapii, motywują pacjentów do szukania alternatywnych, niekonwencjonalnych metod leczenia nowotworów.

    Gwałtowny wzrost zachorowań na raka piersi

    Dane z Krajowego Rejestru Nowotworów pokazują, że w roku 2019 zdiagnozowano ponad 17 000 przypadków raka piersi. Te dane mogą być jednak zaburzone ze względu na pandemię COVID-19 w tym okresie. Wiele przypadków nie zostało zgłoszonych, a także wiele pacjentek nie szukało pomocy medycznej. Co więcej, zaobserwować można znaczący wzrost przypadków w kolejnych latach, począwszy od 2021 roku. Informacje z Narodowego Funduszu Zdrowia oraz inne dane pozwalają nam szacować, że w Polsce rocznie diagnozuje się już około 22 000 nowych przypadków raka piersi. Niepokojące jest to, że 20-30% pacjentek zgłasza się już w zaawansowanym stadium choroby. Eksperci oceniają, że około 40% z tych nowotworów osiąga  rozmiar, który utrudnia skuteczne leczenie, czyli przekracza jeden centymetr. W niektórych przypadkach, ponad 50% pacjentek nie kwalifikuje się do leczenia wstępnego ze względu na rozmiar guza lub obecność przerzutów. Wzrost zachorowań jest również zauważalny w grupach wiekowo niższych, a praktyka lekarska i dane statystyczne wskazują na coraz częstsze przypadki nowotworów wśród kobiet w wieku 30-50 lat.

    Problem raka piersi zaczyna się już około trzydziestego roku życia, a nie pięćdziesiątego. Około 20% zachorowań występuje w czwartej dekadzie życia, a ich szczyt przypada między sześćdziesiątym a sześćdziesiątym dziewiątym rokiem życia. Rozwiązanie tego problemu wymaga współpracy różnych interesariuszy, włączając w to Ministerstwo Zdrowia i organizacje społeczne. Jednak bez aktywnego zaangażowania kobiet, rozwiązanie staje się trudne do wypracowania. W 2020 roku na podstawie danych z polskich ośrodków onkologicznych przewiduje się około 24 000 nowych przypadków zachorowań na raka piersi. Jest to mniej niż średnia europejska, jednak Polska ma jedną z najwyższych liczb zgonów i niski udział w programach profilaktycznych. Warto podkreślić, że w obecnych czasach wyleczalność raka piersi wynosi około 95%. Ważne jest, aby zrozumieć, że zachorowanie na raka piersi jest długotrwałym procesem i nie występuje nagle. Istnieją czynniki ryzyka, które wpływają na rozwój tej choroby. Liczba przypadków zachorowań na raka piersi od roku 2000 wzrosła o 150%. W celu rozwiązania tego problemu, konieczne jest podejście systemowe oraz  współpraca decydentów z Ministerstwa Zdrowia z ekspertami medycznymi i organizacjami pacjenckimi oraz promowanie zdrowego stylu życia i profilaktyki wśród kobiet. Warto przeanalizować swój tryb życia, aby zidentyfikować niezdrowe skłonności. To może być związane z niewłaściwym odżywianiem, , czy nawet chronicznym niedosypianiem, które może zwiększać ryzyko zachorowania na raka piersi.

    Strach motorem napędowym świadomości pacjenta – wydłużające się terminy operacji nie pomagają

    Ważna jest świadomość. Wielu ludzi odczuwa lęk i niepokój w związku z badaniami przesiewowymi, takimi jak mammografia czy cytologia. To jest naturalne, ale ważne jest, aby nie przekroczyć pewnej granicy, gdzie ten lęk staje się przeszkodą. Kiedy strach staje się przytłaczający, zaczynamy aktywować mechanizmy obronne i racjonalizować nasze reakcje. Często zdarza się, że ludzie używają mechanizmów obronnych, takich jak wypieranie lub zaprzeczanie, aby zmniejszyć lęk. Należy zrozumieć, że rak piersi może występować u młodszych kobiet, co podkreśla potrzebę większej świadomości i profilaktyki. Zdarzają się przypadki, kiedy osoba młoda zostaje zdiagnozowana z rakiem piersi, pomimo braku historii choroby w rodzinie. Ważne jest, aby mieć świadomość, że nasze mechanizmy obronne mogą nas unieruchamiać w podejmowaniu działań profilaktycznych. Należy dążyć do większej świadomości i zrozumienia, jak nasz mózg reaguje na zagrożenia, aby uniknąć niepotrzebnego poczucia strachu. Czekanie na operację przez dwa lub trzy miesiące może być bardzo trudne dla pacjenta. Warto zastanowić się nad tym, czy takie opóźnienia w systemie powinny być akceptowalne, szczególnie w przypadku poważnych problemów zdrowotnych. Szybsza diagnoza i leczenie mogą pomóc pacjentom przechodzić przez ten proces z mniejszym stresem. W procesie leczenia raka piersi ważne jest, aby pacjentki nie były pozostawione same sobie i miały wsparcie psychoonkologów. Szybka diagnoza
    i przyspieszone wdrożenie w proces leczenia mogą pomóc pacjentkom w przejściu przez terapię z mniejszym stresem.

    Nieistniejąca profilaktyka winowajcą zwiększonego ryzyka zachorowania na nowotwór

    Głównym problemem jest brak profilaktyki aktywnej, ponieważ w Polsce opieramy się głównie na profilaktyce bierniej, zakładając, że kobiety same zgłoszą się na badania cytologiczne. W innych krajach Europy profilaktyka aktywna jest znacznie bardziej powszechna. Często słyszymy, że trzeba poprawić świadomość kobiet, aby częściej korzystały z badań cytologicznych. Wzorcowym krajem jest Szwecja, w której 95% kobiet regularnie do nich przystępuje. To nie oznacza, że Szwedki są bardziej świadome lub inteligentniejsze od Polek. Dlaczego więc tak dużo z nich na nie uczęszcza? W Szwecji cały program profilaktyki nowotworowej jest w gestii lekarza rodzinnego. Lekarz rodzinny wysyła list do pacjentek, informując o terminie badania cytologicznego. Pacjentka ma możliwość zgłoszenia się na badanie w ustalonym terminie i dostarczenia wyniku w ciągu 3 tygodni. Jeśli wynik nie jest dostarczony w wyznaczonym czasie, lekarz ponownie przypomina o konieczności badania. W sytuacji, w której  lekarz wyników nie otrzyma,  pacjent jest wypisywany z przychodni. Jednak to nie wszystko, firma ubezpieczeniowa może również przesłać wykaz zalecanych badań. Brak wykonania tych badań może prowadzić do podwyższenia składki ubezpieczeniowej, co z kolei motywuje do regularnych kontroli zdrowia. W czasach PRL-u np. w Tychach każdy zakład pracy miał własnego ginekologa, a badania profilaktyczne były obowiązkowe co roku. Wszyscy ginekolodzy pracowali jednocześnie w oddziale ginekologicznym szpitala wojewódzkiego, a ich pracą nadzorował szef pracowni. Jeśli w zestawieniu okazywało się, że pominięto 2-3 kobiety w badaniach profilaktycznych, od razu wybuchała awantura, a lekarz był wzywany „na dywanik”. W latach dziewięćdziesiątych Tychy miały ujemną umieralność z powodu raka szyjki macicy w przedziale wiekowym 45-65 lat. Następnie nadeszły przemiany, w wyniku których zamknięto 2/3 zakładów pracy. Obecnie Tychy mają najwyższy poziom zachorowań na raka szyjki macicy w województwie śląskim. Brakuje systemu przypominającego o badaniach. Aby zmienić tę sytuację, potrzebne są poważne prace legislacyjne, ponieważ konieczne jest wprowadzenie przymusu badań cytologicznych. Obecnie większość ludzi zdaje sobie sprawę z ryzyka zachorowania na nowotwór, ale istnieje lęk przed diagnozą.

    Bez edukacji prozdrowotnej zaufanie do szczepionek na HPV wśród obywateli gwałtownie spada

    1 czerwca ogłoszono Narodowy Program Szczepień przeciwko HPV. Oświadczenie ministra o bezpłatnych  szczepieniach nie może stanowić programu – potrzebny jest walor edukacyjny.

    Program szczepień przeciwko HPV powinien być przede wszystkim programem edukacyjnym, a same szczepienia jedynie tłem. Wymaga to odpowiedniego zorganizowania, z określeniem, kto w danym regionie odpowiada za listę dzieci, które kwalifikują się do szczepień. Prościej dla istnienia programu byłoby, gdyby szczepienia odbywały się w szkołach, a nie w gabinetach lekarskich. Kontrola jakości jest kluczowa w przypadku programów szczepień, zwłaszcza jeśli wydawane są duże środki finansowe. Warto byłoby mieć pewność, że środki te są wydawane w sposób efektywny i zgodny z najlepszymi praktykami medycznymi. Na początku, podczas prelekcji edukacyjnych można natrafić na niechęć i sceptycyzm wśród rodziców, którzy mogą obawiać się negatywnych skutków szczepień, takich jak niepłodność czy wywoływanie nowotworów, jednak kiedy dokładnie wytłumaczy  się  czym jest wirus HPV i jak jest zbudowany, rodzice chętnie podpisują zgody. Narodowy Instytut Onkologii ogłosił, że do 2028 roku powinniśmy zaszczepić 60% dzieci, co oznacza, że jest to tylko minimalny poziom. W celu istotnego obniżenia zachorowalności i śmiertelności związanej z rakiem szyjki macicy, musielibyśmy wyszczepić 90-95% populacji. To oznacza, że aktywny program szczepień prowadzony przez co najmniej 10 lat jest konieczny, aby osiągnąć spadek zachorowalności
    o 50%. Jeśli naprawdę chcemy zmniejszyć zachorowalność, to należałoby poważnie rozważyć wprowadzenie obowiązkowych szczepień, na wzór tych w Walii lub Szwecji.

    Współczesna edukacja o profilaktyce to klucz do sukcesu.

    Edukacja od podstaw, to nie tylko profilaktyka wczesna, ale i profilaktyka ogólna. W 80% to zależy od samych pacjentów, a nie od lekarza czy ministra. To zależy od osobistych nawyków, takich jak palenie, nadmierne picie alkoholu, zdrowe odżywianie, radzenie sobie ze stresem
    i aktywność fizyczna. Polską Kartę Paryską ma podpisaną od ponad 20 lat. Zawiera ona wskazówki dot. unikania raka.W innych krajach uczy się tego od przedszkola.. Dzieci już w młodym wieku uczą się, że zdrowe nawyki żywieniowe są ważne. Taka edukacja musi być wprowadzona w Polsce od najmłodszych lat, przez cały system edukacji, włącznie z przedszkolem, podstawówką i szkołą średnią.

    Szwecja pionierem walki o zdrowie obywateli

    Szwecja to państwo, w którym obywatele biorą na siebie odpowiedzialność za własne zdrowie. To właśnie tam odnotowuje się najniższy odsetek palaczy papierosów, który wynosi jedynie 5%, podczas gdy w Polsce ten wskaźnik sięga już 29%. Szwecja osiągnęła również sukces
    w walce z próchnicą zębów u dzieci, co ostatecznie skutkowało zmniejszeniem zapotrzebowania na usługi stomatologiczne. Dlaczego tyle wystarczyło? Kluczową rolę odgrywa edukacja prozdrowotna, która zaczyna się w szwedzkich szkołach podstawowych czy nawet przedszkolach.

    Choroba nowotworowa pracownika a koszty jego utrzymania

    Istnieją dane dotyczące absencji chorobowej spowodowanej nowotworami u kobiet. Opierają się one na mapach potrzeb zdrowotnych i są stosunkowo aktualne. W przypadku raka piersi w roku 2021 mieliśmy 7,3 miliona dni absencji chorobowej. Jeśli przyjmiemy, że koszt jednego dnia absencji wynosi 108 złotych (dane ZUS), oznacza to, że ZUS i pracodawcy ponieśli koszty wynoszące prawie 788 milionów złotych związane z niezdolnością do pracy z powodu raka piersi. W przypadku raka jajnika mieliśmy znacznie mniejsze wydatki, ponieważ były to tylko 200 000 dni absencji, co przekłada się na koszty w wysokości 21 milionów złotych. W przypadku raka szyjki macicy mieliśmy 115 000 dni absencji, kosztującej 12,4 miliona złotych. Średnia długość absencji wynosi 26 dni w przypadku raka jajnika, 25 dni w przypadku raka piersi i 22 dni w przypadku raka szyjki macicy.

    Ogólnie, jeśli chodzi o całkowite koszty związane z leczeniem raka piersi warto podkreślić, że są bardzo wysokie. Można przeprowadzić symulację, aby oszacować utratę dochodów związanych z nieobecnością chorej na zaawansowanego raka piersi, zarówno w przypadku absencji tymczasowej, jak i trwałej niezdolności do pracy.

    Szacuje się, że spowoduje to średni ubytek PKB na osobę wynoszący blisko 100 000 zł. Co jest równie istotne,  koszty roczne utraty PKB dla osoby chorej poniżej czterdziestego piątego roku życia obecnie można oszacować, że przekraczają one 150 000 zł. Całkowite koszty utraconej produktywności z powodu przedwczesnej śmierci wynoszą około 2,5 miliona złotych. Istotne są również koszty związane z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, które można podzielić na trzy grupy: koszty z tytułu krótkotrwałej niezdolności do pracy (absencji), koszty związane z rentami z tytułu niezdolności do pracy oraz koszty związane z rehabilitacją. Aktualnie koszty związane  z rentami można przewidywać w kwocie 426 milionów. Jest to spowodowane zarówno wzrostem wysokości rent, jak i dłuższym przeżyciem pacjentów
    z rakiem piersi. Warto zaznaczyć, że dostęp do badań, takich jak mammografia czy badania USG, znacząco się poprawił w ciągu ostatnich lat.

    Istnieją też koszty związane z utratą dochodów z powodu nieobecności w pracy osób chorujących na zaawansowanego raka piersi. Przykładem jest utrata dochodów z powodu niezdolności do pracy na stanowiskach poniżej czterdziestego piątego roku życia. Aktualnie, średni ubytek PKB na jedną osobę może to być nawet blisko 100 000 zł. Całkowite koszty utraconej produktywności z powodu przedwczesnej śmierci wynoszą obecnie około 2,5 miliona złotych. Często się zapomina o kwestiach związanych z sytuacją ekonomiczną rodzin i kobiet dotkniętych chorobą. To, co jest bardzo ważne, to fakt, że osoba, która choruje, przestaje aktywnie pracować i może doświadczać utrudnień zarówno w pracy, jak i w wykonywaniu obowiązków domowych. Jeśli kobieta ma dzieci, często musi zatrudnić opiekunkę lub polegać na wsparciu rodziny. To, co jest szczególnie interesujące, to koszty, które ponosiły pacjentki. Obejmują one głównie przepisane leki. Należy zaznaczyć, że nie wszystkie są objęte refundacją, w związku z czym pacjentki często muszą pokrywać koszty leków z własnej kieszeni. Co ciekawe, wiele pacjentek korzysta z niekonwencjonalnych terapii, próbując znaleźć nowe metody wsparcia, które niekoniecznie są uznawane przez medycynę konwencjonalną. Interesujący jest fakt, że młodsze pacjentki przed czterdziestym rokiem życia częściej korzystały z alternatywnych metod leczenia niż pacjentki starsze. To nie wszystko, istnieją jeszcze wydatki na sprzęt medyczny czy materiały opatrunkowe. Dodatkowo, zmiana stylu życia wiąże się z kolejnymi kosztami. Można dołożyć jeszcze wydatki związane
    z transportem, zwłaszcza jeśli pacjent mieszka w dużych odległościach od ośrodków leczenia.

     

    Zobacz: 15.11.2023  Memorandum ZPP – Nowotwory kobiece – profilaktyka, odpowiedzialność osobista, rozwiązania systemowe, czyli jak odwrócić negatywne trendy w Polsce?

    Komentarz ZPP: Firmy lawinowo znikają z rynku. Rośnie liczba zawieszanych i likwidowanych działalności gospodarczych

    Warszawa, 14 listopada br. 

     

    Komentarz ZPP: Firmy lawinowo znikają z rynku. Rośnie liczba zawieszanych i likwidowanych
    działalności gospodarczych

     

    • Według analiz InfoCredit w pierwszych trzech kwartałach 2023 roku odnotowano rekordową jak dotąd liczbę zawieszanych i likwidowanych działalności gospodarczych.
    • W okresie I-IX 2023 r. założono i wznowiono 368,7 tys. działalności gospodarczych, ale zawieszono i zamknięto aż 412,8 tys. firm.
    • Wzrosła liczba zamykanych działalności gospodarczych – z 357,3 tys. w ciągu pierwszych trzech kwartałów roku 2022 do 393,7 tys. w ciągu trzech pierwszych kwartałów roku 2023.
    • Według danych InfoCredit, jeśli w 4Q 2023 r. utrzyma się liczba zamykanych i zawieszanych działalności gospodarczych, rok 2023 będzie pod względem tych statystyk historycznie rekordowy.
    • Największym wyzwaniem w nadchodzącym roku, szczególnie dla firm sektora MŚP, będzie rekordowa dwukrotna podwyżka płacy minimalnej.

    Ostatnie lata to zdecydowanie trudny czas dla prowadzenia biznesu. Problem ten dotyczy nie tylko Polski, choć to dane z naszego kraju martwić powinny nas w największym stopniu. Nie da się ukryć, że pandemia koronawirusa wraz z całą serią lockdownów, wojna na Ukrainie, lawinowy wzrost kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, skutki inflacji czy następstwa Polskiego Ładu odcisnęły swoje piętno na kondycji firm prowadzących działalność na terytorium RP. Przedsiębiorcy w najbliższej perspektywie mierzyć będą musieli się także ze skutkami dwóch podwyżek płacy minimalnej.

    Już od początku stycznia 2024 minimalne wynagrodzenie w Polsce wynosić będzie 4242 zł. Począwszy od lipca będzie to już jednak 4300 zł. Rodzi się tu pytanie, czy blisko 20-procentowa podwyżka minimalnego wynagrodzenia w skali roku nie wpłynie negatywnie na kondycję polskiej gospodarki? Dane płynące z rynku dowodzą, że firmy, a szczególnie MŚP (także mikroprzedsiębiorcy), nie wytrzymują obciążeń mających z jednej strony rynkową proweniencję, z drugiej jednak będących skutkiem politycznych decyzji. Nie możemy przy tym zapominać, że aż 99,8 procenta wszystkich firm w kraju stanowią MŚP, a najliczniejszą ich grupę stanowią mikroprzedsiębiorstwa. Statystyka mówi nam zatem, że najliczniejsza grupa firm działających w Polsce to zarazem przedsiębiorstwa w najmniejszym stopniu odporne na rynkowe zawirowania, kolejne obciążenia fiskalne i wszelkie inne niekorzystne dla nich zmiany. Efekty nawarstwiających się problemów od kilku lat widoczne są w krajowej statystyce gospodarczej. Szczególnie niepokojące są najnowsze dane.

    Według analiz InfoCredit w pierwszych trzech kwartałach 2023 roku odnotowano rekordową jak dotąd liczbę zawieszanych i likwidowanych działalności gospodarczych. W okresie I-IX 2023 r. założono i wznowiono 368,7 tys. działalności, ale zawieszono i zamknięto aż 412,8 tys. firm. Szczególnie wyraźnie – kolejny już raz – wzrosła liczba zamykanych działalności – z 357,3 tys. w roku 2022 do 393,7 tys. w ciągu trzech pierwszych kwartałów. W najgorszej sytuacji są tu napędzające statystyki mikroprzedsiębiorstwa, które – choć wciąż powstają – nie są w stanie zapełnić dynamicznie powiększającej się luki. Tylko w 3Q 2023 r. zawieszono 96,3 tys. działalności wobec 88,4 tys. przed rokiem i 72,7 tys. w 2021 r.

    InfoCredit podkreśla, że kontynuowany jest niechlubny trend, którego początków doszukiwać należy się w roku 2020. W roku 2022 zawieszono łącznie 347,3 tys. działalności, a zakończono 193,2 tys. działalności – najwięcej od roku 2014. Jeśli tendencja się utrzyma – podwyżka płacy minimalnej nie pozwala myśleć inaczej – a przedsiębiorcy w czwartym kwartale tego roku zawieszą lub zamkną przynajmniej taką samą liczbę działalności gospodarczych, co w trzecim kwartale, pobity zostanie niechlubny rekord z poprzedniego roku.

    Przedsiębiorcy obserwują sytuację rynkową i w pełni zdają sobie sprawę z faktu, że kolejne obciążenia skutecznie utrudnią im prowadzenie działalności. Założenia budżetu państwa na przyszły rok wskazują, że przeciętne wynagrodzenie wzrośnie rok do roku o 12,8 procenta i wyniesie 7 824 zł. Przełoży się to także na wzrost składek ZUS dla firm.

    Problemem polityki prowadzonej w Polsce wobec MŚP jest przekuwana w czyn próba unifikacji sektora bez uwzględnienia uwarunkowań regionalnych czy sektorowych takich jak choćby przeciętne wynagrodzenie w odniesieniu do konkretnego obszaru. Bez wątpienia najważniejszym wyzwaniem dla małych i średnich przedsiębiorstw w nadchodzącym roku będzie zmierzenie się ze skutkami podwyżek minimalnego wynagrodzenia, co przełoży się na zbyt wysoki i nagły wzrost kosztów działalności przedsiębiorstw w mniej zamożnych regionach kraju i rozszerzanie się szarej strefy, a te czynniki zapewne na podniesienie statystyk dot. zawieszanych i zamykanych działalności gospodarczych. Zdaniem ZPP receptą na poprawę tego stanu rzeczy jest regionalizacja płacy minimalnej, która – ratując najmniejsze firmy od niechybnego upadku – pośrednio wpłynąć może na zdynamizowanie rozwoju gospodarczego mniej zamożnych regionów kraju oraz ograniczenie zasięgu procesu migracji wewnętrznej spowodowanej brakiem perspektyw zatrudnienia w mniejszych miejscowościach.

    Bez wątpienia kondycja sektora MŚP w Polsce jest jednym z kluczowych czynników budujących wskaźniki gospodarcze kraju – dzieje się tak z uwagi na znaczący udział najmniejszych firm w budowaniu PKB.

     

    Zobacz: 14.11.2023 Komentarz ZPP: Firmy lawinowo znikają z rynku. Rośnie liczba zawieszanych i likwidowanych działalności gospodarczych

    Poziom cyfryzacji małych i średnich przedsiębiorstw w 2023 r. Raport ZPP i Symfonii „Cyfryzacja sektora MŚP w Polsce”

    Warszawa, 2 listopada 2023 r. 

     

    Poziom cyfryzacji małych i średnich przedsiębiorstw w 2023 roku
    Raport ZPP i Symfonii „Cyfryzacja sektora MŚP w Polsce”

     

    Na 10 miesięcy przed wejściem w życie obligatoryjnego KSeF, tylko 60 proc. polskich firm widzi potrzebę głębszej digitalizacji, a 38 proc. z nich wykorzystuje w biznesie jedynie podstawowe narzędzia – wynika z badania przeprowadzonego przez ZPP. Grupą, która deklaruje najniższy poziom digitalizacji są mikroprzedsiębiorcy – niemal 40 proc. z tej grupy twierdzi, że nie wykorzystuje żadnych narzędzi cyfrowych.

    Na chwilę przed wprowadzeniem obowiązkowego Krajowego Systemu e-Faktur, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców we współpracy z Symfonią opracował raport „Cyfryzacja sektora MŚP w Polsce”. Celem badania było sprawdzenie, jak w 2023 r. przedstawia się świadomość i poziom cyfryzacji przedsiębiorstw.

    W badaniu skupiliśmy się na MŚP, ponieważ stanowią one trzon polskiej gospodarki. Wchodząca za moment obowiązkowa całkowita cyfryzacja faktur obejmie również pozostałe segmenty rynku. Jesteśmy jedynym krajem Unii Europejskiej, który wprowadza KSeF dla wszystkich dokumentów fiskalnych w biznesie: bez ograniczeń kwotowych czy obszaru rozliczeń. To ogromne wyzwanie dla polskich przedsiębiorców, które dotyka nie tylko systemów IT, ale również procesów wewnętrznych związanych, m.in., z obiegiem i akceptacją faktur kosztowych. My, w Symfonii, mamy wieloletnie doświadczenie w obszarze fakturowania elektronicznego – wprowadziliśmy pierwszą na polskim rynku fakturę ustrukturyzowaną, dlatego dzielimy się naszą wiedzą. Prowadzimy szeroko zakrojoną kampanię edukacyjną we współpracy ze Stowarzyszeniem Księgowych w Polsce oraz ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców. Uruchomiliśmy bezpłatną infolinię KSeF, jak również wdrożyliśmy cykl szkoleń w ramach Akademii Symfonii, z których korzystają nasi klienci, jak również osoby na co dzień pracujące na systemach naszej konkurencji – mówi Piotr Ciski, prezes Zarządu Symfonii.

    Wprowadzenie KSeF pozwoli administracji publicznej na wgląd w czasie rzeczywistym w każdą transakcję gospodarczą, ponieważ będą one procedowane w centralnym systemie e-faktur. Wymaga to od przedsiębiorców zmiany procesów i dostosowania narzędzi do nowych wymogów. Krajowy System e-Faktur jest rozwiązaniem w pełni cloudowym, co oznacza, że cały rynek w naturalny sposób przeniesie część swoich procesów biznesowych do chmury.

    Tymczasem, jak pokazuje raport, jedynie 14 proc. ankietowanych MŚP deklaruje korzystanie z chmury, a 13 proc. wykorzystanie systemów do zarządzania procesami, w tym ERP; odsetek mikrofirm nie przekracza 10 proc. w obu tych kategoriach. Jedynie 3 proc. ankietowanych deklaruje wykorzystanie sztucznej inteligencji w codziennych operacjach biznesowych.

    Z badania wynika, że 44 proc. respondentów jako główną korzyść płynącą z cyfryzacji wskazuje wzrost efektywności pracy. Zmniejszenie szkodliwego wpływu na środowisko dostrzega 33 proc. badanych. Jedynie 19 proc. ankietowanych widzi w digitalizacji potencjał na zwiększenie przychodów firmy.

    Jednak niemal połowa badanych (46 proc.) obawia się kosztów związanych z cyfryzacją swojej organizacji. Do tego dochodzą obawy czysto ludzkie – niechęć pracowników do zmian zadeklarowało 16 proc. przedsiębiorstw.

    Pełną wersję raportu można pobrać TUTAJ.

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki: Unijna Dyrektywa w sprawie źródeł odnawialnych RED III, a możliwości polskiej energetyki

    Warszawa, 30 października 2023 r. 

     

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki: Unijna Dyrektywa w sprawie źródeł odnawialnych RED III, a możliwości polskiej energetyki

     

    • Unijna Dyrektywa w sprawie odnawialnych źródeł energii REDIII została na początku października br. przyjęta przez Radę Unii Europejskiej
    • Dokument wprowadza zarówno cele orientacyjne, jak i wiążące, z których niektóre w polskich warunkach mogą okazać się nierealne
    • Na transpozycję REDIII Polska ma 1,5 roku. Warto wykorzystać ten czas na szczegółową ocenę wykonalności dokumentu w krajowych warunkach i dalsze ewentualne negocjacje z UE w tym zakresie

    Transformacja energetyczna to przebudowa systemowa, polegająca na oparciu całej energetyki w Europie o źródła odnawialne. To cel do którego dąży Komisja Europejska, to globalny proces gospodarczy, który zmieni zasady funkcjonowania europejskiego przemysłu. To również transformacja stylu życia mieszkańców krajów, w których wraz z postępem elektryfikacji wzrasta efektywność wykorzystania energii. Oczywiście dotyczy to głównie krajów o wysokim stopniu rozwoju technologii i możliwościach finasowania szeroko zakrojonych modernizacji i innowacji w obszarze konsumpcji surowców energetycznych, a więc generacji energii i ciepła.

    Po wybuchu wojny w Ukrainie i obserwowanych problemach energetycznych w niemalże wszystkich krajach europejskich, wydawało się że Komisja Europejska nieco zrewiduje tempo transformacji na rzecz zwiększania bezpieczeństwa energetycznego kontynentu, co mogło oznaczać z jednej strony wzrost inwestycji w odnawialne źródła energii, ale też wykorzystanie europejskich zasobów paliw kopalnych, jak również powrót w niektórych krajach do wykorzystywania energii atomowej w energetyce. Taki mix energetyczny wydaje się jednocześnie najbardziej racjonalnym sposobem zagwarantowania Europie bezpieczeństwa energetycznego.

    Tymczasem przyjęta niedawno przez Radę Unii Europejskiej Dyrektywa RED III jednoznacznie określa kierunek rozwoju europejskiej energetyki w oparciu o preferowane źródła odnawialne. Zwiększenie obowiązku udziału zielonej energii w bilansie europejskiej energetyki do poziomu 42,5% z opcją zwiększenia tego poziomu do 45% w 2030 to scenariusz realny tylko dla niektórych krajów UE, takich jak np. Dania. Cała polska energetyka produkuje 175 terawatogodzin energii elektrycznej rocznie, z czego zielona energia stanowi niecałych 30 TWh, co z kolei odpowiada za około 21% w bilansie energetycznym kraju. W bieżącym roku obserwujemy wprawdzie bardzo obiecujący udział generacji z OZE i niewykluczone, że rok zakończymy z nowym, rekordowym wynikiem w tym zakresie, jednak polska energetyka przy obecnych przepisach, nie ma możliwości podwojenia zainstalowanych zielonych mocy do 2030 roku. I związane jest to zarówno z prawem sektorowym, jak i przepisami definiującymi generalne wymagania prowadzenia inwestycji. W chwili obecnej mamy zainstalowanych około 26 GW odnawialnych mocy wytwórczych w farmach wiatrowych, fotowoltaice, hydroenergetyce, i instalacjach biomasowych.

    Do 2030 roku można oczekiwać uruchomienia morskich farm wiatrowych o potencjale 5 – 6 GW mocy zainstalowanej, co powinno przełożyć się na produkcję około 15 – 20 terawatogodzin zielonej energii. Przy sprzyjającej legislacji ułatwiającej inwestycje w OZE (lądowa energetyka wiatrowa i wielkoskalowe źródła fotowoltaiczne) można w 2030 roku liczyć na dodatkową produkcję około 10 terawatogodzin energii z tych źródeł.

    Tak więc w 2030 roku , przy sprzyjającej polityce inwestycyjnej względem źródeł odnawialnych, możemy spodziewać się produkcji na poziomie 60 – 65 terawatogodzin rocznie co przy spodziewanym zużyciu na poziomie około 180 – 200 TWh będzie stanowiło zaledwie 25 – 28% w ogólnym bilansie energetycznym kraju. I w żadnym wypadku nie wiąże się to z barkiem wiary w sens Dyrektywy REDIII, wręcz przeciwnie. Nie ma to jednak bezpośredniego przełożenia na wykonalność jej postanowień w zakładanym czasie.

    Aby wypełnić założenia RED III powinniśmy w 2030 roku mieć zainstalowane około 60 GW odnawialnych mocy wytwórczych, czyli więcej niż cała polska energetyka obecnie. Taka moc licząc średnio 1500 godzin pełnej (dużą część będą stanowić źródła fotowoltaiczne o niższej wydajności) pracy przekłada się na 90 TWh wyprodukowanej energii. I tylko w takim scenariuszu będziemy mogli wypełnić założenia Dyrektywy.

    Zakładając średnią produkcję lądowych farm wiatrowych na poziomie 2000 godzin pełnej mocy (ze względu na ustawę antywiatrakową nie mamy w Polsce wysokowydajnych instalacji wiatrowych o wydajności ponad 3000 godzin pełnej mocy, a pracujące farmy często nie osiągają nawet 2000 godzin pracy pełną mocą) i całkowitą instalację 10 – 12 GW mocy wytwórczych powinniśmy osiągnąć w 2030 roku około 20 TWh produkcji z tego źródła. Morskie farmy wiatrowe wyprodukują 18 – 20 TWh w 2030 roku według modelu 3500 godzin, pomnożone prze moc zainstalowaną 5 – 6 gigawatów. Instalacje fotowoltaiczne powinny do tego czasu osiągnąć poziom 20 – 25 GW mocy zainstalowanej, co przy średniej produkcji na poziomie 700 – 800 godzin pełnej mocy, da wynik  17 – 20 TWh wyprodukowanej energii. Źródła o pracy stałej takie jak elektrownie wodne, elektrownie na biomasę czy biogazownie, nawet przy dużych ułatwieniach inwestycyjnych nie wyprodukują więcej niż 8 – 10 TWh zielonej energii rocznie do 2030 r.

    Podsumowując stronę wytwórczą, przy szybkiej ścieżce legislacyjnej dla niezbędnych ustaw inwestycyjnych dla sektora odnawialnego, do 2030 – 2032 roku możemy liczyć na osiągnięcie pułapu 40 – 45 GW mocy zainstalowanych, co może przełożyć się na produkcję energii około 60 – 70 TWh rocznie. Równocześnie musimy także pamiętać, że Polska ma spory udział przemysłu w strukturze przychodowej, a polski przemysł produkuje wiele dóbr na eksport, głównie do krajów rozwiniętych, w tym Unii Europejskiej. Tak więc przy obligatoryjnym wykorzystywaniu tylko zielonej energii w procesach produkcyjnych (cele ESG) polski przemysł będzie potrzebował ponad 50 TWh zielonej energii na własne potrzeby. Dyrektywa REDIII zakłada 1,6 % wzrostu rocznie wykorzystania zielonej energii, co jest realne, ale w krajowych warunkach kosztem innych działów gospodarki.

    Wyzwania w rozwoju elektrycznego transportu i elektrociepłownictwa

    Polska nie produkuje póki co zielonego wodoru, choć w przyszłości może on stanowić istotny element krajowej gospodarki. W tym kontekście cel 42% udziału zielonego wodoru w przemyśle w 2030 roku, który zakłada RED III wydaje się być zupełnie nieosiągalny. Ponadto również orientacyjny cel 49% energii odnawialnej wykorzystywanej w budynkach przewidziny w Dyrektywie REDIII jest dla nas nawet w 2035 roku nieosiągalny, ze względu na charakterystykę naszej energetyki. Nawet przy istotnym wzroście produkcji zielonej energii musimy ją kierować
    w pierwszej kolejności do przemysłu i transportu. Zasilanie budynków i gospodarstw domowych najdłużej pozostanie w obrębie energetyki węglowej. Energetyka gazowa będzie bowiem, z kolei potrzebna jako stabilizator pracy pogodowych źródeł odnawialnych. I choć naturalnie inwestycji o charakterze transformacyjnym w polskim ciepłownictwie planuje i realizuje się obecnie sporo, to jednak zarówno kondycja finansowa sektora, jak i różnego rodzaju bariery administracyjno-prawne powodują, że póki co niskoemisyjne instalacje pojawiają się raczej jako pierwsze jaskółki, niż wyrastają jak grzyby po deszczu.

    Jeśli poprzez rozwój sektora prosumenckiego udałoby się uzyskać do 2030 roku 15% zasilania gospodarstw domowych w zieloną energię na skutek autokonsumpcji, to będzie to duży sukces polskiej gospodarki. Pamiętajmy jednak, że od 2024 r. wejdzie taryfa dynamiczna i w zasadzie bez inwestycji w magazyn energii instalowanie samych paneli fotowoltaicznych, czy jeszcze gorzej z pompą ciepła, będzie ciążyło mocno na opłacalności przedsięwzięcia. Ogromną rolę będą więc tu pełniły systemy wsparcia, na który naturalnie potrzebujemy środków.

    W zakresie elektryfikacji transportu REDIII daje wybór pomiędzy wiążącym celem polegającym na 14,5% redukcji intensywności gazów cieplarnianych w transporcie (w wyniku wykorzystania OZE do 2030 r.) lub wiążącym udziałem co najmniej 29% OZE w końcowym zużyciu energii w sektorze transportu do 2030 r. W kontekście dużego znaczenia branży motoryzacyjnej i transportowo-logistycznej w Polsce koniecznym wydaje się potwierdzenie, że sektory te oceniają ów „wiążące cele” jako realne.

    Przyspieszenie inwestycji w OZE jest bezdyskusyjne, ale inne zapisy mogą wymagać dostosowania do specyfik lokalnych

    Pozytywnie należy ocenić wzmocnienie w Dyrektywie REDIII kryteriów dotyczących wykorzystania biomasy, jako źródła OZE. Dla polskiej gospodarki jest to ważne nie tylko ze względu na kryteria środowiskowe , ale także ze względu na udział sektora meblarskiego w eksporcie i gospodarce kraju.

    Koniecznym wydaje się też położony w REDIII nacisk na uproszczenie procesu wydawania niezbędnych decyzji inwestycyjnych dla źródeł odnawialnych. Pojęcie „Nadrzędny Interes Publiczny” jak najbardziej odpowiada interesom całej polskiej gospodarki w tym zakresie, ale
    i unijnej w rozumieniu wspólnego rynku energii.

    Dyrektywa RED III to w mojej ocenie pozytywny i potrzebny dokument wskazujący dość precyzyjnie kierunek rozwoju gospodarek europejskich. Jako dokument kierunkowy powinien bez zbędnej zwłoki zostać przyjęty przez decydentów polskiej energetyki (na przeniesienie jej na grunt krajowego prawodawstwa mamy jako kraj 1,5 roku) z zastrzeżeniem jednak weryfikacji poszczególnych celów cząstkowych i po dopasowaniu ich do możliwości polskiej gospodarki. Wydaje się, że kluczowe obecnie powinno być uzyskanie konsensusu w zakresie uwzględnienia lokalnych specyfik w transponowaniu Dyrektywy przez poszczególne Państwa Członkowskie UE.

    Dla przykładu Belgia, zgłosiła obawę czy aby sektorowe cele cząstkowe zakładane w REDIII gwarantują realizację celów klimatycznych w sposób ekonomicznie uzasadniony. Irlandia uznała znaczenie ambitnych celów w zakresie energii odnawialnej na rok 2030, ale podkreśliła potrzebę wszechstronnego rozważenia ich konsekwencji – zwracając uwagę na możliwe niedoszacowania w obszarze skutków. Z kolei Łotwa zgłosiła potrzebę uwzględnienia warunków gospodarczych i społecznych kraju, bilansu energetycznego i stanu wyjściowego przy ustalaniu wymogów w zakresie energii odnawialnej. Celem miało by tu być zapewnienie, że założenia REDIII są zarówno osiągalne, jak i korzystne dla każdego Państwa Członkowskiego UE. Wydaje się więc, że Polska ma szansę nie być odosobniona w swych spostrzeżeniach i dylematach związanych z założeniami Dyrektywy REDIII, co daje nadzieję na konstruktywny dialog w tym zakresie na forum unijnym.

     

    Włodzimierz Ehrenhalt
    Główny Ekspert ZPP ds. Energetyki

     

    Zobacz: 30.10.2023 Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki: Unijna Dyrektywa w sprawie źródeł odnawialnych RED III, a możliwości polskiej energetyki

    Komentarz ZPP: Komisja Europejska odkłada projekt wprowadzenia ,,opłat sieciowych’’

    Warszawa, 24 października 2023 r. 

     

    Komentarz ZPP: Komisja Europejska odkłada projekt wprowadzenia ,,opłat sieciowych’’

    • 10 października 2023 roku, Komisja Europejska opublikowała podsumowanie wyników konsultacji rozpoznawczych w sprawie “Przyszłości sektora łączności elektronicznej i jego infrastruktury”.
    • Zgodnie z najnowszymi informacjami, Komisja Europejska nie planuje w tej kadencji pracować nad propozycją wprowadzenia opłat sieciowych, tak zwanych „fair share payments”, które obciążają dostawców treści internetowych i aplikacji na rzecz operatorów telekomunikacyjnych.
    • Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z zadowoleniem przyjmuje fakt, że propozycja wprowadzenia opłat sieciowych nie znajduje poparcia wśród stron biorących udział w konsultacjach.

    Propozycja wprowadzenia „opłat sieciowych” po raz pierwszy została oficjalnie przedstawiona przez Komisarz Vestager 2 maja 2022 roku. Temat wielokrotnie podnosiły firmy telekomunikacyjne, a główną organizacją lobbującą za obciążeniem dostawców treści internetowych i aplikacji jest ETNO (Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Sieci Telekomunikacyjnych). Stowarzyszenie reprezentuje interesy największych telekomów takich jak Deutsche Telecom, Orange, Telefonica i Telecom Italia. Zdaniem tych firm sześć największych dostawców treści internetowych odpowiada za ponad połowę internetowego transferu danych i doprowadza do „poważnych dysproporcji w ekosystemie internetowym”.[1] O problemie dotyczącym planów wprowadzenia „opłat sieciowych” Związek Przedsiębiorców i Pracodawców pisał szerzej w raporcie opublikowanym 15 maja 2023 r.[2]

    Wszystko wskazuje na to, że propozycja ta nie znajdzie się na liście priorytetów podczas aktualnej kadencji Komisji Europejskiej. Informacje w tym temacie wciąż nie są oficjalne, jednak jak podają źródła, po zebraniu konsultacji rozpoznawczych w sprawie przyszłości sektora łączności i związanej z nim infrastruktury, ramy legislacyjne dotyczące „opłat sieciowych” przedstawione zostaną dopiero w 2024 roku.[3] Natomiast biorąc pod uwagę, że pięcioletnia kadencja obecnych Komisarzy dobiega końca w listopadzie tego roku, strategię dotyczącą finansowania infrastruktury łączności nowej generacji poznamy prawdopodobnie po wyborach, w 2025 roku.[4]

    Konsultacje były jednym z elementów ogłoszonego 23 lutego 2023 r. przez Komisję Europejską zestawu działań, które mają umożliwić rozwój gigabitowego internetu w UE. Obejmują one wniosek dotyczący aktu o infrastrukturze gigabitowej, który ma zastąpić dyrektywę w sprawie ograniczenia kosztów sieci szerokopasmowych z 2014 r, projekt zalecenia w sprawie sieci gigabitowej dla krajowych regulatorów oraz wspomniane powyżej konsultacje publiczne.[5] Działania te mają wspierać realizację programu polityki Cyfrowej Dekady do 2030 w zakresie łączności. Założeniem programu jest zapewnienie wszystkim obywatelom w całej UE dostępu do szybkiej łączności gigabitowej i szybkich danych mobilnych do 2030 r.[6]

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców z zadowoleniem przyjmuje fakt, że propozycja wprowadzenia „fair share payments” nie znajduje poparcia wśród stron biorących udział w konsultacjach publicznych. Do tej pory pomysł wprowadzenia opłat sieciowych spotkał się z krytyką niemal wszystkich środowisk, z wyjątkiem operatorów telekomunikacyjnych oraz organizacji reprezentujących ich interesy.

    Jednym z głównych zarzutów wobec tego rozwiązania jest naruszenie zasady net neutrality, o czym pisaliśmy w naszym raporcie[7]. Zgodnie z nią dostawcy usług internetowych (Internet Service Provider) i rządy nie nakładają żadnych ograniczeń na dostęp użytkowników do sieci pozwalających na korzystanie z Internetu. Na problem zwróciła uwagę m.in Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) Parlamentu Europejskiego, zdaniem której propozycja „fair share payments” jest zagrożeniem dla naruszenia zasady neutralności internetu.[8]

    Jednocześnie wprowadzenie opłat sieciowych na rzecz operatorów telekomunikacyjnych naruszy zasady konkurencji na rynku uderzając przede wszystkim w mniejszych operatorów. Opłaty będą korzystne tylko dla największych graczy na rynku, wzmacniając ich oligopole.[9]

    Dodatkowo obciążenie dostawców treści internetowych i aplikacji negatywnie wpłynie na jakość usług oferowanych konsumentom. Oddziaływanie tego typu regulacji na rynek mogliśmy obserwować na przykładzie Korei Południowej, która w odpowiedzi na żądania telekomów wprowadziła prawne zasady rozliczania o nazwie “Spending Party Network Pays” (SPNP).[10] Doprowadziły one do wzrostu kosztów dla końcowych użytkowników treści oraz zmniejszenia inwestycji w lokalną infrastrukturę.

    Wziąwszy pod uwagę wszystkie powyższe względy, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców ma nadzieję, że dyskusja dotycząca „fair share payments” nie powróci na agendę Komisji Europejskiej. To nie pierwszy raz, kiedy propozycja wprowadzenia opłat sieciowych została skrytykowana. Jak pisaliśmy w komentarzu opublikowanym 27 czerwca 2023 r. przedstawiciele 18 państw członkowskich UE są albo całkowicie przeciwni wprowadzaniu „fair share payments” albo oczekują przeprowadzenia szerokich konsultacji w tym temacie. Krytyczne głosy pochodzą między innymi z Czech, Słowacki, Litwy, Niemiec, Holandii, Belgii czy Danii. Popieramy rozwój gigabitowego internetu w UE oraz cel, jakim jest zapewnienie wszystkim obywatelom w całej UE dostępu do szybkiej łączności gigabitowej i szybkich danych mobilnych do 2030 r. Jednocześnie zwracamy uwagę, że opłaty sieciowe nie są właściwą drogą osiągnięcia powyższych celów. Ich wprowadzenie może poważnie naruszyć interesy konsumentów, podważyć zasady otwartego i swobodnego dostępu do Internetu oraz stać się zagrożeniem dla rozwoju innowacyjności w Europie.

    ***

    [1]https://www.gazetaprawna.pl/firma-i-prawo/artykuly/8667999,konsultacje-big-techy-budowa-szybkich-laczy.html

    [2]https://zpp.net.pl/wp-content/uploads/2023/05/15.05.2023-Oplaty-sieciowe-proponowane-przez-niektorych-operatorow-telekomunikacyjnych-czy-konsumenci-zaplaca-podwojnie-za-utrzymanie-infrastruktury.pdf

    [3]https://www.reuters.com/technology/eus-breton-likely-set-out-strategy-big-tech-telco-funding-debate-next-year-2023-10-10/

    [4] https://www.mobileworldlive.com/regulation/eu-fair-share-decision-rumoured-unlikely-until-2025/

    [5] https://ec.europa.eu/commission/presscorner/detail/pl/ip_23_985

    [6] https://digital-strategy.ec.europa.eu/pl/policies/europes-digital-decade

    [7] https://www.project-disco.org/european-union/020723-is-anyone-in-favour-of-taxing-internet-traffic/

    [8] https://www.euractiv.com/section/digital/news/infrastructure-costs-fair-contribution-versus-net-neutrality/

    [9] https://www.project-disco.org/european-union/020723-is-anyone-in-favour-of-taxing-internet-traffic/

    [10]https://www.bundesnetzagentur.de/EN/Areas/Telecommunications/Companies/Digitisation/Peering/download.pdf?__blob=publicationFile&v=1

     

    Zobacz: 24.10.2023 Komentarz ZPP Komisja Europejska odkłada projekt wprowadzenia ,,opłat sieciowych’’

    List otwarty Prezesa ZPP do liderów politycznych

    Warszawa, 17 października 2023 r. 

     

    List otwarty Prezesa ZPP do liderów politycznych

     

    Krzysztof Bosak
    Włodzimierz Czarzasty
    Szymon Hołownia
    Jarosław Kaczyński
    Władysław Kosiniak-Kamysz
    Sławomir Mentzen
    Donald Tusk
    Adrian Zandberg
    Zbigniew Ziobro

     

    Szanowni Panowie,

    Chciałbym zainteresować Panów sprawami małych polskich firm, które od 30 lat są dyskryminowane we własnym kraju.

    Mikro przedsiębiorców w odróżnieniu od dużych firm nie stać na sztaby prawników, księgowych, lobbystów oraz PRowców. Żaden zagraniczny ambasador nie dzwoni do premiera i ministrów, gdy ustawy czy decyzje administracyjne ograniczają mikro przedsiębiorcom możliwości działania. Regulacje, które dla dużej firmy mogą oznaczać jedynie dodanie jednego etatu prawnika czy księgowego dla mniejszych firm mogą oznaczać koniec działalności. Małych firm nie stać na wieloletnie odpieranie w sądach zarzutów urzędników. Nie mają sztabów lobbystów i firm PR na usługach do obrony swojego wizerunku i uzyskania dojścia do decydentów.

    Mikro firmy stanowią znaczny segment polskiej gospodarki i pełnią istotną rolę społeczną.   Wypracowują więcej PKB i tworzą więcej miejsca pracy niż duże firmy!  Niestety w politykach państwa oraz obrazie tworzonym przez naukowców i media mikro przedsiębiorcy znajdują się na poślednim miejscu i przedstawiani są jako bariera rozwoju. Mikro i małe przedsiębiorstwa odgrywały, odgrywają i będą jeszcze długo odgrywać znaczną rolę w rozwoju Polski. Szerokie rzesze Polaków powinny znać tę rolę, a decydenci odpowiednio ją dowartościować.

    Udział mikro przedsiębiorców (zatrudnienie poniżej 10 osób) w tworzeniu PKB w 2019 r. (ostatni rok, za który dostępne są w październiku 2023 dane) wynosił 30,6%.  Podczas gdy dla dużych przedsiębiorstw(zatrudnienie powyżej 250 osób) udział w tworzeniu PKB wynosił mniej, bo 22,7%.  Mikro firmy są również wiodącym miejscem pracy Polaków!  Na koniec 2020 r. w sektorze przedsiębiorstw pracowało prawie 10 mln osób, z czego aż 4,2 mln w mikro firmach. A zaledwie 3,2 mln osób w dużych firmach.

    W statystyce publicznej jest dostępnych za mało danych o mikro firmach. A te dane, które są dostępne publikowane są ze znacznym opóźnieniem. Niedostatek danych sugeruje, że decydenci państwowi nie są zainteresowani wiedzą o kondycji i potencjale rozwojowym mikro przedsiębiorców oraz oznacza, że politycy i administracja podejmują decyzje dotyczące mikro firm bez informacji o ich kondycji. Gdy szereg kluczowych danych o mikro firmach opisuje stan z przed dwóch lat, a polityki państwa często potrzebują do dwóch lat by objawić swój pełny efekt to pomiędzy decyzją władz a naszym rozpoznaniem wpływu  decyzji władz na mikro przedsiębiorców mija 4 do 5 lat!!

    Ministerstwo Finansów dysponuje narzędziami w postaci jednolitych plików kontrolnych (JPK), w których widać przepływy finansowe przedsiębiorstw. Na podstawie tego można tworzyć analizy, stwierdzać koniunkturę w poszczególnych branżach, wykluczyć informatyków ze statystyk (bardzo często są zatrudnieni na umowy B2B), a także wiedzieć jakie są realne skutki wprowadzanych zmian i regulacji gospodarczych. Nie są one jednak wykorzystywane, nie wiadomo też w sumie, dlaczego tak się dzieje.

    Rodzimi naukowcy, politycy i media często sugerują, że zbyt duża liczba mikro i małych przedsiębiorców przeszkadza rozwojowi Polski. W mediach i socmediach właściciele małych firm są powszechnie przedstawiani jako tępi, niekulturalni, wyzyskiwacze i oszuści. Czołowi politycy głoszą, że jeżeli mikro przedsiębiorcy nie są w stanie prowadzić działalności w warunkach tworzonych przez polityków, to nie nadają się do biznesu i powinni zająć się czymś innym!

    Zostało stworzone państwo nieprzyjazne biznesowi, załadowane po sufit bałaganem. Wyznacznikiem jego funkcjonowania jest brak stabilności prawa i niegospodarne zarządzaniem posiadanymi aktywami. Przedsiębiorstwa pogrążone są w chaosie i strachu regulacyjnego kasyna. Nigdy nie wiadomo, co danego dnia wymyśli minister lub jak zostanie uregulowane dane prawo.

    Ustawodawca potrafi jednym aktem prawnym zniszczyć całą branżę. W następstwie klasa polityczna dziwi się, że mikro i mali przedsiębiorcy boją się inwestować. Nie istnieje żadna inna droga do zwiększenia inwestycji krajowych niż stabilność prawa i poczucie bezpieczeństwa obrotu gospodarczego.

    Owszem jest prawdą, że wszędzie na świecie, w tym w Polsce mniejsze firmy są przeciętnie mniej wydajne od większych. Według Eurostat w Polsce w 2021 u przedsiębiorców zatrudniających 0 do 9 osób przeciętny obrót na pracownika wynosił 74 tys. Euro rocznie. Podczas gdy w firmach zatrudniających 250+ osób przeciętny obrót na pracownika wynosił  181 tys. Euro na pracownika. Więc tak, większe firmy są bardziej wydajne. Lecz gdyby połączyć wszystkie kwiaciarnie w Polsce w jedno przedsiębiorstwo obrót na pracownika nie wzrośnie w ten sposób!

    Trwa pewnego rodzaju eksperyment społeczno-ekonomiczny, jakim jest zmuszanie mikro i małych firm do konsolidacji poprzez znacząco rosnące koszty pracy, ekscentryczne zabawy związane z niewspółmiernym do przeciętnego wynagrodzenia podnoszeniem płacy minimalnej, czy dociskaniem śruby podatkowej w postaci braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej. Klasa polityczna otwarcie gardzi mikro i małymi firmami, a ekonomiści z Ministerstwa Finansów chcą je zmusić do konsolidacji. Robiąc to brutalnymi bodźcami o charakterze fiskalnym.

    W Polsce mamy też nieco więcej mniejszych przedsiębiorców niż przeciętnie w Unii Europejskiej i ci mniejsi przedsiębiorcy zatrudniają nieco więcej osób niż przeciętnie w UE.  Na koniec 2020 przedsiębiorcy zatrudniający poniżej 10 osób stanowili w UE 94.6% wszystkich przedsiębiorców, podczas gdy w Polsce stanowili 95.2%.  Jednak w ramach UE poszczególne gospodarki znacznie się różnią w udziale mniejszych przedsiębiorców w łącznej liczbie przedsiębiorców. I nie ma tu generalnej prawidłowości. Przykładowo w Niemczech w 2020 udział przedsiębiorców zatrudniających poniżej 10 osób w ogólnej liczbie przedsiębiorców był mniejszy niż w Polsce i wynosił 87,4%. Ale we Włoszech ten sam udział był większy niż w Polsce i wynosił 95,4%.

    Podobnie jest z udziałem mniejszych przedsiębiorców w zatrudnieniu. W Polsce mniejsi przedsiębiorcy dają zatrudnienie większej proporcji osób niż przeciętnie w UE. Ale w ramach UE występują duże różnice. Na koniec 2020 udział w zatrudnieniu przedsiębiorców zatrudniających poniżej 10 osób w UE wynosił 32,9%, a w Polsce 34,5%.  W Niemczech mniejsi przedsiębiorcy zatrudniali istotnie mniejszą część pracowników niż w Polsce, bo tylko 20,1%. Ale we Włoszech mniejsi przedsiębiorcy zatrudniali znacznie większą część pracowników niż w Polsce, bo aż 44,1%.

    Wniosek, że w Polsce mamy za dużo mniejszych firm niż w najbardziej rozwiniętych gospodarkach i ten wysoki udział opóźnia nasz rozwój jest zarazem nieprawdziwy jak i często powtarzany. Relatywnie wysoka liczba mikro przedsiębiorców jest dostosowaniem do warunków gospodarczych Polski.

    Duża liczba mikro firm w Polsce jest prawdopodobnie dostosowaniem Polaków do między innymi:

    • znacznego rozproszenia ludności na terytorium Polski,
    • dekadami potrzebnymi na skumulowaniem kapitału potrzebnego do rozwoju,
    • niedorozwoju sektora finansowego w Polsce oraz
    • braku rodzimych dużych firm z siedzibą w Polsce.

    Polska na tle państw rozwiniętych ma nieproporcjonalnie dużo mieszkańców w małych miasteczkach i na wsi. Podstawowy wskaźnik urbanizacji wynosi dla Polski 60%, a dla UE 75%. Mamy też mniej międzynarodowych korporacji, z dużymi zasobami kapitału, maszyn, patentów, wiedzy organizacyjnej. I wiele tym podobnych czynników, które mogą powodować, że Polscy przedsiębiorcy są bardziej rozporoszeni i mniejsi.

    Ale dla rozwoju Polski groźne jest przekonanie, że ograniczając liczbę mniejszych firm wywołamy więcej inwestycji, więcej wydajności, więcej wzrostu.  Ograniczanie liczby małych firm nie da nam więcej rozwoju! Mikro przedsiębiorstwa są koniecznym uzupełnieniem dużych firm zagranicznych i polskich. Dają pracę w mniejszych miejscowościach osobom, które nie planują przeprowadzić się za pracą do dużych miast. Dają pracę osobom, które zaczynały swoje kariery w PRL i nie mogą lub nie chcą nabyć wiedzy i umiejętności koniecznych do zatrudnienia na wysokopłatnych stanowiskach w dużych przedsiębiorstwach.

    PRLowscy modernizatorzy widząc małe i w ich ocenie niewydajne prywatne gospodarstwa rolne uważali, że Polska rozwinie się ograniczając i docelowo likwidując rodzinne gospodarstwa rolne. Ale duże i wydajne gospodarstwa rolne zaczęły powstawać w Polsce dopiero, gdy pojawiły się ku temu sprzyjające warunki wraz z nastaniem rynku i demokracji po 1989 roku.

    Podobnie jest dziś z zapatrywaniem wielu polityków, naukowców i pracowników mediów na rolę mikro przedsiębiorców.  Owszem struktura wielkości przedsiębiorstw w Polsce różni się od tej w krajach najbardziej rozwiniętych. Mamy nieco więcej mikro przedsiębiorców niż przeciętnie w rozwiniętych gospodarkach. Jednak relatywnie duża liczba mikro przedsiębiorców nie jest źródłem zacofania naszej gospodarki. Jest możliwie optymalnym dostosowaniem do warunków działania w Polsce.

    Władza ingerując w strukturę rozmiaru przedsiębiorstw w Polsce na drodze administracyjnej, prawa podatkowego, prawa pracy, itp. nie da nam więcej rozwoju. Ograniczy rozwój, który możemy mieć.  Kolejne dotacje dla dużych zagranicznych inwestorów oraz zwiększanie obciążeń regulacyjnych małych przedsiębiorców spowolnią, a nie przyspieszą rozwój Polski!

     Po rozwój Polski sięgniemy tworząc optymalne warunki zarabiania, oszczędzania i inwestowania dla wszystkich przedsiębiorców. W tym celu należy zwłaszcza m.in. przestrzegać następujących zasada i spełnić następujące postulaty.

    • System statystyki publicznej powinien dostarczać więcej i szybciej informacji o mikro przedsiębiorcach. Przy obecnej informatyzacji życia i obrotu gospodarczego większa dostępność i aktualność informacji nie wymaga nakładania na mikro przedsiębiorców kolejnych obowiązków sprawozdawczych. Wręcz można i należy udostępniać więcej informacji o mikro przedsiębiorcach przy zmniejszonych obowiązkach sprawozdawczych.
    • Tworząc nowe regulacje i analizując istniejące regulacje należy uwzględniać asymetrię kosztów sprostania regulacjom dla dużych i mikro przedsiębiorców. Te same regulacje bardzo często są o wiele bardziej dolegliwe dla mniejszych przedsiębiorców.
    • Tworząc i egzekwując społecznie pożyteczne regulacje, należy uwzględniać ich szeroki koszt, w tym czy dalsze egzekwowanie niektórych regulacji nie spowoduje tak szeroko zakrojonego obumierania mikro przedsiębiorców, że poniesiemy nowe i znaczne koszty gospodarcze, społeczne i budżetowe.

    Od ponad 20 lat prowadzimy  działania na rzecz szerokiego upowszechnienia wiedzy o polskim mrowisku gospodarczym oraz o jego znaczeniu dla rozwoju społeczno-gospodarczego Polski i nadal będziemy to robić. Nie walczymy z korporacjami – są potrzebne. Walczymy z dyskryminacją małych polskich firm, których znaczenie dla gospodarki powyżej starałem się opisać.

    Z poważaniem,

    Cezary Kaźmierczak
    Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery