• PL
  • EN
  • szukaj

    Jak tam z polityką fiskalną państwa – opinia Głównego Ekonomisty ZPP Piotra Korysia

    Warszawa, 21 grudnia 2024 r. 

     

    Jak tam z polityką fiskalną państwa – opinia Głównego Ekonomisty ZPP Piotra Korysia

     

    Abstrahując od dyskusji o kształcie budżetu nowego rządu, trzeba zadać pytanie o to, jak powinna wyglądać przyszła polityka fiskalna. Czy zasadna jest koncepcja głębokich oszczędności? A jeśli, to czy ograniczać wydatki na inwestycje publiczne, czy raczej na potrzeby społeczne? Jak je rozgraniczyć?

    Odpowiedź na to pytanie jest złożona bardziej niż się wydaje. Zacznijmy od historycznych kontekstów. Po roku 1976 zawiodła w Polsce polityka pospiesznego wydawania pieniędzy na cele inwestycyjne i na finansowanie wydatków konsumpcyjnych. W gospodarce powszechne stało się zjawisko, które ówcześni opozycyjni ekonomiści, jak Waldemar Kuczyński, określili mianem przeinwestowania. Koszty nowych inwestycji gwałtownie rosły ze względu na ograniczoną dostępność siły roboczej, a często również kapitału rzeczowego i pieniężnego. Zakupione na wyrost maszyny rdzewiały i niszczały. Po wejściu do UE rozpoczął się wielki proces budowy nowoczesnej sieci drogowej w Polsce. Miał on znaczenie cywilizacyjne, jednak szybki napływ środków pomocowych sprawił, że administrujący nim urzędnicy nie ustrzegli się błędu przeinwestowania. Ograniczona dostępność siły roboczej, maszyn, a także materiałów niezbędnych do budowy dróg sprawił, że doszło do gwałtownej nierównowagi rynkowej. W efekcie nastąpił wzrost cen pracy i materiałów, co stało się wyzwaniem dla firm budowlanych, które z nieba publicznych kontraktów trafiły do piekła. Wiele z nich tego nie przetrwało. Z drugiej strony pamiętamy też udany projekt socjalnej polityki dystrybucyjnej z ostatnich lat: 500+. Wprawdzie nie spełniło ono celów demograficznych, ale stało się symbolem polityki w dość udany sposób hamującej narastanie nierówności. O ile nierówności dochodowe i majątkowe w społeczeństwach kapitalistycznych są zjawiskiem zasadnym i wspierającym rozwój, to nierówności wykluczające pewne grupy społeczne w partycypacji
    w rozwoju pożądane już nie są. Pamiętamy tez, że polityka oszczędności z początku lat 1990 przyniosła nam sukces transformacyjny. To zaciskanie pasa wtedy zagwarantowało, że szok transformacyjny był krótki i jak się później okazało relatywnie krótki, a czas wzrostu gospodarczego – długi i stabilny.

    Partie, które wciąż określamy jako opozycyjne, choć wkrótce utworzą koalicję rządową, zobowiązały się w programach do licznych, często kosztownych fiskalnie programów społecznych oraz inwestycji publicznych. Tuż po wyborach licznie pojawiły się głosy, że Polski na to nie stać, a obietnice formułowano bez faktycznej znajomości stanu finansów publicznych. To było dość zaskakujące – nikt przecież ich nie ukrywał, nawet tzw. wydatki pozabudżetowe, jeśli to o nie chodziło, były możliwe do sprawdzenia, a przynajmniej oszacowania. Oliwy do ognia dolali ekonomiści, którzy podpisali się pod listem do opozycji, by wywiązała się ze zobowiązań wyborczych, ponieważ – ich zdaniem – możliwości budżetu na to pozwalają.

    Czego się więc spodziewać. Przyszły rok, tak jak i ten, jest rokiem wyborczym. Kolejny zresztą też. Czekają nas wybory samorządowe, wybory do parlamentu europejskiego oraz wybory prezydenckie. A jak opadnie kurz po tych ostatnich już całkiem niedaleko będzie do wyborów parlamentarnych (2027). Przynajmniej część zobowiązań i obietnic będzie więc realizowana – chociażby z powodu krótkookresowych potrzeb politycznych. Niestety należy się obawiać, że często dotyczyć to będzie kwestii wydatków społecznych, a nie kluczowych inwestycji. Trzeba jednak podkreślić, że zobowiązań wobec nauczycieli, a także – w pewnym stopniu wobec administracji publicznej – nie należy wprost ujmować w tych kategoriach. Kryzys polskiej szkoły wynika m.in. z niedofinansowania nauczycieli. Wzrost wynagrodzeń, zwłaszcza jeśli byłby częścią polityki projakościowej w szkole jest jak najbardziej uzasadniony. Na razie niestety nie słychać nic o tym, by spróbować przynajmniej wprowadzić elementy premiowania jakości nauczania, stworzyć bodźce do przyciągania naprawdę utalentowanych absolwentów uczelni do sektora, by przestał to być trzeci czy czwarty wybór dla podejmujących pracę. Szkoła mogłaby też przyciągać, na stałe czy okresowo, wypalonych pracowników korporacji odnajdujących drugie powołanie – ale na pewno nie taka szkoła jak dziś, z przeciążonymi dodatkowymi pracami, sfrustrowanymi nauczycielami. Podobnie, wzrost wynagrodzeń w administracji powinno się powiązać z optymalizacją jej działania. Model, który od lat panoszy się w Polsce, wynagradzania dodatkowego osób na wyższych stanowiskach i tych najwierniejszych a to stołkami w radach nadzorczych, a to możliwością przeskoczenia do zarządów spółek publicznych nie jest dobrym rozwiązaniem.

    O ile podwyżki wynagrodzeń w sferze publicznej – bo to jest rozwiązanie, które w pewnym stopniu zapewne wejdzie w życie – potraktować można z mniejszymi lub większymi zastrzeżeniami jako inwestycję w przyszłość, to rezygnację z inwestycji publicznych trzeba będzie potraktować dokładnie odwrotnie. Pisałem o tym już, że to polityka gwarantująca dość proste osiągnięcie redukcji wydatków budżetowych, ale jednocześnie rodząca ryzyko niekorzystnej trajektorii ewolucji polityk publicznych w ogóle.

    Mam nadzieję, że polityka oszczędnościowa będzie realizowana w sposób przemyślany,
    a nowy rząd powstrzyma się z jednej strony przed nadmiarem politycznie uwarunkowanych wydatków, a z drugiej nie zapomni o tym, że oszczędzanie nie powinno mieć antyrozwojowego charakteru.

     

    Dr hab. Piotr Koryś
    Główny Ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

     

    Zobacz: 21.12.2023 Jak tam z polityką fiskalną państwa – opinia Głównego Ekonomisty ZPP Piotra Korysia

    Memorandum ZPP: trzeba skończyć z patologicznym nadużywaniem instytucji tymczasowego aresztowania

    Warszawa, 11 grudnia 2023 r. 

     

    Memorandum ZPP: trzeba skończyć z patologicznym nadużywaniem instytucji tymczasowego aresztowania

     

    • Tymczasowe aresztowanie jest w Polsce bardzo powszechnie stosowane. W 2022 r. sądy uwzględniły aż 87% wniosków o areszt tymczasowy, a w porównaniu do 2016 r. średnia liczba osób tymczasowo aresztowanych jest aż o 60% większa.
    • Tymczasowe aresztowanie jest najcięższym ze środków zapobiegawczych. Poza tym izolacyjnym środkiem wymiar sprawiedliwości ma do dyspozycji szereg wolnościowych środków zabezpieczających i to one powinny być brane pod uwagę w pierwszej kolejności w celu zabezpieczenia prawidłowego przebiegu postępowania
    • W polskim porządku prawnym w praktyce nie istnieje bezwzględny termin po którym aresztowany tymczasowo ma prawo opuścić areszt z zachowaniem innego, nie izolacyjnego środka zapobiegawczego. W praktyce areszt tymczasowy może być przedłużany wielokrotnie, co jest szczególnie dotkliwe z uwagi na stale wydłużający się czas prowadzenia spraw sądowych w Polsce.
    • Osób tymczasowo aresztowanych w postępowaniu przygotowawczym przez okres powyżej 2 lat w 2014 r. było zaledwie 2, natomiast w 2022 r. było ich aż 51.
    • Nadużywanie tymczasowego aresztowania prowadzi do szeregu kosztów finansowych i społecznych. Skarb Państwa, a więc wszyscy podatnicy musza nie tylko utrzymywać tymczasowo aresztowanych, ale także w przypadku wyroku uniewinniającego ponoszą koszty odszkodowania i zadośćuczynienia. Ponadto osoba tymczasowo aresztowana żyjąc w praktyce w podobnych warunkach co osoba skazana i odczuwa tego skutki zarówno psychiczne, jak i zdrowotne, nie może pracować, co przynosi straty dla gospodarki, czy wreszcie obciąża system, który powinien służyć izolowaniu faktycznych sprawców przestępstw skazanych prawomocnym wyrokiem.
    • Konieczne są reformy ograniczające powszechność stosowania tymczasowego aresztowania, takie jak wprowadzenie maksymalnego czasu stosowania tej instytucji, ograniczenie jej do najcięższych przestępstw, czy np. wprowadzenie aresztu domowego z systemem dozoru elektronicznego, który mógłby w znacznym stopniu zastąpić standardowy areszt tymczasowy.
    1. Wprowadzenie

    Problem nadużywania instytucji tymczasowego aresztowania w Polsce poruszany jest od pewnego czasu w przestrzeni publicznej. Sprawie tej przyglądał się również Związek Przedsiębiorców i Pracodawców publikując w czerwcu 2021 roku kompleksowy raport w tym zakresie[1]. Mimo, że tymczasowe aresztowanie powinno mieć charakter wyjątkowy, to w praktyce stosowane jest bardzo chętnie przez organa ścigania. Jest to instytucja powszechna do tego stopnia, że na nadużycia w tym zakresie Polsce wskazują między innymi Helsińska Fundacja Praw Człowieka, czy też Europejski Trybunał Praw Człowieka.

    W interesie społeczeństwa i wymiaru sprawiedliwości z pewnością leży, aby osoba, która popełniła przestępstwo, szczególnie należące do tych najcięższych, poniosła stosowną odpowiedzialność karną na podstawie wyroku sądowego. Jednak zebranie materiału dowodowego przez organa ścigania, a następnie proces sądowy często są długie i skomplikowane. Jednocześnie należy wskazać na tak zwaną zasadę „domniemania niewinności” wyrażoną w art. 5 § 1 Kodeksu postępowania karnego zgodnie z którym „oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem”. O domniemaniu niewinności stanowią także akty prawa międzynarodowego jak art. 11 ust. 1 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, art. 14 ust. 2 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, czy art. 6 ust. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Akty te wskazują wprost, że dopóki danej osobie nie zostanie przypisana wina w prawomocnym wyroku sądu, tak długo osoba ta w świetle prawa jest niewinna i nie może co do zasady zostać pozbawiona wolności.

    Pozostaje jednak bardzo istotne pytanie, co zrobić, aby zapobiec sytuacji, gdy zachodzi uzasadniona obawa, że dana osoba będzie utrudniała postępowanie organów ścigania, ucieknie bądź popełni inne przestępstwo? W takich przypadkach przepisy prawa przewidują pewnego rodzaju środki mające temu zapobiec.

    W tym miejscu warto wyjaśnić trzy pojęcia – osoba podejrzana, czyli osoba nie będącą stroną postępowania karnego, którą podejrzewa się o popełnienie danego czynu. Jeśli takiej osobie wydano postanowienie o postawieniu zarzutów albo bez wydania takiego postanowienia postawiono zarzut w związku z przystąpieniem do przesłuchania w charakterze podejrzanego, to taka osoba staje się „podejrzanym”, czyli stroną postępowania przygotowawczego. Jeśli przeciwko takiej osobie wniesiono oskarżenie do sądu, albo prokurator złożył wniosek o jej skazanie bez rozprawy lub wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, to taka osoba staje się oskarżonym, a więc stroną postępowania jurysdykcyjnego.

    Przepisy Kodeksu postępowania karnego w art. 243 do 248 regulują instytucję zatrzymania. Co do zasady zatrzymać można osobę podejrzaną „jeżeli istnieje uzasadnione przypuszczenie, że popełniła ona przestępstwo, a zachodzi obawa ucieczki lub ukrycia się tej osoby albo zatarcia śladów przestępstwa bądź też nie można ustalić jej tożsamości albo istnieją przesłanki do przeprowadzenia przeciwko tej osobie postępowania w trybie przyspieszonym” (art. 244 § 1 kpk). Zatrzymanie może trwać maksymalnie 48 godzin, jednak może być przedłużone do 72 godzin, jeśli prokurator wystąpi z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie.

    To właśnie instytucja „tymczasowego aresztowania” jest główną izolacyjną metodą powstrzymania podejrzanego, czy oskarżonego (a więc osoby będącej stroną postępowania karnego, instytucji tej nie można zastosować wobec osoby podejrzanej) przed ucieczką, czy utrudnianiem pracy policji i prokuratury. Instytucja ta należy do katalogu tak zwanych „środków zapobiegawczych” i w praktyce jest bardzo chętnie wykorzystywana przez prokuraturę, niestety również w sytuacjach wątpliwych, w których pierwszeństwo powinny mieć środki wolnościowe.

    Tymczasowe aresztowanie

    W ramach postępowania karnego, aby uniemożliwić podejrzanemu lub oskarżonemu mataczenie (wpływanie na przebieg postępowania), ucieczkę, ukrywanie się przed sądem, czy organami ścigania, zacieranie śladów, czy wpływanie na świadków, czy w przypadku ciężkich przestępstw zapobiec popełnieniu kolejnych, stosuje się tak zwane „środki zapobiegawcze”. Wśród nich wyróżnia się szeroki katalog tak zwanych „wolnościowych środków”:

    • poręczenie majątkowe,
    • poręczenie społeczne,
    • dozór policyjny,
    • nakaz opuszczenia przez oskarżonego lokalu mieszkalnego,
    • zakaz opuszczania kraju,
    • zawieszenia i zakazy z art. 276 k.p.k. (zawieszenie w czynnościach służbowych lub w wykonywaniu zawodu, nakaz powstrzymania się od określonej działalności lub od prowadzenia określonego rodzaju pojazdów, zakaz ubiegania się o zamówienia publiczne na czas trwania postępowania).

    Jednocześnie istnieje jeden, najbardziej dotkliwy, izolacyjny środek zapobiegawczy – tymczasowe aresztowanie.

    Wymiar sprawiedliwości dysponuje zatem szerokim wachlarzem możliwości zabezpieczenia prawidłowego przebiegu postępowania i uniemożliwienia podejrzanemu, czy oskarżonemu matactwa. W praktyce areszt tymczasowy od lat jest w Polsce nadużywany, na co zwracają uwagę liczne instytucje, w tym Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz np. Europejski Trybunał Praw Człowieka. Okazuje się, że w 2022 r. sądy uwzględniły aż 87% wniosków o areszt tymczasowy, czyli zaledwie 3% mniej niż 5 lat wcześniej. Jednocześnie z uwagi na rosnącą w tym czasie ilość wniosków wzrosła również ilość izolacji – w praktyce o ponad dwa tysiące. Ponadto sądy jeszcze chętniej uwzględniają wnioski o przedłużenie tymczasowego aresztowania, odsetek akceptacji tego rodzaju wniosków wynosi aż 95%. Szczególnie szybko rośnie ilość długotrwałych tymczasowych aresztowań w postępowaniu przygotowawczym. W ciągu 5 lat ilość osób pozbawionych w ten sposób wolności na okres ponad 12 miesięcy wzrosła ze 103 do 219. W przypadku tymczasowo aresztowanych w postępowaniu przygotowawczym przez okres powyżej 2 lat sytuacja jest jeszcze bardziej kuriozalna. W 2014 r. odnotowano zaledwie 2 takie przypadku, natomiast w 2022 r. było ich aż 51. Niezwykle istotne jest to, że w 2022 r. w porównaniu do 2016 r. średnia liczba osób tymczasowo aresztowanych była aż o 60% większa. Ponadto kontrola instytucjonalna postanowień o tymczasowym aresztowaniu również wydaje się czysto iluzoryczna, gdyż w 2021 r. uwzględniono zaledwie 3,59% zażaleń na orzeczenia sądów rejonowych i zaledwie 0,05% sądów okręgowych[2].

    Co niezwykle istotne w polskim porządku prawnym w praktyce nie istnieje bezwzględny termin po którym aresztowany tymczasowo ma prawo opuścić areszt z zachowaniem innego, nieizolacyjnego środka zapobiegawczego. Co prawda zgodnie z art. 263 kpk § 1 sąd stosując tymczasowe aresztowanie oznacza jego termin na okres nie dłuższy niż 3 miesiące, to okres ten może być wielokrotnie przedłużany. Zgodnie z § 2 tegoż artykułu ze względu na „szczególne okoliczności sprawy” tymczasowy areszt można przedłużyć na czas nie dłuższy niż łącznie 12 miesięcy. Z kolei § 3 stanowi, że łączny okres stosowania tymczasowego aresztu do czasu wydania wyroku w pierwszej instancji nie może przekroczyć 2 lat. Jednak już § 4 tegoż artykułu przewiduje odstępstwo od tej reguły i daje możliwość w zasadzie nieograniczonego przedłużania tymczasowego aresztowania sądowi apelacyjnemu. Przepisy te oczywiście przewidują, że areszt powinien być stosowany w szczególnych, wyjątkowych okolicznościach, w praktyce, jak pokazują powyższe dane, tak się nie dzieje. Opisywany problem zyskuje szczególnie na znaczeniu z uwagi na coraz bardziej wydłużający się w ostatnich latach okres oczekiwania na rozstrzygnięcie poważniejszej sprawy przed sądem[3]. Polski wymiar sprawiedliwości boryka się z ogromnymi problemami, które szczególnie w ostatnich latach doprowadziły do znacznego wydłużenia postępowań sądowych. Podkreślić należy, że w świetle powyższego machinalne podejście do stosowania niezwykle dotkliwego środka zapobiegawczego rodzi poważne konsekwencje, co niejednokrotnie było wskazywane przez międzynarodowe sądy.

    Skutki nadużywania tymczasowego aresztowania

    Problemem jest nie tylko zbyt częste stosowanie tymczasowego aresztowania, ale również czas jego trwania. Już w 2009 r. w wyroku z dnia 3 lutego w sprawie 45219/06 Kauczor przeciwko Polsce, ETPC w stwierdził naruszenie art. 5 ust. 3 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności z uwagi na długotrwałe stosowanie tymczasowego aresztowania bez dostatecznego uzasadnienia. Jak się okazuje po tak wielu latach Trybunał ponownie wypowiedział się w podobnej sprawie przeciwko Polsce. Tym razem w wyroku 52641/16 z 23 października 2023 r. stwierdził on naruszenie art. 5 ust. 3 Konwencji w sprawie Katarzyny P. znanej opinii publicznej ze sprawy Amber Gold. Okazuje się bowiem, że spędziła ona ponad 6 lat w areszcie tymczasowym bez wyroku sądowego, co w opinii ETPC jest naruszeniem art. 5 ust. 3 Konwencji stanowiącego, że:

    Każdy zatrzymany lub aresztowany zgodnie z postanowieniami ustępu 1 lit. c) niniejszego artykułu powinien zostać niezwłocznie postawiony przed sędzią lub innym urzędnikiem uprawnionym przez ustawę do wykonywania władzy sądowej i ma prawo być sądzony w rozsądnym terminie albo zwolniony na czas postępowania. Zwolnienie może zostać uzależnione od udzielenia gwarancji zapewniających stawienie się na rozprawę.”

    Co prawda Pani Katarzyna P. została skazana na 12,5 roku pozbawienia wolności za udział w stworzeniu piramidy finansowej, ale sam wyrok zapadł dopiero po 6,5 roku od jej zatrzymania. W ocenie ETPC tak długi okres pozostawania w areszcie bez prawomocnego wyroku stanowił naruszenie Konwencji, w związku z czym orzeczone zostało na rzecz Pani Katarzyny 6,5 euro zadośćuczynienia.

    W powołanej powyżej sprawie ostatecznie zapadł prawomocny wyrok skazujący na karę pozbawienia wolności, niemniej jednak należy mieć na uwadze, że istnieją liczne przypadki, gdy osoby tymczasowo aresztowane zostają uniewinnione bądź skazane na karę łagodniejszą, nieizolacyjną. W przypadku kary łagodniejszej, czas aresztu podlega odpowiedniemu „przeliczeniu” na np. karę ograniczenia wolności bądź grzywny, ale nie ulega wątpliwości, że nawet w takim przypadku dotkliwość aresztu jest nieproporcjonalna. W przypadku natomiast wyroku uniewinniającego, gdy wolność z powodu aresztowania utraciła de facto osoba, która nie popełniła przestępstwa, Skarb Państwa, a więc wszyscy podatnicy, muszą liczyć się z koniecznością zapłacenia odpowiedniego odszkodowania / zadośćuczynienia. Jego wysokość może być różna, często w literaturze i samym orzecznictwie mówi się o przeciętnym wynagrodzeniu za pracę jako punkcie odniesienia do określenia wysokości takiego zadośćuczynienia / odszkodowania, jednak kwota ta może być również znacznie wyższa. Gdy jeden z biznesmenów oskarżonych o korupcję został oczyszczony z zarzutów po tym, jak spędził w więzieniu ponad 2 lata, sąd przyznał mu 3 miliony 394 tysiące zł odszkodowania[4]. Warto również przytoczyć choćby odszkodowanie i zadośćuczynienie za niesłuszne pozbawienie wolności Krzysztofa Komendy w wysokości 12,8 miliona złotych[5], czy 50 tysięcy zł za niesłuszne zatrzymanie osoby podejrzanej przez niespełna dobę, w sytuacji gdy musiał się on zajmować chorym dzieckiem[6]. Przypadki te choć nie dotyczą tymczasowego aresztowania, lecz z pewnością można je przywołać jako analogię. Poza kosztem odszkodowania, czy zadośćuczynienia wskazać należy na szereg innych, jak choćby koszt utrzymania osoby tymczasowo aresztowanej, czy fakt, że osoba pozbawiona wolności nie może pracować, a to również przekłada się na realne straty dla gospodarki.

    Zastosowanie tymczasowego aresztowania prowadzi również do szeregu innych konsekwencji. Faktyczna sytuacja tych osób niewiele różni się od osób skazanych, przebywają one często w otoczeniu przestępców, tak też są traktowani przez funkcjonariuszy, mają ograniczone prawa do kontaktu ze światem zewnętrznym, a to wszystko wpływa zarówno na ich zdrowie psychiczne, jak i fizyczne. Nadużywanie instytucji tymczasowego aresztowania prowadzi także do przeciążenia systemu, w którym izolowani są podejrzani bądź oskarżeni, zamiast osób faktycznie skazanych prawomocnym wyrokiem sądowym.

    Niezwykle istotną konsekwencją obecnej sytuacji w Polsce jest także naruszanie zobowiązań międzynarodowych w zakresie praw człowieka, co w świetle podnoszonych wątpliwości o stan praworządności w naszym kraju z pewnością nie jest bez znaczenia. Problem dotyczy nie tylko kardynalnych zasad prawa do uczciwego, szybkiego procesu i domniemania niewinności (np. art. 11 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, art. 5 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, czy art. 9 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych) ale naruszenia prawa do wolności, życia rodzinnego i prywatnego, czy wolności od tortur, złego traktowania i nieludzkich warunków. Wszystkie te zasady znalazły wyraz w licznych aktach prawa międzynarodowego, do których przestrzegania Polska się zobowiązała.

    Dlaczego zatem mimo tak poważnych konsekwencji tymczasowy areszt jest tak popularny? W tym temacie wypowiedział się między innymi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Prac Człowieka dla Rzeczpospolitej. Wskazał on, na takie czynniki jak rutyna sędziowska – łatwiej zgodzić się na wniosek prokuratora, bo odmowę trzeba uzasadnić. Sam okres na decyzję też jest bardzo krótki. Ponadto często tymczasowy areszt w świadomości społecznej zastępuje karę, co prowadzi do presji, szczególnie w głośnych sprawach[7].

    Rekomendacje

    Aby móc skutecznie walczyć z „rutyną” przy stosowaniu tymczasowego aresztowania konieczne są zmiany zarówno w podejściu wymiaru sprawiedliwości do stosowania tego środka zapobiegawczego, jak zmiany legislacyjne.

    1. Pierwszym postulatem wartym rozważenia jest wprowadzenie ustawowego ograniczenia maksymalnego czasu trwania tymczasowego aresztowania. Takie rozwiązanie byłoby dodatkowym czynnikiem motywującym do przyspieszenia postępowania karnego. Maksymalny czas mógłby być stosunkowo długi, jak przyjęto np. we Francji, ale co istotne, nie mógłby być niemal dowolnie przedłużany, jak ma to miejsce obecnie w Polsce.
    2. Z pewnością warto uzależnić maksymalną długość tymczasowego aresztowania od wagi przewinienia, a dokładnie od kary za nie grożącej podejrzanemu, czy oskarżonemu. Jest to ponownie rozwiązanie sprawdzone w praktyce na gruncie procedury francuskiej. Możliwe jest także ograniczenie możliwości stosowania tymczasowego aresztowania wyłącznie do podejrzanych i oskarżonych o najcięższe zbrodnie o charakterze przemocowym, jak ma to miejsce np. w Finlandii.
    3. Wprowadzenie zwolnienia za poręczeniem. Rozwiązanie takie znajduje się np. w brytyjskim Bail Act i daje możliwość zwolnienia za kaucją w wielu przypadkach. Oczywiście w tym przypadku powinno się odejść od stosowania kaucji w przypadku spraw o najcięższe zbrodnie.
    4. Niestosowanie tymczasowego aresztowania w sprawach dotyczących wyłącznie niewywiązywania się ze zobowiązań finansowych. Przyjmując zasadę, że tymczasowy areszt powinien być zastrzeżony dla najpoważniejszych przestępstw i że powinien mieć on charakter nadzwyczajny, trudno jest uzasadnić fakt wykorzystania tej instytucji w sprawach dotyczących niewywiązywania się ze zobowiązań finansowych.
    5. Skrócenie czasu rozpatrywania zażaleń na postanowienia o tymczasowym aresztowaniu.
    6. Rozważenie wprowadzenia nowych środków zapobiegawczych, jak areszt domowy z dozorem elektronicznym. Co istotne już dziś w polskim systemie prawnym jest możliwość odbywania kary pozbawienia wolności poza zakładem karnym w warunkach dozoru elektronicznego. Podobne rozwiązania można zastosować dla tymczasowego aresztowania, po to, aby powstrzymać aresztowanego od opuszczania określonego miejsca bądź przebywania w określonych miejscach. Ponadto organy wymiaru sprawiedliwości miałyby pełną wiedzę, gdzie w danym czasie przebywał podejrzany / oskarżony, co również pozwoliłoby ograniczyć obawy o matactwo, czy np. ukrywanie się czy ucieczkę danej osoby.
    7. Stosowanie w praktyce orzecznictwa ETPC w zakresie gwarancji dla osób tymczasowo aresztowanych. ETPC wskazuje między innymi, że:
    • sama waga zarzutów nie może uzasadniać długotrwałych okresów aresztowania,
    • ryzyko wywierania nacisków na świadków może być podstawą do tymczasowego aresztowania jedynie na wczesnym etapie postępowania w związku z prowadzonymi czynnościami (przesłuchania, składanie zeznań),
    • przedłużenie aresztowania nie może odbywać się wyłącznie z powodu przewidywania wyroku skazującego na karę pozbawienia wolności,
    • niebezpieczeństwo popełnienia kolejnego przestępstwa jako przesłanka tymczasowego aresztowania musi być prawdopodobne.

    ***

    [1] Nadużywanie Tymczasowego Aresztowania, Czerwiec 2021, https://zpp.net.pl/wp-content/uploads/2021/06/24.06.2021-Raport-ZPP_Naduzywanie-tymczasowego-aresztowania.pdf (dostęp na dzień 10.12.2023 r.).

    [2] https://hfhr.pl/publikacje/raport-praktyka-stosowania-tymczasowego-aresztowania-2023 (dostęp 10.12.2023 r.).

    [3] https://www.rp.pl/prawo-karne/art9474611-akt-oskarzenia-dlugo-czeka-na-pierwszy-termin-statystyki-ministerstwa-sprawiedliwosci (dostęp na dzień 10.12.2023 r.).

    [4] https://www.rmf24.pl/regiony/krakow/news-ponad-3-mln-zl-odszkodowania-dla-biznesmena-za-niesluszny-ar,nId,6489286#crp_state=1

    [5] https://www.bankier.pl/wiadomosc/Tomasz-Komenda-nie-bedzie-zadal-wyzszego-odszkodowania-za-18-lat-nieslusznego-wiezienia-8076803.html

    [6] https://www.rp.pl/w-sadzie-i-w-urzedzie/art38405171-50-tysiecy-zl-za-niesluszne-zatrzymanie-na-niecala-dobe

    [7] https://www.rp.pl/prawo-karne/art39339111-polska-wciaz-naduzywa-tymczasowych-aresztowan (dostęp na dzień 10.12.2023 r.).

     

    Zobacz: 11.12.2023 Memorandum ZPP trzeba skończyć z patologicznym nadużywaniem instytucji tymczasowego aresztowania

    Kryzys transportowy na granicy ukraińsko-polskiej powoduje straty dla wielu firm. Polskie i ukraińskie przedsiębiorstwa tworzą platformę dialogu w celu osiągnięcia kompromisu

    Warszawa, 07.12.2023

     

    Kryzys transportowy na granicy ukraińsko-polskiej powoduje straty dla wielu firm. Polskie i ukraińskie przedsiębiorstwa tworzą platformę dialogu w celu osiągnięcia kompromisu

     

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) oraz Federacja Pracodawców Ukrainy (FRU) zgłosiły tę inicjatywę do rządów obu krajów oraz do przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen.

    Po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, Polska stała się nie tylko głównym centrum logistycznym dystrybucji i sortowania pomocy dla Ukrainy, ale także zajęła pierwsze miejsce w rankingu krajów, do których eksportowano najwięcej towarów z Ukrainy. Ponadto, po decyzji Unii Europejskiej o umożliwieniu Ukrainie swobodnej wymiany handlowej z krajami UE, ogólny poziom handlu między Polską a Ukrainą osiągnął nowe rekordowe wskaźniki, co pozytywnie wpłynęło na tworzenie nowych miejsc pracy i rozbudowę zdolności produkcyjnych w obu krajach.

    Od 6 listopada 2023 roku, trwa protest polskich przewoźników na kilku przejściach granicznych między Polską a Ukrainą. W rezultacie transport towarów w obie strony został znacząco utrudniony. Protest polskich przewoźników wspierają wszystkie znaczące polskie zrzeszenia transportowe.

    Wspólny głos wiodących stowarzyszeń biznesu

    Każdy dzień blokady na granicy oznacza rosnące straty dla biznesu. Sytuację tą trzeba rozwiązać jak najszybciej, a do tego konieczne jest skorzystanie ze wszystkich możliwych narzędzi.

    Dlatego Przedstawiciele największych federacji pracodawców Polski i Ukrainy – Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Federacja Pracodawców Ukrainy (FRU)  tworzą platformę negocjacyjną której celem będzie szybki dialog i  opracowanie zestawu wspólnych rozwiązań, pomogą rządom obu krajów osiągnąć wzajemnie korzystny kompromis i odblokować pracę punktów kontrolnych na granicy polsko-ukraińskiej.

    We wspólnym oświadczeniu władze obu organizacji podkreślają: „Jako przedstawiciele federacji pracodawców jesteśmy bardziej zainteresowani niż ktokolwiek inny znalezieniem konstruktywnego i skutecznego kompromisu, który umożliwiłby rozwiązanie wszelkich roszczeń z obu stron, odblokowanie granicy jak najszybciej i przywrócenie istniejących tras logistycznych, przywracając normalny poziom handlu między Polską a Ukrainą.

    Pierwsze zamknięte spotkanie polskich i ukraińskich przedsiębiorców odbędzie się w najbliższy piątek 8 grudnia 2023

    Dyrektor Generalny Federacji Pracodawców Ukrainy (FRU), Rusłan Illiczew, komentuje: “Handlowe i produkcyjne łańcuchy dostaw między Ukrainą a krajami UE przerywają się z powodu zablokowania transportu. Powoduje to straty dla europejskich firm, w tym polskich, które dostarczają towary do Ukrainy. My i nasi polscy koledzy łączymy siły, aby zapobiec dalszej eskalacji tej sytuacji i przyspieszyć osiągnięcie kompromisu. Na podstawie wyników naszych rozmów niedługo przedstawimy rozwiniętą listę możliwych rozwiązań kompromisowych w sprawie odblokowania granicy. Mamy nadzieję na zrozumienie i poparcie dla naszej inicjatywy.

    Wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), Marcin Nowacki, podkreśla: “Musimy nauczyć się prowadzić ciągły dialog w trudnych sprawach. W relacjach gospodarczych między Polską a Ukrainą, to już druga branża, generująca silne emocje i konflikty. Stałe formy współpracy powinny pozwolić nam reagować wcześniej na trudności i rozwiązywać je w oparciu o poszanowanie wzajemnych interesów. Przed nami pierwsze spotkanie, które mam nadzieję, będzie początkiem konstruktywnego dialogu.”

    Świętokrzyski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców nową organizacją lokalną

    Warszawa, 1 grudnia 2023 r. 

     

    Świętokrzyski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców nową organizacją lokalną

     

    W grudniu br., pod szyldem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, powstała kolejna organizacja lokalna, zrzeszająca przedsiębiorców z województwa świętokrzyskiego – witamy w naszym gronie!

    Ich celem jest tworzenie silnej społeczności przedsiębiorców z województwa świętokrzyskiego poprzez budowanie wspólnych relacji i warunków dla rozwoju biznesowego.

    Działania organizacji obejmują planowanie konferencji oraz spotkań biznesowych. Planowane są inspirujące wydarzenia, które mają połączyć środowisko, umożliwiając wymianę doświadczeń, pomysłów oraz inicjowanie wspólnych inicjatyw.

    Są oni dedykowani reprezentowaniu interesów przedsiębiorców, aktywnie działając w organach i przed organami państwowymi, dbając o ochronę ich interesów.

    Organizacja inicjuje współpracę pomiędzy firmami, stawiając na integrację przedsiębiorstw oraz aktywne wsparcie partnerstw i współpracy.

    Spotkania w ramach Klubu Biznesowego odbywają się co miesiąc, podczas których zapraszani są przedsiębiorcy, eksperci i autorytety, aby dzielić się wiedzą, doświadczeniem oraz inspiracją.

    Organizowane są także Śniadania Biznesowe z udziałem przedstawicieli urzędów. Tworzona jest platforma do bezpośredniego dialogu pomiędzy przedsiębiorcami a przedstawicielami urzędów, promując otwartą wymianę myśli i pomysłów.

    Ich działania obejmują również wsparcie w pozyskiwaniu finansowania zewnętrznego. Starają się wspierać przedsiębiorców w procesie pozyskiwania środków zewnętrznych, ułatwiając rozwój ich biznesów.

    Trzeba ułatwić inwestycje w energetykę wiatrową, ale przy zachowaniu odpowiednich standardów legislacji – komentarz ZPP

    Warszawa, 30 listopada 2023 r. 

     

    Trzeba ułatwić inwestycje w energetykę wiatrową, ale przy zachowaniu odpowiednich standardów legislacji – komentarz ZPP

    • Z punktu widzenia ewolucji krajowego miksu energetycznego, ułatwienie inwestycji w energetykę wiatrową jest kierunkiem słusznym i potrzebnym;
    • Jednocześnie, jednym z kluczowych oczekiwań partnerów społecznych wobec nowej koalicji rządowej będzie położenie wyraźnego nacisku na wzrost jakości procesu stanowienia prawa, w tym konsultacji społecznych i oceny skutków regulacji;
    • W powyższym kontekście uważamy, że regulacje nieodnoszące się bezpośrednio do cen energii w 2024 roku – przy których pośpiech faktycznie jest konieczny – powinny zostać poddane rzetelnemu procesowi konsultacji, umożliwiającemu udział partnerów społecznych w kształtowaniu ostatecznych rozwiązań.

    Jednym z głównych zarzutów strony społecznej, podnoszonym w ostatnich latach, był konsekwentny regres jakości w procesie stanowienia prawa, w tym w zakresie rzetelnego konsultowania projektów ustaw, uwzględniania głosu wielu stron i poszukiwania rozwiązań kompromisowych. Podnoszono również nieuprawnione łączenie w ramach jednego projektu ustawy licznych, wielokrotnie luźno powiązanych ze sobą wątków, z których jedne charakteryzowały się bezsprzeczną koniecznością wdrożenia (np. na skutek potrzeby implementacji unijnych dyrektyw), a inne pojawiały się w charakterze „wrzutki” i miały zaspokoić interes wybranej grupy. Wykorzystywanie sektorowych aktów prawnych, które mają być lokomotywami krajowej gospodarki, jako platformy forsowania regulacji wątpliwych merytorycznie było również wielokrotnie krytykowane przez opozycję. I słusznie. Bo stanowione w ten sposób prawo nie tylko podważa zaufanie do klasy politycznej, ale też utrudnia stosowanie zaśmieconego w ten sposób prawa.

    We wtorek, 28 listopada wniesiono do Sejmu projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw, na który jak najbardziej jest aktualnie czas i miejsce. Z dużym zainteresowaniem śledzą ten wątek zarówno odbiorcy indywidualni, samorządy, jak i przedsiębiorcy, którzy wyglądają zasad, zgodnie z którymi zostaną im naliczone w 2024 r. stawki za energię elektryczną, gaz oraz ciepło.

    W tej kwestii zapowiedzi dot. ochrony odbiorców najbardziej narażonych na skutki wzrostu cen nośników energii, połączone z dostrzeżeniem nie najgorszej bieżącej sytuacji cenowej, a więc z deklaracją powrotu w 2024 r. do rynkowych mechanizmów w obrocie energią i gazem, uznać należy za trafne i adekwatne. Wokół szczegółów, w tym kryteriów doboru grup, które winny być uprawnione do stawek zamrożonych, zapewne warto by było otworzyć szerszą dyskusję, niemniej niestety z uwagi na kalendarz parlamentarny i zbliżający się koniec roku, niespecjalnie jest na nią czas.

    I szczególnie w tym kontekście próba zawrócenia w kilka tygodni kijem Wisły dodatkowymi „wrzutkami” do projektu ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw jest nie tylko działaniem kontrowersyjnym, ale i przeciwskutecznym. Generuje niepotrzebne wątpliwości wokół wprowadzanych w tym trybie propozycji i uniemożliwia merytoryczną dyskusję nad tak istotnym zagadnieniem, jak przyspieszenie inwestycji w lądową energetykę wiatrową.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, wśród wielu innych podmiotów i organizacji apelował wielokrotnie o faktyczną, a nie pozorną liberalizację ustawy antywiatrowej, tzw. 10 H, w tym między innymi w apelu do Senatorów RP: https://zpp.net.pl/wp-content/uploads/2023/02/14.02.2023-Apel-ZPP-do-Senatorow-RP-w-sprawie-ustawy-10H.pdf. I choć dostrzegamy konieczność przyspieszenia w Polsce inwestycji w niskoemisyjne źródła energii dziś apelujemy do posłów o refleksję i należytą staranność w procesie konsultowania i stanowienia prawa.

    O ile bowiem kryterium uciążliwości inwestycji przemysłowych i infrastrukturalnych wydaje się być właściwym kierunkiem w rozważaniach na temat zasad lokowania tychże inwestycji w sąsiedztwie mieszkalnictwa, czy terenów cennych przyrodniczo, tak jest to na tyle wrażliwe społecznie zagadnienie, że wymaga rzetelnego dialogu i rzeczywistego procesu konsultacji. Kilka dodatkowych tygodni konstruktywnej dyskusji wokół przedstawionych pomysłów mogłoby być wzorem zapowiadanej „nowej jakości”, czy „przywróconej jakości” w procesie stanowienia prawa. Pozwoliłoby ponadto na zebranie głosu zainteresowanych stron, uwzględnienie argumentów strony społecznej i z pewnością okazało by się wartościowe dla samego brzmienia zaproponowanej noweli. Sprawiedliwa transformacja energetyczna wymaga podmiotowego traktowania społeczeństwa, które staje się partnerem dla podmiotów gospodarczych upowszechniających niskoemisyjne rozwiązania.

    Związek Przedsiębiorców i Pracodawców apeluje o merytoryczną dyskusję wokół barier inwestycyjnych dla OZE i wdrażanie rozwiązań prawnych, które będą wspierały inwestorów w niskoemisyjne źródła wytwarzania energii, jednak z zachowaniem adekwatnych standardów legislacyjnych i unikając ryzyka wzniecania niepotrzebnych oporów społecznych. Wiele takich rozwiązań wskazywaliśmy w prezentowanych przez nas stanowiskach i deklarujemy gotowość do zaprezentowania naszych spostrzeżeń w tym zakresie.

     

    Zobacz: 30.11.2023 Trzeba ułatwić inwestycje w energetykę wiatrową, ale przy zachowaniu odpowiednich standardów legislacji – komentarz ZPP

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki Włodzimierza Ehrenhalta, Koordynatora grupy roboczej ds. identyfikowania barier ograniczających rozwój rynku PV oraz propozycji ich zniesienia w ramach Rady Koordynacyjnej ds. Rozwoju Sektora Fotowoltaiki, afiliowanej przy MKiŚ

    Warszawa, 29 listopada 2023 r. 

    Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki Włodzimierza Ehrenhalta, Koordynatora grupy roboczej ds. identyfikowania barier ograniczających rozwój rynku PV oraz propozycji ich zniesienia w ramach Rady Koordynacyjnej ds. Rozwoju Sektora Fotowoltaiki, afiliowanej przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska

    W dniu 8 listopada 2023 odbyło się ostatnie spotkanie Rady Koordynacyjnej ds. Rozwoju Fotowoltaiki, rady która miała istotny wpływ na niezwykle dynamiczny rozwój sektora zielonej energii w Polsce, a której miałem przyjemność być członkiem.

    Dla przypomnienia należy przedstawić parę faktów dotyczących tej branży. W 2007 roku moc zainstalowana wszystkich źródeł fotowoltaicznych w Polsce nie przekraczała 70 MW, a w 2015 roku całkowita moc tych źródeł wynosiła 110 MW, co oznacza że przez blisko osiem lat niewiele się działo w tym segmencie energetyki.

    W tym czasie dość dynamicznie rozwijały się lądowe farmy wiatrowe których moc zainstalowana wzrosła z 1200 MW do blisko 3000 MW. Dla jasności należy ,zauważyć że w tych latach w Niemczech zainstalowano około 20000 MW w energetyce wiatrowej i podobną ilość w energetyce solarnej, a także 15000 MW mocy zainstalowanej w źródłach biomasowych i biogazowych.

    Tak więc inwestycje w źródła odnawialne w Polsce w tamtych latach nie były szczególnie imponujące.

    W 2016 roku nastąpiła ustawowa blokada rozwoju lądowych farm wiatrowych (tzw. ustawa 10H), co wielokrotnie krytykowaliśmy w naszych komentarzach i opiniach. Obecnie, po 7 latach zapowiadana jest jej kolejna, druga już liberalizacja, przywracająca tym razem mniej więcej stan sprzed 2016 roku.

    W odpowiedzi na krytykę ze strony wszystkich środowisk związanych zarówno z energetyką, jak i z ochroną środowiska, władze zaproponowały dla społeczeństwa atrakcyjny program rozwoju fotowoltaiki pod nazwą „Mój Prąd”. Należy docenić tę inicjatywę, gdyż doprowadziła ona do niespotykanego nigdzie w Europie skokowego rozwoju branży.

    W ciągu czterech lat zainstalowano w kraju ponad 10000 MW mocy w małych indywidualnych źródłach wytwórczych, często w terenach które określamy jako ubogie energetycznie. Do dziś utrzymuje się ogromna dysproporcja pomiędzy inwestycjami indywidualnymi a komercyjnymi. Pod koniec sierpnia br. mieliśmy już blisko 15 000 MW mocy zainstalowanej w fotowoltaice, z czego inwestycji korporacyjnych mamy w kraju 841,1 MW, zaś instalacje prywatne osiągnęły łączną moc 14 153,1 MW. W najbliższych latach dynamika inwestycji w wielkoskalowe farmy fotowoltaiczne powinna być większa jak dotychczas, zaś boom instalacyjny w segmencie indywidualnym przyhamował. Pojawił się szereg wyzwań i problemów, związanych zarówno z rosnącą liczb odmów przyłączeniowych, decyzjami z „blokadą” wprowadzania energii z instalacji wytwórczej do sieci, interwencyjnymi wyłączeniami pracujących instalacji, czy cenami ujemnymi – stąd zdecydowanie nie możemy spocząć na laurach.

    Zdaniem członków Rady należy kontynuować program rozwoju indywidualnej energetyki, mając na uwadze zmianę okoliczności zarówno rynkowych, jak i w obrębie całej polskiej energetyki.

    Wyższe ceny prądu przy malejących kosztach inwestycyjnych wymagają przeanalizowania charakteru wspierania inwestycji w odnawialne źródła energii. Z całą pewnością należy zapewnić legislacyjne wsparcie wszelkich inwestycji w źródła odnawialne, analizując dokładnie rodzaje wsparcia finansowego, szczególnie w zakresie dopłat i certyfikatów.

    Rada wyraziła swoje zdanie co do konieczności szybkich zmian legislacyjnych pozwalających na dynamiczny rozwój wielkoskalowych źródeł fotowoltaicznych. Rozwój takich źródeł spowoduje zdaniem członków Rady spadek cen inwestycyjnych na całym rynku fotowoltaiki w Polsce, co zdynamizuje także rozwój źródeł indywidualnych – być może również lepiej zbilansowanych niż dotychczas. Obniżenie kosztów inwestycyjnych zredukuje wielkość koniecznego wsparcia dla takich inwestycji, co będzie korzystne dla całego rynku energetyki.

    Największą barierą rozwojową dla całej branży odnawialnej stanowią dzisiaj problemy przyłączeniowe. Przedwczesna rezerwacja mocy dla morskich farm wiatrowych utrudnia przyłączenia inwestycji lądowych zarówno w branży fotowoltaicznej, jak i wiatrowej. Problem mógłby być ograniczony poprzez częściową komercjalizację linii średnich i niskich napięć przy udziale dotychczasowych operatorów. Co do których jak słyszymy coraz częściej również jest pomysł aby działali jako niezależne na rynku podmioty.

    Z całą pewnością, zdaniem członków Rady, zaimplementowane tuż przed wyborami ustawy o cable poolingu i liniach bezpośrednich ułatwią podłączanie nowych inwestycji, szczególnie tych które będą miały podpisane umowy bezpośrednie z odbiorcami (cPPA/vPPA). Należy jednak dalej nad nimi pracować, rozwijać definicje i wspierać poprawną wykładnię, tak aby były jednolicie w kraju stosowane.

    Rada wyraziła wolę kontynuacji swoich prac w nowej rzeczywistości politycznej, a członkowie Rady są do dyspozycji decydentów w obszarze polskiej energetyki. Prace rady podsumowano raportem z działań i przedstawiono rekomendacje na przyszłość.

     

    Włodzimierz Ehrenhalt
    Główny Ekspert ZPP ds. Energetyki

     

    Zobacz: 29.11.2023 Opinia Głównego Eksperta ZPP ds. Energetyki Włodzimierza Ehrenhalta, Koordynatora grupy roboczej ds. identyfikowania barier ograniczających rozwój rynku PV oraz propozycji ich zniesienia w ramach Rady Koordynacyjnej ds. Rozwoju Sektora Fotowoltaiki, afiliowanej przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska

    Kto poza wąskim gronem uprawnionych podmiotów słyszał dotąd o rynku bilansującym? Niebawem się to zmieni – i dobrze, bo bez aktywizacji mniejszych wytwórców i odbiorców końcowych mogą być niebawem problemy z płynnymi dostawami energii

    Warszawa, 28 listopada 2023 r. 


    Komentarz ZPP: Kto poza wąskim gronem uprawnionych podmiotów słyszał dotąd o rynku bilansującym? Niebawem się to zmieni – i dobrze, bo bez aktywizacji mniejszych wytwórców i odbiorców końcowych mogą być niebawem problemy z płynnymi dostawami energii


    • Pod koniec września br. Prezes URE zatwierdził nowe Warunki Dotyczące Bilansowania (WBD)
    • II etap reformy rynku bilansującego usprawnia mechanizmy zapewniania wystarczalności mocy w systemie elektroenergetycznym
    • Zmiany przewidują szerszy udział w rynku bilansującym ze strony uczestników rynku
    • Nowe zasady zaczną obowiązywać 14 czerwca 2024 r., tuż przed znaczącym, prognozowanym przez URE spadkiem dyspozycyjnych mocy w systemie

     Aktywny udział szerszego grona podmiotów w rynku bilansującym niebawem stanie się faktem. II etap reformy rynku bilansującego wspiera proces transformacji energetycznej, ale i bezpieczeństwo systemu elektroenergetycznego. Wprowadzane zmiany są jednak dość skomplikowane – warto więc zgłębić tę problematykę zawczasu.

    Polskie Sieci Elektroenergetyczne spotkania informacyjne dotyczące kontynuacji reform na rynku bilansującym organizuje od 2021 r. W ostatnim czasie jest ich coraz więcej i są one głównie poświęcone uczestnikom rynku, którzy w najbliższych miesiącach powinni dostosować się do zmian, ale też i będą mieli szansę na nich skorzystać.

    Rynek bilansujący jest tzw. rynkiem technicznym i jego celem jest fizyczna realizacja zawartych na rynku hurtowym przez uczestników rynku umów kupna/sprzedaży energii oraz bilansowanie w czasie rzeczywistym zapotrzebowania na energię elektryczną z jej produkcją w krajowym systemie elektroenergetycznym (KSE). Dotychczas w procesach rynku bilansującego uczestniczyło około  20 wytwórców (JWCD – Jednostek Wytwórczych Centralnie Dysponowanych), spółki posiadające koncesję na obrót energią elektryczną, kilku odbiorców końcowych i sieciowych, giełda energii, pięciu największych operatorów systemów dystrybucyjnych (OSD) oraz PSE jako operator systemu przesyłowego. Od połowy przyszłego roku ten obraz znacząco się zmieni.

    Warto zaznaczyć, że większość krajów Unii Europejskiej wdraża lub wdrożyło już zasady funkcjonowania swoich systemów energetycznych w oparciu o zasady II etapu reformy rynków bilansujących. Szacowane okno wdrożenia w Polsce pierwotnie PSE szacowało na okres od stycznia do czerwca 2023 r. Nie obyło się więc bez poślizgu.

    Głównym cel II etapu reformy, w prostych słowach, to integracja źródeł odnawialnych z innymi rodzajami źródeł wytwarzania energii i dopuszczenie do rynku bilansującego szerszego grona wytwórców energii, jak również strony popytowej (odbiorców). Ze szczegółowym zakresem zmian wprowadzanych reformą zapoznać można się w komunikacie URE: https://www.ure.gov.pl/pl/urzad/informacje-ogolne/aktualnosci/11325,Rynek-energii-elektrycznej-Prezes-URE-zatwierdzil-Warunki-Dotyczace-Bilansowania.html

    W niektórych europejskich państwach, jak np. w Danii czy Holandii, źródła odnawialne są już podstawą systemów energetycznych, co oznacza że ponad 50% bilansu energii w tych krajach pochodzi z rozproszonych źródeł niskoemisyjnych. Z uwagi na fakt, że system bilansowania do którego dążymy w Polsce jest spójny z założeniami urynkawiania systemów energetycznych w Unii Europejskiej, należy mieć na uwadze różnice pomiędzy systemami energetycznymi krajów, w których udało się oprzeć funkcjonowanie energetyki o źródła odnawialne, od tych systemów które w większości funkcjonują przy wykorzystaniu paliw kopalnych i energetyki nuklearnej.

    Energetyka funkcjonująca na bazie węgla jest z zasady mało elastyczna. Duże systemowe bloki energetyczne pracują w sposób ciągły w podstawie, a ich konstrukcja nie przewiduje pracy zmiennej. Rozważany od lat program uelastycznienia bloków 200 MW, wydaje się być dla naszej energetyki jedynym rozsądnym wyjściem, umożliwiającym bilansowanie pracy coraz większej liczby źródeł odnawialnych, do czasu kiedy będziemy mogli korzystać z rozwiniętego rynku zielonej energii w Europie, a rozwój zarówno wielkoskalowych magazynów energii, energetyki wodorowej, jak i małych reaktorów jądrowych umożliwi samodzielne bilansowanie pracy farm wiatrowych i fotowoltaiki.

    Rynek bilansujący zakłada utworzenie rezerwy mocy bilansującej w poszczególnych krajach europejskich, dostępnej dla systemów krajowych, kompensującej pewien zakres nieprzewidywalności relacji popytu do podaży, w tym w wyniku pracy źródeł pogodo-zależnych. Rezerwa nie musi pochodzić z pracy źródeł paliwowych, wręcz przeciwnie, dąży się do wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych i przesyłania jej w te rejony, w których aktualnie występuje zapotrzebowanie. Jest to możliwe pod warunkiem utworzenia wspólnego europejskiego rynku sprzedaży i bilansowania zielonej energii.

    Należy się spodziewać, że magazynowanie zielonej energii będzie stanowić w przyszłości podstawę ogólnoeuropejskiego rynku bilansującego. Ale rynek bilansujący to nie tylko produkcja i magazynowanie energii. To także polecenia wyłączania niektórych źródeł oraz finansowanie dopasowania odbioru energii w najbardziej optymalnych okresach. Oznacza to opłaty wyłączeniowe, a także przychody dla odbiorców energii za ograniczenie poboru w trudnych dla systemu okresie (tzw. DSR – Demand Side Response).

    Można uznać że zasady II etapu reformy rynku bilansującego znakomicie wpisują się w rynkowe podejście do energetyki. Rezerwy mocy służących do bilansowania mają powiększać przestrzeń dla energii ze źródeł odnawialnych w państwach Unii Europejskiej. W polskich warunkach to w pierwszym kroku lepsza integracja z energetyką zawodową, gdyż nasze moce bilansujące jeszcze długo będą oparte o źródła paliwowe. Dodatkowo w obliczu planowanych kolejnych, definitywnych włączeń w obrębie mocy węglowych i spodziewanego spadku dyspozycyjności mocy w systemie, pochodzącej ze źródeł zawodowych, wydaje się to jedyny kierunek zmian dający nadzieję na zachowanie bezpieczeństwa zbilansowania systemu. Program rewitalizacji bloków 200 MW mógłby tu być dodatkowym impulsem dla rozwoju źródeł odnawialnych, gdyż znacząco poprawiłby sytuację przyłączeniową przy rozsądnych kosztach bilansowania (dzięki zwiększeniu elastyczności pracy jednostek węglowych).

    Istotnym celem reformy rynku bilansującego w Polsce jest też zmniejszenie nierynkowych wyłączeń z pracy źródeł odnawialnych, które są teraz konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa pracy systemu. Istnieją okresy kiedy skala takich wyłączeń przekracza 8 GW mocy zainstalowanej, a to generuje zarówno wysokie koszty, jak również zaburza prawidłową pracę systemu. Z uwagi na fakt, że w zasadzie nie ma możliwości ograniczania pracy dużych jednostek operujących w podstawie, z reguły wyłączane są źródła odnawialny, których produkcja jest jednak bardzo potrzebna dla polskiego przemysłu. Funkcjonowanie rynku bilansującego na dotychczasowych zasadach i w opisanych okolicznościach to duże wyzwanie dla jego uczestników, w tym w zakresie przewidywalności stopy zwrotu z inwestycji w nowe, zrównoważone moce.

    Pamiętajmy że cała polska energetyka generuje około 170 TWh energii rocznie, z czego produkcja ze źródeł podatnych na regulowanie (OZE, Gaz, ESP, magazyny) to najwyżej 35 TWh. Możliwości uelastycznionych bloków 200 MW to dodatkowych 13 – 15 TWh, które mogłyby znacząco ograniczyć kosztowne i niepotrzebne wyłączenia.

    Zdaniem przedstawicieli PSE drugi etap reformy powinien tworzyć zachęty do inwestowania w magazyny energii, oraz kreować postawy uelastyczniania popytu wśród odbiorców energii. PSE zakłada dalej centralne dysponowanie dużymi jednostkami bilansującymi, takimi jak elektrownie szczytowo-pompowe, pozostawiając jednak w dyspozycji lokalnej energetyki małe magazyny energii, co powinno zwiększyć dynamikę cen usług bilansujących. Uelastycznienie rynku energii spowoduje ograniczenie wydawania poleceń bilansujących, co z kolei umożliwi bardziej płynną pracę zarówno źródeł konwencjonalnych, jak i źródeł odnawialnych.

    W wyniku reformy udział podmiotów rynku bilansującego stanie się bardziej aktywny i elastyczny. Odbiorcy stać mają się aktywnymi uczestnikami tego rynku, a poprzez oferty redukcji zapotrzebowania mogą osiągać dodatkowe przychody. Najlepszym rozwiązaniem dla prawidłowego funkcjonowania rynku bilansującego wydają się dziś być układy hybrydowe z magazynami energii, dopasowanymi pojemnością do zainstalowanych mocy w każdym źródle układu hybrydowego. W takim przypadku PSE może traktować taki układ jako jedno, przewidywalne źródło energii.

    Druga faza reformy rynku bilansującego pokazuje wyraźnie że europejskie systemy energetyczne zmierzają w stronę wspólnego, rynkowego podejścia do energetyki, co w naszych krajowych warunkach wydaje się być jeszcze dość odległe. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wyraża nadzieję na dalsze wprowadzanie mechanizmów rynkowych w polskim krajobrazie energetycznym, dla których poparcie w naszej ocenie znalazłoby się zarówno po stronie środowisk zawiązanych z energetyką, jak i decydentów. Uczestnictwo we wspólnym europejskim rynku energii – w kontekście omawianej w komentarzu reformy rynku bilansującego – zapewni nam lepsze, a więc tańsze bilansowanie, jak również atrakcyjniejsze warunki sprzedaży energii ze źródeł rozproszonych, które przestaną być traktowane jak interferencja. A co najważniejsze, wydaje się że dzięki tej reformie mamy szansę uniknąć zagrożenia niezbilansowania systemu elektroenergetycznego.

     

    Zobacz: 28.11.2023 Komentarz ZPP: Kto poza wąskim gronem uprawnionych podmiotów słyszał dotąd o rynku bilansującym? Niebawem się to zmieni – i dobrze, bo bez aktywizacji mniejszych wytwórców i odbiorców końcowych mogą być niebawem problemy z płynnymi dostawami energii

    Komentarz ZPP: Spotkanie Zespołu ds. rewizji unijnych przepisów lekowych – sprawozdanie

    Warszawa, 27 listopada 2023 r. 

     

    Spotkanie Zespołu ds. rewizji unijnych przepisów lekowych – sprawozdanie

     

    • Tematem spotkania Zespołu ds. rewizji unijnych przepisów lekowych, które odbyło się 17 listopada br. były poprawki do Dyrektywy Farmaceutycznej przedstawione przez posłankę Pernille Weiss w DRAFT REPORT on the proposal for a directive of the European Parliament and of the Council on the Union code relating to medicinal products for human use, and repealing Directive 2001/83/EC and Directive 2009/35/EC[1].
    • Sam Zespół został powołany na mocy zarządzenia Ministra Zdrowia ogłoszonego 4 października 2023 r. w dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia pod poz. 911, a do jego grona zaproszono przedstawicieli strony społecznej, w tym ZPP.
    • Celem spotkania sformułowanym przez Ministerstwo Zdrowia było zapoznanie się z propozycją poprawek przedstawionych w raporcie posłanki Weiss i dyskusja nad ich konsekwencjami dla branży farmaceutycznej.
    • Po spotkaniu na ręce P. Magdaleny Mycek – Zastępcy Dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w Ministerstwie Zdrowia został przekazany Komentarz ZPP (16.11.2023) w sprawie nowelizacji unijnego prawa farmaceutycznego.

    Drugie spotkanie Zespołu ds. unijnych przepisów lekowych zostało w całości poświęcone dyskusji nad poprawkami do Dyrektywy Farmaceutycznej Piątkowe zgłoszonymi przedstawionymi w raporcie posłanki Pernille Weiss. Osią dyskusji podczas spotkania była kwestia wyłączności rynkowej i wyłączności danych. Wynikało to z propozycji wydłużenia standardowego okresu wyłączności danych z zakładanych w Dyrektywie 6 lat do 9 lat (zmiana art. 81 projektu Dyrektywy).

    Oprócz podejścia do tematu wyłączności rynkowej, przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia chcieli poznać stanowisko branży w kwestiach poruszanych w Raporcie, a dotyczących:

    • wyjątku szpitalnego (art. 2 projektu Dyrektywy)
    • oceny ryzyka środowiskowego (m.in. zmiana art. 23 projektu Dyrektywy)
    • modyfikacji definicji niezaspokojonej potrzeby medycznej (zmiana w art. 83 projektu Dyrektywy)
    • obowiązek złożenia wniosków refundacyjnych na żądanie państwa członkowskiego (zmiana art. 58a projektu Dyrektywy)
    • ulotki elektronicznej (zmiana art. 63 projektu Dyrektywy)
    • oporności na środki drobnoustrojowe.

    Nasze dyskusje z Ministerstwem Zdrowia wskazują, że Resort rozumie zgłaszane przez nas postulaty oraz oczekiwania przemysłu. Analogiczne postulaty są przedstawiane nie tylko przez lokalne organizacje branżowe i przedsiębiorców, ale także przez podmioty działające w innych krajach Unii Europejskiej. Potwierdza to, że przedsiębiorcy na całym rynku europejskim mierzą się z analogicznymi problemami i podobnie oceniają zapisy Dyrektywy.

    Istotnym problemem podnoszonym przez branżę jest zobowiązanie do przeprowadzenia oceny ryzyka środowiskowego. Podczas spotkania wyraźnie podkreślaliśmy, że toczą się równolegle prace nad innymi aktami unijnymi, które nakładają dodatkowe wymogi na producentów farmaceutycznych.

    Ministerstwo zgadza się również, że konieczne jest wypracowanie rozwiązań umożliwiających wdrożenie ulotki elektronicznej (choć zdaje sobie sprawę z problemu wykluczenia społecznego) oraz uważa, że dyskusja dotycząca lekooporności powinna być ograniczona do produktów wydawanych na receptę.

    Jednocześnie zapewniliśmy przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia, że planowane zmiany są na tyle istotne, że wymagają szczegółowej analizy i sporządzenia stanowiska organizacji branżowych w formie pisemnej.

    Oczekujemy na prezentację pokazywaną podczas spotkania przez przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia. Mamy nadzieję, że niebawem ją otrzymamy i będziemy się mogli z Państwem nią podzielić

    ***

    [1] https://www.europarl.europa.eu/doceo/document/ENVI-PR-753470_EN.pdf

     

    Zobacz: 27.11.2023 Komentarz ZPP: Spotkanie Zespołu ds. rewizji unijnych przepisów lekowych – sprawozdanie

    Memorandum ZPP ws. propozycji zmian traktatów unijnych – cios w polską konkurencyjność i krok w stronę europejskiego państwa, ale do realizacji długa droga

    Warszawa, 20 listopada 2023 r. 

     

    MEMORANDUM ZWIĄZKU PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW WS. PROPOZYCJI ZMIANY TRAKTATÓW UNIJNYCH – CIOS W POLSKĄ KONKURENCYJNOŚĆ I KROK W STRONĘ EUROPEJSKIEGO PAŃSTWA, ALE DO REALIZACJI DŁUGA DROGA

    • Raport komisji Parlamentu Europejskiego AFCO dot. propozycji zmiany europejskich traktatów należy odczytywać w kontekście długoletniej już dyskusji o kierunkach ewolucji Unii Europejskiej, w ramach której forsowane są koncepcje federacyjne i konserwujące dominację państw tzw. starej Unii, w tym przede wszystkim Niemiec i Francji;
    • Proponowane zmiany traktatowe zmierzają do ograniczenia roli Rady Europejskiej i Rady UE jako organów tworzonych bezpośrednio przez reprezentantów państw członkowskich, przy istotnym wzmocnieniu Parlamentu Europejskiego. Odejście od zasady jednomyślności a także zmiana reguł ustalania większości zwykłej i kwalifikowanej oraz inne reformy strukturalne będą skutkowały nie tyle petryfikacją pozycji już najsilniejszych graczy w UE, co jej wzmocnieniem.
    • Połączenie powyższych zmian z poszerzeniem zakresu kompetencji UE, również w dziedzinach gospodarczych, jak również wprowadzeniem do traktatów odniesień do porozumień i dokumentów dotychczas niewiążących bezpośrednio (takich jak Europejski filar praw socjalnych, czy międzynarodowe porozumienia klimatyczne) prowadzić będzie do ograniczenia konkurencyjności polskiej gospodarki. Innym zagrożeniem jest zaszyte w raporcie dążenie do decouplingu – nie tylko wobec Chin, lecz również wobec kluczowego partnera Polski jakim są Stany Zjednoczone.
    • Procedura zmiany traktatów jest trudna, więc nie należy oczekiwać, by raport AFCO doprowadził do faktycznych modyfikacji w pierwotnym prawie UE. Jednocześnie – z uwagi na fakt, że jest on częścią szerszego i toczącego się już od lat dyskursu – trzeba spodziewać się prób forsowania analogicznych rozwiązań w trybie niewymagającym zmiany traktatów, a także powrotu wpisanych do rezolucji koncepcji, zwłaszcza w kontekście ewentualnego poszerzenia UE m.in. o Ukrainę czy Mołdawię.
    1. Tło polityczne dyskusji o zmianach traktatów

    Unia Europejska jest strukturą specyficzną (sui generis), wymykającą się tradycyjnej typologii. O jej wyjątkowości najlepiej świadczy fakt, że brak jest jakiegokolwiek podmiotu dla niej referencyjnego – wszystkie w tym kontekście przywoływane (czy związki hanzatyckie, czy Święte Cesarstwo Rzymskie) istniały w okresie poprzedzającym powstanie nowoczesnych państw narodowych. Brak odnośnego wzorca rozwoju powoduje, że tym intensywniej próbuje się przyszłość Unii wydyskutować.

    U zarania integracji powyższy problem w praktyce nie istniał. Europejska Wspólnota Węgla i Stali miała bowiem w praktyce jeden kluczowy, ściśle polityczny cel, tzn. zmitygowanie ryzyka odrodzenia się niemieckiej potęgi przemysłowej, a przy okazji złagodzenie powojennych, a osadzonych historycznie, francusko-niemieckich napięć. Wynikający z traktatu paryskiego, jak i zresztą z samej nazwy nowego organizmu, aspekt gospodarczy związany z budową wspólnego rynku surowcowego był w tym układzie raczej wtórny, zwłaszcza że jak pokazała przyszłość, państwa należące do EWWS wcale nie zrezygnowały z bardziej lub mniej bezpośrednich form subsydiowania własnych przemysłów i kontrolowania cen.[1]

    Abstrahując od praktyki stosowania traktatu ustanawiającego EWWiS, przyjęta formuła utrzymywania relatywnej stabilności politycznej w Europie (a przynajmniej zachodniej jej części) sprawdziła się, wobec czego stosunkowo szybko zaczęto ją rozwijać, dołączając jednocześnie do wspólnoty kolejne państwa. Procesy te można opisać jako, odpowiednio, pogłębianie i poszerzanie integracji. To pierwsze przez długi czas służyło osiągnięciu pozytywnych efektów gospodarczych (z sukcesem zresztą, o ile w 1960 roku ponad 60% wartości handlu zagranicznego państw członkowskich Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej przypadało na relacje z państwami trzecimi, o tyle już trzydzieści lat później proporcje odwróciły się i ponad 60% wartości handlu międzynarodowego stanowiły obroty wewnątrz EWG[2]). Wraz z przystąpieniem do Wspólnoty Europejskiej Hiszpanii i Portugalii w 1986 roku, zjednoczona została już cała Europa Zachodnia – to drugie wobec tego wiązało się z naturalnym zwrotem ku centrum kontynentu. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej po „jesieni narodów” były oczywiście zainteresowane jak najgłębszą integracją ze strukturami zachodnimi. Między innymi uwarunkowania geopolityczne spowodowały, że spotkały się one ze wzajemnością.

    Po tzw. piątym rozszerzeniu UE a także traktatach z Maastricht i (przede wszystkim) Lizbony, Unia znalazła się w wyjątkowym momencie. Cel zarysowany na samym początku integracji został ogólnie osiągnięty i nie dość, że Europa przestała być trawiona wielkoskalowymi konfliktami zbrojnymi, to jeszcze więzy gospodarcze łączące państwa zrzeszone w UE stały się na tyle silne, że – w duchu planu Schumana – jakiekolwiek napięcia militarne między nimi stały się po prostu nieopłacalne. Jednocześnie, po post-zimnowojennym okresie obowiązywania na świecie paradygmatu unilateralnego z dominującą rolą Stanów Zjednoczonych, wzrost znaczenia Chin, ale także niektórych państw globalnego południa takich jak Indie, oraz utrzymanie pozycji przez zacofaną, niewydolną, ale jednak – mimo wszystko – silną Rosję, spowodowały pewną korektę na rzecz multilateralności. Ta optyka z pewnością zachęca niektórych polityków do myślenia o Unii Europejskiej jako mocarstwie siadającym do stołu z pozostałymi, zwłaszcza że żadne z europejskich państw indywidualnie nie ma w tej chwili potencjału by taki status osiągnąć.

    Perspektywa globalnych przetasowań wytycza zatem – przynajmniej w obszarze narracji – generalny kierunek zmian w ramach UE, tzn. ku (co najmniej) coraz bliższej współpracy. Zupełnie równolegle toczy się inna rozgrywka – o to, kto w potencjalnym europejskim supermocarstwie będzie grał kluczową rolę. Mimo wielokrotnego poszerzania składu UE, rdzeń jej władzy pozostaje bowiem mało inkluzywny.

    Żaden przewodniczący Komisji Europejskiej w historii, a także żaden Wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie pochodził nigdy z kraju, który dołączyłby do UE (WE) później, niż w 1986 roku. Stanowiska komisarzy przyznawane są z uwzględnieniem parytetu kraju pochodzenia, jednak zasada ta nie znajduje zastosowania w przypadku dyrekcji generalnych, tzn. w praktyce unijnych odpowiedników ministerstw, realizujących działania z zakresu konkretnych portfolio, za które odpowiadają poszczególni komisarze. W odniesieniu do bieżącej kadencji i kluczowych z punktu widzenia gospodarczego dyrekcji (AGRI, BUDG, CLIMA, Connect, COMP, ECFIN, EMPL, ENER, ENV, GROW, RTD, TAXUD, TRADE) nadreprezentacja państw tzw. „starej Unii” jest wręcz rażąca. Na 38 osób wchodzących w skład kierownictw ww. dyrekcji, aż 31 pochodzi z któregoś z państw tworzących UE przed rozszerzeniem z 2004 roku. 10 osób, a zatem ponad ¼ składu kierownictw, to obywatele Niemiec lub Francji. Analogiczną sytuację zaobserwować można w prezydiach komisji Parlamentu Europejskiego.  W kluczowych dla gospodarki komisjach (DEVE, BUDG, ECON, EMPL, ENVI, ITRE, IMCO) na 34 członków prezydiów, 25 reprezentuje kraje „starej Unii”, a aż 20 pochodzi z zaledwie 6 państw – Niemiec, Francji, Włoch, Belgii, Portugalii i Hiszpanii.

    Powyższe zjawisko w żadnym wypadku nie jest nowe – wg opublikowanego w 2015 przez Bruegel Institute zestawienia, niemal 50% top ranked positions w instytucjach unijnych było wówczas zajmowanych przez Niemców, Włochów, Francuzów, Hiszpanów i Belgów, z wyraźną liczebną przewagą tych pierwszych.[3] Dzisiaj, w ogólnej liczbie personelu Komisji Europejskiej przedstawiciele wyżej wskazanych nacji stanowią większość.[4] Belgów w Komisji Europejskiej jest niemal tyle samo, co przedstawicieli wszystkich państw, które dołączyły do UE w 2004 roku łącznie – ma to oczywiście swoje zupełnie naturalne uzasadnienie geograficzno-logistyczne, niezmienny pozostaje jednak fakt, że kompozycja narodowościowa, zwłaszcza na wyższych szczeblach administracyjnych, w strukturach europejskich, ma istotne znaczenie polityczne.

    Ewolucja projektu europejskiego zachodzi zatem w dwóch przecinających się płaszczyznach – jednej obejmującej zmieniającą się rolę Europy we współczesnym świecie i drugiej definiującej dynamikę sił i decyzyjności wewnątrz UE, również w kontekście poszerzania wspólnoty o kolejne kraje. Można zastanawiać się, czy w praktyce płaszczyzna pierwsza nie stanowi jedynie zewnętrznej opowieści uzasadniającej forsowanie rozwiązań w ramach realnej gry interesów wewnątrz płaszczyzny drugiej – niezależnie od stanu faktycznego jednak, jest to również w pełni uprawniona i potrzebna optyka dla oceny i prognozowania kierunków ewolucji UE.

    Powyższe płaszczyzny mają charakter w zasadzie czysto polityczny, nie można jednak analizować ich w całkowitym oderwaniu od sprzecznych sentymentów europejskiego demosu. Zmiany w dystrybucji kompetencji między instytucjami unijnymi a państwami członkowskimi trafiają na rzeczywiste napięcie między dwiema silnymi wartościami – suwerennością i zakresem swobody państw zrzeszonych z jednej strony, i potrzebą skutecznego programowania i realizowania polityk na poziomie wspólnotowym (stanowiącą sens zrzeszania się) z drugiej. Intuicyjnie możemy zakładać (ponieważ badań na to brak), że np. większość Polaków opowiada się raczej za modelem tzw. Europy ojczyzn, podczas gdy niektóre ze społeczeństw zachodnich zaczynają coraz wyraźniej preferować scenariusz federacyjny (jedną z dziesięciu priorytetowych zmian zaproponowanych na potrzeby wkładu francuskiego w Konferencję w sprawie przyszłości Europy przez obywateli tego państwa było dążenie w kierunku federacji państw Europy o „silnych kompetencjach w dziedzinach wspólnego zainteresowania”[5]).

    Dyskusja obejmująca wszystkie powyższe wektory ponownie zagościła w przestrzeni publicznej w rezultacie przyjętego w październiku przez Komisję Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego sprawozdania ws. wniosków PE dot. zmiany traktatów.[6]

    W kontekście dotychczasowych rozważań znamienne jest, że grupa sprawozdawców w tej sprawie obejmuje czterech Niemców i jednego Belga, zaś niektóre z kluczowych propozycji zawartych w sprawozdaniu – w szczególności odnoszące się do kwestii ograniczenia zasady jednomyślności w głosowaniach Rady – odpowiadają rekomendacjom z raportu Sailing on High Seas: Reforming and Enlarging the EU for the 21st Century opublikowanego w bieżącym roku przez francusko-niemiecką ekspercką grupę roboczą[7]. Ustami – odpowiednio – prezydenta i kanclerza tymczasem, a zatem na poziomie zupełnie oficjalnym, oba te państwa opowiadają się za ściślej zintegrowaną Unią Europejską, a forsowana przez Emmanuela Macrona koncepcja „europejskiej suwerenności” (sprowadzająca się przede wszystkim do tego, że Europa jako kontynent miałaby samodzielnie „wybierać swoich partnerów oraz kształtować swój los”, nie będąc zależną od innych sił na świecie[8]) doskonale rymuje się z scholzowską Unią „geopolityczną” znajdującą swoje miejsce w wielobiegunowym świecie.[9]

    Jak już zaznaczono wcześniej, zarówno Francja jak i Niemcy mogą liczyć na więcej niż solidną reprezentację w kluczowych instytucjach unijnych. Jeśli dodamy do tego ich oczywistą przewagę gospodarczą (dla zilustrowania skali – zarówno aglomeracja paryska, jak i Bawaria mają samodzielnie wyższe PKB, niż Polska), trudno będzie dziwić się, że w debacie powracają głosy twierdzące, że Francja i Niemcy zdominowały Unię Europejską.[10] Przykłady można by mnożyć, znamienny jest choćby fakt, że spośród 672 miliardów euro[11] pomocy publicznej zaakceptowanej przez Komisję Europejską po wprowadzeniu nowych zasad w odpowiedzi na pełnoskalową agresję Rosji na Ukrainę, niespełna 80% trafiło do firm francuskich i niemieckich właśnie.[12] Niemcom niejednokrotnie zdarzało się bez większych konsekwencji ignorować wspólne unijne postanowienia (np. przy okazji zakupu szczepionek przeciwko COVID-19[13]), skutecznie też udaje im się chronić własny biznes przed środkami ograniczającymi jego uprzywilejowaną pozycję. Dla przykładu, Deutsche Post od co najmniej 2001 roku utrzymuje politykę cenową naruszającą zasady konkurencji wewnątrz UE.[14]

    1. Kluczowe kierunki propozycji zmian w traktatach

    Przyjęty przez Komisję PE dokument na około stu dwudziestu stronach mieści szereg propozycji zmian kluczowych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej oraz Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej – odnoszących się zarówno do podziału kompetencji między UE a państwami członkowskimi, jak również do niektórych konkretnych procedur unijnych, czy też głębokości harmonizacji regulacji, np. podatkowych, między państwami członkowskimi.

    Odnośny dokument podzielony jest na dwie części – samą rezolucję, stosunkowo krótką, zawierającą uzasadnienie dla przedstawionych propozycji zmian i ich ogólne omówienie, oraz obszerny załącznik, w którym znajdują się konkretne projekty zmian w traktatach. Przed przystąpieniem do analizy tychże zmian i pogrupowania ich w szersze bloki, warto zwrócić uwagę na pierwszą ze wspomnianych części rezolucji. Niemal doskonale odpowiada ona bowiem zarysowanemu we wcześniejszych akapitach dyskursowi wokół kierunków ewolucji Unii Europejskiej – zmiana traktatów ma być co najmniej wskazana, jeśli nie konieczna, z uwagi m.in. na „bezprecedensowe wyzwania i liczne kryzysy”, a ich rezultatem powinno być „zwiększenie zdolności Unii do działania” i „umożliwienie Unii skuteczniejszego stawiania czoła wyzwaniom geopolitycznym”. Jak widać, jest to dokładna kontynuacja narracji opisanych w pierwszej sekcji niniejszego memorandum – Unia nie ma być już platformą koordynacji polityk i współpracy gospodarczej między państwami europejskimi, lecz faktycznie osobnym politycznym bytem.

    Bytem, co istotne, skonstruowanym inaczej, niż do tej pory, ponieważ przyjęty dokument zawiera szereg zmian w strukturze Unii. Czasem ograniczają się one do czystej semantyki – na przykład Komisja Europejska ma stać się Organem Wykonawczym – w niektórych przypadkach mają one jednak charakter głębszy, a jeszcze w innych dosyć niejasny. W tekście pojawia się bowiem np. nieznana do tej pory instytucja przewodniczącego Unii Europejskiej. Wydawałoby się, że jest to zmiana znacząca, pierwszy bowiem raz indywidualne przewodnictwo dotyczyłoby Unii jako takiej, a nie któregoś z jej organów. Logika proponowanych zmian sugeruje, że w praktyce przewodniczący UE zastąpiłby przewodniczącego Komisji (w nowej wersji – Organu Wykonawczego) – np. opisem procedury wyboru przewodniczącego UE zastąpiono w dokumencie opis procedury przewodniczącego Komisji. Równolegle jednak w innym miejscu wzmiankuje się o przewodniczącym Organu Wykonawczego, tryb wyboru którego pozostaje nieopisany. Trudno wyciągnąć z tej konstrukcji wnioski dot. rzeczywistych intencji pomysłodawców – albo przewodniczący UE ma w rzeczywistości być po prostu przewodniczącym Organu Wykonawczego, a niespójność w nomenklaturze ma charakter omyłkowy, albo blankietowość jego (przewodniczącego UE) traktatowego umocowania miała być efektem zamierzonym. Godny odnotowania w każdym razie jest fakt, że w nowej konstrukcji przewodniczący UE ma samodzielnie przedstawiać skład Organu Wykonawczego, który następnie musiałby zostać zaakceptowany przez Parlament Europejski. Do tej pory skład Komisji Europejskiej był wybierany przez Radę Europejską, m.in. na podstawie sugestii zgłaszanych przez państwa członkowskie. Tym samym, nowy model wyboru składu Komisji nie uwzględnia żadnej roli państw członkowskich. Co więcej, nie wszystkie państwa członkowskie miałyby być na poziomie składu Komisji reprezentowane – proponowane regulacje wprowadzają maksymalną liczbę piętnastu członków Komisji.

    Interesująca jest też procedura wyboru przewodniczącego UE (i/lub Organu Wykonawczego). Do tej pory kandydata na przewodniczącego KE przedstawiała Rada Europejska (a więc szefowie państw członkowskich), a zatwierdzał Parlament Europejski. W propozycji zmiany, kolejność zostaje odwrócona – kandydata wybiera PE, a zatwierdza Rada Europejska. Tym samym właściwy ciężar decyzyjny zostaje przeniesiony z poziomu przedstawicieli państw narodowych na poziom Parlamentu. Analogicznie, decyzję o składzie Parlamentu Europejskiego, którą do tej pory podejmowała Rada Europejska (i to jednomyślnie) miałby wskutek zmian podejmować sam PE zwykłą większością głosów. Innymi słowy, o ile do tej pory podział liczby mandatów przysługujących poszczególnym państwom członkowskim musiał być przedmiotem porozumienia szefów wszystkich krajów, o tyle zgodnie z proponowanym rozwiązaniem dokonywałby go zwykłą większością sam Parlament. Nawet przy zakładanym utrzymaniu ogólnych reguł degresywnej proporcjonalności i minimalnej oraz maksymalnej liczby mandatów możliwych do przyznania, rozwiązanie takie stwarza pole do zmiany kompozycji narodowościowej PE.

    We wskazanym wyżej zakresie widać ewidentne przesunięcie kompetencji od Rady Europejskiej tworzonej bezpośrednio przez przedstawicieli państw członkowskich, do Parlamentu Europejskiego i przewodniczącego UE. Jest to jeden z przejawów ducha centralizacji i oderwania procesu decyzyjnego od reprezentantów poszczególnych krajów, który objawia się w wielu miejscach omawianego dokumentu. Zmiany dotyczące Parlamentu Europejskiego są dodatkowo o tyle istotne, że zgodnie z przedstawionymi propozycjami miałby on zostać wyposażony w bezpośrednie prawo inicjatywy ustawodawczej, a także do przedkładania Radzie Europejskiej wniosku o zwołanie europejskiego referendum stanowiącego kolejną nowość, choć raczej ogólnikowo opisaną w rezolucji. W analogicznym duchu odczytywać można zmiany w zakresie możliwości stosowania przez organy UE środków nadzwyczajnych. Procedura opisana w art. 122 Traktatu o funkcjonowaniu UE przewiduje obecnie, że Rada może:

    • na wniosek Komisji i w duchu solidarności między państwami członkowskimi – postanowić o nadzwyczajnych, stosownych do sytuacji gospodarczej środkach;
    • w przypadku trudności lub istotnego zagrożenia któregoś z państw członkowskich wywołanego klęską żywiołową lub „nadzwyczajnymi okolicznościami pozostającymi poza jego kontrolą” – na wniosek Komisji przyznać danemu państwu członkowskiemu pomoc finansową.

    Nowy art. 222 ust. -1 przewiduje procedurę zgoła inną. W przypadku „sytuacji nadzwyczajnej mającej negatywny wpływ na UE lub na co najmniej jedno państwo członkowskie”, PE (większością zwykłą) i Rada (większością kwalifikowaną) miałyby móc przyznać Organowi Wykonawczemu „nadzwyczajne uprawnienia, w tym uprawnienia umożliwiające uruchomienie wszystkich niezbędnych instrumentów”. Blankietowość tej procedury jest niezwykle niepokojąca.

    Strukturalnie należy zwrócić również uwagę na zmiany w Komisji Europejskiej/Organie Wykonawczym umożliwiające mianowanie podsekretarzy, którym przydzielanoby konkretne teki lub określone zadania. Stwarza to więc pole do dalszego wzmacniania kadrowego Organu Wykonawczego – jednocześnie pojawia się pytanie o (choćby powierzchowną) racjonalność tej propozycji, jeśli uwzględni się fakt, że de facto analogiczną rolę już pełnią lub mogliby pełnić Dyrektorzy Generalni. Przyjęty przez komisję dokument proponuje także poszerzenie składu Organu Wykonawczego o sekretarza Unii ds. zarządzania gospodarczego. Jest to przejaw innej tendencji widoczniej w tekście, tzn. dążenia do poszerzania katalogu unijnych kompetencji w dziedzinie szeroko rozumianej gospodarki.

    W powyższym kontekście trzeba zwrócić uwagę na kilka najistotniejszych spośród zaproponowanych zmian. Komisja AFCO rekomenduje przede wszystkim daleko idące poszerzenie możliwości harmonizowania w ramach Unii przepisów i stawek podatkowych, poprzez zmianę artykułu 113 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W stanie obecnym, harmonizacja ustawodawstw podatkowych wymaga jednomyślności Rady UE, odnosi się wyłącznie do podatków pośrednich (w tym obrotowych i akcyzy) oraz ograniczona jest wyłącznie do przypadków, w których harmonizacja taka jest niezbędna do zapewnienia ustanowienia i funkcjonowania rynku wewnętrznego oraz uniknięcia zakłóceń konkurencji. Możliwości ustanowienia wspólnych regulacji podatkowych są więc w obecnym reżimie traktatowym ściśle ograniczone. Przedstawiona propozycja istotnie zmienia ten porządek, powodując że harmonizacja miałaby być możliwa również w odniesieniu do podatków bezpośrednich (czyli na przykład dochodowych), nie musiałaby być niezbędna aby być możliwa, a co najważniejsze – nie wymagałaby zgody wszystkich państw członkowskich, ponieważ stanowionoby o niej w drodze zwykłej procedury ustawodawczej.

    Ten ostatni element jest zresztą chyba najczęściej komentowanym aspektem proponowanych zmian – w wielu kluczowych obszarach, w tym m.in. w zakresie wspomnianej harmonizacji podatków, ale także niektórych postanowień związanych z przestrzeganiem zasad praworządności, polityką obronną, czy zewnętrzną Unii, przedstawiony dokument zakłada odejście od zasady jednomyślności na rzecz głosowań większościowych. Proponuje się również zmiany w formule ustalania większości zwykłej i kwalifikowanej – szerszy ich opis wymaga dodatkowego kontekstu i znajduje się w dalszej części dokumentu.

    Godny uwagi jest także specyficzny nacisk kładziony w nowych propozycjach na kwestie związane z politykami z zakresu prawa pracy i spraw społecznych. Proponuje się m.in., by Traktat o funkcjonowaniu UE wprost powoływał się w niektórych przepisach na Europejski filar praw socjalnych. Do tej pory był to relatywnie miękki i niewywołujący bezpośrednich skutków dokument zawierający ogólny opis rekomendowanych kierunków rozwoju społecznego – wprawdzie przywoływano go w trakcie prac nad m.in. zmianami regulacji dot. delegowania pracowników, czy wspólnych zasad ustalania minimalnego wynagrodzenia za pracę, ale co do zasady pozostawał on generalną deklaracją, a nie wiążącym aktem. TfUE w nowym brzmieniu przewiduje tymczasem, że formułowane już w tej chwili wytyczne Rady UE dot. polityk zatrudnienia mają mieć na celu zapewnienie wdrożenia zasad i praw zawartych w Europejskim filarze praw socjalnych. Jest to nowy element, sprawiający że realizacja postanowień filaru staje się niejako obowiązkiem wynikającym z traktatu, co idzie w parze z apelami m.in. S&D, by kwestie praw socjalnych stały się jednym z priorytetów UE, a realizacja zasad filaru podlegała bieżącej kontroli i monitoringowi.[15] Opisywana zmiana jest istotna o tyle, że założenia filaru są stosunkowo daleko idące i obejmują m.in. postanowienia dot. ochrony socjalnej dla osób samozatrudnionych, rekomendacje co do kształtowania poziomu wynagrodzeń w gospodarce, czy choćby odniesienie do koncepcji minimalnego dochodu gwarantowanego.[16]

    Rezolucja uwzględnia także istotne postanowienia w zakresie polityk klimatycznych – zarówno w kontekście kompetencji UE, jak i ich miejsca w europejskiej agendzie. Wskutek proponowanych zmian, ochrona środowiska i różnorodności biologicznej, a także podejmowanie zobowiązań w ramach światowych negocjacji w sprawie zmiany klimatu, miałyby stać się jednymi z tzw. wyłącznych kompetencji UE – co oznacza, że państwa członkowskie mogłyby podejmować w tym zakresie jakiekolwiek aktywności wyłącznie w ramach udzielonej im przez organy Unii delegacji uprawnień. Co więcej, energetyczna polityka UE ma być z mocy traktatu ukierunkowana na zaprojektowanie całego systemu energetycznego zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami w sprawie łagodzenia zmiany klimatu – ponownie, oznacza to traktatowe zobowiązanie do dążenia do osiągania konkretnych celów wynikających z międzynarodowych porozumień klimatycznych. Z celem neutralności klimatycznej ma być zbieżna również wspólna polityka handlowa.

    Interesujące są zmiany zaproponowane w kontekście krajobrazu inwestycyjnego w Europie. Zgodnie z rezolucją, państwa członkowskie miałyby być np. zobowiązane do zapewnienia realizacji inwestycji niezbędnych do osiągnięcia europejskich celów gospodarczych, społecznych, środowiskowych i w zakresie bezpieczeństwa. Ustanowiony ma zostać również stały mechanizm monitorowania i badania bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Unii Europejskiej, możliwy do zastosowania do ochrony interesu europejskiego. Rezolucja milczy na temat szczegółów funkcjonowania takiego mechanizmu, jednak w kontekście całokształtu jej celów trudno uciec od wrażenia, że mógłby to być instrument stosowany w celach decouplingu – nie tylko w budzących niekiedy wątpliwości etyczne relacjach z Chinami. W brzmieniu propozycji traktatowych ewidentnie zauważalna jest chęć uniezależnienia Europy również od Stanów Zjednoczonych – w tym kontekście można czytać postulaty stworzenia Unii Obrony ze stale stacjonującymi wspólnymi jednostkami pod europejskim dowództwem, systemem zakupów uzbrojenia wykorzystującym Europejską Agencję Obrony, a także analogiczną do natowskiego artykułu piątego zasadą wzajemnej pomocy. Jeden ze sprawozdawców rezolucji, Helmut Scholz (notabene absolwent Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) wprost zresztą zaznaczył w swoim stanowisku, że zmianie traktatu musiałyby towarzyszyć kroki w kierunku uniezależnienia się od NATO.

    1. Konsekwencje proponowanych zmian dla Polski

    Ewentualne wprowadzenie w życie opisanych zmian w traktatach miałoby daleko idące skutki – oczywiste dla samej Unii, a potencjalnie niebezpieczne dla Polski.

    Zwiększenie zakresu kompetencji unijnych w zakresie gospodarki oraz obranie kursu na harmonizację podatków bezpośrednich umieszczone w kontekście m.in. wdrażania Europejskiego filaru praw socjalnych powinniśmy rozpatrywać przede wszystkim w kontekście ich wpływu na konkurencyjność Polski.

    Jedynym racjonalnym celem harmonizacji podatków bezpośrednich – a potencjalnie również i systemów ubezpieczeń społecznych, czy regulacji dot. wynagrodzeń – w ramach UE jest ograniczanie konkurencji kosztowej wewnątrz wspólnoty. Już w 2005 roku Francja i Niemcy apelowały o zharmonizowanie podatku dochodowego od osób prawnych, choćby w ograniczonej grupie państw, np. strefy euro, w obawie przed „podatkowym dumpingiem”.[17] Przedstawiona obecnie propozycja idzie dalej i dotyczy wszystkich podatków bezpośrednich, jednak argumenty mogą pozostać takie same.

    Tymczasem Polska w ostatnim okresie zbudowała – na poziomie samych stawek i realnych obciążeń, ponieważ regulacje pozostają jednymi z najbardziej skomplikowanych i nieprzyjaznych w Europie – relatywnie atrakcyjny dla podatników system. Podstawowa stawka 12% PIT, zwolnienie z podatku dochodowego dla młodych ludzi, wzrost kwoty wolnej od podatku a także waloryzacja drugiego progu podatkowego przy utrzymaniu stawki 32% – to wszystko rozwiązania sprawiające, że praca w Polsce mimo wszystko opłaca się bardziej (w sensie – jest niżej opodatkowana) niż w państwach Europy Zachodniej – takich jak np. Niemcy (progresywna skala podatkowa 14 – 45%), Belgia (25 – 50%), Austria (20 – 55%), czy Hiszpania (19 – 47%).[18] Już w 2021 roku, a więc przed wprowadzeniem opisywanych powyżej zmian, wpływy z PIT jako procent PKB były w Polsce co prawda wyższe, niż w niektórych państwach regionu, lecz istotnie niższe niż w zamożnych państwach „starej Unii” – co ilustruje poniższe zestawienie.


    [19]

    W 2022 roku udział PIT w PKB zmalał w Polsce o 1 punkt procentowy – do poziomu ok. 4,4%.[20] Oznaczałoby to, że od państw pobierających od obywateli najwięcej w podatkach dochodowych dzieli nas 5- 6 punktów procentowych, i tę wartość należy rozumieć jako maksymalny pułap potencjalnej konwergencji obciążeń PIT, co wiązałoby się w takim skrajnym scenariuszu z koniecznością ponad dwukrotnego zwiększenia obciążeń podatkiem dochodowym.

    Analogicznie rzecz ma się w przypadku podatku CIT – wprowadzona w Polsce stawka 9% dla małych podatników, tzw. CIT estoński, czy szereg ulg w założeniu stymulujących inwestycje to rozwiązania, które można różnie oceniać, ale w praktyce sprowadzają się do tego, że wysokość obciążeń osób prawnych w Polsce również pozostaje wysoko konkurencyjna. Już sama podstawowa stawka 19% CIT pozostaje zresztą jedną z niższych w Europie.[21] W oczywisty sposób przekłada się to na atrakcyjność Polski dla zagranicznych inwestorów – wg niektórych rankingów jesteśmy w czołowej trójce najlepszych destynacji dla FDI.[22] Według twardych danych natomiast, w 2022 roku Polska znajdowała się w pierwszej dziesiątce państw unijnych o najwyższej liczbie zagranicznych projektów inwestycyjnych, notując w tym zakresie bardzo wysoki, dwudziestotrzyprocentowy wzrost. [23]

    Warto zaznaczyć, że częściowa harmonizacja np. podatku CIT już następuje za pośrednictwem dyrektywy implementującej drugi filar porozumienia OECD ws. erozji bazy podatkowej i transferu zysków – co stanowi jedynie dodatkowy argument na rzecz tezy, że abstrahując od bieżącego procesu zainicjowanego przez AFCO, należy spodziewać się nie tylko regularnych powrotów koncepcji harmonizacyjnych w obrębie gospodarki, lecz również ich forsowania różnymi metodami niewymagającymi zmiany traktatów.

    Trzeba pamiętać, że w przeszłości wykorzystywano już argumenty dot. rzekomego „socjalnego dumpingu”[24] przy inicjatywach uderzających w polski biznes, najlepszym przykładem może być spór o delegowanie pracowników, w trakcie którego przedstawiciele państw o wysokich kosztach pracy (a więc przede wszystkim zamożniejszej „starej Unii”) zarzucali państwom o niższych kosztach pracy (w tym m.in. Polsce) psucie lokalnych rynków pracy i nieuczciwą konkurencję forsując koncepcję „the same pay for the same work at the same place”.[25] Istnieje złośliwa teoria, zgodnie z którą łącznie z tzw. pakietem mobilności przepisy te miały na celu ograniczenie znaczenia polskiej branży transportowej, w dalszym jednak ciągu kluczowej dla obsługi handlu wewnątrzunijnego.[26]  Wpisanie założeń Europejskiego filaru praw socjalnych do traktatów stwarzałoby idealną przestrzeń do kontynuowania tego rodzaju praktyk. To z kolei generowałoby dalsze zagrożenia utraty konkurencyjności dla polskich silników wzrostu gospodarczego. Dwa przykłady, o których można wspomnieć, to usługi dla biznesu oraz przemysł.

    Jak wynika z raportu Deloitte, Polska jest drugim najmocniej preferowanym miejscem lokowania centrów usług wspólnych w skali globu[27] i deklasuje pod tym względem całą Europę (w pierwszej dziesiątce znalazły się poza nami jedynie Portugalia i Hiszpania). Kluczowym czynnikiem jest w tym zakresie oczywiście redukowanie kosztów, na co z kolei bezpośrednio przekładają się koszty zatrudnienia w konkretnym państwie. Oczywiście pomaga również fakt, że polscy pracownicy są wysoko wykwalifikowani i cenieni na świecie. Sektor generuje tymczasem niespełna 4,5% PKB Polski i pół miliona miejsc pracy[28], rozwijając się w ostatnich latach z wyjątkową dynamiką.

    Jeśli chodzi zaś o przemysł, wbrew europejskiemu trendowi deindustrializacji, udział produkcji w PKB w Polsce utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. W 2004 roku byliśmy pod tym względem na równi z Włochami, istotnie odstając od Niemców – dzisiaj dobiliśmy do poziomu Niemiec, znacznie przeganiając Włochów. W tym samym czasie gospodarki takie jak hiszpańska i francuska konsekwentnie notowały spadek udziału produkcji w PKB. Tendencję od 2004 roku ilustruje poniższy wykres. [29]

    [29]

    W wartościach nominalnych oczywiście wielkość polskiej produkcji przemysłowej istotnie odstaje od analogicznych wskaźników dla wskazanych wyżej gospodarek – jednak przy zachowaniu dynamiki w ciągu najbliższych 20-30 lat mielibyśmy istotną szansę znaleźć się w europejskiej czołówce przemysłowej (choć Niemcy pozostawałyby poza zasięgiem), a zakładając przelicznik per capita mogłoby się to stać jeszcze szybciej. Wzrost kosztów indukowany harmonizacją zabezpieczeń społecznych i podatków w oczywisty sposób negatywnie wpłynąłby na ten proces.

    Analogiczne zastrzeżenia należy poczynić w odniesieniu do postanowień dotyczących polityki klimatycznej i rynku energii. Polska, w mniejszym lub większym stopniu akceptując kierunek unijnej transformacji energetycznej, walczy o uwzględnienie swojej specyfiki, a właściwie – specyfiki swojego stanu wyjściowego, w którym po PRL odziedziczona została gospodarka oparta na ciężkim, niewydolnym przemyśle korzystającym wyłącznie z energii pochodzącej z paliw kopalnych, w tym przede wszystkim węgla kamiennego. Dość powiedzieć, że w 1990 roku 98% energii elektrycznej w Polsce powstawało ze spalania węgla[30], podczas gdy w UE było to nieco poniżej 40%[31]. Polski miks jednak konsekwentnie się zmienia – dzisiaj z OZE pochodzi 21% energii elektrycznej w Polsce, a z węgla niespełna 70%.[32]  Fałszywe byłyby więc twierdzenia, że Polska pozostaje bierna wobec wyzwań klimatycznych – jednocześnie dalsze „dokręcanie śruby” w zakresie polityki klimatycznej UE (a w tym kierunku zmierzają postanowienia wpisane w propozycji zmiany traktatów), bez uwzględnienia faktu że w ciągu ostatnich trzech dekad musieliśmy dopiero zbudować jakąkolwiek alternatywę dla energetyki opartej w niemal stu procentach na węglu, jest oczywiście wbrew krajowemu interesowi.

    Gospodarczo zatem proponowane kierunki zmian w traktatach są dla Polski niebezpieczne – warto się wobec tego sprzeciwiać zarówno obecnym, jak i ewentualnym przyszłym propozycjom harmonizacji w obszarach podatkowych i społecznych, a także jeszcze ściślejszemu egzekwowaniu założeń unijnej polityki klimatycznej i energetycznej.

    W sensie politycznym likwidacja zasady jednomyślności w głosowaniach na rzecz głosowania większościowego oczywiście ogranicza znaczenie Polski. Z punktu widzenia państw spoza decyzyjno-inicjatywnego jądra Unii – a takim jest Polska, niezależnie już nawet od kryteriów wielkościowych – konieczność wypracowania akceptowanego przez wszystkich kompromisu na poziomie Rady UE oraz Rady Europejskiej w istotnej mierze decyduje o podmiotowości wewnątrz wspólnoty. Oczywiście głosowania bywają elementem targów politycznych i jest to całkowicie normalne, możliwość blokowania pewnych decyzji jest dla państw takich jak Polska jednym z kluczowych aktywów pozwalających na wejście w logikę quid pro quo i uzyskanie konkretnych korzyści w ramach za poparcie jakiejś sprawy. Pozbawienie mniejszych państw (trudno pisać w tym kontekście o Polsce, jako że jest jednym z ludniejszych państw Unii, w każdym razie jednak znajduje się w koszyku państw o co najwyżej ograniczonym wpływie na decyzje podejmowane w Brukseli i Strasburgu) tego aktywa oznacza w praktyce wytrącenie im kart z ręki – nawet jeśli nowa formuła większości w sensie teoretycznym może osłabić Francję i Niemcy, choć i to nie jest jednoznaczne. O ile w tej chwili zgromadzenie większości kwalifikowanej w Radzie bez poparcia Francji i Niemiec jest praktycznie niemożliwe (państwa te stanowią niespełna 34% ludności UE, dokooptowanie zatem co najmniej dwóch dodatkowych państw niezbędnych do osiągnięcia mniejszości blokującej nie tylko jest stosunkowo łatwe, lecz również w istocie gwarantuje że próg liczby ludności reprezentowanej przez państwa podejmujące decyzję wymagany dla uzyskania większości kwalifikowanej nie zostanie osiągnięty), o tyle w proponowanym modelu na poziomie matematycznym sytuacja byłaby zgoła inna z uwagi na obniżenie wymaganego progu odsetka ludności do 50%. Suche liczby nie wystarczą jednak, by właściwie ocenić sytuację – kluczowa w każdym układzie pozostaje zdolność do budowania koalicji. Luźne sieci like minded countries funkcjonujące równolegle do oficjalnych struktur unijnych mają coraz większe znaczenie[33], a tak się składa że ze wszystkich zrzeszonych państw najsilniejszymi coalition building skills dysponują akurat Francja i Niemcy, należące zresztą do dwóch kluczowych zbiorów: „założycielskiej szóstki” razem z Włochami, Holandią, Luksemburgiem i Belgią, oraz „dużej szóstki” razem z Włochami, Hiszpanią, Polską i jeszcze do niedawna Wielką Brytanią, wobec czego po Brexicie należałoby raczej mówić o „dużej piątce”.[34] Zmiany w zakresie ustalania większości mogą być zatem ewentualnie listkiem figowym przykrywającym faktyczne pozbawienie państw spoza ścisłego centrum UE inicjatywy i znaczącego wpływu na podejmowane decyzje. Oczywiście nie jest też tak – i nie wolno od tego abstrahować – że Francja i Niemcy mówią jednym głosem w każdej sprawie. Przeciwnie, i w tej koalicji zdarzają się różnice zdań, jak np. w odniesieniu do energii jądrowej. Docelowo także duumwirat nie jest rozwiązaniem optymalnym i siłą rzeczy na końcu ścieżki znajduje się stary francusko-niemiecki spór o dominację w Europie. W bliższym jednak horyzoncie czasowym  dojrzałość tych systemów politycznych i ugruntowanie ich elit w europejskich strukturach powoduje, że różne bieżące interferencje nie są w stanie wpłynąć na realizację wspólnego interesu.

    Wszystkie powyższe argumenty nie oznaczają automatycznie, że jakakolwiek ingerencja w brzmienie traktatów pozostaje wbrew polskiemu interesowi. Po pierwsze, pewne zmiany – również strukturalne – mogą być rzeczywiście uzasadnione w kontekście potencjalnej akcesji m.in. Ukrainy, która byłaby przecież, w zależności od skali wojennego exodusu, państwem pod względem ludnościowym równorzędnym Polsce albo wręcz „ważącym więcej”. Po drugie – istnieją wyzwania, których charakter powoduje że skutecznie odpowiedzieć można na nie wyłącznie w drodze reakcji wspólnotowej. Przykładem takiego wyzwania są kolejne kryzysy migracyjne, które w najbliższych dekadach mogą być jedynie częstsze lub bardziej intensywne (ucieczki z „globalnego południa” wywołane czynnikami klimatycznymi lub ekonomicznymi, a także niestabilnością polityczną i wojnami). Wspólne granice zewnętrzne wymagają wspólnego podejścia w tym zakresie – ustalonego jednak w drodze konsensusu i porozumienia wszyskich państw członkowskich. Po trzecie w końcu – nie wszystkie elementy składowe Unii, nawet ze zbioru tych absolutnie podstawowych, funkcjonują w sposób idealny. Wspomnieć trzeba choćby o swobodzie przepływu towarów, usług i pracy, czy równych warunkach wzajemnego uczestnictwa w rynkach poszczególnych państw – mimo jasno określonych w traktatach kierunków, szereg państw w dalszym ciągu stosuje praktyki protekcjonistyczne, ze szkodą m.in. dla polskich firm.

    Reasumując – przedstawiona propozycja zmian w traktatach jest dla Polski jednoznacznie niekorzystna, choć na szczęście istnieje bardzo niewielka szansa na jej przeforsowanie (o czym więcej w dalszej części tekstu). Nie oznacza to, że:

    • koncepcje w niej zawarte znikną – ponieważ prawdopodobnie będą wracać w kolejnych iteracjach i propozycjach, być może w ramach transakcji wiązanej z nowym poszerzeniem Unii, być może w formie aktywności niewymagających zmian w traktatach;
    • Polska powinna sprzeciwiać się jakimkolwiek zmianom w prawie pierwotnym UE – ponieważ istnieją obszary wymagające korekty i dostosowania do nowych warunków, jednak każde otwarcie tego tematu może stanowić pułapkę oznaczającą powrót do idei federalizacyjnych z zakonserwowaniem wiodącej roli Francji i Niemiec.
    1. Dalsze kroki

    Wbrew sensacyjnemu tonowi niektórych doniesień – od przyjętego przez AFCO dokumentu do faktycznej zmiany traktatów prowadzi bardzo długa droga, której skuteczne skonkludowanie jest prawdopodobne w minimalnym stopniu. W pierwszej kolejności bowiem propozycja musi zyskać akceptację Parlamentu Europejskiego. Później PE przedkłada ją Radzie UE, z której dokument trafia do Rady Europejskiej. RE zwykłą większością decyduje o ewentualnym rozpatrzeniu zmian – jeśli taka decyzja zostanie podjęta, przewodniczący RE zwołuje konwent złożony z szefów państw, delegacji parlamentów narodowych, a także przedstawicieli Parlamentu Europejskiej i Komisji. Konwent wypracowuje zalecenia dla konferencji przedstawicieli rządów państw członkowskich – i to ta konferencja podejmuje za wspólnym porozumieniem decyzję o dokonaniu w traktatach jakichkolwiek zmian. Na końcu procesu zmiany muszą zostać ratyfikowane przez wszystkie państwa członkowskie.

    Jeśli omawianej propozycji zostanie nadany dalszy bieg – należy zatem liczyć się z procesem rozpisanym na co najmniej kilka lat, w którym co więcej potrzebna będzie zgoda każdego z państw członkowskich. Propozycje w przedstawionym brzmieniu według wszelkiego prawdopodobieństwa nie będą wobec tego uchwalone. Zawarte w nich idee jednak, jak już wielokrotnie wspomniano, z pewnością będą wracały, na co trzeba być w pełni przygotowanym.

    ***

    [1] Por. np. The Theory and Reality of the European Coal and Steel Community, K. J. Alter, D. Steinberg

    [2] https://www.econlib.org/library/Enc/EuropeanEconomicCommunity.html

    [3] https://www.bruegel.org/blog-post/measuring-political-muscle-european-union-institutions

    [4] https://commission.europa.eu/system/files/2023-04/HR-Key-Figures-2023-fr_en.pdf

    [5] https://wayback.archive-it.org/12090/20230115155855/https://prod-cofe-platform.s3.eu-central-1.amazonaws.com/gi6tv2ypo5kir3dz4jos479obl4a?response-content-disposition=inline%3B%20filename%3D%222022.2472_PL_05.pdf%22%3B%20filename%2A%3DUTF-8%27%272022.2472_PL_05.pdf&response-content-type=application%2Fpdf&X-Amz-Algorithm=AWS4-HMAC-SHA256&X-Amz-Credential=AKIA3LJJXGZPDFYVOW5V%2F20230115%2Feu-central-1%2Fs3%2Faws4_request&X-Amz-Date=20230115T155842Z&X-Amz-Expires=300&X-Amz-SignedHeaders=host&X-Amz-Signature=7b6d71b572d4a326ee6c8d710c997ce662f51170ac389ff64d93d2567191f35b

    [6] https://www.europarl.europa.eu/meetdocs/2014_2019/plmrep/COMMITTEES/AFCO/PR/2023/10-25/1276737PL.pdf

    [7] https://www.auswaertiges-amt.de/blob/2617322/4d0e0010ffcd8c0079e21329bbbb3332/230919-rfaa-deu-fra-bericht-data.pdf

    [8] https://www.france24.com/en/europe/20230411-president-macron-to-visit-netherlands-amid-row-over-china-comments

    [9] https://www.europarl.europa.eu/news/en/press-room/20230505IPR85002/olaf-scholz-we-need-a-geopolitical-larger-reformed-eu-open-to-the-future

    [10] Por. np. https://sites.lsa.umich.edu/mje/2023/01/02/why-did-the-eu-change-to-a-france-germany-game/

    [11] Wg stanu na styczeń 2023 roku

    [12] https://www.euronews.com/my-europe/2023/01/17/germany-france-account-for-most-eu-state-aid-heres-why-its-a-concern

    [13] https://www.politico.eu/article/germanys-coronavirus-vaccine-side-deal-at-odds-with-legally-binding-eu-pact/

    [14] W 2001 roku Komisja Europejska nałożyła na Deutsche Post karę 24 milionów euro za nadużywanie pozycji dominującej – trzy lata później Komisja uznała niemieckie przepisy pocztowe za naruszające wewnątrzunijne zasady kompetencji i powodujące nadużywanie pozycji dominującej. W 2015 roku niemiecki urząd antykartelowy orzekł, że Deutsche Post nadużywa pozycji dominującej. Wszystkie postępowania dotyczyły w praktyce stosowania cen dumpingowych. W październiku 2023 roku niemiecki organ nadzorujący rynek pocztowy rozważał zmuszenie Deutsche Post do podwyższenia cen.

    [15] https://www.socialistsanddemocrats.eu/pl/newsroom/europejski-filar-praw-socjalnych-powinien-byc-tarcza-chroniaca-ludzi-przed-polityka

    [16] Zgodnie bowiem z filarem, „każdy, kto nie dysponuje wystarczającymi środkami, ma prawo do odpowiedniego dochodu minimalnego zapewniającego godne życie na wszystkich jego etapach”.

    [17] https://www.politico.eu/article/france-and-germany-in-plot-to-harmonize-taxation/

    [18] Dane za: https://taxsummaries.pwc.com/quick-charts/personal-income-tax-pit-rates

    [19] Wykresy wygenerowane przy użyciu bazy danych OECD – https://data.oecd.org/tax/tax-on-personal-income.htm

    [20] https://www.gov.pl/attachment/23782ae6-20e1-4955-8b91-a519f9607298

    [21] https://taxsummaries.pwc.com/quick-charts/corporate-income-tax-cit-rates

    [22] https://www.fdiintelligence.com/content/analysis/the-story-behind-polands-fdi-success-72245

    [23] https://www.ey.com/pl_pl/news/2023/05/atrakcyjnosc-inwestycyjna-europy-2023

    [24] https://home-affairs.ec.europa.eu/networks/european-migration-network-emn/emn-asylum-and-migration-glossary/glossary/social-dumping_en

    [25] Szerszy opis można znaleźć np. tutaj: https://www.mobilelabour.eu/wp-content/uploads/2017/06/Bruegel-Social-dumping-and-posted-workers.pdf

    [26] https://tlp.org.pl/jaka-jest-prawdziwa-rola-polski-na-europejskim-rynku-uslug-transportowych/

    [27] https://www2.deloitte.com/us/en/pages/operations/articles/shared-services-survey.html

    [28] https://absl.pl/en/news/p/record-growth-business-services-exports

    [29] Wykres wygenerowany na podstawie bazy danych Banku Światowego: https://data.worldbank.org/indicator/NV.IND.MANF.ZS?end=2022&locations=PL-DE-FR-ES-IT&name_desc=false&start=2004&view=chart

    [30] https://wysokienapiecie.pl/8002-udzial_wegla_w_produkcji_energii_elektrycznej_w_polsce/

    [31] https://www.eea.europa.eu/data-and-maps/figures/share-of-electricity-production-by-4

    [32] https://globenergia.pl/ponad-21-energii-pochodzilo-z-oze-miks-energetyczny-i-struktura-produkcji-energii-w-polsce-w-2022-r/

    [33] Na co zwracają uwagę m.in. eksperci London School of Economics: https://blogs.lse.ac.uk/europpblog/2019/08/07/how-informal-groupings-of-like-minded-states-are-coming-to-dominate-eu-foreign-policy-governance/

    [34] https://ecfr.eu/article/commentary_eu28survey_coalitions_like_mindedness_among_eu_member_states/

     

    Zobacz: 20.11.2023 Memorandum ZPP ws. propozycji zmian traktatów unijnych – cios w polską konkurencyjność i krok w stronę europejskiego państwa, ale do realizacji długa droga

    Dla członków ZPP

    Nasze strony

    Subskrybuj nasze newslettery